Gubernator Kalifornii Gavin Newsom łączy zielony pragmatyzm z twardą polityką cen. Coraz śmielej testuje język przeciwnika, szykując się do pojedynku z trumpizmem. A w tle – biografia z kontrastów, skandale i rodzinne koneksje, które czynią z niego jednego z najciekawszych graczy przed wyborami 2028 roku
Co świadczy o tym, że gubernator już de facto startuje w wyborach prezydenckich? To, że starcie Gavina Newsoma z Donaldem Trumpem już trwa. I ma w sobie coś z westernu:
oto dwaj rewolwerowcy, którzy spotykają się na głównym placu miasta i wiedzą, że bez pojedynku nie ma dalszej historii.
Trump kpi, obrzuca go przezwiskami, grozi odcięciem federalnych funduszy i straszy aresztowaniem. Newsom odpowiada, porównując prezydenta do Imperatora Palpatine’a z „Gwiezdnych wojen” i oskarżając o niszczenie demokracji. Ten konflikt jest realny, pełen gniewu i politycznych konsekwencji, ale zarazem starannie pielęgnowany przez samego gubernatora Kalifornii.
Newsom potrzebuje wroga, który wyniesie go na wyższy szczebel politycznej drabiny. Trump odgrywa tę rolę idealnie: jest nielubiany przez kalifornijskich wyborców, stanowi symbol polityki, z którą Demokraci chcą walczyć, i jednocześnie przyciąga uwagę mediów jak nikt inny. Gubernator buduje więc własny mit: siebie jako głównego obrońcę Kalifornii przed „szaleństwem” Waszyngtonu. A w istocie – jako numer jeden wśród potencjalnych pretendentów Demokratów do prezydentury w 2028 roku.
Newsom potrzebuje wroga, który wyniesie go na wyższy szczebel politycznej drabiny. Trump odgrywa tę rolę idealnie: jest nielubiany przez kalifornijskich wyborców, stanowi symbol polityki, z którą Demokraci chcą walczyć, i jednocześnie przyciąga uwagę mediów jak nikt inny. Gubernator buduje więc własny mit: siebie jako głównego obrońcę Kalifornii przed „szaleństwem” Waszyngtonu. A w istocie – jako numer jeden wśród potencjalnych pretendentów Demokratów do prezydentury w 2028 roku.
Oczywiście Trump sam w tych wyborach nie wystartuje, ale Trumpizm pozostanie obowiązującą doktryną Partii Republikańskiej.
Newsom zdaje się rozumieć, że aby z tym wygrać, nie wystarczy sucha krytyka czy moralizowanie. Trzeba zbudować obraz własnej odwagi, pokazać gotowość do konfrontacji, stworzyć widowisko, w którym to on jest głównym oponentem Trumpa i jego ludzi. W tym sensie każdy atak z Białego Domu, każda groźba czy obelga działa na korzyść gubernatora.
To ryzykowna strategia – bo walka z Trumpem potrafi spalić polityka szybciej, niż dać mu kapitał. Tyle że Newsom gra świadomie. Wie, że Demokraci potrzebują lidera, który nie tylko potrafi mówić o wartościach, lecz także umie wejść w ring i przyjąć cios. Dlatego dziś Kalifornia jest czymś więcej niż stanem: stała się sceną generalną, na której Newsom próbuje zagrać rolę przyszłego prezydenta.
Były korespondent polskich mediów w USA, regularnie publikuje w gazeta.pl i Vogue, wcześniej pisał do Polityki, Tygodnika Powszechnego, Gazety Wyborczej i Dwutygodnika. Komentuje amerykańską politykę na antenie TOK FM. Oprócz tego zajmuje się animowaniem wydarzeń kulturalnych i produkcją teatru w warszawskim Śródmieściu. Dużo czyta i podróżuje, dalej studiuje na własną rękę historię idei, z form dziennikarskich najlepiej się czuje w wywiadzie i reportażu.
Były korespondent polskich mediów w USA, regularnie publikuje w gazeta.pl i Vogue, wcześniej pisał do Polityki, Tygodnika Powszechnego, Gazety Wyborczej i Dwutygodnika. Komentuje amerykańską politykę na antenie TOK FM. Oprócz tego zajmuje się animowaniem wydarzeń kulturalnych i produkcją teatru w warszawskim Śródmieściu. Dużo czyta i podróżuje, dalej studiuje na własną rękę historię idei, z form dziennikarskich najlepiej się czuje w wywiadzie i reportażu.
Komentarze