Agata Całkowska
Agata Całkowska
Obudziłam się w gościnnym pokoju Szkoły. Naga. Obok mnie mój profesor – opowiada Zuzanna. Ujawniamy, jak słynny dokumentalista Andrzej Fidyk wykorzystywał seksualnie studentkę. I jak reagowała uczelnia
“To było jak zły sen. W gościnnym pokoju dla profesorów Szkoły moje ubrania rozrzucone na podłodze, na parapecie dwie szklanki z niedopitym alkoholem. Pierwszy raz widziałam nagie ciało starego człowieka z tak bliska.
Szkoła była jeszcze pusta, ale i tak wyszłam bocznym wyjściem. Żadnych emocji, poza tym, że trzeba stamtąd uciekać. W drodze do domu pierwszy raz poczułam obrzydzenie, migały mi obrazy nagiego ciała profesora i sceny z knajpy. Reszta za mgłą” – opowiada Zuzanna (imię zmienione), absolwentka Gdyńskiej Szkoły Filmowej o tym, co zdarzyło się maju 2021.
Do Gdyńskiej Szkoły Filmowej na kierunek reżyserii dostaje się maksymalnie dziesięć osób. Szkoła prowadzi nabór co dwa lata. Dyrektorem jest dziś Jerzy Rados. Kiedy studiowała tam Zuzanna, cała władza uczelni była w rękach Jerzego Radosa i Leszka Kopcia, wieloletniego dyrektora Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
To oni utworzyli Szkołę w 2010 roku we współpracy z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem i reżyserem Robertem Glińskim.
Szkoła jest finansowana przez prezydenta Gdyni, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz prywatnych sponsorów. Mieści się w nowoczesnym budynku, kilkadziesiąt metrów od Teatru Muzycznego, gdzie co roku od 49 lat odbywa się najważniejszy festiwal polskich filmów fabularnych i przyznawane są “Złote Lwy”.
Uczelnia ma trzy nowoczesne sale kinowe. Na drugim piętrze są sale wykładowe, sekretariat i pokoje gościnne dla wykładowców. Korzystało z nich wielu wybitnych reżyserów fabularnych i dokumentalnych.
Między innymi Andrzej Fidyk, rocznik 1953, autor słynnych dokumentów “Prezydent”, “Defilada” czy “Sen Staszka w Teheranie”, a także “Diabeł w Moskwie” i “Rosyjski Striptease” (dla BBC), czy “Wałęsa według Wałęsy”. W TVP tworzył cenione programy, m.in. “Czas na dokument”.
Andrzej Fidyk jest niewysoki, szczupły. Studenci mówili o nim “słodki dziadziuś”.
Pamięta pani pierwsze spotkanie z Andrzejem Fidykiem? – pytam.
Zuzanna: – Na egzaminie wstępnym. Przygotowałam teczkę z serią zdjęć, które Fidyka oczarowały. Był na nich tak zafiksowany, że nawet nie patrzył, kiedy robiłam zadanie egzaminacyjne.
Jaka była atmosfera na egzaminie?
– Irena Siedlar [montażystka, Gdyńska Szkoła Filmowa] była ogromnie życzliwa. Tylko dyrektor Jerzy Rados zapytał, ile mam pieniędzy na koncie. Zatkało mnie, ale odpyskowałam, że nie będę odpowiadać. Wytłumaczyli mi, że wykładowcy chcą mieć pewność, że zdołam się utrzymać.
W pociągu zauważyłam, że dzwoni sekretariat Szkoły. Oddzwoniłam z domu i dowiedziałam się, że mnie przyjęli.
Musiała się pani ucieszyć.
– Miałam mieszane odczucia. Ale odezwała się jedna ze studentek z jakiejś popijawy po egzaminach z wiadomością, że Fidyk kazał mi przekazać, że mogę na niego liczyć. I jeśli będę miała pytanie, czy problem, mam śmiało się odzywać.
Widziałam jego filmy, dlatego te słowa zrobiły na mnie wrażenie. Byłam wdzięczna.
Kiedy w październiku 2020 przeprowadzałam się do Gdyni, w pociągu spotkałam kolegę z poprzednich studiów i opowiedziałam o tych zachętach Fidyka. Skwitował, że na takie rzeczy trzeba uważać. Puściłam to mimo uszu.
Jak wyglądały zajęcia z Fidykiem?
– Czułam, że mogę się wypowiedzieć, że wykładowca mnie słucha. Zawsze pytał, jakie jest moje zdanie na temat oglądanego filmu. Często jako pierwszą,
czułam się doceniona.
Po obejrzeniu filmu o człowieku w chorobie alkoholowej prof. Fidyk zapytał, co myślę. Przeprosiłam, że nie mogę mówić. Mocno przeżyłam, że bohaterowi się nie udało. Profesor zrobił wtedy przerwę dla całej grupy.
Rozmawiałam z trojgiem studentów (dwóch chłopaków i dziewczyna) z grupy Zuzanny. Chcieli wystąpić anonimowo. Potwierdzili, że Andrzej Fidyk zachwycał się każdym pomysłem Zuzanny. Opowiadali, że Fidyk dał się też poznać z gorszej strony. Kiedy jedna ze studentek przyniosła nagranie kobiety po 40-tce, zaznaczył, że bohaterka powinna być młodsza i atrakcyjna, bo widownia to w większości mężczyźni.
Po kilku miesiącach zaczęły się indywidualne prace z wykładowcą nad pomysłami na filmy. Fidyk prosi o ich numery telefonów i podaje kontakt do siebie.
Zuzanna dostaje od niego sms: Miłych świąt. Jesteś cudowna… Pamiętaj, że jesteś bardzo wrażliwa i piękna.
Czy ktoś jeszcze dostawał wiadomości od Fidyka?
– Zapytałam o to i okazało się, że tylko do mnie napisał.
To pani nie zaniepokoiło?
– Absolutnie nie. Byłam zachwycona profesorem Fidykiem. Niczego nie podejrzewałam.
Nawet mamie się pochwaliłam, że dostałam sms od profesora.
Wykładowcy nas ostrzegali, że jak skończymy szkołę, nikt na nas nie będzie czekał, że jest duża konkurencja. Fidyk był wspierającym wykładowcą. Dzisiaj widzę to inaczej, byłam naiwna.
Pamiętam, jedna z koleżanek na zoomie miała tak ustawioną kamerę, że było widać jej paznokcie. Fidyk powiedział, że ona go „tak kusi tymi paznokietkami" – opowiada Zuza.
I dodaje, że do niej prof. Fidyk nigdy takich tekstów nie rzucał. Z szacunkiem mówił o jej wrażliwości, więc do głowy jej nie przyszło, że może być dla profesora obiektem, jako kobieta.
Zdarzenie z paznokietkami pamięta także student z grupy Zuzanny. Oburzyło go, że Fidyk “traktuje kobiety jak mięso”. Ale tłumaczyli sobie, że to przecież człowiek starej daty.
Po pół roku pracy online ma dojść do pierwszych zajęć w realu. Przed majowym zjazdem [2021 roku] Fidyk pisze do Zuzanny sms z propozycją wyjścia na drinka. Studentka odpisuje, że przekaże zaproszenie grupie, ale Fidyk odpowiada, że wolałby jakoś bardziej kameralnie.
Zuzanna: – Czułam się niezręcznie, więc zabrałam koleżankę z roku. Fidyk zamawiał ogromne ilości alkoholu, mieszał rodzaje, pił dużo whisky, którą nam wciąż proponował. Nie wyrabiałyśmy jego tempa i chciałyśmy się pożegnać. Był pijany, więc odprowadziłyśmy go pod Szkołę. Powiedział, że ma w pokoju alkohol i chce nam pokazać jakieś zdjęcia z podróży wybrane na wystawę. Grzecznie odmówiłyśmy.
Na kolejnych zajęciach profesor usiadł obok mnie i dał sygnał głową, żebym spojrzała w telefon. Przeczytałam sms: „Czy moglibyśmy spotkać się dzisiaj sami?”. To było w maju 2021 roku.
Nie czuła Pani, że to niewłaściwe ze strony wykładowcy?
– Wcześniej rozmawialiśmy o moich planach na dokument.
Pomyślałam, że przy koleżance było mu niezręcznie mi doradzać.
Zgodziłam się. Po drodze do knajpy profesor wyjął dwie piersiówki przygotowane dla nas na drogę. Odmówiłam.
Poszliśmy do restauracji na plaży, kilka minut spacerem od Szkoły. Profesor co chwila zamawiał kolejny alkohol. Starałam się pić z umiarem. Znam swoje granice. Ciągnęłam temat filmu, ale zrozumiałam, że to go nie obchodzi. Fidyk mówił, że od egzaminów mnie pamięta, że jestem wyjątkowa.
Tkwiła pani w tej sytuacji. Dlaczego?
– Zrobiło mi się go żal. Powiedział, że jest samotny. Pomyślałam, że nie mogę po prostu wstać i zostawić starszego człowieka w takim stanie. Opowiadał o pracy, zwierzał się.
Pytałam, czy się czuje spełniony. Bo gdybym ja zrobiła tyle filmów, to byłabym szczęśliwa. Odpowiedział, że nie, co mnie zaskoczyło i jakoś zasmuciło.
I?
– No, nie wyszłam.
Wciąż czułam, że to jest mój profesor, legenda dokumentu, samotny, nieszczęśliwy człowiek.
Było mi niezręcznie, że się przede mną otworzył z problemów natury osobistej, o których nie chcę tu mówić. Nawet nie pomyślałam, że mi zagraża.
Powiedział, że jestem piękna i seksowna i że dawno już nie czuł czegoś takiego do kobiety. Pomyślałam, że tego już za dużo i że muszę wyjść.
W końcu chyba urwał mi się film. Obudziłam się w gościnnym pokoju dla wykładowców.
W siedzibie Szkoły?
– Na drugim piętrze szkoły są dwa pokoje gościnne dla profesorów. Studenci nie mają tam wstępu. Fidyk zajmował pierwszy pokój od windy. Białe ściany, biurko, dwuosobowe łóżko, po lewej łazienka, Średniej klasy, nieduży pokój hotelowy.
Nie pamiętam, jak tam trafiłam. Mam tylko taki przebłysk z twarzą profesora nade mną. Leżę na łóżku i mówię „panie Andrzeju”, ale mi przerywa:
„nie mów do mnie na pan, chwilę temu byłem w tobie”.
I potem poranek, straszny. Profesor śpi koło mnie, nagi stary człowiek. Uciekłam do domu. Bałam się, że ktoś mnie zobaczy. Czułam wstyd i obrzydzenie. U siebie w pokoju nakryłam się kołdrą i leżałam kilka godzin. Serce mi waliło, nie mogłam się uspokoić.
Była pani wciąż pijana?
– Miałam potężnego kaca. Wzięłam ogromną ilość ibupromu. Nie chciałam, żeby współlokatorzy poznali, że coś jest nie tak. Poszłam się wykąpać, szukałam na ciele śladów. Nie było, ale miałam najgorsze myśli, nie wiedziałam, co on mi robił.
Moje wspomnienia kończą się w knajpie, gdzie mój profesor dzieli się swoimi problemami, a mi jest głupio go zostawić.
Zaczął wydzwaniać już w porze obiadowej. Bez przerwy. W końcu odebrałam i przeprosiłam, że nie przyszłam na zajęcia.
Tłumaczyła się pani jakby nigdy nic?
– On mnie w ogóle nie słuchał. Zaproponował wyjazd na wakacje i że nie chodzi tylko o seks. Odpowiedziałam, żeby się ze mną przestał kontaktować, ale mówił, żebym dała spokój, że pewnie jestem na kacu. I żebym się zastanowiła.
Nad czym?
– Nad wspólnym wyjazdem. Chciał się ze mną spotkać. Powiedział, że w pokoju znalazł mój „staniczek”, a przecież nie weźmie go ze sobą, bo co powie w domu. Powiedziałam, żeby go wyrzucił do śmieci. Wieczorem przyszedł kolejny sms, że wraca do Warszawy i mu smutno.
Pisał, jakbyśmy byli w relacji. Że musiał “staniczek” wyrzucić, ale ma nadzieję, że też mam miłe sny. Odpowiedziałam, że nie chcę takiej korespondencji. Odpowiedział, że nigdy tego nie zrozumie. Napisałam, że to, co się wydarzyło, było złe.
Odpowiedział, że jest wkurzony i tego nie akceptuje.
Pytam Zuzannę, czy ma te sms-y, ale wszystkie skasowała. Wstydziła się ich.
Pierwszy rok zajęć z Fidykiem nie kończył się zaliczeniem. Zuzanna ucieka z Gdyni na wakacje do rodziców. Przechodzi epizod depresyjny. W dwa miesiące chudnie 14 kilo. Po powrocie na studia kupuje spodnie dwa rozmiary mniejsze.
Wraca pani na drugi rok studiów i na zajęcia z Fidykiem.
Zuzanna: – Nikt w grupie nie wiedział, co się stało.
Myślałam tylko o tym, żeby się zachowywać normalnie.
Na pierwszych zajęciach Fidyk oznajmił, że z Wysp Zielonego Przylądka przywiózł nam bransoletki z napisem “Don't worry”. Podszedł do mnie, żebym pierwsza wybrała ją z torby. To było okropne, ale nie mogłam odmówić, bo koledzy zwróciliby uwagę. Wzięłam bransoletkę, na przerwie wyrzuciłam ją do kosza.
Zrozumiałam, że nie będzie łatwo. Ciągle nawiązywał kontakt wzrokowy, siadał blisko, przesiadałam się. Jego obecność była nie do zniesienia. Nie dawałam sobie rady, zaczęłam opuszczać zajęcia.
Nie tylko Zuzanna przestaje chodzić na zajęcia z dokumentu, które odbywają się w weekendy. Dwoje studentów opowiada mi, że Fidyk przychodził “wczorajszy”, czuć było alkohol.
Siedzieli w sali kinowej po 8 godzin i oglądali jego filmy, a profesor spał.
Kiedy na kolejnych zajęciach nie ma większości grupy, Fidyk zgłasza nieobecności władzom uczelni.
W grudniu 2021 Zuzanna zostaje wezwana do dyrekcji. Leszek Kopeć i Jerzy Rados dają jej do podpisania dokument o relegowaniu z uczelni za nieobecności. W Szkole panuje w tej kwestii surowy reżim.
Zuzanna: Wiedziałam, że ryzykuję, ale nie mogłam znieść obecności Fidyka.
Zapytałam dyrektorów, czy mogę się odwołać.
Usłyszałam, że nie ma takiej możliwości.
Zuzanna pokazuje mi dokument z 9 grudnia 2021 roku. Złamała 5. punkt regulaminu uczelni o obowiązku uczestnictwa we wszystkich zajęciach i zostaje “dyscyplinarnie skreślona z listy słuchaczy Gdyńskiej Szkoły Filmowej. Zgodnie z paragrafem 5. pkt 8 decyzja jest ostateczna”.
Zuzanna: – Chciałam odtworzyć z nimi listę swoich nieobecności, żeby się do tego odnieść. Odpowiedzieli, że chyba sama powinnam to wiedzieć. Byłam zdenerwowana, ręce mi tak drżały, że papier o skreśleniu z listy studentów latał po całym stole. Ale podpisałam. Kazali im oddać magnetyczną kartę wstępu, rzuciłam ją na stół.
To był koniec świata, bo wszystko postawiłam na Szkołę.
Zaczęłam dzwonić po wykładowczyniach i wykładowcach, żeby zapytać, czy mogę jeszcze coś zrobić, poprosić o warunek. Z tych rozmów wynikało, że decyzja była następstwem skargi Fidyka, że opuszczam zajęcia – mówi Zuzanna.
Wtedy coś się w niej złamało.
Zuzanna: – Poczułam taką niesprawiedliwość, że jest profesor, który może sobie robić ze mną, co chce. Nadużył mnie, mojego zaufania, wykorzystał. Zadzwoniłam do dwóch wykładowczyń, jedynych kobiet w szkole. Opowiedziałam im.
Kinga Dębska uznała, że nie może być zgody na takie zachowania wykładowcy wobec studentek. Irena Siedlar powiedziała, że musi to zgłosić władzom szkoły.
Wykładowcy mężczyźni zachowywali dystans, jeden zapytał: “A jak mam ci wierzyć?” Do mężczyzn przestałam dzwonić.
Irena Siedlar potwierdza nam, że o niepokojącym telefonie studentki powiadomiła telefonicznie Jerzego Radosa.
Podobnie Kinga Dębska: – Potwierdzam. Ta studentka kontaktowała się ze mną, więc dałam znać dyrekcji. Dzięki temu, od tamtej pory w Szkole do dyspozycji studentów jest psycholog. Znam Zuzannę. To bardzo utalentowana studentka. Nie chciałabym jednak pojawiać się w artykule w roli oskarżyciela. Nie jestem prokuratorem czy sądem.
Zuzanna opowiada o tym, co zrobił jej Fidyk, zaufanym osobom z grupy. Ci idą do dyrektora Kopcia i oznajmiają, że nie chcą uczestniczyć w zajęciach Fidyka. Kopeć się zgadza, do wyjaśnienia sprawy nie muszą.
Pozostali studenci pewnie do dzisiaj nie wiedzą, dlaczego Fidyk nie dokończył z nami semestru – twierdzi jeden ze studentów. – Dyrektor Kopeć oświadczył na spotkaniu z grupą, że w związku z zaistniałą sytuacją Fidyk został odwołany. Niczego nie tłumaczył. Wyszedł z sali. Część studentów była w szoku.
Zuzanna z pomocy szkolnej psycholog korzysta. Sama przez wiele miesięcy opłacała terapię. Terapeutka mówi jej, że żeby sobie pomóc, musi przyjąć do wiadomości, że została wykorzystana seksualnie.
6 marca 2024 roku jedziemy do Gdyni ze znajomym dziennikarzem Piotrem Krysiakiem, którego poprosiłam o pomoc w zbieraniu materiału. Opowieść Zuzanny postanawiamy skonfrontować z dyrekcją Szkoły.
Obawiamy się, że jeśli podamy Jerzemu Radosowi i Leszkowi Kopciowi prawdziwy powód wizyty, do rozmowy nie dojdzie. Proponujemy wywiad o szkołach filmowych.
Rozmowę nagrywamy, komórka leży na stole, dyrektorzy godzą się na rejestrację wywiadu.
Pytamy o sukcesy szkoły i jej studentów, o finansowanie, o rekrutację. Mijają pierwsze 34 minuty rozmowy. Panowie mówią, jak wymagające są studia u nich, trzeba wielu wyrzeczeń, by ukończyć Szkołę. Opowiadają o streamingach, które wymusiły nową jakość produkcji filmowej itd.
Druga część rozmowy, około 60 minut, jest zapisem nagrania z pominięciem wątków pobocznych dotyczących osób trzecich. Przedstawimy ją w kilku odcinkach numerowanych 1-7.
Chciałam poznać ich wersję. Kiedy się dowiedzieli o całej sprawie? Dlaczego zwolnili Zuzannę? Jak potraktowali Fidyka? Jak dzisiaj oceniają reakcję Szkoły?
Panowie, jeszcze dwa lata temu miał u was zajęcia Andrzej Fidyk. Dlaczego już nie pracuje? – pytamy z Leszkiem Kopciem.
Leszek Kopeć: Miał przeciążenie różnymi obowiązkami. Doszły mu dodatkowe zajęcia na Śląsku, ale prowadził jeszcze w zeszłym roku [2023] zajęcia z dokumentu przy warsztacie ukraińskim. Z dokumentalistami mieliśmy tak, że dosyć często się zmieniali w tej Szkole.
[Dyrektorzy wyliczają tych dokumentalistów od Andrzeja Titkowa po Pawła Łozińskiego].
Bo do mnie dotarła informacja, że mieliście państwo dość przykry incydent czy przestępstwo z panem Fidykiem.
Kopeć: Że co?
Chodzi nam o sytuację z jedną z waszych studentek, Zuzą [w rozmowie podajemy prawdziwe imię i nazwisko].
Kopeć: No trudno mi się odnieść do tego. Andrzej sam zrezygnował z nauki. Jeśli chodzi o jakiś incydent, to
nawet jeśli miał miejsce, to nigdy nie było skargi ani zgłoszenia.
Naprawdę nie słyszeliście panowie o sprawie Zuzy?
Zapada cisza. Panowie spoglądają na siebie.
Rados: Słyszeliśmy o tym, ale to jest słowo… przeciwko słowu, że tak powiem. Yyyyy. Andrzej od razu zrezygnował. Zuza powiedziała, że nie wnosi, bo myśmy od razu pytali ją…
Czyli jednak rozmawialiście panowie z nią?
Rados: Tak, rozmawiałem z nią. Ja ją pytałem, przecież to jest poważna sprawa. My reagujemy. To jest społeczność studentów, jak i wykładowców. My jako dyrekcja zawsze bardzo zdecydowanie reagujemy na wszelkie głosy ze strony studentów, studentek, dotyczące jakichś spraw szczególnie po tej sprawie, która działa się w Łodzi [*]. Wiemy, o co chodzi.
Reagujemy natychmiast i ostro. Jesteśmy bardzo wyczuleni
(….) Mamy współpracującą ze Szkołą panią psycholog, osobę z zewnątrz, niezależną i studenci mają do niej numer telefonu i wiedzą, że mogą do niej zadzwonić i zgłosić.
Kopeć: Po tej akcji polskiej #MeToo, mamy także kodeks etyczny doczepiany do regulaminu, gdzie dość szczegółowo opisujemy, w jaki sposób Szkoła reaguje i tak dalej, najkrócej mówiąc, my oczekujemy zawsze na jak najszybszą informację.
[„Kodeks etyczny” rok Zuzanny otrzymał mailem 24 marca 2022 roku, czyli trzy miesiące po zwolnieniu Zuzy i dwa po rozwiązaniu umowy z prof. Fidykiem, które nastąpiło 20 stycznia. W punkcie 11 czytam: „Zabrania się organizowania i odbywania na terenie Szkoły jakichkolwiek spotkań prywatnych, w szczególności po godzinach otwarcia Szkoły, a także spożywania na terenie Szkoły alkoholu oraz środków odurzających”.]
Ale wiecie panowie, że w przypadku osób z tzw. dorobkiem jest dodatkowy lęk ofiary. Boi się, że jeśli powie, co się stało, to druga strona może zaszkodzić jej w karierze?
Kopeć: No oczywiście.
Dotarłam do trzech dziewczyn, które opowiadają dziwne historie związane z profesorem Fidykiem. Nawet zapraszanie studentów na alkohol jest wykroczeniem i taki człowiek nie powinien uczyć. Wiem też od studentów, że profesor przychodził pijany na zajęcia. Czy panowie wiedzieliście o tym?
Kopeć: My się właśnie dowiadujemy o tym. Za późno taka informacja, studenci za długo zwlekają.
Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to byśmy reagowali.
Panowie, coś tutaj nie gra. Niczego nie wiedzieliście? Obaj mówicie, że dowiadujecie się wszystkiego za późno. Wytłumaczcie, proszę to, że wykorzystana przez profesora Fidyka studentka zostaje skreślona przez was z listy studentów, a profesor wciąż wykłada na uczelni?
Rados: Ale to jest nieprawda.
Kopeć: To akurat jest nieprawda.
Rados: Zuza nigdy nie została skreślona z listy studentów.
Nie wiem, co ona tu wymyśliła.
Przecież ukończyła Szkołę, zrobiła film dyplomowy.
Kopeć: Proszę państwa, tutaj naprawdę trzeba być bardzo ostrożnym, bo nie zawsze się pokrywają te zeznania obu stron z tym, co się naprawdę wydarzyło.
Rados: Powiem wam, jakie są fakty. Opowiem wam całą tę sytuację. Andrzej Fidyk rzeczywiście chciał postawić Zuzannie dwójkę, czyli niedostateczny. Yyyy, ale to było yyyy, ja się opieram teraz na opinii profesora – wykładowcy. To była potwierdzona liczba nieobecności. (Po chwili).
Ciekawe czemu, ona do niego nie chodziła?
Zuza miała zostać przez niego wykorzystana seksualnie i dlatego nie przychodziła na zajęcia.
Rados, Kopeć (chórem): Ale tego nie wiedzieliśmy.
Rados: My bardzo ostrożnie podchodzimy do podjęcia decyzji o skreśleniu któregokolwiek studenta z listy. To jest bardzo ciężka szkoła. Z wielką empatią chcę podchodzić zawsze do takiego radykalnego kroku, jakim jest skreślenie kogokolwiek. Zawsze takiego studenta bierzemy na rozmowę i mówimy, że jest zagrożenie. Pytamy, dlaczego nie chodzisz na zajęcia, dlaczego nie zaliczasz, czy można by to zmienić jakoś. I wtedy, popraw mnie Leszku, jeśli coś przekręcam… Zuza mówi, że zachowanie pana Fidyka było nie takie, ale to było osiem miesięcy po tym zdarzeniu.
To się wszystko dzieje w styczniu po tym, jak Andrzej Fidyk postanowił jej postawić dwójkę z przedmiotu: film dokumentalny. Bierzemy na rozmowę Zuzę.
Ona jest zestresowana, jest jej przykro, bo grozi jej wyrzucenie. Nie wiem, jeszcze raz mówię, dlaczego wam powiedziała, że została wyrzucona. Nie została. To jest nieprawda.
Można sprawdzić w dokumentacji Szkoły, no, ale chyba mi wierzycie?
Kiedy nam mówi o tej sytuacji, pytamy, czy chce to gdzieś zgłosić. Czy mamy wezwać policję, prokuraturę czy coś? Zuza mówi, że nie, że nie chce robić z tego sprawy, tylko by chciała zmienić wykładowcę od dokumentu, aby nie pracować z panem Fidykiem. OK. Zostawiamy to w ten sposób i przychodzi do nas Andrzej Fidyk, i rezygnuje z pracy.
Czyli przychodzi profesor Fidyk, rezygnuje, a wy to akceptujecie i mówicie do widzenia?
Kopeć: No jak już zrezygnował, to go spytaliśmy i powiedział, że daleko jego wersja różni się od tej, którą Zuza próbuje Dębskiej i nam zaserwować.
A jaka jest w takim razie jego wersja?
Kopeć (ścisza głos): Jego wersja była dużo łagodniejsza. No, że tam po prostu, no, jakby to powiedzieć, no, że jest podglądaczem.
Przepraszam, nie rozumiem?
Kopeć (jeszcze ciszej): No, że lubi popatrzeć na ciało kobiece.
I co wtedy powiedzieliście?
Rados: – No…
Kopeć (przerywa): Że bardzo dobrze, że zrezygnował, bo inaczej to my byśmy mu podziękowali. Przecież to oczywiste. Natomiast przy wszystkich zastrzeżeniach dotyczących tego, że Zuza nie chce tego zgłosić, ja wiem, że bywają drastyczne zdarzenia w tym świecie, których się nie zgłasza.
Kopeć (cd.): Musicie mieć świadomość, że jak Zuzanna zdawała do Szkoły, bardzo się sprzeciwiał jej kandydaturze pan Tomasz D. [celowo nie podajemy prawdziwego imienia i nazwiska]. Zuza to była studentka Tomka na innej uczelni [celowo nie podajemy nazwy uczelni], musicie mieć świadomość, że jak ona zdawała do szkoły, to już wtedy Tomasz, który miał ją przez 4 lata w grupie, bardzo się sprzeciwiał. Mówił, nie wierzcie jej.
Zuzie?
Tak, że kłamie, bo jej działanie i sposób, w jaki [u niego] studiowała, budzi bardzo poważny,
wyraźny problem natury obyczajowej, wątpliwości.
Myśmy głupi nie posłuchali go, przegłosowała większość, bo to były teczki rozpatrywane, a potem egzamin itd. No i ona przeszła, bardzo zdolna, dlatego jej nie skreśliliśmy, tylko powiedzieliśmy, że jest zagrożona, dlatego zrobiła w końcu dyplom. Ale naprawdę, jeśli chodzi o…, jakbyście państwo poszperali trochę w internecie o jej różnych aktywnościach, to tak do końca nie byłbym pewny w stu procentach, że jej relacje są do końca prawdziwe.
21 października 2024 roku dzwonię do Tomasza D. i pytam, czy to prawda, że sprzeciwiał się przyjęciu Zuzanny do Gdyńskiej Szkoły Filmowej.
Tomasz D.: Nie tyle się sprzeciwiałem, bo to jest jakby nieścisłość. Zuzę znałem, miałem po prostu z nią przez rok zajęcia. Poznałem ją jako osobę, no bardzo interesującą i tak dalej,
natomiast mieliśmy tam problem z jej obecnościami.
Zdziwiony jestem, że moi koledzy coś takiego powiedzieli.
Pan prowadził z nią zajęcia przez cztery lata?
Skąd! Prowadziłem przez rok, to był trzeci rok. Był problem, to jest rok licencjacki, jeśli kogoś nie ma na zajęciach, a tam trzeba przygotować pracę licencjacką. Poszedłem jej absolutnie na rękę, bo wiedziałem, że nie zostanie w naszej szkole.
Dopytuję Tomasza D. czy mówił szefom Gdyńskiej Szkoły Filmowej o wątpliwych moralnie zachowaniach studentki. Odpowiada, że jako o studentce może powiedzieć same superlatywy.
Tomasz D.: Jest naprawdę osobą pod względem twórczym bardzo wartościową. I nigdy nie słyszałem o żadnych jakichś obyczajowych sprawach Zuzanny, więc jestem tym kompletnie zdziwiony.
Wie pani, ja nie wiem nawet, o co chodzi, jestem zakłopotany – mówi wykładowca Tomasz D.
[Po sprawdzeniu wątku Tomasza D., wracamy do rozmowy z dyrektorami Szkoły].
Rados: Chciałbym jeszcze jedną rzecz powiedzieć. Niedopuszczalne jest, żeby wykładowca pił na zajęciach. To jest w ogóle niemożliwe. Tak samo jak student nie może pić. Niedopuszczalne są też jakieś relacje towarzyskie wykładowcy ze studentem poza tym budynkiem.
To nie są ani moje, ani Leszka standardy.
Panowie, ale jest spora rozbieżność między waszą wersją a wersją Zuzy. Z czego to wynika?
[Jerzy Rados dzwoni do sekretarki. Prosi o sprawdzenie, czy Zuzanna została skreślona z listy studentów].
Rados: Wy wiecie więcej niż my…
(Sekretarka oddzwania).
Rados: Tak, przepraszam. Zuzanna została skreślona.
Kopeć (szybko): I przywrócona.
Rados: Poprosiłem, żeby napisała odwołanie. Dobrze, teraz zaczynam sobie to wszystko przypominać. Zuza została skreślona, bo dostała pałę z dokumentu.
Ja ją wezwałem na spotkanie, czy ona sama przyszła? Już nie wiem. Powiedziała mi, że pan Fidyk zachował się wobec niej niestosownie, ale ja sobie nie przypominam, żeby mówiła jakieś szczegóły. Powiedziałem jej, żeby napisała odwołanie od tej decyzji, bo myśmy z Leszkiem nic o tym nie wiedzieli.
I poprosiliśmy ją, o ile dobrze pamiętam, na rozmowę z panią sekretarką, żeby była przy tej rozmowie kobieta. I [Zuza] mówiła, że pan Fidyk ją wziął do restauracji, żeby z nią pogadać o jej projekcie i polewał – to jest jej relacja – jej duże ilości wódki i obudziła się w pokoju gościnnym Andrzeja Fidyka. No i wtedy myśmy zapytali to, co wam mówiłem, bo to jest poważne oskarżenie, czy mamy to zgłosić na policję.
Powiedziała, że nie chciałaby robić z tego takiej sprawy. Poprosiła też, że nie chciałaby, żeby pan Fidyk był jej wykładowcą.
No i po tym, jak się już tego dowiedzieliśmy, to Leszek [Kopeć] przywrócił panią Zuzannę jako studentkę.
Wtedy nie było Fidyka i jak przyjechał na zajęcia, poprosiliśmy o rozmowę, i powiedział, że rezygnuje z bycia profesorem, bo ma dużo innych zajęć.
Jeszcze raz zapytam, czy poprosiliście, żeby Fidyk odniósł się do zarzutów studentki?
Rados: Powiedział, że był w knajpie, ale reszta według niego to kłamstwo.
I że on jest zniesmaczony, oburzony, bo on takich rzeczy nie robi.
I to, co mówiłem na początku: słowo przeciwko słowu. My nie jesteśmy sądem, nie jesteśmy prokuraturą. Myśmy się ucieszyli, że zrezygnował, bo inaczej sami byśmy się z nim rozstali.
Żeby była jasność, ja nie wiem, co się wydarzyło, sam fakt, że pił wódkę ze studentką czy studentkami, bo teraz sobie przypominam, że rozmawiałem z innymi studentkami, żeby to sprawdzić i one mówiły, że też dochodziło do takich zdarzeń. To jest nie do przyjęcia i jest to powód wystarczający, żeby się rozstać z takim wykładowcą.
Natomiast ja nie wiem, co się wydarzyło. Nie chcę nikogo oskarżać.
To, co należało zrobić, zrobiliśmy. Rozstaliśmy się.
Tak naprawdę to on się rozstał nie panowie, bo odszedł tak?
Rados: On jako człowiek inteligentny wyprzedził nasz ruch.
A o czym pana zdaniem świadczy wyprzedzenie waszego ruchu?
Rados: Coś go zaczęło uwierać. Zuzanna nam powiedziała, że obudziła się naga w pokoju Fidyka, ale nie powiedziała, że została zgwałcona. Powiedziała, że czuła się strasznie. Dziwne to.
Zuzanna pamięta walkę o przywrócenie w prawach studentki inaczej. Jej telefony do wykładowców najwyraźniej dotarły do władz uczelni, skoro jeszcze w grudniu 2021, kilka dni po skreśleniu z listy studentów, Jerzy Rados zaprasza ją na rozmowę.
Opowiada mu, co się wydarzyło. Wydaje się, że Rados jej współczuje. Idą razem do gabinetu Leszka Kopcia i tam Zuzanna musi opowiedzieć całą historię jeszcze raz.
Do rozmowy dołącza sekretarka – “jako przedstawicielka damskiej płci”. Zuzanna trzeci raz opowiada, co ją spotkało.
Zuzanna: W tamtej rozmowie padały komentarze, że jestem dorosła, że poszłam świadomie na drinka z profesorem, że to wydarzyło się poza murami Szkoły. „Więc może to był pani wybór, może tak pani spędza wolny czas?”.
Rados był w tych pytaniach jakiś mniej napastliwy, po Kopciu nie spodziewałam się niczego dobrego, więc mnie nie zaskoczył. Dopytywał, czy zamierzam iść na policję i żebym wiedziała, że to sprawa sprzed kilku miesięcy więc przedawniona
i czy zamierzam to gdzieś wynosić.
Zuzanna nie wie wtedy, że przestępstwo gwałtu przedawnia się dopiero po 10 latach.
Rozmowa z Kopciem, Radosem i sekretarką, zdaniem mojej rozmówczyni, przebiegała w stylu “bo spódniczka była za krótka”.
Zuzanna: – Poprosiłam, żeby sprawdzili monitoring z tamtego wieczoru. Usłyszałam od Kopcia, że to niemożliwe, ponieważ nagrania są usuwane po miesiącu.
Sekretarka Szkoły dorzuciła, że chyba wiem, jak to wygląda? Że profesor i studentka…
I kto by nie chciał spędzić czasu z profesorem Fidykiem?
Proszę mi wierzyć, nie chciałam iść do łóżka z 70-letnim profesorem – odpowiedziałam. Było to upokarzające. Mam nadzieję, że nigdy w życiu nie spotka mnie takie przesłuchanie.
Wróciłam do domu z poczuciem, że to przegrana sprawa.
Kilka dni po drugim spotkaniu studentki z władzami Szkoły, Jerzy Rados dzwoni jednak do Zuzanny i mówi, żeby napisała podanie, bo jest szansa na jej przywrócenie.
Przed świętami Bożego Narodzenia 2021 Zuzanna czeka dwie godziny pod gabinetem dyrektora. W końcu słyszy, że wróci na studia, “ponieważ władze mają wobec niej humanitarne podejście”.
Według Zuzanny Rados podkreśla jednak, że cenią Fidyka i nie chcą z niego rezygnować, bo uważają go za dobrego profesora.
Sytuację z Fidykiem nazywa przypadkowym, jednorazowym błędem.
Ale Zuzanna dostanie innego wykładowcę dokumentu, żeby mogła przedmiot zaliczyć.
Wtedy Zuzanna przypomina sobie o Zosi [imię zmienione], koleżance z roku wyżej, którą Fidyk również zapraszał na drinka i do swego pokoju, ale po drodze spotkali inną studentkę pracującą nocą w montażowni i do niczego nie doszło. Posiedzieli tylko we trójkę w kuchni przy montażowni – Fidyk i dwie dziewczyny.
Zuzanna: Była jeszcze jedna dziewczyna, z którą Fidyk się umówił. Powiedziała tylko, że nie chce mieć z nim więcej do czynienia.
Zuzanna prosi obie studentki o telefon do Radosa. Obie studentki dzwonią i Rados informuje Zuzannę, że sprawa wydaje się poważna i że zaplanowali rozmowę z Fidykiem.
Zuzanna: – Pamiętam tamten dzień, w styczniu 2022. Siedziałam od rana w domu i cała się trzęsłam.
Nazajutrz dyrektor Szkoły zadzwonił, że sprawa załatwiona i profesor Fidyk nie będzie wykładał. Ma kłopot, bo musi znaleźć wykładowcę do dokumentu. I ma nadzieję, że nie mam zamiaru tego nigdzie wynosić, bo nikt na tym dobrze nie wyjdzie,
“ani Szkoła, ani Fidyk, ani tym bardziej pani”.
Czułam się upodlona. Zawarłam pakt z diabłem, zapominając o swojej krzywdzie, żeby skończyć wymarzony kierunek studiów.
Z perspektywy czasu nie wiem, czy ta cena była tego warta. Wiem, że ze strony Fidyka spotkała mnie przemoc, walczę ze słowem gwałt, bo mnie to przeraża, zabiera mi siły… Ale to była na pewno przemoc na tle seksualnym, bo przecież byłam całkowicie rozebrana – mówi Zuzanna.
We wrześniu 2024 dopytuję Jerzego Radosa, jak Szkoła załatwiła sprawę skarg na Fidyka.
Potwierdza, że dzwonił do dwóch koleżanek Zuzy z grupy, w tym tej, która z nią była na pierwszym drinku z Fidykiem. “Studentki potwierdziły, że próbował się umawiać, bądź umawiał się także z nimi na wspólne picie alkoholu”.
Jego ocena zachowań Andrzeja Fidyka w przesłanym mailu jest zaskakująco ostra w porównaniu z tym, co mówił wcześniej:
“Pani Agato, powiem wprost, alkoholowo-seksualne ekscesy p. Andrzeja Fidyka ze studentką, w której jak twierdzi, się zakochał, budzą moje zażenowanie i protest. Po ujawnieniu tych zdarzeń od razu stało się dla mnie jasne, że nie ma możliwości na dalszą współpracę z p. Fidykiem, czuję się ofiarą jego działania, naraził szkołę na utratę dobrego imienia, ale co o wiele ważniejsze
jego zachowanie było aktem wykorzystania swojej pozycji jako wykładowcy w relacji wobec naszej studentki.
Z tych powodów nie współpracujemy z p. Andrzejem Fidykiem”.
Dopytuję Radosa o datę zakończenia współpracy.
“Według moich notatek – 20 stycznia 2022”.
Dodaje, że “podstawą zatrudnienia [Fidyka] w Szkole była umowa zlecenie, przy tej formie zatrudnienia przepisy prawa nie przewidują zwolnienia w trybie dyscyplinarnym”.
Pytam także, czy w uczelni pozostał dowód potwierdzający, że Zuzanna dostała z dokumentu ocenę niedostateczną, tak jak to powiedział w “rozmowie z dyrektorami”. Otrzymuję zaskakującą odpowiedź.
“Studentka nigdy nie otrzymała od Andrzeja Fidyka oceny niedostatecznej z zajęć z dokumentu, miał w zwyczaju wszystkim studentom zawsze stawiać piątki. A pani Zuzanna została skreślona z listy studentów razem z innym studentem z powodu przekroczenia limitu nieobecności, który jest zapisany w regulaminie naszej Szkoły”.
W odpowiedzi na prośbę o autoryzację powyższych fragmentów Jerzy Rados i Leszek Kopeć odpisują:
„W połowie stycznia 2022 roku do zastępcy dyrektora Jerzego Radosa zgłosiło się jednocześnie kilku wykładowców, którzy otrzymali zgłoszenie o niepokojącym zdarzeniu z udziałem studentki i jednego z wykładowców poza terenem szkoły w czasie wolnym, które miało miejsce w maju 2021 roku. Nikt wcześniej nie zgłaszał tego zdarzenia, a tym samym niemożliwe było podjęcie jakiejkolwiek reakcji przez Gdyńską Szkołę Filmową”.
[Zwraca uwagę określenie “poza terenem szkoły” – Zuzanna jest pewna, że to było w pokoju gościnnym na terenie Szkoły oraz “w czasie wolnym” – był to weekend, bo zjazdy odbywały się w weekendy]
***
Zuzanna spotyka w Gdyni białoruską reżyserkę filmową, która uczestniczyła w warsztatach Film Bridge dla filmowców z Ukrainy i Białorusi współorganizowanych przez Gdyńską Szkołę Filmową. Opowiada, że „ten dziwny dziadziuś” zapraszał dziewczyny do knajpy na alkohol.
Dla Zuzanny to szokujące, że uczelnia nadal współpracuje z jej oprawcą. A ona do dzisiaj boi się zemsty środowiska filmowego.
Sprawdzam. Jedna z warszawskich uczelni potwierdza. Film Bridge jest realizowany przy współudziale Gdyńskiej Szkoły Filmowej, a w 2022 roku i
na początku 2023 część dokumentalną prowadził w Gdyni Andrzej Fidyk.
Z trzeciej edycji kursu skorzystało 20 osób (7 z Białorusi i 13 z Ukrainy).
Co sprawiło, że postanowiła pani ujawnić całą sprawę?
Zuzanna: – Chyba moment, gdy opowiedziałam o tym w grupie. Nie mieli wątpliwości, że zostałam skrzywdzona, próbowali mi po swojemu pomóc. Ale jeszcze przez długi czas myślałam, że to była moja wina.
Tylko moja wina.
Dopiero na terapii skonfrontowałam się z tym, że to, co mnie spotkało ze strony szanowanego filmowca, jest straszne. Dotarło do mnie, ile mam bólu i że zbyt długo trzymałam to w sobie.
Tak naprawdę dopiero rok temu do końca uświadomiłam sobie, że to nie wydarzyło się przypadkiem. Zaczęłam dostrzegać te małe kroki, te manipulacje, to urabiane mnie z pozycji autorytetu. Jestem dziś pewna, że on doskonale wiedział, co robi.
Opowiedziała pani o tym rodzicom?
Mamie powiedziałam, kiedy mnie wyrzucili ze szkoły. Poprosiła: “Nie mów tacie, on tego nie przeżyje”.
My już do tego w rodzinie nie wracamy. Muszę iść dalej, ale to trudne.
Prof. Fidyk zmienił to, jak widzę swoją wrażliwość. Kiedyś myślałam, że to mój atut. Dzisiaj oceniam to w kategoriach słabości. Kiedy w sytuacjach zawodowych ktoś mówi, że jestem wrażliwa, odbieram to jako zarzut. Wrażliwość stała się moim przekleństwem. Chciałabym mieć twardą skórę.
Profesor odebrał mi radość z ciała. Nie mogłam na siebie patrzeć. Wciąż czuję się brudna, nie potrafię nawiązać relacji damsko-męskich.
Jest początek września 2024, dzwonię do prof. Andrzeja Fidyka. Wie, że tekst powstaje, dochodzą do mnie głosy znajomych z branży filmowej, że o mnie wypytuje.
Gdy się przedstawiam, rozłącza się.
Oddzwania po dwóch dniach, kiedy jestem w drodze na zdjęcia. Nie odbieram, bo każdą rozmowę z nim muszę mieć zarejestrowaną.
Dzwonię kolejny raz. Poniżej pełen zapis rozmowy.
Dzień dobry panie Andrzeju. Z tej strony Agata Całkowska.
No dzień dobry, witam.
Chciałabym się z panem spotkać i porozmawiać.
Kiedy?
W najbliższy piątek byłaby szansa?
Trochę nie bardzo akurat w tym tygodniu.
A w następnym?
W następnym… cholera… nie wiem dokładnie…
To może ja zadzwonię w piątek i może byłaby jednak szansa, żeby się spotkać na żywo i porozmawiać?
A co takiego się wydarzyło?
Chciałam z Panem porozmawiać o kulisach Pana odejścia z Gdyńskiej Szkoły Filmowej?
(chwila ciszy) Zadzwonię do pani, dobrze? Pewnie przed piątkiem?
Dobrze. Czekam. Dziękuję.
Dziękuję.
Andrzej Fidyk nie zdecydował się na spotkanie ze mną. Wysłał sms z prośbą o przesłanie pytań i informację, która redakcja jest zainteresowana publikacją tekstu.
Przesłałam Fidykowi pytania:
Odpowiedź Andrzeja Fidyka:
“Szanowna Pani Redaktor! Przyjąłem przesłany zestaw pytań z dużym zdumieniem, ponieważ mają charakter obraźliwy i opierają się nieprawdziwych informacjach.
Nadto wiele z nich dotyczy prywatnego życia dorosłych osób.
Natomiast Pani pytanie dotyczące mojej etyki zawiera w sobie sugestię odpowiedzi, tezę niepopartą żadnymi faktami, jest świadomie niszczące i wykraczające poza dziennikarską etykę zawodową. Stanowczo również protestuję przeciwko próbie sugestii, iż prowadziłem zajęcia ze studentami pod wpływem alkoholu.
Odnośnie przyczyn skreślenia z listy studentów Zuzanny – nie uczestniczyłem w żaden sposób w procesie podejmowania takiej decyzji.
Współpracę ze szkołą zakończyłem ze względu na inne zobowiązania zawodowe.
Zastrzegam jednocześnie, że jeżeli Pani – jak wynika to z przesłanych pytań – będzie formułowała w swojej publikacji naruszające moje dobra osobiste zarzuty, oparte o nieprawdziwe informacje, będę zmuszony poszukiwać ochrony prawnej”.
18 stycznia 2024 portal Wirtualnemedia podał, że “Legenda wraca do telewizji. Po ośmiu latach nieobecności wraca do TVP Andrzej Fidyk – reżyser i scenarzysta, który związany był z TVP 36 lat. Teraz pokieruje redakcją dokumentu w biurze programowym TVP”. Informację powtórzyły wszystkie media, wzbudziła entuzjazm ludzi kultury i polityki.
O komentarz do sprawy poprosiłam prof. Monikę Płatek, karnistkę, wykładowczynię Uniwersytetu Warszawskiego. Oto jej wypowiedź.
“To po stronie szkoły leży obowiązek przeciwdziałania zjawiskom, które prowadzą do molestowania. Wynika to choćby z obowiązującej od 1982 roku konwencji o przeciwdziałaniu wszelkim formom dyskryminacji kobiet. Nakłada ona na państwo, w tym przypadku na uczelnię, obowiązek chronienia osoby przed gorszym traktowaniem.
Z tego wynika niestosowność pozazawodowych spotkań osoby z grona nauczycielskiego »jeden na jeden« ze swoją uczennicą czy uczniem. I taki zapis powinien być zawarty w kodeksie etycznym uczelni, żeby przeciwdziałać nadużywaniu władzy, a także nierównemu traktowaniu konkretnej osoby.
Relacje na linii wykładowca – student, nauczyciel – uczeń, mają być transparentne.
Brak jasnych procedur obciąża szkołę, ale nie zwalnia z odpowiedzialności, kiedy dzieje się już nadużycie.
W przypadku gwałtu osoba pokrzywdzona może go zgłosić na policję lub w prokuraturze w czasie dziesięciu lat.
Nie można więc czynić zarzutu osobie, że zgłasza to dopiero w momencie, kiedy zostaje wyrzucona ze szkoły. Zwłaszcza jeśli nie ma jasnego i przestrzeganego w placówce kanonu procedur w stosunku do nauczycieli akademickich i zestawu ofert dla osób dotkniętych przemocą seksualną.
Kiedy studentka zgłosiła szkole zdarzenie, miała prawo oczekiwać wsparcia i uruchomienia procedury wyjaśniania sprawy.
Przerzucanie odpowiedzialności na studentkę w momencie, kiedy opuszcza zajęcia, bo sobie nie radzi z traumą, jest głęboko nieuczciwe.
Żyjemy w kraju, w którym bazuje się na wstydzie osób pokrzywdzonych, by – przynajmniej pośrednio – zapewnić bezkarność sprawcom. Ze względu na patriarchalny charakter władzy, częściej są to profesorowie; to mężczyźni mają władzę. Oczywiście jednak zasady i procedury postępowania w równym stopniu dotyczą także kobiet nauczycielek. Każda uczelnia ma obowiązek stworzenia procedur, które chronią osoby przed wszelkimi formami molestowania i gorszego traktowania”.
Autorka tekstu dziękuje za pomoc Piotrowi Krysiakowi, autorowi książek „Wyspa ślepców”, „Chłopaki z Dubaju” oraz podcastu na YouTubie „Bez maski”.
[*] Chodzi o głośny wpis studentki aktorstwa łódzkiej filmówki Anny Paligi, która 17 marca 2021 roku na Facebooku opisała przemocowe zachowania wykładowców uczelni. Przyjmuje się, że od tego wpisu zaczął się ruch #MeToo w środowisku artystycznym w Polsce.
Afery
Kobiety
Prawa człowieka
Telewizja Polska
#MeToo
Andrzej Fidyk
Festiwal Filmowy w Gdyni
Gdyńska Szkoła Filmowa
Monika Płatek
Dziennikarka prasowa, radiowa i telewizyjna. Współpracowała z "Wolną Sobotą" i "Dużym Formatem" Gazety Wyborczej. Obecnie związana z TVP1. Pomysłodawczyni i dyrektorka artystyczna festiwalu Kultura Nas Ocali w Brześciu Kujawskim.
Dziennikarka prasowa, radiowa i telewizyjna. Współpracowała z "Wolną Sobotą" i "Dużym Formatem" Gazety Wyborczej. Obecnie związana z TVP1. Pomysłodawczyni i dyrektorka artystyczna festiwalu Kultura Nas Ocali w Brześciu Kujawskim.
Komentarze