0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.plFot. Bartosz Banka /...

„Najbardziej niebezpiecznie jest myśleć, że to będzie bezpieczne” – mówi mi Hanna Trybusiewicz, jedna z członkiń ruchu Bałtyckie SOS. Z trojgiem jego działaczy spotykam się w Słajszewie, zaledwie kilka kilometrów od placu budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

We wsi mieszka 150 osób, przy wielu domach widać szyldy z napisem „noclegi” czy „agroturystyka”. Równie często można natknąć się na przywieszony przy ogrodzeniu żółty baner z napisem „Nie dla atomu”.

Słajszewo i inne miejscowości gminy Choczewo 40 km od Trójmiasta to jedno z niewielu – o ile nie jedyne – ognisko ruchu antyatomowego w Polsce.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Wyspa sprzeciwu

„Jak ostatnia wioska Galów” – pomyślałem, jadąc na spotkanie z antyatomowymi aktywistami. Sceptycy skupiają się tam właśnie wokół Bałtyckiego SOS, często wspomaganego przez inne przeciwne elektrowni jądrowej ogólnopolskie organizacje – Eko-Unię czy Greenpeace.

Starożytni Galowie z komiksów o Asteriksie i Obeliksie opierali się atakom Rzymian dzięki magicznej miksturze z kociołka Panoramiksa. Mieszkańcy gminy Choczewo nie mają podobnej tajnej broni. Wycinka lasu i inne prace przygotowawcze na placu budowy trwają mimo ich protestów.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.

Komentarze