Rząd przedstawiając zarys zmienionej Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku (PEP2040) przyznał już wprost: Polska musi odejść od węgla w energetyce. Jego udział w miksie energetycznym miałby spaść z nieco ponad 70 proc. dziś do 11 proc. za 20 lat.
Tym pomysłem władza wkurzyła górników, którzy we wrześniu, pierwszy raz od pięciu lat, protestowali pod ziemią. A porozumienie z nimi, jak się potem okazało, wkurzyło z kolei energetyków. Według nich kopalnie traktowane są jak „święte krowy”, na czym cierpią elektrownie, ale i my wszyscy płacąc za prąd coraz więcej, gdy kontrolowana przez Skarb Państwa energetyka jest zmuszana do kupowania drogiego krajowego węgla.
Warto również przypomnieć, że w samą tylko Polską Grupę Górniczą (największy producent węgla kamiennego w Polsce, zatrudnia niemal 40 tys. ludzi), która istnieje zaledwie 4,5 roku, państwowa energetyka i instytucje wpompowały już przeszło 4 mld zł, których nigdy nie odzyskają.
Z kolei koncern energetyczny Tauron ratował nierentowną kopalnię Brzeszcze tylko dlatego, że pochodziła stamtąd ówczesna premier Beata Szydło.
Niemniej jednak transformacja energetyki ruszyła (rząd przyjął nawet w końcu ustawę o morskich farmach wiatrowych, co jest decyzją przełomową, bo otwiera drogę do budowy wiatraków na Bałtyku), ale nadal trwa batalia o jej kształt, cenę i harmonogram.
Prezes PGE, największej w kraju grupy energetycznej, Wojciech Dąbrowski powiedział niedawno wprost: bez wydzielenia aktywów węglowych – czyli kopalń węgla – z energetyki do końca 2021 roku pozyskanie finansowania na inwestycje i transformacje PGE będzie bardzo trudne.
Podobno to właśnie te słowa, jak mówi się w branży, spowodowały rozważania o jego potencjalnej dymisji. Tyle że ławka jest coraz krótsza, a problemów w energetyce i górnictwie jest i będzie coraz więcej, i chyba nie do końca wiadomo, kto miałby go zastąpić.
Zwłaszcza że energetyka dodatkowo zapowiada, że będzie coraz bardziej zielona, a górnictwu wcale się to nie podoba. A pogodzenie tych branż jest kluczowe. Również dla naszych kieszeni.
Energetyka w kwestii drogi do transformacji w stronę coraz niższej emisji CO2 nie jest też zgodna. Nogą tupie od dawna Tauron, którego sytuacja od dłuższego czasu jest kiepska. To jedna z energetycznych firm „wielkiej czwórki” kontrolowanej przez Skarb Państwa (obok PGE, Enei i Energi przejętej niedawno przez Orlen).
TAURON dostarcza ponad 51 TWh energii elektrycznej rocznie (polska produkcja roczna to ok. 170 TWh) do 5,6 milionów klientów końcowych, co powoduje, że jest największym dystrybutorem energii elektrycznej w Polsce.
Jego segment dystrybucyjny jest więc łakomym kąskiem dla wszystkich. Ale na razie wciąż należy on do Taurona, który ma stracić swój segment ciepłowniczy – ma go kupić PGNiG. A praktycznie cała reszta Taurona mogłaby trafić po planowanej reformie do PGE. A na to nie ma zgody związkowców Taurona.
„24 listopada zostało zorganizowane wirtualne spotkanie z wiceministrem MAP Arturem Soboniem. Na spotkaniu nie przedstawiono żadnych konkretnych propozycji dotyczących transformacji energetycznej i zagwarantowania miejsc pracy w regionach, których ta transformacja dotyczy. Z niepokojem przyjęliśmy informacje o wirtualnych pieniądzach na tzw. sprawiedliwą transformację. A mówienie, że jesteśmy liderem innowacyjności i elektromobilności jest zwykłym propagandowym chwytem nie mającym podłoża w faktach” – mówi nam Bogdan Tkocz, wiceprzewodniczący Komitetu Protestacyjnego Grupy Tauron Polska Energia.
„Strona społeczna reprezentująca Tauron nie przystąpi do prac zaproponowanych przez MAP zespołów roboczych do czasu, kiedy minister Soboń nie przyjedzie do firmy Tauron. Bierzemy odpowiedzialność za cały region Górnego Śląska, Małopolski i Dolnego Śląska, gdzie wiele spółek w grupie Tauron ma swoje siedziby”.
Oburzenie związkowców wywołała również niezależna analiza restrukturyzacji polskiego sektora energetycznego sporządzona przez Fundację ClientEarth i Fundację Instrat.
„Fakty nie kłamią i sytuacja strukturalna, i finansowa Taurona jest znacznie lepsza niż PGE. Trzeba zastanowić się jak wspomóc energetykę opartą na węglu, a nie tworzyć następny twór, który nawet nie wiadomo z czego i na jakich zasadach będzie funkcjonował. Oddanie bloku w Jaworznie do PGE jest niedorzeczne. To nasza inwestycja” – argumentuje Tkocz.
Chodzi o oddany wreszcie w połowie listopada do użytku, po rocznym opóźnieniu, wart ponad 4,5 mld zł blok o mocy 910 MW na węgiel kamienny w należącej do Taurona elektrowni w Jaworznie.
Poprosiliśmy w niedzielę o komentarz do decyzji związkowców z Taurona wiceministra Artura Sobonia. Powiedział jednak, że tu nie ma czego komentować.
Zdaniem strony społecznej obecne podejście do aktywów węglowych w energetyce w porównaniu do podejścia do kopalń węgla jest kompletnie nieadekwatne (zaangażowanie rządu w negocjacje z górnikami jest większe), a powinno iść w parze.
A o co chodzi we wspomnianym przez Tkocza raporcie? Fundacje Client Earth i Instrat przygotowały niedawno dokument „Monopol węglowy z problemami. Analiza restrukturyzacji polskiego sektora energetycznego”. Wnioski z niego pokrywają się z przewidywaniami autorki tych słów z sierpnia tego roku.
Zdaniem autorów raportu plan restrukturyzacji nie uwzględnia wielu czynników takich jak zaktualizowane cele redukcji emisji CO2 w Unii Europejskiej, zaktualizowany projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku, plany przejęcia PGNiG przez PKN Orlen, nie odnosi się także do planów restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej.
Warto pamiętać, że we wrześniowym porozumieniu z górnikami rząd zobowiązał się do tego, by dostać zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną i dopłaty 2 mld zł rocznie dla PGG.
To rozsierdziło górników z innych spółek, w tym z Taurona Wydobycie, którzy żądają planu dla całego sektora górnictwa węgla kamiennego. Ale znowu – dotrzymanie terminu 15 grudnia w tej sprawie nie jest już możliwe, co właśnie przyznali również sami związkowcy.
Zdaniem autorów raportu plan transformacji nie jest zgodny z polityką klimatyczną UE i jest mało ambitny pod względem tempa wyłączania aktywów węglowych.
Energetyka węglowa ma wytwarzać w 2030 roku 92,2 TWh energii elektrycznej, pięciokrotnie więcej niż 16,7 TWh wynikające z nowych celów redukcyjnych UE.
Przez mechanizm EDM (z ang. Early Decommissioning Mechanism) wspierane są bloki węglowe, które powinny zostać wyłączone kilkanaście lat wcześniej.
Założenia ekonomiczne planu z kolei są niezgodne z dostępnymi prognozami i faworyzują sektor węglowy. Jedynie 6,8 GW elektrowni węglowych w Polsce nie generuje strat operacyjnych w 2021 roku, a większość z nich powinna zostać wyłączona do 2024 roku (zamiast nawet do 2037 roku).
W dokumencie czytamy, że analiza kosztów i przychodów dla każdego bloku węglowego uwzględnionego w planie restrukturyzacji wykazuje, że nawet przy niezwykle optymistycznych założeniach planowana Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) w okresie funkcjonowania przyniesie wielomiliardowe straty (31,1 mld zł), zamiast planowanych 3,6 mld zł na plusie.
PGE w procesie restrukturyzacji, według wyliczeń autorów raportu, zyska 31 mld zł, a NABE miałaby stracić 26,5 mld zł. „Co więcej, zakłada się przejęcie prywatnego długu PGE przez Skarb Państwa. NABE znajdzie się też w posiadaniu aktywów węglowych, które gwałtownie tracić będą na wartości. Oznacza to, że PGE odniesie korzyść w rozumieniu ekonomicznym, a stratę poniesie Skarb Państwa” – ostrzegają eksperci obu fundacji.
Plan restrukturyzacji przewiduje pomoc publiczną z budżetu państwa i w związku z tym musi zostać zatwierdzony przez Komisję Europejską. A na EDM przeznaczono kwotę ponad trzykrotnie wyższą niż wynikałoby z jego celu, co generuje nadmiarowe 12,4 mld zł kosztów dla Skarbu Państwa.
„Biorąc pod uwagę liczne zastrzeżenia dotyczące planu restrukturyzacji w jego obecnym kształcie, rekomendujemy rezygnację z konsolidacji PGE, Enei i Taurona oraz rezygnację z tworzenia NABE i EDM.
Bazując na analizie modeli z innych państw europejskich, proponujemy wyodrębnienie aktywów węglowych bez konsolidacji spółek.
W szczególności, kluczowe jest utrzymanie aktywów węglowych w portfelu spółki giełdowej, co pozwala na kontrolę tempa wycofywania aktywów węglowych przez inwestorów, większą transparentność działania i dostęp do informacji o spółce, a wreszcie pewność, że spółka kieruje się motywacją ekonomiczną i dobrem inwestorów, przez co będzie dążyła do szybszego wyłączania elektrowni węglowych” – argumentują twórcy analizy.
PEP2040 zakłada, ze cała transformacja energetyki ma kosztować 280 mld zł. Spora część tej sumy trafi na dzisiejsze tereny górnicze. Wsparciem będzie unijny mechanizm sprawiedliwej transformacji. O szczegółach pisaliśmy tu.
Tyle że górnikom nie spodobał się rządowy plan transformacji energetycznej, a w porozumieniu po protestach zażądali umowy społecznej dla całego sektora. Szanse na dotrzymanie terminu 15 grudnia na jej wypracowanie, zgodnie z przewidywaniami autorki tych słów w Biznesalert, są obecnie zerowe.
Nie wiadomo, czy rząd ma jakiś plan B na wrzenie w energetyce, bo jak na razie musi gasić różne inne pożary. Ale jedno jest pewne. Energetycy i górnicy jeszcze w grudniu powiedzą „sprawdzam”.
Słabiej zorientowanym wyjaśniam, że UE i pod jej naciskiem banki odmawiają kredytowania energetyki na bazie węgla kamiennego. Ewentualne protesty rządu byłyby kolejnym krokiem do wstrzymania finansowania Polski i do wyjścia że wspólnoty. Zwracam uwagę, że prezydent Kaczyński podpisywał unijne traktaty, dotyczące ochrony środowiska. Jarosław musiałby się głęboko ze… rac, aby w chamskimi stylu TKM-ów pyskować na nieboszczyka. Górnicy przegrają wcześniej, a raczej później. Bo taka jest kolej rzeczy. My za to zapłacimy. Moliardy marnotrawione w nieprzydatne górnictwo to np upadek ochrony zdrowia, szkolnictwa itp. Całość problemu górnictwo-energetyka to najwyższe w Europie ceny energi, inflacja, drożyzna.
Trzeba było wcześniej przejrzeć na oczy! Ze węgiel jest przeszłością wiadomo od środka lat 90tych! Niemcy wiecej energi zielonej produkują niż Polska zużywa, a w Polsce do niedawna jeszcze mówiono ze Polska stawia na węgiel. Nim więcej czasu tym mniej boli, teraz Polskie mocno zaboli.
Kto miał przejrzeć? Znajdzie pan w Polsce bardzo wiele osób, które mniej lub więcej publicznie nawoływaly i nawołują do odstąpienia od energetyki węglowej. Decydującymi dla obecnej sytuacji były rządy Millera, który z górników zrobił święte krowy. Wzorem Gierka. Od tego czasu było co raz gorzej. Warto wspomnieć np o konfliktach Tuska z energetykami. Zaważyły względy polityczne. Szkodnictwa polityków w tej materi nikt nie rozliczył i nie rozliczy. Kolejni, z różnych ugrupowań, robią id lat to samo. W najlepszym przypadku mówią, że g… lepiej nie ruszać.
Po 89 r. oprócz może okresu kiedy premierem był prof. Kołodko żaden rząd nie pokusił się o wypracowanie strategii długofalowej dla rozwoju w tym jakże ważnego dla energetyki. Ważny był partyjny interes niż przyszłość kraju. Teraz będziemy musieli jako społeczeństwo wypić to piwo które zafundowali nam rządzący. Co zmiana partii u władzy to zmiana koncepcji bo moje musi być mojsze zadnej ciągłości i strategii i konsekwencji w działaniu. Horror.
PiS wymienił kadrę zarządzającą w spółkach Skarbu Państwa po to, aby te firmy realizowały założenia polityczne partii. Do tej pory mianowańcy posłusznie realizowali polecenia z Nowogrodzkiej. Gdy dochodzi do sytuacji, w której ci ludzie "stawiają" się swojemu nadzorowi politycznemu, to widać, że tarcia wewnątrz "Zjednoczonej Prawicy" weszły w nową fazę.
W zasadzie, to nie powinniśmy się dziwić. Zadłużone spółki Skarbu Państwa mają swoje granice wytrzymałości finansowej i nawet nowa nomenklatura to widzi i adresuje swoje postulaty na Nowogrodzką.