„Klasyczny Tusk” – mówi osoba związana z Polską 2050. „Wychodzi, zrzuca bombę, wszyscy tym żyją przez kilka dni, a potem w toku prac parlamentarnych wyjściowa propozycja zostaje okrojona. I po całej operacji opinia publiczna ma po prostu zapamiętać go jako twardego gracza”.
Słowa Donalda Tuska o zawieszaniu prawa do azylu wywołały burzę. Zdezorientowani byli nie tylko koalicjanci, ale i członkowie partii. Jedni mówili, by czekać na publikację strategii, drudzy ochoczo zaczęli kopiować antyimigranckie spiny prawicy.
Zdaje się, że sobotniej (12 września) konwencji Koalicji Obywatelskiej, podczas której Donald Tusk zapowiedział „czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu”, minęły lata świetlne. W ciągu tych kilku dni na premiera spadła gorąca krytyka ze strony organizacji prawniczych i humanitarnych, które wystosowały pismo przypominające, że prawo do azylu gwarantuje konwencja genewska, karta praw podstawowych UE i polska Konstytucja.
„Odmawianie im prawa do azylu to nie tylko łamanie polskiego prawa i umów międzynarodowych. To zwykłe okrucieństwo” – tak jeszcze w sobotę komentowała konwencję wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat.
Szymon Hołownia w poniedziałek we wpisie na Facebooku napisał, że Polska 2050 popiera wzmacnianie bezpieczeństwa granicy, ale zarazem uważa prawo do azylu za „świętość”. „Kwestie, które poruszał [premier] nie stanowią uzgodnień koalicyjnych. Nie są stanowiskiem i programem Koalicji 15 października, a jednego z koalicjantów, Koalicji Obywatelskiej” – napisał marszałek Sejmu.
Sobotnia deklaracja premiera była zaskoczeniem nie tylko dla koalicjantów w rządzie, ale i w samej KO. Wpisy o świętości prawa do azylu zamieszczali pojedynczy posłowie klubu, w tym parlamentarzyści Zielonych.
Kilka dni później, we wtorek 15 października rząd przyjął dokument „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna polski na lata 2025-2030”.
Przez minione kilka miesięcy pracował nad nim Maciej Duszczyk, ekspert w dziedzinie migracji, który objął w rządzie Donalda Tuska tekę wiceministra MSWiA z rekomendacji Polski 2050.
Strategia zakłada m.in. rozszerzenie kontroli nad imigracją zarobkową, określenie priorytetów i potrzeb gospodarki w tym zakresie, uszczelnienie systemu wydawania wiz studenckich, wdrożenie polityki integracyjnej mającej dostosować cudzoziemców do życia w polskim społeczeństwie (chodzi m.in. o naukę języka, respektowanie norm społecznych), stymulowanie repatriacji.
Wreszcie — wzmocnienie ochrony granicy i zapobieganie migracji nieregularnej i potencjalnie zagrażającej bezpieczeństwu państwa. To właśnie w tym obszarze strategii znalazły się zapisy na temat czasowego i terytorialnego zawieszania prawa do przyjmowania wniosków o azyl.
Polska 2050 poparła strategię na posiedzeniu rządu po tym, jak w dokumencie znalazł się zapis „gwarantujący, że czasowe zawieszanie rozpatrywania wniosków o azyl w sytuacji poważnego zagrożenia powinno być możliwe tylko pod kontrolą parlamentu, z zapewnieniem szczególnej ochrony grup wrażliwych (dzieci, kobiety w ciąży), w oparciu o najlepsze praktyki innych demokratycznych państw”.
Lewica złożyła wobec strategii zdanie odrębne. „Zgadzamy się z rządową strategią migracyjną w 95 procentach, ale z 5 procentami nie zgadzamy się. Chodzi o prawo do azylu i 56 art. Konstytucji, który nie powinien być łamany” – mówił w Sejmie współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.
„W tej chwili przecież nic nie wiemy. Czy to ma być zawieszenie, czy ograniczenie, jak to wszystko będzie brzmiało, co to za procedura. Nie możemy nic zadeklarować, nie widząc tych projektów w kontekście proponowanych zmian legislacyjnych, a nie politycznych deklaracji” – dodaje w rozmowie z OKO.press Anna-Maria Żukowska.
Burza wokół prawa do azylu zbiegła się w czasie z obchodami rocznicy wyborów 15 października i zdecydowanie ją przyćmiła. Aktualne jest zatem pytanie, dlaczego Donald Tusk wybrał akurat ten moment na ogłoszenie strategii i dlaczego zrobił to w takiej, a nie innej formie.
Maciej Duszczyk, który jest jej autorem, zabrał głos w dyskusji dopiero dwie doby po sobotnim wystąpieniu premiera. W wywiadach przekonywał, że propozycja, którą przedstawi, będzie zgodna z Konstytucją i prawem międzynarodowym.
A przede wszystkim — opisywał ją jako scenariusz na przypadki ekstraordynaryjne.
„Jeżeli dostajemy informację, że Białoruś ściąga samolotami z Syrii osoby, a wiemy o tym, że na przykład są to więźniowie (...) i oni zaczynają się gromadzić przy polskiej granicy, to musimy czasowo i terytorialnie zawiesić prawo do azylu, ponieważ ono może być wykorzystywane po to, żeby wzmocnić ten efekt, który chce osiągnąć Łukaszenka” – wyjaśniał w rozmowie z TOK FM.
„Nieprzyjęcie wniosku od tych, którzy powołują się na prawo azylu w pewnych okolicznościach, jest uzasadnione. Czy gdyby przez granicę przeszedł człowiek z bronią i w mundurze białoruskich służb mówiąc, że chce azylu, to mamy go przyjąć?” – mówił Donald Tusk w wywiadzie, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” w środę 16 października.
„Nikt nie mówi tu o zawieszeniu praw człowieka, nikt nie mówi tu o zawieszeniu prawa do azylu. To jest nieprawda. Mówimy o nieprzyjmowaniu wniosków azylowych od ludzi, którzy zorganizowani przez Łukaszenkę, nielegalnie przekraczają granicę” – tak z kolei sprawę komentował tego samego dnia z mównicy sejmowej.
Przez kilka wcześniejszych dni, gdy krytyka na jego słowa płynęła nie tylko z polskich organizacji prawnoczłowieczych, ale i ze strony Komisji Europejskiej, zamieszanie komentował jedynie na Twitterze, pisząc, że podobne prawo przyjęła już Finlandia, a poza tym sprawy dotyczące bezpieczeństwa granicy „nie będą przedmiotem negocjacji, z nikim”.
„Klasyczny Tusk” – mówi OKO.press osoba związana z Polską 2050. „Wychodzi, zrzuca bombę, wszyscy tym żyją przez kilka dni, a potem w toku prac parlamentarnych wyjściowa propozycja zostaje okrojona. I po całej operacji opinia publiczna ma po prostu zapamiętać go jako twardego gracza”.
Nasz rozmówca jako przykład ustawy, która przeszła podobną ścieżkę, wskazuje ustawę o strzelaniu na granicy. Polska 2050 wprowadziła do projektu kilka zmian, między innymi zwiększającymi kontrolę parlamentarną nad prowadzeniem operacji wojskowej.
Przegrzanie wypowiedzi dotyczącej azylu mogło być także wstępem przed dwudniowym szczytem Rady Europejskiej w Brukseli, który zaczął się w czwartek 17 października. Migracje mają być jednym z ważniejszych tematów spotkania i tak radykalne postawienie sprawy miałoby polepszać pozycję negocjacyjną Polski.
A Donald Tusk od tygodni zapowiada, że w budowę infrastruktury Tarczy Wschód zaangażowane będę środki europejskie.
W Polsce wypowiedź o azylu miałaby z kolei zmieniać wydźwięk strategii migracyjnej. Choć sensem całego dokumentu jest uregulowanie i de facto ograniczenie imigracji, prawica przedstawia ją jako coś przeciwnego.
„Jeżeli program przewiduje utworzenie, obok dwóch już istniejących, dodatkowych 47 Centrów Integracji Cudzoziemców, w każdym byłym mieście wojewódzkim, trzeba zadać pytanie, ile osób ma trafić do Polski, skoro potrzebne są aż takie zasoby… Co szykuje Polakom rząd Donalda Tuska?” – pyta związany z PiS portal wpolityce.pl.
Tymczasem istnieje duża szansa, że prawicowy odbiorca zauważy nie spin PiS-u, ale oburzenie liberalnych środowisk na to, że premier uderzył w tony antyimigranckie.
Osoba działająca w jednej z partii wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej wskazuje, że w jej ocenie słowa premiera mogły być świadomą wycieczką na pole prawicy. Odwracać uwagę od kongresu PiS, który odbywał się też w sobotę 12 października, rozbrajać prawicowe narracje na temat rządu. Ale nie tylko.
„To też testowanie elektoratu. Tusk wrzuca temat i patrzy na to, co się stanie. Odezwie się TVN, odezwą się autorytety. Jak będzie za mocno, to się wycofa. Ile czasu zajęło mu pokochanie bobrów? Trzy? Cztery dni? I już nie było tematu strzelania, tylko »będzie dobrze, panie bobrze«” – mówi.
„To prawda, że temat bezpieczeństwa jest teraz jedną z wiodących narracji w KO. Że ustawa wywózkowa nadal obowiązuje. Ale nikt nie był uprzedzony, co właściwie Tusk powie w sobotę. I nie było żadnych przekazów, jak tę sprawę w mediach komentować, co widać po tych rozjeżdżających się wypowiedziach”.
Czy w takim razie premier nie obawia się kosztów wizerunkowych takich wrzutek?
„Po pierwsze, za tydzień tego tematu w ogóle nie będzie. Już widać, że ta narracja się zmienia. Po drugie, on wie, że może sobie pozwolić na bardzo dużo. Działacze prawnoczłowieczy, aktywiści, ekolodzy, kobiety, geje – oni to wszystko wytrzymają. Bo kto ich zbawi? Mała i pokłócona Lewica?” – mówi nasze źródło.
Do czasu aż głos publicznie zabrał wiceminister Maciej Duszczyk, a zrobił to dopiero w poniedziałek 14 października późnym popołudniem, politycy Koalicji Obywatelskiej i Platformy Obywatelskiej musieli na własną rękę odszyfrowywać, co Donald Tusk miał na myśli, mówiąc o „zawieszeniu prawa do azylu”.
Katarzyna Lubnauer w rozmowie w Programie I Polskiego Radia na pytanie o zapowiedź premiera, opowiadała o tym, że PiS sprzedawał wizy. Na uwagę prowadzącego Grzegorza Osieckiego, że kwestia azylu, która tak zbulwersowała opinię publiczną, i kwestia wiz, to dwie różne sprawy, wiceministra edukacji odpowiadała:
„Mówimy o całej polityce migracyjnej. Polityka migracyjna to jest polityka azylowa, to jest polityka wizowa (...) To chyba Joński i Szczerba pokazywali, że zdarzały się przypadki, w których te same osoby, które nie mogły się przedostać nielegalnie przez granicę z Białorusią, potem nagle gdzieś dostawały wizę. No, to tak nie może funkcjonować państwo. Państwo musi mieć strategię”.
Sam wymieniony Dariusz Joński, osoba bezpośrednio zaangażowana w pomoc migrantom na granicy polsko-białoruskiej na początku kryzysu w 2021 roku, w poniedziałek rano mówił, że słowa Donalda Tuska to „rozpoczęcie debaty” i że skończyły się czasy, kiedy rząd „szczuł na migrantów, a potem wpuszczał ich na wizę za 5 tysięcy złotych”.
„Wszyscy widzimy, że jeśli chcemy, żeby strefa Schengen przetrwała, czyli była ta swobodna możliwość podróżowania między krajami Unii Europejskiej wewnątrz Unii, to granica zewnętrzna musi być szczelnie kontrolowana” – dodawał europarlamentarzysta.
Zanim w mediach pojawił się łagodzący przekaz Macieja Duszczyka, część polityków Platformy Obywatelskiej znakomicie odnalazła się w jawnie antyimigranckich rejestrach, które najwyraźniej wyczytali ze słów premiera.
„O azyl występuje się w pierwszym kraju bezpiecznym. Migranci Łukaszenki powinni prosić o opiekę międzynarodową w Turcji, Rosji lub na Białorusi. Uchodźca nie podróżuje pół świata, aby dostać się do Niemiec. Takich osób nie obejmuje konwencja genewska o uchodźcach” – pisał Dariusz Rosati w niedzielę 13 października.
Przekaz ten nie tylko jest wierną kopią tego, co w 2021 roku mówili politycy PiS. Przede wszystkim jest też kłamstwem.
Szerokim echem odbił się w mediach społecznościowych występ Bartłomieja Sienkiewicza, b. ministra kultury w rządzie Tuska, który w Polsat News w poniedziałek rano 14 października stwierdził, że „ten rodzaj manipulacji i hipokryzji, jakie środowiska obrony praw człowieka zademonstrowały w ostatnich 24 godzinach, jest niebywały”.
„I tylko potwierdza, że to są ludzie kompletnie odklejeni od rzeczywistości społecznej i politycznej” – dodawał. Jako przykład najbardziej odklejonej wypowiedzi przytoczył słowa szefowej Amnesty International Polska, Anny Błaszczak-Banasiak, która w jednym z programów powiedziała, że „poszukiwanie lepszego życia w Unii Europejskiej nie jest przestępstwem, które powinno być karane karą śmierci w polskim lesie”. Bartłomiej Sienkiewicz nie odnosił się tylko do samej retoryki, ale zarzucał też NGO-som kłamstwo.
„Krytycy powołują się na ONZ-owską genewską konwencję, tak jakby nie wiedzieli, że jest tam artykuł 9, który mówi o bezpieczeństwie narodowym, który pozwala zawiesić pewnego rodzaju prawa uchodźcze” – stwierdził.
Ale artykuł 9 Konwencji o statusie uchodźcy mówi o tym, że państwo, ze względów bezpieczeństwa, może na czas rozpatrywania wniosku o przyznanie konkretnej osobie statusu uchodźcy, zamknąć ją w ośrodku.
Wypowiedzi Bartłomieja Sienkiewicza dotyczyły jednak nie tylko kwestii prawnych, ale szerszej oceny motywacji migrantów.
„Ja rozumiem desperację człowieka, który chce się dostać do Niemiec na 1200 euro miesięcznie socjalu niemieckiego. Ale on też musi kalkulować i też ponosi pewną odpowiedzialność za własne czyny” – mówił europoseł.
„Jeśli się mówi, że każde nieszczęście w świecie może znaleźć swoje utulenie w Europie w postaci środków socjalnych w Niemczech i że witamy tutaj wszystkich, którzy chcą lepszego życia, to tak naprawdę to jest dewastacja Europy, a po tej dewastacji nie będzie żadnych praw” – ostrzegał.
W dyskusji na temat prawa do azylu politycy i polityczki Lewicy i Polski 2050 pytali publicznie, jaki jest właściwie sens wprowadzania nowych przepisów, skoro realnie polityka na granicy polsko-białoruskiej już teraz polega na ścisłej ochronie, kosztem praw migrantów.
„Jeżeli mamy sytuację, w której szczelność granic się poprawiła, zapora jest w coraz lepszym stanie, jest naprawiona, na pograniczu polsko-białoruskim jest więcej służb mundurowych, a zatem ta skuteczność jest większa, to się wydaje, że nie ma powodu wprowadzać jakiegokolwiek zawieszenia azylu” – mówił w poniedziałek wieczorem w programie „Fakty po Faktach” Maciej Żywno, senator Polski 2050.
"Szczególnie że organizacje pozarządowe informują, o tym, że
wielu przechodzących migrantów i uchodźców nie otrzymuje możliwości złożenia wniosku azylowego. Albo go nie składają. Więc to i tak jest sytuacja, w której takie działania są realizowane".
Ponieważ był to już poniedziałkowy wieczór, czyli czas po publicznych wystąpieniach Macieja Duszczyka, towarzyszący mu w studiu TVN24 poseł Marcin Bosacki mówił o uzbrojonych grupach:
„Mamy do czynienia ze zorganizowanymi bojówkami szkolonymi przez kagiebistów. I to będzie na przykład w sytuacji, kiedy znowu będzie wiadomość wywiadu, że jest kilkusetosobowa grupa uzbrojona w kije, noże itd. Chodzi o to, że jeśli oni jednak przekroczą granicę, mimo tego, że jest coraz bardziej szczelna, to wtedy nie będą mogli się ubiegać o azyl”.
„Pushbacki na granicy istnieją. Grupy, o których pan wspomniał, tych agresywnych [osób – przyp.], najczęściej są od razu wypychane przez przejście graniczne. I teraz, wprowadzanie modelu nawet czasowego? Nie wyobrażam sobie, że między słupkiem jednym a drugim wprowadza się zawieszenie azylu. I kto tam się pojawi, nie zostanie nie tylko wpuszczony, ale nie będzie wprowadzony w procedurę. To nie brzmi dobrze” – odpowiadał Maciej Żywno.
Koalicyjny rząd Donalda Tuska, pomimo licznych apeli organizacji pozarządowych, nie uchylił nigdy wprowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość tzw. ustawy wywózkowej, która jest formalną podstawą prawną do stosowania pushbacków.
W rozmowie z OKO.press Anna Maria Żukowska, przewodnicząca sejmowego klubu Lewicy, zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz:
"To nie tylko ustawa wywózkowa. W lipcu Sejm przegłosował ustawę o bezkarności za strzelanie do ludzi na granicy. Osobiście za nią nie głosowałam, podobnie jak połowa klubu Lewicy. Ale ta ustawa została uchwalona. Więc w sytuacjach skrajnych, o których mówią politycy, w przypadku ataków na granicę, służby nie tylko mogą pushbackować, ale wojsko i straż graniczna mogą już w tej chwili do tych ludzi strzelać. Co zmieni zatem, w kategoriach prewencji ataków na granicę, zakaz składania wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej?
Więc o co tu chodzi? O to, że trupy będą składały te wnioski o azyl?"
Prawa człowieka
Uchodźcy i migranci
Władza
Donald Tusk
Koalicja 15 października
Koalicja Obywatelska
azyl
Granica polsko-białoruska
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze