0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Ważą się losy przegłosowanej przez Parlament Europejski dyrektywy o odbudowie zasobów przyrodniczych, nad którą w poniedziałek 25 marca mają głosować unijni ministrowie środowiska. To jeden z najważniejszych elementów Zielonego Ładu. Polska – decyzją Donalda Tuska – jest jednym z krajów, który zapowiedział, że nie poprze wejścia w życie tego prawa. „Sytuacja jest naprawdę napięta. Przez to, że do grona państw, które na pewno zagłosują na >>nie<<, doszedł tak duży kraj jak Polska, sprawa jest już na ostrzu noża” – mówi OKO.press w Brukseli osoba znająca szczegóły negocjacji.

Dyrektywa o odbudowie zasobów przyrodniczych zakłada przywrócenie zdegradowanych ekosystemów, kluczowych dla utrzymania bioróżnorodności oraz możliwości produkcji żywności. Chodzi o odbudowę m.in. kluczowych dla regulacji gospodarki wodnej i klimatu terenów podmokłych (w tym mokradeł i torfowisk) czy ochronę gleb, ale też odbudowę np. ekosystemów łąkowych oraz innych zasobów o tzw. wysokiej różnorodności biologicznej. To one są kluczowe dla życia zapylaczy – owadów, bez którego nie istnieje rolnictwo, a które obecnie masowo wymierają.

Donald Tusk nie wziął pod uwagę zdania ministry z własnego rządu – Pauliny Hennig-Kloski z Polski 2050, która szefuje Ministerstwu Środowiska i Klimatu. Hennig-Kloska rekomendowała poparcie dyrektywy. Między nią a premierem miało dojść do nieprzyjemnego spięcia na wtorkowym posiedzeniu rządu.

„Donald Tusk po prostu postawił na swom” – mówi OKO.press osoba, która brała udział w spotkaniu.

Niechęć do poparcia kolejnych elementów Zielonego Ładu oraz wzywanie do rewizji tych legislacji, które już weszły w życie, to polityczny efekt protestów rolników. Przy tak dużym poparciu społecznym dla protestów (zobacz sondaż OKO.press na ten temat) oraz spodowanej nimi niechęci do Zielonego Ładu, partie boją się, że popierając te rozwiazania, zaszkodzą sobie w nadchodzących wyborach samorządowych, a później europejskich.

Odwrót od popierania kolejnych rozwiązań Zielonego Ładu na forum UE robi cała Europejskie Partia Ludowa. To o tyle symptomatyczne, że właśnie z EPL wywodzi się Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, która wdrażała projekt. To do EPL należy Platforma Obywatelska i PSL.

W przypadku Koalicji Obywatelskiej sprzeciw wobec unijnej dyrektywy to także odwrót od własnych przedwyborczych postulatów.

Dyrektywa może przepaść, polski głos decydujący

Jeszcze do środy 20 marca była szansa, że pomimo sprzeciwu Polski wśród państw UE uda się znaleźć nieznaczną większość głosów na »tak« wobec tej regulacji w Radzie UE. Ale wtedy doszło do wolty Węgier, które nagle oświadczyły, że „nie są jeszcze pewne swojego stanowiska”.

Głosowanie wstępne, które miało się odbyć w gronie amabsadorów państw członkowskich przy UE, zostało przesunięte na piątek 22 marca. Negocjatorzy z ramienia Rady widzieli, że jest ryzyko, iż dyrektywa nie przejdzie. W takiej sytuacji głosowanie się odkłada, by był dodatkowy czas na rozmowy.

„Wolta Węgier, które jak zwykle są nieprzewdywalne, sprawia, że poparcia dla dyrektywy może nie być. Czekamy do piątku, bo Finlandia rozważa zmianę stanowiska na pozytywne. Jest też oczekiwanie, że może zdanie zmieni Polska” – słyszymy w Brukseli od osoby znającej kulisy negocjacji.

Nadzieję na to, że Polska poprze dyrektywę miała wyrazić nawet Ursula von der Leyen – tak donosiły niektóre polskie media, choć Komisja Europejska oficjalnie nie potwierdziła tej informacji.

Poparcie dla dyrektywy rozkłada się w tej chwili tak:

  • na »nie« na pewno są Szwecja, Holandia, Włochy, no i Polska.
  • Od głosu wstrzymać się chce Austria i Belgia.
  • Finlandia była na »nie«, ale rozważa zmianę zdanie.
  • Węgry mogą zagłosować na »nie« lub wstrzymać się od głosu.

Jeśli Węgry i Polska zagłosują na »nie« (obok Szwecji, Holandii i Włoch, które nie rozważają zmiany zdania), sytuację może uratować Finlandia. Wystarczy, że Finowie, zamiast być przeciwko, wstrzymają się od głosu.

To sprawi, że nie będą się liczyć do mniejszości blokującej. Ale jeśli Finlandia nie zmieni zdania, dyrektywa przepadnie.

Podobne znaczenie ma głos Polski – jeśli wszystkie powyższe kraje zagłosują na »nie«, Polska mogłaby uratować sytuację poprzez wstrzymanie się od głosu.

Pytanie jest zatem jedno: czy Donald Tusk naprawdę chce, by dyrektywa o odbudowie zasobów przyrodniczych przepadła, czy tylko nie chce oficjalnie wyrażać dla niej poparcia, by nie narażać się na gniew niechętnych Zielonemu Ładowi wyborców.

Polska 2050 deklaruje, że będzie namawiać premiera do zmiany zdania.

„Będziemy przekonywać pana premiera, żebyśmy zagłosowali na tak. Ja rozumiem, że premier ma inne zdanie i daje tutaj silne argumenty, ale dla nas, dla Polski 2050, to jest bardzo ważna sprawa, bo to jest ważny element naszego programu. I to programu, do którego jesteśmy całkowicie przekonani” – mówi OKO.press Michał Kobowsko, wiceprzewodniczący partii.

Przeczytaj także:

Kobosko podkreśla że „jest potrzeba poważnego zainwestowania w środowisko” i że unijna dyrektywa o odbudowie zasobów przyrodniczych jest krokiem we właściwym kierunku.

„Platforma Obywatelska dla klimatu”

Dyrektywa o odbudowie zasobów przyrodniczych to jeden z kluczowych elementów Zielonego Ładu. Jest odpowiedzią na zły stan aż 81 proc. chronionych siedlisk w UE. Chodzi m.in. o lasy, rzeki, mokradła, torfowiska, cenne siedliska lądowe czy morskie. Zobowiązuje ona państwa członkowskie do odbudowy siedlisk naturalnych znajdujących się w złym stanie. Chodzi o odbudowę zarówno ekosystemów morskich, jak i lądowych, w tym mokradeł, bagien czy torfowisk, które mają kluczowe znaczenie dla magazynowania wody oraz regulacji temperatur.

Zgodnie z nowymi przepisami do 2030 roku Unia musiałaby odtworzyć co najmniej 20 proc. zdegradowanych obszarów lądowych i morskich, a do 2050 roku – wszystkie ekosystemy wymagające odbudowy.

Co ciekawe, w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej, czyli w 100 konkretach, oraz w spotach wyborczych tej partii, znajdują się wprost deklaracje o konieczności odbudowy zasobów przyrodniczych.

W świetle tych przedwyborczych deklaracji i postulatów, sprzeciw Donalda Tuska wobec tej dyrektywy dziwi.

Donald Tusk wygrał wybory także postulatami związanymi z walką o klimat. Oto spot Koalicji Obywatelskiej z września 2023:

Mowa w nim o tym, że „katastrofa klimatyczna już tu jest”.

„To był najgorętszy lipiec w historii pomiarów na świecie. Europa walczy z gigantycznymi pożarami, powodziami i wysychającymi rzekami. Katastrofa klimatyczna już tu jest” – mówi lektor na nagraniu.

Potem pada lista postulatów:

„Dlatego odblokujemy w końcu energetykę odnawialną w Polsce. Do 2030 roku zredukujemy produkcję energii z węgla o 75 procent. Zwiększymy do 20 proc. obszar leśny wyłączony z wycinki. Stworzymy 700 lokalnych wspólnot energetycznych. Będziemy rozwijać bezpieczną energię płynącą z atomu. Przywrócimy korzystny system rozliczania prosumentów”.

Ponadto w 100 konkretach znajduje się zapis wprost odnoszący się do konieczności odtwarzania torfowisk i mokradeł.

Mówi o tym punkt 56 z listy 100 konkretów:

„Stworzymy program odtwarzania torfowisk i mokradeł, który będzie w pełni uwzględniał interesy polskich rolników, by chronić środowisko. Szacuje się, że odwodnione przez człowieka torfowiska emitują w Polsce więcej gazów cieplarnianych niż elektrownia w Bełchatowie”.

W świetle takich deklaracji trudno nie uznać obecnego stanowiska Donalda Tuska w sprawie dyrektywy o odbudowie zasobów przyrodniczych za odwrót od przedwyborczcy deklaracji. Tusk może oczywiście argumentować, że przepisy dyrektywy o odbudowie zasobów przyrodniczych w obecnym kształcie nie uwzględniają w pełni interesów polskich rolników, ale taką tezę trudno będzie obronić.

W toku negocjacji dyrektywa została tak ograniczona, że de facto nie nakłada ona na rolników żadnych znaczących nowych obowiązków.

Określa jedynie ogólne ramy odbudowy zasobów przyrodniczych na poziomie UE i pozwala państwom członkowskim na daleko idącą elastyczność. Zarówno w wyborze obszarów, które mają zostać odtworzone, jak i środków, które należy podjąć, aby ten cel osiągnąć.

Problem jest jednak taki, że w zakresie komunikacji Zielonego Ładu oraz budowy społecznego poparcia dla tych rozwiązań, politycy – zarówno w kraju, jak i na forum UE – przez lata nie zrobili prawie nic. Dziś narrację na temat Zielonego Ładu dominują grupy mu niechętne, czyli rolnicy.

Czego boi się Donald Tusk?

Odpowiedź na pytanie, czego boi się Donald Tusk, jest w tym kontekście bardzo prosta. Wspierając kontrowersyjne w oczach wielu wyborców rozwiązania, Donald Tusk nie chce ryzykować utraty poparcia w tak newralgicznym politycznie momencie – tuż przed wyborami samorządowymi oraz do Parlamentu Europejskiego.

Protesty rolników gromadzą wyjątkowo wysokie poparcie społeczne.

Jak wynika z sondażu Ipsos dla OKO.press oraz TOK FM, popiera je aż 78 procent badanych. W kontekście problemów rolników dla respondentów drugorzędne są kwestie wsparcia dla Ukrainy (i utrzymywania liberalizacji handlu produktami rolno-spożywczymi) oraz Zielonego Ładu.

Opinie te przeważają w elektoratach wszystkich partii. Co prawda w elektoracie Koalicji Obywatelskiej poparcie dla protestów rolników jest niższe niż w elektoratach innych ugrupowań, ale i tak wyraża je dwa razy więcej osób niż brak poparcia (65 proc. do 31 proc.).

Gdy badaliśmy kwestię stosunku do protestów rolników w świetle Zielonego Ładu okazało się, że ogromna większość badanych jest przekonana, że rolnicy nie mogą tracić na Zielonym Ładzie. Gdy pytaliśmy o to, czyje stanowisko w kwestii Zielonego Ładu jest ci bliższe, rolników, bo nie powinni tracić na unijnych regulacjach, czy Unii Europejskiej, bo trzeba zadbać o środowisko i klimat, odpowiedzi w poszczególnych elektoratach były nieco bardziej zróżnicowane niż odpowiedzi na ogólne poparcie dla rolniczych protestów.

Ogólnie w całej grupie badanych odpowiedzi rozkładały się tak:

  • Zdecydowanie rolników, bo nie powinni tracić na unijnych regulacjach – 50 proc.
  • Raczej rolników, bo nie powinni tracić na unijnych regulacjach – 25 proc.
  • Raczej Unii Europejskiej, bo trzeba zadbać o środowisko i klimat – 11 proc.
  • Zdecydowanie Unii Europejskiej, bo trzeba zadbać o środowisko i klimat – 5 proc.
  • Trudno powiedzieć – 8 proc.

Ale w elektoracie Koalicji Obywatelskiej, o ile większość opowiedziała się za rolnikami (69 proc. respondentów), to aż 33 proc. badanych bliższe jest stanowisko UE i potrzeba walki o środowisko i klimat. W elektoracie Lewicy ważność kwestii walki o klimat podkreśliło aż 45 proc. badanych (50 proc. opowiedziało się za interesem rolników). Co ciekawe, w elektoracie Trzeciej Drogi, do któej należy Polska 2050, która dziś dużo bardziej niż Koalicja Obywatelska wspiera postulaty Zielonego Ładu, za interesem rolników opowiedziało się aż 87 proc. badanych, za środowiskiem i klimatem – 11 proc.

Problem jest tylko taki: czy przekonanie rolników o tym, że tracą na Zielonym Ładzie jest zasadne? Już dziś są raporty, które pokazują, że winienie Zielonego Ładu za problemy rolników jest zupełnie chybione.

PiS ma nadzieję na wzrosty

Opozycja – zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Suwerenna Polska oraz Konfederacja – liczy na to, że sprzeciw społeczny wobec Zielonego Ładu będzie dla nich paliwem wyborczym.

Prawo i Sprawiedliwość oraz Suwerenna Polska oskarżają rządzącą większość o „zdradę rolników” i forsowanie Zielonego Ładu – tego „niczym nieuzasadnionego szaleństwa”, jak o projekcie transformacji europejskiej gospodarki mówił Jarosław Kaczyński w sobotę 9 marca podczas konwencji wyborczej w Śniadowie.

Konfederacja ostrze krytyki kieruje bardziej w stronę Prawa i Sprawiedliwości. PiS-owi dostaje się za to, że to de facto rząd Mateusza Morawieckiego brał udział we wszystkich głosowaniach na forum UE w sprawie Zielonego Ładu, który wdrażany jest od 2019 roku.

PiS usiłuje tą narrację odwracać i o Zielony Ład oskarżać Tuska. Tak czy inaczej problem jest jeden: społeczną wyobraźnią rządzi dziś antyekologiczny populizm i rozwiązania, których domagaliśmy się jeszcze w 2019 roku na fali ogromnych pożarów w Stanach Zjednoczonych, Australii i na południu Europy, dziś okazują się skrajnie niepopularne.

Głosowanie w Radzie dyrektywy o odbudowie zasobów przyrodniczych nie zdarza się więc w dobrym momencie. A tak ważnych głosowań przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego (9 czerwca 2024) będzie jeszcze kilka. Na zatwierdzenie czeka dyrektywa w sprawie celów redukacji emisji do 2040 roku, dyrektywa o ograniczeniu rejestracji samochodów z silnikami diesel, dyrektywa o ograniczeniu emisji w przemyśle oraz efektywności energetycznej budynów. We wszystkich tych sprawach Parlament Europejski był na tak (choć np. Platforma Obywatelska oraz PSL z Polski głosowali przeciwko), teraz ostatnie słowo mają rządy państw członkowskich.

Jeśli dyrektywy nie wejdą w życie, Zielony Ład okaże się fikcją.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze