0:00
0:00

0:00

"Wyjaśniamy, że jakiekolwiek stwierdzenia zawarte w artykule [...], mogące sugerować udział Pani Anny Mierzyńskiej - publicystki OKO.press, w «układzie»” pomiędzy jakąkolwiek grupą sędziowską i mediami lub w porozumieniu pomiędzy dziennikarzami, w sprawie jakiejkolwiek publikacji, nie zostały użyte w takiej intencji, a jej imię i nazwisko zostało wymienione w Artykule wyłącznie w związku z dosłownym przytoczeniem wypowiedzi osoby trzeciej, bez związku z tematem Artykułu. Wyrażamy ubolewanie, jeśli wbrew intencji autora Artykułu, redakcji i Wydawcy, którekolwiek sformułowanie zawarte w Artykule mogło być zrozumiane ze szkodą dla Pani Anny Mierzyńskiej. Wojciech Biedroń – autor Artykułu".

To przeprosiny, które w piątek 13 maja opublikował portal wPolityce.pl braci Karnowskich. To wynik zawarcia ugody przez portal wPolityce.pl z OKO.press i Anną Mierzyńską.

O jaki "układ" chodziło i dlaczego redaktor Wojciech Biedroń musiał przeprosić?

Wyrok na Siedlecką

W listopadzie 2021 roku prorządowy portal wPolityce.pl opublikował artykuł pt. "UJAWNIAMY. Kompromitujące zeznania Siedleckiej i nowe kulisy «afery hejterskiej»”. Kto brał udział w ustawce «kasty»?". Autor - Wojciech Biedroń.

Tekst był pokłosiem dopiero co zakończonego procesu dziennikarki "Polityki" Ewy Siedleckiej (miesiąc temu rozpoczęła się rozprawa apelacyjna). W swoim artykule Biedroń przywoływał zeznania Siedleckiej oraz jednego z jej oskarżycieli - sędziego Konrada Wytrykowskiego.

Do tekstu Biedronia za chwilę wrócimy, ale najpierw o sprawie Siedleckiej.

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście orzekł, że Siedlecka pomówiła sędziów Macieja Nawackiego z nowej KRS, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie (z nominacji ministra Ziobry), oraz Konrada Wytrykowskiego z nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Wytrykowski wcześniej był prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z nominacji resortu Ziobry.

Obaj złożyli przeciwko Siedleckiej prywatny akt oskarżenia za trzy felietony i komentarz z sierpnia i września 2019 roku, w których powiązała ich z grupą hejtującą niezależnych sędziów.

Wytrykowski i Nawacki oskarżyli Siedlecką ze słynnego artykułu 212 kodeksu karnego – przepis mówi o pomówieniu i uznawany jest przez dziennikarzy za knebel do uciszania prasy – i z artykułu 216 kodeksu karnego, który mówi o znieważeniu.

Przeczytaj także:

Sąd pierwszej instancji skazał dziennikarkę, bo uznał, że nie zebrała przed napisaniem felietonów dowodów na udział oskarżających ją sędziów w aferze hejterskiej. Za takie dowody sąd nie uznał publikowanych w mediach screenów z rozmów na komunikatorach (są głównym dowodem na aferę hejterską). Sąd ocenił, że mogły zostać zmanipulowane. A prokuratura, która prowadzi od dwóch lat śledztwo ws. afery – jak dotąd nikt nie dostał zarzutów – odmówiła udostępnienia swoich akt na potrzeby tego procesu.

Biedroń w swoim tekście po wyroku przytoczył zeznania sędziego Wytrykowskiego, które okrasił własnym komentarzem na temat rzekomego układu sędziowsko-medialnego, który miał stać za aferą hejterską.

Mierzyńska i układ

Wytrykowski przed sądem opowiadał o swojej wizycie u Małgorzaty Gersdorf, ówczesnej pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Wizyta miała związek z tym, że Wytrykowski miał stać za akcją wysyłania do Gersdorf wulgaryzmów. Sędzia zeznał, że o spotkaniu z Gersdorf poinformował Magdalenę Gałczyńską z Onetu, która jako pierwsza, w sierpniu 2019 roku, opisała aferę hejterską.

