0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Politycy Zjednoczonej Prawicy ponownie usiłują przekonywać, że decyzja o wypłatach z Krajowego Planu Odbudowy [KPO] to już tylko kwestia ustaleń technicznych oraz „politycznego porozumienia” z Brukselą, bo po stronie Polski wykonano to, co powinno wystarczyć do wypłaty pierwszych pieniędzy.

A zatem brak funduszy miałby być rezultatem tylko braku politycznej woli po stronie Komisji Europejskiej, a zwłaszcza jej szefowej Ursuli von der Leyen.

Przeczytaj także:

"Żeby doszło do przełomu w sprawie KPO, w związku z tym do przełomu w naszych relacjach z Komisją Europejską, potrzebna jest decyzja polityczna […] Najważniejsze [kamienie milowe], dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości, naszym zdaniem zostały wypełnione" – stwierdził Adam Bielan w „Graffiti” Polsat News.

To nieprawda. Polska wypełniła tylko część praworządnościowych „kamieni milowych”, a polscy negocjatorzy w momencie przyjmowania „ustawy Dudy” (zmian w sądownictwie przedłożonych przez prezydenta) musieli być świadomi, że jej ostateczna wersja nie w pełni odpowiada na warunki zapisane w kamieniach milowych.

Liczyli, że częściowe ustępstwa, jak mająca rangę symbolu likwidacja Izby Dyscyplinarnej oraz stopniowe przywracanie odsuniętych przez nią sędziów, wystarczą do wypłat w KPO, bo Komisja Europejska nie ośmieli się blokować tych funduszy również z racji kontekstu wojny w Ukrainie, ukraińskich uchodźców oraz roli Polski w unijnej i NATO-wskiej pomocy dla Kijowa.

Żeby doszło do przełomu w sprawie KPO i w naszych relacjach z Komisją Europejską, potrzebna jest decyzja polityczna […] Najważniejsze [kamienie milowe], dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości, naszym zdaniem zostały wypełnione

Program Graffiti w Polsacie ,13 października 2022

Sprawdziliśmy

To nieprawda. Polska wypełniła tylko część praworządnościowych „kamieni milowych”. Polscy negocjatorzy liczyli mimo to, że z racji roli Polski w pomocy dla Ukrainy Komisja Europejska nie ośmieli się blokować KPO

Te rachuby po stronie rządu Morawieckiego okazały się mylne. Owszem, Komisja Europejska korzystała z niemałej swobody w ramach negocjacji praworządnościowych zapisów polskiego KPO, który w rezultacie wcale nie wymaga całkowitego wypełniania wszystkich wyroków TSUE jako warunku wypłat.

Dlatego w sierpniu cztery międzynarodowe organizacje sędziowskie skierowały sprawę tego zgniłego kompromisu do TSUE.

Komisja niewiele może

Ale teraz swoboda Brukseli przy weryfikowaniu, czy Polska osiągnęła już wynegocjowane i zatwierdzone kamienie milowe, jest niewielka. Udział w tej weryfikacji mają również inne państwa UE, a ponadto całość jest pod audytorskim nadzorem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.

Krajowy Plan Odbudowy, czyli harmonogram reform i inwestycji mających w przypadku Polski dofinansowanie w formie 22,5 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek (do 2026 roku), został zatwierdzony w czerwcu przez przedstawicieli 27 państw Unii w Radzie UE (tylko Holandia wstrzymała się od głosu, reszta krajów była „za”) po uprzednim zielonym świetle od Komisji Europejskiej.

We wrześniu Komisja Europejska podpisała z polskim rządem umowę finansową KPO, czyli jego księgowo-administracyjne uzupełnienie, co pozwala Polsce na zaciąganie prawnych zobowiązań finansowych („programowanie”) w ramach KPO.

Jak to jest z odsuniętymi sędziami

W rezultacie Warszawa jest obecnie w sytuacji lepszej od Węgier (wciąż bez zatwierdzonego KPO), bo aż 70 proc. pieniędzy musi być zaprogramowane do końca tego roku pod groźbą przepadnięcia. Polsce to nie grozi, ale płatności za wdrożenie zaprogramowanych reform, w tym praworządnościowych, oraz inwestycji mogą być – jak w przypadku innych państw Unii – dokonywane dopiero po ich zweryfikowaniu i najpóźniej do 2026 roku.

Ponadto Komisja i Bruksela nadal pracują na „uzgodnieniami operacyjnymi”, czyli szczegółowymi ustalaniami co do procedur związanych ze sprawdzaniem kamieni milowych.

Zgodnie z zapisami KPO warunkiem dla pierwszych wypłat nie jest przywrócenie sędziów odsuniętych przez Izbę Dyscyplinarną, lecz tylko udostępnienie im drogi do „ponownego rozpoznania” ich spraw przez sąd spełniający unijne wymogi niezależności z pierwszą rozprawą w ciągu trzech miesięcy od złożenia wniosku o rewizję.

Decyzje w sprawie sędziów, którzy skorzystają z tej drogi odwoławczej, powinny zapaść w ciągu 12 miesięcy, co Bruksela ma zweryfikować dopiero pod koniec 2023 roku i dopiero wtedy ewentualnie zażądać zwrotu już wypłaconych rat z KPO, gdyby Polska nie wywiązała się z tych zobowiązań.

Jeśli któryś z sędziów nie skorzysta ze sposobności „ponownego rozpoznania” (z wyroków TSUE wynika automatyczne anulowanie decyzji Izby Dyscyplinarnej) i nie zostanie przywrócony, to nie będzie to łamać zobowiązań Polski z KPO, choć będzie wbrew obowiązkom Polski wynikłym z orzecznictwa TSUE.

A co z neo-sędziami?

Druga duża kontrowersja co do „ustawy Dudy”, o której Komisja Europejska głośno się nie wypowiada, to kształt Izby Odpowiedzialności Zawodowej (następczyni Izby Dyscyplinarnej).

Według zapisów KPO, nowa Izba ma być niezależnym sądem, zgodnym z wymogami unijnymi, a jej skład ma „znacząco się różnić” od składu Izby Dyscyplinarnej.

Tyle że Komisja Europejska – takie stanowisko prezentuje podczas rozpraw TSUE – nie uznaje samego faktu powołania sędziego z udziałem neo-KRS za przesłankę wystarczającą do stwierdzenia braku jego niezależności. A zatem nawet obecność neo-sędziów w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej nie musi jej automatycznie skreślać na użytek ocen w ramach KPO.

Wprawdzie to sprzeczne z linią Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu co do pojmowania niezależności sądu w kontekście sporów o neo-sędziów i neo-KRS, ale unijny TSUE jest mniej wyrazisty.

Nie karać za pytanie do TSUE

W tym tygodniu Trybunał odpowiedział na pytanie prejudycjalne od Sądu Najwyższego, choć w zadającym je składzie byli neo-sędziowie i dlatego Rzecznik Praw Obywatelskich przekonywał, że z tego powodu pytanie należy uznać za niedopuszczalne – bo nie zostało zadane przez sąd w znaczeniu prawa unijnego.

Warunkiem postawionym w KPO jest również reforma systemu dyscyplinarnego tak, by przewinieniem dyscyplinarnym nie było m.in. zadawanie pytań prejudycjalnych do TSUE, oraz przeprowadzenie testu niezależności sędziego zgodnego z prawem Unii.

I właśnie kwestia testu niezależności jest główną blokadą wypłat - i jedyną przeszkodą, którą von der Leyen wymieniła publicznie już w czerwcu.

„Zapewni się, aby – w przypadku pojawienia się poważnych wątpliwości w tym zakresie – właściwy sąd miał możliwość przeprowadzenia w ramach postępowania sądowego weryfikacji, czy dany sędzia spełnia wymogi niezawisłości, bezstronności i bycia powołanym na mocy ustawy zgodnie z art. 19 Traktatu UE, przy czym weryfikacji tej nie można uznać za przewinienie dyscyplinarne” – głosi tekst KPO wynegocjowany z rządem Morawieckiego.

Kompromis Dudy i Ziobry

Rozwiązania co do testu niezależności, które byłby do przełknięcia dla Komisji Europejskiej, zostały jednak usunięte z ustawy w ramach kompromisu prezydenta Dudy, przedstawicieli PiS oraz – twardo grającego na rozwodnienie tej ustawy – ośrodka ministra Zbigniewa Ziobry. Sprawa jest dla niego gardłowa, bo potencjalnie zagraża statusowi neo-sędziów.

Warto podkreślić, że Komisja unika jednoznacznych deklaracji, że sprawa testu niezależności musi być rozwiązana wyłącznie za pomocą nowej ustawy lub poprawek do „ustawy Dudy”.

Doraźnie najprostszym sposobem byłoby n.p. podporządkowanie się środkowi tymczasowemu TSUE, zawieszającemu ustawę kagańcową. Z powodu łamania tego środka – nie dotyczy tylko samej Izby Dyscyplinarnej – polska kara nadal rośnie o milion euro dziennie.

"To jest już kwestia techniczna. Zawsze przed złożeniem wniosku [o wypłatę z KPO] musi być zapewnienie [Komisji Europejskiej], że będzie sfinansowany" – powiedział Bielan.

Dlaczego rząd PiS opóźnia wniosek o pieniądze

To tyle prawda, że rząd Morawieckiego istotnie opóźnia pierwszy wniosek o wypłatę z obawy o jego odrzucenie. A złożenie wniosku uruchamia procedurę z określonymi terminami – po negatywnym zweryfikowaniu kamieni milowych przywiązanych do poszczególnych transz z KPO dany kraj UE powinien dostać pół roku na poprawę, a w razie jej braku pieniądze mogą zacząć przepadać.

Brak wniosku jest zatem bezpieczniejszy, bo ryzyko bezpowrotnej utraty pieniędzy zasadniczo odsuwa się na 2026 r., o ile Polska będzie choćby częściowo realizować inne cele z KPO.

Ponadto pierwsza rata z KPO jest powiązana – oprócz najtrudniejszych dla PiS kwestii sądownictwa – z „wejściem w życie aktu prawnego ustanawiającego Komitet Monitorujący i powierzającego mu nadzór nad skuteczną realizacją KPO” oraz wprowadzeniem unijnego systemu Arachne do audytowania wydatków z KPO.

Z tego Polska także dotychczas się nie wywiązała. Ma też poślizg z niektórymi innymi warunkami z dziedziny zielonej transformacji, które jednak – gdyby doszło do usunięcia przeszkód praworządnościowych – byłyby zapewne do szybkiego nadrobienia.

No i jeszcze zmiana regulaminu Sejmu

"Jeżeli chodzi o zmianę regulaminu [Sejmu], to fakt, że to jest zapisane w kamieniach milowych, jest dużym błędem naszych negocjatorów. Osobiście nie ukrywam, że nie rozumiem, dlaczego wtedy wiceminister polskiego rządu negocjował w imieniu całej izby, całego parlamentu zmianę jego wewnętrznego regulaminu" – powiedział Bielan.

Istotnie, rząd Morawieckiego zobowiązał się do „wejścia w życie zmienionego Regulaminu Sejmu, Senatu i Rady Ministrów” w trzecim kwartale tego roku. To nie błąd, bo chodzi o wprowadzenie obowiązkowej oceny skutków i obowiązkowych konsultacji publicznych w odniesieniu do projektów poselskich i senatorskich oraz o ograniczenie przyspieszonych procedur ustawodawczych do „ściśle określonych i wyjątkowych przypadków”.

To zatem realizacja zaleceń co do poprawienia procesu stanowienia prawa, które Rada UE już kilka razy kierowała do Polski (bez protestów Warszawy) w dorocznych rekomendacjach gospodarczo-społecznych.

Tyle, że próba przekierowywania debaty ze sprawy sądów na obronę suwerenności Sejmu to zmyłka. Zmiana jego regulaminu jest bowiem powiązana w KPO z wypłatą dopiero drugiej raty, a Polska cały czas jest na etapie zablokowanej pierwszej płatności z KPO.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Tomasz Bielecki
Tomasz Bielecki

Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.

Komentarze