0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. JUSTIN SULLIVAN / GETTY IMAgencja GazetaES NORTH AMERICA / Getty Images via AFPFot. JUSTIN SULLIVAN...

Co świadczy o tym, że gubernator już de facto startuje w wyborach prezydenckich? To, że starcie Gavina Newsoma z Donaldem Trumpem już trwa. I ma w sobie coś z westernu:

oto dwaj rewolwerowcy, którzy spotykają się na głównym placu miasta i wiedzą, że bez pojedynku nie ma dalszej historii.

Trump kpi, obrzuca go przezwiskami, grozi odcięciem federalnych funduszy i straszy aresztowaniem. Newsom odpowiada, porównując prezydenta do Imperatora Palpatine’a z „Gwiezdnych wojen” i oskarżając o niszczenie demokracji. Ten konflikt jest realny, pełen gniewu i politycznych konsekwencji, ale zarazem starannie pielęgnowany przez samego gubernatora Kalifornii.

Trump nadaje się na wroga

Newsom potrzebuje wroga, który wyniesie go na wyższy szczebel politycznej drabiny. Trump odgrywa tę rolę idealnie: jest nielubiany przez kalifornijskich wyborców, stanowi symbol polityki, z którą Demokraci chcą walczyć, i jednocześnie przyciąga uwagę mediów jak nikt inny. Gubernator buduje więc własny mit: siebie jako głównego obrońcę Kalifornii przed „szaleństwem” Waszyngtonu. A w istocie – jako numer jeden wśród potencjalnych pretendentów Demokratów do prezydentury w 2028 roku.

Newsom potrzebuje wroga, który wyniesie go na wyższy szczebel politycznej drabiny. Trump odgrywa tę rolę idealnie: jest nielubiany przez kalifornijskich wyborców, stanowi symbol polityki, z którą Demokraci chcą walczyć, i jednocześnie przyciąga uwagę mediów jak nikt inny. Gubernator buduje więc własny mit: siebie jako głównego obrońcę Kalifornii przed „szaleństwem” Waszyngtonu. A w istocie – jako numer jeden wśród potencjalnych pretendentów Demokratów do prezydentury w 2028 roku.

Oczywiście Trump sam w tych wyborach nie wystartuje, ale Trumpizm pozostanie obowiązującą doktryną Partii Republikańskiej.

Newsom zdaje się rozumieć, że aby z tym wygrać, nie wystarczy sucha krytyka czy moralizowanie. Trzeba zbudować obraz własnej odwagi, pokazać gotowość do konfrontacji, stworzyć widowisko, w którym to on jest głównym oponentem Trumpa i jego ludzi. W tym sensie każdy atak z Białego Domu, każda groźba czy obelga działa na korzyść gubernatora.

To ryzykowna strategia – bo walka z Trumpem potrafi spalić polityka szybciej, niż dać mu kapitał. Tyle że Newsom gra świadomie. Wie, że Demokraci potrzebują lidera, który nie tylko potrafi mówić o wartościach, lecz także umie wejść w ring i przyjąć cios. Dlatego dziś Kalifornia jest czymś więcej niż stanem: stała się sceną generalną, na której Newsom próbuje zagrać rolę przyszłego prezydenta.

;
Radosław Korzycki

Były korespondent polskich mediów w USA, regularnie publikuje w gazeta.pl i Vogue, wcześniej pisał do Polityki, Tygodnika Powszechnego, Gazety Wyborczej i Dwutygodnika. Komentuje amerykańską politykę na antenie TOK FM. Oprócz tego zajmuje się animowaniem wydarzeń kulturalnych i produkcją teatru w warszawskim Śródmieściu. Dużo czyta i podróżuje, dalej studiuje na własną rękę historię idei, z form dziennikarskich najlepiej się czuje w wywiadzie i reportażu.

Komentarze