0:000:00

0:00

"Na naszych oczach ma miejsce atak na kluczowe instytucje chroniące wolność mediów w Słowenii. Komisja Europejska wysyła komunikaty, wzywa do poszanowania wolności mediów. Dopóki robi tylko to, nic się w Słowenii nie poprawi. Słowa nie wystarczyły, by powstrzymać Orbána. Wolność mediów i sytuacja dziennikarzy na Węgrzech tylko się pogarszają" - zauważa Marko Milosavljević, profesor w Katedrze Dziennikarstwa na Uniwersytecie w Ljubljanie.

Rozmawiamy z nim o atakach na krajowe i zagraniczne media prowadzone przez premiera Janeza Janšę, przejmowaniu rynku medialnego przez ludzi z nim związanych, oparty na skandalu sukces w mediach społecznościowych, który był trampoliną do wygrania wyborów. A także o ograniczaniu wolności protestowania i odpowiedziach społeczeństwa obywatelskiego.

„Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich w latach 2015-2021. Ma na celu naświetlenie i zdiagnozowanie zjawiska nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce, ale w jego ramach przyglądamy się też podobnym zjawiskom w innych krajach Europy.

Przeczytaj także:

Anna Wójcik, OKO.press: W ostatnich miesiącach światem wstrząsnęły ataki na wolność mediów w Słowenii ze strony premiera Janeza Janšy. Dlaczego do nich doszło?

Marko Milosavljević: Ataki na wolność mediów nie są w Słowenii niczym nowym. Podobne problemy mieliśmy za poprzednich rządów Janeza Janšy - w latach 2004-2008 oraz 2011-2012. Ostatni rząd Janšy dość szybko upadł właśnie z powodu wypowiedzi premiera i członków jego partii, które były nie do przyjęcia dla niektórych koalicjantów.

Premier Janša od dawna kontrowersyjnie wypowiada się na temat mediów, od czasów, gdy w 1990 roku wszedł do parlamentu. Janša jest w polityce od ponad 40 lat. Był bardzo aktywnym członkiem partii komunistycznej, do której wstąpił jako nastolatek. Pod koniec lat 80. został uwięziony w związku z wyciekiem dokumentów wojskowych. Nigdy nie udało się jednoznacznie ustalić, co dokładnie i jak się stało. Czasopismo "Medina" weszło w posiadanie tych dokumentów. Jego redaktor naczelny również został aresztowany.

Od momentu wejścia do polityki, Janša ostro występował przeciwko mediom.

W jednym ze swoich pierwszych wystąpień w parlamencie ostrzegł, że jego rządy będą okresem łabędziego śpiewu dziennikarstwa w Słowenii.

Wielu dziennikarzy zinterpretowało to jako groźbę dla wolności mediów. Janša przybierał tę agresywną, konfrontacyjną postawę przez całą karierę polityczną. Także wtedy, gdy był ministrem obrony.

Wspomniał Pan o zadrach z przeszłości. Janša atakuje kolejne pokolenie słoweńskich dziennikarzy. Jak uzasadnia te ataki?

Dziś, z powodu upływu czasu, Janša atakuje ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z wydarzeniami z lat 80. i 90. i nigdy nie byli członkami partii komunistycznej. Wciąż jednak ma pretensje do dziennikarzy i mediów jako takich. Wyżywa się też na prasie zagranicznej.

W latach 2000. jego rząd przeforsował dwie bardzo kontrowersyjne ustawy medialne. Jedna z nich dotyczyła publicznej radiofonii i telewizji. Zwiększała liczbę politycznych nominacji członków rady. Polityka jego pierwszego rządu doprowadziła do upadku niezależności nadawcy publicznego.

Druga ustawa rozszerzyła zakres prawa do sprostowania i prawa do odpowiedzi. Było to bardzo problematyczne dla dziennikarzy.

Każda osoba wymieniona w artykule prasowym lub programie telewizyjnym miała prawo do roszczenia odpowiedzi na taką wypowiedź w tym samym formacie. Na przykład publikując swój własny artykuł w gazecie. Doprowadziło to do sytuacji, że politycy wymagali, aby ich odpowiedź do redaktora naczelnego była publikowana jako artykuł redakcyjny czy wstępniak.

Nawet jeśli w artykule wszystko się zgadzało, jego bohater mógł stwierdzić, że widzi sprawę inaczej i domagać się opublikowania swojego stanowiska. Zdarzały się przypadki wycofywania programów telewizyjnych. Nawet jeśli dziennikarze w swoich materiałach nie popełniali błędów.

Te dwie ustawy pokazały, że Janša chciał mieć większą kontrolę nad nadawcami publicznymi i nad mediami prywatnymi. Dziś jednak trudniej jest kontrolować opinię publiczną, bo eksplozja mediów społecznościowych w ostatniej dekadzie zmieniła reguły gry.

W jaki dokładnie sposób Janša krytykuje media?

Twierdzi, że wszystkie media w Słowenii są lewicowe, komunistyczne. To absurdalne, bo znaczna część mediów w Słowenii należy do międzynarodowych firm, takich jak Burda z Niemiec, Bonnier ze Szwecji, Time Warner ze Stanów Zjednoczonych, Styria z Austrii i innych.

Oczywiście twierdzenie, że wszystkie te media są lewicowe, prokomunistyczne, jest niemądre. Ale to samo mówi Donald Trump o mediach głównego nurtu w Stanach Zjednoczonych. Janša i Trump mają podobne poglądy.

Od grudnia 2020 roku rząd blokuje państwowe finansowanie państwowej agencji prasowej STA. Dzięki zbiórkom, można ją utrzymać tylko przez kilka miesięcy.

Czy w Słowenii istnieją znaczące media prawicowe?

W ciągu ostatniej dekady partie prawicowe zaczęły tworzyć swoje media. Wcześniej partia prawicowa miała tylko jedno czasopismo, Demokracija. Poza tym swoje media ma Kościół katolicki. Na przykład stację TV 3, której siedziba mieści się na terenie należącym do Kościoła katolickiego. Prawica próbowała założyć dwa dzienniki, ale bez wielkiego powodzenia.

Kontroluje natomiast dwie najbardziej znane gazety: tabloid "Delo" i dziennik "Slovenske Novice". Za pierwszego rządu Janšy, właściciel tych dwóch gazet, firma LAŠKO, zawarła z Janšą układ. W zamian za oddanie ludziom Janšy pełnej kontroli nad gazetami mogła kupić od państwa największą sieć sklepów spożywczych Mercator.

W ostatnich latach niektórzy zagraniczni inwestorzy dokonywali nieudanych zakupów mediów w Słowenii. Poza tym na rynek medialny wpłynęły globalne trendy w mediach, takie jak spadek nakładu prasy. Dlatego niektórzy inwestorzy zagraniczni stracili zainteresowanie mediami w Słowenii.

Jak Janša wykorzystuje media społecznościowe?

Równolegle do tworzenia nowych, prawicowych mediów, nauczył się wykorzystywać media społecznościowe, zwłaszcza Twittera. To jego poletko, miejsce, gdzie promuje swoje idee i zdobywa zwolenników. Janša jako jeden z pierwszych w Słowenii używał Twittera w komunikacji politycznej.

W mediach społecznościowych publikował bardzo kontrowersyjne wypowiedzi, co zwracało uwagę i dało mu nieustanną obecność w mediach głównego nurtu. Odmawiał wywiadów. Ale publikując coś skandalicznego na Twitterze, zyskiwał rozgłos w mediach publicznych i prywatnych. W ten sposób wprowadził swój program polityczny do głównego nurtu.

Podsumowując, ile mediów wspiera premiera Janšę?

Dziś ludzie Janšy kontrolują czasopismo Demokracija, ponad 20 stron internetowych, dwie stacje telewizyjne - Nova24 i jej drugi kanał. Do tego w zeszłym roku państwowa spółka sprzedała dwie największe telewizyjne stacje komercyjne, Planet TV i Planet TV 2 węgierskim inwestorom, którzy są bezpośrednio powiązani z kręgiem premiera Viktora Orbána. Teraz te kanały również wspierają rząd.

