0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

8 czerwca 2021 w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów pojawił się zarys projektu zmian w prawie oświatowym. W krótkim opisie czytamy, że celem nowych przepisów jest "wzmocnienie roli organu nadzoru pedagogicznego, w tym w szczególności kuratora oświaty, tak aby jak najpełniej mógł wykonywać powierzone mu ustawowo zadania".

Według pomysłodawcy, wiceministra Dariusza Piontkowskiego, dziś rodzice i nauczyciele zgłaszają szereg nieprawidłowści w funkcjonowaniu szkół, a organy nadzorcze, pomimo interwencji, często są bezradne. Dlatego kuratorom oświaty, czyli organom administracji rządowej, należy przyznać szersze uprawnienia. Co to znaczy?

Śmierć autonomii

Kurator oświaty będzie miał decydujący głos w wyborze dyrektora szkoły. Dziś dyrektor wyłaniany jest w konkursie, w którym zasiadają przedstawiciele samorządu (trzy głosy), kuratorium oświaty (trzy głosy), rady pedagogicznej (dwa głosy), rady rodziców (dwa głosy) i związków zawodowych (jeden głos). MEiN chce, by głos kuratorium oświaty, niezależnie od liczby przedstawicieli, zawsze liczył się jako pięć.

Dodatkowo, jeśli kandydatem na stanowisko dyrektora nie będzie nauczyciel lub będzie to osoba wskazana przez samorząd bez konkursu, do jego wyboru niezbędna będzie pozytywna opinia kuratora.

Jeszcze groźniejsze zapisy są w dalszej części projektu.

MEiN chce rozliczać dyrektorów z realizacji "zaleceń" wydanych w toku nadzoru pedagogicznego. I nie chodzi tylko o niewłaściwe realizowanie prawa oświatowego. Równolegle PiS przepycha bowiem projekt zmian w rozporządzeniu o nadzorze pedagogicznym.

Powołując się na nadmierną biurokrację, chce zrezygnować z opisowej ewaluacji zadań wychowawczo-dydaktycznych, a w ich miejsce przywrócić kontrolę. Innymi słowy, podczas wizytacji szkoły kurator nie będzie przyglądał się tylko temu, czy wszystko zgadza się w papierach, ale także, w jaki sposób szkoła realizuje obowiązki wychowawczo-dydaktyczne.

Co więcej, ewaluacja pozwalała na prowadzenie dialogu między szkołami, a kuratoriami. MEiN rezygnując z niej, jednocześnie rezygnuje z jednego z ostatnich narzędzi współpracy, które umożliwiało dyskusję o działaniu szkół. Zamiast tego wprowadza antagonizującą zasadę: "nadzorować i karać'.

Proponowane zapisy są tak szerokie, że możemy spodziewać się interwencji w sytuacjach, gdy misja szkoły rozmija się z pomysłem na edukację PiS. Przykładów nie trzeba wymyślać, bo w ostatnich pięciu latach MEiN zlecał kuratorom oświaty szereg podobnych kontroli np. prześwietlanie szkół, które organizowały "Tęczowy Piątek" lub rozmowy o Konstytucji. Ostatnio minister Czarnek polecił nawet mazowieckiemu kuratorium oświaty podjęcie interwencji w społecznym L.O. nr 21 w Warszawie, które w wykazie lektur do rozmowy kwalifikacyjnej umieściło "Opowieści Podręcznej" Margaret Atwood.

Przeczytaj także:

W myśl nowych przepisów, jeśli kurator stwierdzi nieprawidłowości, będzie mógł wydać zalecenia. Dyrektor uchylający się od ich wykonania zostanie wezwany na dywanik, a w skrajnym przypadku

kurator może go zawiesić bez postępowania dyscyplinarnego, a także wnioskować o jego odwołanie, nawet w czasie roku szkolnego i bez wypowiedzenia.

Ostatnim elementem reformy jest nadzór nad obecnością organizacji pozarządowych w placówkach edukacyjnych. Przed zaplanowaniem dodatkowych zajęć dydaktycznych lub wychowawczych, dyrektor będzie musiał uzyskać pozytywną opinię kuratora oświaty.

Wcześniej PiS chciał zablokować dostęp do szkół niewygodnym organizacjom poprzez konieczność uzyskania zgody rodziców (plebiscyt Andrzeja Dudy). Teraz będzie mógł zrobić to centralnie, z pominięciem społeczności szkolnej.

Oznacza to nie tyle utrzymanie efektu mrożącego, z którym mamy do czynienia od kilku lat, ile de facto zupełne zamknięcie drzwi przed organizacjami, które zajmują się edukacją obywatelską, antydyskryminacyjną czy seksualną.

Barbara Nowak urządzi nam szkołę

Zmiany w nadzorze pedagogicznym to druga noga kontrrewolucji, którą w szkołach zapowiedział minister Czarnek.

Najgłośniejszym echem odbijają się propozycje zmian programowych. I nic dziwnego, bo minister Czarnek opowiada o tym w sposób, który budzi emocje: mniej starożytności, bo nie ma w niej nic o Polsce, więcej martyrologii i wyklętych, rewizja roli Unii Europejskiej jako tworu niepraworządnego, kompletny zakaz edukacji seksualnej, czy wskrzeszenie przedwojennej szkoły (lekcje łaciny).

9 czerwca 2021 minister Czarnek skierował też do konsultacji projekt nowej listy lektur. Z kanonu wyleciały nie tylko wiersze Świetlickiego (według MEiN niezgodne z podstawą programową), ale nawet kultowa seria przygodowa dla młodszych dzieci "Felix, Net i Nika" (bo MEiN ma wątpliwości merytoryczne). Zamiast tego pojawi się sporo tekstów o Janie Pawle II, pięć książek katolickiej pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej i "Raport Pileckiego".

Programowe poprawki po minister Zalewskiej nic jednak nie dadzą, jeśli szkołom zostawi się autonomię w decydowaniu o profilu wychowawczym i edukacyjnym. Dlatego największym zagrożeniem dla szkół jest właśnie projekt zmian w nadzorze pedagogicznym.

Już na początku kadencji PiS zadbał o to, by kuratorzy oświaty byli mianowani politycznie. W ostatnich pięciu latach głównie odstraszali przeciągającymi się kontrolami czy postępowaniami dyscyplinarnymi. Ale nauczyciele i dyrektorzy mieli na to pomysł: wypełnianie tony papierów, by w razie kontroli wszystko zgadzało się na piśmie. To oczywiście odciągało ich od prawdziwej pracy z uczniami, jednak pozwalało zachować resztki autonomii.

Teraz polska szkoła z równi pochyłej stacza się w przepaść. PiS wraca do pomysłu prymitywnej recentralizacji, czyli odgórnego sterowania szkołami.

Kuratorzy oświaty, tacy jak Barbara Nowak, będą mogli wsadzać do szkół swoich ludzi, blokować inicjatywy równościowe, zawieszać samodzielnie działających dyrektorów, a w tym wszystkim pomijać zupełnie organy prowadzące szkoły, czyli samorządy.

Te w realizacji zadań oświatowych są coraz mocniej spychane do roli zarządcy bez głosu: płacą, ale nie decydują.

Nauczyciel będzie za to wyrobnikiem, bo w końcu każdy przejaw niezależności może być uznawany za zagrożenie dla całej placówki. Jak mówił OKO.press Andrzej Wyrozembski, dyrektor warszawskiego liceum: "ze smutkiem patrzę jak odchodzi w przeszłość epoka, kiedy mądry nauczyciel uczył i wychowywał, a przychodzą czasy, kiedy osoba zatrudniona na stanowisku pedagogicznym dokumentuje proces dydaktyczno-wychowawczy".

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze