Nazywają nas chorobą, zarazą, nie-ludźmi. Nakręcają agresję na nas. Co więcej, społeczeństwo przyznało im ponownie władzę, mimo tego, albo właśnie dlatego, że nas krzywdzili. Nie ma większych patriotów niż my, osoby LGBT, które nie wyjeżdżają z ojczyzny
"you're bowing down to the flag,
you got a bullet in your head…"
Zack de la Rocha , Rage Against The Machine
2 maja, Święto Flagi
"Cieszy mnie, że Polacy szanują barwy narodowe, że są one dla nich ważne, że są z nich dumni. To piękne” - opowiada prezydent Andrzej Duda w TVP Info z okazji Święta Flagi 2023. I dzieli się z nami satysfakcją ze swej sytuacji mieszkaniowej:
"Dzisiaj wolnym człowiekiem jest się w Polsce. Można wybrać sobie miejsce zamieszkania. Ja osobiście tutaj czuję się najlepiej, to jest moja ojczyzna, to jest moje miejsce".
"Flaga to podstawowy symbol jednoczący nas, tworzący więzi narodowe. To dzień jedności wszystkich Polaków" - przemawia na obchodach w 2022 roku min. Mariusz Błaszczak. Flaga biało-czerwona, Mazurek Dąbrowskiego i biały orzeł to symbole polskości, które tworzą naszą wspólnotę narodową.
Wszyscy razem? Niezupełnie. Idący pod biało-czerwoną potrafią krzywdzić stojących pod biało-czerwoną. Orzeł orłowi nierówny. A niektórzy Polacy i niektóre Polki na widok biało-czerwonej czują strach - pisze Monika Tichy, szczecińska feministka i obrończyni praw osób LGBT.
"Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli - Art. 1 Konstytucji RP" - napis z projektora na ścianie budynku, obok którego stoimy pod biało czerwonymi flagami. I z transparentem "nacjonalizm to nie patriotyzm. Patriotyzm to miłość, nacjonalizm to nienawiść".
W ciszy i napięciu dwieście osób czeka przy krawężniku szerokiej jezdni, którą za chwilę ma przejść wielotysięczny marsz ludzi nazywających się patriotami.
Jest wśród nas Marta Lempart: "Patriotyzm to działanie dla dobra wspólnego. Codzienne, a nie od wielkiego dzwonu. To tworzenie Polski dla wszystkich, w której każdy ma swoje miejsce, która jest państwem prawa, w której nie ma nienawiści, pogardy i przemocy".
Młody człowiek prosi mnie, żebym przytrzymała przez chwilę kij bannera. "Chcę wyrzucić peta". Biegnie z niedopałkiem aż na róg ulicy, bo tam jest najbliższy kosz. Zamiast rzucić go na chodnik po prostu. Taki patriotyzm.
Czekamy, wpatrując się w perspektywę ulicy Kościuszki. Zapada zmierzch, zapalają się uliczne lampy. Cicho, ruch już zamknięty. Naraz powietrze wypełnia się srebrnym dźwiękiem skrzypiec. Wysoka dziewczyna z włosami spiętymi w długi kucyk, unosząc się na czubkach palców, dobywa ze strun melodię. Mazurek Dąbrowskiego. Jej jasne włosy migoczą w świetle jarzeniowych lamp. Dźwięki hymnu płyną nad naszymi głowami, w ciemniejący granat nieba.
Przy drugim refrenie drżący dźwięk skrzypiec zderza się z wyciem syren policyjnych radiowozów. Ulicę wypełniają tysiące, dziesiątki tysięcy narodowców. Morze białoczerwonych flag, dym i krwisty blask rac. "Bóg, Honor, Ojczyzna! - skandują. Niosą olbrzymi banner - "Śmierć wrogom ojczyzny". Bóg na ustach, a śmierć w dłoniach.
Skandujemy: "Niepodległość jest dla wszystkich".
Odkrzykują: "kurwy!", "komuchy!", "pedały!".
Unoszą w górę pięści i faki, niektórzy próbują przedrzeć się do nas przez kordon policji. Rzucają race i butelki. Jedna z nich trafia dziewczynę, rozcina skórę na czole, krew płynie po twarzy.
Ranny jest także mężczyzna, nasz ratownik opatruje go, owijając bandaż wokół głowy. Ktoś gasi płomienie wzniecone przez rzuconą petardę.
My: "To jest miasto dla każdego!".
Oni: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
My: "Polska wolna od nacjonalizmu!".
Jeden z nich: - "Czym dla ciebie jest Polska, szmato?",
Dla nich Polska to "polska-czysta-polska-biała-bez-araba-bez-pedała".
Dla nas Polska to przestrzeń, w której jest miejsce dla każdego Polaka. I Polki.
"Mnie już wyrzucała z Polski Kaja Godek, ale zostaję i będę udowadniać, że Polka jest osobą tolerancyjną, otwartą i z wielkim sercem dla wszystkich" - mówi Marta Wosak, która przyjechała na demo z Wałbrzycha.
Kordony policji naprzeciw masy nazioli. Którzy krzyczą, że zabiją. Ruszają w naszą stronę, chcą bić, więc trzeba ich nienawiść do nas tamować szpalerem tarcz, gazem łzawiącym, armatką wodną.
'Kurwo ty pedale w dupę jebany dupa cię nie boli cwelu jebany?" - nawija byczek w bluzie z kotwicą Powstania'44 do chłopaka idącego tuż przede mną, pluje na niego.
Nad ramionami funkcjonariuszy rzucają w nas pedałami, pedofilami, cwelami. Półtora kroku ode mnie, twarz wykrzywiona nienawiścią, ślina pryska spomiędzy zębów, zaciśnięte pięści, patrzy mi w oczy, kurwo, lezbo, zabiję cię, zajebię, wypierdalaj! Trzęsie się z wściekłości – widzę, że by to zrobił, gdyby nie policjant z gazem i pałką, który mnie zasłania.
Ktoś pokazuje ręką podrzynanie gardła, tak was będę zabijał. Inny rzuca zabranym z ogródka kawiarnianego krzesłem. Młody facet w czarnym płaszczu, z biało-czerwoną opaską na ramieniu, stoi na ławce i drze się, że jesteśmy bolszewikami i zasługujemy na śmierć.
"Dlaczego oni mają polską flagę?! - wrzeszczy inny. – Nie jesteście kurwy Polakami!!".
I rzuca butelką.
"Jesteście chorymi ludźmi!!!" – krzyczy kolejny.
"To nie są ludzie!" - odpowiada mu kumpel. - Cho-re-kurwy! Cho-re-kurwy!!!
Tak było na marszach w wielu miejscach. Lublin, Białystok, Częstochowa, Gniezno.
Tęczowe parasolki na naszym pikniku sąsiedzkim w Szczecinie, podarte i połamane przez siedmiu osiłków, w tym jednego w bluzie z orłem i napisem "Polska". Łapię się na tym, że gdy idąc ulicą kątem oka łapię sylwetkę, która ma na odzieży biało-czerwone elementy, odruchowo uruchamia mi się alarm: "Niebezpieczeństwo!"
“"Dlaczego oni mają godło!!! Zwinąć tę flagę!".
Jesteśmy pod Jasną Górą, która niedawno kolejny raz gościła narodowców i faszystów. Gdzie im mówiono: "Jesteście cennym środowiskiem. Pod znakiem tęczowej flagi próbuje się okraść nas z wartości wewnętrznych, takich jak prawda, miłość, życie ludzkie, rodzina oparta na małżeństwie, moralność oparta na Ewangelii i dekalogu. To jest zadanie dla środowisk narodowych".
Słowo staje się ciałem. Nad radiowozami przelatują jajka i rozbijają między nami. Rośli faceci w barwach biało-czerwonych próbują przerwać kordon policji. Przepychają się, wykłócają. Polskie rodziny trzymają niemowlęta jak żywe tarcze. Znów gaz w powietrzu. Dzieci źle to znoszą, dwoje potrzebuje pomocy medycznej.
Z burego nieba spadają pierwsze krople. Na czoło naszego marszu wychodzi Michał z wielkim obrazem Tęczowej Madonny.
Oni: "Po co tu? Właśnie tutaj? To prowokacja!".
Ja: "Jak to, to nie mamy prawa tu być? Tam – pokazuję wieżę – ludzie wierzą w Boga, który jest miłością, który mówi, żeby kochać bliźniego swego, jak siebie samego. My tu głosimy miłość. Nie ma sprzeczności".
Oni: "Ale obrażacie! Po co profanujecie? Po co tęcza na obrazie?".
Ja: "Żeby pokazać, że ona kocha każdego. Także nas. No chyba pan nie powie, że Maryja mnie nie kocha?!".
Ela Podleśna miała sprawę o "obrazę uczuć religijnych" za umieszczenie tęczowych barw wokół wizerunku Maryi. Tymczasem obrazków z "Królową Polski" umieszczoną na tle biało-czerwonym jest mnóstwo, mimo iż mogłyby urażać uczucia Żydówki z Nazaretu: nie była ani Polką, ani wyznawczynią rzymskiego katolicyzmu.
Karol Opic, który w 2019 roku wziął udział w 21 Marszach Równości, za koszulkę i flagę z tęczowym orłem spisywany był kilkanaście razy. Miał dwie sprawy w sądzie o "profanację symboli narodowych".
W tym samym roku premier Kanady Justin Trudeau szedł w paradzie w Toronto z utęczowioną flagą państwową.
Demonstrantki z Czarnych Protestów, które pokazywały znak Polki Walczącej, miały sprawy sądowe: w Szczecinie, Warszawie i Kielcach. Zamianę kotwicy w zarys kobiecych piersi "patrioci" uznali za obrazę symbolu Powstania Warszawskiego. Nie zwrócili uwagi, że w samym herbie Warszawy są nagie piersi, które nikogo nie obrażają.
Po tej drabinie absurdów wchodzimy na pomnik Chrystusa, na którym zawisła tęczowa flaga, w efekcie czego dwie osoby zostają zatrzymane, trzecia, Margot, trafia na kilka tygodni do aresztu, a pół setki protestujących przeciwko temu - ale przypadkowych przechodniów - zostaje brutalnie zwiniętych na stołeczne dołki.
Prokuratura wysyła dwa radiowozy z załogami z Warszawy w Bieszczady na poszukiwanie podejrzanej o tę "profanację" dziewczyny, która pojechała tam na wakacje. Tacy są dzielni i skuteczni. Ta sama prokuratura od 2019 roku umarza postępowanie w sprawie zaatakowania moich przyjaciół i mnie w Białymstoku, na marszu i po nim. "Niewykrycie sprawców", mimo że są ich zdjęcia, nagrania, numer rejestracyjny auta... umarzanie, zażalenie, sąd każe wznowić i tak w kółko.
Pierwszy Woodstock po dojściu PiS do władzy. Nie dość, że "podwyższone ryzyko" i konieczność zbudowania płotu za 2 mln zł, to minister obrony zabiera nam samoloty, które co roku robiły na niebie biało-czerwoną flagę z rac dymnych. "Iskry" z pobliskiej jednostki przelatywały nad Festiwalem w chwili otwarcia. Dlatego Jurek wezwał nas, by wziąć ze sobą coś białego lub czerwonego, i na jego znak publiczność pod sceną podniosła do góry swoje kartki, koszulki, ręczniki.
Nie było dla nas flagi na niebie, to zrobiliśmy swoją na ziemi.
"Jeszcze Polska nie zginęła...!" - intonuje Dyrygent Wielkiej Orkiestry i kilkaset tysięcy gardeł natychmiast podjęło pieśń.
Moja katopisowska matka zobaczyła to w telewizji i zadzwoniła do mnie (do mnie - nie do Jurka) z pretensjami.
"Jakim prawem ta banda ubłoconych, zawszonych ćpunów śpiewa polski hymn pod polską flagą?!".
"Też tam, mamo, byłam i śpiewałam" - ripostuję.
"Mam nadzieję, że byłaś trzeźwa, bo za ten hymn i flagę ludzie umierali!".
Pomyślałam: w listopadzie 1830, styczniu 1863, wrześniu 1939 czy sierpniu 1944, czy chodziło o flagę? Czy też o to, by grupa ludzi połączonych tożsamością i obszarem zamieszkania mogła samodzielnie decydować o swoich sprawach, wybierać sobie władze i mówić w języku, w jakim chce? O to, by przynależność do danej nacji nie oznaczała utraty praw, włącznie z prawem do życia? Zatem - walczyli za biel i czerwień, za Mazurek Dąbrowskiego, czy o wolność, sprawiedliwość, równość i prawo do samostanowienia?
A o co walczyli strajkujący w Poznaniu w czerwcu '56 i w Szczecinie w grudniu 1970? Czego domagali się w sierpniu 1980 strajkujący stoczniowcy?
Słynne 21 postulatów, nad którymi powiewała biało-czerwona flaga w napisanym legendarną czcionką słowie "Solidarność", tylko w paru punktach odnosi się do wolności. Wolności słowa, wolności do tworzenia związków zawodowych, strajkowania. Reszta postulatów to podwyżki, ceny, wiek emerytalny, kartki na mięso.
"Za chleb i wolność, i nową Polskę, Janek Wiśniewski padł".
Pięknie się tu łączy tu w jedno spektrum człowieczeństwa cała piramida Maslowa, od jej podstaw (chleb) poprzez przynależność (Polska) aż po szczyt bujający w aksjologicznych obłokach: wolność.
Ale ostrożnie z tą aksjologią.
Wysokie ideały łatwo zamienić na uwodzące hasła, a narodowe symbole, historię i tożsamość na narzędzie do zdobywania kasy i władzy. Dobrze to wytłumaczył Julian Tuwim w wierszu "Do prostego człowieka", zwykłego obywatela, którego politycy i biznesmeni wszelkich nacji przychodzą "łudzić kolorowym godłem, i judzić historyczną racją" w imię "ojczyzny na tysięczną modłę szarpanej deklinacją", by zabijać innych ludzi oznaczonych innymi barwami, po to by "króle z panami" mogli zwiększać swoją władzę, areał, i zyski. "Twoja jest krew, a ich jest nafta!".
"Polska", orzeł biały, patriotyzm, Konstytucja, Ojczyzna, demokracja, a także Bóg, dekalog, Ewangelia, Europa, cywilizacja - to pojęcia-lustra.
Ludzie machający sztandarami, na których są wypisane, w mniejszym lub większym stopniu wypełniają je własną treścią, swoimi pragnieniami i celami. Legitymizują nimi swoje nienawiści, lęki i kompleksy. Dopisują wielotomowe kodeksy i katechizmy, jak należy w praktyce je realizować. Podstawowy podział pomiędzy ludźmi, którzy tymi samymi słowami nazywają swoje "wartości", nie przebiega pomiędzy "lewicą" a "prawicą", między "etatystami" i "liberałami", ale pomiędzy tymi, którzy absolutyzują własne rozumienie kluczowych pojęć i tymi, którzy dopuszczają wielość spojrzeń i interpretacji jako równie uprawnionych, albo przynajmniej wynikających z równie dobrej woli.
Na tych, którzy twierdzą, że daną flagą machać mogą tylko oni i myślący dokładnie tak samo jak oni, i tych, którzy dają to prawo każdemu i chcieliby, by sztandar obejmował szeroką różnorodność.
Na bluzie z kotwicą '44 napis "Ich czyny, nasza duma". Producenci nazywają to "odzieżą patriotyczną i tożsamościową". Widocznie potrzebujące jej osoby nie mają własnej tożsamości, więc pustkę potrzebują zapełnić tożsamością powstańców warszawskich. Nie mają własnych dokonań, więc zastępują to odkryciami Kopernika i Marii Curie (z koniecznie dopisanym panieńskim nazwiskiem, którego po zamążpójściu nie używała).
Nazywają patriotyzmem to, co jest nazizmem: duma z rzeczy, których nie zrobili i nienawiść do ludzi, których nie poznali.
Jak mówi pismo: poznacie ich po owocach. Patriota trzymając w rękach łopatę, mówi: "To mój dom, więc będę dla niego pracował, by stał się jak najlepszym domem". Nacjonalista ma puste dłonie zaciśnięte w pięści: "Mój dom jest najlepszy, ponieważ jest MÓJ".
Nie wystarczy machać biało czerwoną flagą, by móc nazwać się patriotą. W ogóle nie trzeba machać flagą. Trzeba machać łopatą. I kopać ogródek tego właśnie domu, mimo że na świecie są liczne inne domy, wymagające mniej pracy. Gdzie ogródki od dawna rozumnie pielęgnowane przynoszą więcej owoców. Gdzie każdy jest równie chciany i bezpieczny, nie tylko biali, pełnosprawni, cis-hetero mężczyźni katolicy.
W naszym domu za złamanie obojczyka dziecku wracającemu z białostockiego marszu równości idzie się do więzienia na rok, a za rzucenie jajkiem w kościół można iść na dwa lata. Gdzie za (udaremniony) atak terrorystyczny na lubelski marsz równości bombą, która mogła zabić kilkadziesiąt osób, wychodzi się z więzienia jeszcze przed kolejnym marszem. A za nasprejowanie pentagramu na kiczowatej figurce w przydrożnej kapliczce - dostaje się rok bezwzględnego więzienia bez możliwości przedterminowego zwolnienia.
Gdzie za rzucanie kamieniami w gejów (osiem osób rannych, nie licząc policjantów) i "polowanie na pedała" po ulicach po marszu organizacja dostaje z publicznych pieniędzy 700 tys. na "działania patriotyczne" (Białystok 2018), a ośrodek stosujący tortury (pseudoterapia tzw. konwersyjna) otrzymuje nagrodę od premier Szydło.
Polska to kraj, w którym mieszka 38 milionów ludzi. Wśród nich jest grupa tak wielka, że poprzez głosowania, wsparcie, podporządkowanie i wpłaty na tacę oddała władzę nad całym krajem dwóm organizacjom - politycznej i wyznaniowej - które zwalczają mnie, moją żonę, moich przyjaciół i przyjaciółki, całą grupę społeczną, do której należymy. Nazywają nas chorobą, zarazą, nie-ludźmi. Nakręcają agresję wobec nas i naszą autoagresję. Co więcej, to samo społeczeństwo - myślą, mową, uczynkiem i zaniechaniem - przyznało im tę władzę po czterech latach ponownie, mimo tego, albo właśnie dlatego, że nas krzywdzili.
Ale wciąż tu jestem. W tym kraju i wśród tych ludzi. Mimo iż wielokrotnie krzyczeli mi w twarz, że mam wy...jechać. Mimo że mówil lub pisali na fejsie, że odbiorą mi życie, jeśli tego nie zrobię.
Ja mogę wyjechać. Ale nie wyjedzie 15-latek, bity w domu za "pedalstwo". Nie wyjedzie 18-latka, wyrzucona z domu, żeby "wybiła sobie z głowy głupoty". Nie wyjedzie sobie do Niemiec 17-letni trans, który z matką uciekł z Odessy w pierwszym dniu wojny.
A jeśli wyjadę, kto przenocuje Irakijczyka uratowanego z lasu na białoruskiej granicy?
Internauta @hrysque: “My, ludzie LGBT, jesteśmy tak naprawdę największymi patriotami w Polsce. Trzeba mieć naprawdę dużo samozaparcia, żeby żyć w kraju, gdzie jesteś obywatelem drugiej kategorii/wrogiem publicznym, a ci, którzy cię gnoją dostają medale".
Komentarze