0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

"Trudno sobie wyobrazić, żeby przez lata walk na Ukrainie nikt za granicą czy w Europie nie zauważył, jak banda Zełenskiego kradła miliardy z kieszeni europejskich i amerykańskich podatników.

Leszek Miller, na przykład, nie wierzy, że Zachód nic nie wiedział o kradzieżach i nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że Europejczycy czerpią z tego samego koryta…"

– komentował w niedzielę 30 listopada w programie tv „Wiesti Niedieli” Dmitrij Kisielow, jeden z najważniejszych propagandystów Władimira Putina, często cytowany w naszym cyklu ”Goworit Moskwa" autorstwa Agnieszki Jędrzejczyk (tutaj – wszystkie 316 odcinków!).

Kisielow ciągnął dalej wątek Millera: "I rzeczywiście, kiedy ujawniono potworną korupcję na Ukrainie, nie było żadnej reakcji ze strony stolic europejskich. Oburzone były jedynie Węgry i Słowacja. Reszta milczała. Ani słowa potępienia, ani wezwania do wszczęcia śledztwa, zorganizowania jakiegoś międzynarodowego zespołu śledczego czy ukarania sprawców. Jakby bali się, co śledztwo może ujawnić”.

Cytowanie przez propagandę Rosji to wyjątkowe wyróżnienie dla Leszka Millera, zwłaszcza że agencja Nowosti zrobiła z powyższego fragmentu odrębną depeszę, co potwierdza, że Kreml docenił wypowiedzi polskiego ekspremiera. Kisielow trafnie przedstawił to, co Miller wypisuje o korupcji w Ukrainie (patrz dalej – teza 8).

Takie było nieoczekiwane potwierdzenie mojej analizy, która prowadzi do wniosku, że

Miller przy pomocy mediów społecznościowych i występów w kilku telewizjach i podcastach prowadzi systematyczną antyukraińską kampanię, w zasadzie zbieżną z propagandą Kremla.

Działa pod przykrywką szorstkiego wdzięku, którego z wiekiem nie stracił i nimbu doświadczonego polityka, który przecież wprowadził Polskę do Unii Europejskiej.

Tej samej niedzieli 30 listopada Miller opublikował na FB dłuższy wpis o „zerwaniu przez prezydenta Karola Nawrockiego spotkania z Viktorem Orbánem” (planowanego w Budapeszcie na 4 grudnia po szczycie Grupy Wyszehradzkiej). Zdaniem Millera „zerwanie spotkania nie osłabia Orbána. Nie wzmacnia Polski. Ogranicza kontakty, zmniejsza wpływy i podważa wiarygodność Warszawy. To gest o dużej temperaturze medialnej, ale o zerowej wartości strategicznej. A w polityce zagranicznej symbole bez pokrycia potrafią szkodzić najbardziej”.

Miller liczył na to, że Nawrocki wpisze się w dialog z Węgrami i Rosją, i jest rozczarowany, że „Polska rezygnuje z roli mediatora”.
Donald Tusk ściska dłoń Leszka Millera
Leszek Miller z Donaldem Tuskiem na konferencji z okazji 20. rocznicy zakończenia negocjacji Polski z Unią Europejską, w grudniu 2022 roku. Przykład szacunku, jakim obdarzany jest Miller za swoje dokonania w przeszłości. Fot. Sławomir Kamiński, Agencja Wyborcza.pl

Ale zacznijmy po Bożemu, najpierw o metodzie analizy.

Manufaktura Leszka Millera

Leszek Miller przy pomocy mediów społecznościowych i występów w wielu mediach prowadzi systematyczną antyukraińską kampanię.

Na FB i X trafiają poszatkowane fragmenty („setki”) z jego regularnych występów w programach i podcastach:

  • „Prezydenci, premierzy” (Polsat News),
  • „Punkt widzenia Szubartowicza” (Polsat News),
  • „Raport międzynarodowy” (Onet),
  • „Alfabet Millera” (podcast „SE”),
  • podcast „Faktu”,
  • „Gość Wydarzeń” Polsatu,
  • „Gość Radia Zet”,
  • „Fakty po Faktach” TVN24,
  • „Gość dzisiaj” TV Republiki (debiut 11 listopada 2025) oraz
  • „Rymanowski Live” i
  • „Kanał Zero”.

W „Kanale Zero” ku uciesze zanoszącego się śmiechem Krzysztofa Stanowskiego opowiedział 17 października 2025 żart o „liliputce, która przychodzi do ginekologa, bo ją szczypie”, co wskazuje na degrengoladę seksistowskiego poczucia humoru, z którego był zawsze znany.

Do tego dochodzą własne wpisy, czyli dobrze napisane komentarze oraz cytaty z mediów, które mają potwierdzać jego poglądy.

Analizowałem jego wpisy na FB od 19 września do 30 listopada 2025.

Doliczyłem się 105 materiałów. Aż 54 dotyczą Ukrainy, nieco ponad połowa wszystkich.

Do tego 21 autoreklam, czyli zapowiedzi własnych występów w mediach. Razem daje to średnio dwie pozycje dziennie. Miller działa jak mała redakcja.

Miller komentuje krajową politykę, np. aż siedem razy krytykował wybór Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu 18 listopada 2025; odwołuje się do swoich dokonań w roli – jak się przedstawia – twardego premiera (w latach 2001-2004); wraca do życiowego sukcesu, czyli negocjacji akcesyjnych w grudniu 2002; czasem mówi o swoim dzieciństwie i młodości robotnika; wspomina o synu, który popełnił samobójstwo w 2018 roku; a nawet recenzuje filmy. Ale jego prawdziwą pasją jest Ukraina, polskie z nią relacje, z Rosją w tle.

Pod niektórymi wpisami Miller ma nawet 30 tys. reakcji (gdy w podcaście „Faktu” ogłasza, że „Nie jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”, do tego 2,4 tys. komentarzy i 5 tys. udostępnień) albo 17 tys. (gdy w TV Republika wychwala prezydenta Karola Nawrockiego za to, że zrywa ze służalczym podejściem do Ukrainy), albo 16 tys. (gdy w „Programie międzynarodowym” Onetu „dostrzega duże podobieństwo między nazizmem a ukraińskim nacjonalizmem”).

Antyukraiński przekaz Millera układa się w 13 tez. Ale wcześniej jedna uwaga.

Dlaczego Miller jest groźniejszy niż Braun?

Narracja Millera jest groźniejsza niż opowieści o „Ukropolu” czy „Banderlandzie” Grzegorza Brauna. Poglądy byłego premiera mogą docierać do szerszego kręgu odbiorców, ponieważ:

  • Miller deklaruje, że jest za niepodległością Ukrainy, zaprzecza, że jest wrogo nastawiony do Ukraińców;
  • wręcz przeciwnie, powołuje się nawet na opinie „swojej ukraińskiej rodziny” (chodzi o Irenę Miller, wdowę po Leszku Millerze juniorze, która aż do 2022 roku była zadeklarowaną zwolenniczką Putina);

Syn Millera, po rozstaniu z Ireną Miller i będąc w innym związku, popełnił w 2018 roku samobójstwo.

Irena Miller i jej matka pochodzą z Kamieńca Podolskiego i tam urodziła się jej córka Monika, dziś aktorka i celebrytka. Wnuczka Millera opowiadała, że jej matka i babka aż do wybuchu pełnoskalowej wojny w lutym 2022 były zwolenniczkami Putina. Irena Miller przyjechała do Polski w końcu lat 1990 i razem z Leszkiem Millerem juniorem założyła firmę.

Jak pisał w 2007 roku Dziennik, firma, którą faktycznie prowadził Miller junior, już po dwóch miesiącach istnienia zrobiła gigantyczny interes – pośrednicząc w sprzedaży części spółki CNT, która była współwłaścicielem Wirtualnej Polski. „Nie inwestując ani złotówki, młodzi Millerowie zarobili ponad milion dolarów”. W transakcji wziął też udział Jerzy Jędykiewicz – kiedyś baron SLD na Pomorzu, potem biznesmen oskarżony o przestępstwa gospodarcze, od zawsze dobry znajomy rodziny Millerów. Pieniądze na sfinalizowanie transakcji, na której wzbogacili się syn i synowa Leszka Millera, pochodziły z tajemniczego funduszu z wysp Bahama. „Do dziś nie wiadomo, kto finansował zakup informatycznej spółki CNT za pośrednictwem Millerów i Jędykiewicza – a także: czego mógł oczekiwać za swoją szczodrość wobec najbliższych przyszłego premiera” – pisał „Dziennik”.

  • przedstawia się jako doświadczony polityk i tak też jest traktowany przez dziennikarzy, którzy z szacunkiem słuchają jego słów, tytułując go „panem premierem” (nikt mu nie wypomina np. startu w wyborach 2007 z listy Samoobrony);

Leszek Miller – były premier i jedna z najistotniejszych postaci polskiej polityki. Nie tylko świadek, ale także kreator najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. W podcaście „Alfabet Millera” zdradza kulisy głośnych spraw, serwując słuchaczom pikantne opowieści o kluczowych postaciach i wydarzeniach polskiej i światowej sceny politycznej.

  • zanim coś powie, na moment zawiesza głos, jakby się głęboko zastanawiał, stanowi zaprzeczenie „oszołoma”;
  • jest nienapuszony, sympatyczny, daje się lubić;
  • ma wyczucie medialne, jest mistrzem bon motów, wie, co się będzie niosło;
  • operuje językiem raczej umiarkowanym, nie licząc słowa „banderyzm”, które należy do klasycznego repertuaru sowieckiej i rosyjskiej propagandy. Stwierdza podobieństwo „banderyzmu” do nazizmu i postuluje oczyszczenie Ukrainy, ale nie używa określenia Putina o denazyfikacji;
  • podkreśla swą niezależność. W tysiącach komentarzy jest wychwalany jako jedyny odważny, który nie boi się powiedzieć prawdy.

Taka narracja Millera częściowo wymyka się np. raportowi Demagoga i Instytutu Monitorowanie Mediów o antyukraińskiej propagandzie, w którym analizowano od kwietnia do lipca 2025 w polskojęzycznym internecie 94 tys. antyukraińskich wpisów, o zasięgu 32 mln kontaktów.

W Raporcie Demagoga i Instytutu Minitorowanie Mediów wykryto od kwietnia do lipca 2025 roku w polskojęzycznym internecie 94 tys. antyukraińskich wpisów, o łącznym zasięgu ponad 32 mln kontaktów. Wpisy Millera mogły zostać częściowo pominięte, gdyż wyszukiwano po następujących słowach-kluczach: upadlina, upaina, ukry, ukrowie, ukropol, ukrainizacja, #StopUkrainizacjiPolski, #StopUkrainizationOfPoland, #StopBanderyzacji, #StopBanderyzacjiPolski, ukropoliniak, upadliniec, upadlińcy, chachły, banderowski, banderowiec, banderowcy, banderyzacja

Przekaz 13 tez Millera układa się w cztery serie. Pierwszą serię (1-3) można by nazwać:

„cała prawda o zamiarach Ukrainy wobec Polski”.

(1) Ukraińskie służby mogą stać za zamachami

18 listopada Miller cytuje Onet: „Namierzyli 4 współpracowników zamachowców. Wszyscy narodowości ukraińskiej”. Niewinne zdanie, a pod nim 9 tys. reakcji i 2 tys. komentarzy typu: „Nawet jeżeli, w co za bardzo nie wierzę, są związani z Rosją, to tym bardziej świadczy, jakimi są mendami. Ukraińcom nie wolno ufać”.

Wcześniej tego samego dnia Miller w przewrotny sposób snuje własne wątpliwości. Na pozór chwali: „gdy Andrij Sybiha [minister spraw zagranicznych Ukrainy – red.] składa Polsce ofertę pomocy w wyjaśnieniu dywersji na kolei, należałoby przyjąć ją z otwartymi ramionami. W końcu nikt nie ma większego doświadczenia w wykrywaniu, analizowaniu i organizowaniu wybuchów na torach kolejowych niż Ukraińcy. Ich know-how okazało się na tyle skuteczne, że rosyjskie MSW zostało zmuszone do utworzenia specjalnych jednostek, których jedynym zadaniem jest ochrona torów przed ukraińskim sabotażem”.

Ale tu pojawia się sugestia: "Udział Kijowa w polskim śledztwie mógłby osłabić przykrą wymowę wiadomości, że sprawcami są Ukraińcy.

Premier wprawdzie wspomniał, że to z rosyjskiej inspiracji, ale kto ich tam wie.

Jeśli ktoś chce wiedzieć, kto i jak wysadza tory w Polsce – niech zapyta tych, którzy robią to w Rosji od trzech lat z wielką skutecznością" [podkr. – red.].

Internauci zrozumieli intencję Millera: „Nie wszyscy Ukraińcy podpalają, wysadzają czy sabotują nam infrastrukturę, ale zawsze podpalenia, wysadzenia czy sabotaże są sprawką Ukraińców”, a także „Dlaczego ten ogłupiony rusofobią naród tego nie widzi???”.

27 października Miller cytuje wiadomość o zatrzymaniu Ukraińców zwerbowanych przez rosyjski wywiad. Komentuje: „Znowu? Nie za często?”.

26 października podaje wiadomość, że Sąd Okręgowy w Warszawie skazał trzech obywateli Ukrainy za udział w akcjach sabotażowo-terrorystycznych, w tym podpalenia hali przy ul. Marywilskiej w Warszawie w 2022 roku.

Komentuje: „Czy w TVN podali już, że to byli Rosjanie?”.

Ta ironia ma obnażać fałszowanie prawdy przez media (zobacz dalej – teza nr 10 o cenzurze).

Przeczytaj także:

Znamienne jest wystąpienie Millera w „Faktach po Faktach” TVN24 23 października, kiedy Piotr Kraśko chciał na nim wymóc wycofanie się z sugestii, że za aktami dywersji stoją służby ukraińskie.

Miller się bronił, że „trzeba snuć rozmaite hipotezy”. Odwołał się do „wywiadu z panią Natalią Panczenko, znaną aktywistką, jak mówiła, że zaczną się podpalenia sklepów, awantury itd.”.

„Pani z Ukrainy mówi o podpaleniach, to panu jest obojętne? – zaatakował Kraśkę. – Ona mówi nie o Rosjanach, ale Ukraińcach”.

Panczenko w lutym 2025 roku komentowała ograniczenie zasiłku 800 plus dla ukraińskich dzieci i szerzej robienie z Ukraińców chłopca do bicia w kampanii wyborczej, co może doprowadzić do konfliktów, a nawet zamieszek, walk, podpaleń sklepów i domów.

Od razu 6 lutego w Radiu Zet Miller uznał „że to czynne włączanie się w kampanię wyborczą obywatelki innego państwa, z dość przejrzystą groźbą – jak nie będziecie nam, Ukraińcom, pomagać w takim zakresie, jak do tej pory, to pamiętajcie, że macie mieszkania, szkoły, swoje zasoby i to wszystko możecie stracić”. I poszedł krok dalej.

Miller: Od pewnego czasu w Polsce płoną obiekty. Zwykle to się zrzuca na skrytych agentów Rosji. A może to nie są agenci Rosji?

Bogdan Rymanowski: A podejrzewa pan o to agentów ukraińskich?

M.: Oczywiście.

R.: A ma pan jakieś dowody?

M.: Nie mam dowodów oprócz tego, co mówi pani Panczenko".

Panczenko protestowała przeciwko fałszowaniu jej wypowiedzi. i tłumaczyła, że mówiła o zagrożeniu nie dla Polaków, lecz Ukraińców, jakie niesie antyukraińska narracja podkręcana w kampanii wyborczej. Przywoływała przykłady z 2015 roku, m.in. podpalenia centrum pomocy „Ukraiński świat”, które współprowadziła jej fundacja. „Ukraińskie sklepy były zarzucane kamieniami, dochodziło do pobić taksówkarzy. Wyraziłam obawę, że może dojść do podobnych rzeczy”.

Piotr Kraśko nie pamiętał tamtej historii i wersja sączona przez Millera w TVN24 pozostała bez riposty.

W Faktach po Faktach 23 października 2025 Piotr Kraśko zacytował Leszkowi Millerowi słowa gen. Jarosława Stróżyka, szefa Kontrwywiadu Wojskowego, że za przypadkami podpaleń w Polsce z pewnością stoją rosyjskie służby. I zapytał, czy nadal będzie twierdził, że to mogą być służby ukraińskie. „Czy teraz pan powie: wierzę generałowi, niepotrzebnie to powiedziałem” – zapytał dydaktycznie Kraśko.

Ich niezwykły dialog potoczył się dalej tak:

Miller: Oczywiście wierzę generałowi, ale trzeba snuć rozmaite hipotezy.

Kraśko: Ale czy rozmaite hipotezy powinien snuć były premier RP?

M: Jestem przede wszystkim obywatelem. I nie pozwolę sobie zabrać żadnych praw.

K: Ale obok nas jest kraj w stanie wojny. I pan publicznie rozważa, że to mogą być ukraińscy agenci? A może kolumbijscy?

M: Przepraszam, dlaczego mam tego nie robić?

K: Dlatego, że sugerowanie, że za tym stoją ukraińscy agenci, narusza polską rację stanu.

M: Polską rację stanu narusza sam akt sabotażu, niezależnie kto jest autorem.

K: Ale sugerowanie, że to może być Ukraina, robi różnicę.

M: Ja nie mówię tego w tonacji twierdzącej.

K: Ale pan jest poważnym człowiekiem, byłym premierem RP. I pan mówi, może to rosyjscy, a może ukraińscy agenci.

Jakby to powiedział ktoś w autobusie, to rozumiem, ale pan?

M: No to się nie porozumiemy, bo pan uważa, że powinienem mieć zestaw zdań i słów, które mogę powiedzieć.

Może pan mi je wręczy, może pan ma w kieszeni taki katalog?

K: Mogę panu powiedzieć jako obywatel, nawet nie dziennikarz, że były premier RP, co do którego zachodzi podejrzenie, że wie więcej, i który mówi, że to mogą być ukraińscy agenci...

Takie stwierdzenie może kiełkować w głowach wielu ludzi.

M: Może pamiętałem taki wywiad z panią Natalią Panczenko, która jest znaną aktywistką, ma zresztą polskie obywatelstwo, jak mówiła, że zaczną się podpalenia sklepów, awantury itd.

K: No i?

M: Wystarczy.

K: Co wystarczy?

M: Jak to, co? Pani z Ukrainy mówi o podpaleniach, to panu jest obojętne? Ona mówi nie o Rosjanach, ale Ukraińcach.

K: Nie znam tej historii, nie jestem w stanie zweryfikować.

M: Jestem za tym, żeby w tak ważnych sprawach nie wykluczać z góry żadnych opcji. Bo ja miałem do czynienia ze służbami.

K: Byłem w Kopenhadze, kiedy negocjował pan traktat z UE [w grudniu 2002 roku – red.] Momentami nie poznaję pana.

Sugestia Millera, że aktów terroru dokonują ukraińskie służby, należy do podstawowego katalogu antyukraińskich narracji, które mają obnażać prawdę o intencjach Kijowa. Tylko po co Ukraina miałaby to robić?

(2) Ukraina chce nas wciągnąć do wojny

Miller kilkakrotnie wraca (np. 30 października) do wywiadu Andrzeja Dudy (z 4 września 2025) w Rymanowski Live. Bogdan Rymanowski pytał Dudę o incydent z 15 listopada 2022, kiedy rakieta wystrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą spadła na suszarnię zboża w Przewodowie i zabiła dwóch mężczyzn. Podcaster wie, co chce usłyszeć:

Bogdan Rymanowski: "Można tak powiedzieć, że prezydent Zełenski dzwonił do pana i wywierał presję, żeby natychmiast oświadczyć, że to była ruska rakieta?

Andrzej Duda: Można.

R.: I nie odebrał pan tego, jako próbę wciągnięcia Polski do wojny?

D.: Odebrałem.

R.: I co pan mu powiedział?

D: Nic. Oni od początku próbują wszystkich wciągnąć w wojnę".

19 września w Radiu Zet Miller komentuje słowa Dudy: „Właśnie o to chodziło, żeby włączyć Polskę do działań zbrojnych. Wie pani, celem prezydenta Zełenskiego jest to, żeby żołnierze NATO rozpoczęli walkę z Rosją. Temu służy propaganda ukraińska i jej rzecznicy w Polsce tacy jak Paweł Kowal”.

Byłoby to uzasadnienie aktów sabotażu ukraińskich służb, na co dowodem są słowa Natalii Panczenko i za co niesłusznie winimy Rosję – taki jest wywód Millera.

Grzegorz Braun idzie dalej, twierdząc, że atak dronów 9-10 września to akcja „Banderlandu”, ale przesada, jaką stosuje, ogranicza oddziaływanie. Miller jest sprytniejszy.

(3) Ukraińska piąta kolumna. Będziemy gośćmi we własnym domu?

W „Alfabecie Millera” były premier użył w październiku bon motu, że „mamy jedną broń, którą możemy podarować Ukraińcom. Młodych Ukraińców w wieku poborowym”. Fantazjuje, że wyjechało ich z Ukrainy „tyle milionów”. I proponuje „Niech siły ukraińskie tutaj przyjadą i wyłapują ich na ulicach”.

3 listopada 2025 idzie dalej i podsuwa opinii publicznej spiskową teorię: "We wrześniu i październiku polską granicę przekroczyło 98,5 tys. Ukraińców w wieku 18-22 lata – średnio 1600 dziennie. To efekt zniesienia zakazu opuszczania kraju przez młodych mężczyzn. Władze wyjaśniają, że celem jest umożliwienie im nauki lub pracy za granicą, ale nie sposób nie dostrzec drugiego dna tej decyzji.

Kijów świadomie buduje w Polsce zalążek nowej, licznej diaspory – politycznego, gospodarczego i kulturowego zaplecza Ukrainy w samym sercu Unii Europejskiej.

Historia zna wiele takich przypadków. Izrael od dekad opiera swoją siłę na diasporze [...]. Turcja stworzyła urząd do mobilizacji Turków w Niemczech i Holandii. Ukraina chce iść podobną drogą. Kraj w stanie wojny potrzebuje nowych kanałów wpływu. Polska staje się naturalnym miejscem budowy tego zaplecza.

Młodzi, mobilni, wielojęzyczni. Zakładają własne i przejmują polskie firmy, pracują w polskich instytucjach, wchodzą w struktury organizacji pozarządowych. To tu płyną pieniądze, powstają ukraińskie media. Potrzebne są jasne zasady gry:

  • kto finansuje ukraińskie organizacje pozarządowe w Polsce,
  • jak wygląda rejestr organizacji transgranicznych,
  • jakie prawa i obowiązki mają obywatele Ukrainy przebywający tu długoterminowo,
  • jak chronić równowagę narracyjną w sferze pamięci i kultury.

Jeśli tego nie zrobimy,

nie zauważymy momentu, gdy rola gospodarza zamieni się w rolę gościa we własnym domu".

W komentarzach entuzjazm, że ktoś wreszcie powiedział prawdę: „Reszta polityków u władzy ma klapki na oczach i jest ślepa i nie widzi nic poza kasą, którą przytulają co miesiąc”. Inny głos: „Najpierw należałoby wypierdolić z rządu opłacanych sługusów ukraińskich”. Kolejny: „Czas najwyższy odesłać ich. Tłumaczenie, że nie ma rąk do pracy, do mnie nie przemawia. Niech dadzą Polakom dobrze zarobić, to znajdą się polscy pracownicy”.

Kolejne cztery tezy Millera tworzą obraz Ukrainy, który jest jednolicie czarny. Ani słowa o odwadze żołnierzy, poświęceniu służb i ludności cywilnej, a także rozwoju wielu branż pomimo skrajnie trudnych warunków. Ukraina jest według Millera w szponach banderyzmu, którego przeszłość, a zwłaszcza wojenne zbrodnie na ludności polskiej, splatają się dzisiaj z patologią władzy i gigantyczną korupcją.

Drugą serię (4-8) można nazwać tak:

„Czy wiecie, komu pomagacie? Banderowcom i złodziejom!”

(4) Banderyzm jest jak nazizm

2 listopada jako „Gość Polsatu” Miller tłumaczy, że nie jest antyukraiński, bo „dostrzega różnicę między narodem ukraińskim a elitami ukraińskimi, które oparły się o zbrodniczy ukraiński nacjonalizm z koncepcją Ukrainy czystej etnicznie i której ofiarami padło 150 tys. Polaków [ofiar rzezi wołyńskiej było ok. 50 tys. – red.], ale też Żydów, Rosjan itd. Liczę na to, że jak będą jakieś wybory na Ukrainie to ta elita, która kocha Banderę i tych wszystkich zbrodniarzy i stawia im pomniki...”.

Miller urywa myśl o pozbyciu się Zełenskiego, co jest marzeniem Kremla. I sięga po makabrę w służbie narracji:

"Ja sobie nie mogę wyobrazić, że człowiek może przechodzić obojętnie nad tymi, którzy rozpruwali brzuchy ciężarnym Polkom, wyciągając płód i wrzucali je do ognia, albo wbijali małe dzieci na sztachety.

I tym zbrodniarzom stawia się pomniki na Ukrainie!".

W komentarzu do nagrania z Polsatu Miller opisuje swoją rolę, jako orędownika prawdy: „Wielu wydaje się, że solidarność wymaga powściągliwości wobec Kijowa. W rzeczywistości wymaga odwagi – odwagi mówienia rzeczy niepopularnych. Krytyka banderyzmu to obrona polskich interesów narodowych, a nie antyukraińskość”.

I dalej: "Oczywiście wolałbym Ukrainę jako niepodległe państwo. Co za pytanie! Oczywiście niepodległe, z ambicjami wejścia do UE i NATO. [ale] Podzielam pogląd Jarosława Kaczyńskiego wygłoszony na spotkaniu z [Petrem] Poroszenką:

»Wy z Banderą do Unii nie wejdziecie«. Brawo panie Kaczyński! To trzeba powtarzać".

Konsekwentnie Miller pochwala propozycję Nawrockiego, by ustawowo zakazać „propagowania banderyzmu”. Ironizuje mało śmiesznie: „Ukraińcy straszą działaniami odwetowymi. Może wypowiedzą nam wojnę?”.

W „Raporcie Międzynarodowym” 27 września Miller powtarza „antybanderyzm to nie antyukraińskość”. Witold Jurasz: „Ostro się pan wypowiada antyukraińsko, pobrzmiewają endeckie echa u pana premiera”. Miller: „Widzę różnicę między postępowaniem władz a reakcją dużej części społeczeństwa, zresztą reakcje ukraińskiego społeczeństwa mam pod bokiem, bo część mojej ukraińskiej rodziny jest w Polsce”.

I dalej: „Dostrzegam podobieństwa między niemieckim nacjonalizmem, czyli nazizmem, a ukraińskim nacjonalizmem, czyli banderyzmem. W Niemczech chodziło o czystki etniczne i zbudowanie czystego rasowo państwa, na Ukrainie również chodziło o czystki etniczne, o zbudowanie czystego rasowo, czy narodowościowo państwa”.

(5) Rosja w Donbasie broniła się przed banderyzmem

Banderyzm ma też zastosowanie do wybielania Rosji.

We wspomnianych już „Faktach po Faktach” Kraśko cytował Millerowi jego komentarz do wyjaśnień Putina, dlaczego musiał wkroczyć na Ukrainę w 2014 roku. „To nie były manipulacje, ja dysponuję danymi ONZ. 16 tys. rosyjskojęzycznych Ukraińców zostało zabitych, często w okrutny sposób przez nacjonalistyczne bojówki, które zareagowały tak po Majdanie” – mówił Miller.

Kraśko: „Czyli pana sugestia była taka, że zabili ich Ukraińcy?”.

Miller: „No, sami się nie zabili”.

Przyznacie, że zręczna riposta? Tym razem Kraśko był jednak przygotowany: „Dane ONZ są takie, że w latach 2014-2021 w walkach po obu stronach zginęło 14 tys. osób. To duża różnica czy pan mówi, że Ukraińcy zamordowali 16 tys. i co ten biedny Putin miał zrobić, trzeba było wjechać na Ukrainę, czy że zginęło 14 tys. w walkach spowodowanych przez Rosjan. To Rosja weszła do Donbasu”.

Teza o nacjonalizmie/banderyzmie ukraińskim służy do wzmocnienia propagandy Kremla, która – jak stwierdza raport Ośrodka Studiów Wschodnich – uporczywie przekonuje, że celem ataku na Donbas była ochrona rosyjskojęzycznej ludności przed „nazistami” z Kijowa.

„Okrutne mordy” ukraińskich nacjonalistów w Donbasie to już wkład własny Millera, nawiązanie do jego ociekających krwią opowieści o mordowaniu polskich kobiet i dzieci na Wołyniu.

(6) Polska poddaje się banderowskiej polityce historycznej

Miller wielokrotnie wraca do rozliczania ukraińskich zbrodni na Polakach.

31 października przypomina fragment rozmowy ze sobą w Radiu Zet z 24 kwietnia o zbezczeszczeniu pomnika żołnierzy UPA w Monasterzu na Podkarpaciu. Nadał mu tytuł: „Materiał obowiązkowy! Czy to wandalizm? Nie wiem, jak można potępiać prawdę”.

W Monasterzu zniszczono oryginalną płytę nagrobną z napisem „Zbiorowa mogiła Ukraińców, którzy zginęli w walce z sowieckim NKWD w lasach monasterskich w nocy z 2 na 3 marca 1945 roku”, a na jej miejscu umieszczono granitową płytę z wygrawerowanym napisem: „Zbiorowa mogiła Ukraińców, członków UPA, odpowiedzialnych za terror i ludobójstwo na bezbronnej ludności polskiej, ukraińskiej i żydowskiej. Panie Boże, miej miłosierdzie dla nich”.

Miller: Czy to jest prowokacja? Nie wiem, jak można potępiać prawdę? Akceptuję to, co się stało [zamiana tablicy – red.] i wyrażam zdumienie, że tak późno się to stało.

Rymanowski: Możemy pisać, co chcemy?

M: Tak, bo Ukraińcy piszą, co chcą na pomnikach autorów Holocaustu na Polakach, na Żydach (...)

R.: Ale tam trwa wojna.

M.: To nie do wytrzymania. Te kombinacje, układy,

żeby przypadkiem nie urazić banderowców żyjących jeszcze, którzy mordowali Polaków.

Ile jeszcze ofiary będą czekać? [zmienia temat] A ekshumacje Niemców, którzy polegli na terenie Ukrainy przebiegają bez zakłóceń.

17 października Miller komentuje informację, że „nie ma przełomu” w sprawie ekshumacji ofiar Zbrodni Wołyńskiej: „Na Ukrainie rządzą postbanderowcy, a my ich popieramy. Dlaczego nie żądamy zabronienia faszystowskiego banderyzmu?”.

15 października Miller udostępnia na FB film nacjonalisty i antysemity Jacka Międlara o ekshumacjach na Wołyniu z oryginalnym opisem: „Inaczej nie można tego nazwać. To moralne barbarzyństwo, ukraińskie skurwysyństwo!!!”. Film jest pełen makabrycznych zdjęć oczyszczania ludzkich szczątków, w tym kości dzieci.

Internauta: „Panie Miller, Pan mi ostatnio nieziemsko imponuje!”.

2 października dostało się nawet prezydentowi Nawrockiemu za zgodę na ekshumację członków UPA i współtworzenie „pozornej symetrii” ofiar po obu stronach.

"Prezydent Nawrocki – pisze Miller – wydawał się zaskoczony pytaniem Bogdana Rymanowskiego o rozpoczęte w Jureczkowej ekshumacje zbirów UPA. Zasłonił się niepamięcią, sugerując, że jako szef IPN nie podejmował takiej decyzji. Tymczasem w czerwcu 2025 to właśnie polski Instytut Pamięci Narodowej wydał zgodę na przeprowadzenie przez stronę ukraińską prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych, co potwierdził rzecznik IPN dr Rafał Leśkiewicz w rozmowie z PAP.

Niestety w zamian za możliwość pochówku polskich ofiar ludobójstwa na Podolu – na Wołyniu nie są prowadzone żadne prace – polskie władze zgodziły się na ekshumację członków UPA. Tę decyzję, należy uznać za haniebny błąd. Banderowska strona osiągnęła w ten sposób swój zasadniczy cel: stworzenie pozornej symetrii między bezbronnymi, okrutnie pomordowanymi ofiarami czystek etnicznych, a uzbrojonymi po zęby rezunami z UPA. Zamiast jednoznacznego dążenia – bez żadnych warunków – do prawdy historycznej i godnego pochówku polskich ofiar, nasze państwo wzmocniło proces, który Ukraina wykorzystuje do budowania własnej narracji heroizacji UPA.

Takie działania wpisują się w ukraińską politykę historyczną. Propaganda Kijowa od dawna dąży do relatywizacji zbrodni. Ukraińska agencja UNIAN określała rzeź wołyńską mianem „zbrojnych starć polskich i ukraińskich partyzantów”, a były prezydent Wiktor Juszczenko stawiał znak równości między UPA a Armią Krajową.

Kijów unika rozliczenia z przeszłością, gloryfikuje sprawców, wynosi na cokoły morderców i deformuje pamięć. Niestety, w Polsce nie brak polityków i komentatorów, którzy wspierają tę narrację – świadomie lub z naiwności.

W imię »pojednania« zacierają granicę między katem a ofiarą.

Fałszowanie pamięci staje się wspólnym przedsięwzięciem Kijowa i jego polskich adwokatów. Smutne, że prezydent Nawrocki nie dostrzega zła, które zalęgło się także w instytucji, którą sam do niedawna kierował".

(7) Ukraina, czyli ogromne złodziejstwo

Jak już wiemy, przemyślenia Millera o skandalu korupcyjnym w Ukrainie znalazły uznanie samego Dmitrija Kisielowa i zostały wmontowane w antyeuropejską propagandę Kremla, w głównym „programie informacyjnym” Putinowskiej Rosji.

22 listopada w podcaście „Faktu” Miller zacytował zaskakującą (i dotąd niepotwierdzoną) wiadomość-przeciek The Wall Street Journal od kogoś z władz USA. Otóż, zanim Rosja z USA przygotowała 28-punktowy „plan pokojowy”, Ukraina miała wynegocjować, by usunąć z niego zapis o audycie obsługi środków zagranicznych, jakie otrzymała i zastąpić go zapisem o całkowitej amnestii za wszystkie zbrodnie i przestępstwa wojenne. Jak to się mogło odbyć? Kiedy? Dlaczego Ukraina twierdziła, że jest planem zaskoczona? Tego WSJ nie tłumaczy.

News WSJ zachwycił Millera. Jego wypowiedź „Fakt” zatytułował: „Miller o ogromnym złodziejstwie w Ukrainie”. Były premier mówił: „Co tu jeszcze komentować? Okazuje się, że głównym punktem, który interesuje Ukrainę, jest to, czy będzie audyt wydatkowania tych ogromnych środków. I czy tych, którzy popełnili przestępstwa, spotkają konsekwencje”.

(8) Europa i Polska kryją ukraińską korupcję

I dalej kawałek, który wykorzystali propagandyści na Kremlu:

„No, na litość Boską, przywódcy Zachodu doskonale o tym wiedzieli. Tylko że Europa udawała, że nie widzi”.

I dalej, pro domo sua: "To samo dotyczy Polski. Jeśli pan Tusk powtarza, że mamy pomagać Ukrainie bezwarunkowo, to ja się z tym nie zgadzam. My nie jesteśmy sługami Ukrainy.

Bo ja nie zamierzam żyć w kraju, który wpycha pieniądze do kieszeni rozmaitym oligarchom".

Internauta: „Brawo Panie Premierze!!! To trzeba nagłaśniać ! A minister Radziu daje 100 mln lekką ręką” [chodzi o zakup broni dla Ukrainy, który zapowiedział min. Radosław Sikorski].

Leszek Miller doskonale wpisuje się w narrację Putina, a także europejskiej skrajnej prawicy o zepsutej, skorumpowanej Europie:

19 listopada do programu „Prezydenci i premierzy” przygotował sugestywny bon mot:

„Dwie Ukrainy: z workami na zwłoki i z workami na pieniądze. Przecież stolice państw zachodnich musiały o tym wszystkim wiedzieć i to od dawna”.

I dalej o sobie z uznaniem: „Tylko jak w Polsce ktoś o tym mówił, to stawał się ruską onucą. A teraz poniesiemy za to konsekwencje. Prędzej czy później pojawi się pytanie do przywódców Zachodu, dlaczego brali w tym współudział, nie alarmując, nie domagając się zaprzestania tego procederu”. To samo pytanie dręczy propagandę Kremla.

15 listopada Miller dał własny rozbudowany wpis, w którym oskarża Zachód i Polskę o współudział w "kradzieży ogromnych sum. Nie prywatnych – ale publicznych pieniędzy Zachodu. W tym naszych, polskich. Tym bardziej bulwersująco brzmi wielokrotnie powtarzana mantra, że Polska popiera Ukrainę bezwarunkowo”.

"Trudno przyjąć, by potężny aparat wywiadowczy Zachodu – zdolny monitorować każdy przelew, każdą rozmowę i każde spotkanie – nie dostrzegł, jak w ukraińskich strukturach dojrzewa gigantyczna korupcyjna konstrukcja. Setki analityków NATO, UE i państw członkowskich. Dyplomaci w ambasadach. Dziennikarze z dostępem do poufnych źródeł. Dziesiątki oficjalnych i nieoficjalnych spotkań na najwyższym szczeblu. I co? Nikt nic nie wiedział?

Jeśli wiedzieli – a trudno wyobrazić sobie, żeby było inaczej – to w przyszłości będą musieli zmierzyć się z pytaniem o współudział. Bo nie chodzi o drobny przekręt, lecz o kradzież ogromnych sum. Nie prywatnych – ale publicznych pieniędzy Zachodu. W tym naszych, polskich. Tym bardziej bulwersująco brzmi wielokrotnie powtarzana mantra, że „Polska popiera Ukrainę bezwarunkowo”. Bezwarunkowo – czyli nie pyta, na co idą te środki? Nie kontroluje, jak są wydawane? Przymyka oczy. To test wiarygodności całego Zachodu. Jeśli ma być zdany, trzeba najpierw odważyć się spojrzeć prawdzie w oczy: problem ma nie tylko Ukraina. Mają go ci, którzy ją wspierali – bez warunków, bez nadzoru i bez odpowiedzialności".

Spiskowa teoria dotyczy także ucieczki jednego ze sprawców korupcji. 16 listopada Miller pisze w swoim stylu zdania warunkowego, że "Jeżeli Polska otworzyła korytarz tranzytowy dla Timura Mindicza z miejsca największej afery korupcyjnej na Ukrainie [pozwalając mu uciec do Izraela],

to mówimy już nie o naiwności, lecz o współudziale.

Czy Polska została poinformowana przez Ukrainę o ucieczce osoby zamieszanej w jedną z najgłośniejszych afer korupcyjnych ostatnich lat? Czy też wręcz przeciwnie, otrzymała prośbę o zapewnienie bezpiecznego korytarza tranzytowego dla kogoś, kogo zniknięcie jest dla Kijowa politycznie bardzo wygodne? Jeśli Polska otworzyła „korytarz tranzytowy” dla człowieka uciekającego z miejsca największej afery korupcyjnej na Ukrainie, to mówimy już nie o naiwności, lecz o współudziale.

19 listopada Miller donosi: „Największy polityczny przeciwnik Zełenskiego, Petro Poroszenko i jego posłowie z partii Europejska Solidarność domagają się ustąpienia całego rządu, a nie tylko odwołania dwóch ministrów, co opisuje portal PostPravda.Info”.

Trzecia seria (9-11) to

„Obraz Polski na kolanach, wykorzystywanej i dającej się oszukiwać”

(9) Polska sługą Ukrainy. Składamy im hołdy

22 listopada w podcaście „Faktu”: „Jeśli pan Tusk powtarza, że mamy pomagać Ukrainie bezwarunkowo, to ja się z tym nie zgadzam. My nie jesteśmy sługami Ukrainy”.

Pomijając fakt, że Tusk zawsze podkreśla, że pomoc Ukrainie musi być ograniczona polskimi interesami (także militarnymi), to kluczowe jest użycie słowa „sługa”, które ma silną konotację nie tylko podporządkowania, ale i rezygnacji z godności.

Miller wychwala Nawrockiego, także za to, że nie pojechał do Kijowa. Cytuje z aprobatą prezydenckiego ministra Marcina Przydacza: „Jeśli pan Zełenski ma tutaj jakieś interesy, to niech sam przyjedzie”. Komentuje: "I oczywiście zawrzało, bo do tej pory

do dobrego tonu należało złożyć hołd w Kijowie.

Dlaczego każdy polski polityk zaczyna swoje urzędowanie od wizyty w Kijowie?" – pyta Miller, mijając się z faktami, bo żaden z sześciu prezydentów przed Nawrockim nie zaczynał od wizyty w Kijowie.

Przy okazji. W przedwyborczej debacie w Końskich w maju 2025 dziennikarze zapytali ośmioro kandydatów, dokąd pojadą z pierwszymi prezydenckimi wizytami. Politycy i polityczki udzielili 28 odpowiedzi, wskazując 17 państw (były powtórzenia), ale nikt nie wskazał Ukrainy.

W cytowanym już raporcie Demagog opisuje wątek kremlowskiej propagandy powielanej na popularnych kontach, który służył do atakowania m.in. Andrzeja Dudy. „Wypad banderowcu” – napisał pod postem informującym o wywiadzie z Dudą użytkownik Chłop Antoni. I dalej: „PREZYDENT – SŁUGUS UKRAINY – DOPUŚCIŁ SIĘ BANDERYZACJI POLSKI”. Inny wpis: „Waż slowa banderowski podnóżku. 10 lat nic nie zalatwiłeś, tylko kleczałeś przed banderowcami, a rodziny ofiar ludobojstwa na Wolyniu obrażałeś”. [Pisownia oryginalna]

Jak widać, Miller powtarza za Chłopem Antonim, tyle że te same treści podaje w kulturalnej formie.

(10) Prawda o Ukrainie jest cenzurowana

21 listopada w podcaście „Faktu” Miller cytuje ukraińskie media o korupcji w Ukrainie. „To, co można mówić na Ukrainie, nie można mówić w Polsce. Ja się z tym nie zgadzam. Dlaczego my się mamy ograniczać, my Polacy?”.

Za cenzora Miller uważa przede wszystkim Pawła Kowala

17 listopada w Radiu Zet Miller atakuje: „Paweł Kowal, który jest, jeszcze raz powtórzę, reprezentantem i eksponentem interesu ukraińskiego w Polsce, bezczelnie kłamie. Zastanawiałem się, czy nie poprosić go do sądu”. Chodziło o wypowiedź Kowala, że zbrodnia wołyńska nie obciąża państwa ukraińskiego, bo go wtedy nie było, dokonali jej, formalnie rzecz biorąc, obywatele polscy.

Przykładem cenzurowania prawdy w wyniku polskiej uległości jest opisany wyżej przypadek tragedii w Przewodowie, gdzie ukraińska rakieta przeciwlotnicza spadła na terytorium Polski, zabijając dwóch polskich obywateli. 21 listopada w podcaście „Faktu” Miller stwierdza, że minęły właśnie cztery lata (myli się o rok), ale z powodu obstrukcji Ukrainy nie ma śledztwa, a pomnik, który powstał, jest przykładem „dyplomacji pamięci” nowego typu, w którym prawda historyczna ustępuje miejsca konsultacjom z ambasadą.

Trudno o lepszy symbol czasu, w którym uległość przed Kijowem stała się większa niż szacunek dla własnych obywateli".

Napis na pomniku głosi: „Tablica upamiętniająca tragiczne wydarzenie z 15 listopada 2022 roku”.

W ostatnim wywiadzie u Bogdana Rymanowskiego prezydent Andrzej Duda ujawnił, że tuż po zdarzeniu Wołodymyr Zełenski próbował skłonić go do obciążenia Rosji odpowiedzialnością, jeszcze przed zakończeniem jakichkolwiek czynności wyjaśniających. W pierwszych godzinach po wybuchu polskie MSZ wezwało rosyjskiego ambasadora, składając na jego ręce formalny protest dyplomatyczny – choć jak wiemy dzisiaj, był to krok oparty na niepełnych informacjach i silnej presji politycznej.

Polskie śledztwo w sprawie Przewodowa zostało następnie zawieszone z powodu braku współpracy ze strony Ukrainy. Polska wystąpiła o pomoc prawną, ale nie otrzymała odpowiedzi na żadne z wniosków. Strona ukraińska nie przekazała wymaganych danych technicznych, logów pracy systemów obrony powietrznej ani innych materiałów dowodowych koniecznych do ustalenia odpowiedzialności.

W efekcie, z powodu ukraińskiej obstrukcji, do dziś nie ustalono, kto konkretnie wystrzelił feralny pocisk. Nie powstał również żaden akt oskarżenia, a sprawa – mimo śmierci dwóch obywateli RP – pozostaje w stanie prawnego zawieszenia. W Przewodowie powstał pomnik, który jest przykładem „dyplomacji pamięci” nowego typu, w którym prawda historyczna ustępuje miejsca konsultacjom z ambasadą. Trudno o lepszy symbol czasu, w którym uległość przed Kijowem stała się większa niż szacunek dla własnych obywateli.

Wcześniej (9 października) Miller pisze podobnie o „dyplomacji pamięci”. "Sformułowanie »tragiczne wydarzenie« brzmi jak opis ulewy w dniu dożynek – neutralne, bezosobowe, bez winnych. Idealne dla epoki, w której kamienie milczą, żeby nikogo nie urazić.

Kiedyś na pomnikach pisano: »tu zginęli z rąk...«. Dziś raczej: »tu coś się wydarzyło, ale prosimy o zrozumienie kontekstu geopolitycznego«”.

Przykład tablicy w Przewodowie przemawia do odbiorców, bo faktycznie napis głupio brzmi. Na tym polega skuteczność perswazji: dobieranie argumentów nieprawdziwych i absurdalnych pomieszanych z bardziej racjonalnymi.

(11) Ile nas kosztują ranni żołnierze

11 listopada w TV Republika Miller chwali inicjatywę prezydenta Nawrockiego, która doprowadziła do ograniczenia 800 plus dla ukraińskich rodzin. "Bardzo słusznie. Nawrocki chce zerwać z przekonaniem, że my mamy popierać Ukrainę bezwarunkowo, albo co gorsza, że jesteśmy sługami, bo kiedyś tak powiedziano. Nie jesteśmy żadną sługą.

Trzeba pomagać, ale nie bezwarunkowo. Tak jak to robią USA".

Własnym wkładem Millera w rozbudzanie poczucia polskiej krzywdy i wypominanie pomocy, jakiej udzielamy Ukrainie i Ukraińcom jest jego wpis z 2 listopada o pomocy medycznej osobom rannym w wyniku działań wojennych. Opieka ta obejmuje leczenie szpitalne, rehabilitację oraz protezowanie. Millera martwi, że ograniczenie zakresu świadczeń zdrowotnych dla obywateli Ukrainy (od 30 września 2025) nie objęło tej grupy.

Zgodnie z informacjami Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) i Ministerstwa Zdrowia, leczenie tych osób jest finansowane z budżetu państwa, a nie z systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Oznacza to, że koszty pokrywane są ze środków publicznych, niezależnie od tego, czy pacjent jest ubezpieczony w Polsce.

NFZ szacuje, że od lutego 2022 r. do jesieni 2025 r. na opiekę medyczną nad obywatelami Ukrainy, w tym rannymi wojennymi, wydano ponad 500 milionów złotych. Leczenie prowadzą szpitale w Gdańsku, Olsztynie, Warszawie, Lublinie, Stalowej Woli i Busku-Zdroju. Część pacjentów trafia do Polski w ramach unijnego programu MEDEVAC/rescEU, wspieranego finansowo przez Komisję Europejską.

Od 30 września 2025 r. obowiązują nowe przepisy ograniczające zakres świadczeń zdrowotnych dla nieubezpieczonych obywateli Ukrainy (np. w zakresie sanatoriów czy leków refundowanych). Zmiany te nie dotyczą osób rannych w wyniku działań wojennych, których leczenie nadal jest w całości finansowane przez państwo polskie. Pomoc medyczna dla Ukrainy stanowi część szerszego pakietu wsparcia humanitarnego i militarnego, którego łączna wartość – według danych rządowych – przekroczyła 20 miliardów złotych.

Internauta: „Majątki ukraińskich obywateli w Polsce powinny zostać przejęte na poczet zadłużenia naszych szpitali. Taka mała rekompensata”. Inny: „Czy Polaków ktoś pytał o zgodę na finansowanie obcego narodu? Czy Polaków pytał ktoś, czy chcą być największymi frajerami Europy?”.

Ostatnie dwie tezy Millera (nr 12 i 13) tworzą podstawę lansowanego poglądu, że

Ukraina musi ustąpić Rosji w negocjacjach, ale Polsce to niczym nie grozi, bo Rosja nikogo nie zaatakuje.

(12) Negocjacje. Ukraina musi się urealnić

25 listopada Miller komentuje stan „negocjacji pokojowych”. "Urzędnik cytowany przez CBS News powiedział, że Władimir Putin jest przekonany, że przejmie całą DRL [Doniecką Republikę Ludową, Miller używa terminu rosyjskiej propagandy], jeśli nie w drodze negocjacji, to na polu bitwy. I Amerykanie, o czym miał poinformować Kijów przedstawiciel USA, nie kwestionują tego założenia.

W praktyce – kontynuuje Miller – oznacza to, że:

Ukraińcy mają zaakceptować rzeczywistość, którą Rosja uważa za nieuchronną, a Amerykanie za coraz bardziej prawdopodobną.

Wojna nie skończy się ani na froncie, ani w gabinetach strategów, ale w świadomości amerykańskich i unijnych decydentów, którzy zaczynają mówić Ukrainie to, czego dotąd nie wypadało mówić publicznie: że czas, geografia i wyczerpanie wojenne działają na korzyść Moskwy. Ukraina chce pokoju. Rosja chce zwycięstwa. A Zachód chce, by obie strony »coś podpisały«, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.

Tymczasem Ukraina, zamiast uznać realia, torpeduje rozmowy pokojowe„. 24 listopada Miller pisze, że ”Rubio mówi o postępie, natomiast z wypowiedzi ukraińskich władz wynika coś dokładnie odwrotnego – że przy niektórych punktach planu Ukraina stawia twarde veto. W języku politycznym można to oddać zdaniem:

»USA mówią o postępie, ale Kijów właściwie wbił widły w kluczowe punkty negocjacji«”.

Wbijanie wideł może nasuwać skojarzenia, prawda?

Tego samego dnia Miller poucza Ukrainę przykładem postawy II RP wobec Hitlera, przywołując mowę Józefa Becka z maja 1939 roku. "Dziś Ukraina stoi wobec pokusy i presji podobnej do tej, która w 1939 roku spadła na Polskę. Znów słychać głosy o honorze, godności i walce bez względu na cenę. A przecież historia mówi brutalnie jasno: państwo zmuszone do wyboru między honorem a kapitulacją w rzeczywistości wybiera między klęską a upokorzeniem. Dlatego słowa Becka trzeba dziś czytać nie jako patetyczną deklarację, lecz jako przestrogę.

Honor jest potrzebny – ale sam honor nie obroni żadnego państwa".

Czy oznacza to sugestię, że trzeba było np. hitlerowskim Niemcom oddać „polski korytarz”, tak jak teraz Ukraina ma oddać Donbas?

(13) Rosja nie jest groźna, a Putin jest racjonalny

Miller wielokrotnie nas uspokaja. 21 listopada w podcaście „Faktu”: „Rosja nie zaatakuje żadnego kraju NATO”. Kwestionuje też argument, że Ukraina walczy w obronie Europy czy Polski, bo gdyby przegrała, wojska rosyjskie staną na naszej granicy. Przy okazji wtrąca:

"Wojska rosyjskie od dawna stoją na naszej granicy, tylko wielu polityków celowo o tym nie mówi.

Graniczymy z Rosją w obwodzie kaliningradzkim. Tam są duże oddziały i rakiety. Iskander leci do Warszawy 2 minuty" [raczej 3 minuty – red.].

30 października w Radiu Zet: „Mówię od dawna, że Putin nie najedzie Polski, która jest w NATO, to by oznaczało wybuch wojny i koniec cywilizacji. [...] Tak, Putin jest racjonalny”.

Dwóch polityków
Premier Leszek Miller na Kremlu u prezydenta Rosji Władimira Putina, grudzień 2001. Materiały Kremla

27 września Miller wspomina swoje spotkania z Putinem z 2001 roku. „Nie wiem, jaki w tej chwili jest Putin, bo dawno nie miałem okazji zamienić z nim słowa [...] Zdanie, które mi utkwiło w pamięci: »Wiem panie premierze, że zamierzacie wejść do UE i życzę panu powodzenia, bo jak będziemy graniczyć z krajem unijnym, to będziemy mieli łatwiejszy dostęp do rynków unijnych, a bardzo nam na tym zależy. Natomiast jeżeli chodzi o NATO, to chciałem panu powiedzieć, że my nigdy nie zgodzimy się na żaden krok NATO bliżej rosyjskich granic«. I myślę, że tu się nic nie zmieniło” – komentuje ze zrozumieniem Miller.

19 września w Radiu Zet Miller uspokaja: „Należę do tych Polaków, którzy wierzą w siłę odstraszania NATO. Żadne państwo nie napadnie na Polskę, bo reakcja Paktu byłaby miażdżąca”.

Sześć lat temu OKO.press rozpracowało Millera

Po nieudanej przygodzie z Samoobroną w 2007 roku wydawało się, że to koniec politycznej kariery Millera. Do wielkiej polityki wrócił jednak w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, gdy Koalicja Europejska dała mu „dwójkę” na liście w Poznaniu, co zapewniło mu euromandat.

Tak jak dzisiejsze media, politycy chcieli wtedy skorzystać z popularności Millera, którą on sam wykorzystał w świetnym spocie wyborczym „Nie sądzę”. Nikt nie przejmował się jego zaangażowaniem w działania jawnie prorosyjskie.

W 2019 roku OKO.press opisało udział Millera w promocji portalu Inna Polityka. W spocie reklamowym wystąpił razem z wnuczką Moniką Miller. Relacjonowaliśmy, że portal straszył globalną wojną, wskazywał na potęgę militarną Rosji, głosił, że Rosja co prawda chce pokoju, ale przygotowuje się na „atomową apokalipsę”. W razie otwartego konfliktu Polska nie może liczyć ani na oszukujących nas Amerykanów, ani na własną, znajdującą się w rozsypce armię, ani na państwa NATO, które niby też przygotowują się do wojny, ale są pogrążone „w psychozie strachu”. Strachu przed Rosją – taki był przekaz „Innej Polityki”.

Jednym z zagrożeń dla pokoju na świecie (i w Polsce) były – według portalu – plany przyjęcia Ukrainy do NATO.

OKO.press cytowało też felietony, jakie Miller pisał do reżimowego „Sputnika”, od 2022 roku zakazanego w UE.

W tekście „Putin to skarb” Miller drwił z dziennikarza „Polityki” Jacka Żakowskiego, ostrzegającego przed aktywnością rosyjskich agentów wpływu w Polsce.

W lipcu 2018 w komentarzu twierdził, że podstawą wzmocnienia wschodniej flanki NATO, w tym umieszczenia bazy w Polsce, jest

“iluzja” zagrożenia ze strony Rosji.

”Rosja nie dokona żadnej interwencji zbrojnej w którymkolwiek z państw NATO” – zapewniał.

W październiku 2017 roku Miller wziął udział w spotkaniu Klubu Wałdajskiego w Soczi, z udziałem Władimira Putina, czyli w imprezie mającej uwiarygadniać Kreml na arenie międzynarodowej. Udzielił wywiadu dla Sputnika Leonidowi Swiridowowi, dziennikarzowi wydalonemu z Polski, którego polskie służby podejrzewały o szpiegostwo. Krytykował w nim nałożone na Rosję po aneksji Krymu sankcje i ochłodzenie w stosunkach dyplomatycznych z powodu

„rusofobii jako polskiej doktryny państwowej”.

W kolejnym wywiadzie Swiridowa dla Sputnika, z marca 2018, Miller tłumaczył, że Rosjanie zagłosowali na Putina w wyborach prezydenckich, bo „jest dla nich symbolem stabilizacji i bezpieczeństwa” i „pozytywnie oceniają jego politykę gospodarczą”.

W lutym 2015 roku, w „Kropce nad i” mówił Monice Olejnik o inwazji Rosji na Ukrainę, że „obie strony są winne”.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze