Wisła wysycha dalej: w Warszawie wody tyle, co w porządniejszej kałuży. A to jeszcze nie koniec

To, można powiedzieć, rutynowy obrazek tego lata i prawdopodobnie kolejnych, gdyż niewiele wskazuje, by główne czynniki odpowiedzialne za katastrofalną niżówkę miały osłabnąć. I nie mowa tu tylko o zmianie klimatu i wywołanym przez nią wzroście temperatury, bezśnieżnych zimach i niekorzystnym rozkładzie opadów z równomiernych na rzadsze i intensywniejsze. Chodzi o również o polską rabunkową gospodarkę wodną: osuszanie zlewni Wisły i innych rzek, ich degradacja przez regulację i tzw. prace utrzymaniowe wykonywane przez Wody Polskie oraz przyspieszanie spływu wód opadowych.

Dane Instytutu wskazują także, że tak niskie stany wody występują ogółem na 24 stacjach hydrologicznych: oprócz warszawskich Bulwarów jeszcze na pięciu innych w biegu Wisły, a także na Warcie, Kaczawie, Moszczenicy, Łososinie, Budzówce, Żylicy, Nysie Kłodzkiej, Kwisie, Narwi, Pilicy, Prądniku, Skawicy, Krasnej, Wisłoce, Wieprzówce i Wieprzu (patrz mapa). Gdy pisałem podobny tekst kilka dni temu, takich stacji było 16.

Płynie, Wisła, płynie?

Przyczyną jest obniżające się zwierciadło wód podziemnych, tłumaczył kilka dni temu OKO.press prof. Mateusz Grygoruk, hydrolog z warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i wiceprzewodniczący Państwowej Rady Gospodarki Wodnej

— Podczas niżówek – takich jak obecna – głównym źródłem niemal całego zasilania rzeki są wody podziemne. Jeżeli mamy stabilne zasoby wód podziemnych, to nawet przy długich okresach bezopadowych rzeki z tych zasobów korzystały i nie wysychały dlatego, że poziomy wód podziemnych po prostu na to nie pozwalały — mówi prof. Grygoruk.