Niepokój nad Moskwą, atencja Putina wobec Xi Jingpina i pozbawione treści króciutkie przemówienie na zimnie. „Czy żołnierzom w galowych mundurach nie jest przypadkiem za zimno” – niepokoił się telewizyjny prezenter. W Moskwie było 6 stopni. Tak wyglądał „Dzień zwycięstwa” w Moskwie w czwartym roku braku zwycięstwa nad Ukrainą
Defilada czcząca 80. rocznicę zdobycia Berlina miała być widowiskowa, było to jednak widowisko całkowitego odczłowieczenia. Równego marszu i synchronicznego przekręcania głów. Żołnierze wrzeszczeli „Uraaaaa” i równocześnie jak po sznurku wodzili wzrokiem za limuzyną wiozącą ministra obrony. A ten lustrował stan armii, stojąc sztywno w samochodzie – co też jest zupełnie nienaturalną pozycją. Widać to było tym bardziej, że tym razem minister obrony był w cywilu. Następca ministra Szojgu, ekonomista Biełousowa nie umiał też jak poprzednik ozdobić twarzy wyrazem pewności niezaburzonej procesami myślowymi. Zachował więc cywilną indywidualność na tle nierozróżnialnych mężczyzn.
W paradzie przed obliczem władzy przemaszerowało „ponad 11 500 żołnierzy”, „z czego 1500 to uczestnicy specjalnej operacji wojskowej”. Ci ostatni w kamizelkach kuloodpornych ozdobionych medalami.
W ramach sprzętu Putin gościom pokazał gościom, czym ostrzeliwuje Ukrainę. Po raz pierwszy na defiladzie wojsko przewiozło na ciężarówkach drony. W końcu udał się przelot samolotów nad Moskwą (w zeszłym roku uniemożliwił to wiatr). Przelot był tradycyjny, bez szyku w formie litery Z.
Propaganda pokazywała defiladę tak:
Wojskowi równiutko maszerowali, a Putin przez ten czas zabawiał rozmową najważniejszego gościa parady Xi Jingpina. Poprzedni dzień spędził z nim na wielogodzinnych negocjacjach.
Pozostali „zagraniczni liderzy” w liczbie 29 siedzieli w tle, ładnie ozdobieni symbolami zwycięstwa Putina w 1945 roku – kokardkami z pomarańczowo-czarnej wstążki „św. Jerzego” (ustanowiła ją Katarzyna II w XVIII wieku na znak dumy ze swoich podbojów). Widać było, że marzną – bo podciągają szaliki pod nosy.
Kamera wyławiała ich z tłumu tylko wtedy, gdy przed trybuną przechodziły pododdziały z ich krajów. Bo była to defilada międzynarodowa – choć bez przedstawicieli państw, które walczyły na zachodnim froncie II wojny światowej. Były tylko reprezentacje części państw, które wyłoniły się z ZSRR (Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu), a także „żołnierze z zaprzyjaźnionych krajów”: Wietnamu, Egiptu, Chin, Laosu, Mongolii i Myanmy.
Nie było oddziałów z Korei Północnej, mimo że pod koniec kwietnia Moskwa potwierdziła ich udział w walkach pod Kurskiem. Pokazywała koreańskich żołnierzy, a nawet chwaliła się wspólnym słowniczkiem („Stop!” – to po koreańsku „Sot!”, a „Ognia!” – „Sakjok!").
Jego króciutkie, 10-minutowe przemówienie w sposób niezwykle znaczący pozbawione było treści. Teoretycznie 9 maja skupia uwagę świata na Moskwie, a do tego na trybunach Putin miał wielu zagranicznych widzów z tłumaczami. Ci jednak dowiedzieli się, że „II wojna była straszna, łączy nas duma z osiągnięć przodków”. „To nasze najważniejsze święto dla państwa, narodu, rodziny i każdego z nas”. „Nasi dziadowie uratowali ojczyzny, pokazali jak bronić naszą tysiącletnią historię i tradycyjne wartości”. „Miliony ludzi, którzy znali tylko pokojową pracę, chwyciły za broń i stanęły do śmierci na wszystkich wzgórzach, przyczółkach i granicach – to oni zadecydowali o wyniku całej II wojny światowej”. „Prawda i sprawiedliwość jest po naszej stronie”. „Cały kraj, społeczeństwo i każdy z nas popiera uczestników specjalnej operacji wojskowej. Jesteśmy dumni z ich odwagi i determinacji, tej siły ducha, która zawsze przynosiła nam tylko zwycięstwo”.
Putin docenił powstanie II frontu w Europie w 1944 roku, ale zaraz zrównał to z wkładem „mężnego narodu chińskiego”. „Wysoko cenimy wkład w naszą wspólną walkę żołnierzy armii sojuszniczych, uczestników ruchu oporu, przyjaznych ludzi z Chin. Wszystkich, którzy walczyli o pokojową przyszłość”.
Putin zapewnił, że nadal będzie bronił „wartości humanizmu, Uraaaaa”.
I tyle.
To, czym się odróżniały te obchody od poprzednich, to niepokój. Rzeczniczka MSZ musiała odpowiadać na pytanie, czy zagraniczni goście nie boją się ostrzału ze strony Ukrainy. Prezydent Kuby ogłosił, że się nie boi. A asystent Putina Uszakow próbował obłaskawić Ukrainę zapowiedzią z 8 maja, że „dalsze kroki Rosji” na wojnie będą zależały od tego, czy Ukraina będzie strzelać w czasie największego moskiewskiego święta.
Z oficjalnych doniesień wynikało, że Moskwa zamieniła się w potiomkinowską wioskę – bez życia. Wyłączone z ruchu były całe kwartały, sklepy zamknięte, nie działały publiczne usługi. Internet mobilny nie był dostępny. Wszystko z powodów bezpieczeństwa.
Lotniska wokół Moskwy były od poniedziałku co chwila zamykane. Samoloty były odsyłane, gdzie popadnie i władze o sukcesie polegającym na ogarnięciu chaosu w ruchu lotniczym poinformowały dopiero w czwartek.
Trwającej godzinę defilady nic nie zaburzyło. Znawcy tematu zauważają jednak, że wszystko przed nami. Do Moskwy ściągnięto mnóstwo obronnego sprzętu z innych chronionych wcześniej regionów. Poza tym długi weekend dopiero się w Rosji rozkręca, a to może doprowadzić do spadku czujności zmęczonych długim świętowaniem „obrońców ojczyzny”.
Zostają więc jeszcze trzy dni niepokoju.
Ciekawą rzeczą wydaje się czwartkowe przemówienie znanego z wulgarnych i okrutnych wypowiedzi byłego prezydenta Miedwiediwa. To było wyjątkowo łagodne. Co więcej – Miedwiediew mówił w nim o końcu „Specjalnej Operacji Wojskowej”. I to nie końcu mitycznym – czyli o zwycięstwie. Ale o końcu mieszczącym się na osi czasu. O tym, że „SWO nie będzie trwać wiecznie”. Miedwiediew opowiadał o tym też tak, jakby „zwycięstwo” wcale nie było pewne. Powiedział mianowicie, że Rosja powinna ustanowić dzień pamięci SWO, „bo tylko tak można uczcić jej bohaterów”. Problem w tym, że nie wiadomo, jaki to miałby być dzień – żaden z 1170 jej dni specjalnie się nie wyróżnia.
„Musimy jeszcze o tym pomyśleć. Wcześniej czy później będziemy musieli ustalić dzień, który będzie kojarzony z obecną wojną i specjalną operacją wojskową” – powiedział Miedwiediew.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
O trzech poprzednich defiladach w Moskwie na 9 maja pisaliśmy tu:
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze