0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jack Guez / AFPFot. Jack Guez / AFP

Demoralizacja to samonapędzający i samousprawiedliwiający się mechanizm, który może trwać bez końca, jeśli zabraknie zdecydowanej i konsekwentnej interwencji.

75 lat statusu uchodźcy narzucanego milionom Palestyńczyków, 56 lat okupacji narzucanej milionom innych, i 16 lat oblężenia narzucanego milionom w Gazie zdewaluowało nasze zasady moralne.

Uczyniły normalną sytuację, w której istnieją ludzie mniej wartościowi. O wiele mniej wartościowi.

Demoralizacja zazwyczaj porusza się w głąb otchłani ze stałą prędkością. Ma przerażające momenty przyspieszenia, ale są też chwile nadziei na spowolnienie – były, aż do czarnej soboty 7 października 2023.

Niezrozumiałe okrucieństwo, na które zostaliśmy wystawieni – i które pokazuje, w jakim stopniu okupacja i oblężenie demoralizują zarówno okupowanych, jak i okupanta – wniknęło w naszą duszę. I jak paliwo jądrowe, popchnęło nas w stronę moralnego piekła.

Przeczytaj także:

Cały kraj wzywa do zniszczenia Gazy

Izrael jest obecnie krajem i społeczeństwem, w którym wezwania do zniszczenia Gazy nie są tylko domeną żałosnych i marginalnych osobistości pozostawiających komentarze w mediach społecznościowych.

To kraj, w którym parlamentarzyści z rządzącej partii otwarcie i bez wstydu domagają się „drugiej Nakby” [„katastrofy” – wysiedlenia w 1948 roku większości ludności palestyńskiej].

Gdzie minister obrony rozkazuje, by pozbawić wody, jedzenia i paliwa miliony cywilów.

Kraj, którego prezydent Icchak Herzog, umiarkowane oblicze Izraela, mówi, że wszyscy mieszkańcy Gazy są odpowiedzialni za zbrodnie Hamasu (gdybym sam tego nie zobaczył, nie uwierzyłbym). Nasz prezydent nie mógł znaleźć w Gazie nikogo – mężczyzny, kobiety czy dziecka – kto nie ponosiłby odpowiedzialności. A jest tam 2,3 miliona mieszkańców, ponad połowa to dzieci. Ci ludzie żyją pod rządami dyktatury totalitarnej połączonej z fundamentalizmem religijnym.

Dobrze, że żaden kanał informacyjny nie zlecił przeprowadzenia sondażu, aby dowiedzieć się, jaki odsetek społeczności żydowskiej popiera etniczne czystki w Gazie.

A być może nie tylko w Gazie? Dlaczego się na tym zatrzymać?

Kiedy przywódcy polityczni i wojskowi tracą wszelkie hamulce i aprobują pomysł masowego uderzenia w cywilów, budujemy społeczeństwo, w którym proces dehumanizowania drugiej strony został zakończony.

A kiedy to się dzieje, piekło jest blisko.

Nikt nie zadaje pytań

8 października dokonaliśmy ogromnego kroku w naszej kampanii moralnej deprawacji i jesteśmy niebezpiecznie blisko czarnej dziury. Nic dziwnego, że w Gazie jest tysiące ofiar śmiertelnych – tysiące! A pytania, czy zrobiliśmy wystarczająco dużo, by zapobiec krzywdzie niewinnych, ledwo słychać w izraelskiej debacie publicznej.

Zajęło kilka dni, zanim dzień niepohamowanego mordu na cywilach – dzieciach, kobietach, osobach starszych i mężczyznach – przełamał bariery.

Mordu tego dokonali członkowie organizacji, która straciła ostatni cień człowieczeństwa. My nadal mieliśmy je mieć. Na przełamaniu pierwszych barier się nie skończyło.

Policja ma nowych wrogów

Demoralizacja społeczeństwa nie jest skierowana tylko na zewnątrz. Zawsze jest wróg wewnętrzny. To wróg, któremu komendant policji wypowiedział wojnę w zeszłym tygodniu. Rozkazał wtedy podwładnym zapobiegać siłą protestom przeciwko wojnie w Gazie i krzywdzeniu niewinnych ludzi. I zaproponował, żeby deportować protestujących do Gazy.

Prawdopodobnie wyrażanie żalu z powodu śmierci dzieci w Strefie (już jest ich ponad 1 700) [według źródeł Hamasu 3,5 tys. – red.] spowoduje nie tylko to, że dostaniesz miejsce w autobusie komendanta policji.

Może to także skończyć się zawieszeniem w pracy lub na uczelni. Spotkało to już dziesiątki osób.

I to nie jest najgorszy scenariusz. Współczucie dla dzieci z Gazy może także zakończyć się próbą linczu w wykonaniu faszystowskiej tłuszczy, jak przydarzyło się dziennikarzowi Izraelowi Frejowi (jestem dumny, że mogę zaliczać go do moich przyjaciół). Jak nazwać władze kraju, który tak traktuje swoich krytyków? Wiem, jak ich nie nazwać.

Postępowa lewica w drodze do czarnej dziury

Obok nas w stronę czarnej dziury pędzą ci, którzy określają się mianem „postępowej lewicy”. Mają trudności z jednoznacznym potępieniem satanicznej orgii niszczenia cywilnych izraelskich społeczności w pobliżu Gazy. Niektórzy nawet bełkoczą coś o brzydkim procesie dekolonizacji, takim jak w Algierii czy Kenii.

Nie są humanistami. Nie prezentują skomplikowanej i głębokiej tezy moralnej. Po prostu ześlizgują się w poparcie dla terroru.

Mścić się łatwiej niż pozostać człowiekiem

Bycie człowiekiem to trudna praca. Pozostawanie człowiekiem w obliczu nieludzkiej okrucieństwa jest jeszcze trudniejsze. Dlatego często nam się wydaje, że człowieczeństwo nie jest naturalną cechą człowieka. O wiele bardziej naturalne jest pragnienie zemsty, obwinianie wszystkich po drugiej stronie, zrzucenie na nich tysięcy bomb.

Historia ludzkości jest pełna takich przykładów. Wydaje się, że niewiele się nauczyliśmy. Żyjemy w strasznych czasach. Przerażający wstrząs wywołali w nas ci, którzy stracili człowieczeństwo. A my teraz bombardujemy, zabijamy i głodzimy, a nasze serca twardnieją jak kamień.

Demoralizacja nie jest mniej niebezpieczna dla naszego przetrwania niż Hamas.

Na zdjęciu u góry – Izraelczyk w pojeździe opancerzonym na granicy Gazy, 31 października 2023. Fot. Jack Guez / AFP

;

Udostępnij:

Michael Sfard

izraelski prawnik specjalizujący się w prawach człowieka i prawie konfliktów zbrojnych ze specjalnym uwzględnieniem okupacji. Był doradcą wielu izraelskich organizacji humanitarnych i broniących praw człowieka. W sądzie reprezentuje palestyńskie społeczności i oraz palestyńskich i izraelskich aktywistów. Autor książki „The Wall and the Gate: Israel, Palestine, and the Legal Battle for Human Rights”. Jest wnukiem Zygmunta Baumana.

Komentarze