Premier próbuje przejąć kontrolę nad państwową agencją prasową i kontroluje już największy portal internetowy SIOL, który należy do państwowej spółki Telekom Slovenija. Rządowi udało się również mianować, poprzez prorządowo zorientowanych członków rady, nowego dyrektora generalnego telewizji publicznej. Próbuje on teraz zwolnić szefową telewizji publicznej Nataliję Gorščak, ponieważ ludzie Janšy uważają, że ma antyrządowe poglądy. Wiele mediów internetowych wprowadziło paywall, dlatego portale bez paywalla, należące do państwowej spółki i do publicznego nadawcy, są bardziej popularnymi źródłami informacji.

Tylko jedna komercyjna stacja telewizyjna nie jest w rękach Janšy lub jego ludzi. POP TV należała do czeskiego miliardera Petera Kellnera, który w 2020 roku zginął w tragicznym wypadku. Kellner w tajemnicy spotkał się z Janšą. Źródła w rządzie twierdzą, że premier próbował nakłonić Kellnera do oddania mu kontroli nad POP TV lub przynajmniej do poskromienia redaktorów, aby bardziej trzymali się linii rządu. Ta stacja nadaje programy rozrywkowe, telenowele i reality show, ale ma też sekcję informacyjną, relacjonuje kluczowe wydarzenia polityczne, takie jak protesty. Do tego krytykowała działania rządu w czasie epidemii koronawirusa. Janša twierdzi, że ten popowy kanał również jest komunistyczny.

W Polsce rząd uzasadniał zmiany w sądownictwie, mówiąc, że musi zdekomunizować wymiar sprawiedliwości. Większość sędziów jest zbyt młoda, by to twierdzenie miało sens. Podobnie absurdalnie brzmi nazywanie przez Janšę mediów w Słowenii komunistycznymi. Czy ludzie kupują jego narrację?

Pewna liczba osób ewidentnie mu wierzy. Jak w sekcie, ponieważ wiele słów premiera jest irracjonalnych.

Dziś Janša celuje w dziennikarzy po trzydziestce i czterdziestce. Uczę studentów dziennikarstwa, którzy urodzili się w latach 2000. Oczywiście utrzymywanie, że ci ludzie są byłymi komunistami, jest niedorzeczne. Tak jak niedorzeczne jest utrzymywanie, że międzynarodowe koncerny medialne, do których należą media w Słowenii, zatrudniałyby redaktorów i dziennikarzy w celu promowania programu komunistycznego.

Zwłaszcza kiedy mówi to osoba, która sama była bardzo aktywnym, wręcz entuzjastycznym członkiem partii komunistycznej. Janša został wyrzucony z partii komunistycznej, ponieważ nie zapłacił składki rocznej, a nie z powodu swoich przekonań. Zresztą próbował ponownie wstąpić do partii, ale nie został przyjęty.

Wszędzie na świecie niektórzy ludzie wierzą w teorie spiskowe i głosują na polityków, którzy ich obrażają. Przecież Donald Trump w Stanach Zjednoczonych otrzymał sporo głosów od kobiet, Latynosów, Afroamerykanów.

W Słowenii mamy system proporcjonalny i do utworzenia rządu wystarczy nieco ponad 20 procent głosów. Dlatego partia, która promuje "klasyczną" skrajną prawicę, może uzyskać wystarczająco dużo poparcia od ludzi, którzy sprzeciwiają się muzułmanom, prawom LGBT, Black Lives Matter, ludziom z krajów bałkańskich itp.

Partia Janšy promuje słoweński nacjonalizm, związaną z katolicyzmem ideę wyższości Słowenii. Niektórzy członkowie partii Janšy popierają teorię, że Słoweńcy nie są Słowianami, lecz potomkami Wenecjan.

Sam Janša interesuje się genetyką. Niedawno przemawiał na konferencji tzw. historyków, którzy zajmują się "źródłami" i genetyką Słoweńców. Wyraził nadzieję, że wkrótce będziemy wiedzieć, co na pewno znajduje się w kodzie genetycznym Słoweńców. To skrajnie prawicowa narracja.

Słowenia gospodarczo szybko dogania Europę Zachodnią. Turystom jawi się jako piękny kraj, który zdaje się czerpać wszystko, co najlepsze z wpływów austro-węgierskich, śródziemnomorskich, słowiańskich i bałkańskich.

Tak, ale powiedziałbym też, że Słoweńcy wzięli z tych kultur nie tylko to, co dobre. Można powiedzieć, że przejęliśmy również wiele korupcji, idei nacjonalistycznych i wiele skrajnie prawicowych poglądów, w tym idee supremacji, wyższości. Te idee są dziś żywe w słoweńskiej polityce.

Na przykład w należącym do partii rządzącej czasopiśmie Demokracija ukazał się felieton, w którym przekonywano, że dobrą stroną pandemii koronawirusa jest "oczyszczenie ziemi" z niektórych, mniej wartościowych ludzi. Prokuratura prowadzi obecnie śledztwo w sprawie tego artykułu. Redakcja twierdzi, że był to żart, satyra.

Czy w Słowenii istnieją niezależne instytucje, takie jak prokuratura czy sądy, które pociągają rządzących do odpowiedzialności?

Systematycznie podejmowane są próby dyskredytowania sędziów, Trybunału Konstytucyjnego, prokuratury i wielu innych elementów władzy sądowniczej. Zarzuty są podobne jak w Polsce. Janša i jego zwolennicy mówią, że ludzie pracujący w wymiarze sprawiedliwości są częścią komunistycznej spuścizny, albo wymyślają teorie spiskowe.

Do tej pory rządowi udało się przejąć kontrolę nad policją i jej krajowym biurem śledczym. Policja jest obecnie pod ogromną presją polityczną. Politycy otwarcie atakują funkcjonariuszy. To rzecz bez precedensu. Na przykład minister spraw wewnętrznych niedawno zaatakował związek zawodowy policjantów. Napisał w mediach społecznościowych "idźcie do pracy wy leniwe nieroby".

Natomiast rządowi nie udaje się tak podporządkować prokuratury i sędziów. Choć próbuje mianować na kluczowe urzędy swoich ludzi. Zachowuje się też agresywnie w stosunku do Trybunału Konstytucyjnego.

Czy w Słowenii ograniczane są prawa człowieka?

Wolność zgromadzeń została nieproporcjonalnie ograniczona pod pretekstem walki z koronawirusem. Ludzie byli karani grzywnami za udział w demonstracjach, nawet jeśli zachowywali dystans i środki bezpieczeństwa.

Policja ukarała kilku demonstrantów za trzymanie parasolek z hasłem, że rząd powinien ustąpić. Prowadzono dochodzenia, ludzi ciągano po sądach. Na szczęście sądy umarzały postępowania lub orzekały, że wprowadzane ograniczenia naruszają konstytucję.

Tak było w przypadku uczniów, którzy protestowali, bo chcieli wrócić do szkoły. Byli nieletni, ale dostali kary. To zszokowało wielu osób. Na szczęście nadal mamy niezawisłe sądy. Jednak te dzieci i ich rodzice musieli i tak wynająć prawnika, tracić czas i energię, radzić sobie z nienawistnymi wypowiedziami polityków. Ministra edukacji Simona Kustec powiedziała, że nauka brania odpowiedzialności za swoje czyny to element dorastania. Na szczęście sąd uznał, że oskarżenia są bezpodstawne.

Czy Słoweńcy głosowali za takim zwrotem w sprawie ochrony praw człowieka?

Nie, ale jak już wspomniałem, wystarczy zdobyć dość niewielki procent głosów, aby utworzyć rząd. Cztery lata temu, kiedy odbywały się wybory, większość partii politycznych zadeklarowała, że nie wejdzie do rządu z Janšą. Znali jego wcześniejsze "osiągnięcia" i wypowiedzi. Ale w jednej partii zmieniło się kierownictwo, a nowy lider był gotów stworzyć koalicję z Janšą. Do tej nowej koalicji przyłączyła się partia, która odeszła z poprzedniej koalicji centrolewicowej. Powstał nowy rząd. Obecnie dwie partie koalicyjne mają bardzo niskie poparcie w sondażach, więc ich posłowie jeszcze bardziej kurczowo trzymają się Janšy. Następne wybory w 2022 roku.

Jak Unia Europejska reaguje na wydarzenia w Słowenii? Zwłaszcza od lipca, kiedy Słowenia sprawuje prezydencję w UE.

Komisja Europejska i wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová dużo mówią o tym, że należy chronić wolność i pluralizm mediów w Europie. Po latach koncentrowania się na Węgrzech i w Polsce KE zainteresowała się też sytuacją w Słowenii.

Na razie ze strony Komisji usłyszeliśmy wiele słów, które nie przyniosły większego efektu. Podobnie jak Orbán na Węgrzech, Janša w Słowenii słucha tego, co Komisja ma do powiedzenia, ale kontynuuje swoją politykę i posuwa się coraz dalej.

Porównałbym to do zachowania dzieci, które testują granice swojej wolności. Komisja Europejska zachowuje się jak rodzic, który tylko strofuje dziecko, żeby przestało coś robić, ale nie wywiera na nie większej presji.

Do tego rząd słoweński wie, jak przedłużać dyskusje z UE. Na przykład w sprawie finansowania STA, państwowej agencji prasowej, rząd mówi, że "prowadzi rozmowy" i "prawie doszedł do umowy, ale to kierownictwo STA robi problemy", a zresztą "wszystko jest kwestią podpisania kilku dodatkowych dokumentów".

Tymczasem na naszych oczach ma miejsce atak na kluczowe instytucje chroniące wolności mediów w Słowenii. Komisja Europejska wysyła komunikaty, wzywa do poszanowania wolności mediów. Dopóki robi tylko to, nic się w Słowenii nie poprawi. Słowa nie wystarczyły, by powstrzymać Orbána. Wolność mediów i sytuacja dziennikarzy na Węgrzech tylko się pogarszają.

Słowenia rozpoczęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej tuż przed wakacjami, kiedy polityków nie ma w parlamencie. Mimo to ordynarne ataki na media i dziennikarzy, zarówno ze strony rządu, jak i osób go popierających, nie ustały.

Przewodniczący Słoweńskiej Partii Narodowej, skrajnie prawicowej partii nacjonalistycznej, Zmago Jelinčič, który oficjalnie nie należy do koalicji rządzącej, ale jest jednym z głównych zwolenników rządu, na Twitterze groził redaktorowi naczelnemu TV Slovenia. Jestem przekonany, że po wakacjach ataki na media krajowe i zagraniczne jeszcze się nasilą.

Jak na to wszystko reaguje społeczeństwo obywatelskie? Dziennikarze, prawnicy, obrońcy praw człowieka?

Wszystkie te grupy reagują. Ale w mojej ocenie nadal niewystarczająco. Pojawiły się nowe formy protestu. Przed budynkiem parlamentu regularnie odbywają się demonstracje, mimo ograniczeń. Próbując obejść te zakazy, rowerzyści w ramach protestu okrążali obstawiony przez policję parlament.

Napawa nadzieją, że społeczeństwo obywatelskie jest w stanie powstrzymać niektóre inicjatywy rządu. Zobaczyliśmy to ostatnio na przykładzie referendum w sprawie ustawy, która regulowałaby rzeki i jeziora oraz ograniczała do nich dostęp.

Dzięki kampanii mediów i organizacji pozarządowych, 80 proc. osób biorących udział w referendum nie zgodziło się na tę ustawę. To było wielkie zwycięstwo. Ale oczywiście w powszechnym przekonaniu dostęp do wody jest mniej polityczny niż wolność mediów czy praworządność.

To co mnie niepokoi, również w środowisku dziennikarzy, to pewna tendencja do konformizmu, samozadowolenia. Pojawiają się głosy, żeby być bardziej pragmatycznym, żeby "zdać sobie sprawę", że pod tymi rządami można spokojnie żyć i robić dalej karierę.

Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe i niedopuszczalne. Jak można nie dostrzegać, że nie mamy do czynienia z "normalną" polityką. Rządzący w Słowenii atakują podstawowe zasady demokracji, reguły gry, poszanowanie godności i praw kobiet czy mniejszości. To nie jest rząd prawicowo-konserwatywny, jakim jest na przykład chrześcijańsko-demokratyczny rząd Angeli Merkel w Niemczech. Mamy do czynienia z rządem skrajnie prawicowym o ekstremistycznym programie.

Ten rząd głosi radykalny nacjonalizm, nienawiść do religii innych niż chrześcijaństwo, nienawiść do kobiet, lekceważy rządy prawa, równość, wolność słowa, wolność mediów. Rozpowszechnia kłamstwa, mowę nienawiści i wspiera nacjonalistyczne i rasistowskie idee wyższości. To po prostu skrajnie prawicowa ideologia.

;

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze