0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Inti OCON / AFPFot. Inti OCON / AFP

Rewolucja sandinistów w Nikaragui, która zwyciężyła w 1979 roku, miała skorygować błędy bratnich rewolucji epoki zimnej wojny. Inaczej niż kubańska Fidela Castro, chciała trwać przy demokratycznych wyborach (i trwała). „Nie będziemy drugą Kubą” – mówił Daniel Ortega. „To nasza własna rewolucja – marksistów i nie-marksistów”. Inaczej niż rewolucja chilijska Salvadora Allende, miała nie dać się pokonać siłom reakcji, jak mówiono w języku epoki. I nie dała się; pokonali ją zachowawczy demokraci przy urnach wyborczych.

Niektórzy liczyli nawet, że sandiniści naprawią błędy Moskwy i Hawany – i doprowadzą do wyzwolenia mniejszości seksualnych (były na to widoki, choć nieprzesadnie rozległe).

Teraz lider tamtej rewolucji Daniel Ortega – niejedyny, bo sandiniści mieli całą paletę liderów – wypędza dawnych towarzyszy z kraju, pozbawia ich obywatelstwa, a innych skazuje na wieloletnie więzienia lub zwyczajnie wykańcza. Z Nikaragui trwa największy exodus z tego kraju od dziesięcioleci.

Organizacje międzynarodowe oskarżają Ortegę i jego żonę Rosario Murillo, wiceprezydentkę, o zbrodnie przeciw ludzkości.

Na zdjęciu: Demonstrant pokazuje zakrwawioną flagę podczas protestu przeciwko rządowi prezydenta Nikaragui Daniela Ortegi w Managui, 16 września 2018 roku.

Zaczęło się od emerytów

Ostatni etap osuwania się rządów Ortegi w brutalną, bezideową dyktaturę – mowa o czasach współczesnych, odległych od rewolucyjnego idealizmu lat 70. i 80. – zaczął się wraz z protestami, jakie wybuchły w 2018 roku.

Iskrą zapalną była „reforma ubezpieczeń społecznych”, czytaj: zmniejszenie emerytur o kilka procent i takież zwiększenie płaconych składek. Wściekli ludzie wyszli na ulice. Było jasne, że to Ortega odpowiada za kryzys. Gdy obejmował rządy, fundusz ubezpieczeń był w dobrym stanie, jednak ryzykowne rządowe projekty i podbieranie pieniędzy emerytów na inne, doraźne cele nadszarpnęły nikaraguański ZUS. Żeby go ratować, Ortega sięgnął do kieszeni obywateli.

Któż mógł przypuszczać, że niezadowolenie z powodu obcięcia emerytur o zaledwie kilka procent wywoła reakcję władzy, która pociągnie za sobą setki zabitych – a następnie efekt domina?

Na ulice wyszli emeryci, pracownicy, przedsiębiorcy (ich składki też zwiększono). Protestujących wsparł kler katolicki – do tej pory stojący twardo za Ortegą (głównie za sprawą drakońskiej ustawy antyaborcyjnej, którą ten sprezentował kościołowi).

Jednak duszą protestów byli młodzi, głównie studenci wyższych uczelni. To była niespodzianka o tyle, że wcześniej – wbrew wielu historycznym przykładom – w Nikaragui 2018 roku nie była to grupa skłonna do buntu. Cechował ją raczej konformizm i „tumiwisizm”, nic nie wskazywało na dysydenckie nastroje.

Z politycznego letargu młodych obudziła nie sprawa emerytur – w wieku studenckim człowiek czuje się nieśmiertelny – lecz galopująca, a raczej płonąca dewastacja środowiska naturalnego. Wybuchły ogromne pożary lasów, z którymi rząd Ortegi nie radził sobie, a ponadto odrzucił propozycję pomocy z sąsiedniej Kostaryki, która oferowała zarówno nowoczesny sprzęt, jak i zaprawione w walkach z pożarami ekipy strażackie. Młodych oburzyła arogancja władcy i lekceważenie dobra wspólnego, jakim jest przyroda.

Ortega wysłał przeciwko demonstrantom policję i bojówki, notabene rekrutujące się z innych młodych – Młodzieży Sandinistowskiej, którą tworzą młodzi z biednych dzielnic, których rządy Ortegi wyciągnęły z dna. W ciągu trwających kilka tygodni protestów zginęło 355 zbuntowanych.

Takiej rzezi w czasach pokoju Nikaragua nie widziała od dziesięcioleci.

Przeczytaj także:

Zwycięstwo uzbrojonych poetów

Za krwawe stłumienie protestów z 2018 roku młody Ortega postawiłby starego Ortegę przed plutonem egzekucyjnym. W taki sposób społeczne bunty dławił dyktator Anastasio Somoza, któremu Sandinistowski Front Wyzwolenia Narodowego (FSLN) wypowiedział wojnę partyzancką.

Nikaraguą rządził klan Somozów, a cała ziemia tego rolniczego kraju należała do kilkunastu rodzin. Pierwsze powstanie wzniecił w latach 30. XX wieku chłopski lider Augusto Sandino. Ostrze jego rebelii było skierowane przeciw oligarchii i amerykańskiej okupacji. Inspirowany m.in. rewolucją meksykańską z początków XX wieku, Sandino sprzeciwiał się imperializmowi i domagał się reform zmniejszających nierówności społeczne; przede wszystkim – rolnej. Powstanie doprowadziło do wycofania się amerykańskich wojsk, ale sam Sandino został zamordowany.

Jego walkę przeciw oligarchom kontynuował powstały w latach 60. FSLN, czyli sandiniści, którzy nazwali swój ruch na cześć zamordowanego bojownika z pokolenia swoich rodziców. Mieli jednak bliższą w czasie inspirację – w 1959 roku dyktaturę na Kubie pokonali partyzanci Fidela Castro. Wydawało się, że cały region zapłonie i że zwycięstwo ludowych partii, sił i rozmaitych frontów jest na wyciągnięcie ręki.

Tymczasem znienawidzony przez Nikaraguańczyków klan Somozów miał bezwarunkowe poparcie Waszyngtonu. Skrytobójstwa przeciwników politycznych, tortury i zniknięcia niewygodnych osób należały do codziennych praktyk reżimu.

„Anastasio Somoza Garcia miał na dziedzińcu domu cały ogród zoologiczny z klatkami przedzielonymi na dwie części: w jednej siedziały krwiożercze bestie, w drugiej, oddzieleni zaledwie żelaznymi prętami – jego polityczni przeciwnicy” – pisał o Somozie-ojcu noblista Gabriel Garcia Marquez. Sandiniści pokonali w walce syna tamtego Somozy – zresztą też Anastasia.

Uzbrojonym poetom zwycięstwo zabrało jednak 18 lat zbrojnych zmagań; poetom – bo wśród przywódców partyzanckich poetami lub prozaikami byli Tomás Borge, Sergio Ramírez, Ernesto Cardenal; a także Gioconda Belli i Rosario Murillo – żona Ortegi. O rewolucji sandinistów mówiono zatem: „rewolucja poetów”.

Poeci połączyli aspiracje chłopów i inteligentów z miast, a program ich rewolucji był oryginalną fuzją idei wyrosłych z marksizmu i chrześcijaństwa, a konkretnie – katolickiej teologii wyzwolenia. Po zwycięstwie w sandinistowskim rządzie zasiadało trzech księży buntowników: Miguel d’Escoto oraz bracia Fernando i Ernesto Cardenalowie.

Wybory w cieniu USA

Zwycięstwo nad dyktaturą w 1979 roku wywołało masowy entuzjazm w kraju i falę poparcia na świecie. Jednak od początku był to sukces podminowany, chwiejny, możliwy do wywrócenia. Szkolone przez CIA w sąsiednim Hondurasie wrogie sandinistom oddziały contras przez całe lata 80. wszelkimi środkami próbowały wywrócić rewolucyjny rząd. Atakowano wsie i palono plony. Administracja Ronalda Reagana inspirowała tę dywersję pod hasłem „nie pozwolimy na drugą Kubę”.

Inaczej niż kubańscy rewolucjoniści, sandiniści nie chcieli powielać radzieckich wzorów, które od lat 70. kopiowano na karaibskiej wyspie – zdecydowali się na weryfikację poparcia w demokratycznych wyborach. Warto tę decyzję docenić tym bardziej że od początku była ryzykowna. Reforma rolna i konfiskaty oligarchicznych majątków, alfabetyzacja, objęcie biednych opieką zdrowotną – wszystkie te plany udawało się sandinistom realizować częściowo. Duża część budżetu niezwykle zubożonego wojną kraju szła na dalszą wojnę ze zbrojną kontrrewolucją. W takich okolicznościach trudno o dotrzymywanie społecznych obietnic.

Rządy sandinistów trwały zaledwie 11 lat. Pierwsze demokratyczne wybory, którym się poddali w 1984 roku, wygrali. Prezydentem kraju został wysuwający się na czoło w rewolucyjnym dyrektoriacie Ortega. Jednak kolejne wybory, w 1990 roku, przegrał z konserwatywną demokratką Violettą Chamorro (pierwszą kobietą prezydentką w Ameryce Łacińskiej). Nikaraguańczycy wycieńczeni kilkoma dekadami wojny partyzanckiej – najpierw sandinistów przeciw Somozie, potem contras przeciw sandinistom – pragnęli pokoju za wszelką cenę.

Waszyngton z kolei zadbał, by wycieńczenie i strach przed dalszą wojną zamienił się w prawdziwe przerażenie. W 1989 roku doszło do amerykańskiej interwencji zbrojnej w niedalekiej Panamie, która obaliła krnąbrnego przywódcę kraju Manuela Noriegę (niegdyś agenta CIA). Interwencja pociągnęła za sobą 3 tys. zabitych.

Wśród kilku milionów Nikaraguańczyków żywa była obawa, że ich kraj będzie następny. Skoro możliwa była interwencja USA w Panamie, to czemu nie w Nikaragui? Zwłaszcza że kraj miał już w swojej historii podobną interwencję USA. Przerażenie zaciążyło na wyniku głosowania. Odsunięcie sandinistów od władzy odsuwało zarazem ryzyko scenariusza panamskiego i tysięcy kolejnych ofiar.

Ortega wraca na fali niezadowolenia

Po przegranej w wyborach wewnątrz ruchu sandinistów rozgorzała walka o jego przyszłość. Zderzyły się dwie tendencje: wodzowsko-wertykalna i demokratyczno-horyzontalna. Rywalizację wygrał Ortega, stawiający na wodzostwo. Demokraci założyli własny Sandinistowski Ruch Odnowy (m.in. Sergio Ramirez, wiceprezydent za prezydentury Ortegi w latach 1984-1990).

Sandinistom demokratom nie podobał się model pospiesznego uwłaszczenia po przegranych wyborach, na moment przed oddaniem władzy. Bliscy Ortedze towarzysze przejęli część majątków ziemskich, budynki, różne przedsiębiorstwa. Chodziło o stworzenie materialnej bazy ruchu, bez której wywodzący się z biedoty politycy zatonęliby w ciągu kilku miesięcy. Jednak z punktu widzenia moralnego dla wielu dawnych rewolucjonistów było to trudne do przyjęcia. W czasach partyzanckich wzięcie dla siebie garści ryżu więcej niż inni traktowano jako występek.

Rewolucja sandinistów szczyciła się czystością i uczciwością.

Potem Ortega przegrał jeszcze dwukrotnie wyścig o prezydenturę: w 1996 roku z Arnoldo Alemanem, w 2001 roku z Enrique Bolanosem. Dopiął swego po trzech przegranych elekcjach (włączając tę z 1990 roku) – w 2006 roku Wrócił na fali niezadowolenia z neoliberalnej polityki, która wezbrała w niemal całej Ameryce Łacińskiej.

W Wenezueli rządził od kilku lat Hugo Chavez. W Brazylii – Lula. W Argentynie – Nestor Kirchner. W Boliwii – Evo Morales. W Urugwaju – Tabare Vazquez. Tego samego roku, co Ortega, wybory wygrał w Ekwadorze Rafael Correa. Wszyscy – choć na różne sposoby – kontestowali „jedyną słuszną drogę” po końcu zimnej wojny.

Po 16 latach abstynencji od rządzenia Ortega wrócił i zaczął krok po kroku ustanawiać system, który doprowadził do obecnej satrapii.
Portret Daniela Ortegi
Prezydent Nikaragui Daniel Ortega wygłasza przemówienie podczas nadzwyczajnej sesji Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej Kuby w Hawanie, 14 grudnia 2022. Fot. YAMIL LAGE/POOL/AFP

Z poparciem biednych, biznesu i Kościoła

Jego rządy w nowej odsłonie zaczynały się obiecująco. Państwo finansowało budowę tanich mieszkań dla biednych, drobni przedsiębiorcy dostali dostęp do mikrokredytów. Ortedze pomagał hojnie przywódca Wenezueli, dzięki wciąż obfitym dochodom z drogiej na rynkach światowych ropy. Wydawało się, że to będzie jeszcze jeden polityczny projekt w stylu egalitarnych prób podejmowanych w Brazylii, Argentynie, Urugwaju, Boliwii; także Wenezueli, zanim osunęła się w autorytaryzm.

Biedni zostali odhaczeni – przyszła kolej na świat biznesu. Ortega obłaskawił go ustawami sprzyjającymi przedsiębiorczości. Tę jego nową, probiznesową przychylność najdotkliwiej odczuli rdzenni mieszkańcy na terenach bogatych w złoto i cenne gatunki drzew. Byli wypychani ze swoich terytoriów, dochodziło do przypadków skrytobójstw.

To chyba wtedy Sergio Ramirez, dawny towarzysz walki i wiceprezydent z okresu rewolucyjnego, powiedział głośno, że

nowy projekt polityczny Ortegi nie ma już nic wspólnego z ideałami sandinistów.

Że chodzi o władzę sprawowaną wszystko-jedno-z-kim i wszystko-jedno-jak.

Trzecią podpórkę Ortega znalazł w biskupach. Ich przychylność zapewnił sobie jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych na świecie. Zakazuje ona usuwania ciąży niezależnie od okoliczności. Nawet kobieta, która samoistnie poroni, może trafić do więzienia pod zarzutem umyślnej aborcji.

Mając takie zaplecze, Ortega przystąpił do walki z opozycją. Nękał ją represjami znanymi z różnych części świata. Często stosowaną praktyką było i wciąż jest stawianie rywalom kryminalnych zarzutów. Inną – wciąganie w walkę polityczną sądownictwa. Na przykład w czasie wyborów prezydenckich w 2016 roku Sąd Najwyższy uniemożliwił kandydowanie głównemu konkurentowi Ortegi. Podobne praktyki zastosowano przed wyborami w 2021 roku.

Jak Ortega budował satrapię

Obłaskawianiem kolejnych grup Ortega budował swoje zaplecze. Ale do ustanowienia autokracji potrzebne były zmiany w prawie i przejęcie kontroli nad kluczowymi instytucjami; względnie stworzenie nowych, które pomogłyby władzę utrzymać.

Nad środkami przekazu Ortega zapanował za pomocą prawa podatkowego i audytów finansowych, które nasyłał na nieposłusznych mu właścicieli mediów. Przejął kontrolę nad przyznawaniem i odnawianiem licencji stacjom telewizyjnym i rozgłośniom radiowym. Niezależnych właścicieli gazet zaczął nękać urząd celny – utrudnieniami w imporcie papieru.

Salutująca Ortedze – jak dawniej Somozie – większość parlamentarna zniosła limit kadencji prezydenta, dzięki czemu Ortega może ubiegać się o prezydenturę aż do śmierci. Ortega opanował też państwową komisją wyborczą.

Wreszcie – w celu zniechęcenia przeciwników do wyrażania sprzeciwu na ulicach, Ortega stworzył bojówki złożone z najbardziej oddanych sobie zwolenników. To cywile wyposażeni w pałki, gaz, niekiedy też inne żrące substancje, którzy współpracują z policją. Sieją strach i wprowadzają podziały wśród oponentów, głównie w czasie ulicznych manifestacji. Bojówki odpowiadają za część śmiertelnych ofiar w czasie protestów z 2018 roku.

Dynastia prezydenta

Ortedze nie wystarczyła zwyczajna dyktatura. „Ubogacił” ją o rysy dynastyczne. Od sześciu lat sprawuje rządy razem z żoną, Rosario Murillo jako wiceprezydentką. Gdy po raz pierwszy kandydowali w parze, toczył się prawny spór o to, czy konstytucja dopuszcza taką sytuację. Wielu prawników kwestionowało legalność wyboru – zwycięzcy bronili się argumentem, że zakaz kandydowania w parze dotyczy jedynie osób spokrewnionych ze sobą.

Parą zostali jeszcze w czasie walki z dyktaturą Somozy. To Murillo uchodziła za tę inteligentniejszą, a na pewno lepiej wykształconą w duecie. Wywodzi się z rodziny uprzywilejowanej za czasów ancien regime’u, uczyła się w prywatnych szkołach brytyjskiej i szwajcarskiej, do której uczęszczały dzieci z zamożnych domów. Brała czynny udział w rewolucyjnej konspiracji.

Po zwycięstwie sandinistów nie była jednak w stanie przebić szklanego sufitu, jaki rewolucja – i cała epoka – miały „wbudowane” dla kobiet. (Wyjątkiem była Dora Maria Tellez, słynna Komendantka Numer Dwa, której polityczna pozycja dorównywała pozycji mężczyzn. W lutym tego roku, po 20 miesiącach ciężkiego więzienia, została wypędzona z kraju i pozbawiona obywatelstwa).

Gwiazda Murillo rozbłysła w ostatnich kilkunastu latach. Dzięki prowadzonym audycjom radiowym stała się popularna wśród biednych i – niczym Evita Peron w Argentynie – pomogła mężowi wrócić do władzy. Stała się szarą eminencją, zaczęła wpływać na obsadę stanowisk. Usunęła z otoczenia Ortegi jego dawnych towarzyszy.

Czy jej rola wiceprezydentki to dowód na awans kobiet? Niekoniecznie. Murillo przypomina raczej Susan Mubarak – żonę byłego dyktatora Egiptu, która stwarzała dobrą aurę wokół małżonka. Ale nawet Mubarak miała nad Murillo przewagę – na przykład prowadziła kampanię przeciw okrutnym praktykom obrzezywania dziewczynek. Murillo nie stać na podobną w Nikaragui, np. na rzecz wolnej aborcji.

Jak dalece sięga lojalność Murillo wobec Ortegi, ukazał skandal sprzed lat, kiedy jej córka z wcześniejszego związku, Zoilamerica – adoptowana przez Ortegę – oskarżyła ojczyma o molestowanie seksualne i gwałty. Murillo stanęła po stronie Ortegi (podobnie rodzeństwo Zoilameriki). Oskarżyła córkę, że kłamie, przypisywała jej chorobę psychiczną. Zoilamerica wyjechała z kraju, mieszka w Kostaryce.

Przez wszystkie lata od powrotu do władzy w 2007 roku Ortega budował ekonomiczną potęgę rodziny i przyjaciół. Ktoś kontroluje stacje benzynowe, ktoś inny ma udziały w sektorze budowlanym; jeszcze kolejny lub kolejna – w stacjach telewizyjnych.

Krewni i znajomi budują nadmorskie rezydencje i na różne sposoby demonstrują swoje bogactwo.

Porównanie z klanem Somozów narzuca się samo.

Jest jednak jedna różnica: przynajmniej do wybuchu pandemii Ortega jakoś dbał o najbiedniejszych. Polityczna kalkulacja czy autentyczna troska? Nieweryfikowalne. Jeszcze przed pandemią Bank Światowy raportował, że poziom biedy w kraju, który zawsze zajmował pierwsze lub drugie miejsce wśród najbiedniejszych w regionie, znacząco się zmniejszył. Może dlatego część ludzi ignorowało zarzuty o korupcję i nepotyzm? W myśl ludowej mądrości: „kradną, owszem, ale się dzielą”. Poprawiło się też bezpieczeństwo na ulicach. Dekadę wcześniej rządziły nimi pandillas – gangi młodych wyrzutków bez widoków na przyszłość.

Popandemiczny kryzys, jak i skupienie się Ortegi na utrzymaniu władzy cofnęły Nikaraguę do stanu „jest, jak było od zawsze”.

Wielki exodus

Filary, na których Ortega wspiera swoje rządy, zaczęły pękać po ulicznych masakrach z 2018 roku. Represje potępili zarówno przedsiębiorcy, jak i ludzie Kościoła. Nie wszyscy solidarnie – ale niektórzy bardzo głośno. Gdy w lutym tego roku Ortega wysyłał na przymusową emigrację 224 więźniów politycznych, jeden z biskupów, Rolando Alvarez, odmówił wejścia na pokład samolotu. Krótko potem został przykładnie skazany – na 26 lat więzienia.

Wypędzanych przygarniają kraje regionu. Muza sandinistów, poetka Gioconda Belli, skorzystała z oferty prezydenta Chile Gabriela Borica i przyjęła obywatelstwo chilijskie. Prozaik Sergio Ramirez, wiceprezydent z czasów rewolucyjnych, został obywatelem Kolumbii. Hugo Torres, jeden z dawnych komendantów partyzanckich, nie miał takiego szczęścia – uwięziony przez Ortegę, zmarł w 2022 roku w więzieniu.

Wielki exodus z Nikaragui trwa. Z powodu represji i biedy w ostatnich latach wyjechało kilkaset tysięcy ludzi. Emigracja do Stanów jest trudniejsza ze względu na ograniczenia wizowe. Ale również Kostaryka – najbliższa i najbardziej oczywista destynacja nikaraguańskich uchodźców – również zaczęła wprowadzać ograniczenia.

Na scenie międzynarodowej Ortega ma już niewielu aliantów. Potępili go liderzy nowej lewicowej fali w regionie – Gabriel Boric z Chile, Gustavo Petro z Kolumbii. Ortedze zostali jeszcze Nicolas Maduro z Wenezueli i Miguel Diaz-Canel z Kuby. A poza regionem – Władimir Putin. Kilka miesięcy po napaści Rosji na Ukrainę, w Nikaragui pojawiło się ok. 100 rosyjskich wojskowych i doradców. Oficjalnie mówiono, że biorą udział w szkoleniach, wymianie doświadczeń i patrolowaniu morskiej granicy.

Mimo nieograniczonej władzy w kraju Ortega znalazł się w potrzasku. W Komisji Praw Człowieka ONZ pojawiają się głosy, że on i jego żona dopuścili się zbrodni przeciw ludzkości. Tłumienie protestów jak w 2018 roku, więzienie oponentów, tortury, systemowe prześladowania na tle politycznym wyczerpują definicję takiej zbrodni.

Stpisko z koszulkami z podobizną prezydenta Nikaragui Daniela Ortegi.
Koszulki z wizerunkami prezydenta Nikaragui Daniela Ortegi sprzedawane są na dworcu autobusowym w przeddzień 43. rocznicy rewolucji nikaraguańskiej w Managui, 18 lipca 2022. Foto Oswaldo RIVAS/AFP

Szansa dla Nikaragui: okrągły stół

Ortega dzierży władzę silną ręką, a jego obecne rządy to wzlot autokraty, a zarazem ostateczny upadek rewolucjonisty. Krytykuje go nawet młodszy brat Humberto – emerytowany generał i biznesman, niegdyś towarzysz broni i jeden z liderów rewolucji. Jak mówi w wywiadzie dla hiszpańskiego „El Pais”, pozostaje z bratem-prezydentem w relacji pełnej szacunku, braterskiej. Jednak wiedza powszechna jest inna: nie szczędzi mu krytyk, a ich relacje od lat są napięte.

Humberto krytykuje brutalne represje, brak demokracji, wypędzenie z kraju ponad 200 oponentów i pozbawienie ich obywatelstwa, a zarazem próbuje bronić brata, twierdząc, że podczas masakry w 2018 roku wydarzenia wymknęły się spod kontroli. Krytykuje drakoński wyrok dla biskupa Alvareza i szerzej – wypowiedzenie wojny Kościołowi (argument z gatunku pragmatycznych, nie etycznych).

Emerytowany generał i dawny sandinista sugeruje powołanie komisji prawdy, a przede wszystkim podjęcie negocjacji między rządem a opozycją – w rodzaju okrągłego stołu – które przygotują grunt dla wyborów w 2026 roku. Opozycji odradza zemstę, próbuje gasić jej, skądinąd zrozumiałe, nastroje rozliczeniowe. Między innymi rzuca pytanie retoryczne: czy przeciwnicy sądzą, że w Nikaragui nastanie demokracja, jeśli Ortega, Murillo i inni odpowiedzialni za śmierć oponentów zostaną zgładzeni?

Humberto Ortega uważa, że jeśli jego brat prezydent nie pójdzie na ustępstwa, tzn. nie zawrze jakiegoś porozumienia z opozycją, nie będzie w stanie dalej rządzić. Problemy, z jakimi boryka się Nikaragua, wymagają społecznego pokoju i szerokiej współpracy różnych sił i społecznych aktorów; także pomocy międzynarodowej.

Jednak w samym tylko roku 2023, wypędzając całą czołówkę oponentów z kraju i pozbawiając ją obywatelstwa, Ortega zrobił wiele, by do żadnych negocjacji, paktów i współpracy nie doszło. Humberto Ortega przypomina jednak, że najnowsza historia Nikaragui zna trudniejsze układy.

W 1987 roku, w trakcie paktowania z contras, sandiniści musieli wypuścić na wolność jeńców/więźniów, którzy zrzucali bomby na cywilów i dopuszczali się stosowania tortur (w przypadku braci Ortegów zabili im brata). „Powiedziałem sobie wtedy – wspomina Humberto Ortega – że nie chodzi o zabicie wszystkich somozistów, lecz o unicestwienie somozizmu jako zjawiska”.

Niemożliwe okazało się możliwe. Kilka lat później w Nikaragui nastał pokój.

Udostępnij:

Artur Domosławski

Pisarz i reporter, przez 20 lat związany z „Gazetą Wyborczą”, od dekady z „Polityką”. Autor kultowej „Gorączki latynoamerykańskiej" (2004), niepokojącej „Śmierci w Amazonii" (2013), wstrząsających „Wykluczonych" (2016), słynnej biografii „Kapuściński non-fiction" (2010) oraz monumentalnej biografii Zygmunta Baumana „Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana" (2021). Laureat wielu nagród i wyróżnień literackich i dziennikarskich, m.in. Grand Press Dziennikarz Roku 2010, nominowany do Nagrody Nike za „Wykluczonych" i „Wygnańca", aureat Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” (2022) dla najlepszej biografii za „Wygnańca". Jego książki były tłumaczone na 10 języków.

Komentarze