0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Rizwan TABASSUM / AFPFot. Rizwan TABASSUM...

Po miesiącach politycznego chaosu 8 lutego 2024 roku przeprowadzono odkładane w czasie wybory parlamentarne w Pakistanie. 128 milionów osób było zarejestrowanych do oddania głosu w ponad 92 tysiącach lokali wyborczych w całym kraju na tysiące kandydatów, którzy rywalizowali o 266 bezpośrednio wybieranych mandatów w 336-osobowym Zgromadzeniu Narodowym, a kolejne tysiące o miejsce w jednym ze zgromadzeń prowincjonalnych.

Transfer władzy w tym południowoazjatyckim muzułmańskim państwie nuklearnym, piątym na świecie pod względem liczby ludności (ponad 240 milionów), jest zawsze wydarzeniem budzącym międzynarodowe zainteresowanie. Również dlatego, że z reguły towarzyszą mu polityczne zawirowania i zagrożenie zamachami terrorystycznymi.

Również obecna sytuacja sprawia, że te wybory budzą ogromne emocje i kontrowersje, a ich przebieg i zacięty wyścig głównych partii niewątpliwie zapisze się na kartach historii Pakistanu.

Partiami liczącymi się w zaciętym wyborczym wyścigu były przede wszystkim:

  • Pakistańska Liga Muzułmańska-Nawaz (PML-N, pod przewodnictwem Nawaza Szarifa),
  • Pakistańska Partia Ludowa (PPP, lider – Bilawal Bhutto Zardari)
  • Pakistański Ruch na rzecz Sprawiedliwości (PTI), którego przewodniczący (Imran Khan pozbawiony władzy w 2022 roku) i jej członkowie poddani zostali dalece idącym, systemowym restrykcjom.

Długie oczekiwanie na wyniki

Główny komisarz wyborczy zapowiedział, że wyniki wyborów zostaną opublikowane w godzinach porannych w piątek, 9 lutego. Pojawiły się jednak opóźnienia — wyniki zaczęły spływać dopiero wczesnym popołudniem — co wywołało poważne obawy o manipulacje przy zliczaniu głosów.

W sobotę, ponad 40 godzin po zakończeniu wyborów, jeszcze nie było pełnych wyników, choć zarówno Imran Khan, jak i Nawaz Szarif ogłosili zwycięstwo.

Dopiero w niedzielę ogłoszono oficjalne (choć wciąż jeszcze niepełne) wyniki. Najwięcej miejsc w parlamencie – 101 zdobyli niezależni kandydaci. Według analizy BBC 93 z nich jest powiązanych z partią Pakistan Tehreek-e-Insaf (PTI) byłego premiera Imrana Khana.

Pakistańska Liga Muzułmańska Nawaz (PML-N), kierowana przez byłego premiera Nawaza Sharifa, zajęła drugie miejsce z 75 mandatami, a Pakistańska Partia Ludowa (PPP) zdobyła 54 mandaty.

Oznacza to, że żadna partia nie zdobyła liczby miejsc pozwalających jej na samodzielne rządy (do tego trzeba 133 mandatów). Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje rząd koalicyjny.

Tutaj pojawia się jednak haczyk skomplikowanego pakistańskiego kodeksu wyborczego.

Kandydaci niezależni nie mogą utworzyć rządu — muszą przyłączyć się do jednej z partii, na co mają 3 dni po ogłoszeniu wyników wyborów.

Prawnicy nie są zgodni, czy w związku z wcześniejszymi działaniami wymierzonymi w PTI, osoby startujące jako niezależne będą mogły przybrać barwy tego ugrupowania. Nawet jeśli tak, naiwnością byłoby sądzić, że obędzie się bez nacisków politycznych, a establishment nie spróbuje „zachęcić ich” do wybrania innej partii.

Możliwe jest także inne, dość odważne w tych warunkach rozwiązanie, które sugeruje m.in. pakistański dziennikarz Zia ur Rehman – kandydaci z nadania PTI mieliby przyłączyć się do partii Madżlis Wahdat-e Muslimeen Pakistan (MWM), by pod jej egidą stworzyć rząd.

W wyborach do rządów prowincji partie triumfowały w swoich matecznikach: PPP w Sindzie, PML-N w Pendżabie, niezależni (czyli głównie PTI) w Chajber Pasztunkwa. W Beludżystanie głosy rozłożyły się bardziej równomiernie; tam również poparcie ma sunnicka islamska partia Dżamiat Ulema-e-Islam (F), na czele której stoi Fazal-ur-Rehman, posiadający bliskie kontakty z afgańskimi talibami i Hamasem.

Przeczytaj także:

Imran Khan: kapitan bez kija

Imran Khan został odsunięty od władzy w kwietniu 2022 roku, w następstwie wotum nieufności. Główną przyczyną było to, że nie stosował się do niepisanych reguł pakistańskiej polityki: zaczął otwarcie krytykować armię.

Krytycy Khana, który obiecywał utworzenie „nowego Pakistanu”, dodają też populistyczne rządy, które przyczyniły się do pogorszenia i tak już złej sytuacji gospodarczej państwa, konserwatyzm i mocno antyzachodnią retorykę, która wzmocniła negatywny wizerunek Pakistanu.

Militarny establishment, który w 2018 roku wywindował Imrana do władzy, przed obecnymi wyborami stosował różne techniki, by zapewnić PTI jak najgorszy rezultat wyborczy, wykorzystując do tego pakistańskie sądy.

Były to m.in. dyskwalifikacja lidera PTI z udziału wyborach, osadzenie w więzieniu jego i innych partyjnych działaczy, czy wydany w grudniu 2023 zakaz wykorzystania przez partię byłego krykiecisty (Imran Khan był kapitanem pakistańskiej drużyny, z którą zdobył Puchar Świata w 1992 roku) ikonicznego symbolu partii – kija krykietowego.

Posunięcie to sprawiło, że kandydaci PTI brali udział w wyborach jako niezależni i musieli używać innych symboli, co mogło utrudnić ich identyfikację. Fakt, że jedna z największych partii była systemowo wykluczana z udziału w nich, stawia ich równość i uczciwość pod znakiem zapytania.

Niekończąca się lista wyroków i skandal

Od sierpnia 2023 roku Imran Khan przebywa w więzieniu w Rawalpindi (niedaleko znajduje się Kwatera Główna armii). W sierpniu zeszłego roku otrzymał trzyletni wyrok, który wykluczył go również z aktywnego udziału w polityce.

W styczniu Khan oraz jego minister spraw zagranicznych i bliski współpracownik, Shah Mehmood Qureshi, zostali skazani na 10 lat więzienia za naruszenie tajemnicy państwowej. Sprawa wiąże się z ujawnieniem poufnej depeszy wysłanej przez byłego ambasadora Pakistanu w Stanach Zjednoczonych, która według Khana potwierdza jego zarzut, że odsunięcie go od władzy w 2022 r. było spiskiem.

Kolejny, czternastoletni i najdłuższy jak dotąd wyrok, Khan otrzymał wraz ze swoją (trzecią) żoną, Buszrą Bibi, pod koniec stycznia. Biuro antykorupcyjne uznało, że podczas swojej kadencji w latach 2018-2022 on i jego żona nielegalnie sprzedawali cenne prezenty od głów państw i zagranicznych dygnitarzy.

Zgodnie z werdyktem, oboje mają zakaz sprawowania jakichkolwiek urzędów publicznych przez 10 lat.

Po raz czwarty został skazany na początku lutego, również wraz z Bibi, która przebywa obecnie w areszcie domowym. Tym razem zarzuty przeciwko parze dotyczyły legalności ich małżeństwa i zostały sformułowane przez sąd na podstawie skargi złożonej w listopadzie przez byłego męża Buszry Bibi, Khawara Farida Manekę. Wyrok dotyczył nieprzestrzegania islamskiego prawa: wzięła ona ślub z Imranem w „okresie oczekiwania” (tzw. Iddat), który określa m.in. w jakim okresie po śmierci poprzedniego męża lub po rozwodzie muzułmanka może powtórnie wyjść za mąż.

To antykobiece orzeczenie wywołało skandal. Osoby broniące praw człowieka, politycy (m. in. Farhatullah Babar, były senator i członek PPP), przedstawicielki pakistańskich ruchów feministycznych (w tym znana prawniczka, Tahira Abdullah), 3 lutego protestowali w Islamabadzie przeciw upokarzaniu osób publicznych, systemowej w Pakistanie dyskryminacji kobiet i ograniczaniu ich decyzyjności odnośnie własnego życia.

Ograniczanie dostępu do Internetu

Przedmiotem dyskusji wpisującej się w debatę nad jakością pakistańskiej demokracji, był dostęp do internetu w dniu wyborów. Monitorujący swobodę dostępu do sieci Netblocks poinformował, że przerwy w dostępie i zakłócenia sieci komórkowej występują w „wielu regionach Pakistanu”, dodając, że odbywa się to „po miesiącach cenzury cyfrowej wymierzonej w opozycję polityczną”.

PTI nazwała na portalu X zawieszenie usług telefonii komórkowej „celowym tłumieniem praw obywatelskich i kpiną z demokracji” oraz „irytującą zdradą” ze strony Pakistańskiego Urzędu Telekomunikacyjnego, który wcześniej zapewniał, że nie otrzymał instrukcji od rządu, aby zablokować usługi internetowe. Wpis został okraszony hasztagiem #PakistanUnderFascism.

Główny komisarz wyborczy Sikandar Sultan Radża podkreślił, że zezwalanie na usługi internetowe jest decyzją organów ścigania i porządku (wykracza poza mandat Pakistańskiej Komisji Wyborczej). Politycy PTI twierdzili, że pomimo szerokich represji wobec partii z wykorzystaniem wykonującej polecenia generałów władzy sądowniczej, armia wciąż boi się ogromnego poparcia, jakim cieszy się partia i chce móc manipulować wynikiem wyborów, dlatego wprowadzono restrykcje w komunikacji.

Polityczny roller coaster Nawaza

Słysząc o wyrokach skazujących Imrana Khana, Nawaz Szarif odczuł zapewne nie tylko satysfakcję, ale i mrożące krew w żyłach déjà vu. Życiorys trzykrotnego dotychczas premiera obfituje w doświadczenia pozbawienia władzy przed zakończeniem kadencji, oskarżeń o korupcję, wyroków, a także konieczności opuszczenia kraju.

W 2017 roku również decyzją Sądu Najwyższego został usunięty ze stanowiska za „nieuczciwe praktyki” w związku z informacjami o nierozliczonym majątku rodzinnym. Sąd Najwyższy zniósł dożywotni zakaz startu w wyborach dla osób skazanych za przestępstwa, otwierając szansę Nawazowi Szarifowi na udział w wyborach i ubieganie się o stanowisko premiera po raz czwarty.

W październiku 2023 roku lider PML-N wrócił z politycznego uchodźstwa w Wielkiej Brytanii. Cieszy się wciąż wysokim poparciem w Pendżabie, co potwierdziło zdobycie przez niego mandatu w Lahaur.

Kto de facto decyduje?

Obecna sytuacja to nihil novi na pakistańskiej scenie politycznej: polityczny rollercoaster ma nie tylko zapewnić generałom polityczną sprawczość poprzez nominację popieranych w danej chwili kandydatów, ale też pokazać, kto tak naprawdę rządzi. Wielokrotnie boleśnie przekonali się o tym przywódcy dwóch najpotężniejszych politycznych dynastii Pakistanu: Bhuttowie i Szarifowie.

Taha Siddiqui, pakistański dziennikarz śledczy, który przez nieprzychylne armii analizy zmuszony był uciec do Francji, w wydanej niedawno w Polsce książce pt. „Klub Dysydenta”, opowiadając o swoich doświadczeniach w burzliwych dekadach przełomu stuleci, krytycznie odnosi się do negujących wartości demokratyczne dyktatorskich rządów.

Na często pojawiający się argument zwolenników armii czy muzułmańskich konserwatystów (jego zradykalizowany w Arabii Saudyjskiej ojciec angażował się w działania kaszmirskich dżihadystów) jakoby armia była najlepiej funkcjonującą instytucją w Pakistanie, młody adept dziennikarstwa słyszy od starszego kolegi: „Bo przecież przejęła robotę innych! Bo przecież zakazuje pracować innym!” (str. 168).

Znaczne upolitycznienie sił zbrojnych Pakistanu sięga czasów jego powstania i kształtowania się państwowości po 1947 roku.

Rola armii, która już w 1958 roku przejęła władzę w wyniku zamachu stanu, została zdefiniowana jako zabezpieczenie ideologicznych granic kraju. Ugruntowało to rolę islamu jako trwałego elementu pakistańskiej oficjalnej ideologii i kultury strategicznej, a także stopniowo (zwłaszcza od czasów dyktatury militarnej generała Zii ul-Haqa, 1977-1988) wywindowało armię do roli głównego decydenta, skutecznie żonglującego ambicjami cywilnych liderów, namaszczającego i odsuwającego od władzy kolejnych premierów, kontrolującego pakistańskie zasoby.

Ayesha Siddiqa, autorka książki akcentującej rolę armii, która wychodzi poza swoje tradycyjne funkcje, między innymi poprzez tworzenie konglomeratów biznesowych (milbus: military and business), pisała na początku stycznia 2024 roku o warunkach sprzyjających wyborczym manipulacjom w Pendżabie czy Sindzie. Zacytowała m.in. znajomego dziennikarza, który sugerował, że można już przed wyborami pogratulować Nawazowi, bo jego zwycięstwo jest bardziej niż pewne.

Z drugiej strony, upokarzający sposób, w jaki zostali potraktowani Imran Khan i jego żona, w tym ingerencja w ich życie prywatne sprawił, że nawet sceptycznie oceniający jego rządy wyborcy byli skłonni oddać głos na kandydatów PTI, występujących jako niezależni. Mobilizacja była ogromna, a frekwencja może być czynnikiem, który zaważy na wyniku.

Kwestie bezpieczeństwa

Wybory w Pakistanie to zawsze wydarzenie wysokiego ryzyka. W przeddzień wyborów co najmniej 30 osób zginęło w dwóch zamachach przy biurach kandydatów w niespokojnej prowincji Beludżystan, gdzie w ostatnich latach Pakistan zmaga się ze wzrostem aktywności bojowników. Zaangażowane są w nią liczne grupy, od pakistańskich talibów po separatystów.

Niespokojna jest także Chajber Pasztunkwa, prowincja oddzielona od Afganistanu kontestowaną przez wielu linią Duranda. Znów stała się bezpiecznym schronieniem dla antyrządowych bojowników spod znaku Tehrik-e Taliban-e Pakistan (TTP), Tehrik-e Dżihad Pakistan czy Państwa Islamskiego Chorasanu (ISKP) – miejscowej franczyzy globalnej grupy terrorystycznej.

Rok 2023 należał w Pakistanie do najkrwawszych od długiego czasu – prawie tysiąc osób (z czego połowa to cywile) zginęło w atakach terrorystycznych w całym kraju. Ataki, szczególnie w Chajber Pasztunchwie, znacznie nasiliły się, odkąd w sąsiednim Afganistanie do władzy 15 sierpnia 2021 roku doszedł rząd talibów – i to relacje z nim będą kolejnym poważnym wyzwaniem dla nowej władzy.

Trudne sąsiedztwo

W ostatnich miesiącach wzajemne stosunki, choć zawsze niełatwe i naznaczone sporą dozą nieufności po obu stronach, uległy znacznemu pogorszeniu. 8 listopada 2023 roku podczas konferencji prasowej, Anwar Kakar al-Haq, który pełnił wówczas obowiązki premiera, w niespotykanie ostrym tonie skrytykował rządzących za miedzą afgańskich talibów.

Zdaniem Islamabadu – i raportu ONZ z czerwca 2023 roku – władze w Kabulu wspierają i zapewniają schronienie, a także inne zasoby (w postaci broni czy sieci kontaktów) TTP, czyli talibom pakistańskim, którzy dokonują ataków po drugiej stronie granicy. Było to stanowcze odcięcie się od linii rządu Imrana Khana, który swoją przychylnością dla rządu religijnych radykałów dorobił się przydomku „Taliban Khan”.

Islamabad próbował de facto wywrzeć na afgańskim rządzie presję gospodarczą – między innymi nakładając liczne ograniczenia i restrykcyjne wytyczne na obrót towarów przez granicę.

Dla śródlądowego Afganistanu, którego największym rynkiem zbytu pozostaje właśnie Pakistan, to potężny cios.

Rząd tymczasowy Kakara zdecydował się także na kontrowersyjny, krytykowany przez obrońców praw człowieka krok w postaci masowych przymusowych wydaleń z Pakistanu nieudokumentowanych afgańskich migrantów. General Asif Munir, szef pakistańskiej armii, ostrzegł afgańskich talibów, że ukrywanie bojowników, którzy atakują na pakistańskim terytorium, spotka się ze „zdecydowaną odpowiedzią” – co można traktować jako zapowiedź transgranicznych ataków na kryjówki TTP w Afganistanie, do jakich zresztą dochodziło już w przeszłości.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że wraz z wydaleniem z Pakistanu Afgańczyków, którzy nierzadko spędzili w nim całe swoje życie, może to przyczynić się do resentymentu wobec tego kraju i przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

Między Chinami a Indiami

Nowy rząd odziedziczy historycznie ugruntowane problemy Pakistanu, zarówno te o charakterze wewnętrznym (kryzys gospodarczy, pogłębiony katastrofalną powodzią z 2022 roku, wysoka inflacja i zadłużenie) i międzynarodowym. Relacje z sąsiadami układają się niekorzystnie. Pomimo promowanej przez władze współpracy z Chinami („przyjaźń głębsza niż oceany, wyższa niż Himalaje”), lokalna ludność często protestuje przeciwko chińskim projektom, także tym w ramach Chińsko-Pakistańskiego Korytarza Ekonomicznego (CPEC), określanego szumnie mianem flagowego projektu w ramach chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI).

Regularne ataki na chińskie interesy w Pakistanie przeprowadzane przez separatystów (w ostatnich miesiącach szczególnie zaostrzyła się rebelia w Beludżystanie, a tamtejsi aktywiści określani są przez pakistański establishment mianem terrorystów, nawet jeśli nie uciekają się do przemocy) lub pakistańskich talibów są poważnym problemem w relacjach Pakistanu z Chinami. Pod naciskiem Pekinu, w listopadzie 2023 roku Pakistan zwiększył ochronę dla chińskich instytucji i pracowników, przebywających w Pakistanie, między innymi w ramach projektu CPEC.

Relacje z Indiami są niezmiennie złe, a ich filarem jest postrzeganie sąsiada jako wroga. Narzędziem politycznym będącym częścią międzynarodowego dyskursu Pakistanu jest polityczna kampania wsparcia dla kaszmirskich muzułmanów w administrowanym przez Indie Kaszmirze (chodzi o Dolinę Kaszmirską, w której większość stanowią sunniccy muzułmanie).

Politycy wszystkich głównych partii regularnie odnoszą się do tej kwestii i niezmiennie protestują przeciw zniesieniu przez Indie częściowej autonomii Kaszmiru w 2019 roku. 5 lutego obchodzony jest Dzień Solidarności z Kaszmirem. W tym roku tymczasowy premier Anwaar-ul-Kakar podobnie jak jego poprzednicy wyraził „niezachwiane poparcie” dla jego mieszkańców. Sytuacja w częściach byłego księstwa Dżammu i Kaszmir, administrowanych przez Pakistan (Azad Dżammu i Kaszmir oraz Gilgit Baltistan), jest przez władze tego kraju pomijana, pomimo licznych przykładów naruszeń praw człowieka i politycznego wykluczenia mieszkańców tych regionów.

Warto zaznaczyć, że wyborach do Zgromadzenia Narodowego nie głosują mieszkańcy administrowanych przez Pakistan części Kaszmiru. To systemowe wykluczenie władze w Islamabadzie tłumaczą nierozwiązanym konfliktem z Indiami i roszczeniami wobec indyjskiego Kaszmiru.

O protestach organizowanych w pakistańskim Kaszmirze, między innymi przeciw chińskiej obecności, chętnie donoszą media indyjskie, które nazywają ten obszar „okupowanym”, posługując się taką retoryką, jaką stosuje od dekad Pakistan wobec Kaszmiru indyjskiego. W warunkach, gdzie władze zarówno Indii, jak i Pakistanu, budują polityczny kapitał w oparciu o podbudowany religijnie większościowy nacjonalizm, który w celowy i ukierunkowany sposób podsyca wzajemną wrogość, szanse na przełom w dwustronnych relacjach są znikome.

Decydent czy marionetka

Polityczna i decyzyjna sprawczość przyszłego premiera będzie w praktyce ograniczona do minimum niezbędnego z punktu widzenia interesów armii. Jeśli będzie to Nawaz, dawne zarzuty zawsze można odkurzyć i ponownie wykorzystać je do osądzenia i pozbawienia go władzy. Należy pamiętać, że odsunięcie Khana nie zrzuciło go z piedestału najpopularniejszego polityka w Pakistanie, a sposób, w jaki został potraktowany wraz z żoną, przysporzył mu kolejnych zwolenników, nawet wśród tych, którzy sceptycznie oceniali jego rządy. Przez niektórych postrzegany jest jak bohater walczący o wolność z potężnym przeciwnikiem – można założyć, że gdyby wybory w Pakistanie były w pełni równe, PTI miałby dużą szansę na wygraną.

Bilawal Bhutto Zardari, syn zamordowanej w 2007 roku Benazir Bhutto, przewodniczący PPP, tuż przed wyborami kategorycznie oświadczył, że nie będzie ministrem spraw zagranicznych (był w rządzie młodszego brata Nawaza, Szehbaza, który powstał po odwołaniu Imrana Khana), jeśli Nawaz Szarif zostanie premierem, bo nie chce brać udziału w tej samej, starej polityce nienawiści i podziałów.

Istnieje też możliwość, że premierem zostanie Szehbaz Szarif, z którym szef PPP wydaje się być bardziej skłonny do współpracy. Prawdopodobnie aranżowany mariaż PML-N i PPP jednak przetrwa, by zgodnie z zamierzeniami establishmentu nie dopuścić do władzy kandydatów z obozu politycznego Imrana Khana.

Rząd potrzebny od zaraz

Niezależnie od wyniku, jedno jest pewne: na dalszy polityczny chaos Pakistan, a zwłaszcza jego gospodarka, będąca w głębokim kryzysie, nie może sobie pozwolić.

W tej chwili kraj potrzebuje stabilnego rządu, który zajmie się poważnymi wyzwaniami, związanymi zarówno z gospodarką, jak i bezpieczeństwem oraz trudnymi relacjami z sąsiadami.

Ważne, by był to rząd cywilny. „Nawet najbrudniejsza demokracja jest lepsza od »porządnej« dyktatury” – mówił pod koniec stycznia Hamid Mir, jeden z najznamienitszych pakistańskich dziennikarzy i prezenterów wiadomości, w wywiadzie udzielonym Karanowi Thaparowi (indyjski dziennikarz, prowadzący wywiady dla The Wire).

Nie wszyscy dali się jednak uwieść atmosferze święta demokracji. Przekonanie, że wybory w Pakistanie nie będą uczciwe, a ostateczny wynik i tak zostanie skonstruowany przez pociągającą za sznurki armię, zniechęciło część młodych Pakistańczyków do pójścia do urn.

– Jesteśmy przeklętym krajem. Panuje ogromna korupcja, zwyczajni obywatele biednieją, elity polityczne napychają sobie kieszenie, a wszystkim tym i tak rządzi jeden człowiek (szef armii – przyp. aut.) – mówi 33-letni Amdżad Ali, pracownik biurowy z Islamabadu. – To dyktatura, a jakiekolwiek wybory są tylko fasadą demokracji.

Inni postanowili jednak wykorzystać swój głos, by wyrazić sprzeciw dla tych praktyk. – Największa partia (PTI – przyp. aut.) została zlikwidowana przy użyciu rządowego i sądowego nacisku na skalę dotąd niespotykaną. Przez to ludzie stracili wiarę w wynik tych wyborów – twierdzi 62-letni Amdżad Arbaab, przedsiębiorca i działacz społeczny z Peszawaru. – Ja biorę w nich udział, by zagłosować właśnie przeciwko jawnemu wykorzystaniu całej machiny państwowej przeciwko PTI. Nigdy nie lubiłem Khana ani jego partii. Jego rządy były naznaczone chaosem i kiepskim zarządzaniem, brylował dzięki jednemu populistycznemu sloganowi o ujawnieniu korupcji swoich przeciwników politycznych. Miał poparcie establishmentu i był od niego całkowicie zależny.

Wynik wyborów odsłonił jednak prawdę, o której krytycy Khana i establishment najpewniej chcieliby zapomnieć: mimo wszelkich wysiłków, by byłego premiera zdyskredytować, a jego samego odsunąć jak najdalej od ośrodków władzy, zwolennicy PTI nie pozwolili się zniechęcić i masowo ruszyli do urn, co przyniosło niespodziewane rezultaty.

Wielu Pakistańczyków jest jednak zdania, że armia może ingerować w proces liczenia głosów i fałszować je na korzyść swojego faworyta, co wywołało lawinę teorii spiskowych (mniej czy bardziej zasadnych) w mediach społecznościowych.

Swoje zaniepokojenie wyraziła także Pakistańska Komisja Praw Człowieka. “Brak transparentności jest wysoce niepokojący” – napisała na portalu Facebook. MSW wydało jednak krótkie oświadczenie, w którym opóźnienie złożyło na karb braku sygnału telefonicznego w kraju.

Trudno dziwić się sceptycyzmowi wyborców — pierwsze wyniki były zaskakujące. Większość obserwatorów uważała Nawaza Szarifa i jego PML-N za predestynowanych do zwycięstwa z namaszczenia armii. “Decydującym czynnikiem jest, po czyjej stronie będzie potężna armia i jej agencje bezpieczeństwa. Tylko bardzo wysoka frekwencja na korzyść PTI mogłaby odmienić jej losy” – twierdził przed wyborami pakistański dziennikarz Abbas Nasir.

Ogłoszone w niedzielę oficjalne wyniki wskazują także na dwa trendy: niewielkie poparcie dla partii religijnych, które osiągnęły bardzo słabe notowania, oraz jawną niechęć Pakistańczyków do ingerencji armii w politykę.

“Ponieważ nie mamy czystej większości, będziemy wyciągać rękę (do innych partii – przyp. aut.), by wyprowadzić kraj z bagna, w jakim się znajduje” – ogłosił w piątek podczas wiecu w Lahaur Nawaz Szarif. Choć przyznał, że PML-N nie będzie w stanie utworzyć rządu samodzielnie, Szarif zadeklarował, że jego partia jest „największą w kraju”, powołując się na wynik wyborów. Technicznie rzecz biorąc, nie skłamał – kandydaci PTI startowali wszak jako niezależni, co rzeczywiście oznacza, że PML-N zwyciężyła w kategorii partii politycznych.

Szarif nie był jednak jedynym, który obwieścił zwycięstwo swojej partii. Do Pakistańczyków przemówił zza krat sam Imran Khan – z oczywistych względów nie we własnej osobie, a w postaci przemówienia wygenerowanego przez sztuczną inteligencję (która, co trzeba przyznać, zaskakująco udanie naśladuje jego baryton). To zresztą już drugi raz, kiedy PTI posłużyło się AI, by stworzyć przemówienie swojego lidera.

W opublikowanym na platformie X wideo zatytułowanym znamiennie “Mowa zwycięska” Khan, czy też jego cyfrowe alter ego, zwraca się do swoich wyborców: “Moi towarzysze Pakistańczycy, stworzyliście historię. Jestem z Was dumny i dziękuję Bogu za zjednoczenie narodu”.

Nawaza Szarifa Khan nazywa “małostkowym człowiekiem”, dodając, że żaden Pakistańczyk nie zaakceptuje jego deklaracji o wygranej.

Biorąc pod uwagę, jak głęboko podzielona i niewspółpracująca jest pakistańska scena polityczna,

analitycy mają obawy, czy uda się utworzyć silny rząd koalicyjny, który będzie w stanie skutecznie wyprowadzić kraj z wielopłaszczyznowego kryzysu.

Analityk polityczny Ijaz Khattak ostrzegł, że „istnieje ryzyko jeszcze większej niestabilności”, szczególnie jeśli zwolennicy PTI będą czuć, że ich kandydaci są zmuszani do przyłączania się do innych ugrupowań. By zapobiec incydentom, władze wprowadziły w piątek godzinę policyjną w Islamabadzie i ogłosiły zakaz zgromadzeń. Zdaniem większości analityków, jest to zakaz wymierzony właśnie w wyborców partii Khana, którzy w ciągu ostatniego roku kilkukrotnie wychodzili na ulice.

Inflacja gorsza od zamachów

Dla wielu wyborców największym problemem, z którym szli do urn, była sytuacja ekonomiczna kraju. Inflacja na poziomie 24 proc. (co i tak stanowi spadek z rekordowych 36,4 proc. w kwietniu 2023 roku), szalejące bezrobocie, wysokie ceny podstawowych produktów spożywczych, prądu i gazu to podstawowe zmartwienia Pakistańczyków, których rozwiązania będą oczekiwać od nowych władz.

– Ludzie bardzo cierpią, zarówno biedni, jak i nawet klasa średnia – zauważa Amdżad Arbab. – Przez inflację coraz więcej osób nie jest w stanie związać końca z końcem.

Sam zaobserwował ten proces gołym okiem: co roku w okresie Ramadanu organizuje dobroczynny iftar, uroczystą kolację przełamującą post, dla potrzebujących. W tym roku liczba gości przekroczyła wszelkie oczekiwania. Podobnie jak fakt, że poza tradycyjnie najbardziej potrzebującymi, w ich gronie znaleźli się też ci, którzy dotychczas jakoś sobie radzili, jak chociażby studenci.

– Zamach zdarza się raz na jakiś czas. Nawet jeśli częściej niż kiedyś, to prawdziwym problemem jest inflacja, sięgająca na terenach wiejskich 50 proc. Zmagają się nią praktycznie wszyscy, w każdej minucie. Nawet ci, którzy należeli do klasy średniej, miewają problemy, żeby włożyć coś do garnka – mówiła OKO.press w maju Arifa Noor, dziennikarka i analityczka polityczna z Islamabadu.

Nadzieje Pakistańczyków, że w wyniku wyborów wyłoni się silny rząd, który będzie w stanie poradzić sobie z kryzysem gospodarczym, również mogą okazać się płonne. Wielu ekspertów podkreślało wagę powstania nowego, cieszącego się silną legitymacją społeczną gabinetu dla finansowej przyszłości kraju. – Ogłoszone o czasie wyniki wyborów, prowadzące do sprawnego utworzenia nowego rządu zmniejszą polityczną niepewność. To kluczowe dla kraju, który zmaga się z wieloma wyzwaniami makroekonomicznymi – powiedziała cytowana przez Reuters agencja ratingowa Moody’ego.

Pakistańska waluta była w 2023 roku najgorzej radzącą sobie walutą w Azji. Nowy rząd będzie musiał zmierzyć się też z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW), który w styczniu po miesiącach negocjacji zgodził się udzielić Pakistanowi kolejnej pożyczki, jednak obwarował ją wieloma warunkami. Już wcześniej rząd tymczasowy musiał m.in. podnieść ceny prądu i gazu, co nie przysporzyło mu popularności wśród mieszkańców.

Kolejne reformy tego rodzaju, których oczekuje MFW, mogą być trudne do wprowadzenia dla nowej władzy, która nie będzie chciała na wstępie zrazić do siebie wyborców.

– Budzący kontrowersje wynik wyborów może pogłębić już istniejące wyzwania gospodarcze w Pakistanie. Podziały polityczne i niepokoje społeczne będą poważnymi przeszkodami, by efektywnie zarządzać trwającym kryzysem – uważa Sheharyar Khan, dyrektor National Dialogue Forum, organizacji pozarządowej z siedzibą w Islamabadzie. – W miarę jak wiara w rząd i instytucje państwowe maleje, będzie to odstraszać biznes i inwestycje, których kraj tak bardzo teraz potrzebuje.

Na zdjęciu głównym: zwolenniczki TI trzymają zdjęcie uwięzionego byłego premiera Imrana Khana podczas protestu przed biurem komisji wyborczej w Karaczi, 10 lutego 2024 roku.

;
Na zdjęciu Jagoda Grondecka
Jagoda Grondecka

Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.

Na zdjęciu Agnieszka Kuszewska-Bohnert
Agnieszka Kuszewska-Bohnert

Doktor habilitowana w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie nauki o polityce, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu, na Wydziale Studiów Międzynarodowych. Przedmiotem jej badań są stosunki międzynarodowe i bezpieczeństwo w obrębie Azji i Pacyfiku, w tym polityczno-społeczne i gospodarcze problemy Azji Południowej, współczesna historia oraz znaczenie regionu w międzynarodowej polityce.

Komentarze