0:00
0:00

0:00

12 lipca odbędą się wybory, które - słychać zewsząd, piszemy też o tym w OKO.press (m.in. Edwin Bendyk, medycy, naukowcy) - zdecydują o kształcie Polski na najbliższą dekadę. Jednak kampania wyborcza sprawiła, że wiele osób waha się, czy zagłosować. Jeśli nie przekonują was imponderabilia, zwróćcie może uwagę na bardziej przyziemne powody, aby oddać ważny głos. Ważny w podwójnym znaczeniu tego słowa.

Ostatnie kilkanaście dni nie rozpieszczało wyborców, dla których wagę mają prawa człowieka, sprawiedliwość społeczna, wierność wartościom, a także zdrowy rozsądek i logika arystotelesowska. Bo ta kampania była przede wszystkim pragmatyczna. Niekiedy do bólu.

Z jednej strony Andrzej Duda, który bezceremonialnie porzucił obietnicę reprezentowania wszystkich obywateli, nie wahał się w imię wyborczych interesów wskazywać kolejnych wrogów do znienawidzenia - mniejszości seksualnych, Niemców, wielkomiejskich elit i oczywiście opozycji "gorszej niż koronawirus".

Z drugiej strony Rafał Trzaskowski, na którym wyborcza matematyka wymusiła kompromisy i deklaracje zgrzytające w uszach wyborcom przywiązanym do zachodnioeuropejskich standardów np. praw mniejszości. A także do racjonalnego podejścia do tego, co możliwe, a co nie. Dysonans odczuwało również wielu z nas, osób tworzących OKO.press.

Jednak wszyscy pójdziemy głosować, bo chcemy, żeby w Polsce było mniej homofobii, a nie więcej. Chcemy żyć w kraju demokratycznym, europejskim, gdzie można będzie swoich wartości bronić i o nie się spierać. Zwycięstwo Dudy oznaczałoby domknięcie systemu, w którym demokratom pozostanie walka o przetrwanie. Jakoś naiwnie wierzymy, że można to odwrócić.

Chcemy, żeby w przyszłości było mniej nienawiści dewastującej życie publiczne, mniej szarogęszenia się elit władzy, więcej dialogu i otwartości na inaczej myślących. OKO.press będzie wtedy ciekawsze, wolelibyśmy nie wchodzić w rolę "niezłomnych żołnierzy" demokracji, choć jak będzie trzeba, to trudno.

Tyle pryncypiów. Dla rozluźnienia nastroju sięgnęliśmy po mniej oczywiste, przyziemne powody, drobne przyjemności i złośliwości. Jeśli się wahasz, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, przeczytaj.

Aha, i koniecznie w komentarzach na stronie OKO.press i na Facebooku dorzuć swoje argumenty, by iść na wybory. Zróbmy sobie taką giełdę nieoczywistych pomysłów.

Po co zatem głosować? Pierwsze propozycje giełdy

Po pierwsze, żeby zobaczyć minę Danuty Holeckiej.

Bo redaktor Holecka nie ma teraz łatwo. Ilekroć spotyka prezydenta, uśmiecha się słodko. Gdy patrzy na głowę państwa, jej źrenice rozszerzają się z zachwytu. Wszystko to jest, nawiasem mówiąc, zupełnie zrozumiałe: każdy z nas reagowałby tak samo, stając oko w oko z idolem. Ostatnio spytała z troską: "Co zrobić, żeby pan wygrał?".

A przecież czujemy, że Danuta Holecka chciałaby inaczej. Jest pewne, że pragnęłaby pokazać dziennikarską zadziorność, pazur, dociekliwość, oburzenie i gniew. Prezydent, który nie będzie bohaterem jej romansu, da jej ku temu sposobność.

Po drugie, żeby prezydent Duda mógł się przekonać, ile zrobił dla zwykłych Polaków.

"To zwykły człowiek, który stał się niezwykły" - tak 9 lipca zachwalał Andrzeja Dudę prezes Kaczyński na antenie Radia Maryja. Również wg premiera Mateusza Morawieckiego prezydent interesuje się losem zwykłych Polaków, w przeciwieństwie do Rafała Trzaskowskiego. Ale czy samo zainteresowanie to nie za mało? Czy Andrzej Duda nie zasługuje na więcej?

Zna to każdy, kto ma jakieś hobby. Jeśli interesujesz się piłką nożną, marzysz, żeby zagrać w wielkim meczu w świetle jupiterów. Gdy piszesz wiersze do szuflady, fantazjujesz, że jesteś ze swoim tomikiem w finale nagrody NIKE. Realizacja pasji i spełnienie marzeń to coś najważniejszego w życiu każdego z nas.

Czy nie byłby to wspaniały gest wobec prezydenta Dudy, gdyby mógł już za chwilę żyć życiem zwykłego Polaka, z innymi zwykłymi Polakami (o Polkach nie wspominając), zamiast czekać na tę radość kolejne pięć lat?

Po trzecie, żeby bracia Karnowscy znów byli niepokorni.

Robota na rzecz władzy to nie jest powołanie dla takich czempionów niezależności jak pan Michał i pan Jacek. To media lewicowo-liberalne przyzwyczajone są do chodzenia na pasku Sorosa, wykonywania poleceń grupy Bilderberg i lobbowania na rzecz żydowskich interesów w Polsce. Bracia Karnowscy się męczą, gdy muszą kogoś chwalić, próbują to ukryć pod wymuszonymi uśmiechami, ale każdy widzi, że nie czują się sobą.

Chcieliby ujawnić w tygodniku "Sieci" jakąś aferę, a przecież afer w obozie władzy nie ma. Skrytykować za coś prezydenta, a ten jak na złość jest po prostu doskonały. Ujawniliby zaraz, teraz, sekretnie nagrane rozmowy, ale gdy głową państwa jest Duda, rozmów sekretnych się nie prowadzi, gdyż rozmawia się wyłącznie z Polakami i zawsze z otwartą przyłbicą.

Gdy prezydentem zostanie tęczowy, fałszywy kameleon, afer znajdzie się bez liku, a niepokorni znów będą niepokorni, bezkompromisowi oraz w kontrze do establishmentu. Odetchną pełną piersią.

Po czwarte, żeby Niemcom poszło w pięty dzięki Pierwszej Damie

Niemcy to wróg Polaków - nikt ostatnio tak ich nie piętnuje jak Andrzej Duda, który zrównuje okładkę tabloidu "Fakt" ze swoją prezydencką osobą ("Niemcy chcą wybierać w Polsce prezydenta. To jest podłość. Ja się na to nie zgadzam") i krzywdami narodu w II wojnie światowej. Stojąc przed obliczem Donalda Trumpa Duda wyraził nawet gotowość ewakuacji amerykańskich żołnierzy z Niemiec, żeby broń Boże nikt amerykańskim żołnierzom w Niemczech już więcej w nic nie ingerował.

Najlepszy sposób na wroga? Poznać wroga: zwyczaje, strategię. A przede wszystkim język! Dlatego nic bardziej nie ochroni Polaków przed Niemcami niż doskonała znajomość niemieckiego przez patriotyczną dziatwę. Niestety, jedna z najlepszych specjalistek w tej dziedzinie, Agata Kornhauser-Duda, przez ostatnie pięć lat nie mogła nauczać niemieckiego, bo była zajęta obowiązkami Pierwszej Damy.

Czas już chyba, żeby skończyć z marnotrawstwem takiego potencjału kontrwywiadowczego: pani Agata musi wrócić do szkoły. Oswobodźmy ją z państwowych obowiązków dla dobra Polski.

Po piąte, zagłosujcie, żeby prezydent Duda mógł się więcej nauczyć.

"Ja się uczę w mieszkaniu, ja się uczę w samochodzie, kiedy jadę, w samolocie, kiedy lecę, jak się cały czas czegoś uczę" - mówił Duda w kwietniu 2017 r. na Uniwersytecie Rzeszowskim. Ten cytat jest powszechnie znany, ale nikt nie dostrzegł, jak trudno spełnić takie pragnienie, będąc głową państwa.

Z prezydentem musi empatyzować każdy, kto uczy się hiszpańskiego w aplikacji Dualingo: po pracy, w tramwaju, w pociągu, cały czas się uczymy, rozwiązując kolejne zadania.

Ale o ileż szybciej mógłby sobie taki np. Duda przyswoić język Don Kichota, gdyby nie musiał wykonywać zawodu prezydenta. Codzienne rozmowy z nauczycielem, miesięczny wyjazd do Madrytu, wielogodzinne oglądanie na Netflixie serialu "Le casa de papel" w oryginale...

Marzenia trudne do spełnienia dla nas, ale dla Dudy na wyciągnięcie ręki. Niech tylko przestanie się męczyć w roli prezydenta, a znajdzie czas, by nauczyć się więcej.

Po szóste (trochę skomplikowane), żeby zrobić przyjemność Markowi Suskiemu.

Zadowolenie posła Suskiego dla każdego dobrego człowieka jest czystą przyjemnością, bo miło, kiedy ktoś tak sympatyczny i uzdolniony się cieszy. A jak pamiętamy, Marek Suski rozczarował się Andrzejem Dudą. "Zawiodłem się na Dudzie" - wyznał w kwietniu 2018 roku w radiu RMF FM po wecie prezydenta do tzw. ustawy degradacyjnej. I zapowiedział, że jeśli w wyborach będzie inny prawicowy kandydat, to na niego zagłosuje.

No i w wyborach startuje inny prawicowy kandydat, na modłę europejską liberalno-konserwatywny Rafał Trzaskowski. Suski więc z pewnością odda na niego głos. A żeby głos pana Marka nie poszedł na marne, warto go wzmocnić.

Wtedy może w wyborczą noc z 12 na 13 lipca poseł Suski wzniesie za nas toast. Tak jak zrobił to kiedyś jego pryncypał Jarosław Kaczyński, gdy radował się w 1995 roku ze zwycięstwa Aleksandra Kwaśniewskiego nad Lechem Wałęsą: "Odebrałem to zdecydowanie dobrze. Wypiłem potężny kielich dobrego wina" - mówił Michałowi Karnowskiemu i Piotrowi Zarembie w "Alfabecie braci Kaczyńskich".

Czas, żeby wypił i Suski. Za swoje i nasze zdrowie. A i Karnowscy, i Zaremba też się będą mogli napić.

I wreszcie po siódme, dla odmiany serio - zagłosujcie choćby tylko dlatego, że inaczej może już nie być okazji.
;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze