0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Charków podczas wojny. Fot. Anastasiia CherniakCharków podczas wojn...

Nastia ma 24 lat, od ponad 6 lat mieszka w Polsce. Kończy fotografię na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

„Kiedy myślałam o dyplomie ukończenia studiów, zdawałam sobie sprawę z tego, że będzie to coś związane z Ukrainą. Chciałam zrobić pracę dyplomową, która byłaby naprawdę ważna” – mówi Anastasija Czerniak.

Nie była w rodzinnym mieście od dwóch lat. Wojnę oglądała w wiadomościach, słuchała historii o bliskich i przyjaciołach. Pojechała do Charkowa w kwietniu 2023 roku. Chciała zobaczyć i pokazać ludziom, którzy nie żyją w kraju, gdzie toczy się wojna, jak żyje się z latającymi nad głową pociskami, pod dźwięk alarmów.

„Poprzez fotografię chciałam pokazać, jak ludzie przyzwyczajają się do wojny” – mówi Nastia.

Wcześniej opisywaliśmy historię przejścia Nasti na język ukraiński oraz zmianę jej poglądów.

Przeczytaj także:

Bałam się spotkania z moim miastem

Dla Nasti na świecie nie ma lepszego miasta niż jej Charków.

„Bardzo bałam się jechać. Bałam się, że zobaczę inne miasto. Zniszczone, z innym klimatem. Ale bardzo chciałam jechać. Odczuwałam, że jeśli nie zobaczę go w jego najgorszych czasach, to tego sobie nie wybaczę” – przyznaje. – „Miałam wewnętrzną potrzebę tam pojechać. Charków mnie wołał”.

Także temat na pracę dyplomową na studiach był kolejnym pretekstem do tego spotkania.

Poznałam nowy Charków. Jest inny, ale wciąż mi drogi

„Zobaczyłam pierwsze zniszczenia i pomyślałam, że to tylko obraz. Miałam wrażenie, że wciąż widzę to, co na zdjęciach w internecie, że to nieprawda. Nie docierało to do mnie przez długi czas.

Chodziłam po mieście. Jeździłam metrem. Pociągi jeżdżą rzadziej. Widać, że w mieście zostało znacznie mniej ludzi. Blokposty. Godzina policyjna. Zniszczone budynki, worki z piaskiem.

Wojna jest odczuwalna wszędzie. Wszystko się zmieniło. Atmosfera jest inna, wiele miejsc jest zamkniętych.

Codziennie są alarmy. Ludzie nie reagują. W ogóle się nie przejmują. Dla nich wojenna realność stała się normą.

Miasto jest inne, ale wciąż tak samo drogie. I tak samo jest moje” – mówi Nastia.

W Charkowie mimo wojny ludzie usiłują żyć dalej. Chodziła z aparatem i robiła ludziom zdjęcia w ich naturalnym środowisku.

Nastia pamięta przyjazdy do domu przed wybuchem wojny pełnoskalowej. Z przyjaciółmi wychodzili na miasto, Charków był pełen świateł Otwarte były knajpy, bary i restauracje. Na ulicach byli muzycy. Uwielbiała letnie wieczorne spacery.

„Miasto było pełne życia. Cieszyłam się miastem i z miastem. A teraz nie ma takiej atmosfery. Teraz nie ma też tak wielu młodych ludzi. Chciałabym, żeby było, jak kiedyś” – mówi Nastia.

To, co najważniejsze

Na wystawie, oprócz zdjęć napotykanych obcych ludzi, są też zdjęcia osobiste – rodziny i bliskich Nastii.

„Podczas pobytu miałam poczucie dysonansu. Odwiedzałam dziadków, ciocię. Siedzieliśmy przy stole z jedzeniem, winem. Ten stół jest podobny do stołu polskiej babci, która czeka na odwiedziny wnuków. Ale na moim zdjęciu za oknem jest wojna” – mówi artystka. „W ludziach została miłość, dla nich nadal jest ważna rodzina. Tylko teraz to wygląda trochę inaczej”.

Oprócz zdjęć wystawa artystki zawiera wideo projekt pt. U nas wszystko w porządku. Dobranoc (była to również realizacja projektu w ramach studiów na wydziale dziennikarstwa UW. Temat brzmiał: To, co najważniejsze).

Jest to historia jej dziadka i babci, którzy w marcu 2022 roku przez wojnę wyjechali do Polski. Mieszkali w Charkowie w dzielnicy Saltiwka, która była intensywnie ostrzeliwana przez Rosjan (ich dom na szczęście nie był uszkodzony). Ciągle siedzieli w piwnicy.

W domu jest najlepiej, nawet mimo wojny

W Polsce Nastia znalazła im mieszkanie.

„Polacy ich cudownie przyjęli. Ale dziadkowie tak bardzo tęsknili za swoim domem, za swoim życiem, za tym, że wszędzie ich język był rozumiany, że spakowali się i po 5 miesiącach wrócili” – opowiada Nastia.

Nastia odwiedziła dziadków.

„Robiłam zdjęcia w ich mieszkaniu. Nigdy nie widziałam ich mieszkania przez obiektyw aparatu. To zupełnie inne mieszkanie. Zobaczyła ile tam jest wspomnień, ile życia. Zrozumiałam, dlaczego dla nich jest tak ważne być u siebie” – mówi fotografka.

Gdy dziadkowie wrócili do Charkowa, Nastia poprosiła babcię, aby każdego dnia wysyłała jej wiadomość, czy z nimi wszystko dobrze. Babcia to robi codziennie do tej pory.

„Pisałam i pytałam, czy strzelają, czy są alarmy? Oni: wszystko w porządku, najważniejsze, że jesteśmy w domu. Nie chcieli mówić, że coś nie tak, żeby ich nie daj Boże znowu gdzieś nie zabrali” – mówi Nastia.

Im bliżej do Charkowa, tym bardziej jest odczuwalna wojna

„Przejeżdżałam przez Lwów, który jest czasami ostrzeliwany, ale nie tak często, Kijów, który też ucierpiał, ale jakoś próbuje żyć dalej, potem Charków, który jest stale ostrzeliwany. Potem pojechałem na terytorium, które było pod rosyjską okupacją. Atmosfera zmieniała się, emocje narastały stopniowo” – wspomina autorka wystawy.

Pojechała do Hrakowego, wsi w rejonie czuhujewskim. „Tam było najtrudniej na to wszystko patrzeć. Wszędzie Rosjanie pozostawili swoje Z-tki, fragmenty amunicji, resztki jedzenia z logo armii Rosji. Zdajesz sobie sprawę z tego, że te paskudy tutaj byli, mieszkali…

W Hrakowem zostało bardzo mało osób. Tam nie ma nie ostrzelanego budynku. Niektórzy wrócili, nie mają dokąd pójść. Tam nie ma prądu, normalnych warunków dla życia. Ale ludzie wracają, bo nie mają, gdzie mieszkać. Trudno mi zrozumieć, jak tam żyją”.

Skradli gitarę taty

Mieszkanie Nasti w Charkowie jest całe. Natomiast jej dacza, czyli dom za miastem we wsi Doslidne (była pod okupacją), 60 km od Charkowa rozszabrowali okupanci. Miejscowi opowiadali, że z obozowiska Rosjan było słychać grę na gitarze. To była gitara mojego taty. Z naszego domu. Mam nadzieję, że struny pękły im w twarz” – mówi.

Kiedy Nastia przyjechała na daczę, tam wszystko już było posprzątane. Teraz mieszka tam jej chrzestna z mężem.

„Oni wrócili, ale w swoim własnym domu nie mogą wytrzymać. Tam mieszkał jakiś generał rosyjski. Wszystko śmierdzi jego wodą kolońską. Ciągle tam znajdowali jego rzeczy. Też ich okradł. Brzydzą się tam wracać” – mówi Nastia.

Przed powrotem mieszkańców domy w Doslidnem sprawdzali saperzy. Nie wszystkie pola i boczne drogi są rozminowane. Charkowszczyzna pozostaje jednym z najbardziej zaminowanych terytoriów. W wiadomościach od czasu do czasu są komunikaty, że cywile giną od rosyjskich min.

Inauguracja wystawy fotografii Anastasii Czerniak „16 h jazdy do linii frontu” odbędzie się w Warszawie 13 lipca o 18:30 przy Jasnej 10 lok. 3 w lokalu Społecznej Instytucji Kultury Krytyki Politycznej.

Wystawę można będzie też oglądać 14 lipca od 18. do 20. Więcej informacji na stronie wydarzenia na Facebooku. W ramach tej wystawy będzie możliwość dołożenia się do zbiórki na potrzeby ukraińskiej armii.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze