0:000:00

0:00

Sygnał do redukcji etatów dał rząd. Pod pozorem walki epidemią wprowadził przepisy, które pozwalają zwalniać pracowników administracji publicznej w imię „sprawiedliwości społecznej". Ale cięcia widać też już tam, gdzie zatrudnienie i jakość usług publicznych kształtują samorządy.

Chude lata dla oświaty

Część dyrektorów i władz lokalnych oszczędza na godzinach nadliczbowych dla nauczycieli. „Często jest tak, że nauczyciel oprócz etatu prowadzi jeszcze jedną czy dwie klasy. W ramach nauczania zdalnego oczywiście nie może ich opuścić, ale dyrektor podejmuje decyzję o niewypłacaniu pieniędzy za to, co ponad pensum” - mówi OKO.press Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP.

Praca ponad obowiązkowe 18-godzinne pensum to standard wśród przedmiotowców, szczególnie w dużych miastach. Pozwala reperować budżety nauczycieli, a także uzupełnia braki kadrowe, z którymi od dwóch lat boryka się polska szkoła.

„Atmosfera wśród nauczycieli przypomina tę po ubiegłorocznym strajku nauczycieli. Nauczyciele pracują dużo więcej, często do nocy, bo rodzice i uczniowie wysyłają prace do sprawdzenia 24 godziny na dobę. Nie mają żadnego wsparcia, a teraz okazuje się, że za ten czas jeszcze mniej zarobią” - dodaje Kaszulanis.

Wprawdzie 23 kwietnia minister edukacji Dariusz Piontkowski na konferencji prasowej przyznał, że nauczycielom należy się wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe, ale w pierwszych wytycznych z 11 marca sam informował, że na czas zawieszenia działania szkół samorządy nie muszą ich wypłacać.

Przeczytaj także:

Obcięty jest też dodatek za pracę w warunkach trudnych. „I to także wynika ze złego rozumienia prawa. Nie chodzi o pracę w specjalnym ośrodku, jak w przypadku górników, tylko o pracę z konkretną grupą - dziećmi i młodzieżą. A ta, mimo przejścia w tryb zdalny, nie zmieniła się” - mówi Kaszulanis.

Maleje oferta edukacyjna

Samorządy ograniczają też ofertę edukacyjną. Warszawa wycofała się z prowadzenia zajęć dodatkowych, w Małopolsce łączy się klasy (np. szóstą i siódmą), by prowadzić dla nich wspólne zajęcia wychowania fizycznego, a w Białymstoku zmniejszono ilość etatów dla nauczycieli wspomagających w przedszkolach i klasach I-III.

Najwięcej oszczędności jest jednak na wsiach. „W arkuszach organizacyjnych szkół widzimy zmniejszenie ilości zajęć świetlicowych, godzin w ramach poradnictwa psychologicznego czy zajęć logopedycznych.

W Starachowicach w 350-osobowej szkole biblioteka będzie działać tylko przez cztery godziny w tygodniu".

Pomoc społeczna: Mniejsze zatrudnienie, gorsze usługi

Cięć obawiają się też pracownicy pomocy społecznej. „Jak nam przekazano, prezydent Torunia już postanowił zabrać część podstawowego wynagrodzenia oraz cofnął zatwierdzone podwyżki. Środki mają wrócić do budżetu miasta” - mówi OKO.press Paweł Maczyński z Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

"Najbardziej boimy się, że będzie nas ubywać. Nie będzie nowych zatrudnień, będą wymuszone emerytury, a umowy na czas określony nie będą przedłużane".

A już dziś w pomocy społecznej brakuje rąk do pracy, co pokazał raport NIK z 2019 roku. Aż 16 z 25 skontrolowanych Ośrodków Pomocy Społecznej nie spełniało ustawowego wymogu zatrudnienia jednego pracownika socjalnego na 50 rodzin lub osób objętych pomocą. Niektórzy przekraczali normy trzykrotnie, zajmowali się ponad 150 osobami.

Widać to też po sytuacji DPS-ów w trakcie pandemii. „Mniejsze zatrudnienie naturalnie przekłada się na jakości świadczonych usług” - dodaje Maczyński.

Samorządy w klinczu

Budżety lokalnych władz dociążyła walka ze skutkami epidemii koronawirusa, ale już wcześniej wiele z nich borykało się z problemami finansowymi. Wszystko przez to, że rząd zlecał samorządom kolejne zadania, ale nie amortyzował ich kosztów.

Najlepszym przykładem jest reforma edukacji. W 2018 roku samorządy z własnej kieszeni musiały dołożyć do szkół 23 mld zł, a w 2019 roku to już było 25 mld zł.

Maczyński uważa jednak, że czasem także samorządy zachowują się nadgorliwie i tylko szukają pretekstu do oszczędności na publicznych usługach.

"Tak jak rząd dostał pretekst do zwolnień w administracji cywilnej, tak teraz część samorządowców walką z epidemią będzie uzasadniać nieracjonalną redukcję miejsc pracy".

Jedyną pomoc, którą do tej pory samorządy dostały, wynika ze zmian w ustawie o finansach publicznych, które pozwalają bardziej się zadłużać i realizować budżet poza rygorem „zrównoważenia” - przez sześć lat (do 2025).

Jednak Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich w rozmowie z OKO.press zwracał uwagę, że samorządy stracą też na mniejszych wpływach z CIT i PIT, dlatego potrzebują subwencji wyrównawczej.

Trzecim już pakietem tzw. tarczy antykryzysowej Sejm zajmuje się na posiedzeniu, które zaczęło się 29 kwietnia. Z przecieków medialnych wynikało, że ma ona wesprzeć samorządowców. W opublikowanym 28 kwietnia projekcie kolejnej ustawy okołoepidemicznej nic takiego nie ma. Czy pojawi się kolejna ustawa ze wsparciem dla samorządów? Polityka informacyjna rządu nie ułatwia odpowiedzi na to pytanie. Dotychczas PiS raczej dusił samorządy, niż im pomagał.

Znów na kryzysie tracą najsłabsi

Cięcia w usługach publicznych uderzą w najsłabszych. W szkołach, głównie w tych, którzy potrzebują dodatkowego wsparcia albo pochodzą z terenów wiejskich czy środowisk defaworyzowanych. A już dziś przejście w tryb nauki zdalnej pogłębia nierówności.

Paweł Maczyński zwraca też uwagę, że decyzję o uszczupleniu kadr podejmuje się wtedy, gdy pomoc jest najbardziej potrzebna. „Już dziś zgłasza się do nas coraz więcej osób. Jeśli będzie nas zbyt mało, będziemy świadczyć tylko podstawowe usługi. Nie będzie czasu na pomoc na przykład rodzinom, w których dochodzi do przemocy. Nie będzie czasu na wsparcie w kryzysach psychicznych".

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze