Nie ma dowodów na skalę nieprawidłowości, od której od paru dni trąbi prawicowa sieć, a za nią media – także te poważne. Wrzawa uderzyła w bogu ducha winnych przedsiębiorców. To kolejna błyskawiczna powódź głupoty i demagogii, która nawiedziła Polskę
Życie publiczne w Polsce toczy się od jednej inby (zwanej kiedyś zadymą czy aferą) do kolejnej, przy czym utrzymuje się, a może nawet rośnie, poziom krążącej głupoty (zobacz końcówkę artykułu). Tak należy opisać „inbę o jacht”, czyli serię zarzutów, kpin i pomówień na temat wsparcia, jakie z Krajowego Planu Odbudowy otrzymuje branża hotelowo-gastronomiczno-kateringowa (tzw. Ho-Re-Ca), a dokładniej małe i średnie przedsiębiorstwa z tej branży.
Politycy PiS i media PiS walą na oślep i kpią, spora część internetu to kupuje, odzywa się zawiść i podejrzenia o pazerność i cwaniactwo. Niestety, także poważne media zachowały się i zachowują bezkrytycznie wobec tej nagonki. Powstaje wrażenie, że właściciele restauracji i hotelarze to przekręciarze, którzy wyłudzili środki europejskie, dokonując luksusowych zakupów. Ważną rolę odgrywa tu słowo „jacht”.
Opowiemy po kolei o zadymie, przedstawimy realia. Opiszemy, na czym naprawdę polega wsparcie zakupu jachtów, urządzenie solarium przez właścicielkę pizzerii, produkcji aromatycznego piwa bezalkoholowego i garderoby w lokalu do wynajęcia.
Ale najpierw rozmowa z przedsiębiorcą, która ilustruje, jakie skutki ma taka inba.
Z interaktywnej mapy, tej samej, która stała się źródłem wielu oskarżeń, dowiedziałem się, że wsparcie z KPO w wysokości 534 tys. zł dostała łódzka firma Tomasza Olejniczaka Gabinet Masażu Leczniczego i Rehabilitacji, „na rozszerzenie i dywersyfikację działalności w sektorze usług noclegowych i organizacji spotkań biznesowych w domku na wodzie”.
Rozmawiamy w niedzielę 10 sierpnia. Pan Tomasz jest nieufny, dopytuje, kim jestem i po co dzwonię. "Bo wie pan, od paru dni jesteśmy bombardowani informacjami, że ten oszukał, tamten zdefraudował, a jeszcze inny cwaniaczy, że to, że tamto.
Oczerniające słownictwo. Normalni ludzie, przedsiębiorcy, nie zasługują na coś takiego.
Te jachty, które tak denerwują ludzi, to przecież narzędzie pracy firm turystycznych. Jakieś stocznie je budują, ludzie mają pracę, płacą podatki. I ktoś ma potem lepsze wakacje".
A czy pod pana adresem też padają zarzuty? Ktoś pana „namierzył”?
"Nie, ale wydzwaniają do mnie znajomi, rodzina, czy po tym wszystkim, co się dzieje, nie stracę pieniędzy. Bo ja przecież nie dostałem jeszcze środków, musiałem wyłożyć je sam, dopiero na podstawie faktur ma nastąpić rozliczenie. Jak się łatwo domyśleć, nie miałem takiej gotówki, więc kredyt. A banki nie chcą dawać kredytu na trzy miesiące, więc to też zwiększy moje koszty. Jest już po przetargach, ale stocznia jeszcze nie skończyła budowy boathouse'u. Mam tylko nadzieję, że ta burza się uspokoi. Oczywiście niech będą kontrole, jak coś jest podejrzane,
ale KPO miało wspierać przedsiębiorców, a nie obrzucać błotem naszą pracę".
A skąd pomysł fizjoterapeuty na boathouse?
Pan Tomasz (lat 58) tłumaczy, że prowadzi dwie działalności, oprócz gabinetu wynajmuje domki w uroczysku Uniejów na Warcie („wspaniałe miejsce!”). Uznał, że taki boathouse to pomysł na dodatkowy przychód, nie tylko na spotkania biznesowe, rzecz jasna. Będzie miał udogodnienia dla osób z niepełnosprawnością i panele słoneczne.
„Dostałem się w drugim naborze*, za każdym razem byłem sprawdzany na wszystkie strony, wypełniałem dziesiątki dokumentów, wiadomo, że środki europejskie to droga przez mękę. Stosowałem się do wszystkich wytycznych, pokazałem, ile straciłem na pandemii, jak zamierzam wykorzystać inwestycję”.
Pan Tomasz denerwuje się, że ktoś upublicznił informacje o jego planach biznesowych z podaniem wszystkich danych.
Gdzie tu jest RODO? – pyta.
Jak pisze „Wyborcza”, link do listy beneficjentów wrzucił do sieci zastępca ministry Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz w ministerstwie funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko. „Na prośbę jednego z użytkowników X, który nie mógł się dogrzebać do informacji” – dodaje rozmówca „Wyborczej”.
Ten sam wiceminister na inbę w sieci zareagował wpisem: „Nie ma zgody na funduszowe cwaniactwo i marnotrawienie naszych wspólnych pieniędzy!”. Jakby sam chciał podgrzać atmosferę.
Na branżę Ho-Re-Ca przeznaczono – według informacji Pełczyńskiej-Nałęcz – 1,2 miliarda złotych (na stronie programu widnieje mniejsza kwota – 778,9 mln).
Konkurs ogłoszono 19 czerwca 2024 roku, wnioski przyjmowano do 31 października 2024. Kwota wsparcia wynosi 90 proc. inwestycji, maksymalnie 540 tys. zł. Według zestawienia z 31 lipca 2025 podpisano 1030 umów, o łącznej wartości 432 mln,
co daje średnio 419 tys. zł na umowę.
Według danych na innej stronie KPO podpisano już 1621 umów (bałagan informacyjny).
Na realizację projektu (tylko jednego) przedsiębiorca ma 12 miesięcy. Musi się rozliczyć do 31 stycznia 2026 roku.
Sporo wniosków przepadło „w związku z brakiem możliwości uzupełniania wniosku na etapie oceny” z powodu tzw. głupich błędów, m.in. w dokumentowaniu spadku obrotów w czasie Covid-19.
Wymagana jest dywersyfikacja, czyli nowa inwestycja czy usługa, nie można było np. dostać wsparcia na budowę paneli czy podwyższanie standardu pokoi w istniejącym hotelu. Jeśli zakup samochodów, to tylko elektrycznych, nawet hybrydy odpadały.
Środki przeznaczone na branżę Ho-Re-Ca stanowią zaledwie 0,47 proc. całego KPO, bo według aktualnej informacji Polska otrzyma prawie 60 mld euro, czyli 255,8 mld złotych.
Środki zostały przez UE przeznaczone na reformy i inwestycje, które mają zapewnić „odbudowę i zwiększenie odporności w łagodzeniu skutków pandemii COVID-19”. Obecnie, ponad dwa lata po epidemii, należy je raczej widzieć jako wspieranie rozwoju gospodarki, w tym przypadku usług turystyczno-gastronomicznych.
Pełczyńska-Nałęcz opisuje na X skalę operacji KPO: „podpisaliśmy w półtora roku ponad 824 tys. umów”. To tempo zabójcze dla pięciu instytucji wybranych na regionalnych operatorów programu (np. Polska Fundacja Przedsiębiorczości obsługuje województwa kujawsko-pomorskie, pomorskie i zachodniopomorskie). Licząc, że trzy osoby poświęcają średnio tylko po cztery godziny na zawarcie umowy i pilotowanie inwestycji; dawałoby to do tej pory 2,2 mln godzin pracy (co oznacza, że koszty obsługi KPO sięgają dziesiątków milionów zł).
Wartość podpisanych umów przekroczyła już 140,26 miliardów złotych – chwali się ministerstwo. To jednak oznacza, że zaplanowano wydanie zaledwie 54,9 proc. środków, a rozliczyć całość trzeba do 31 grudnia 2026, czyli za kolejne półtora roku.
Przypomnijmy, że w KPO przyjął Sejm w maju 2021, w wyjątkowo zgodnym glosowaniu. Komisja Europejska odmówiła jednak wypłaty środków bez przywrócenia w Polsce wskazanych naruszeń praworządności. KE powołała się na tzw. mechanizm warunkowości, który został przyjęty przez Radę Europejską m.in. z poparciem polskiego premiera Mateusza Morawieckiego. PiS nie spełnił jednak warunków KE. KPO udało się odblokować dopiero Koalicji 15 października, pierwsza transza dotarła do Polski w lutym 2024 roku. Z dwuletnim opóźnieniem.
Ten sukces rządu powinien poprawić opinię i zjednać sympatię do koalicji i samego premiera.
Tymczasem „afera KPO” podważa zaufanie do programu, do rządu, a także do Unii Europejskiej.
Wpisuje się w narrację z exposé Karola Nawrockiego, że „dalej tak rządzić nie można. Polska jest na bardzo złej drodze do rozwoju”.
Oburzenie i kpiny połączonych sił prawicy i „poruszonych do żywego internautów” budzą cztery sytuacje:
Wspomniana już mapa stała się źródłem wyciągania skandali i przez pewien czas w obiegu krążyły kolejne odkrycia „oburzonych internautów” i polityków/mediów prawicy. A poważne media to wszystko cytowały.
Jak 8 sierpnia 2025 pisze Wyborcza.biz, internauci „prześledzili, na co firmy z tej branży wydają pieniądze i... złapali się za głowy!”.
Następnie gazeta podaje,
bez żadnej weryfikacji, za to z ekscytacją,
przykłady. Opatrzymy je komentarzami:
Identyczny w tonie i „wnikliwości” jest materiał wp z 8 sierpnia 2025, pod tytułem „Pokazali, na co idą środki z KPO. Lawina reakcji”.
Po sieci poszły informacje o kolejnych jachtach i łodziach, jakby było coś złego w zarabianiu pieniędzy na tym, że ludzie lubią pływać po jeziorach i takie wakacje są tańsze niż wynajmowanie hotelu czy kwatery.
Na mapie dotacji faktycznie widnieje opis: „Dywersyfikacja działalności Wioleta Wrzosek-Magagnin RISTORANTE PIZZERIA ITALIA poprzez rozszerzenie oferty o usługę solarium”. Kwota 261 tys.
Na stronie Wieluń Nasze miasto opisany został ciężki los pani Wiolety. Gdy po „wykryciu” powyższego wpisu internauci zaczęli się oburzać i wyśmiewać („solarium w pizzerii”?) oceny lokalu poszły w dół.
Właścicielka wieluńskiej pizzerii faktycznie złożyła wniosek o wsparcie. A dokładniej zrobiła to warszawska firma, którą wynajęła, bo sama z dokumentacją by sobie nie poradziła. Solarium miało powstać w budynku obok pizzerii, dwa łóżka do opalania, panele solarne. „W tej całej dywersyfikacji chodzi o przebranżowienie, jakby mi pizzeria upadła, to byłabym w stanie się utrzymać z solarium” – tłumaczy Wioleta Wrzosek-Magagnin.
"Ale w lutym [2025] zrezygnowałam z dofinansowania.
Napisałam rozwiązanie umowy z KPO, mam na to pokwitowanie. W marcu przyszło mi zaświadczenie, że rozliczenie jest na 0. Nic nie wzięłam, a jeszcze zapłaciłam warszawskiej firmie 21 tysięcy złotych za wniosek. Zrezygnowałam, bo lokal, który miałam wynająć pod solarium, nie spełnia wymogów".
Kobieta jest załamana, bo jak pisze wieluński portal, opinia, na którą ciężko pracowała, leci w dół, zamówienia maleją, a gorzkie słowa płyną z każdej strony. A wpis na mapie wsparcia jak był, tak jest.
Browar Lubrow wyjaśnia na FB, że owszem, „planował zakup separatora do drożdży – urządzenia niezbędnego do produkcji piwa bezalkoholowego metodą przerywanej fermentacji – częściowo z dotacji z KPO, a pasteryzatora z własnych pieniędzy”, ale z powodu braku środków firma zrezygnowała z projektu.
"Prowadzimy browar od 2013 roku. Wszyscy nas znają z festiwali piwnych czy naszych mediów społecznościowych. Można przyjechać do naszego browaru, zobaczyć, czym się zajmujemy. Jesteśmy transparentni (...). Dotacje z KPO są dla bogatych – całość trzeba sfinansować samemu, żeby w ogóle móc zawnioskować o wypłatę kwoty dofinansowanej, która i tak może nie zostać wypłacona.
Wzięliśmy udział w legalnym naborze, bez kolesiostwa i znajomości, a jesteśmy wrzucani do jednego worka z oszustami.
W dodatku nie otrzymaliśmy i nie otrzymamy żadnych pieniędzy, więc prosimy, aby nie wprowadzać ludzi w błąd".
„Wypożyczalnia jachtów jako dywersyfikacja działalności w celu uodpornienia na ewentualne pandemie. Wartość wsparcia 535 500 złotych. Beneficjent – firma prowadząca restaurację przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi”.
O tej inwestycji pisze Wyborcza 9 sierpnia 2025, w zupełnie innym tonie niż dzień wcześniej wyborcza.biz (patrz wyżej), może dlatego, że Piotr Brzózka z łódzkiej redakcji GW, zamiast cytować internautów, porozmawiał z bohaterem „skandalu”.
„Zacznijmy od tego, że nie dostałem jeszcze żadnych pieniędzy. Trzeba było wyłożyć własne środki, uruchomić działalność i dopiero gdy zacznie się funkcjonować zgodnie z tym, co jest w projekcie, składa się wniosek o płatność końcową”. Straszą nas kontrolą? Żadna nowość, kontrola jest wliczona w projekt" – mówi 9 sierpnia Grzegorz Urbaniak, który prowadzi wraz z żoną łódzką restaurację.
Wniosek o końcowe rozliczenie przedsiębiorca już złożył. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ma 30 dni na ocenę i podjęcie kontroli. A następnie 45 dni na wypłatę. „Czyli spodziewam się środków na koniec października... Spodziewałem się do wczoraj, co będzie dalej, zobaczymy” – mówi Urbaniak.
Przedsiębiorca zaznacza, że w obecnym zamieszaniu doszło do całkowitego niezrozumienia, czym jest wsparcie z KPO. "Aby pojąć materię, trzeba połączyć trzy słowa. Pierwszym z nich jest dywersyfikacja. Ludziom z branży Ho-Re-Ca nie wolno było przeznaczyć pieniędzy na nic związanego z bieżącą działalnością. Słowem drugim jest pandemia – dotacja miała być zabezpieczeniem na wypadek kolejnego lockdownu. Słowo trzecie – ekologia. Stąd właśnie jachty żaglowe, napędzane siłami natury.
To nie jest żaden skok na kasę. Otworzyłem wypożyczalnię łodzi żaglowych, a jachty są narzędziem pracy, takim jak koła ratunkowe i kapoki. Skąd pomysł? Pływam od 30 lat, znam się na tym, oceniłem w biznesplanie, że jest to przedsięwzięcie, które zapewni dodatkowy dochód".
I jeszcze wyjaśnienie, że jak ludzie słyszą „jacht”, to wyobrażają sobie jachty Abramowicza czy Putina. "Tymczasem to są łódki żaglowe o długości ośmiu metrów, może na nich pływać do ośmiu osób.
Wynajem kosztuje od 400 do 600 złotych za dobę, czyli od 50 do 70 złotych na osobę.
Taniej niż kwatera gdziekolwiek, a daje możliwość poznawania Mazur. Jachty są polskiej produkcji, powstały w stoczni w Węgorzewie, która zatrudnia dziesiątki ludzi, od tej inwestycji zapłaci podatki".
11 sierpnia 2025 min. Pełczyńska-Nałęcz zamieściła duży wpis o tym, że od 21 lat Polska prowadzi inwestycje z funduszy „według najwyższych standardów: konkursy, regulaminy, eksperci, instytucje kontrolne (...) W KPO są te same zasady”. Ujawnienie strony z dotacjami służyło transparentności. Uwagi zaniepokojonych obywateli zostaną sprawdzone w toku kontroli. I dalej:
"I nagle w tej normalności zaczyna się wojna, a właściwie tanie igrzyska.
Wyciąganie pojedynczych projektów z Ho-Re-Ca i obśmiewanie ich na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów opisu inwestycji. Sądy internetowe nad ludźmi, którym nic nie udowodniono – po prostu dostali dotacje. Pomówienia. No i spiskowe teorie".
W wielu mediach podtrzymywana jest nadal aura katastrofy i afery KPO, nawet jeśli te same media prostują wersje internetowe i wyjaśniają, że konkretnych przekrętów nie było. „Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz przytrafiła się poważna wpadka” – pisze np. 9 sierpnia Wyborcza. A „Fakty” 11 sierpnia materiał o nieprawidłowościach ilustrują jachtami tańczącymi na mazurskich falach.
Jeśli to nawet wpadka, to nie koniecznie tam, gdzie ją opisują media.
Pełczyńska-Nałęcz wyjaśnia na X: "podpisaliśmy w półtora roku ponad 824 tys. umów. I owszem, przy tak ogromnej skali inwestycji mogą zdarzyć się nietrafione umowy. Wówczas trzeba natychmiast zadziałać – kontrolnie i naprawczo. I takie działania zostały podjęte.
Zarządzona została kontrola, odwołałam (2 tygodnie temu) odpowiedzialną za program szefową PARP.
Wszystko zostanie sprawdzone tak, że mysz się nie prześliźnie".
Rodzi się pytanie, dlaczego odwołując szefową PARP ministra nie poinformowała o tym opinii publicznej (pojawia się nawet spór, czy poinformowała rząd)?
Wymagałaby tego deklarowana transparentność, a także zdrowy rozsądek polityczny. Wkładanie głowy w piasek nie sprawia, że reszta ciała przestaje być widoczna. To dopiero internauci i przeciwnicy polityczni rządu zaalarmowali opinię publiczną, z opisaną wyżej ogromną przesadą i manipulacjami.
Ministra mogła sama podać informację o kłopotach i niejasnościach, przy okazji wskazując na ich skalę, która z tego co widać, nie jest duża.
Tymczasem musi teraz reagować na krytykę rządu, który znalazł się w defensywie.
W twarde tony uderzył jak zawsze premier Tusk. „Rozmawiałem z ministrą Pełczyńską-Nałęcz. Jej ministerstwo wiedziało o pewnych nieprawidłowościach (...). Będę chciał, aby ta kontrola jak najszybciej doprowadziła do rzetelnej oceny każdej wydanej złotówki. Tam, gdzie ten wydatek był nieuzasadniony merytorycznie, będę oczekiwał szybkich decyzji włącznie z odebraniem środków. Zero tolerancji dla tego typu praktyk”.
8 sierpnia 2025 Prokuratura Regionalna w Warszawie z urzędu podjęła czynności sprawdzające w związku z doniesieniami medialnym dotyczącymi nieprawidłowości w udzielaniu dotacji z Krajowego Planu Odbudowy.
Projekty branży Ho-Re-Ca, które zostały zakwalifikowane do wsparcia, to w większości proste pomysły na rozszerzenie działalności. Trzeba jednak zaznaczyć, że mapa z opisem umów ma istotną słabość.
Około 40 proc. projektów nie jest opisanych poza cytowaniem ogólnikowych celów projektu.
Z konkretów podam kilka przykładów:
Inba o jachty i w ogóle przekręty we wsparciu z KPO dla hotelarzy czy restauratorów to kolejna wersja tej samej gry RPG, jaką obserwowaliśmy przy inbie o
W efekcie rządowe polityki tracą na jakości, a siły liberalno-lewicowe na wyrazistości i nikną pod prawicową narracją spiskową.
* Uruchomiono go, gdy zabrakło wniosków spełniających kryterium 30 proc. strat w okresie pandemii, dopuszczono wtedy także straty 20 proc.
Gospodarka
Propaganda
Jarosław Kaczyński
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz
Jan Szyszko
Donald Tusk
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej
dotacje z KPO
KPO
Krajowy Plan Odbudowy
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze