„Biali mężczyźni z klasy ludowej, bez koledżu – to jest bastion Trumpa. Walka toczy się o ich żony. Czy zagłosują tak, jak mężowie by chcieli, czy jednak się wyłamią?”
„Prezydent Trump został wyśmiany przez lewicę za to, że powiedział, że będzie obrońcą kobiet. A on będzie obrońcą kobiet! I dlatego na niego głosuję. Zamknie granicę. Nie pozwoli chłopcom uprawiać żeńskiego sportu i nie pozwoli im być tam, gdzie nie powinni się znaleźć” – to słowa gwiazdy jednego z ostatnich wieców Donalda Trumpa przed wyborami prezydenckimi.
4 listopada 2024 w Pittsburgu, w stanie Pensylwania, o który toczy się najbardziej zacięty wyborczy bój, wystąpiła Megyn Kelly. Wygłosiła płomienną przemowę, w której uzasadniała, dlaczego odda głos na byłego prezydenta. Wzburzyła media społecznościowe, komentatorów, wyborczynie Kamali Harris.
„Żałosna”, „upokorzyła siebie”, „Oglądanie Megyn Kelly, która była ofiarą niechcianych zalotów seksualnych, całuje się i dosłownie obejmuje mężczyznę, który chwali się, że właśnie to zrobił, jest... po prostu chore. Naprawdę chore” – to tylko jeden z tysięcy podobnych komentarzy na portalu X (dawniej Twitter).
Kelly nic sobie z tego nie robi i z dumą namawia do głosowania na Trumpa.
Dlaczego występ byłej prezenterki Fox News wzbudził takie emocje i dlaczego był ważny dla Trumpa?
Dziennikarka Megyn Kelly została bohaterką amerykańskiej opinii publicznej w 2016 roku. Podczas prezydenckiej debaty w 2016 roku zapytała Donalda Trumpa, czy ma odpowiednie predyspozycje, by zostać prezydentem. Kelly była wówczas gwiazdą Fox News – stacji wspierającej Trumpa.
Trump się wściekł. Zaraz po tym mówił dziennikarzom, że nie szanuje Kelly jako dziennikarki. W rozmowie z CNN powiedział: „Z jej oczu leciała krew, krew leciała z każdej strony”. Powszechnie uznano ten komentarz za seksistowskie odniesienie do menstruacji.
Kelly została podkupiona przez telewizję NBC, z której jednak wyleciała w 2019 roku za uznany za rasistowski komentarz. Stwierdziła, że nie widzi nic nieodpowiedniego w tym, by biali nosili „blackface” w Halloween. Poszła na swoje i została YouTuberką. Dziś jej kanał na YouTubie ma 2,74 miliona obserwujących. Jest też jedną z najpopularniejszych podcasterek w Stanach Zjednoczonych.
Dlaczego Kelly będzie głosować na Trumpa? „Po pierwsze, imigracja” – mówiła w Pittsburgu. I wymieniała: „Laken Riley. Będę o niej myśleć jutro cały dzień, 22-latka, zamordowana w Georgii, młoda studentka pielęgniarstwa. Będę myśleć o Jocelyn Nungare, 12-latce, w Teksasie, zamordowanej przez dwóch nielegalnych Wenezuelczyków. Prezydent Trump zamknął granicę. Kamala Harris otworzyła ją z wyboru. To nie był przypadek” – mówiła Kelly.
I jeszcze komentarze transfobiczne: „Chłopcy nie powinni grać w sportach dla dziewcząt. Chłopcy nie powinni przebywać w damskich toaletach. Chłopcy nie powinni przebywać w damskich szatniach. Peyton McNabb, Karolina Północna, uczennica drugiego roku liceum, została mocno uderzona w twarz piłką do siatkówki przez chłopaka udającego dziewczynę. Doznała urazu mózgu i trwałego paraliżu. Kamala Harris patrzy na nią i mówi: bądź miła. Przełknij to.
Dlaczego nasze dziewczyny muszą mieć uszkodzenia mózgu, żeby być miłe dla chłopców, którzy chcą wkroczyć w ich sport?” – pyta Kelly.
Dr Ludmiła Janion, kulturoznawczyni z Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z OKO.press zwraca uwagę na kwestię bezpieczeństwa, która wybija się w wypowiedzi Megyn Kelly.
„Kobiety są uważane za osoby, którym zależy na bezpieczeństwie. Partie różnie rozgrywają ten temat. Partia Demokratyczna mówi, że kwestia bezpieczeństwa jest związana ze zbyt łatwą dostępnością do broni. A także z prawami reprodukcyjnymi, które Partia Republikańska i Trump chcą kobietom odebrać albo już odebrały. Dla Demokratów brak bezpieczeństwa kobiet wiąże się także z brakiem zabezpieczenia socjalnego, brakiem dostępu do świadczeń zdrowotnych itd.".
"Trump na to odpowiada – oczywiście – imigrantami. Straszy imigrantami i robi to od dawna. To jest podstawowy motyw obecnej kampanii i był jednym z podstawowych motywów kampanii Trumpa sprzed czterech lat. Nielegalni imigranci chcą mordować kobiety, są przestępcami z Meksyku itd.”.
Jednak w obecnej kampanii pojawił się nowy wątek: to kobiety transpłciowe.
„Transpłciowe kobiety czy dziewczynki mają zagrażać innym kobietom, często córkom wyborczyń. Np. poprzez udział w sporcie. To oczywiście dotyczy bardzo mało licznej grupy osób.
W kampanii Republikanów i Trumpa to się powtarza: kobiety i dziewczynki trans to mężczyźni w przebraniu, którzy mają jakieś podłe zamiary wobec kobiet” – komentuje dr Ludmiła Janion.
„Kelly odwołuje się do stereotypu bezpiecznych mamuś (security mums), które głosują na Trumpa, bo się boją o bezpieczeństwo swoich rodzin. I właśnie to bezpieczeństwo ma być naruszane przez imigrantów, a ostatnio też przez transpłciowe dziewczynki czy transpłciowe kobiety”.
W słowach Megyn Kelly pobrzmiewa coś jeszcze. Kilka dni temu na wiecu w Wisconsin Donald Trump powiedział: „Czy kobietom się to podoba, czy nie, zamierzam je chronić”.
„Partia Demokratyczna i Kamala Harris wypunktowali to jako przykład seksistowskiego paternalizmu Trumpa. Nie będzie pytał kobiet o zdanie, bo wie, co jest dla nich najlepsze. Mężczyzna, który się rządzi, który chce mówić w imieniu kobiet. Jak rozumiem, Megyn Kelly chce odzyskać dla Trumpa ten paternalizm i odgrywać taką dobrą kobietę, która na ten paternalizm się godzi” – mówi dr Ludmiła Janion.
„Odgrywanie dobrej kobiety jest tu kluczowe. Tak działa mizoginia. Powiemy Trumpowi, że jest mizoginem, a on odpowie, że nie, bo kocha kobiety i kobiety kochają jego. Określając Trumpa jako mizogina, nie mamy przecież na myśli, że on nienawidzi wszystkich kobiet, tylko to, że on będzie uderzał w kobiety jako kobiety, gdy robią coś, co jemu się nie podoba".
"To jest dyskurs seksistowski, w którym niektóre kobiety, te które grają w tę grę i zachowują się tak, jak życzy sobie mizogin, mogą się odnaleźć. Tak jak Megyn Kelly, która jest nie tylko piękna, mądra, ma sukcesy zawodowe, ale w swoim przemówieniu gra na zasadach, które jej wyznaczyła seksistowska kultura czy mizoginiczna kultura. Mówi, że godzi się na opiekę Trumpa, widzi, że Trump jest świetnym opiekunem. Mówi też, że nie ma żadnego konfliktu płci – to kolejna ciekawa rzecz”.
Tuż przed końcem kampanii w sieci pojawiły się spoty namawiające kobiety do głosowania na Harris. Oczywiście takich spotów jest mnóstwo, ale te są wyjątkowe.
Pokazują żony mężczyzn, którzy głosują na Donalda Trumpa i są przekonani, że ich towarzyszki życia zrobią to samo. W lokalach wyborczych kobiety wymieniają porozumiewawcze spojrzenia i zakreślają jednak nazwisko Harris. W tajemnicy przed mężami.
„Możesz głosować, jak chcesz i nikt się o tym nie dowie” – mówi Julia Roberts, bo to ona jest narratorką w jednym z tych spotów.
Wcześniej podobny klip nagrała organizacja Lincoln Project. Zatytułowany jest „Sekret”, a kończy go hasło: „To, jak zagłosujesz, to twój sekret. On się nigdy nie dowie”.
Spoty wywołały furię w konserwatywnych środowiskach. „W małżeństwie chrześcijańskim żona powinna głosować zgodnie z poleceniem męża. On jest głową, a oni są jednością” – napisał na X Dale Partridge, znany pastor i autor.
„To jest to samo co romans… Co jeszcze ona przede mną ukrywa? O czym jeszcze kłamała?” – zastanawiał się Jesse Watters, prezenter Fox News.
„Widzieliście tę reklamę, w której próbują nakłonić wyborczynie Trumpa, by kłamały swoim mężom i głosowały na nią [Kamalę Harris]? Tak wygląda ich wersja małżeństwa. Nadgorliwy mąż, który nęka żonę, aby powiedziała, że głosowała w określony sposób, zamiast uczciwego, otwartego związku” – mówiła w Pittsburgu Megyn Kelly.
Dr Ludmiła Janion komentuje: „Czy mamy konflikt płci, na przykład w małżeństwie? Demokraci w tych spotach mówią: mamy. Mężczyźni chcą głosować na Trumpa i chcą, żeby ich kobiety, ich żony też tak zagłosowały. Tymczasem to nie jest głos w interesie kobiet. Mówią kobietom: zagłosuj w swoim interesie, choćby w sekrecie, mąż się nigdy nie dowie. Postaw na swoim".
„A Kelly wyśmiewa ten spot. Według niej to jest wizja małżeństwa opartego na konflikcie, a przecież według konserwatystów nie ma konfliktu. Odwołuje się do tradycyjnego modelu małżeństwa, w którym wszyscy znają swoje miejsca, prawdziwi mężczyźni ciężko pracują, a prawdziwe kobiety ich wspierają. Takie kobiety nie będą głosować w tajemnicy inaczej niż ich mężowie, bo to byłaby zdrada, wystąpienie przeciwko małżeństwu”.
„To jest taki konserwatywny ideał heteroseksualności i zgodnego małżeństwa. Demokraci mówią, że ten konflikt istnieje, a kobiety powinny się przełamać i zagłosować w swoim interesie, a nie w interesie mężczyzn. Konserwatyści powiedzą, że nie ma czegoś takiego, jak interes kobiet i mężczyzn, jest interes małżeństw. Wspólny interes. I kobiety, podkopując mężczyzn, podkopują siebie jako żony”.
"Feministki zaś stwierdzą, że nie ma czegoś takiego, jak interes małżeństw. Jest interes kobiet. Mężczyźni zabierają kobietom prawa reprodukcyjne, chcą kontrolować kobiecą seksualność, kobiece zarobki. Chcą kontrolować to, czy kobiety wykonują pracę opiekuńczą w domu, sprzątają, gotują i zajmują się ich dziećmi czy nie. Tymczasem w republikańskiej opowieści jest idylla, w której wszyscy pracują na rzecz wspólnego dobra, jakim jest dobro rodzin”.
Megyn Kelly wystąpiła na wiecu Trumpa wkrótce po głośnym sondażu z Iowa. Ten stan nie należy do tzw. swing states (stanów wahających się). Od lat wygrywają tam Republikanie, wygrywał tam sam Trump. Tymczasem sondaż przeprowadzony przez powszechnie szanowaną sondażownię Ann Selzer pokazał znaczącą przewagę Harris nad Trumpem: 47 do 44 proc. O wyniku Harris zdecydowały właśnie głosy kobiet, które zaskakująco często deklarowały głosowanie na nią.
„To jest bitwa o białe kobiety. Czarne i niebiałe kobiety są dla Trumpa stracone. On nie robi żadnych ruchów w ich stronę, a nawet jakby robi ruchy ich kosztem. Cały czas powiela rasowe stereotypy, o czarnych, leniwych kobietach żyjących z zasiłku” – mówi dr Janion.
„Ale są jeszcze białe, średnio konserwatywne kobiety. Występ Megyn Kelly jest ewidentnie zwrotem Trumpa w stronę kobiet białych. To jest o tyle ciekawe, że w ostatnich dniach mówiono, że to Demokraci próbują zaktywizować te kobiety do głosowania na Harris, a Republikanie sobie je odpuścili i walczą głównie o mężczyzn. Trump występował u radykalnie prawicowych podcasterów, wyśmiewał kobiety".
"Wydawało się, że jego kampania idzie raczej w stronę aktywizacji mężczyzn, a Harris w stronę aktywizacji kobiet. A jednak Trump podnosi tę rękawicę”.
„Oto jestem na wiecu Trumpa: silna, inteligentna kobieta” – mówi o sobie Megyn Kelly.
„Widać tutaj retorykę indywidualizmu, postfeminizmu. Skoro ona odniosła sukces, to nie ma seksizmu, prawda? Ona jest przebojowa, piękna, pewna siebie, mądra, wykształcona, she has it all (ma wszystko), bo już nie ma żadnego seksizmu.
To jest biała idylla. Wizja »trad wife« na przedmieściu. Warto zwrócić uwagę, że za plecami Megyn Kelly stoją sami biali. Biała rodzina to też bezpieczeństwo, bo koniec końców ta security mama ma bronić swoich dzieci przed imigrantami. Ale powiedzmy sobie szczerze, ma też ich bronić przed czarnymi i legalnie przebywającymi w Stanach osobami pochodzenia meksykańskiego czy latynoskiego.
Ta kategoria bezpieczeństwa białych kobiet jest bardzo problematyczna. Białym kobietom w konserwatywnej retoryce zawsze wszystko zagraża. Geje im zagrażają, kobiety trans im zagrażają, osoby o innych kolorach skóry im zagrażają".
W mediach społecznościowych kilka lat temu krążył hashtag „LivingWhileBlack”, który odnosił się do codziennych spraw, które dla czarnych Amerykanów mogą kończyć się interwencją policji. Akcja zwracała uwagę na przewrażliwienie białych kobiet z klasy średniej, często określanych imieniem Karen.
Karen dzwoni na policję, bo czarna rodzina grilluje, a ona jest przekonana, że wzniecają pożar i tak dalej. Ten hasztag zwraca uwagę, że „bezpieczeństwo” może być wykorzystywane przez białe kobiety przeciwko Afroamerykanom. Czarne osoby już samą swoją obecnością i robieniem normalnych rzeczy mają stwarzać zagrożenie dla białej Karen.
"Doradca Trumpa miał powiedzieć, że za każdy utracony głos Karen, Trump dostanie głos od Jamala i Enrique. Czyli warto utrzymywać mizoginiczną, seksistowską retorykę, by wejść w łaski czarnych mężczyzn i mężczyzn latynoskiego pochodzenia, nawet kosztem głosów części białych kobiet”.
Za plecami Megyn Kelly widać wyłącznie białe osoby w nakryciach głowy – kaskach, które sugerują, że są robotnikami, może pracownikami budowlanymi.
„Trump będzie też dbał o naszych chłopców. O naszych zapomnianych chłopców i zapomnianych mężczyzn” – mówi Kelly. „O facetów, którzy mają odciski na rękach.
Którzy zarabiają na życie, nosząc brody i tatuaże. Którzy może wypiją piwo po pracy i nie chcą być oceniani przez ludzi takich jak Oprah [Winfrey] i Beyonce, które nigdy nie będą musiały stawić czoła konsekwencjom katastrofalnej polityki gospodarczej. Prezydent Trump to rozumie. Nie będzie patrzył na naszych chłopców jak na obywateli drugiej kategorii” – to kolejny powód, dlaczego Kelly chce głosować na Trumpa.
„Biali mężczyźni z klasy ludowej, bez koledżu – to jest bastion Trumpa. Walka toczy się o ich żony. Czy zagłosują tak, jak mężowie by chcieli, czy jednak się wyłamią?” – zastanawia się dr Janion.
„A przecież Megyn Kelly nie jest żoną robotnika [jej mężem jest Douglas Brunt – pisarz, a niegdyś CEO firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem]. To też jest typowe dla dyskursów konserwatywnych. Konserwatywne polityczki i dziennikarki mogą mówić, że kobiety najlepiej się odnajdują w domu, wspierając męża, a one same zwykle tego nie robią – skoro robią karierę polityczną lub zawodową.
Kelly ma zupełnie inną historię niż te żony robotników. Ale chodzi tu chyba o to, że ona mogłaby zagłosować na Harris, ale wie lepiej, jest mądrzejsza i głosuje na Trumpa.
Takie postacie, osoby, które zmieniły zdanie na temat Trumpa, są bardzo potrzebne w kampanii. A także kobiety, które zgadzają się grać na mizoginicznych zasadach. One mają swoją rolę do odegrania w prawicowym populizmie i są bardzo cenione, gdy tę rolę odgrywają.
Ale oczywiście nie mogą wykraczać poza swoje miejsce, nie mogą startować na prezydenta albo starać się o najważniejsze posady. Choć często to wsparcie jest dla nich trampoliną do kariery. Znamy to też z polskiego podwórka, z dawnego TVP na przykład”.
Kelly wystąpiła na wiecu w stanie, o który toczy się najbardziej zacięta walka, bo to właśnie tu może zdecydować się wynik wyborów – Pensylwania.
„We wszystkich kluczowych stanach biali są największą grupą rasową. Te spoty Demokratów działy się na południu. Widać, że osoby, które w nich występują, mają na sobie, letnie ubrania. Georgia, Karolina Północna, Newada, Arizona – tam jest piłka w grze. I białe kobiety są tam kluczowe.
Czy je się uda zmobilizować Kamali Harris? A może w ogóle nie pójdą głosować? Czy jednak zagłosują na Trumpa? Wiemy, że kobiety głosują częściej niż mężczyźni, frekwencja wyborcza u kobiet jest zawsze nieco wyższa. Mobilizowanie ich jest lepszą strategią, bo mężczyzn i tak zagłosuje mniej. Tym ważniejsze jest, na kogo one głosują. Jak widać, sztaby do ostatnich godzin uznają, że gra o białe kobiety jest warta świeczki” – mówi dr Janion.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze