Na jednej granicy przyjmujemy uchodźców uciekających przed wojną z otwartym sercem, na drugiej wypychamy za druty powodując cierpienie a czasem śmierć. TVP ruszyło na ratunek służbom i przekonuje, jak bardzo różnią się ludzie z jednej i drugiej granicy. Ekspertka wskazuje na rasistowskie podłoże tych "argumentów"
Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie różnica w traktowaniu uchodźców z Ukrainy i osób, które utknęły na granicy polsko-białoruskiej staje się coraz bardziej dojmująca. W codziennych komunikatach Straż Graniczna zamieszcza obok siebie informacje, ile przyjęliśmy osób z Ukrainy i ile osób na granicy polsko-białoruskiej odepchnięto.
Nie ma natomiast informacji, ilu osobom udało się przekroczyć granicę z Białorusią, ale zostały wywiezione z powrotem. Pisze o tym niemal codziennie Grupa Granica.
Taki sam podział spotyka pomagających. Na jednak granicy są bohaterami, na drugiej - są szykanowani, zatrzymywani. Ta dysproporcja dotyka czasem tych samych osób, bo część aktywistów ze "złej granicy" przeniosła się pomagać na "dobrej".
Na granicy polsko-białoruskiej nastąpiła "kryminalizacja solidarności", jak nazywa to w rozmowie z OKO.press Anna Błaszczak-Banasiak, szefowa Amnesty International Polska:
Kilka dni temu zatrzymano wolontariuszkę Klubu Inteligencji Katolickiej, którą niosła pomoc humanitarną na granicy. Przesłuchiwano ją w kajdankach, przeszukano jej rodzinny dom.
O kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej i wstrząsającej nierówności, z jaką traktowani są ludzi, którzy utknęli na bagnach, alarmują aktywiści i aktywistki, organizacje pozarządowe, organizacje humanitarne, a także m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.
Grupa Granica codziennie informuje o kilku czy kilkunastoosobowych grupach, które utknęły w lesie lub na bagnach na Podlasiu. W marcu osób, które próbują przejść na stronę polską jest więcej niż w styczniu i lutym - po zimowych miesiącach ruch nasila się. Są wśród nich dzieci, kobiety w ciąży, osoby chore.
Zastępczyni RPO Hanna Machińska pisze na FB: "Ogarnia mnie rozpacz, kiedy widzę co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej.
Dostajemy informacje o tzw.zawracaniu na teren Białorusi kobiet w ciąży, rodzin z dziećmi. (...) Zawracanie na teren państwa niebezpiecznego, czyli Białorusi jest niedopuszczalne. Przecież Polska związana jest prawem międzynarodowym, jesteśmy członkiem Rady Europy i obowiązuje nas Europejska Konwencja Praw Człowieka, jesteśmy w UE i wiąże nas prawo UE".
Za tym, by nieść pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej opowiedzieli się także Polacy i Polki w sondażu Ipsos dla OKO.press z grudnia 2021 r. Aż 72 proc. uznało, że to dobrze, że "organizacje humanitarne, a także niektórzy mieszkańcy terenów przy granicy z Białorusią próbują ratować migrantów, którzy przedostali się na teren Polski przekraczając nielegalnie granicę". A przecież w pytaniu podkreśliliśmy, że są to imigranci "nielegalni". "Żle" działania ratunkowe oceniło tylko 21 proc.
OKO.press bez przerwy monitoruje sytuacje na granicy polsko-białoruskiej tutaj.
O sytuacji na granicy polsko-białoruskiej zaczyna być znowu głośniej w Europie. Prezydent Andrzej Duda został o to zapytany przez dziennikarza, gdy był z wizytą w Watykanie 1 kwietnia. Odpowiedział - bez zaskoczenia - o "kryzysie o charakterze hybrydowym" wywołanym przez Białoruś i prawdziwych uchodźcach na granicy z Ukrainą.
Odczłowieczył cierpienie osób na granicy białoruskiej i podważył powód ich ucieczki z Syrii czy Iraku podkreślając, że "było ich stać na bilety lotnicze. Przylatywali (....), żeby sobie zapewnić lepsze życie w Unii Europejskiej".
Duda najwyraźniej uznał, że potrzebne są szersze wyjaśnienia, bo ten kontrast staje się dla władz coraz trudniejszy do utrzymania. Coraz więcej osób przestaje rozumieć, dlaczego jednym osobom w tragicznej sytuacji zagrożenia życia pomocy się udziela, a innym nie.
Na pomoc rządzącym i nielegalnym - jak przyznał niedawno sąd w Hajnówce - działaniom Straży Granicznej pośpieszyły media publiczne. 28 marca na portalu TVP.info ukazał się artykuł, który kawa na ławę, nie bawiąc się w subtelności i nie próbując nawet ukryć rasistowskiego charakteru części argumentów, wykłada "różnice" między ludźmi z dwóch granic. Autorem tekstu jest Patryk Osowski.
Wymieniamy te "różnice", a o komentarz do niektórych poprosiliśmy Katarzynę Słubik, prezeskę Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, działającego na rzecz wszystkich uchodźców i migrantów i wchodzącego w skład Grupy Granica.
Osowski pisze: "Na granicy polsko-białoruskiej większość osób chcących wjechać do naszego kraju to młodzi mężczyźni. Są wśród nich kobiety, dzieci i osoby starsze, ale zdecydowana większość to faceci szukający lepszego życia. „Germany, Germany!” – krzyczeli wielokrotnie dając do zrozumienia, że chcą jechać tam, gdzie zarabia się najwięcej".
Prawdą jest, że większość osób wjeżdżających z Ukrainy do Polski to kobiety i dzieci. MSWiA podało 30 marca, że 96,5 proc. wszystkich numerów PESEL wydanych do tej pory uchodźcom z Ukrainy dotyczyło kobiet i dzieci. Ale czy na granicy białoruskiej są rzeczywiście sami mężczyźni?
Katarzyna Słubik: "Oczywiście, że nie. Nie mamy oficjalnych statystyk, ponieważ w Polsce nie rejestruje się tych osób indywidualnie, ale codzienne doświadczenia organizacji obecnych przy granicy przeczą temu twierdzeniu. Zwłaszcza obecnie wiele błąkających się w przygranicznych lasach to osoby szczególnie wrażliwe: rodziny z dziećmi, osoby starsze, osoby z niepełnosprawnością. Obywatele Ukrainy płci męskiej nie mogą wyjechać z kraju, bo zabraniają tego przepisy egzekwowane konsekwentnie od początku wojny. Nie zapominajmy, że kobiet zawsze było mniej w grupach uchodźców z Syrii, Afganistanu, Iraku czy Iranu. Nawet wśród uciekających przed wojną w Syrii czy talibami w Afganistanie.
Czy to oznacza, że te osoby są w jakiś sposób "gorszymi" uchodźcami? Całość tego "argumentu" ma oczywiste podłoże rasistowskie i wynika z jakiegoś patriarchalnego rozumienia tego, czym jest uchodźstwo".
Granice polsko-białoruską przekraczają zarówno kobiety i dzieci, jak i mężczyźni, młodzi i starzy. Tylko z ostatnich komunikatów Grupy Granica dowiadujemy się, że:
Dodatkowo, jak wskazuje Katarzyna Słubik, nawet gdyby granice przekraczali jedynie mężczyźni, czy to oznacza, że mamy nie ratować ich życia? W rozmowie z OKO.press Dominik Wach mówił o narracji wokół uchodźców z Syrii w 2015 roku: "Warto wspomnieć ten koszmarny stereotyp młodych mężczyzn, którzy ruszyli »po socjal«. Tak, dużo młodych mężczyzn wtedy pojechało na Zachód, często ryzykując życie, ale także po to, by zbadać teren i potem ściągnąć swoje rodziny. Nie wysyła się najsłabszego członka rodziny na niebezpieczną wyprawę w nieznane".
Co ciekawe, że nawet gdy władza już przyzna, że są dzieci na granicy polsko-białoruskiej (jak w sytuacji dzieci z Michałowa w październiku 2021), to także niedobrze. Europoseł PiS, Ryszard Czarnecki, współczuje owszem, dzieciom cierpiącym na granicy, ale dlatego, że "mają takich rodziców".
Czy rzeczywiście większość osób wjeżdżających ze strony białoruskiej to imigranci ekonomiczni? Osowski: "Litewskie służby alarmowały, że w rzeczywistości najwięcej imigrantów pochodzi nie z Afganistanu, lecz z Iraku, Kongo i Kamerunu. Polska Straż Graniczna donosiła także o osobach z Kuby, Sri Lanki, Somalii, Turcji, Iranu, Nigerii, Libanu, Angoli, Syrii, Kamerunu, Tadżykistanu, Rwandy czy Somalii".
Katarzyna Słubik: "Pamiętajmy, że uchodźcą jest osoba uciekająca przed prześladowaniem, nie tylko przed wojną. Dlatego byliśmy w stanie przyjąć wielu uchodźców z Białorusi w ostatnich latach mimo, iż przecież w Białorusi nie toczą się działania wojenne.
Prześladowanie i indywidualne ryzyko grożące danej osobie są tu kluczowe. I bez rozpoznania sprawy danej osoby nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy to jest uchodźca czy nie.
Oczekiwanie, ze tylko osoby uciekające z kraju ogarniętego wojną zasługują na miano uchodźcy jest z gruntu fałszywe. Pamiętajmy, że ze ok. 40 proc. uchodźców z Iraku otrzymuje w Europie ochronę międzynarodową. Również Polska co do zasady przyznaje statusy uchodźcom z Turcji czy Somalii. Problemem jest to, że większości osób, które przekroczyły polsko-białoruska granicę nie pozwolono po prostu złożyć wniosku o azyl, mimo ich wielokrotnych próśb".
Czy zatem wszystkie osoby z granicy polsko-białoruskiej powinny dostać status uchodźcy? Nie. Powinny mieć szansę złożyć wniosek, a ten powinien zostać rozpatrzony. Zgodnie z Konwencją Genewską nie można też cofnąć nikogo na Białoruś, bo nie jest ona uważana za bezpieczny kraj trzeci.
W rozmowie z OKO.press szefowa Amnesty International Polska, Anna Błaszczak-Banasiak mówiła: "Białoruś w naszym przekonaniu nie może być traktowana jako kraj bezpieczny, bo panuje tam reżim, który wykorzystuje przeciwko obywatelom Białorusi oraz osobom znajdującym się na terytorium Białorusi nielegalne środki działania, czyli tortury, nielegalne pozbawienie wolności, przemoc. Jeżeli jakieś państwo na poziomie systemowym, instytucjonalnym wykorzystuje wobec ludzi, którzy znajdują się pod jego władzą, a więc także potencjalnych uchodźców, środki niezgodne z międzynarodowymi prawami człowieka, a wiemy, że Białoruś je wykorzystuje, nie możemy tego państwa traktować jako państwo bezpieczne".
Osowski wymienia kraje, z których pochodzą ludzie na polsko-białoruskiej granicy. Wygląda to tak, jakby Irak, Somalia, albo Syria były państwami podobnymi do europejskich, tyle że uboższymi, z których nie wiadomo dlaczego uciekają ludzie. W tej chwili konflikty zbrojne, w tym wojny domowe lub działania organizacji terrorystycznych, trwają m.in. w: Iraku, Syrii, Afganistanie, Nigerii, Jemenie, Etiopii, Sudanie Południowym, Pakistanie, Birmie. Konflikty w tych krajach często rozlewają się na kraje ościenne. Obszerne opracowanie znajdziecie tutaj.
Są także kraje, w których nie ma wojny, ale rządzi reżim, który prowadzi prześladowania mniejszości np. w Czeczenii. Na polsko-białoruskiej granicy jest m.in. wielu Kurdów, których sytuacja w kraju pochodzenia jest tragiczna. Pisaliśmy o tym tutaj:
A może Osowski chciałby mieszkać na Kubie albo w Libanie? O sytuacji w tych krajach pisaliśmy tutaj:
Na koniec tego punktu: część osób, które próbują dostać się do UE, rzeczywiście szuka tzw "lepszego życia". Błaszczak-Banasiak mówiła OKO.press: "Każdy ma prawo szukać dla siebie lepszego życia. Ani ja, ani pani nie zasłużyłyśmy sobie niczym na to, że urodziłyśmy się w państwie UE, to nie jest efekt naszej ciężkiej pracy, jakiegoś wysiłku, szczególnych umiejętności, niezwykłej wiedzy, miałyśmy po prostu fart.
Każdy ma prawo szukać lepszego życia.
Czy to oznacza, że każda osoba na granicy z Białorusią powinna dostać status uchodźcy? Oczywiście, że nie".
Zobacz informator OKO.press o prawnych aspektach przyjmowania uchodźców:
Osowski: "Imigranci na Białorusi nie są zainteresowani przekraczaniem granicy na przejściach".
Słubik: "Chyba dla każdego już powinno być oczywiste, że osoby przekraczające polsko-białoruska granicę sa na całkowitej łasce i niełasce funkcjonariuszy białoruskich. Nie mają wolnego wyboru.
Dopiero gdy Białorusini chcą sprowokować polskie służby- kierują imigrantów na przejście, jak miało to miejsce w Kuźnicy.
W ogromnej większości przypadków osobom tym nie pozwala się przejść w głąb terytorium Białorusi ani przemieszczać się wzdłuż granicy. Argument o przekraczaniu granicy na przejściu jest zupełnie chybiony także dlatego, że Polska ma kilkuletnią tradycję nie wpuszczania uchodźców przez przejścia graniczne. Praktyka ta, potępiona przez ETPC i Rzecznika Praw Obywatelskich, polega na udawaniu przez funkcjonariuszy, że nie słyszą wniosków o azyl. Nie pozwala to uwierzyć, że gdyby uchodźcy marznący obecnie w polskich lasach dotarli do przejść granicznych, zostaliby wysłuchani".
Dwie sprawy są tu ważne:
Niestety zasada, o której mówi TVP Info znalazła umocowanie w tzw. ustawie wywózkowej, która obowiązuje od 25 października 2021 roku. Nakazuje ona opuszczenie przez cudzoziemca terytorium Polski i zakazuje ponownego wjazdu, jeśli przekroczył on granicę wbrew przepisom prawa. Postanowienie wydaje komendant placówki Straży Granicznej i jest wykonywane od razu. Ten bezlitosny akt prawny narusza wprost postanowienia Konwencji Genewskiej i obowiązujące nas prawo międzynarodowe, a w szczególności zasadę „non-refoulement” obowiązującą w UE.
Patryk Osowski: "Nie byli zainteresowani życiem w sąsiednich państwach, bo poziom życia jest tam zbliżony do tego w ich ojczyznach. Odbyli więc długą podróż, by zapewnić sobie lepszy byt".
Katarzyna Słubik: "Argument o tym, że uchodźcy czy migrantki z granicy polsko-białoruskiej nie chcą żyć w krajach ościennych jest absurdalny - najwięcej uchodźców przyjmują właśnie kraje ościenne. Jednak ile setek tysięcy uchodźców mogą jeszcze przyjąć Liban czy Libia? Przeludnienie w obozach dla uchodźców, dyskryminacja, pogarszające się warunki życia pchają po jakimś czasie uchodźców dalej - ostatecznie każdy szuka bezpiecznego miejsca do życia dla siebie i swoich dzieci".
W połowie 2021 roku UNHCR opublikował raport, z którego wynika, że najwięcej uchodźców przebywa w Turcji (3,7 mln), która graniczy m.in. z Iranem, Irakiem i Syrią. Największą grupę migrującą stanowią ciągle Syryjczycy. Jak wskazuje Katarzyna Słubik, kraje ościenne nie są w stanie przyjąć wszystkich osób. Co więcej, w części krajów przyjmujących np. w Libii, sytuacja migrantów jest jeszcze gorsza niż w kraju, z którego uciekają.
Patryk Osowski: "Na granicy polsko-białoruskiej wiele osób posługiwało się z kolei sfałszowanymi dokumentami. Inne, aby ukryć swoją tożsamość i kraj pochodzenia, niszczyły lub porzucały dokumenty po stronie białoruskiej".
Katarzyna Słubik: "Prawdą jest, że jakiś - niewielki - odsetek osób posłuchał rad przewoźników i zniszczył dokumenty. Jest to praktyka obecna na wszystkich granicach Unii Europejskiej - osoby przybywające do Europy Morzem Śródziemnym niemal masowo niszczą paszporty, przymuszane wręcz do tego przez przemytników. Na naszej granicy nie był to fenomen aż tak rozpowszechniony".
Człowiek bez paszportu nie przestaje być człowiekiem, któremu przysługuje ochrona. Humanitarne prawo międzynarodowe zobowiązuje każde państwo do zbadania sytuacji migranta/uchodźcy i ustalenia jego statusu, brak dokumentów nie ma tu nic do rzeczy.
TVP Info wysuwa koronny argument. Uchodźcom z Syrii czy Iraku grozi śmierć, więzienie czy życie w ruinach albo po prostu bieda, ale nie zagraża im Putin (TVP pomija tu taki drobiazg, że uciekinierzy z Syrii mogli też paść ofiarą nalotów rosyjskich samolotów). Czyli nie trzeba im pomagać, zwłaszcza, że Łukaszenko i Putin cieszą się z ich ucieczki do Polski i UE. Ukraińscy uchodźcy przed wojną Putina zasługują na pomoc, bo są ofiarami Putina.
Przyczyna cierpienia ma różnicować naszą reakcję. Ofiara Putina zasługuje na pomóc, ofiara kogoś innego - nie.
Nie wiadomo nawet, jak to komentować... Plan Łukaszenki-Putina polega przecież na tym, by ułatwiając - do pewnego stopnia - ucieczkę uchodźcom/migrantom pokazać, że Polska (Unia Europejska) potrafi okrutnie potraktować cierpiących ludzi zaprzeczając swemu humanitarnemu wizerunkowi.
W tym sensie to polskie władze, z ustawą wywózkową i bezwzględnością Służby Granicznej, wpisują się w plan Putina, a ludzie na granicy padają tego ofiarą.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze