W narracji przeciwników migracji argument „po co wyjeżdżali” lub „to nie uchodźcy tylko migranci ekonomiczni” pojawia się bardzo często. Pisaliśmy o tym m.in. w tekście o propagandzie TVP tutaj. W czterech tekstach Krzysztof Traba, islamolog, pokazuje historie uchodźców z Bliskiego Wschodu – Iraku, Kurdystanu, Syrii, Libanu, Jordanii i Jemenu – i wyjaśnia, przed czym uciekają ludzie, którzy trafiają na naszą granicę. Pierwszy tekst o uchodźcach z Palestyny znajdziecie tutaj, drugi o Kurdach i Irakijczykach – tutaj, trzeci o Syrii – tutaj. Dzisiaj tekst o Jemeńczykach, którzy według danych Grupy Granica i Balkan Investigative Reporting, opracowanych przez „Gazetę Wyborczą” stanowią trzecią grupę migrantów na polsko-białoruskiej granicy.
Tekst ukazał się na stronie Badaczki i Badacze na Granicy. Powstał w ramach projektu „Społeczne archiwum kryzysu humanitarnego” finansowanego z grantu Fundacji Batorego. Badaczki i Badacze na Granicy (BBnG) są międzyuczelnianą, interdyscyplinarną i oddolnie zorganizowaną siecią badawczą, powstałą w reakcji na trwający kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej. Więcej na stronie tutaj.
Jemen należy do najuboższych krajów Bliskiego Wschodu, a skutki toczącej się tam obecnie wojny określane są mianem największej katastrofy humanitarnej na świecie. Życie 20 spośród 30 milionów obywateli tego kraju uzależnione jest od pomocy humanitarnej, przy czym 4 miliony z nich to uchodźcy wewnętrzni.
5 milionów Jemeńczyków żyje na granicy głodu, utrudniony jest też dostęp do wody oraz infrastruktury ją oczyszczającej; kraj trawi epidemia cholery.
Wojna w Jemenie trwa nieprzerwanie od 2014 roku. Przyczyną jej wybuchu był przewrót przeprowadzony przez polityczny i religijny ruch Hutich, zrzeszający głównie przedstawicieli specyficznej dla Jemenu odmiany szyizmu i popierany przez szyicki Iran. W 2014 roku ruch ten opanował Sanę, stolicę kraju i dążył do pozbawienia władzy prezydenta Abd Rabbuh Mansura Hadiego, sunnity, popieranego z kolei przez głównego konkurenta Iranu do dominacji na Bliskim Wschodzie – Królestwo Arabii Saudyjskiej (KAS).
Koalicja państw pod przywództwem Arabii Saudyjskiej zaatakowała Jemen w 2015 roku w odpowiedzi na zwiększającą się siłę Hutich w kraju. W skład koalicji państw pod przywództwem KAS wchodzą kraje Zatoki Perskiej – Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), Bahrajn, w mniejszym stopniu Kuwejt – a także inne kraje arabskie zależne finansowo i politycznie od bogatych państw Zatoki – jak Egipt.
Niektórzy eksperci określają saudyjskie i irańskie zaangażowanie w konflikt jemeński jako rodzaj wojny zastępczej między Iranem a Arabią Saudyjską, której stawką są wpływy w regionie Bliskiego Wschodu 1. Z przedłużającej się wojny zyski czerpały i czerpią również niektóre kraje Globalnej Północy, a dokładniej Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja oraz Niemcy, które sprzedawały broń, sprzęty i pojazdy bojowe Arabii Saudyjskiej i ZEA2. Stany Zjednoczone prowadzą w Jemenie w ostatniej dekadzie regularne ataki na terrorystyczną Al-Kaidę Półwyspu Arabskiego, jednak podczas amerykańskich operacji wojskowych z udziałem dronów ginęli także cywile, a pośród nich dzieci.3
Dlaczego tak trudno emigrować z Jemenu?
Możliwości emigracji z Jemenu są bardzo ograniczone – Jemeńczycy uciekają do pobliskiego Egiptu, Dżibuti, Sudanu, Somalii (drogą morską) czy Jordanii (samolotem); zdarzają się również ucieczki do odległej Malezji, a nawet Korei Południowej 4. Status prawny większości jemeńskich uchodźców w tych krajach pozostaje nieuregulowany. Jedną z przyczyn stanowi niechęć niektórych Jemeńczyków do bycia kategoryzowanym jako uchodźca, co wynika z poczucia wstydu – poprzez wyraźne rozgraniczenia na klasy społeczne w Jemenie, uchodźcy umiejscawiani są wśród niższych warstw społeczeństwa.5
Kolejnym elementem przyczyniającym się do nieuregulowanej sytuacji jemeńskich uchodźców są utrudnienia prawne w państwach przyjmujących i wybiórcze interpretowanie przez nie międzynarodowego prawa migracyjnego. Przykładem może być sytuacja Jemeńczyków starających się o status uchodźcy w Jordanii.
Władze jordańskie jako uchodźców określają tylko Syryjczyków, co skutkuje tym, że uciekinierom z innych krajów ogarniętych wojną – takich jak Jemen – grozi pobyt w ośrodku detencyjnym lub deportacja. Nie pomaga w tym nawet certyfikat UNHCR osoby ubiegającej się o azyl.
W krajach nie będących sygnatariuszami Konwencji Genewskiej dot. statusu uchodźców, czyli takich jak Jordania, zezwolenie na pracę może stanowić możliwość częściowego uregulowania statusu migrantów. Jednak Jordania, obecnie niechętna jemeńskim uchodźcom, traktuje nawet oficjalną prośbę o zezwolenie na pracę jako pretekst do deportacji.
Kolejną przeszkodę na drodze do uregulowania statusu prawnego Jemeńczyków w Jordanii stanowi polityka międzynarodowych organizacji pomagających uchodźcom. UNHCR w Jordanii nie uznaje uciekających przed wojną Jemeńczyków za uchodźców prima facie (czyli takich, którym w pierwszej kolejności przysługuje status uchodźcy na podstawie obiektywnych przesłanek, jak np. wojna w kraju pochodzenia). Dzieje się tak, ponieważ UNHCR stara się nie zaognić relacji z Arabią Saudyjską, która poprzez interwencję militarną w dużej mierze jest odpowiedzialna za humanitarną katastrofę w Jemenie.
Konwencja Genewska dot. statusu uchodźców z 1951 roku stanowi jeden z podstawowych dokumentów prawnych regulujących status oraz określających prawa uchodźców. Definiuje m.in. kim jest uchodźca, formułuje zasadę non-refoulement (prawo zakazujące deportacji lub pushbacku do kraju, w którym uchodźcom groziłoby prześladowanie), zakazuje dyskryminacji, gwarantuje wolność wyznania czy dostęp do podstawowej edukacji.
Tylko cztery spośród bliskowschodnich państw są sygnatariuszami Konwencji – Iran, Izrael, Egipt i Jemen. Ten ostatni na rok przed wybuchem wojny przyjmował na swoim terytorium od 600 do 800 tys. uchodźców 6.
Inne kraje, w tym również te przyjmujące procentowo najwięcej uchodźców per capita, jak np. omawiany w poprzednich częściach cyklu Liban i wspomniana Jordania, nie podpisały konwencji.
Najbliżej jest… Malezja
Bliskość geograficzna Dżibuti, Somalii i Sudanu, a także ciągłość historyczna migracji z i do Jemenu z powyższych krajów powoduje, że Jemeńczycy szukają schronienia w tych wschodnioafrykańskich państwach. Wszystkie trzy kraje są sygnatariuszami Konwencji z 1951 roku, a Dżibuti uznaje Jemeńczyków uciekających przed wojną za uchodźców prima facie. Jednak wysoki wskaźnik biedy w tych krajach (Somalia to jeden z najuboższych krajów świata, a sytuacja ekonomiczna w Dżibuti zmusza mieszkańców do emigracji do Jemenu, pomimo trwającej tam wojny), niestabilność polityczna (społeczne niepokoje po obaleniu rządzącego 30 lat dyktatora w Sudanie) skutecznie uniemożliwiają stabilizację Jemeńczykom uchodzącym przed zbrojnym konfliktem.
Malezja jako jedno z niewielu państw na świecie umożliwia uciekającym z Jemenu pobyt bez obowiązku wizowego. Pomimo tego ułatwienia, prawne uwarunkowania jemeńskich uchodźców nie dają szansy na długotrwałą poprawę warunków życiowych – Malezja, która nie jest sygnatariuszką Konwencji Genewskiej, nie oferuje uchodźcom możliwości podjęcia legalnej pracy, a aktywność zawodowa bez pozwolenia państwa grozi karą więzienia.
Dzieciom jemeńskich uchodźców – nawet tym oficjalnie zarejestrowanym przez UNHCR – nie przysługuje prawo uczestnictwa w państwowym systemie edukacji.
Z tych względów ludzie poszukujący w Malezji schronienia przed jemeńską wojną decydują się kontynuować emigrację w celu dotarcia do kraju, który zagwarantuje im podstawowe prawa.
Sana, stolica Jemenu i Kuala Lumpur, stolica Malezji. Na Uniwersytecie w Sanie Mutasim studiował na wydziale dziennikarstwa w samym centrum miasta. Studia przerwał z powodu wojny. (Źródło: Google Maps)
Polityka powstrzymywania
UNHCR proponuje uchodźcom trzy trwałe rozwiązania: repatriację, czyli powrót do kraju pochodzenia (jeśli pierwotne zagrożenie minęło), a jeśli to nie jest możliwe – integrację i uregulowanie statusu prawnego w państwie przyjmującym. Gdy te rozwiązania nie mogą być wprowadzone w życie – co ma miejsce w przypadku wielu uchodźców z Jemenu – powinna istnieć możliwość trzeciego rozwiązania: przesiedlenia uchodźców do innego bezpiecznego kraju (np. państwa europejskiego).
Niestety w praktyce mniej niż 1 proc. światowej populacji uchodźców dostało w 2019 roku możliwość przesiedlenia do państw tak zwanej Globalnej Północy 7, a w roku 2018 jedynie 20 osób z Jemenu zostało objętych programem relokacji 8. Mimo niekończącej się wojny w kraju (i pośredniego zaangażowania państw zachodnich w ten konflikt) Jemeńczycy nie mogą liczyć na zwiększenie kwot uprawniających do relokacji.
Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest zjawisko określone przez niektóre badaczki i badaczy migracji jako polityka powstrzymywania (ang. politics of containment). Prowadzona już od lat osiemdziesiątych przez Unię Europejską, Stany Zjednoczone i międzynarodowe organizacje pomocowe ma na celu zatrzymanie uchodźców w krajach Globalnego Południa. W zamian za ich przyjęcie kraje te otrzymują pomoc finansową oraz polityczną. Do beneficjentów tak rozumianej polityki powstrzymywania na Bliskim Wschodzie można zaliczyć Liban, Jordanię i Turcję.
Dopóki polityka ta nie ulegnie zmianie, jednym z niewielu sposobów ucieczki od permanentnej tymczasowości obozów pozostaje nieuregulowana migracja.
Taką drogę – z Jemenu do Malezji i z Malezji do Europy – przebył Mutasim al-Hitari, młody jemeński dziennikarz pracujący jako freelancer dla największych arabskojęzycznych portali informacyjnych, jak np. katarskiej Al-Jazeery. Do Malezji wyemigrował jeszcze przed wybuchem pandemii, uciekając przed wojną i bezrobociem – w Jemenie utrzymywał się głównie z dniówek, nie mając regularnego dochodu. Wraz z przedłużającym się konfliktem, większość instytucji medialnych, czyli potencjalnych zleceniodawców Mutasima, zamknęło swoje biura regionalne w Jemenie i opuściło ogarnięty wojną kraj.
W Malezji młody dziennikarz nie mógł podjąć legalnej pracy, a jego sytuacja ekonomiczna tylko pogorszyła się wraz z pierwszą falą COVID-19. Ostatecznie zdecydował się wyruszyć do Niemiec przez Białoruś. Podczas swojej wędrówki stracił kamerę, którą dokumentował niebezpieczeństwa nieuregulowanej migracji przez tereny Białorusi i Polski. Kamerę zgubił, gdy próbował ukryć ją przed zbliżającą się strażą graniczną. Do Niemiec udało mu się dotrzeć późną jesienią ubiegłego roku.
Poza „kryzysem granic”? Konkluzja
Arabskojęzyczne media określają przedłużający się dramatyczny ciąg zdarzeń na granicy polsko-białoruskiej jako „kryzys graniczny”, a dokładniej „kryzys granic” (ar. azmat al-hudud). Takie sformułowanie można rozumieć jako trudną geopolitycznie sytuację, w wyniku której obecna koncepcja i rozumienie państwowych granic zostają wystawione na próbę. W obliczu katastrofalnej w skutkach rosyjskiej agresji na Ukrainę jasno jednak widać, że Polska i UE prowadzą inną politykę migracyjną wobec osób uciekających przed wojną w Ukrainie i tych szukających schronienia przed konfliktami w krajach Globalnego Południa. Dlatego uzasadnione wydaje się pytanie, czy koncepcja granicy rzeczywiście znalazła się w kryzysie, czy raczej wręcz przeciwnie – polska i unijna polityka graniczna wyraża oczekiwanie państw Globalnej Północy, którym jest selekcja osób poszukujących ochrony i azylu w zależności od ich kraju pochodzenia.
Znawca kultury europejskiej i arabskiej, amerykański profesor i Palestyńczyk z pochodzenia Edward Said, w następujący sposób scharakteryzował początki XXI w.:
„Nasza epoka – z jej nowoczesnymi sposobami prowadzenia wojny, imperializmem, pseudoteologicznymi ambicjami totalitarnych przywódców – jest w istocie czasem uchodźców, osób przesiedlonych, jest epoką masowej migracji”9.
Jego słowa wybrzmiewają dziś inaczej niż 20 lat temu, ale wciąż są aktualne. Jak przypomina nam Said, to właśnie różnorodne doświadczenia mobilności, życie i zmagania poszczególnych migrantów i migrantek z różnymi wymiarami obcości stanowią punkt odniesienia, dzięki którym możemy zrozumieć naszą globalną współczesność. I to niezależnie od tego, czy dana osoba zostanie uznana za „migrantkę ekonomiczną”, czy uchodźczynię oraz czy pochodzi z Iraku, czy z Ukrainy.
Zła sytuacja humanitarna na wschodnich granicach Unii Europejskiej pokazuje wyraźnie, jak losy, a niejednokrotnie nawet życie osób migrujących może zależeć od sposobu zarządzania granicami i systemem kontroli granicznej. Aktualny kształt reżimu migracyjnego, w którego centrum zainteresowania znajduje się kontrola granic terytorialnych, uzależniony jest także od tego, jak przebiegają granice teoretyczne między pojęciami dzielącymi ludzi na uchodźców i migrantów, określającymi ich status jako „legalny” lub „nielegalny”, a migrację rozróżniającymi na „dobrowolną” i „przymusową”. Pomiędzy albo poza tymi granicami znajdują się ludzie – migranci i migrantki – którzy wędrują, aktywnie dążąc do zapewnienia sobie i swoim najbliższym podstawowych potrzeb: bezpieczeństwa, stabilności i życia dającego nadzieję na lepszą przyszłość.
Niniejszy cykl tekstów miał na celu przyjrzenie się doświadczeniom migrantów i migrantek z Bliskiego Wschodu w szerszej perspektywie niż tylko bezpośredni kontekst dramatycznego konfliktu na polsko-białoruskiej granicy. Starałem się w miarę możliwości uwzględnić w nim nieeuropejski punkt widzenia. Idąc tym tropem, na zakończenie cyklu chciałbym oddać głos wybitnemu twórcy arabskiemu, palestyńskiemu poecie, Mahmudowi Darwiszowi (1941 – 2008). Darwisz jako dziecko doświadczył przymusowej migracji, przebywając w obozach dla palestyńskich uchodźców w południowym Libanie. Obecnie uznawany jest za jednego z najważniejszych przedstawicieli arabskiej i palestyńskiej literatury.
Pomyśl o innych
nie zapomnij nakarmić gołębi
Kiedy prowadzisz twoje wojny, pomyśl o innych
nie zapomnij o tych, co pragną pokoju
Kiedy płacisz rachunek za wodę, pomyśl o innych
o tych, których wykarmić mogą tylko chmury
Kiedy wracasz do domu, do twojego domu, pomyśl o innych
nie zapomnij o ludzie uchodźczym
Kiedy śpisz, licząc planety, pomyśl o innych
są tacy, co nie mają gdzie zasnąć
Kiedy próbujesz wyzwolić się poprzez metaforę, pomyśl o innych
o tych, co stracili prawo, by mówić
A kiedy pomyślisz o innych, którzy są daleko, pomyśl o sobie
Powiedz: gdybym tylko był świecą pośród ciemności10
3 Lackner, Helen . Yemen in Crisis. Autocracy, neo-liberalism and the disintegration of a state, Saqi Books, Londyn 2017.
4 J. Kwon, South Korea’s “Yemeni Refugee Problem”, Middle East Institute, online, dostęp
5 S. Al-Majali, PRECARIOUS REFUGE: YEMENI ASYLUM-SEEKERS IN JORDAN, online 2022.
6 H. Thiollet, From Migration Hub to Asylum Crisis: The Changing Dynamics of Contemporary Migration in Yemen, w: H. Lackner (ed.), Why Yemen Matters, London 2014.
7 R. Arar, Understanding refugees, w: The Societies of the Middle East and North Africa, New York City 2022.
8 S. Al-Majali, PRECARIOUS REFUGE: YEMENI ASYLUM-SEEKERS IN JORDAN, online 2022.
9 Said Edward, REFLECTIONS ON EXILE and Other Essays, Granta Books, Londyn 2013.
10 M. Darwisz, Fakkir bi-gheyrika, Wydawnictwo Tanmia, Kair 2017. Tłumaczenie z arabskiego: Krzysztof Traba. Tekst w oryginale dostępny w pliku pdf dołączonym do niniejszego artykułu.
Jestem wdzięczna za ten tekst. Choćby dlatego, że będę miała więcej argumentów w rozmowach z osobami, które snują okropną rządową narrację. A wiersz jest piękny!
Stek bzdur jak zwykle. Jesli autor zrownuje turystow lub migrantow (ponda 9-% mlodzi faceci) ekonomicznych przybylych z bezpiecznego kraju na bialorus a stad chcacych nielegalnie przekroczyc granice z ukrainkami uciekajacymi przed wojna to dalej nie czytam.
Populacja Jemenu w 2000 17.5mln. Populacja Jemenu w 2020 29 mln. Kto jest zdziwiony, że nędza, głód i wojna?
Uprzedzając… tak dzietność maleje, ale nadal jest powyżej tej potrzebnej do zastępowalności pokoleń.
Prawa kobiet! (reprodukcyjne, edukacyjne i zawodowe).
Właśnie o to chodzi żeby zrobić multi-kulti bez narodowego kręgosłupa. Ludźmi bez charakteru łatwiej rządzić. Czy na Białorusi jest wojna? Na razie nie ma to dlaczego prą na zachód? Lepszy socjal?
"Amerykanie mają w d..e Ukrainę to jest ich rozgrywka z Rosją o władzę nad światem."
Rosja i walka o władzę nad światem?
Bądźmy poważni. To nie są lata 60 ubiegłego wieku. Decyzja stojąca przed Rosja to to czyja surowcowa kolonia się staną. Chińska czy "zachodnią", chociaż Indie ostatnio też się włączyły.
Bardzo ważny i niestety smutny artykuł. Co za szczęście, że urodziliśmy się w Polsce chociaż mogliśmy w Jemenie, Somalii lub Afganistanie.
A jako że mieliśmy szczęście ogromne i jeszcze od 2004 roku możemy należeć do EU to szczęścia mamy jeszcze więcej. Zajmując się problemami wyłącznie własnego polskiego poletka nie zastanawiamy się z jakiego powodu i w jaki sposób doszło do wyginięcia niektórych ludów (m.in. starożytnych Greków, Egipcjan, Asteków, Majów), nie śledzimy globalnego przyrostu ludności (w 1970r. – 3,69 mld, w 2000r. – 6,13 mld, w 2020r. – już 7,79 mld). W naszym wielkim polskim szczęściu nie widzimy współczesnych zagrożeń (chociaż zwiększyliśmy już optykę widzenia o Ukrainę czyli drugą połówkę naszego polskiego świata przyklejoną do nas równikiem). Nie zastawiamy się więc w naszej codzienności po polsku co oznaczają różnice w liczbach mieszkańców w bogatych i biednych krajach czy kontynentach (w 2021r. Azja łącznie 4,65 mld, Afryka 1,37 mld, Europa 744 mln). Nie rodzą się nam w głowach historyczne pytania o różne incydenty przesłaniające polską wizję szczęścia, dlatego banalne pytanie co robiła jednostka polskiego Gromu np. w bitwie o Umm Qasr w 2003 nie ma prawa bytu. Ważne, że do produkcji telefonów komórkowych i telewizorów będzie brakować surowca, czereśni też nie podjemy, obrzydliwie zdrożały.
Najgorszym jednak jest skandaliczny przyrost cen w Zakopanem i nad morzem! No i jakby nam tego wszystkiego jeszcze było mało to rząd codziennie dobija nas w wolnych od trosk i prawdomówności mediach narodowych, że za wszelkie klęski nas dotykające i ograniczające nasze polskie szczęście winy ponoszą wojna na drugiej polskiej półkuli ziemskiej, politycy totalnie znienawidzonej frakcji politycznej i Unia Europejska. Ale tu należy zastrzec, że my dobrze wiemy, iż Unia Europejska czyli ONI a nie MY znajduje się oczywiście na Marsie, zaraz obok Afryki i krajów arabskich. I teraz fazit – polskim truskawkom i co gorsza polskim czereśniom zagraża inna obca planeta. Słyszymy już w przekazach, że naród polski – zwłaszcza ten najbardziej dotknięty nieszczęściami (czyt. pisowski) – musi przygotować się na wojnę światów. Dlatego postawienie muru na granicy z obcym systemem białorusińskim (wciąż archaicznie jest, chociaż wolelibyśmy aby go nie było) jest jedyną formą obrony przed ALIENAMI. Nie szkodzi, że OBCY (jacyś ciemni na skórze, brudni od błota i dziwnie wychudzeni) chcą na Marsa. ONI mogą zagrozić naszemu polskiemu szczęściu, które jest tylko nasze, polskie. I białe jak polski twarożek. I pamiętamy cały czas, też we śnie, że OBCY z innych galaktyk nie mówią nawet po polsku.
Dobrze, że chociaż mamy w nadmiarze polskiej wódki (słabo się eksportuje, teraz będzie lepiej, rosyjska zniknęła z półek), na której ALIENY nie znają się, ani pić nie umieją. Jest też dobra polska wieprzowina. Da się jakoś przeżyć, chociaż przed nami znów kolejne zagrożenie. Podobno mają zdrożeć bilety na koncerty Zenona Martyniuka.
la paz
Dane statystyczne z statista.com
No właśnie, a ja nie chcę by cokolwiek zagrozilo mojemu szczesciu i bezpieczeństwu, więc musimy bronić granic.
Fakt, mieliśmy szczęście urodzić się w tym lepszym świecie, nasi przodkowie już nie, więc tym bardziej nie widzę powodu by okradac nasze dzieci z życia jakie mogą i powinny mieć.
Przyjmowanie milionów migrantów z innego kręgu kulturowego nie przyniesie nam żadnych korzyści
Tekścik tak głupi, że o głupszy już trudno. Trochę jakby pisany w stylu "przyjmijcie mnie do pracy drogie okopress, przecież ja takie fajne kawałki wstawiam, kiedyś to nazywało "mowa felietonowa'". Powodzenia, oni mają w redakcji mnóstwo takich kołków.
A prawda jest taka, że my lubimy być jak polski twarożek, Biali i jednorodni. Żadne multikulturalne idiotyzmy tego nie zetrą.
PS. Polska wódka dobrze się eksportuje a polska wieprzowina jest naprawdę dobra… a życie we WŁASNYM narodzie jest po prostu lepsze.