0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

W poniedziałek 9 sierpnia 2021 wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński (na zdjęciu w środku), w "Poranku" katolickiej rozgłośni Siódma9 był pytany o opóźnienia w przekazywaniu Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy UE. Pytany, czy środki te są "w jakimkolwiek stopniu zagrożone", stwierdził z mocą: "Nie, w żadnym stopniu".

Przypomnijmy. Fundusz Odbudowy to pieniądze, które mają pozwolić państwom członkowskim UE przejść przez postpandemiczny kryzys względnie suchą stopą. Polska na razie planuje pozyskać z niego ok. 24 mld euro bezzwrotnych grantów i 12 mld tanich pożyczek. W przypadku tych drugich do połowy 2023 może jeszcze wnioskować o prawie dwa razy tyle.

Warunkiem wypłaty transz z Funduszu jest akceptacja Krajowego Planu Odbudowy. Najpierw musi przyjąć go Komisja Europejska, a następnie, kwalifikowaną większością, także Rada UE. Polski KPO wciąż nie dostał jeszcze jednak zielonego światła od KE.

"Myślę, że to jest jeszcze kwestia kilku tygodni" - powiedział w wywiadzie Paweł Jabłoński.

Jesteśmy w takim okresie, że wszyscy są na urlopach, tak to w Brukseli po prostu wygląda. Kilka dodatkowych tygodni zostaniem nam do tego czasu oczekiwania dołożonych. Ale myślę, że późnym latem, wczesną jesienią sprawa będzie zakończona.
Bruksela rzeczywiście jest na urlopach, ale to nie to jest przyczyną opóźnień.
"Poranek" Siódma Dziewiąta,09 sierpnia 2021

Wiceminister, podobnie jak większość rządu PiS, zapewnia, że wszelkie opóźnienia leżą teraz po stronie Komisji. Tłumaczą to urlopami lub wręcz demonstrują brak zrozumienia: O co może chodzić KE? Jabłoński jest zarazem znacznie bardziej optymistyczny niż Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej. W rozmowie z PAP na początku sierpnia Buda przyznał, że liczy na pierwsze wypłaty z Funduszu przed końcem 2021 roku.

Komisja Europejska w Brukseli tłumaczy, że rozmowy o polskim KPO, podobnie jak o węgierskim, wciąż trwają. Ale o ile w przypadku Węgier wiadomo, że w Planie brakuje zabezpieczeń przed korupcją, to przypadek Polski formalnie pozostaje tajemniczy. Mało kto ma już dziś wątpliwości, że powodem opóźnień są problemy z praworządnością.

Bruksela mrozi KPO po wyroku TSUE

Jeszcze na początku lipca wyglądało na to, że polski KPO na dniach dostanie od Komisji zielone światło. Wszystko zmieniło się po orzeczeniach Trybunału Sprawiedliwości UE z 14 i 15 lipca. TSUE uznał, że system dyscyplinarny dla sędziów w Polsce jest sprzeczny z prawem UE i nakazał unieruchomienie Izby Dyscyplinarnej SN.

Ale rząd PiS, zamiast zastosować się do orzeczeń, ruszył do mediów z przekazem, że orzeczenia te są bezprawne. Podpierał się przy tym wyrokiem upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Dlatego 16 lipca 2021 Komisja w oficjalnym piśmie dała Polsce miesiąc na zastosowanie się do wyroków TSUE. Termin mija 16 sierpnia. Dyskusje o rychłym przyjęciu KPO nagle zamarły.

KE nie udzieliła Polsce absolutorium przed ostatnim zaplanowanym posiedzeniem Rady UE 26 lipca 2021, na którym przegłosowano kilka kolejnych Planów krajowych. A w sierpniu zaczął się w Brukseli sezon urlopowy. Pierwsze spotkanie Rady, na którym ponownie pojawi się temat KPO, zaplanowane jest dopiero na 6 września.

Aby ministrowie finansów mogli w ogóle zająć się polskim projektem, najpierw muszą dostać zgodę KE. Wątpliwe, by zgoda zapadła przed 16 sierpnia, kiedy to Polska ma odpisać KE na pismo ws. TSUE.

Niewykluczone, że Komisja poczeka też z opinią na kolejny wyrok TK Przyłębskiej, zaplanowany na 31 sierpnia. Trybunał na wniosek premiera może orzec, że polska konstytucja jest ponad prawem UE.

Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders apelował już do Morawieckiego o wycofanie wniosku. Bo wypowiedzenie prymatu prawa UE to otwarta walka z Unią, prowadząca wprost do prawnego polexitu.

Przeczytaj także:

Widmo ew. finansowych kar za niewykonanie wyroku TSUE pozostaje odległe. Decyzja w sprawie KPO dała Komisji realne narzędzie nacisku na Polskę tu i teraz. Po stronie polskiego rządu pojawiają się pierwsze pomysły reform, które dopasują stan prawny do wyroku TSUE.

Niezależne sądy warunkiem wypłat

KE ma prawo, by bacznie przyglądać się niezależności polskich sądów w kontekście KPO.

Ten proces się trochę ciągnie i niektórzy mają pokusę, by to traktować jako presję polityczną w związku z Izbą Dyscyplinarną, ale z prawnego punktu widzenia to są dwie różne sprawy.
KPO i niezależność polskiego sądownictwa są ze sobą prawnie powiązane.
Wywiad dla "Dziennika Gazety Prawnej",05 sierpnia 2021

Państwa członkowskie zobowiązały się, że Plany będą uwzględniać zalecenia, jakie Komisja wydała w 2020 roku w ramach Semestru Europejskiego - czyli dorocznych wskazówek KE, jak zachować stabilność gospodarki. Wśród wskazówek dla Polski znalazła się właśnie niezależność sądownictwa, jako element niezbędny do poprawy klimatu inwestycyjnego.

Wiadomo już, że w wersji KPO przesłanej do Brukseli na początku maja rząd przyznał KE rację, ale nie zapowiedział, w jaki sposób zamierza zadbać o tę niezależność. Niezależne sądy są tak ważne, bo Komisja domaga się sprawnego reagowania na przypadki malwersacji środków z Funduszu Odbudowy.

"Od początku między rządem a KE trwała dyskusja na temat systemu kontroli i monitorowania wydawania pieniędzy z Funduszu. Wyrok TSUE rzucił na tę sytuację nowe światło. Zachowanie polskiego rządu po tym wyroku najpewniej spowodowało, że Komisja postanowiła bardzo dokładnie przyjrzeć się KPO pod kątem właśnie kontroli niezależności sądów i systemu monitoringu. Nie powiedziała tego jednak oficjalnie" - uważa Jan Olbrycht, eurodeputowany PO i członek komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego.

Jeżeli Komisja wyda zgodę na KPO na początku września, Rada będzie miała nawet miesiąc na dyskusje. Może przegłosować go szybciej - wszystko zależy od kalendarza spotkań, woli politycznej i od tego, jak klarowny będzie sam KPO.

Każdy tydzień opóźnienia może skutkować opóźnieniami w wypłatach pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Dopiero po zatwierdzeniu KPO przez Radę Polska będzie mogła podpisać z UE umowy i dostać pierwszą zaliczkę - 13 proc. Kolejne wypłaty będą uzależnione od tego, jak będziemy realizować cele określone w KPO, tzw. kamienie milowe.

Sami sobie winni

Polski rząd miał szansę zdążyć przed orzeczeniami TSUE i sierpniową przerwą w Brukseli.

Swój KPO złożyliśmy w Brukseli już 3 maja 2021. Na zaopiniowanie go Komisja powinna była mieć dwa miesiące - do 3 lipca. Rząd PiS poprosił jednak o przedłużenie nieformalnych dyskusji o Planie aż do czerwca. I dopiero od czerwca formalnie zaczęły płynąć dwa miesiące na decyzję KE.

"Polska najpierw wetowała budżet i Fundusz. Potem, jak już było po wecie, długo ociągała się ze złożeniem Planu, mówiąc, że nie ma pośpiechu. Gdy wreszcie to zrobiła, miała wnioskować o odsunięcie oceny w czasie. Jeżeli rząd to zrobił - bo dziś temu zaprzecza - to musiał mieć świadomość, że w sierpniu zahaczy o sezon urlopowy i wszystko się przedłuży" - mówi OKO.press Jan Olbrycht.

Zdaniem europosła polski rząd najpewniej złożył w Brukseli w maju niegotowy plan. W takiej sytuacji odłożenie akceptacji w czasie nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Politycy PiS twierdzą dziś natomiast, że to Komisja prosiła w maju o przedłużenie czasu na ocenę. Jaki miałaby w tym cel, skoro zależało jej na jak najszybszym uruchomieniu Funduszu? Nie wiadomo.

Rządzący uparcie powtarzają też, że Komisja nie akceptuje planu, bo mści się za zbyt późną ratyfikację decyzji o zasobach własnych UE, która ustanowiła Fundusz. Winą obarczają zdominowany przez opozycję Senat. Jak pisaliśmy w OKO.press to nieprawda - bo pomoc finansową dostała już np. Austria, która ratyfikowała dokument w tym samym dniu.

Obecnie 18 z 27 krajów dostało pozytywną opinię KE, w tym 16 ma już też decyzję Rady. Spośród złożonych Planów jak na razie Komisja przedłużyła czas na decyzję tylko w dwóch przypadkach - Węgier i Polski.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze