51 proc. wyborców Lewicy wskazało Adriana Zandberga jako najlepszego lidera. Roberta Biedronia - 29 proc., a Włodzimierza Czarzastego - zaledwie 10 proc. Sondaż IPSOS dla OKO.press i „Gazety Wyborczej”
Zapytaliśmy, kogo wyborcy różnych politycznych formacji widzieliby na ich czele: osoby deklarujące głos na PiS, spytaliśmy o najlepszego lidera PiS, analogicznie rzecz się ma z KO, Lewicą, Polską 2050, etc. Gdyby partie wzięły pod uwagę opinię swoich wyborców, doszłoby do zmiany władzy nie tylko na Lewicy (o tym więcej poniżej), ale również w PiS-ie. A i Donald Tusk nie ma stuprocentowego poparcia.
Wyborcy zgotowaliby Lewicy przewrót. Ponad połowa osób, które zadeklarowały głos na Lewicę, widziałaby na jej czele Adriana Zandberga.
Dlaczego Czarzasty i Biedroń mają takie niskie notowania? Poprosiliśmy socjolożkę dr hab. Elżbietę Korolczuk o ocenę „trzech tenorów” Lewicy.
„Czarzasty jest postrzegany jako osoba skompromitowana związkami z SLD i postawą nakierowaną na utrzymanie wpływów w partii. Bez względu na to, czy jego strategia jest słuszna czy nie, to go eliminuje z roli przywódczej. Nie jest postrzegany jako człowiek, który inspiruje” – ocenia Korolczuk.
O walkach o władzę w na Lewicy pisaliśmy tutaj:
„Za Biedroniem ciągnie się fakt, że nie dotrzymał słowa” – ocenia Korolczuk. Robert Biedroń zapowiadał (między innymi w programie Konrada Piaseckiego w TVN24 31 stycznia 2019), że jeśli w czerwcu 2019 roku zostanie wybrany na europosła, nie przyjmie mandatu. Zamierzał bowiem startować do polskiego parlamentu. Tak się nie stało. Wiosna wprowadziła do Parlamentu Europejskiego zaledwie troje europosłów – jednym z nich był Biedroń. Gdyby ustąpił – w PE znalazłaby się prof. Monika Płatek.
„Nadwyrężył zaufanie. Pokazał się jako człowiek, który nie jest ideowy – a tak chciał się przedstawiać. Nie umiał pokazać siebie jako kogoś gotowego na poświęcenia” - ocenia Korolczuk. Dostrzega jeszcze inne słabości Biedronia: „Po momencie otwarcia, początkach Wiosny, kiedy wydawało się, że Biedroń umie sprzedać postępowe idee, okazało się, że nie jest w stanie tego zrobić”.
Korolczuk uważa też, że Biedroń ma po prostu pecha: „Próbuje odciąć się od polityki tożsamościowej, wejść w kwestie ekonomiczne, społeczne, ale polityka się spolaryzowała w kwestiach kulturowych i stały się one siłą napędową polityki”.
Jednocześnie Biedroń nie ma na koncie oczywistego politycznego sukcesu. Wiosna właśnie przestaje istnieć, a jego prezydencki wynik z 2020 to nieco ponad 400 tys. głosów, czyli 2,21 proc. Największym osiągnięciem Biedronia w dziedzinie polityki partyjnej jest współtworzenie jednej lewicowej listy. Bez niego porozumienia mogło nie być. Zadziałał jak trzeci element, niezbędny by dwie skrajności (SLD i Razem) się połączyły. Trudno to jednak opowiedzieć szerszej publiczności.
Sondażowa nominacja Zandberga na lidera Lewicy to swoisty paradoks. Należy on bowiem do partii Razem, która w lewicowej koalicji jest najmniejszym podmiotem. Skąd zatem takie poparcie dla Zandberga?
„Wynika ono z dużej konsekwencji. Zandbergowi udało się stworzyć wizerunek człowieka, który jest ideowy, nie próbuje przewalczyć swoich interesików, ale walczy o sprawy. W niewielkim stopniu promuje siebie jako osobę. Strategia na spokojną kontynuację pewnego wizerunku sprawdza się u niego.
Ale nie widać też, żeby miał potrzebę, by wybijać się indywidualnie na bardzo mocną pozycję”
- uważa dr hab. Elżbieta Korolczuk.
Zrobiło się o nim głośno, kiedy w przedwyborczej debacie w 2015 roku opowiedział się za wpuszczeniem do Polski uchodźców: „W sprawie uchodźców trzeba zachować się przyzwoicie i tego oczekuje większość Polaków. Ci ludzie uciekają przed głodem, wojną, śmiercią. Naszym ludzkim obowiązkiem jest im pomóc” – mówił wtedy Zandberg.
Komentatorzy byli zaskoczeni, że nieznany szerzej działacz umie łączyć intelektualne przygotowanie z polityczną pasją.
Jako poseł debiutant w 2019 roku po exposé premiera Morawieckiego wygłosił w Sejmie przemówienie, które powszechnie nazywano „kontr-exposé”.
O Zandbergu działacze Lewicy mówią jednak, że czeka na swój moment. Nie będzie walczył o przywództwo teraz, gdy Lewica jest wciąż stosunkowo słabą siłą.
„Kolejny czekacz” - żartuje Korolczuk. „Czekanie na dobry moment, zamiast tworzenia tego momentu jest antytezą skutecznej polityki. Wiele czynników zewnętrznych miało wpływ na sukces PiS-u, ale oni się do tego przyczynili. Nie czekali”.
Czy zmiana przywództwa mogłaby wpłynąć na poparcie dla Lewicy, której dziś daleko do wyniku z 2019 roku (12,56 proc.).
Elżbieta Korolczuk uważa, że przywództwo jest kluczowe ze względu na personalizację obecnej polityki. Ma to znaczenie zwłaszcza dla młodych wyborców - a to jest grupa, którą częściowo ma, a częściowo wciąż o nią zabiega Lewica.
„Lewica może osiągnąć te 7-8 proc. za pomocą tego, co jest, bo duża grupa nie ma na kogo głosować. Nawet jeśli ich wkurza Czarzasty, to wyborcy są w stanie go przełknąć, bo nie mają innego wyjścia”.
Zdaniem socjolożki Lewica, jeśli chce zdobyć szersze poparcie, musi odwoływać się do doświadczenia czarnych protestów i strajków kobiet. A żeby to robić skutecznie, musi mieć w gronie przywódczym kobiety.
Korolczuk: „Czarzasty nie jest w stanie zagospodarować potencjału czarnych protestów. A dla wielu kobiet w Polsce to był moment przełomowy. Trzeba się odwołać do tego doświadczenia, do tego, że byłyśmy razem w rewolucji. I tu wraca kwestia personalizacja polityki. Nie będzie tak, że kobiety będą automatycznie popierały Lewicę, ale te, które uczestniczyły w protestach, mogą poczuć wspólnotę i chęć wspierania innych kobiet, które były tam z nimi. To była też wspólnota cielesna”.
Lewica ma też podobny problem jak reszta opozycji: z udowodnieniem swojej skuteczności. Na odbudowie przekonania, że Platforma może być skuteczna skupia się Donald Tusk: „Tusk bardzo dobrze opanował personalistyczną strategię. Teraz nie mówi się, co mówi PO, tylko co mówi Tusk. Jest w stanie przynajmniej częściowo zmienić postrzeganie PO jako partii nieskutecznej, rozmemłanej. Tworzy aurę skuteczności”.
Tymczasem Lewica po tym, jak poparła Fundusz Odbudowy nie była w stanie pokazać, że coś dzięki temu osiągnęła.
„Czarzasty ma największe zasoby i najmniejsze zaufanie. A Zandberg - najmniejsze zasoby i największe poparcie. To pokazuje, że potrzebne jest nowe otwarcie. Na lewicy potrzebny jest typ przywództwa, który połączy zaangażowanie i skuteczność z solidarnościowym podejściem” - uważa dr hab. Elżbieta Korolczuk.
Co z liderami innych formacji?
W obozie rządzącym wciąż panuje przekonanie, że skomplikowaną układankę interesów, ambicji i pomysłów na Polskę, jaką jest Zjednoczona Prawica, umie utrzymać przy władzy tylko Jarosław Kaczyński. W lipcu 2021 został ponownie wybrany przewodniczącym PiS (jest nim od 2003 roku).
Gdyby decydowali wyborcy PiS-u, Kaczyński nie byłby już szefem partii. Oni wolą premiera Mateusza Morawieckiego. Człowieka, który jeszcze w 2015 roku był szefem banku i nie należał do PiS-u.
Morawiecki cieszy się większym poparciem wśród kobiet przed czterdziestką (63 proc., Kaczyński - 15 proc.). Trzeba jednak pamiętać, że to niewielka grupa wśród wyborców PiS-u i w związku z tym niewielka próba. Ale nawet w licznej w tym elektoracie grupie kobiet po sześćdziesiątce Kaczyński nie wyprzedził Morawieckiego (37 do 55 proc.). Obecny premier zdobył także zaufanie emerytów i rencistów (55 do 39 proc.).
Jedyne grupy, które wciąż widzą lidera w Kaczyńskim, to:
Jednak tu też konieczne jest zastrzeżenie: są to mało liczne próby, wnioski mają charakter raczej publicystyczny.
23 października nowe władze wybierze Platforma Obywatelska. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom na przewodniczącego nie będzie kandydował Rafał Trzaskowski. Kandydat jest jeden – zgłosił się tylko Donald Tusk.
Trzaskowski, który nigdy nie pałał chęcią przewodniczenia partii, zrezygnował - przynajmniej wg wersji oficjalnej - by wewnętrzne konflikty w PO nie szkodziły opozycji. Gdyby to nie działacze, ale wyborcy decydowali o przywództwie w Platformie, Tusk wciąż mógłby być pewien wygranej. Jednak aż jedna trzecia pytanych wskazała jako lidera Rafała Trzaskowskiego.
Wśród kobiet pojedynek byłby jeszcze bardziej wyrównany. 40 proc. wyborczyń KO wybrało Trzaskowskiego, a Tuska - 51 proc. Co ciekawe, Trzaskowski najbardziej zbliżył się do Tuska wśród wyborców KO z małych miast (20-100 tys.): 44 proc. do 52 proc.
W grudniu nowe władze wybierze PSL. W naszym sondażu bezapelacyjnie wygrywa Władysław Kosiniak-Kamysz (78 proc. wskazań, jednak próba jest w tym przypadku niewielka). Nie ma konkurencji Szymon Hołownia - 93 proc. wyborców Polski 2050 widzi w nim lidera.
Sondaż Ipsos dla OKO.press i „Wyborczej” zrealizowany metodą CATI (telefoniczny) w dniach 21-23 września 2021 roku. Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1000
Opozycja
Robert Biedroń
Włodzimierz Czarzasty
Rafał Trzaskowski
Donald Tusk
Adrian Zandberg
Sojusz Lewicy Demokratycznej
lewica
sondaż IPSOS
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze