OKO.press publikuje list Anny, której Justyna Wydrzyńska przekazała pigułki aborcyjne w 2020 roku. Teraz Anna zeznaje w procesie aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu, której grożą 3 lata więzienia. Kolejna rozprawa 14 marca. Do sądu swój list wysłało Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich
Od 9 kwietnia 2022 w Warszawie trwa proces aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu, Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomoc w aborcji. W lutym 2020 roku, gdy rozpoczynała się pandemia Covid-19, Anna [imię zmienione], doznająca przemocy domowej, zgłosiła się do kolektywu Aborcja bez Granic, mówiąc, że tabletki aborcyjne, które zamówiła, nie dotarły do niej. Pytała o możliwość wyjazdu do Niemiec. Wyjazd okazał się niemożliwy – Annę szantażował partner, który zagroził, że jeżeli weźmie w podróż dziecko, on zgłosi porwanie. Później to właśnie partner Anny zgłosił sprawę na policję.
Anna tabletki odebrała, ale ich nie zażyła – partner wezwał policję, tabletki zostały skonfiskowane. Ciąży nie donosiła, bo po kilku dniach poroniła.
Justyna Wydrzyńska została oskarżona o pomoc w aborcji z art. 152 par. 2 Kodeksu karnego. To pierwsza w Polsce sprawa, gdy o pomoc w aborcji oskarżono aktywistkę, a nie lekarza lub kogoś z rodziny.
Proces trwa już rok, OKO.press – jak zresztą media z całego świata – śledzi każdą rozprawę. Teraz otrzymaliśmy list, który Anna wysłała do prawniczki Justyny Wydrzyńskiej. Anna pisze: „Czytając w mediach wywiady z panią w związku z tą sprawą, dowiedziałam się, że w pani ocenie to był wyraz empatii. Przepraszam, ale nie zgodzę się z panią.
Nie. To nie był wyraz empatii. To był wyraz człowieczeństwa. Bo w sytuacji, gdy osoby, na których ciążył moralny, a na części z nich także prawny obowiązek udzielenia mi pomocy, stały z boku umywając ręce, a pani podała mi swoją dłoń. To naprawdę wielka rzecz. (...)
I dziś, po upływie trzech lat od tamtych wydarzeń, najbardziej wzruszają mnie pani słowa, że pomimo tego, co panią spotkało, nie żałuje pani i zrobiłaby pani to samo jeszcze raz. Ja czuję, że te słowa zostały skierowane do mnie i dziękuję za nie. To są jedne z najważniejszych słów, jakie ja kiedykolwiek w życiu usłyszałam od drugiego człowieka".
W lutym do sądu, w którym toczy się sprawa Wydrzyńskiej, wpłynęło stanowisko Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Zwracają oni uwagę na działalność takich organizacji jak ADT i apelują o ich ukaranie:
„W trosce o życie dzieci, zdrowie i życie ich matek domagamy się respektowania istniejącego prawnego zakazu pomocy w przeprowadzaniu aborcji, w tym zablokowania możliwości reklamy w mediach. (...).
Domagamy się natychmiastowego powstrzymania niezgodnej z obowiązującym prawem działalności w Polsce organizacji dostarczających matkom w sposób masowy środki służące wywołaniu aborcji farmakologicznych".
Swój projekt w tej sprawie złożyła Kaja Godek:
KSLP pochwaliło w swoim piśmie mężczyznę, partnera Anny, który nadał sprawę policji: „Mężczyzna, który sprzeciwił się aborcji i odważnie stanął w obronie życia swojego dziecka, dał przykład prawdziwego ojcostwa, które uznaje, że dziecko w łonie matki nie jest jej własnością, a życie tego dziecka podlega ochronie, jak życie każdego człowieka. Ojcostwo to nie tylko obowiązki, ale również prawa".
Do tej pory odbyło się pięć rozpraw Justyny Wydrzyńskiej. Kolejne dwie – zapewne ostatnie – zaplanowano na 14 i 27 marca.
Mówiła wówczas: „Bardzo dobrze znam wykorzystywanie dzieci do kontrolowania osób takich jak ja, matek. Kiedy się je szantażuje, mówi, że odbiorę ci dzieci, jesteś złą matką. Dlatego, kiedy usłyszałam historię tej osoby, uznałam, że właściwie nie mam wyjścia. Skoro mam tabletki dla siebie, bo mogę zajść w niechcianą ciążę, lub w chcianą ciąże, w której płód może być dotknięty wadami embriopatologicznymi i nie mam możliwości bez posiadania tabletek wykonania tego najszybciej jak to możliwe, uznałam, że muszę tej osobie pomóc, bo wiem, co ona przeżywa. Znam przemoc i wiem, jak ona się objawia. Wiem, że wybiera się bezpieczeństwo i dobro dzieci ponad swoje dobro. To była spontaniczna decyzja — moja własna aborcja była początkiem wyjścia z przemocowego związku”.
Świadek – partner, który zgłosił sprawę na policję, nie stawił się, a miał być przesłuchiwany. „Jestem zła, że ta rozprawa się nie odbyła, to jest strata mojego czasu, bo mogłabym teraz odbierać telefon i wspierać osoby w aborcjach. Zaraz po wyjściu z sądu odpalam telefon Aborcji bez Granic, numer 22 29 22 597″, mówiła Wydrzyńska po wyjściu z sądu.
Świadkowie – kobieta, której Wydrzyńska dała pigułki i jej partner nadal nie stawili się w sądzie. Nie stawił się też prezes Ordo Iuris, które występuje jako strona społeczna w sprawie (zamiast niego obecny był inny członek organizacji). W sprawie jako dowód strona skarżąca wykorzystała filmy OKO.press z kwietnia 2022 roku (z pierwszej rozprawy Wydrzyńskiej) i rozmowę „Gazety Wyborczej" z aktywistką. Filmy zostały wyświetlone w sądzie i rozprawa się zakończyła.
Na czas jego zeznań jawność rozprawy została wyłączona. W sądzie nie zjawiła się po raz kolejny Anna.
Obrona złożyła wniosek o wysłuchanie kolejnego świadka, który powie o sytuacji rodzinnej Anny i jej partnera oraz o uzyskanie informacji z Ośrodka Pomocy Społecznej, a także sądów rejonowych dotyczących ewentualnych czynności wobec dwojga świadków (np. procedury Niebieskiej Karty lub postępowań sądowych).
Sąd zgodził się na powyższe wnioski. Podjął także decyzję o wywiadzie środowiskowym przeprowadzonym przez kuratora wobec Justyny Wydrzyńskiej.
Obrona złożyła wniosek o wyłączenie Ordo Iuris jako strony społecznej. Adwokat Justyny Wydrzyńskiej argumentował wniosek m.in. tym, że organizacja bezprawnie udostępniła dane jednej ze świadkiń — Anny [imię zmienione], która przyjęła tabletki od Justyny Wydrzyńskiej. Przedstawiciel Ordo Iuris przekonywał, że post na FB organizacji nie ujawniał danych Anny. A jeżeli post z nazwiskiem pojawił się na chwilę na profilu, był to błąd pracownika organizacji.
Sąd nie uwzględnił wniosku, Ordo Iuris pozostało stroną społeczną w sporze. Sąd wyłączył jawność rozprawy na czas przesłuchania dwojga świadków, m.in. Anny, która wzięła pigułki od Wydrzyńskiej. Przesłuchania trwały ok. 2,5 godziny.
Rozprawa zakończyła się bez wyroku – jedna z osób podczas przesłuchania zasłabła i trzeba było odroczyć sprawę.
List do Zbigniewa Ziobry, jako do Prokuratora Generalnego, skierowały posłanki partii Renew Europe Parlamencie Europejskim, Karen Melchior, Róża Thun, Katalin Cseh: „Potępiamy fakt, że zarzuty postawione pani Wydrzyńskiej mają na celu stłumienie jej prawomocnych działań w obronie dostępu do bezpiecznych i legalnych aborcji w Polsce".
Wydrzyńską wspierają posłanki Lewicy m.in. Katarzyna Kotula i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Pismo do rządu skierowały także cztery specjalne sprawozdawczynie ONZ do spraw praw człowieka (Biuro Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka ONZ – OHCHR):
Kobiety
Prawa człowieka
Sądownictwo
Aborcja Bez Granic
Aborcyjny Dream Team
Justyna Wydrzyńska
Katarzyna Kotula
Natalia Broniarczyk
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze