0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Na jaw wychodzą kolejne kulisy kłótni pomiędzy nominatami Ziobry, którzy odpowiadają za represje wobec niezależnych sędziów i rozkręcili sprawy dyscyplinarne wobec ponad stu osób. Dlatego Piotr Schab i Przemysław Radzik od lat są jednymi z twarzy złych zmian w sądach. Razem też awansowali. Schab jest również prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a Radzik był tam jego zastępcą.

Wydawało się, że wraz z drugim zastępcą rzecznika dyscyplinarnego Michałem Lasotą tworzą zgrane, „zbrojne ramię” ministra sprawiedliwości. Ten układ się jednak posypał wiosną 2023 roku. OKO.press ujawniło wtedy, że Schab z Radzikiem się pokłócili. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że powodem kłótni mógł być sposób zarządzania warszawskim sądem apelacyjnym.

W efekcie Radzik stracił stanowisko wiceprezesa sądu i oddelegowano go do Poznania, gdzie został wiceprezesem tamtejszego sądu apelacyjnego. Rykoszetem dostała wtedy pomagająca im w ściganiu sędziów – w biurze głównego rzecznika dyscyplinarnego – neo-sędzia Beata Adamczyk-Łabuda. Straciła funkcję rzecznika prasowego sądu apelacyjnego oraz delegację do orzekania w tym sądzie. Wróciła do liniowej pracy w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Teraz na jaw wychodzą kolejne szczegóły kłótni pomiędzy dawnymi sojusznikami w ściganiu niezależnych sędziów. Bo Schab próbuje zablokować nominację dla byłej pomocnicy, która stara się o stały awans od neo-KRS do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Na razie robi to skutecznie, bo sprawa awansu już kilka razy była odkładana. Ale widać, że członkowie tego nielegalnego organu są podzieleni – czy stanąć po stronie Schaba, czy po stronie Radzika, który jest stronnikiem Adamczyk-Łabudy.

Przeczytaj także:

OKO.press udało się ustalić, że Schab w celu zablokowania kandydatury Adamczyk-Łabudy wytoczył ciężkie działa. Podczas wysłuchania przed neo-KRS zarzucił jej, że nie nadaje się do orzekania w sądzie apelacyjnym. Wytknął jej m.in. kompromitujący błąd orzeczniczy. Ale przede wszystkim zarzucił jej, że wraz z zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przewlekle prowadzili sprawy dyscyplinarne sędziów. Schab nie podał, o kogo chodzi, ale wszystko wskazuje, że tym zastępcą jest Radzik.

Zarzut kilkuletniej przewlekłości jest poważny. Bo m.in. za jakość pracy Schab, Radzik i Lasota sami ścigają niezależnych sędziów. Robią im też dyscyplinarki za rzekome błędy orzecznicze. Więc teraz Radzik i Adamczyk-Łabuda sami mogliby być za to ścigani.

O wszczęcie takiego postępowania wobec nich wniósł już do głównego rzecznika dyscyplinarnego sędzia Bartłomiej Starosta. Sędzia mówi OKO.press: „Piotr Schab sam zarzuca Radzikowi i Adamczyk-Łabudzie, że przez długi okres czasu nie podejmowali czynności w sprawach dyscyplinarnych. Powinien więc wszcząć przeciwko nim co najmniej postępowanie wyjaśniające”.

Beata Adamczyk-Łabuda
Neo-sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Beata Adamczyk-Łabuda. To jej awans chce zablokować Schab. Fot. Jacek Łagowski/Agencja Wyborcza.pl.

Co Schab zarzuca Radzikowi i dawnej pomocnicy

Główny rzecznik dyscyplinarny i prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotr Schab oskarżenia wobec swojego zastępcy i Beaty Adamczyk-Łabudy wypowiedział podczas wysłuchania przed zespołem neo-KRS oceniającym kandydatów do awansu. Wysłuchanie odbyło się 6 września i nie było jawne. Ale wiadomo, co się na nim wydarzyło, bo protokół z posiedzenia uzyskał sędzia Bartłomiej Starosta, który teraz złożył zawiadomienie.

Wysłuchanie było na prośbę Schaba. Tłumaczył on, że chce przekazać informacje mające znaczenie dla oceny kandydatury Adamczyk-Łabudy. Jest to zaskakujące, bo wcześniej rzecznik dyscyplinarny pozytywnie ocenił jej pracę.

Ale było to jeszcze przed kłótnią z Radzikiem.

Zdaniem Schaba jego dawna pomocnica w ściganiu sędziów na awans nie zasługuje, bo na kilkumiesięcznej delegacji w sądzie apelacyjnym załatwiła mało spraw. Zarzucił jej również, że w jednej ze spraw popełniła poważny błąd, skutkujący koniecznością złożenia kasacji do SN.

Mówił, że udzieliła skazanemu zgodę na odbycie kary w systemie dozoru elektronicznego. Ale naruszyła artykuł 43 litera zae kodeksu karnego wykonawczego. Bo wcześniej inny sąd uchylił taką zgodę i zgodnie z tym przepisem kolejny sąd nie miał już prawa takiej zgody dać. „Mamy do czynienia z jaskrawym błędem, z błędem natury podstawowej” – mówił Schab, dodając, że kandydat do sądu apelacyjnego musi spełniać najwyższe wymagania.

Potem odniósł się do pracy Adamczyk-Łabudy w biurze głównego rzecznika dyscyplinarnego. I znienacka wypalił, że po analizie czynności merytorycznych, akt spraw i weryfikacji czynności służbowych jednego ze swoich zastępców, podjął „bezprecedensową” decyzję o przejęciu do własnego referatu wszystkich niezakończonych spraw.

Narzekał, że musiał przejąć sprawy, w których nie sporządzono żadnego projektu decyzji, orzeczenia, stanowiska. Mówił, że jako główny rzecznik zlecał Adamczyk-Łabudzie mało spraw. Podkreślał, że od sędziów pracujących dla rzecznika dyscyplinarnego należy wymagać więcej niż od asystenta. Sugerował, że nie trzeba im mówić, co mają robić. Bo sami powinni to wiedzieć.

Dalej mówił na zespole neo-KRS, że w jego biurze doszło do jaskrawych przewlekłości i w sytuacji „stwierdzenia całkowitej bezczynności Pani sędzi Beaty Adamczyk-Łabudy, w tychże sprawach”.

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Schab: Nadszedł czas weryfikacji

Potem Piotr Schab odpowiadał na pytania członków zespołu neo-KRS – Katarzyny Chmury, Zbigniewa Łupiny i Wiesława Johanna.

W odpowiedzi na stwierdzenie Łupiny, że kilka miesięcy orzekania na delegacji w sądzie apelacyjnym to za mało, by wyciągać wnioski, Schab odpowiedział: „Orzekanie w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie nie może być traktowane jak poganianie krów. Tam następuje bardzo surowa, gruntowna weryfikacja sędziego. To nie jest czas na pobieranie nauk. To nie jest czas na korzystanie z doświadczeń kolegów”.

Łupina wytknął mu, że w opinii o kandydatce z grudnia 2022 roku mocno ją chwalił. Zapytał, co zmieniło się w ciągu ostatnich miesięcy, że zmienił zdanie. Schab tłumaczył, że wtedy zlecone jej działania ocenił poprawnie. A teraz nadszedł czas weryfikacji – zarówno w sądzie apelacyjnym, jak i w biurze rzecznika dyscyplinarnego.

Schab podczas wysłuchania ani razu nie wymienił nazwiska swojego zastępcy, od którego przejął sprawy. Ale chodzi zapewne o Przemysława Radzika. Bo to do niego odnosiła się później Adamczyk-Łabuda. To również Radzik w czerwcu i lipcu 2023 roku nagle zakończył szereg spraw, wszczętych nawet kilka lat temu.

Część z nich umorzył, zwalając winę na nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która uniewinnia sędziów. W innych zrobił sędziom dyscyplinarki. Niektóre z tych spraw kończył za niego właśnie Schab.

Adamczyk-Łabuda: Jestem deprecjonowana

Po Schabie zespół neo-KRS wysłuchał Beaty Adamczyk-Łabudę. Za obecnej władzy zaczęła robić „karierę” w sądach. Najpierw w kwietniu 2019 roku zaczęła na delegacji pracować dla rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry. W 2020 roku dostała nominację od neo-KRS do Sądu Okręgowego w Warszawie i została tam rzecznikiem prasowym. Stamtąd trafiła na delegację do sądu apelacyjnego – zaczęła tam orzekać na początku 2023 roku. Adamczyk-Łabuda podpisywała listy poparcia dla kandydatów do neo-KRS, w tym dla Łukasza Piebiaka. Jej mąż to Jacek Łabuda, wiceprezes Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

Na wysłuchaniu przed zespołem neo-KRS neo-sędzia broniła się, że na delegacji w sądzie apelacyjnym miała podobną ilość załatwionych spraw, co inna wówczas delegowana koleżanka. Mówiła, że sprawy wyznaczała jej przewodnicząca wydziału. Zaznaczała, że z niezrozumiałych powodów Schab pokazuje w negatywnym świetle jej osobę, próbując ją deprecjonować.

Broniła się, że w biurze rzecznika dyscyplinarnego pracowała od kwietnia 2019 roku i nie miała żadnego zakresu obowiązków. Podkreślała, że współpracowała tylko i wyłącznie ze Schabem. Nie miała polecenia, by pracować z zastępcami.

Tłumaczyła, że nie mogła pracować dla Radzika, bo on pracował sam i nie chciał współpracy z sędziami delegowanymi.

Zaznaczała, że przez 3 lata Schab nie formułował żadnych zastrzeżeń do jej pracy. I że nie może odpowiadać za zaniedbana, bo pracowała tylko dla niego. Zapytana o błąd orzeczniczy, o którym mówił prezes sądu, odparła, że nie wie co to za sprawa.

Zespół jej uwierzył, bo wszyscy poparli jej kandydaturę na awans do sądu apelacyjnego. Zespół uznał, że spełnia wymagania i ma potrzebne doświadczenie do orzekania w tak ważnym sądzie (była w nim na delegacji w sumie dwa razy, ale z pierwszej delegacji sama zrezygnowała, co wytykał Schab).

Nie wiadomo, kiedy neo-KRS podejmie decyzję, czy dać jej nominację. Sprawa stawała już kilka razy na posiedzeniu całej Rady, ale z niewiadomych powodów nie dochodziło do głosowania. W kuluarach neo-KRS spekuluje się, że awans Adamczyk-Łabudy popierają tzw. jastrzębie, czyli m.in. Maciej Nawacki, Rafał Puchalski, czy Marek Jaskulski. Spekuluje się też, że być może w zamian za zgodę na nominacje dla niej, jastrzębie będą musiały poprzeć inną kandydaturę do awansu.

Przemysław Radzik w otoczeniu rzeczników dyscyplinarnych
Zdjęcie zrobione w 2019 roku przed nielegalną Izbą Dyscyplinarną. Wtedy trio ministra Ziobry do ścigania sędziów było jak jedna pięść. Taki obrazek to już przeszłość. Rzecznicy są pokłóceni. Główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab stoi po lewej. W środku jego zastępca Michał Lasota, za nim drugi zastępca Przemysław Radzik. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze