Minister Żurek powołał już wszystkich nowych rzeczników dyscyplinarnych, którzy będą wytaczać dyscyplinarki nominatom Ziobry w sądach. Powołał też specjalny zespół prokuratorów do rozliczenia wadliwych neosędziów w Sądzie Najwyższym
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek po blisko dwóch miesiącach od powołania na ten urząd zaczyna rozliczenia sędziów i prokuratorów, którzy szybko awansowali za PiS i pomagali partii Kaczyńskiego oraz ministrowi Ziobrze niszczyć niezależność wymiaru sprawiedliwości.
Pomóc w tym mają ważne decyzje kadrowe, które zostały już podjęte, a które minister Żurek ogłosił na konferencji 18 września 2025 roku.
Jedną z najważniejszych decyzji jest skompletowanie nowych głównych rzeczników dyscyplinarnych dla sędziów i prokuratorów, na których będzie spoczywało zadanie rozliczenia ludzi Ziobry.
Z informacji OKO.press wynika, że wkrótce zostanie powołany nowy główny rzecznik dyscyplinarny dla prokuratorów. Ma być to osoba, która nie będzie bała się stawiać zarzutów „ziobrystom”, którzy nadal zajmują najwyższe stanowiska w prokuraturze.
W sądach zajmie się tym nowa główna rzeczniczka dyscyplinarna Joanna Raczkowska. To stołeczna sędzia. Minister Żurek powołał też jej nowego zastępcę. To sędzia Grzegorz Kasicki z Sądu Okręgowego w Szczecinie. Kasicki od ponad roku jest rzecznikiem dyscyplinarnym ad hoc. Powołał go jeszcze minister Bodnar.
Jego zadaniem było przejmowanie spraw dyscyplinarnych wytaczanych sędziom przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry. I to zadanie wykonał. Kasicki wraz z drugim rzecznikiem dyscyplinarnym sędzią Włodzimierzem Brazewiczem wygaszali bezpodstawne dyscyplinarki wytaczane za władzy PiS niezależnym sędziom.
Drugim zastępcą głównego rzecznika jest stołeczny sędzia Tomasz Ładny, jego też powołał jeszcze minister Adam Bodnar. Sędzia Ładny ma doświadczenie w sprawach dyscyplinarnych, bo wcześniej był rzecznikiem przy Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga.
Ich pierwszym zadaniem będzie przejęcie siedziby głównego rzecznika, która znajduje się przy siedzibie nielegalnej neo-KRS. Siedzibę tę nadal okupują odwołani wcześniej „egzekutorzy” Ziobry – były główny rzecznik Piotr Schab i jego byli dwaj zastępcy Przemysław Radzik oraz Michał Lasota. Przetrzymują oni akta spraw dyscyplinarnych, które prowadzili przeciwko sędziom. Podają się też za legalnych rzeczników, bo nie uznają odwołania.
Są tak pewni siebie, że chodzą do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN i prawem kaduka biorą udział w sprawach dotyczących sędziów. Nikt z sali rozpraw ich nie wyrzuca, ale też nikt wyraźnie w Izbie nie powiedział, że są legalni, bo nie badano ich statusu. Po prostu przychodzą, siadają w ławach i mówią, że są rzecznikami dyscyplinarnymi.
Co więcej. Radykalizują się. Przemysław Radzik jest tak pewny siebie, że z powrotem zaczyna ścigać niezależnych sędziów. Ostatnio postawił zarzuty dyscyplinarne powołanemu przez ministra Bodnara rzecznikowi dyscyplinarnemu ad hoc, stołecznemu sędziemu Andrzejowi Krasnodębskiemu. Zarzucił mu udział w grupie przestępczej z Tuskiem i Bodnarem, która prowadzi zamach stanu. Sędzia miał zamachnąć się na ustrój Polski, stawiając zarzuty trzem neosędziom Sądu Apelacyjnego w Warszawie, w tym Piotrowi Schabowi. Czyli znajomemu Radzika.
Sprawa jest absurdalna, bo postępowanie ws. rzekomego zamachu stanu, jest prowadzone w ramach postępowania dyscyplinarnego dla sędziów. Radzik chce nawet przesłuchać Tuska i Bodnara i grozi, że wyśle po nich policję. Robi to, choć kilka miesięcy temu został odwołany ze stanowiska przez ministra Bodnara.
To nie koniec. Radzik w ostatnich dniach postawił też zarzuty dyscyplinarne sędziemu Mariuszowi Ulmanowi z Nysy, który był krótko głównym rzecznikiem dyscyplinarnym po odwołanym Schabie (zrezygnował z powodów rodzinnych).
Jemu też zarzuca udział w rzekomym zamachu stanu i popełnienie przestępstwa. Radzik zarzuca, że Ulman był nielegalnym rzecznikiem i nielegalnie chciał przejąć od nich akta spraw dyscyplinarnych. Podobny zarzut dyscyplinarny Radzik postawił dyrektorowi departamentu nadzoru administracyjnego w ministerstwie sprawiedliwości, sędziemu Dominikowi Czeszkiewiczowi, który w wakacje pojawił się w budynku neo-KRS po akta dyscyplinarek dla sędziów (nie dostał ich).
Dlatego nowi rzecznicy dyscyplinarni nie tylko muszą przejąć siedzibę głównego rzecznika, ale też wygasić działalność Schaba i zastępców oraz przejąć akta prowadzonych przez nich spraw. Pomóc może w tym śledztwo Prokuratury Krajowej, która ocenia czy podszywają się oni pod legalnych rzeczników.
Schabowi, Radzikowi i Lasocie grożą zarzuty karne. Dodatkowo resort sprawiedliwości w ostatnich dniach złożył zawiadomienie do prokuratury o ukrywaniu akt dyscyplinarek sędziów w budynku neo-KRS.
To nie koniec. Waldemar Żurek obejmując pod koniec lipca urząd ministra sprawiedliwości, wniósł o odwołanie lokalnych rzeczników dyscyplinarnych. Jest ich kilkudziesięciu. Działają przy sądach okręgowych i apelacyjnych. To głównie sędziowie, którzy poszli na współpracę z resortem Ziobry i szybko awansowali. Wielu z nich to neosędziowie. A powołał ich główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab.
Wniosek Żurka trafił jeszcze do głównego rzecznika Ulmana, ale ten nie podjął decyzji. Teraz o ewentualnym ich odwołaniu – nie jest to proste – zdecyduje główna rzeczniczka Raczkowska.
Sprawa staje się pilna. Bo jednym z takich lokalnych rzeczników dyscyplinarnych jest stołeczny sędzia Jakub Iwaniec, jedna z głównych postaci w aferze hejterskiej. Jest on rzecznikiem dyscyplinarnym przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Prokuratura Regionalna we Wrocławiu chce mu postawić za aferę zarzuty karne. Kolejne zarzuty chcą mu stawiać inne prokuratury w dwóch innych sprawach. Prokuratura w Kielcach chce mu postawić zarzuty w związku z hejtem na portalu Twitter na byłego już sędziego Waldemara Żurka, który jest teraz ministrem.
Z kolei Prokuratura Krajowa chce mu postawić zarzuty w związku niewydaniem akt sprawy dyscyplinarnej. Iwaniec na początku 2024 roku wszczął postępowanie ws. wykonania wyroku skazującego na byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego zastępcę Macieja Wąsika. Sąd prawomocnie skazał ich na więzienie za prowokację CBA wymierzoną w Andrzeja Leppera.
Iwańcowi nie spodobało się to, że sędziowie z sekcji wykonawczej stołecznego sądu skierowali polityków PiS do więzienia. Chciał przesłuchiwać m.in. Tuska i Bodnara.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał wtedy rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, do przejęcia tej sprawy. Ale Iwaniec akt nie oddał. Akta sprawy znaleziono potem w siedzibie głównego rzecznika Schaba (prokuratura weszła tam w połowie 2024 roku).
W sprawie dotyczącej hejtu na Żurka i niewydania akt Iwaniec na razie odniósł sukces w zdominowane przez neosędziów Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Neosędziowie w I instancji odmówili uchylenia mu immunitetu. Prokuratura odwołuje się do II instancji. Ale te sukcesy mogły ośmielić Iwańca. Bo w ostatnich dniach postawił zarzuty dyscyplinarne powołanej przez ministra Żurka głównej rzeczniczce dyscyplinarnej Joannie Raczkowskiej.
Zarzuca jej przekroczenie uprawnień i delikt dyscyplinarny za przyjęcie stanowiska dublera rzecznika dyscyplinarnego. Iwaniec uważa, że głównym rzecznikiem nadal jest Schab.
Sędzia Iwaniec już dawno powinien stracić stanowisko zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Nawet nie za swoje działania jako rzecznik, ale za udział w aferze hejterskiej. Taka osoba nie ma żadnej legitymacji, by oceniać postawy etyczne innych sędziów. Nie ma też kwalifikacji moralnych, by takim rzecznikiem być.
Ważną decyzją Żurka jest też powołanie specjalnego zespołu prokuratorów ds. neo-sędziów SN i NSA. W jego skład wchodzi czterech prokuratorów, na czele z Agnieszką Welenc.
Zespół ma pomóc rozwiązać problem wadliwych neo-sędziów w dwóch najważniejszych sądach w Polsce, czyli w Sądzie Najwyższym i w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Z orzecznictwa ETPCz, TSUE i legalnego SN wynika, że neo-sędziowie SN nie mogą utworzyć legalnego składu sądu. A wydane z ich udziałem orzeczenia nie są wiążące, można je pomijać.
Dla Skarbu Państwa to ryzyko wypłacania odszkodowań dla obywateli za wadliwy wyrok. I państwo już pierwsze odszkodowania wypłaciło.
Minister Żurek proponuje, by neo-sędziowie w tych dwóch najważniejszych sądach odpowiadali na drodze cywilnej za to, że dalej orzekają. Czyli, żeby to oni ponosili odpowiedzialność finansową za wydanie wadliwego orzeczenia. W tym celu państwo z udziałem Prokuratorii Generalnej (reprezentuje Skarb Państwa w najważniejszych procesach), będzie składać przeciwko neo-sędziom pozwy regresowe. O zwrot odszkodowania wypłaconego obywatelom, za wadliwe orzeczenie.
Ale to tylko jedna z możliwości rozwiązania problemu neo-sędziów w SN. Prokuratorzy mają też brać udział w rozprawach i posiedzeniach z udziałem neo-sędziów. I będą składać stosowne wnioski wobec nich i informować ich, że są wadliwi. Po co taki ruch? By mieli w 100 procentach świadomość, że są wadliwi i, by później nie mogli się zasłaniać brakiem tej wiedzy.
To nie koniec. Prokuratorzy mogą też występować – jako strażnik praworządności – o inicjowanie dyscyplinarek dla neo-sędziów przez rzecznika dyscyplinarnego SN. Są rozważane kolejne kroki. Ale dużo będzie zależało, czy Żurek dostanie na nie zielone światło od rządu.
Nienależnie od tego wydział spraw wewnętrznych prowadzi postępowania ws. neosędziów SN. Trafiło tam już 9 zawiadomień wobec Małgorzaty Manowskiej, neosędzię na stanowisku I prezeski SN. Prokuratura już chce jej postawić trzy zarzuty karne i wystąpiła o uchylenie jej immunitetu. I to ten wniosek zablokował ostatnio trzyosobowy skład Trybunału Stanu, z udziałem dwóch sędziów związanych PiS.
Do Prokuratury trafiło też kilka zawiadomień na neosędziów SN. Zarzuca się im podszywanie pod funkcję legalnego sędziego. Jedno z zawiadomień dotyczy Manowskiej. Zawiadomienia składają sędziowie znani z obrony praworządności.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
Waldemar Żurek
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
neo sędziowie
praworządność
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze