0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. CEZARY ASZKIELOWICZ / Agencja Wyborcza.plFOT. CEZARY ASZKIELO...

Żul, menel, łajza – bardzo często tak o nich mówimy. Spoglądamy z odrazą albo odwracamy wzrok. Przeganiamy i obrażamy albo radzimy wziąć się w garść. A często naprawdę nie zauważamy, bo problemy, które nas nie dotyczą, nie istnieją. Gdyby wszyscy mieli zniknąć, z mapy Polski trzeba by wymazać np. Sopot czy Nowy Targ.

Nie znikają, bo systemowa pomoc jest przestarzała i nieskuteczna.

  • Szuka winy,
  • odbiera prawa,
  • nie pozwala na samodzielność,
  • podtrzymuje stereotypy, przez które społeczeństwo nie akceptuje wsparcia tej grupy wykluczonych.

Zwłaszcza najbardziej skutecznych form – programów mieszkaniowych. Żeby tę akceptację uzyskać, polityka mieszkaniowa w Polsce musiałaby działać dobrze w ogóle.

Po pierwsze: Człowiek człowiekowi człowiekiem

„Sam tego chciał”, „Niech weźmie się w garść i pójdzie do roboty”, „Na mieszkanie nie ma, ale pić ma za co”. Większość z nas bezdomność utożsamia z menelem śpiącym na ławce. Wkłada do tego samego worka

20-latka, który nie radzi sobie po opuszczeniu domu dziecka,

  • kobietę, która uciekła od męża gwałcącego ją co wieczór,
  • mężczyznę, który stracił pracę i nie udźwignął kredytu hipotecznego,
  • seniora wyrzuconego przez dzieci z własnego domu,
  • alkoholika po wyrokach, który wódkę wyssał już z mlekiem matki.
Bezdomność to oni wszyscy. Bezlitośnie demokratyczna.

Przeczytaj także:

Na zdjęciu na samej górze – kot Zuzia w schronisku dla osób w kryzysie bezdomności w Szczecinie.

Zaniżona statystyka: ponad 30 tys. osób w kryzysie bezdomności

Według oficjalnych danych z rządowego Ogólnopolskiego badania liczby osób bezdomnych przeprowadzonego w lutym 2024 roku mamy w Polsce 31 tysięcy osób w kryzysie bezdomności. 40 procent z nich żyje na ulicy od pięciu do ponad dwudziestu lat. Kobiety stanowią 20 proc. (6162), a dzieci i młodzież poniżej 18. roku życia – 5 proc. Podobnie jak w poprzednich latach, większość (76 proc., czyli 23,4 tys.) osób przebywa w placówkach instytucjonalnych, a 21 proc. na ulicach, w pustostanach, miejscach niemieszkalnych.

Eksperci nie mają wątpliwości, że te liczby są skrajnie zaniżone, bo obejmują tylko te osoby, do których udało się dotrzeć i zdiagnozować w ciągu jednej nocy (to metoda tzw. punktu w czasie – point-in-time count). Dane nie obejmują ludzi żyjących w nieodkrytych pustostanach, często zmieniających miejsce przebywania, sypiających kątem u znajomych, dzieci w domach dziecka czy ofiar przemocy domowej, które żyją z oprawcą, by nie trafić na ulicę. Innych oficjalnych liczb jednak nie ma.

Z tych danych jasno wynika, że stereotypowy menel z ławki to mniejszość w grupie osób doświadczających bezdomności

Zdecydowaną większość z nich mijamy na ulicach i nie identyfikujemy jako osób niemających domu. Wyglądają tak jak my. Pracują tak jak my. I niemal każdy z nich mówi: „Nie sądziłem, że to może przydarzyć się mnie”.

Od bezdomności dzielą nas średnio dwie raty kredytu, jeden nieudany związek lub jedna decyzja.

A zwykle to wypadkowa kilku trudnych sytuacji i błędnych wyborów.

Sami sobie winni takich decyzji – lubimy orzekać. Tylko kto z nas nie dokonał w życiu błędnych wyborów? Zdołaliśmy je odkręcić, podjąć kolejne dobre kroki, a najpewniej również skorzystać ze wsparcia kogoś bliskiego. U osób, które doświadczają bezdomności, zwykle tego ostatniego czynnika zabrakło. Bliskich i domu brakowało już od dzieciństwa. Jak wtedy nauczyć się odróżniać dobre decyzje od złych?

– Według moich obserwacji załamanie relacji rodzinnych jest najczęstszą przyczyną trafienia na ulicę. Bezdomność nie jest wyborem, a raczej brakiem możliwości wyboru i rozwiązania problemów. Nie znam żadnego przypadku wyboru. Częściej zachodzę w głowę, jak doświadczając tylu trudności i traum, ktoś mógł tak długo przetrwać – mówiła w naszym tekście Małgorzata Jaskulska, wiceprezeska Chrześcijańskiej Fundacji Rozwoju Osobistego RONDO w Zielonej Górze, która w 2024 roku zamknęła schronisko dla bezdomnych i przeszła do programu pomocowego realizowanego wyłącznie w mieszkaniach.

Czy bezdomni mogą po prostu wziąć się w garść, przestać pić i pójść do roboty?

Wielu z nich dokładnie tak robi. Mimo to od 15 lat mieszka w schronisku. A wielu nie robi.

  • Jedni nie potrafią,
  • drudzy nie chcą,
  • inni nie wiedzą, że chcą, bo już dawno postawiono na nich krzyżyk.

Gdyby branie się w garść było takie proste, bezdomni by się brali i mieli dom,

otyli by się brali i chudli, ubodzy by się brali i zarabiali kokosy, a smutni by się brali za szczęśliwe życie.

A gdyby tak przyjmować człowieka w potrzebie bez ocen, wzorów i miar?

Analizować, jak pomóc, a nie – czy ten człowiek jest wart pomocy? Bo niby jak tę wartość obliczyć? Mimo że to wróżenie z fusów, niektórzy przykładają do ludzi w kryzysie bezdomności swoją miarę. Mierzą dzieciństwo, relacje rodzinne i towarzyskie, edukację, życie zawodowe itp. według jedynych słusznych parametrów. Swoich własnych. Ewentualnie oczekiwanych społecznie. Najczęściej na jedno wychodzi. W tych pomiarach nic się nie zgadza, chaos totalny, z X-ksa wciąż robi się Y.

Bezdomność to przeogromne deficyty, nieprzepracowane traumy, długoletnie uzależnienia, zaburzenia psychiczne, choroby fizyczne, ból i samotność. To życie, jakiego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, dopóki sam go nie doświadczy.

Pomoc na lata

Nawet jeśli człowiek trafi w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce po pomoc, wyjście z kryzysu zajmie mu lata. A część zaburzeń i lęków nie zniknie nigdy. Wciąż jednak tam po drugiej stronie może czekać dobre życie.

Czy jako państwo, różnorodne społeczeństwo, ludzie dobrej woli chcemy takiego życia dla bezdomnych?

Bez wygórowanych oczekiwań, mierzenia czyjąkolwiek miarą i kalkulacji finansowych. Po prostu. Bo każdy ma prawo godnie żyć.

Odpowiedź na to pytanie jest pierwszym krokiem do zakończenia bezdomności.

Jeśli zrobimy w społeczeństwie miejsce dla wszystkich – także tych, którzy już zawsze będą wymagać wsparcia, jeśli przestaniemy przeliczać koszty pomocy drugiemu człowiekowi na zyski i oczekiwać tu symetrii, jeśli pozbędziemy się stereotypów, szansa powodzenia diametralnie wzrośnie.

Po drugie: mieszkanie prawem

Czego najbardziej potrzeba osobom w kryzysie bezdomności? Odpowiedź może zaskoczyć: domu.

Polska do rozwiązania problemu bezdomności potrzebuje dobrego, powszechnego programu mieszkaniowego. Najprostsze rozwiązania bywają jednak najtrudniejsze. Bo Polska w ogóle potrzebuje dobrej polityki mieszkaniowej. Dla wszystkich.

– Bez nowej, sensownej polityki mieszkaniowej nie rozwiążemy problemu bezdomności w Polsce – uważa Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy, przewodnicząca zespołu parlamentarnego ds. zakończenia bezdomności. – Bardzo często, gdy Kowalski słyszy o programie mieszkaniowym dla osób w kryzysie bezdomności, pyta: dlaczego mamy dawać im mieszkania, skoro sami ich nie mamy i czekamy latami? Jeśli stworzymy mądry program mieszkań czynszowych i zaspokoimy palące potrzeby ogółu, społeczeństwu łatwiej przyjdzie akceptacja wydzielenia jakiegoś procenta mieszkań dla osób wykluczonych.

Potrzebna byłaby zatem powszechna realizacja hasła „mieszkanie prawem, a nie towarem”

  • Gdyby co trzeci Kowalski nie tkwił w tzw. luce czynszowej (nie stać go na kupno, kredyt lub wynajem mieszkania na wolnym rynku, ale za dobrze zarabia, by dostać dotowane lokum), łatwiej byłoby mu zaakceptować wsparcie mieszkaniowe dla potrzebujących.
  • Gdyby w Polsce przepisy wspierały społeczeństwo, a nie deweloperów i banki, gdyby dobrze funkcjonowały budownictwo społeczne i profesjonalny rynek najmu, mieszkanie przestałoby być Świętym Graalem, do którego sami dążymy, więc z nikim się nie podzielimy. A już na pewno nie z tymi, których postrzegamy przez pryzmat najgorszych stereotypów. Dążenie do mądrze prowadzonej i skutecznej polityki społecznej wiedzie zatem przez wiele innych polityk, jest wielowymiarowe, odgórne i oddolne.

Potwierdza to nastawienie kolejnych rządów i samorządów do programu Najpierw Mieszkanie – metody zakończenia bezdomności, u podstaw której leży założenie, że mieszkanie jest prawem niezbędnym do bezpiecznego, godnego życia. Metody bezsprzecznie skutecznej, bo średnio 80 proc. uczestników programów pozostaje w mieszkaniach, nie wraca na ulicę. Metody, która w przeciwieństwie do systemowej pomocy państwa, nie uzależnia jej udzielania od zasług i wspięcia się po szczeblach tzw. drabinki wymogów (pomoc za postępy).

Uczestnik na starcie dostaje miejsce w mieszkaniu i nie stawia się przed nim żadnych warunków wstępnych dotyczących stanu zdrowia, uzależnienia czy pracy.

Są trzy warunki lokatorskie:

  1. płacenie czynszu w wysokości do 30 proc. dochodu,
  2. przestrzeganie zasad porządku sąsiedzkiego,
  3. zakaz przyjmowania gości „na waleta”.

A najważniejszym wymogiem jest stała współpraca z zespołem wspierającym.

Mieszkanie jest prawem, uczestnicy nie tracą go, gdy popełnią błąd

Przy wsparciu terapeutycznym uczą się redukować szkody swoich negatywnych zachowań (np. picia alkoholu). Po latach traumatycznych doświadczeń na ulicy uczą się na nowo żyć w mieszkaniu i funkcjonować w społeczeństwie. Idzie im coraz lepiej, gdy poczują się bezpiecznie i odkryją na nowo swoją sprawczość. To skrajnie inne niż systemowe podejście do problemu odstrasza rządzących, którzy z kolei boją się odbioru społecznego.

Jakub Wilczek, prezes Ogólnopolskiej Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności, często przytacza anegdotkę o burmistrzu miasta, który powiedział mu, że bardzo chętnie wprowadzi program Najpierw Mieszkanie pod warunkiem, że nigdy nie trafi to do prasy.

Duże miasta, w których koncentruje się problem bezdomności, również patrzą na tę metodę podejrzliwie lub z obawą. Gdańsk, Warszawa i Wrocław realizują program jako kontynuację pilotażowych działań dofinansowanych przez Unię Europejską w latach 2019-2021. Najpierw Mieszkanie działa również w Krakowie.

Wszędzie odnotowuje skuteczność na poziomie 80-90 proc.

Jednak we wszystkich tych miastach nie są to działania wiodące, a często wręcz kameralne. W Krakowie program jest realizowany w trzech mieszkaniach. Wrocław w tym celu wynajmuje dziesięć mieszkań na wolnym rynku. Gdańsk ma około dwudziestu lokali z zasobu komunalnego. Warszawa – 87 lokali.

Z czego to wynika? Zapewne znów prym wiodą dwa czynniki – brak dostępnych mieszkań i oparta na stereotypach opinia społeczna. Z tego samego powodu mało jest innych form wsparcia mieszkaniowego (Najpierw Mieszkanie to tylko jedna z metod).

Zadanie własne gminy?

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pytane o to, czy przymierza się do stworzenia krajowego programu mieszkaniowego dla osób w kryzysie bezdomności, odpowiada, odbijając piłeczkę – prowadzenie i zapewnienie miejsc w mieszkaniach treningowych lub wspomaganych dla osób w kryzysie bezdomności należy do zadań własnych gminy. I wskazuje, że w 2023 roku w Polsce było łącznie 1506 mieszkań chronionych i treningowych dysponujących 4047 miejscami. W ubiegłym roku skorzystało z nich 3799 osób. Ile wśród nich było osób doświadczających bezdomności, resort już nie podaje. W ogólnopolskim badaniu w lutym 2024 odnotowano 990 takich osób w mieszkaniach. To 3 proc. ogółu policzonych.

Jaka jest skuteczność systemowej pomocy? Zgodnie z ostatnim resortowym „Sprawozdaniem z realizacji działań na rzecz osób bezdomnych w województwach” w 2022 r. usamodzielniło się 2481 osób. To 8 procent łącznej liczby osób policzonych i korzystających ze wsparcia. Reszta kręci się w kołowrotku bezdomności.

Po trzecie: pomoc bliżej człowieka zamiast bezdusznych molochów

Zarówno poprzedni, jak i obecny rząd zdają się zauważać nieskuteczność i nieaktualność systemu pomocy społecznej w ogóle. Zauważają albo czują na plecach oddech unijnej biurokracji, która stawia na nowe podejście do usług społecznych i promuje je w funduszach europejskich.

W 2022 roku Rada Ministrów przyjęła „Strategię rozwoju usług społecznych, politykę publiczną do roku 2030 (z perspektywą do 2035)”, która zakłada

deinstytucjonalizację, czyli odejście od instytucjonalnej opieki na rzecz wsparcia w środowisku rodzinnym, społeczności lokalnej i usamodzielniania.

W odniesieniu do pomagania osobom w kryzysie bezdomności strategia ta przewiduje m.in. wdrażanie rozwiązań mieszkaniowych. Brzmi pięknie, papier przyjmuje i czuje się otulony tą opieką. Tyle że ten papier to uchwała Rady Ministrów, która ma wyłącznie charakter wewnętrzny. W czerwcu 2024 roku coś jednak się ruszyło. Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej zapowiedziała, że po 20 latach obowiązywania ustawy czas na kompleksową reformę systemu pomocy społecznej. I powołała w tym celu zespół ekspertów.

– Jesteśmy na początku drogi, zajmujemy się analizą problemów i oceną istniejących rozwiązań – mówi należący do zespołu Jakub Wilczek, prezes Ogólnopolskiej Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności. – Rządowa strategia z 2022 roku wyznacza dobre kierunki działań. Pierwszym szerokim zagadnieniem jest deintytucjonalizacja, czyli jak najwięcej wsparcia w mieszkaniach i lokalnym środowisku. Wszystkie nasze doświadczenia i badania pokazują, że indywidualna praca z dachem nad głową jest o wiele bardziej skuteczna niż bezduszne placówki-molochy. Oczywiście nie oznacza to, że od razu zamkniemy wszystkie schroniska i noclegownie, bo do tego potrzebna byłaby dobra polityka mieszkaniowa, której nie ma. Poza tym musi istnieć jakaś forma opieki interwencyjnej. Interwencyjnej naprawdę, bo już dzisiaj schroniska są w ustawie określone jako placówki tymczasowego pobytu. Problem w tym, że u rekordzistów ten pobyt trwa 15 lat.

Deinstytucjonalizacja oznacza również wprowadzenie szeregu usług środowiskowych

Według ekspertów najpilniejsze dziś jest uregulowanie prawne i upowszechnienie streetworkingu – długofalowej, socjoedukacyjnej pracy z osobami przebywającymi w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych. Streetworkerzy to często pierwsze ogniwa wyjścia z kryzysu bezdomności. Odnajdują osoby, do których nie dociera żadna inna pomoc. Bardzo często ratują życia. Choć działają już w kilkudziesięciu polskich miastach, dopiero od stycznia 2025 roku ich zawód będzie zarejestrowany. Federacja postuluje, żeby streetworking stał się jednym ze świadczeń w ramach obowiązkowych zadań gmin powyżej 50 tys. mieszkańców.

Wśród innych usług blisko człowieka powinny znaleźć się m.in. medyczne, psychologiczne, psychiatryczne, prawne, świetlice zajęciowe, jadłodajnie. Chodzi o to, by wsparcie było wszechstronne i pozostawiało wybór. To, że człowiek nie ma domu, nie oznacza, że nie wolno mu decydować. Dzisiaj często państwowa machina stawia go w takiej sytuacji. Chociażby w tak podstawowej kwestii jak wybór miejsca przebywania.

Ustawa niczym feudalny pan wskazuje, że gminą właściwą miejscowo do udzielania świadczeń pomocowych jest gmina ostatniego miejsca zameldowania na pobyt stały. Nawet jeśli ktoś znalazł się w kryzysie bezdomności właśnie dlatego, że z tej gminy uciekał. Nawet jeśli z wielu różnych powodów nie zamierza tam wracać. Eksperci, działacze społeczni, prawnicy nie mają wątpliwości – ten przepis narusza normy konstytucyjne i dyskryminuje. Od lat bezskutecznie zabiegają o jego zmianę. Liczą, że w końcu się uda przy reformie pomocy społecznej.

Uzależnienie ma wykluczać?

Szeroki wachlarz usług środowiskowych ma być odejściem od drabinkowego systemu, który uzależnia pomoc od spełnienia z góry założonych wymogów. Tym najczęściej podnoszonym jest abstynencja.

Nie pijesz – pomożemy. Pijesz – radź sobie sam albo giń.

Dla osób doświadczających od wielu lat bezdomności, uzależnienia, chorób, zaburzeń psychicznych to często brzmi jak wyrok. Eksperci pracujący metodą redukcji szkód podnoszą, że są w stanie skutecznie pomagać takim ludziom, nawet jeśli nie przechodzą leczenia uzależnień. Gdy osoby w kryzysie zaczynają czuć bezpieczeństwo, sprawczość i zaufanie, łatwiej zauważają negatywne konsekwencje swojego picia, uczą się nim zarządzać, chcą się leczyć.

W dyskusjach o wymogu abstynencji eksperci często podkreślają: większość ludzi uzależnionych ma swój dom i nikt ich go nie pozbawia za picie.

Zostaje ogrzewalnia

Bezdomnych wyrzuca się za to z placówek i programów pomocowych. Obojętnie jak wysoko wspięli się w drodze do zakończenia bezdomności, spadają z hukiem na sam dół drabinki. Z powodu choroby alkoholowej. Jedynym miejscem, do którego mają wstęp pod wpływem, jest ogrzewalnia. Zimą można spędzić tu noc, ale łóżek nie ma. Pijesz, śpij na krześle albo ulicy. Na nic innego nie zasługujesz. Czy zaakceptowalibyśmy takie postawienie sprawy wobec jakiejkolwiek innej osoby potrzebującej?

– Tylko dlatego, że społecznie nie akceptujemy alkoholizmu, za pomocą przepisów odcinamy od pomocy dużą grupę osób – uważa Jakub Wilczek. – Nie namawiam do deklarowania miłości wobec tych osób, ale nie wolno odmawiać im podstawowej pomocy chroniącej zdrowie i życie. Dlatego innym naszym postulatem kierowanym do ministerstwa jest udostępnienie noclegowni osobom pod wpływem alkoholu. Z zaznaczeniem, że ich stan nie wymaga pomocy lekarskiej. Często są to osoby, które utrzymują logiczny kontakt i współpracują. Dlaczego odmówić im schronienia? Dla osób w stanie wymagającym pomocy lekarskiej powinny z kolei istnieć medyczne izby wytrzeźwień, a także miejsca przerywania ciągu alkoholowego.

Tu kłania się kolejny, istotny problem w pomaganiu osobom wykluczonym społecznie w ogóle. O ile bowiem zasiłki czy noclegownie to zagadnienia z zakresu polityki społecznej, o tyle pomocą medyczną, programami mieszkaniowymi czy wymiarem sprawiedliwości zajmują się już zupełnie inne ministerstwa. Które nie współdziałają. Dla stworzenia kompleksowego, skutecznego systemu wsparcia, potrzeba współpracy międzyresortowej. Apele organizacji społecznych zostały usłyszane, bo MRPiPS informuje, że trwają uzgodnienia na temat takiej współpracy w zakresie problemu bezdomności.

Po czwarte: profilaktyka bezdomności

Ona dzisiaj w Polsce prawie nie istnieje. Trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, chociażby to, że ok. 3,8 mln Polaków ma kredyty hipoteczne.

Próżno jednak szukać systemowych działań zapobiegających niekontrolowanemu zadłużeniu i eksmisji czy programów oddłużeniowych. Tu znów potrzebna byłaby współpraca mieszkaniówki z pomocą społeczną.

Są jednak dobre przykłady samorządowych rozwiązań. To np. społeczne agencje najmu, które wspierają osoby z tzw. luki czynszowej. Pośredniczą pomiędzy właścicielami mieszkań a najemcami, zapewniając niższy czynsz niż rynkowy i proponując do niego dopłaty. Z kolei spółdzielnie socjalne pomagają znaleźć zatrudnienie osobom z zadłużeniem czynszowym.

Młodzi spisani na stratę

Poza dłużnikami i osobami z luki czynszowej najbardziej zagrożone utratą domu są osoby opuszczające zakłady karne, wychowankowie pieczy zastępczej, bezrobotni. Historie młodych ludzi, którzy nie doznali miłości i bezpieczeństwa ani w dzieciństwie, ani po wejściu w dorosłość, zatrważają. Czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że opiekunowie – najpierw rodzice, później ci z domu dziecka lub innej placówki – spisali już tych młodych ludzi na straty. A przed nimi całe życie.

Teoretycznie wychowankowie domów dziecka i pieczy zastępczej są przygotowywani do usamodzielnienia w ostatnim roku przed uzyskaniem pełnoletności. W praktyce nie potrafią samodzielnie funkcjonować,

nie uporali się z problemami, nie zdiagnozowali chorób i zaburzeń psychicznych. A po 18-stce nie mają gdzie się podziać. Mieszkań treningowych jest jak na lekarstwo, nie istnieje żaden powszechny program mieszkaniowy dla tej grupy. Młodzi po wyjściu z domu dziecka często trafiają więc albo z powrotem do dysfunkcyjnej rodziny, od której uciekli, albo na ulicę, albo do zakładu karnego. W raporcie Najwyższej Izby Kontroli z 2023 roku można przeczytać o sytuacjach, w których z powodu braku dostępnych lokali samorządy proponowały opuszczającym pieczę zastępczą pobyt w noclegowni lub schronisku dla bezdomnych.

O ofertę systemowych działań profilaktycznych dla grupy młodych ludzi zapytaliśmy MRPiPS. Było to jedno z pytań pozostawionych bez odpowiedzi.

Po piąte: kasa

Zgodnie z ostatnim ministerialnym sprawozdaniem za 2022 roku łączna kwota środków publicznych przeznaczonych na przeciwdziałanie bezdomności wyniosła ponad 371,1 mln zł. Zdecydowana większość to wydatki samorządów – niemal 356,7 mln zł. Z kolei ponad 10,3 mln zł poszło na dwa konkursy w ramach rządowego programu „Pokonać bezdomność. Program pomocy osobom bezdomnym”. To inicjatywa uzupełniająca wobec ustawowych obowiązków gmin. Wspiera wdrażanie nowych metod pracy i programy aktywizacji osób doświadczających bezdomności. W 2024 roku resort przeznaczył na ten program 5,5 mln zł.

– Przeciwdziałanie bezdomności to zadanie gmin, więc na ich poziom finansów trzeba przede wszystkim spoglądać – mówi Jakub Wilczek. – Myślę, że wcale nie jest ich za mało, tylko są źle kierowane. Cały czas będziemy podkreślać, że najbardziej skutecznym sposobem zakończenia bezdomności są programy mieszkaniowe. O ile one wypadają drożej niż placówki pod względem samych wydatków na rodzaj schronienia, o tyle większość pozostałych kwestii pomagania bezdomnym wypada taniej w mieszkaniach niż schroniskach i na ulicy. Znacznie obniżają się np. wydatki na ochronę zdrowia, bo osoby w mieszkaniach bardziej o siebie dbają, regularnie chodzą do lekarza i leczą się na tym poziomie, a nie wzywając karetkę i jadąc na SOR.

Prezes Federacji wskazuje, że problem bezdomności w Polsce jest poważny, ale stosunkowo nieduży (nawet jeśli wyniki ogólnopolskiego badania są mocno zaniżone), jak na 38-milionowe państwo. – Zakończenie bezdomności w Polsce jest możliwe – uważa Jakub Wilczek. – Zawsze będą pojawiać się nowe osoby dotknięte kryzysem, ale profilaktyka i nowoczesne programy pomocowe mają za zadanie tę podaż obniżać.

Problem nierozwiązywalny, choć do rozwiązania

Skoro zakończenie bezdomności – wzorem Finlandii – jest możliwe, dlaczego kolejne rządy nawet nie próbują zbliżyć się do takiego stanu? Żaden polityk nie powie tego wprost, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że temat jest marginalizowany. Wymagający, nieatrakcyjny, niegłosujący w wyborach, nielubiany społecznie. Więc najlepiej, gdyby był niewidzialny. Na szczęście są politycy, którzy czynią go widzialnym. Od czerwca 2024 r. działa parlamentarny zespół ds. zakończenia bezdomności. Szkoda tylko, że gdy Jakub Wilczek podczas pierwszego posiedzenia mówił o systemie pomocy niezreformowanym od 35-ciu lat – instytucjonalnym, charytatywnym, uznaniowym i niesprawiedliwym – w sali przebywało więcej ekspertów i działaczy społecznych niż posłanek i posłów. Zespół liczy czterech parlamentarzystów.

Nadzieję można pokładać w powołanym przy MRPiPS zespole ds. reformy pomocy społecznej. – Wśród uczestników jest duże oczekiwanie pozytywnych zmian – mówi Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy. – Mam nadzieję, że część dobrych rozwiązań nie będzie czekać na całościową nowelizację ustawy, a będzie wprowadzana na bieżąco jako niezbędna do szybkiej poprawy. Czas już skończyć z polskim uprawianiem polityki w myśl zasady: coś się pali, to trzeba ugasić.

Europejska Platforma na rzecz Przeciwdziałania Bezdomności

Zwłaszcza że Polsce zostało sześć lat na wypracowanie nowych, skutecznych rozwiązań zakończenia bezdomności.

W 2021 roku podpisała bowiem deklarację lizbońską powołującą do działania Europejską Platformę na rzecz Przeciwdziałania Bezdomności. Jej nadrzędnym celem jest zakończenie bezdomności do 2030 roku.

Ma to oznaczać, że nikt nie będzie musiał mieszkać na ulicy z powodu braku miejsca w zakwaterowaniu interwencyjnym i że nikt nie będzie musiał przebywać w zakwaterowaniu interwencyjnym dłużej, niż jest to potrzebne do zapewnienia stałego rozwiązania mieszkaniowego.

Gdyż osobom w kryzysie bezdomności najbardziej potrzeba domu.

;
Paulina Jęczmionka-Majchrzak

Dziennikarka, redaktorka, politolożka. Poznanianka. W latach 2009-2016 pracowała w dzienniku Głos Wielkopolski, zajmując się tematami politycznymi i społecznymi. Po kilku latach przerwy wróciła do pisania, współpracując m.in. ze Stowarzyszeniem Mediów Lokalnych. Dziś zdecydowanie bliżej jej do tematów społecznych, psychologicznych i edukacyjnych niż polityki.

Komentarze