Oddajmy głos sędziemu Wytrykowskiemu, którego zeznania przytoczył Biedroń:

"Ja to powiedziałem pani Gałczyńskiej, że pani Gersdorf o wszystkim wie i że są to bzdury wyssane z palca. Pani Gałczyńska się zdziwiła, bo mówiła, że rozmawiała z panią prezes i że nic nie wspominała o mojej wizycie. Poprosiła, czy może do 19. do mnie oddzwonić, bo musi się skontaktować z panią prezes. Oddzwoniła za jakiś czas. Powiedziała, że jednak artykuł powstanie i że prześle mi moją wypowiedź do autoryzacji. Bez tej autoryzacji ukazał się ten tekst o jakimś tytule «Nominat Ziobry wysyła wulgarne pocztówki do Pierwszej Prezes». Zadzwoniłem wtedy do Gałczyńskiej i zapytałem, czy jest poważną osobą. Wówczas wydarzyła się charakterystyczna rzecz, bo pani Gałczyńska powiedziała, «co ta Anka [Anna Mierzyńska z OKO.press] wkleiła, już dzwonię do Mierzyńskiej, żeby to ściągnęli». Chyba chodziło o replikę Mierzyńskiej.

To pokazuje, że dziennikarze działali w porozumieniu i mieli rozpisane role. Było takie podglebie potrzebne do ataku na mnie i to był ten artykuł Mierzyńskiej. Następnie był ten główny atak w Onecie, w Gazecie Wyborczej. Również pani Siedlecka też się swym atakiem wpisała".

Biedroń dalej w tekście komentuje już od siebie:

„Sprawa Siedleckiej jest najlepszym dowodem na to, że układ między kastą sędziowską, a mediami oraz informacje od osoby, której wiarygodność jest równa zeru, spowodowały wybuch rzekomej afery.

Moment pojawienia się pierwszych artykułów nie był przypadkowy. Sierpień 2019 roku był szczytem kampanii wyborczej, której finał odbył się przy urnach. Zdyskredytowanie kierownictwa ministerstwa sprawiedliwości, na zaledwie kilka miesięcy przed wyborami, było łakomym kąskiem dla opozycji. Drugą kwestią była korporacyjna zemsta na tych sędziach, którzy wsparli reformę sądownictwa i nie uczestniczyli w politycznej bijatyce »kasty«".

Układ? My się nawet nie znamy

Teorię o medialnym układzie podważa na wstępie to, że dziennikarki Gałczyńska i Mierzyńska po prostu się nie znały. Tak mówiły pół roku temu, kiedy pierwszy raz pisaliśmy o artykule Biedronia.

Magdalena Gałczyńska: "Z Anną Mierzyńską się nie znamy, nigdy się nie spotkałyśmy, ani niczego nie uzgadniałyśmy ze sobą”.

Anna Mierzyńska: "Nie znamy się i nigdy się nie kontaktowałyśmy ze sobą, w żadnej sprawie. Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że publikując artykuł działałam w porozumieniu z redaktor Gałczyńską czy z kimkolwiek z redakcji Onetu lub z innej redakcji. Oczywistą nieprawdą jest również teza, że miałyśmy rozpisane role.

Nie zajmuję się rozpisywaniem ról ani tworzeniem podglebia do politycznych ataków. Analizuję, co się dzieje w przestrzeni internetowej, i opisuję to. Dokładnie tak samo było z artykułami o koncie KastaWatch" – mówiła Mierzyńska.

Po drugie Mierzyńska pisała w OKO.press na kilka miesięcy przed wybuchem afery o tłitterowym koncie KastaWach (powstało pod koniec listopada 2018 roku, publikowało zdjęcia dokumentów dotyczących kariery zawodowej sędziów, postępowań dyscyplinarnych, a nawet ich indywidualnej korespondencji z ministrem sprawiedliwości. Konto działa do dziś, nie wiadomo, kto je prowadzi).

Kiedy w sierpniu 2019 portal Onet.pl opublikował pierwszy artykuł Magdaleny Gałczyńskiej na temat tzw. afery hejterskiej, w którą miały być zaangażowane osoby związane z Ministerstwem Sprawiedliwości, w tym Łukasz Piebiak, Mierzyńska wróciła do swojego śledztwa. Opublikowała w OKO.press więcej informacji na temat twitterowych interakcji między kontem @KastaWatch a użytkownikami Twittera. Pokazała, że takie interakcje w pierwszym okresie działalności @KastaWach zachodziły nie tylko między wymienianymi wcześniej, ale także z innymi osobami, w tym sędzią Konradem Wytrykowskim.

Sędzia zażądał zdjęcia artykułu, uważał, że zarzucanie mu hejtowania sędziów jest nieprawdą. OKO.press odmówiło, wciąż czekamy na proces. W międzyczasie opublikowaliśmy nowe dowody w sprawie sędziego:

Wojciech Biedroń i afera hejterska

Wróćmy do autora artykułu Wojciecha Biedronia. To paradoks, że o "układzie" i o rzekomym sfingowaniu całej afery hejterskiej pisze osoba, która była w jej centrum.

W sierpniu 2019 roku OKO.press opisało jego rolę w aferze.

Sędziowie Arkadiusz Cichocki oraz Jakub Iwaniec przekazywali twitterowej hejterce – znanej jako Mała Emi – instrukcje, których sędziów oczerniać, i materiały, które miały ich kompromitować. Emi publikowała je na Twitterze lub przekazywała prawicowym dziennikarzom.

Latem 2018 sądy i środowisko sędziowskie było w centrum zainteresowania mediów. Trwał właśnie nabór nowych sędziów do Sądu Najwyższego – związany z wprowadzonymi przez PiS zmianami w ustawie o SN. Ich celem było podporządkowanie najważniejszego w Polsce sądu rządzącej partii.

Sędzia Cichocki i inni członkowie grupy Kasta szukali haków na sędziów, by udowodnić, że środowisko jest zepsute i wymaga głębokiego oczyszczenia.

Z jednego ze screenów, którymi dysponowaliśmy, wynikało, że Cichocki szukał m.in. informacji o sędzi Kamili Przeczek z Sądu Rejonowego w Rybniku. O spowodowanym przez nią wypadku, ale też o jej znajomych, majątku, a nawet rodzicach.

Cichocki był w tym czasie prezesem Sądu Okręgowego w Gliwicach, którego właściwości podlega rybnicki sąd.

Z zapisów rozmów Małej Emi na Twitterze, do których dotarło OKO.press, wynika, że 14 lipca o sprawie wypadku spowodowanego przez sędzię Przeczek napisała do Wojciecha Biedronia, dziennikarza tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl, z którym kontaktowała się już wielokrotnie wcześniej.

„Przesyłam skrót inf. Mam pełną dokumentację. Wszystko!!! (…) Część do wykorzystania, ale nie do zamieszczania – akta osobowe” – pisała do Biedronia.

I rzeczywiście udostępniła mu notatkę urzędową na temat sprawy Przeczek, uchwały sądu dyscyplinarnego ws. zgody na pociągnięcie sędzi do odpowiedzialności karnej oraz oświadczenie majątkowe. A dodatkowo garść niepotwierdzonych plotek o sędzi.

„Głosowanie aktualne o wszczęcie postępowania – brak zgody kolegium. Za – tylko nowy prezes sądu Arkadiusz Cichocki. Wbrew kolegium Nowy Prezes nie zamiata sprawy pod dywan i osobiście kontynuuje próbę skierowania sprawy sędzi na postępowanie dyscyplinarne. Prezes gotowy potwierdzić całą sytuację w rozmowie tel.” – zapewniała Biedronia Emi.

16 lipca hejterka dosłała dziennikarzowi dodatkowe dokumenty – przez szyfrowany komunikator.

Jak opisał portal Press.pl, tego samego dnia na portalu wPolityce.pl, ukazał się artykuł Biedronia „UJAWNIAMY. Tak się »oczyszcza« kasta sędziowska! Awans i śmieszny wyrok za wypadek drogowy spowodowany przez sędzię z Rybnika”.

Ze zrzutów z ekranu ujawnionych przez „Press” wynika, że przed publikacją dziennikarz dał jej tekst do przeczytania. Poprosiła, by z imienia i nazwiska wymienił w tekście sędziego Cichockiego. Spełnił jej prośbę.

Inny przykład zaangażowania Biedronia opisała także Bianka Mikołajewska w OKO.press. Ujawniła, że Mała Emi w 2018 roku:

  • napisała za sędziego Konrada Wytrykowskiego mocne oświadczenie dla mediów;
  • przekazała je do wglądu Łukaszowi Piebiakowi i jego bliskiemu współpracownikowi w ministerstwie – Jakubowi Iwańcowi;
  • pytana przez Piebiaka, czy „Konrad się z nim [oświadczeniem – przyp. red.] zgadza”, potwierdziła: „Sędzia Konrad napisał, że jest świetne”;
  • dała oświadczenie do publikacji dziennikarzowi wPolityce.pl Wojciechowi Biedroniowi;
  • pomogła Biedroniowi umówić się na wywiad z sędzią;
  • potem chwaliła się Piebiakowi zasięgami swojego wpisu na Twitterze z linkiem do artykułu Biedronia. „Brawo!”, „imponujące” – chwalił wiceminister.

Afera hejterska – ciąg dalszy

Tymczasem Mariusz Jałoszewski i Magdalena Gałczyńska od 20 kwietnia 2022 ujawniają nowe ustalania w sprawie afery. Do tej pory wspólnie z Onetem opublikowaliśmy sześć tekstów. Opisaliśmy m.in. jak ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak udostępniał osobom nieuprawnionym wrażliwe i służbowe dane wybranych sędziów. Celem było eliminowanie "szkodników", czyli osób krytycznych wobec zmian PiS w sądach, a także tych, które mu się naraziły

Poniżej najnowszy tekst dotyczący afery z 10 maja.

;
Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze