0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Iga Kucharska/OKO.pressIl. Iga Kucharska/OK...

Po ogłoszeniu zwycięzcy II tury wyborów prezydenckich rozpoczęła się tradycyjna „blame game” – szukanie winnych porażki obozu Rafała Trzaskowskiego. Na pierwszy plan wysunęły się kwestie niespełnionych obietnic wyborczych czy sprzeciw wobec arogancji „wielkomiejskich elit”. Kluczowym wyzwaniem okazała się także umiejętność komunikacji z różnymi grupami wyborców i wyborczyń bez populistycznego podsycania lęków.

Choć często zauważa się, że kobiety częściej popierały Rafała Trzaskowskiego niż Karola Nawrockiego, to różnica ta nie była aż tak znacząca (52,8 proc. kobiet zagłosowało na Trzaskowskiego, 47,2 proc. na Nawrockiego). Postanowiłam więc przyjrzeć się motywacjom mniej wnikliwie analizowanej grupy elektoratu: kobiet, które 1 czerwca 2025 roku oddały swój głos na Karola Nawrockiego.

W tym celu przeprowadziłam szereg rozmów z wyborczyniami Karola Nawrockiego, uzupełniłam je wynikami krótkiej ankiety oraz badań własnych, jak również szerszymi opracowaniami. Nie mam ambicji wyciągania systemowych wniosków – nie pozwala na to skromny zasięg analizy. Nie mam też pewności, czy wpisuje się ona w szersze trendy. Prezentuję jedynie kilka wątków pod rozwagę, przede wszystkim w kwestii komunikacji politycznej.

Przeczytaj także:

Duma i uprzedzenia

Już na samym wstępie pewnym wyzwaniem było dla mnie znalezienie więcej niż 20 kobiet, które chciałyby podzielić się tym, dlaczego oddały głos na Karola Nawrockiego – co pokazuje mechanizmy bańki, w której funkcjonuję.

Działałam głównie drogą poczty pantoflowej i przez media społecznościowe. Jedna z kobiet nie zgodziła się na rozmowę z uwagi na obawy przed ewentualną stygmatyzacją w pracy, kilka początkowo wahało się „przyznać”, na kogo oddały głos. Inne dzieliły się swoimi zapatrywaniami bez obaw lub wręcz z dumą.

Niemal połowa wyborczyń, których motywacje analizowałam, pochodzi z Wielkopolski, ponad 3/4 posiada wyższe wykształcenie, dokładnie połowa mieszka w dużych miastach, ponad połowa nie głosowała na Karola Nawrockiego w pierwszej turze wyborów.

Co ciekawe, na jeden z czołowych wątków mojej analizy wysuwało się stereotypowe postrzeganie elektoratu Karola Nawrockiego i – nierzadko – agresja społeczna. „U nas było tak, że jak ktoś głosował na Nawrockiego w drugiej turze, to od razu jest nietolerancyjny, głupi i pewnie głosował też na PiS” – zaznaczyła jedna z rozmówczyń.

„W mediach cały czas o ludziach popierających PiS mówią z nienawiścią, do tego stopnia, że boją się przyznawać, na kogo głosowali” – dodawała inna. „Mają wyborców PiS za niewykształconych chamów. Za motłoch, ciemnogród. Padają najgorsze obelżywe słowa. Jak tak można mówić o Polakach, o ludziach, którzy mają inne zdanie?” – pytała ta sama osoba.

Jeszcze inna wyborczyni (tym razem respondentka w ankiecie) ujęła to równie dosadnie: „Nagonka na osoby głosujące na Nawrockiego jest przerażająca. Jestem osobą tolerancyjną i mam wśród znajomych osoby z różnych środowisk, dlatego ciężko jest mi mówić o mojej decyzji. Czuję momentami lęk”.

Z jednej strony źródło negatywnych emocji społecznych wobec poparcia dla polityków związanych z PiS można rozważać w kontekście „spuścizny” rządów Zjednoczonej Prawicy z lat 2015-2023, w tym sytuacji, gdy władza systematycznie nękała określone grupy społeczne agresywną retoryką i opresyjnymi politykami publicznymi.

Sama przez kilka lat dokumentowałam setki dehumanizujących wypowiedzi polityków PiS i partii koalicyjnych na temat osób LGBT+. Dochodziło do wielu homofobicznych ataków na ulicach, w sieci, w mediach, czy symbolicznych akcji jak „strefy wolne od LGBT” (a lista grup społecznych „na celowniku” była znacznie dłuższa).

Z drugiej strony negatywny ładunek emocjonalny wobec prawicowego elektoratu często opiera się na stereotypach i uproszczeniach (w tym przypisywaniu im głównie postaw homofobicznych, rasistowskich czy mizoginicznych).

Analizując motywacje wyborczyń Karola Nawrockiego, zauważyłam, że są one najczęściej uzasadniane obawami o utratę bezpieczeństwa czy suwerenności – być może nieumiejętnie nawigowanymi przez „progresywną stronę”, za to na pewno skutecznie podsycanymi przez populistyczne narracje polityków prawicy.

Zarządzanie strachem: nieregularna migracja

Bez zaskoczenia, najwidoczniejszym tropem w analizowanych przeze mnie motywacjach była obawa przed nieregularną migracją czy imigrantami z innych kręgów kulturowych. Wyborczynie Karola Nawrockiego niemal jednogłośnie obawiały się w tym kontekście zarówno o własne bezpieczeństwo, jak i bezpieczeństwo państwa.

Warto zaznaczyć, że nie operowały wyłącznie abstrakcyjnymi obawami – w kilku przypadkach dzieliły się konkretnymi, osobistymi doświadczeniami zaczepek czy poczucia zagrożenia ze strony grup mężczyzn obcego pochodzenia.

Ciekawym tropem w tym zakresie było odwracające się postrzeganie Europy Zachodniej, która stała się dla nich w tym temacie anty-wzorem – symboliczną przestrogą dla Polski (tu najczęściej powoływały się na potencjalne „problemy z integracją” czy różnice kulturowe). „Musimy się uczyć na błędach innych państw, integracja się nie sprawdziła. Tu nie chodzi o kolor skóry. Chodzi o inną kulturę, religię, wartości i mentalność. Nie jesteś w stanie się zintegrować. Nawet z ludźmi o innych poglądach w Polsce trudno dojść do porozumienia, a co dopiero na taką skalę” – mówiła moja rozmówczyni.

„Nikt nie jest w stanie zmusić takich osób do poszanowania naszej kultury i powinni zostać przeniesieni do krajów o zbliżonej kulturze” – czytam z kolei w jednej z wypowiedzi pisemnych. „Jeżeli on [Karol Nawrocki, przyp. EK] zawetuje ustawę, by nie sprowadzać nielegalnych imigrantów, będę się czuła bezpiecznie. Tak samo jak inne kobiety” – usłyszałam od innej z moich rozmówczyń.

Co ciekawe percepcja migracji jako zagrożenia jest spójna z globalnym trendem, opisanym między innymi w Global Risks Report. Wiąże się z tym kilka wyzwań politycznych, przede wszystkim znalezienie skutecznego sposobu komunikowania sytuacji i potencjalnych niebezpieczeństw bez powielania retoryki zarządzania strachem, wykorzystywanej przez prawicowych populistów (o czym pisała między innymi prof. Ruth Wodak).

Przykład chociażby Wielkiej Brytanii pokazuje, że problemy z zaadresowaniem społecznych obaw względem imigracji przez establishment polityczny wpłynęły na wzrost popularności radykalnie prawicowej, probrexitowej partii Reform UK. Kluczowym elementem jej manifestu wyborczego była agresywna retoryka antyimigrancka.

„Byle nie Trzaskowski” i domykanie systemu

Głosowanie przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu było kolejnym najczęściej przywoływanym motywem. Ten wzorzec ujawnia fundamentalne cechy współczesnej polskiej sceny politycznej – polaryzację i tendencję do głosowania negatywnego: czyli niegłosowania „za” kandydatem, ale „przeciwko” jego rywalowi (zjawisko obecne zarówno wśród elektoratów Trzaskowskiego, jak i Nawrockiego).

Szczególnie symptomatyczne były wypowiedzi o „mniejszym złu”. Niektóre wyborczynie wprost przyznawały, że Nawrocki „nie jest idealny”, ma „mroczną przeszłość”, ale wydaje się „mniej szkodliwy” od alternatywy. Część wyborczyń, których motywacje analizowałam, nie potrafiła wskazać konkretnych działań Nawrockiego, które popiera.

Kilka stwierdziło także, że zdecydowało się oddać głos na Karola Nawrockiego, żeby nie pozwolić na „domknięcie systemu” (czyli sytuację, w której i prezydent, i premier reprezentują tę samą partię polityczną). W tym zakresie nie martwiła ich hipotetyczna sytuacja, w której w wyborach w 2027 roku lub w przypadku wyborów przedterminowych system może domknąć na przykład koalicja PiS z Konfederacją.

Człowiek z bloku i suwerenność

Wśród cech Nawrockiego rozmówczynie podkreślały też „świeżość”, „sprawczość”, „męską energię”, „konkretność”, „zdecydowanie” w kontraście do „zmieniania zdania”, „intelektualności” czy „kosmopolityzmu” Trzaskowskiego.

Taka narracja może przybrać na sile w społeczeństwie, którego część nie identyfikuje się ze skalą i tempem procesów modernizacji i „europeizacji”. Podkreślanie zwykłego pochodzenia Nawrockiego pokazuje więc głęboką nieufność wobec tradycyjnych, „prozachodnich" elit politycznych.

Kosmopolityzm może w takiej sytuacji ewoluować w pojęcie pejoratywne, oznaczające zdradę narodowych interesów. Jednocześnie wyborczynie zaznaczały, że Karol Nawrocki jest „wyedukowanym”, „elokwentnym” i „kulturalnym” człowiekiem. Nie przeszkadzało im więc, że Nawrocki reprezentuje „nowe elity”, o których mówił prezes Kaczyński.

„Suwerenność decyzji”, „niezależność od UE” i „dbanie o interes Polski” (zarówno w kwestii relacji z UE, czy z Ukrainą), a także tradycja i rola rodziny, to inne często poruszana kwestie. Przez wypowiedzi moich rozmówczyń i respondentek przebijała się potrzeba gwarancji, że kandydat będzie podejmował decyzje „dobre dla Polski”.

„Trzaskowski podpisałby każdą ustawę Tuska, a jego polityka proniemiecka nie jest gospodarczo korzystna dla Polski" – czytałam w jednej z wypowiedzi pisemnych. „Nie jest mi z nim po drodze w kwestiach światopoglądowych, ale jest nadzieja, że czasami zawetuje coś, co nie będzie sprzyjać interesom gospodarczym tego państwa” – skonkludowała ta sama osoba.

Pojawiające się odniesienia do Angeli Merkel, Tuska, Sorosa czy „Okrągłego Stołu” mogą wskazywać na potrzebę prostych wyjaśnień złożonych problemów i identyfikacji konkretnych „winnych”.

Normalizacja półprawd i problemy wizerunkowe

Pozostając w temacie winy – na wybory moich rozmówczyń raczej nie wpłynęły kontrowersje związane z popieranym przez nie kandydatem. Udało mi się na tej podstawie wyodrębnić trzy główne strategie radzenia sobie z tą kwestią, przy czym żadna z nich widocznie nie dominuje, a czasami nakładają się na siebie.

Pierwsza polega na odrzucaniu wiarygodności mediów (np. „media nie są obiektywne i nie posiadając żadnych dowodów, nazywały kandydata alfonsem, ćpunem” czy ”wiele z tych zarzutów było wyssane z palca”).

Druga opiera się na hierarchizacji problemów, uznając kontrowersje za mniej ważne (czy – jak wskazywano – „nieistotne w obliczu kolosalnie ważniejszych spraw dotyczących bezpieczeństwa”).

Trzecia to mechanizm relatywizacji (jak na przykład stwierdzenia: “Ani jeden, ani drugi kandydat nie jest krystalicznie czysty, jednak musiałam kogoś wybrać”, “o każdym można wyciągnąć jakieś brudy” czy „nie podobają mi się te informacje o ustawkach, ale każdy był kiedyś młody; młodzi ludzie robią głupie rzeczy”; „mroczna przeszłość Nawrockiego w kontekście podejrzanych dofinansowań R.T. nie szokuje tak bardzo”).

Ta elastyczność strategii obronnych wskazuje na głęboką motywację do utrzymania poparcia dla kandydata, w której bezpieczeństwo i suwerenność usprawiedliwiają pewne dylematy etyczne.

W tym przypadku niepokoić może, że tendencja do relatywizacji (podejrzenia wobec Nawrockiego bagatelizowało przecież wielu prominentnych polityków PiS) wpisuje się w globalny trend polityki post-prawdy (ang. post-truth politics), mającej na celu usprawiedliwianie nieetycznych działań poprzez kwestionowanie obiektywnej prawdy, zwłaszcza przez polityków populistycznych.

Opisując to zjawisko, prof. Maria Baghramian powołuje się przykłady z USA: doradczyni Donalda Trumpa Kellyanne Conway broniła nieprawdziwych informacji jako „alternatywnych faktów”, Rudy Giuliani (prawnik, były burmistrz Nowego Jorku i człowiek Trumpa) twierdził z kolei, że w sytuacjach, gdy dwie osoby składają dokładnie sprzeczne oświadczenia, prawda jest względna.

Sam Trump zdaje się wpisywać w ten trend rozumienia prawdy. Według Washington Post Fact Checker, podczas pierwszej kadencji, do 3 kwietnia 2020 roku, po 1170 dniach sprawowania urzędu, Donald Trump wypowiedział łącznie osiemnaście tysięcy ostentacyjnie fałszywych lub wprowadzających w błąd stwierdzeń.

Kto się boi słowa wieś?

W 2024 roku badałam zawartość programów polskich stronnictw politycznych opublikowanych przed wyborami parlamentarnymi 15 października 2023 roku pod kątem bezpieczeństwa ekonomicznego.

Wniosków z badania wyciągnęłyśmy ze współautorkami (prof. Iwettą Andruszkiewicz i Joanną Łebkowską) wiele (więcej na ten temat tutaj). Jednym z kluczowych była systemowa przewaga prawicy (zwłaszcza PiS) w budowaniu relacji z elektoratami z obszarów wiejskich czy małych miasteczek, poprzez skuteczne opisywanie i adresowanie ich problemów.

W przeanalizowanych deklaracjach programowych KO/PO i Nowoczesnej brakowało odniesień do problemów tych grup elektoratu, co więcej w programach tych partii nie padły słowa „wieś”, „mieszkańcy wsi”, „małe miasteczka” czy „mieszkańcy małych miasteczek”, lub „mieszkańcy prowincji” (W przypadku Nowoczesnej, słowo „wsi” znajduje się w afiliacji jednego z ekspertów cytowanego w programie).

Najczęściej do sytuacji mieszkańców wsi odnosił się PiS, również eksplicytnie (czy to w postaci rzeczywistych rozwiązań, jak dofinansowanie dla Kół Gospodyń Wiejskich, czy akcentując problemy obszarów wiejskich retorycznie – jak np. bezrobocie, sytuacja kobiet wiejskich, problemy rozwojowe czy z transportem publicznym).

Co z tego wynika? Program wyborczy to kierunek polityczny, który wpływa na tak zwany “przekaz dnia” i powtarzalność komunikatów, niezbędną do utrzymania uwagi wyborców, czy symbolicznego doceniania określonych społeczności.

Ta różnica w podejściu manifestuje się nie tylko w kwestiach programowych, ale przede wszystkim w bezpośrednim kontakcie “w terenie”. Kilka lat temu, przy okazji rozmowy z mieszkanką wsi, która nie popierała wizji politycznej PiS, usłyszałam historię o wizycie, którą jej społeczności złożyła prominentna polityczka tej partii. Wysłuchała problemów, znała imiona lokalnych aktywistek, uścisnęła dłonie, obiecała pomoc, zdobywając tym samym sympatię społeczności – podczas gdy polityków wielkomiejskich koalicji tam nie widywano.

Podobny wzorzec ujawniły rozmowy z obecnymi wyborczyniami Karola Nawrockiego: “Pan Nawrocki wszystko ładnie objaśniał, tłumaczył, przyjeżdżał do różnych wsi”. Szczególnie znaczące było ożywienie struktur społecznych na obszarach wiejskich: “PiS podchodzi do kobiet wiejskich bardzo dobrze, Koła Gospodyń [Wiejskich – EK] stały się tak popularne, że nawet powstawały koła gospodyń miejskich” – mówiła mi jedna z rozmówczyń.

Ta systematyczna obecność i inwestycja w relacje z Polską lokalną tłumaczy lojalność wobec formacji, która oferuje poczucie politycznej reprezentacji. W tym kontekście nawet kontrowersje związane z kandydatem wspieranym przez Prawo i Sprawiedliwość uznano za drugorzędne wobec fundamentalnego doświadczenia bycia widzianą i słyszaną przez władzę.

Praktyczne rezultaty takiej strategii pokazuje mapka zaprezentowana przez onet.pl

(na niej: im bardziej niebieski dany obszar, tym w danej gminie większe poparcie dla Karola Nawrockiego, im bardziej czerwony – dla Rafała Trzaskowskiego).

Według danych PKW różnica głosów wynosiła niespełna 370 tysięcy na korzyść Karola Nawrockiego. Rafał Trzaskowski cieszył się największym poparciem wśród mieszkańców dużych miast, podczas gdy na poziomie gminnym przewagę miał Karol Nawrocki – i to już nie tylko na stereotypowo prawicowym wschodzie kraju.

Ten podział nie był dla mnie zaskoczeniem: jeszcze przed pierwszą turą, podróżując po wsiach w południowej Wielkopolsce, niemal wszędzie spotykałam tę samą triadę banerów wyborczych: Nawrocki, Mentzen, Braun.

„Świat nie kręci się w wokół aborcji” – sprawy kobiet a wartości i dobrobyt

Duża grupa wyborczyń, których motywacje analizowałam, wprost przyznała, że nie wie, jakie deklaracje w zakresie spraw kobiet uczynił Karol Nawrocki, lub stwierdziła, że nie wie „co to są sprawy ważne dla kobiet”.

Podkreślano też względność tej tematyki: „To pytanie subiektywne. Dla mojej lewicowej koleżanki taką sprawą będzie kwestia legalizacji aborcji (...) – czy to znaczy, że jest to równie ważne dla mnie? Nie”.

Dla części kobiet, których motywacje analizowałam, kwestie takie jak “tradycyjne wartości” czy “ochrona życia” miały duże znaczenie.

Zjawiskiem, które najbardziej przykuło moją uwagę w tym kontekście, było jednak przesunięcie priorytetów bardziej liberalnych światopoglądowo wyborczyń Karola Nawrockiego.

Deklarowały one pierwszeństwo dla bezpieczeństwa, spychając prawa reprodukcyjne na dalszy plan. Te z nich, które nie zgadzały się z ograniczeniem dostępu do legalnej aborcji, stosowały strategię pragmatycznej minimalizacji („Dla mnie świat nie kręci się wokół aborcji, wiem, gdzie można zrobić aborcję, moja rzeczywistość nie kończy się na legalizacji aborcji. Państwo powinno dać możliwość decydowania kobietom o tym, jednak muszę podjąć decyzję, co jest dla mnie najważniejsze”; „Wiem, że jest przeciwny aborcji. Nie zgadzam się z tym, bo mam bardzo liberalne podejście (do 12. tygodnia wolny wybór dla kobiety z okoliczności dowolnych). Ale są dla mnie sprawy ważniejsze”.

W kilku wypowiedziach pojawiła się też kwestia dobrobytu: „Jak będzie dobrobyt, to wszystkim będzie żyło się lepiej” czy „Byt określa świadomość – lepsze warunki ekonomiczne, jeżeli dobrze się powodzi w państwie to i kobiety są zadowolone”.

Opisać rzeczywistość na nowo?

Dla wyborczyń, których wypowiedzi analizowałam, głos oddany na Karola Nawrockiego był motywowany przede wszystkim troską o bezpieczeństwo, tożsamość kulturową czy suwerenność decyzji.

Jeżeli wpisuje się to w szerszy trend, strona progresywna może stanąć przed koniecznością przemyślenia swojej strategii komunikacyjnej. Wyzwaniem będzie wypracowanie skutecznego sposobu docierania do różnych grup wyborców i wyborczyń bez uciekania się do populistycznych narracji opartych na strachu lub do retoryki zawstydzania i wyższości moralnej i przy równoczesnym zagwarantowaniu praw mniejszości i grup narażonych na dyskryminację.

Sytuacja, w której plemienny antagonizm zastępuje ciekawość wobec poglądów i doświadczeń drugiego człowieka, może być groźna dla demokracji.

Głosowałaś na Karola Nawrockiego?

Daj mi znać dlaczego: link do ankiety

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Eliza Kania
Eliza Kania

Doktora nauk społecznych w zakresie nauk o polityce i specjalistka w dziedzinie komunikacji badań naukowych. Od 2019 roku mieszka w Londynie i pracuje na Brunel University London. Jej zainteresowania badawcze obejmują kwestie pracy kobiet oraz proces prekaryzacji pracy (i jego wpływ na polityki publiczne i społeczeństwo). Jest również członkinią jednostki Brunel Public Policy, która koncentruje się na wykorzystywaniu wyników badań naukowych w procesach tworzenia polityk publicznych.

Komentarze