0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Alexandros MichailidisAlexandros Michailid...

"Nie możemy powiedzieć francuskim, polskim, węgierskim i europejskim obywatelom, że możemy mieć solidarność finansową w Europie i nie dbać o to, jak przestrzegane są podstawowe zasady demokracji, wolności mediów i równych praw" - powiedział w wywiadzie dla "Financial Times" francuski wiceminister ds. europejskich Clément Beaune.

Posadę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych otrzymał niedawno - 26 lipca 2020 - w ramach rekonstrukcji rządu. Wcześniej, od 2017 roku, doradzał Emmanuelowi Macronowi w sprawach UE. Za kadencji François Hollande'a był rządowym doradcą ds. budżetowych.

We Francji stanowisko ministra ds. europejskich (w randzie sekretarza stanu) formalnie znajduje się w strukturze MSZ, jak do niedawna w Polsce. Decyzją Mateusza Morawieckiego z listopada 2019 urząd ten wydzielono z resortu spraw zagranicznych i wcielono do Kancelarii Premiera. Polskim odpowiednikiem Clémenta Beaune'a jest Konrad Szymański.

Nowo powołany minister będzie głównym reprezentantem francuskiego rządu w Radzie Unii Europejskiej. Wywiad dla "Financial Times" to zapowiedź kursu, jaki obejmie Francja w Radzie. Kursu, zdaje się, niekorzystnego dla rządu PiS.

Pytany o opinię w sprawie finansowych sankcji dla krajów, które nie przestrzegają zasady rządów prawa, Beaune stwierdził, że to mechanizm, który Unia "musi rozwijać". Bo środki prawne i finansowe są "najpotężniejszymi narzędziami" w walce z naruszeniami praworządności.

"Jeśli istnieją wątpliwości co do tego, jak silna jest UE w kwestii jej podstawowych wartości, to każdy obywatel będzie miał wątpliwości co do znaczenia tego projektu. Europa to nie tylko rynek, ale także projekt kulturowy i polityczny" - stwierdził.

Przeczytaj także:

Praworządność "kwestią egzystencjalną"

Mateusz Morawiecki, opuściwszy czterodniowy szczyt budżetowy 21 lipca, zapewniał opinię publiczną, że wynegocjował brak "bezpośredniego powiązania" funduszy UE z przestrzeganiem praworządności. W najnowszym wywiadzie dla tygodnika "Sieci" ponownie stwierdził, że Rada Europejska (czyli głowy państw) będzie brała udział w tej procedurze.

"My z Viktorem Orbánem wywalczyliśmy rzecz kluczową: deklarację, że Rada Europejska ma brać udział w tym procesie" - stwierdził premier. "Rzecz jasna istnieje ryzyko jakichś rozgrywek, spisków i prób oszustwa" - dodał przezornie.

Jak pisaliśmy w OKO.press, teza o udziale Rady Europejskiej w procedurze powiązania funduszy z praworządnością jest nieprawdziwa.

W konkluzjach szczytu zapisano jasno, że mechanizm powstanie, a projekt ma przedstawić Komisja Europejska, zaś o ewentualnym zawieszeniu wypłat funduszy zadecyduje kwalifikowaną większością Rada UE. Wbrew słowom premiera nigdzie nie zapisano natomiast, że decyzja taka będzie wymagać akceptacji wszystkich państw członkowskich.

Oznacza to, że do zawieszenia funduszy potrzeba będzie nie chóralnego "tak" wszystkich 27 państw członkowskich, a decyzji 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności Unii. Deklaracje Clémenta Beaune'a potwierdzają, że Mateusz Morawiecki nie ma Francuzów po swojej stronie.

Nowy francuski minister w rozmowie z "Financial Times" stwierdził, że podtrzymywanie praworządności jest dla UE „sprawą egzystencjalną”.

"Nie chodzi o to, że Zachód jest przeciwny Wschodowi, ani o to, by dać pewnym krajom nauczkę. Jeśli jest mechanizm praworządności, nie powinien on być skierowany ex ante wobec jednego kraju, ale jeśli jakiś rząd naruszy praworządność, powinny istnieć elementy sankcji - finansowe i prawne" - powiedział.

Mechanizm z nami zostaje

Tak też ma działać mechanizm zaproponowany przez Komisję Europejską jeszcze w 2018 roku. Po pierwsze KE będzie wnioskować o ew. sankcje, gdy dopatrzy się naruszeń praworządności w danym kraju. Następnie wniosek ten zostanie poddany pod głosowanie w Radzie UE.

W pierwotnej wersji projektu Komisja chciała, by Rada głosowała tzw. odwróconą większością. Wówczas większość kwalifikowana byłaby konieczna, żeby odrzucić wniosek o sankcje. Po licznych zmianach ustalono jednak kompromisowo, że to do zaakceptowania wniosku potrzeba będzie większości.

Takie konkluzje szczytu Rady Europejskiej (spotkanie głów państw członkowskich) nie spodobały się jednak Parlamentowi Europejskiemu. PE w rezolucji z 23 lipca ostrzegł głowy państw, że aby mechanizm był skuteczny, powinien opierać się na odwróconej większości.

Ostateczne porozumienie budżetowe - jako dokument prawny - będzie przygotowywane przez Radę UE jesienią 2020 roku na podstawie konkluzji szczytu. PE będzie mógł je odrzucić, np. jeżeli uzna, że Unia podeszła do niektórych kwestii niewystarczająco ambitnie.

W międzyczasie Komisja Europejska będzie pracować nad rozporządzeniem o mechanizmie powiązania funduszy z praworządnością. Jeden projekt ma już na stole, niewykluczone więc, że naniesie na niego tylko kosmetyczne zmiany.

Kiedy i w jakiej formie uzależnienie funduszy od rządów prawa rzeczywiście się zmaterializuje, zależeć będzie jednak od dynamiki politycznej w całej Unii. M.in. od stanowiska Niemiec, które od lipca 2020 sprawują prezydencję w Radzie UE.

Kolejna jasna deklaracja władz Francji - o potrzebie walki o wartości mówił także prezydent Emmanuel Macron - przechyla szalę w stronę niekorzystną dla rządu PiS.

Rząd PiS przed kluczowym dylematem

Bo Komisja Europejska nie zamierza rezygnować z ochrony fundamentów wspólnoty zawartych w art. 2 Traktatu o UE. Poza praworządnością należy do nich także poszanowanie praw mniejszości. Ostatnio postanowiła więc nie przyznać funduszy polskim gminom, które ogłosiły, że są "wolne od ideologii LGBT".

W odpowiedzi (i w ramach politycznych przepychanek) Zbigniew Ziobro nawoływał premiera oraz ministra Szymańskiego, by "zareagowali" na dyskryminowanie polskich obywateli przez KE. Niektórzy przedstawiciele Solidarnej Polski stwierdzili wręcz, że cała Polska powinna być "wolna od LGBT", a krytycznych komisarzy należałoby zwolnić.

Morawiecki znalazł się w trudnym położeniu. Z jednej strony Solidarna Polska, koalicjant PiS w Zjednoczonej Prawicy, obrała kurs wyraźnie antyunijny, a samo ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wielokrotnie mówiło, że zależy mu na budowaniu "Europy Narodów" czyli faktycznym osłabieniu europejskiej wspólnoty. Z drugiej UE stoi przed kluczowymi decyzjami, które zaważą na jej przyszłości.

Decyzja o stworzeniu Funduszu Odbudowy po koronakryzysie to w istocie sygnał, że Unia dąży do zacieśnia więzi. Większość pożyczek będzie bowiem spłacać solidarnie jako całość. Jak pisaliśmy w OKO.press, na de facto emisję euroobligacji i zwiększenie unijnego budżetu zgodzić się będą musiały parlamenty narodowe w państwach członkowskich.

Pomysł, by wspólnie się zadłużyć, chwalił w wywiadzie dla "Financial Times" Clément Beaune, mówiąc, że Unia wreszcie "przekroczyła Rubikon".

Jak postąpi Mateusz Morawiecki i jego rząd? Czy coraz wyraźniej eurosceptyczna frakcja w Zjednoczonej Prawicy, wspierana przez Konfederację, będzie sabotowała zgodę na silniejszą Unię nawet kosztem dotacji dla Polski? Przekonamy się najpewniej jesienią 2020 roku, na kiedy wstępnie zaplanowano negocjacje w krajowych parlamentach.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze