0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

W zbliżających się wyborach do europarlamentu w walce o mandaty liczą się tylko te komitety, którym udało się zarejestrować listy w całym kraju. Tym razem jest ich tylko sześć – to najmniejsza liczba w historii polskich eurowyborów. W 2004 było ich aż 14, w 2009 – 10, a w 2014 – dziewięć.

Szansa dla mniejszych

Poza dwoma dużymi blokami – PiS i Koalicją Europejską pozostają dwa komitety, które ogólnie można określić jako lewicowe – Wiosna Biedronia i koalicja lewicy społecznej Lewica Razem (Partia Razem, Ruch Sprawiedliwości Społecznej i Unia Pracy) oraz dwa prawicowe – Kukiz’15 i Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy. Ta ostatnia to zbiór partii rozdrobnionych dotychczas w polskiej polityce skrajnej prawicy.

Przy niższej frekwencji, jaka zwykle towarzyszy wyborom europejskim w Polsce, stosunkowo mniejsza niż w wyborach parlamentarnych liczba głosów wystarczy, aby przekroczyć próg wyborczy. To przypadek Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego z 2014 roku. Wówczas niewiele ponad 500 tys. głosów dało jego partii oznaczało wynik wyborczy powyżej 7 proc. głosów i 4 mandaty europejskie. Rok później ponad 700 tys. głosów nowej partii Korwina w wyborach parlamentarnych nie wystarczyło, aby przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy.

Badania CBOS pokazują, że deklaracje udziału w wyborach europejskich są w tym roku wyższe niż w poprzednich latach, co oznacza, że frekwencja prawdopodobnie będzie wyższa niż zwykle (2004- 20,9 proc., 2009 – 24,5 proc., 2014 – 23,8 proc.), ale najpewniej nie osiągnie 50 proc.

Niższa frekwencja sprawia, że komitety, które w sondażach otrzymują wyniki w okolicy progu wyborczego, mają realne szanse na jego przekroczenie.

Dlatego może nie działać zwyczajowa strategia retoryczna dużych partii wobec małych – że nie warto głosować na mniejszych, bo głos się na pewno zmarnuje. Część prawicowych wyborców rozczarowanych PiS może zastanawiać się, czy nie przenieść swoich głosów na bardziej radykalną Konfederację. PiS walczy o tych wyborców.

Prawicowi radykałowie zakładają prounijną maskę

A to trudne, bo jednocześnie PiS stara się zatrzymać bardziej umiarkowanych wyborców. Na miesiąc przed majowymi wyborami przyjął więc prounijną maskę. Politico opublikowało tekst Mateusza Morawieckiego o polskiej wizji Unii. Jarosław Kaczyński 27 kwietnia 2019 na konwencji w Poznaniu mówił, że „przynależność do UE jest wymogiem patriotyzmu”, politycy PiS, m.in. Mariusz Błaszczak, z uznaniem cytują wypowiedź przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera, że Polska nie wyjdzie z Unii Europejskiej, nawet jeśli PiS wygra wybory parlamentarne w 2019 roku.

Ten ekspresowy bieg do centrum wykonuje partia, która dotychczas regularnie i bez oporów zwracała się do skrajnie prawicowego wyborcy. Przykłady?

  • W listopadzie 2016 poseł PiS Bartłomiej Wróblewski wspierał finansowo wyjazdy ONR na Marsz Niepodległości;
  • w lutym 2018 przy okazji międzynarodowej awantury związanej z ustawą o IPN politycy PiS, w tym Jarosław Kaczyński, mówili o "międzynarodowym spisku", którego częścią są Żydzi;
  • Przed wyborami samorządowymi w październiku 2018 PiS wypuścił spot o uchodźcach, który odwoływał się do ksenofobicznych instynktów, prezentował świat, w którym migrant równa się niebezpieczeństwo, agresja i terror;
  • podczas obchodów Narodowego dnia żołnierzy wyklętych politycy PiS składają hołd m.in. bohaterom skrajnej prawicy pośród żołnierzy powojennego antykomunistycznego podziemia. W kulcie „żołnierzy wyklętych” – który polscy nacjonaliści mają na sztandarach – PiS bez oporów jednoczy się np. z ONR.
  • w listopadzie 2018 PiS starał się zawłaszczyć nacjonalistyczny Marsz Niepodległości, ale ostatecznie skończyło się na udziale prezydenta i polityków PiS w marszu pełnym wulgarnych i antysemickich haseł, w którym wzięli udział również włoscy neofaszyści z Forza Nuova, uczestnicy nieśli flagi z krzyżem celtyckim.

Przeczytaj także:

Skuteczna strategia – do czasu

Politycy PiS oficjalnie potępiają rasistowski i antysemicki język, ale jednocześnie wiele działań partii rządzących – jak spot o uchodźcach – było właśnie puszczaniem oka do skrajnie prawicowych wyborców. „Tak naprawdę w pełni się z wami zgadzamy” – zdaje się mówić do nich PiS. „Tylko obmierzłe normy zachodniej »politycznej poprawności« nie pozwalają nam mówić o tym na co dzień”

Ta strategia była skuteczna: dotychczas PiS nie miał w skrajnym elektoracie poważnej politycznej konkurencji. Ruch Narodowy od początku istnienia notuje w sondażach wyniki w okolicy 1 proc., często nawet mniej. Kolejne partie Korwin-Mikkego odwoływały się przede wszystkim do wyborcy skrajnie wolnorynkowego, a nacjonalizm i antysemityzm – choć zawsze obecny – był na drugim planie. Najbliżej był Kukiz'15, który – choć deklaratywnie jest ruchem „antystemowym” zwróconym przede wszystkim przeciwko dwóm głównym partiom – to najchętniej odwołuje się do prawicowych symboli i retoryki. To Kukiz wprowadził do Sejmu działaczy Ruchu Narodowego, którzy jednak szybko opuścili klub.

Retoryczny szpagat PiS

Wyborca z antysemickimi, antyaborcyjnymi, antyunijnymi, nacjonalistycznymi poglądami miał więc zwykle do wyboru kilka małych partii i jedną dużą - Prawo i Sprawiedliwość - która często mówiła jego językiem. PiS pilnował, by na prawo od niego nie powstała żadna znacząca siła polityczna: to m.in. stąd brały się rasistowskie kampanie antyuchodźcze PiS, słowa o "pasożytach", atakowanie Unii Europejskiej jako "wyimaginowanej wspólnoty". PiS-owi przychodziło to łatwo – w partii nie brakuje ludzi, którzy szczerze podzielają wizję świata skrajnej prawicy (w ostatnich latach można się było wręcz zastanawiać, czy jest tam ktokolwiek inny). Potężna przewaga finansowa PiS dokonywała reszty dzieła: na prawo od PiS nic większego nie wyrosło.

W tych wyborach sytuacja jest inna. Skrajna prawica zjednoczyła się w Konfederacji i jest jednym z zaledwie sześciu ogólnopolskich komitetów. Co więcej, sondaże wskazują, że jest blisko progu wyborczego.

PiS stawia się teraz w kontrze do Konfederacji, ale nie zatrzyma antyunijnego elektoratu mówiąc, że Unia jest niezbędna. Dlatego poszedł inną drogą: ostro atakuje Konfederację.

Jej potencjalni wyborcy korzystają z podobnych kanałów komunikacji jak część wyborców PiS - jak portal "Niezależna" czy prawicowe, anonimowe konta na Twitterze. W tych kanałach narracja o Konfederacji zmieniła się z dnia na dzień.

Media PiS w ataku

Najlepszym sojusznikiem do takiej walki są przychylne i lojalne wobec PiS media. Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, na swoim koncie na Twitterze od soboty 27 kwietnia 2019 większość swoich tweetów poświęcił właśnie atakom na Konfederację.

Portal „Niezależna” wyprodukował w tym czasie na temat Konfederacji kilkanaście artykułów. Tytuły?

  • „Czarnecki o kandydatce Konfederacji: Nie mogę zamykać oczu, gdy chodzi o ludzi wspierających Rosję”;
  • „Firma oligarchy z Rosji. Wśród dyrektorów Marek Bosak, brat kandydata Konfederacji”;
  • „Oto kandydatka Konfederacji! Fotki z szefem »Nocnych Wilków«, żal po śmierci »Giwiego«, wizyty na Krymie...”;
  • „Taniec ze Sputnikiem”;
  • „Początki fundacji Kozłowskiej - w Lublinie pod tym samym adresem, co inna fundacja... A w jej władzach prof. Osadczy”;
  • „Prof. Osadczy (kandydat Konfederacji) i Ludmiła Kozłowska. Dawni znajomi, są nawet zdjęcia”;
  • "Kapelan kibiców: nie da się łączyć pamięci o Żołnierzach Wyklętych z wywiadami dla »Sputnika«";
  • „Z czego żyje Krzysztof Bosak? Niejasne źródła dochodów lidera Konfederacji”.

Mamy więc tutaj przede wszystkim dwa tematy: związki Konfederacji z Rosją i z fundacją Otwarty Dialog.

Konfederacja jak Armia Czerwona

29 kwietnia „Wiadomości” poświęciły związkom Konfederacji z Rosją cały materiał pod tytułem „Konfederacja niejasnych powiązań?”. Zarówno w artykułach „Niezależnej”, jak i w materiale „Wiadomości” chodzi o Lilję Moszechkową, kandydatkę Konfederacji do Europarlamentu. Innym elementem, w którym media bliskie PiS atakują Konfederację, oskarżając ją o prorosyjskość jest prof. Osadczy, który urodził się na Wołyniu w 1969 roku, więc – o czym sam mówi – odbył obowiązkową służbę wojskową w Armii Czerwonej.

W materiale „Wiadomości” Tomasz Sakiewicz mówi jednak: „Konfederacja jest najbardziej prorosyjską partią, czy zbiorem partii, które gromadzą oficerów czy żołnierzy Armii Czerwonej.”

Putinowskie sympatie wielu członków Konfederacji (choćby Korwin-Mikkego, który wizytował okupowany przez Rosję Krym) są faktem. Janusz Korwin-Mikke wizytował okupowany przez Rosjan Krym, pozytywnie wypowiadał się o czeczeńskiej dyktaturze Ramzana Kadyrowa (o łamaniu praw człowieka w Czeczenii pisaliśmy m.in. w tekście „Republika strachu. W czeczeńskim totalitarnym państwie bezprawia nikt nie jest bezpieczny”.)

Lilia Moszechkowa, na której skupiły się TVP i Niezależna, na Krymie była razem z Korwinem, aktywnie wspierała Doniecką Republikę Ludową. W raporcie węgierskiego Think Tanku z 2016 roku o rosyjskich wpływach w Europie Środkowej czołowi członkowie Konfederacji Witold Tumanowicz, Krzysztof Bosak, Robert Winnicki są wymienieni jako narzędzia w rękach Kremla. Według autorów raport swoją działalnością – choćby nieintencjonalnie – wspierają Moskwę. Jednak media bliskie PiS wcześniej się nie zajmowały rosyjskimi powiązaniami nacjonalistów tak dokładnie, jak teraz.

Jednocześnie ze strony PiS i bliskich im mediów nie słyszymy słów krytyki jawnego antysemityzmu, nacjonalizmu czy skrajnej mizoginii Konfederacji. Na Marszu Suwerenności 1 maja, organizowanym właśnie przez Konfederację, na którym zaatakowany został nasz reporter, poseł Robert Winnicki mówił o PiS:

„Jarmułki im się zsunęły na oczy! Już im przyrosły do mózgu!” Skandowano też hasło "Sakiewicz do Izraela". Mimo to tego dnia w głównym wydaniu "Wiadomości" na temat marszu skrajnej prawicy nie padło ani jedno słowo.

Główny program informacyjny TVP w dniu 15. rocznicy wstąpienia Polski do UE był wyjątkowo euroentuzjastyczny.

Wojna Otwartym Dialogiem

Jakiekolwiek związki z fundacją Otwarty Dialog są dla prawicy synonimem zdrady. Temat fundacji wrócił po tym, jak „Sunday Times” opublikował dwa teksty, w których autorzy oskarżali Ludmiłę Kozłowską i Bartosza Kramka z Otwartego Dialogu o związki ze służbami specjalnymi Rosji.

Chociaż okazało się, że autorzy artykułu to pracownicy pro-brexitowego portalu, jeden z nich jest szefem firmy PR, a ich jedynym źródłem na potwierdzenie informacji kompromitujących Otwarty Dialog jest mołdawski parlament, to polska prawica promuje jego tezy. Co ciekawe również Konfederacja użyła artykułu i fundacji Otwarty Dialog przeciwko PiS.

Według polityków ugrupowania PiS lobbował za kazachskim oligarchą Muchtarem Abliazowem, który miał finansowo wspierać Otwarty Dialog. To bardzo wydumane połączenie między PiS a fundacją, ale dla Konfederacji liczy się tutaj tylko to, że udało się jakoś połączyć jednych z drugimi. W ten sposób PiS i Konfederacja wzajemnie oskarżają się o wspieranie „zdrajców Polski”.

Konfederacja: idziemy po wyborców PiS

Na wykładzie, który opisaliśmy, o strategii PiS wobec Konfederacji mówił 25 kwietnia na wykładzie w Krakowie jej członek Sławomir Mentzen:

„My świadomie podbieramy wyborców PiS, i PiS to zauważył. W momencie, w którym w sondażach drgnęło, w wewnętrznych sondażach PiS wyszło, że mamy 7-8 proc., zaczęli z jednej strony pompować Kukiza, z drugiej rozpoczął się wściekły atak na Konfederację”.

Rzeczywiście, PiS od kilku miesięcy przychylniej odnosi się do Kukiz’15 i Pawła Kukiza, z obu stron padają deklaracje, że nie można wykluczyć w przyszłości koalicji. Paweł Kukiz trafił też na początku kwietnia na okładkę tygodnika braci Karnowskich. Wywiad z politykiem zapowiadał tytuł „Czy z Kukizem da się rządzić?”. Być może z kalkulacji PiS wynika, że z dwóch mniejszych prawicowych ugrupowań to właśnie Kukiz’15 będzie bardziej przewidywalnym i wygodniejszym partnerem koalicyjnym po wyborach parlamentarnych.

Mentzen powiedział też:

„Doskonale wiedzą co się dzieje, widzą, że podbieramy im elektorat. Bo my mówimy do wyborców PiS następującą rzecz: my rozumiemy, że nie chcecie powrotu Platformy do władzy. My też nie chcemy. I rozumiemy, że zostaliście przez PiS oszukani. Bo PiS w 2015 roku szedł do wyborów z programem prawicowym. Mówił o zaostrzeniu prawa aborcyjnego, o zatrzymaniu ofensywy LGBT, mówił o zatrzymaniu inwazji imigrantów na Polskę. Czy coś w tych sprawach się ruszyło?”.

Młodzi, autorytarni mężczyźni

Według sondażu Kantar dla „Wyborczej” Konfederacja ma bardzo duże poparcie wśród młodych mężczyzn. 29 proc. z mężczyzn w wieku 18-30 deklaruje poparcie właśnie dla koalicji skrajnej prawicy. Drugie miejsce w tej grupie ma PiS z 22 proc. Razem z 11 proc. dla Kukiz’15 - to aż 62 proc. dla prawicy i skrajnej prawicy. Poglądy i motywacje tej grupy mogą być podobne.

Według tego samego badania 48 proc. z młodych mężczyzn zgadza się z twierdzeniem, że „czasem rządy niedemokratyczne mogą być bardziej pożądane niż rządy demokratyczne”.

Znamy autorytarne skłonności PiS, ale Konfederacja – w skład której wchodzi Janusz Korwin-Mikke czy Ruch Narodowy – prezentuje znacznie bardziej antydemokratyczne poglądy niż PiS. Skoro Konfederacja celuje raczej w młodszych wyborców, nie można wykluczyć, że odbierze w tej grupie jeszcze kilka punktów procentowych PiS.

A dla Prawa i Sprawiedliwości liczy się każdy punkt. Sondażowe wyniki PiS i Koalicji Europejskiej są zbliżone. Jeśli PiS da się wyprzedzić Koalicji choćby o kilkadziesiąt tysięcy głosów, wyniki wyborów europejskich będą dla niego porażką, a największa siła opozycji dostanie potężny wiatr w żagle przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze