0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot, Mariusz JałoszewskiFot, Mariusz Jałosze...

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik decyzję ministra Adama Bodnara zakwestionował w czwartek 8 lutego 2024 roku w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Tego dnia Izba miała rozpoznać sprawy dyscyplinarne wytoczone sędziom Wojciechowi Maczudze i Rafałowi Lisakowi z Sądu Okręgowego w Krakowie.

To pierwsi w Polsce niezależni sędziowie, których zaczęli ścigać rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry, za kwestionowanie statusu nielegalnej neo-KRS i dawanych przez nią nominacji dla neo-sędziów. Maczuga i Lisak zakwestionowali jej status, zanim zapadł pierwszy w tej sprawie wyrok TSUE z listopada 2019 roku.

Dopiero po tym wyroku kolejni sędziowie w Polsce zaczęli kwestionować status neo-KRS, a PiS szybko uchwalił ustawę kagańcową, która miała za to karać sędziów. Zaczęto też zawieszać sędziów, jako pierwszego zawieszono Pawła Juszczyszyna.

Sprawę dyscyplinarną sędziów Maczugi i Lisaka ma rozpoznać mieszany skład nowej Izby złożony z legalnego sędziego SN Wiesława Kozielewicza, neo-sędziego Marka Dobrowolskiego i ławnika Arkadiusza Sopaty.

Problem w tym, że pod koniec stycznia 2024 roku minister Bodnar, korzystając z przepisów uchwalonych przez PiS w nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych, powołał dwóch swoich nadzwyczajnych rzeczników dyscyplinarnych. To sędziowie znani z obrony praworządności, ścigani przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry – sędzia apelacyjny z Gdańska Włodzimierz Brazewicz i sędzia okręgowy ze Szczecina Grzegorz Kasicki.

Przeczytaj także:

Ich rolą jest przejęcie wybranych spraw dyscyplinarnych od głównego rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba i ich dwóch zastępców Przemysława Radzika i Michała Lasoty. Na początek minister przekazał im po kilka spraw, które m.in. już czekają na rozpoznanie przez Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. By rzecznicy dyscyplinarni Ziobry nie mogli już domagać się ukarania sędziów. Brazewicz dostał właśnie do prowadzenia sprawę sędziów Maczugi i Lisaka.

Brazewicz zawiadomił nową Izbę SN, że na mocy decyzji ministra Bodnara przejął te sprawy i poprosił o odroczenie rozprawy, by mógł się z nimi zapoznać. Sprawa nie spadła jednak z wokandy, bo informacja nie dotarła do składu orzekającego. Brazewicz więc jeszcze raz wysłał taki wniosek na dzień przed rozprawą. I skład orzekający nowej Izby rozpoznał go na rozprawie w czwartek.

Było jednak duże zaskoczenie. Bo na rozprawie pojawił się zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik, który nadal uważa, że może występować w tej sprawie.

Na zdjęciu u góry zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Za nim stoi główny rzecznik Piotr Schab, a za nim drugi zastępca Michał Lasota. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Włodzimierz Brazewicz. Minister Bodnar powołał go na specjalnego rzecznika dyscyplinarnego. I ma przejąć dyscyplinarki sędziów Maczugi i Lisaka. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Dlaczego Przemysław Radzik nie chce oddać dyscyplinarek

Rzecznik Radzik w czwartek jakby nigdy nic usiadł na rozprawie na ławie przeznaczonej dla oskarżycieli. Mówił pewny siebie: „Decyzja ministra sprawiedliwości [dotycząca wyznaczenia do tych spraw specjalnego rzecznika – red.] jest bezskuteczna. Bo rzecznik dyscyplinarny sprawy przeciwko sędziemu Maczudze już nie prowadzi. Prowadzi ją teraz sąd”.

Przemysław Radzik przekonywał, że na tym etapie sprawy minister Bodnar może jedynie upoważnić swojego nadzwyczajnego rzecznika do wstąpienia do sprawy w Izbie. Ironizował, że minister źle zredagował decyzję o wyznaczeniu do tych spraw Brazewicza. Drwił: „Jeśli się nie umie redagować pism, to nie moja wina”.

Tyle że w decyzji ministra wyraźnie napisano, że wyznacza się rzecznika nadzwyczajnego do prowadzenia sprawy w SN – w decyzji jest podana sądowa sygnatura sprawy. Radzik czepia się więc tzw. słówek.

Ze stanowiskiem Radzika nie zgadzają się obrońcy sędziów Maczugi i Lisaka. Stołeczny prokurator Andrzej Piaseczny mówił na rozprawie w nowej Izbie: „Proszę zobowiązać tego Pana [Radzika – red.], by zajął miejsce dla publiczności. SN nie może odbierać od niego stanowiska, on utracił kompetencje”. Skład orzekający pozwolił jednak Radzikowi na zajęcie stanowiska i nie kazał mu usiąść na ławie dla publiczności.

Z kolei obrończyni sędziów adwokat Natalia Klima-Piotrowska podkreślała, że prawo występowania głównego rzecznika dyscyplinarnego i jego dwóch zastępców w tej sprawie podważano już w momencie, gdy zaczęto ścigać Lisaka i Maczugę. Bo wówczas nie mieli oni prawa ścigać sędziów okręgowych. Mogli to robić tylko lokalni rzecznicy dyscyplinarni, którzy wówczas byli niezależni.

Prawo do ścigania wszystkich sędziów rzecznikom Ziobry dała dopiero ustawa kagańcowa z 2020 roku. Kwestia wyłączenia ich z tej sprawy nie została zakończona do dziś. „Do dziś wniosek o wyłączenie nie został rozpoznany, bodaj przez ministerstwo sprawiedliwości” – podkreślała mec. Klima-Piotrowska.

Skład orzekający z uwagi na wniosek Brazewicza odroczył obie rozprawy do końca lutego. Można spodziewać się, że wtedy dojdzie do starcia Radzika i rzecznika nadzwyczajnego ministra. A skład orzekający nowej Izby zapewne oceni decyzję Bodnara.

Obrońcy sędziów Maczugi i Lisaka. Stołeczny prokurator Andrzej Piaseczny i adwokatka Natalia Klima-Piotrowska. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak ludzie Ziobry zaczęli ścigać Maczugę i Lisaka

Sędzia Wojciech Maczuga i Rafał Lisak z Sądu Okręgowego w Krakowie to pierwsi polscy sędziowie ścigani za chęć zbadania legalności neo-KRS. Razem z nim ścigano też sędziego Kazimierza Wilczka (obecnie jest już w stanie spoczynku, czyli na sędziowskiej emeryturze). Bo razem zasiadali w trzy osobowym składzie orzekającym, który we wrześniu 2019 roku chciał zbadać legalność nominacji asesora z Sądu Rejonowego w Chrzanowie.

Sędziowie badali odwołanie od wydanego przez niego orzeczenia. I w pierwszej kolejności chcieli ocenić, czy był on właściwie obsadzonym sądem. W tym celu wystąpili do prezesa Sądu Rejonowego w Chrzanowie o informację, kiedy powołano asesora. Czy nominowała go stara, legalna KRS, czy też neo-KRS, która jest upolityczniona i sprzeczna z Konstytucją.

W tamtym czasie nie było jeszcze licznych orzeczeń TSUE, ETPCz, SN, czy NSA podważających zarówno legalność neo-KRS i dawanych przez nią nominacji dla neo-sędziów. Więc ich działanie było niejako pionierskie.

Po sprawdzeniu okazało się, że asesora powołała legalna KRS, co zakończyło wątpliwości formalne i pozwoliło wydać orzeczenie odwoławcze. Ale za tę próbę zbadania legalności neo-KRS na sędziów doniosła ówczesna prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka. Obecnie jest przewodniczącą nielegalnej neo-KRS.

I 25 listopada 2019 roku główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab pozostawił im zarzut dyscyplinarny oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa. Termin postawienia zarzutów dyscyplinarnych nie był przypadkowy. Było to zaledwie kilka dni po wydaniu precedensowego wyroku TSUE, w którym po raz pierwszy Trybunał postanowił, jak oceniać legalność neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej.

Sędziowie w Polsce zaczęli ten wyrok wykonywać. Jako pierwszy zrobił to sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, za co został potem bezprawnie zawieszony przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną.

Zarzuty dyscyplinarne dla krakowskich sędziów miały przestraszyć innych sędziów, by w oparciu o wyrok TSUE nie podważali neo-KRS i jej nominacji. Wkrótce potem PiS uchwalił bezprawną ustawę kagańcową, która wprowadziła kary dla sędziów za podważanie neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej i neo-sędziów.

Była prezeska Sądu Okręgowego w Krakowie i członkini nielegalnej neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka. To ona doniosła do rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba na sędziów Lisaka, Maczugę i Wilczka. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Nowa Izba uniewinnia Wilczka

Izba Odpowiedzialności Zawodowej rozpoznała już dyscyplinarkę emerytowanego sędziego Kazimierza Wilczka. I w kwietniu 2023 roku go uniewinniła. Izba orzekła, że sędzia nie złamał prawa, a jego czyn nie jest deliktem dyscyplinarnym. To nieprawomocne orzeczenie wydał skład orzekający złożony z dwóch legalnych sędziów SN: Wiesława Kozielewicza i Barbary Skoczkowskiej oraz z ławnika Sławomira Molczyka.

Co ciekawe, na rozprawę dyscyplinarną ws. Wilczka nie przyszedł wtedy główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, który postawił zarzut dyscyplinarny. Pojawił się tylko lokalny zastępca rzecznika dyscyplinarnego działający przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

Wtedy interpretowano to tak, że te sprawy dla głównego rzecznika i jego zastępców nie mają już priorytetu. A teraz na analogicznych sprawach nagle pojawia się odsunięty od nich Przemysław Radzik.

Można przypuszczać, że nowa Izba uniewinni też sędziów Wojciecha Maczugę i Rafała Lisaka. Chyba że specjalny rzecznik ministra będzie chciał wycofać ich oskarżenie.

Ta dyscyplinarka nie jest jedyną, jaką ma sędzia Wojciech Maczuga. Bo cały czas podważał w swoich orzeczeniach legalność neo-KRS i neo-sędziów. Maczuga został też karnie przeniesiony do innego wydziału w sądzie. Była to decyzja ówczesnej prezes sądu Dagmary Pawełczyk-Woickiej.

Represje spadły też na wielu innych krakowskich sędziów, którzy znani są z obrony wolnych sądów. W tym na sędziów Waldemara Żurka, Macieja Ferka, Macieja Czajkę, Annę Głowacką, Beatę Morawiec czy Dariusza Mazura (obecnego wiceministra sprawiedliwości).

Sędzia w todze na sali sądowej
Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Wojciech Maczuga. Fot. Archiwum prywatne.

Jak Schab, Radzik i Lasota ponieśli porażkę

Próba zakwestionowania przez Przemysława Radzika decyzji Bodnara to prężenie muskułów przed jego odwołaniem ze stanowiska rzecznika dyscyplinarnego. Nadal pełnią te funkcje mimo zmiany władzy. Ale sędziowie w całej Polsce oczekują od ministra Bodnara dymisji Schaba, Radzika i Lasoty oraz rozliczenia ich z represji wobec sędziów.

Sędziowie mówią na nich „egzekutorzy” Ziobry.

Na razie Przemysław Radzik został odwołany z funkcji wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. A trwa procedura odwołania Piotra Schaba ze stanowiska prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Michał Lasota za to nadal jest prezesem Sądu Okręgowego w Olsztynie. Wszyscy trzej pełnią bowiem po kilka funkcji jednocześnie, za co pobierają dodatkowe wynagrodzenie.

Schab, Lasota i Radzik są jednak przegranymi. Wytaczane przez nich masowo dyscyplinarki padają jedna za drugą w nowej Izbie Odpowiedzialności Zawodowej, w której są też neo-sędziowie. Sędziowie są uniewinniani z zarzutów za stosowanie prawa europejskiego czy za wydane orzeczenia.

W 2023 roku Przemysław Radzik sam nawet umorzył wiele prowadzonych latami spraw przeciwko sędziom. Nie przyznał się jednak do porażki, tylko winę zwalił na nową Izbę SN, w której przegrywa.

W decyzjach umarzających dyscyplinarki pisał: „przy notoryjnie znanej alienacji sądownictwa dyscyplinarnego w Polsce od reguł procedowania zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, brak jest podstaw do złożenia do sądu wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej, co oznacza, że postępowanie dyscyplinarne (…) podlega umorzeniu”.

Sędziowie jednak z takim uzasadnieniem się nie zgadzają. Odwołują się do sądów i wygrywają. Zrobiła to już sędzia Monika Frąckowiak z Poznania i sędzia Bartłomiej Starosta z Sulęcina. W sprawie Frąckowiak Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu usunął z treści umorzenia ten fragment uzasadnienia. Sąd uznał, że takiej podstawy umorzenia nie przewiduje prawo.

I orzekł, że dyscyplinarka Frąckowiak została umorzona z powodu braku podstaw do wniesienia oskarżenia do sądu dyscyplinarnego. Co de facto oznacza, że sędzia jest niewinna, a jej ściganie było bezpodstawne (ścigano ją za odmowę stawiania się na przesłuchanie przez rzeczników dyscyplinarnych).

Mimo zmiany władzy rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry ciągle stawiają sędziom nowe zarzuty dyscyplinarne. Spekuluje się też, że w obawie przed zabraniem im spraw przez specjalnych rzeczników dyscyplinarnych Bodnara przekazują niektóre sprawy do lokalnych rzeczników dyscyplinarnych, którymi są teraz ich nominaci. W ten sposób przekazano sprawy sędziego Waldemara Żurka z Krakowa i prezesa Iustitii Krystiana Markiewicza.

Sędzia Monika Frąckowiak z Poznania. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze