0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: UEUE

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel podczas przemówienia w trakcie forum bezpieczeństwa Bled Strategic Forum w Słowenii powiedział coś, na co państwa Bałkanów Zachodnich, a także Ukraina, Mołdawia i Gruzja, czekały od dawna:

UE powinna być gotowa na rozszerzenie do 2030 roku.

Francuski polityk, który stoi na czele Rady Europejskiej, uznał, że „aby stać się silniejszą i bezpieczniejszą, UE musi wzmocnić swoje więzi i stać się potężniejsza. To dlatego pora stawić czoła rozszerzeniu".

"To ważne dla nas i dla przyszłych państw członkowskich” – powiedział Michel i podkreślił, że pora w ten sposób nazywać państwa, które czekają w unijnej poczekalni.

Rozszerzenie UE: 20 lat oczekiwania

Deklaracja Michela pojawia się w dwudziestą rocznicę szczytu Unii Europejskiej w greckich Salonikach, gdzie państwa Bałkanów Zachodnich oraz UE podpisały wspólną deklarację o chęci dołączenia do UE.

Tzw. agenda dla zachodnich Bałkanów potwierdzała europejskie aspiracje:

  • Bośni i Hercegowiny,
  • Chorwacji,
  • Czarnogóry,
  • Kosowa,
  • Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii (czyli obecnej Macedonii Północnej),
  • Serbii
  • oraz Albanii.

Określała także warunki procesu stabilizacji i stowarzyszenia.

Od tego momentu mija właśnie 20 lat, a spośród krajów, które podpisywały deklarację w Salonikach, w UE znalazło się jedno: Chorwacja, która przystąpiła do Unii Europejskiej 1 lipca 2013.

Kraje kandydujące to obecnie:

  • Czarnogóra
  • Serbia
  • Turcja
  • Macedonia Północna
  • Albania
  • Ukraina
  • Mołdawia
  • Bośnia i Hercegowina.

Z wnioskiem o członkostwo w UE wystąpiły też Gruzja oraz Kosowo, ale nie mają jeszcze statusu państw kandydujących.

Przeczytaj także:

Różne etapy drogi do UE

Państwa, które ubiegają się o członkostwo w UE, są na bardzo różnych etapach tej drogi.

Czarnogóra, Serbia, Republika Macedonii Północnej oraz Albania mają już otwarte negocjacje akcesyjne. Najbardziej zaawansowana na drodze do UE jest Macedonia: ma otwartych 33 z 35 rozdziałów negocjacyjnych.

Macedonia Północna oraz Albania otworzyły negocjacje akcesyjne dopiero w 2022 roku. Pierwsze konferencje międzyrządowe z udziałem przedstawicieli UE już się odbyły.

Jako ostatnia status państwa kandydującego dostała Bośnia i Hercegowina – stało się to w grudniu 2022 roku, ale nie bezwarunkowo. Bośnia i Hercegowina musi wzmocnić praworządność, walkę z korupcją i przestępczością zorganizowaną, zarządzanie migracją i prawa podstawowe.

Poza tym swoją akcesję do Unii Europejskiej w marcu 2022 roku zgłosiły także dotknięta rosyjską agresją Ukraina, Mołdawia oraz Gruzja. Ukraina i Mołdawia od razu dostały status państw kandydujących. Gruzja postawiono dodatkowe warunki. Otrzyma status państwa kandydującego, gdy spełni kilka wymogów określonych w opinii Komisji Europejskiej do jej wniosku o członkostwo w UE.

Turcja czeka najdłużej

Najdłużej w unijnej poczekalni czeka Turcja, która status kraju kandydującego uzyskała już w grudniu 1999 roku. Negocjacje akcesyjne z UE rozpoczęły się w październiku 2005 roku, ale z uwagi na postępującą w Turcji degradację demokracji, praworządności i praw podstawowych znajdują się od czerwca 2018 w impasie.

Podczas ostatniego szczytu NATO w Wilnie w lipcu 2023 roku prezydent Recep Tayyip Erdoğan postawił warunek: parlament turecki ratyfikuje rozszerzenie NATO o Szwecję, jeśli UE przyśpieszy negocjacje akcesyjne z Turcją.

Na razie poza kolejną lakoniczną deklaracją szczytu UE-Turcja o potrzebie „tchnięcia nowej energii w proces akcesyjny”, nic się w tym temacie nie zadziało. Państwa członkowskie raczej nie lubią być stawiane pod ścianą.

W grudniu 2022 roku wniosek o członkostwo w UE złożył także na ręce przedstawicieli czeskiej prezydencji premier Kosowa Albin Kurti. Sytuacja Kosowa jest jednak bardzo skomplikowana, ponieważ nie wszystkie państwa UE oraz państwa kandydujące (Serbia) uznają niepodległość Kosowa.

Rozszerzenie UE musi być uwzględnione w budżecie

W swojej zapowiedzi przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel wspomniał też o kwestiach praktycznych.

„Przygotowując kolejny program strategiczny UE, musimy wyznaczyć sobie jasny cel. Uważam, że musimy być gotowi – po obu stronach – do 2030 roku, aby się powiększyć. Oznacza to, że następny długoterminowy budżet UE będzie musiał uwzględniać te cele. To ambitne, ale konieczne. Pokazuje, że jesteśmy poważni. Pozwoli to nabrać rozpędu. Da impuls reformom i pobudzi zainteresowanie, inwestycje, a także zachęci nas wszystkich do współpracy” – dodał.

Michel zapowiedział też, że temat rozszerzenia będzie poruszany na najbliższych szczytach Unii Europejskiej.

„Przyjmiemy stanowisko w sprawie otwarcia negocjacji z Ukrainą i Mołdawią. Oczekuję też, ze wróci temat Gruzji oraz Bośni i Hercegowiny” – podkreślił.

Praworządność i poszanowanie praw mniejszości – bez tego ani rusz

Dalej przewodniczący Rady Europejskiej wymienił, co jest niezbędne do osiągnięcia sukcesu na drodze do UE: przestrzeganie europejskich wartości i praworządności, czyli zasad, na których ufundowana jest Unia.

„Unia jest wspólnotą wartości: praw człowieka, godności, demokracji i solidarności. Rządy prawa zapewniają, że możemy żyć, pracować, tworzyć i handlować uczciwie w jednym wielkim obszarze wolności. W pełnym poszanowaniu naszej różnorodności. W UE każdy obywatel, każda firma musi mieć pewność, że będzie traktowana sprawiedliwie – niezależnie od tego, gdzie prowadzi działalność. Obejmuje to poszanowanie praw mniejszości” – podkreślił Michel.

Dodał, że „rozszerzenie będzie procesem merytorycznym, a członkostwo w UE niesie za sobą zarówno korzyści, jak i obowiązki”.

„To oznacza, że wymiar sprawiedliwości musi być niezależny. To oznacza walkę z korupcją i ze zorganizowaną przestępczością. Państwa muszą być też gotowe pod względem gospodarczym, a to wymaga wdrożenia EU acquis. I muszą stać z nami w jednym szeregu w sprawie polityki zagranicznej. To dziś ważniejsze, niż kiedykolwiek” – podkreślił Michel.

W UE nie ma miejsca na konflikty z przeszłości

Przewodniczący Rady Europejskiej podkreślił też, że do wejścia do UE niezbędne jest rozwiązanie konfliktów z przeszłości.

„Nie ma współpracy bez pojednania” – powiedział. „W UE nie ma miejsca na konflikty z przeszłości” – dodał.

Aby zagwarantować, że przeszłe konflikty nie będą wpływać na blokowanie się nawzajem państw, które jako pierwsze wejdą do wspólnoty, Michel proponuje dodawanie do traktatów akcesyjnych tak zwanej „klauzuli zaufania”. Miałaby ona zapewnić, że kraje, które właśnie przystąpiły, nie będą mogły blokować kolejnych.

Poza tym Charles Michel zapowiedział ogłoszenie w październiku 2023 roku nowego pakietu rozszerzeniowego, czyli środków finansowych na inwestycje i rozwój.

W grudniu odbędzie się też kolejny szczyt UE-Bałkany Zachodnie.

UE też musi się przygotować

Charles Michel podkreślił także, że UE także musi przygotować się na rozszerzenie.

„W pełni zgadzam się z prezydentem Macronem: brak reformy z naszej strony byłby wielkim błędem”.

Michel nawiązał tu do toczącej się już od co najmniej dwóch lat debaty o niezbędnej reformie UE na drodze do kolejnego rozszerzenia.

Tą kwestię poruszyła m.in. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w przemówieniu o stanie Unii w środę 14 września 2022 roku przed Parlamentem Europejskim:

„Musimy poprawić sposób, w jaki działamy, jak podejmujemy decyzje (…). Jeśli poważnie myślimy o większej UE, musimy poważnie podejść do jej reformy”, powiedziała.

Mówił o tym też kanclerz Niemiec Olaf Scholtz w Pradze 31 sierpnia 2022 roku:

„Unia Europejska powinna się znacznie rozszerzyć, ale najpierw musi przejść fundamentalne reformy, aby zapewnić, że rozszerzony blok będzie mógł nadal funkcjonować. Przyjęcie kolejnych 9 członków – Albanii, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, Gruzji, Kosowa, Macedonii Północnej, Mołdawii, Serbii i Ukrainy wymaga instytucjonalnego przygotowania, aby nie pogłębiać paraliżu i tak już bizantyjskiego i opartego na konsensusie procesu decyzyjnego UE” – stwierdził Scholz.

Jakie reformy?

Chodzi m.in. o reformy m.in. procesów decyzyjnych w UE.

Jedną z najbardziej kwestionowanych zasad jest obowiązująca m.in. w sprawach związanych z polityką zagraniczną i fiskalną zasada jednomyślności. Aby dana decyzja została przyjęta musi być konsensus pomiędzy państwami członkowskimi. Taki sposób podejmowania decyzji daje de facto państwom członkowskim możliwość zawetowania decyzji i paraliżu prac Rady.

Weto, które miało być swego rodzaju hamulcem awaryjnych w sytuacjach, gdy jakaś legislacja zupełnie godzi w interesy jednego państwa członkowskiego, bywa używane zupełnie niezgodnie z przeznaczeniem – jako narzędzie szantażu.

Prym wiodą w tej kwestii Polska i Węgry, które wetowały różne akty prawne, by wywrzeć na państwach członkowskich presję w sprawach o naruszenia praworządności.

Zasada jednomyślności sprawia też, że decyzje czy stanowiska podejmowane przez Radę Europejską są często mało ambitne – odzwierciedlają minimum tego, na co 27 państw członkowskich jest w stanie się zgodzić.

Tak było np. przy opracowywaniu kolejnych pakietów sankcji na Rosję. Węgry przez miesiąc blokowały szósty pakiet sankcji wobec Rosji, ostatecznie zgadzając się na mocno odchudzony pakiet.

„Brak możliwości szybkiego przeprocedowania tak ważnych zmian jest niezwykle frustrujący. Zasada jednomyślności, która miała być zasadą umożliwiającą każdemu państwu członkowskiemu prawdziwego zadbania o swój interes, stała się metodą szantażu politycznego. Blokowane są decyzje w jednych obszarach, by wynegocjować coś w innych. Nie na tym miała polegać zasada jednomyślności” – mówił w rozmowie z OKO.press europoseł Daniel Freund z Niemiec.

To stąd pomysł rozszerzenia głosowania większościowego. Krytycy tego pomysłu – m.in. politycy Zjednoczonej Prawicy uważają jednak, że prowadzi do „wzmocnienia dyktatu Brukseli”. Na forum OKO.press obawy te weryfikował Tomasz Bielecki.

To nie wszystko. Istotnych jest też wiele kwestii praktycznych.

Parlament Europejski nie może przekroczyć ustalonej w traktatach UE liczby 751 członków – niezbędne byłoby więc opracowanie nowego systemu przydziału miejsc państwom członkowskim.

To samo dotyczy Komisji Europejskiej, która składa się z 27 komisarzy – tylu co państw członkowskich, a każdy zarządzą jednym portfolio tematycznym. Nie ma możliwości tworzyć kolejnych dyrektoriatów, zamiast tego, UE mogłaby posunąć się w kierunku posiadania dwóch komisarzy nadzorujących jeden obszar – na przykład rolnictwo lub rybołówstwo.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze