Marzy mi się ktoś, kto rozumie, że za pięć lat to nasze pokolenie będzie zakładać rodziny: my nie musimy zastanawiać się nad prawem do aborcji, nad wyborem płci, czy kryzysem klimatycznym. Świat polityki musi się dostosować do nas. A polscy politycy zostali w czasach Wałęsy
Są! Stolik po prawej. Wybrałem się do modnej krakowskiej knajpy na „osiemnastkę” (tak sądziłem), by zapytać najmłodsze pokolenie wyborców o ich pierwsze głosowanie. Urodzili się już jako pełnoprawni członkowie Unii Europejskiej. Mieli dwa lata, gdy premierem został Jarosław Kaczyński. Dziewięć lat, gdy na polskiej scenie politycznej wybuchła afera z ośmiorniczkami. A teraz raczą się nachosami. Ktoś zamówił bałkańską zupę, ktoś fetuccine olio. A gospodyni wita mnie słowami: „Dzień dobry na biforku!”.
– Biforku?
– Na prawdziwą osiemnastkę to nie da rady, goście by mi się wystraszyli – tłumaczy się Zuza, jutrzejsza solenizantka. – Sama myślałam, że ten pana reportaż to jakiś prank.
– Prank?
– No, że sobie pan jaja robi. Ale mama wytłumaczyła, że taką ma pan pracę. Że pewnie o memach pogadamy, czy coś. No to zapraszamy!
Na stole stoi karafka czerwonego wina i kieliszki z aperolem, zmieści się dwanaście osób, ale reszta gości jest jeszcze na dileju, czyli dotrą spóźnieni. Siadamy więc w szóstkę, a ja próbuję przełamać pierwsze lody. Opowiadam o tym, co robię i dlaczego. Żartuję, że też się stresowałem, choćby jak się ubrać na „osiemnastkę”: czy może w koszulę z podwiniętymi rękawami, tak w stylu na Donalda Tuska, czy może na Sławomira Mentzena, bardziej luzacko, jakby na niezobowiązujące piwko.
– O nie! Sławek wygląda jak taki randomowy koleś – mówi Zuza.
– A Tusk? Też typowy boomer. Wiadomo, że lepiej na Mentzena – śmieje się Anita.
– Nie chcę jej disować, ale ona jest z typem, co otwarcie popiera Konfederację – szepcze mi potem jedna z koleżanek.
– A co w tym Mentzenie jest takiego wdzięcznego? – dopytuję Anitę.
– Pan zaglądał na TikToka? To dla naszego pokolenia główne źródło wiedzy o polityce. A Mentzen tam rządzi: dobrze ubrany, taki w amerykańskim w stylu. Może się podobać. No i jest nie tak stary, jak reszta tych dziadersów.
Jestem na to przygotowany. W ramach przygotowań przejrzałem tiktokową twórczość Mentzena i Konfederacji. Pokazuję Anicie filmiki, już mam mówić, że wielu polityków Konfederacji uważa kobiety za podludzi, a najchętniej widzieliby je w kuchniach, kościołach i na porodówkach, ale widzę błyskawice w oczach jej koleżanek. Wybuchają jedna po drugiej:
– A jakbyś zaszła, to co, do Czech chcesz jeździć?
– Co ty taka nagle kościelna się zrobiłaś?
– To może jeszcze na Kaczyńskiego zagłosujesz? On też lubi koteły.
Sprawdzam szybko na boku: koteły, memy z kotami popularne w sieci.
Wcześniej przejrzałem też filmiki kilkudziesięciu najbardziej wpływowych influencerów na TikToku i Instagramie. Tylko jeden – Filip Zabielski – opublikował na początku roku nagranie, w którym pochwalił PiS i skrytykował Tuska.
Reszta chowa się pod filtrami, tuszami do rzęs i tanecznymi wygibasami, ale polityki unika. Napisałem do ponad dwudziestki najmłodszych influencerów, którzy opowiadają świat swoim rówieśnikom. Odpisał mi tylko jeden menedżer młodej gwiazdki: „Kinga niestety stroni od jakichkolwiek wypowiedzi na tematy polityczne, stąd wywiad o takim zabarwieniu niestety nie będzie możliwy”.
– Który z polskich influencerów nadawałby się na polityka? – pytam moje rozmówczynie, a one długo się namyślają.
– Robert Makłowicz! – wykrzykuje czarnowłosa Wiktoria, a reszta śmieje się do rozpuku.
Podobno siedzą z nosami w telefonach, podobno nie wiedzą nic o świecie, podobno zależy im tylko na łatwej kasie. To wszystko obiegowe opinie. Prawdę o pokoleniu pokazuje raport Debiutanci’23 opracowany przez agencję „Lata dwudzieste”. Czytamy w nim:
„Nie znają innego świata niż ten, w którym rok po roku słyszą o kolejnych rekordach temperatury, topniejących lodowcach i zanieczyszczonym powietrzu”.
43 proc. z nich zdecydowanie wypowiada się za prawem do zawierania związków partnerskich przez osoby LGBT+. Tyle samo z nich „zdecydowanie” pójdzie na wybory.
80 proc. jest sfrustrowana obecną sytuacją polityczną w Polsce.
Widać to wyraźnie przy tym stoliku. Gdyby wybory odbyły się w tym gronie, koalicję rządzącą utworzyłyby KO z Lewicą, choć niewykluczone, że w rządzie znalazłaby się też Konfederacja. (W skali kraju według wspomnianego raportu na tę partię zagłosuje co trzeci młody wyborca).
– Co jest dla was ważne przed pierwszymi wyborami? – dopytuję moje rozmówczynie, gdy maczają umalowane usta w winie.
– Żeby ktoś nas zauważył. Bo system wyklucza – mówi Zuza.
Za mocnym makijażem i krwistymi paznokciami ukrywa się wzorowa uczennica. Przygotowała się do tej rozmowy jak do kartkówki ze statystyki i punktuje: 350 z 460 posłów to mężczyźni, średni wiek posła to 50 lat, ledwie dziesięciu posłów w chwili wyboru miało mniej niż 30 lat. – To jak ja mogę powiedzieć, że ktoś mnie reprezentuje?
– Czyli najchętniej zagłosowałabyś na młodą kobietę? – dopytuję.
– Z tego, co się orientuje, to nie mam na kogo oddać głosu. A marzy mi się ktoś, kto rozumie, że za pięć lat to nasze pokolenie będzie zakładać rodziny: my nie musimy zastanawiać się nad prawem do aborcji, nad wyborem płci, czy kryzysem klimatycznym. My to wszystko wiemy i mamy swoje zdanie. Moim zdaniem świat polityki musi się dostosować do nas. A tymczasem polscy politycy zostali gdzieś w czasach Wałęsy.
Zuza dalej przytacza statystyki: 15 października prawie 1,5 miliona wyborców po raz pierwszy ruszy do urn. Zakładając, że pójdzie co drugi młody obywatel (podczas wyborów parlamentarnych w 2019 roku frekwencja w grupie 18-24 lat wyniosła 46,1 proc.) mówimy o 750 tys. głosów!
– A ponad połowa z nich to kobiety, tak? – wtóruje jej Karola: matka nauczycielka, ojciec inżynier, a ona zagłosuje tak jak oni, czyli na pewno nie na PiS.
– Zdaje się, że 52 procent.
– No właśnie, a my młode kobiety jesteśmy niewidzialne.
Dziadersi chcą nam zabrać prawo do aborcji, do równości, wmówić, jak mamy kochać i kogo kochać. To za dużo.
Karola przyznaje, że od początku liceum chodzi na Marsze Kobiet i parady równości, raz była też na młodzieżowym strajku klimatycznym.
– W naszym pokoleniu PiS przegra. I to srogo – dodaje dziewczyna. – Bo nawet jak zapytać chłopaków, to oni też raczej zagłosują na Konfę. Większość z nich to bananowcy.
– Bananowcy?
– Dzieci ustawionych rodziców. Mają auta, idą na prawo albo IT, myślą o własnych start-upach. Przypalają lolka i budują swoje wizje świata bez podatków. A potem idą na studia jak mój chłopak. I nagle wszyscy stają się lewicowi. Wie pan dlaczego? Bo na studiach zaczyna im zależeć na kobietach, więc nagle zmuszeni są odsunąć się od patriarchatu.
Następnym razem już żaden nasz rówieśnik nie zagłosuje za Konfederację. Ale teraz pewnie jeszcze wszyscy.
Przerywa nam kelner, zbiera zamówienia, a na koniec kojącym głosem pyta: – Jakieś nietolerancje?
Zuza: – Glukoza.
Anita: – Laktoza.
Majka: – Orzechy.
A potem wyciągam jeszcze od dziewcząt, że mają też nietolerancję na rasistów, homofobów, transfobów, denialistów klimatycznych. Trafiły mi się rozmówczynie z wielkomiejskiego ośrodka o raczej lewicowych poglądach. Zupełnie inaczej niż napotkany kilka dni wcześniej 18-letni „Obywatel Miasta Hajnówka” – jak każe się przedstawić. Ten nie toleruje elektryków.
– Elektryków? – nie dowierzam.
– Jak słyszę, że Unia Europejska zabroni aut spalinowych, to mi się nóż otwiera w kieszeni. Dla mnie to jest jedyna i prawdziwa motoryzacja. Gdy słyszę silnik, załóżmy V6 lub V8, gdy czuję zapach benzyny, to mam ciary na skórze.
Owszem ma, nawet gdy opowiada, jak to bywał na spotach motoryzacyjnych: w Hajnówce, w Białymstoku, a raz nawet w Warszawie pod Stadionem Narodowym. Wypatrzył tam sobie Dodge’a Challengera SRT.
– 770 koni mechanicznych, zawrotne 620 momentów obrotu Newtona, coś takiego! Jak on brzmi! V8 pod maską, gwarantuje jazdę totalną. Chciałbym to mieć.
Uczy się w czwartej klasie technikum gastronomicznego w Hajnówce. Zawodowe marzenia, czyli własna restauracja, najlepiej azjatycka, łączą się jasno z motoryzacyjnymi, bo obywatel Hajnówki będzie chciał mieć w przyszłości parę samochodów. Fach w ręku ma go zabrać z Hajnówki do wielkiego miasta: najlepiej za granicę albo choć do Warszawy, bo podobnie jak większość rówieśników nie zamierza zostać na Podlasiu.
Zresztą, jak miałby się utrzymać na Podlasiu z azjatyckiej knajpy, skoro nawet jego krewni, wśród których – podkreśla – nie ma żadnego wyborcy PiS, wygłodniali błagają o bardziej tradycyjne potrawy niż jego ulubiony ryż w curry z dodatkami kurczaka, chili i jalapeno.
Przepis nie jest skomplikowany, ale kluczem są wyraziste dodatki. Tak właśnie prowadzę rozmowę o pierwszych politycznych wyborach Obywatela Miasta Hajnówka. Za sos curry, złożony m.in. z kurkumy, gałki muszkatołowej i imbiru, dokładnie przetarty przez sito ma mi posłużyć kryzys migracyjny. Sos wychodzi jednak nijaki, bo 18-latek jest w tej kwestii „neutralny”: żadnego uchodźcy w Hajnówce nigdy nie widział, a tak szczerze mówiąc, nie za bardzo go to zajmuje.
Prawa dla społeczności LGBT+? Wykręcają nos jak jalapeno. Bo co, pyta Obywatel Miasta Hajnówka, jeżeli para homoseksualistów będzie chciała adoptować dzieciaka, a rówieśnicy w szkole się dowiedzą, że ma dwóch ojców?
– Polska nie jest na to gotowa, stety – podsumowuje.
Na koniec jeszcze szczypta chilli. Czy nada się temat papieża Jana Pawła II?
– Jakoś zbytnio też za tym całym Kościołem nie jestem. Słyszałem, że ogłosili go pedofilem, ale chyba nie mają żadnych dowodów.
– Zarzuty dotyczyły tuszowania pedofilii przez Watykan – prostuję.
– A to widzi pan, dopiero się dowiedziałem.
Skoro więc rozmowa się nam nie klei jak dobrze ugotowany ryż, to znów wracamy do elektryków. Obywatel Miasta Hajnówka widział bowiem na ścianie Tik-Toka, jak Sławomir Mentzen wygłosił tyradę, że to UE i premier Mateusz Morawiecki chcą nam zabronić samochodów spalinowych. Mówił też, że Konfederacja będzie w tej sprawie protestować, ale, jak konstatuje rozmówca, „w zasadzie to chyba nie mają nic do gadania”.
– A co z kryzysem klimatycznym? – pytam chłopaka.
– Co z tego, że UE wprowadzi samochody elektryczne, skoro cały świat będzie jeździł tym, co chce? A skąd brać baterie, skoro jeden elektryk pojeździ na takiej cztery, może pięć lat? Jak je utylizować? A jak się taki elektryk zapali, to ciężko to ugasić, widziałem filmy na YouTubie. Jak to się ma wszystko do ekologii? Zresztą, szczerze mówiąc, średnio mnie ten klimat interesuje.
– To powinieneś głosować na PiS: tania benzyna, a z planu budowy aut elektrycznych niewiele wyszło, w zmiany klimatu też niezbyt wierzą – prowokuję.
– Oj, na pewno nie! Mam dość rozdawnictwa, za dużo tego. To lekkomyślne, tak dawać ludziom 500 plus, a potem 800 plus. Nie oszukujmy się, trzeba obniżać podatki, by młodzi jak ja mogli zakładać własne biznesy. Inaczej to wszystko runie. Dlatego podoba mi się to, co mówi Mentzen. To dla mnie człowiek o wysokim IQ.
Coś mi się o uszy obiło, że chce wprowadzić bicie dzieci i inne niedorzeczne rzeczy. Gdy to usłyszałem, to się zdziwiłem. Ale potem pomyślałem, że rzeczywiście są różne typy dzieci: takie, co się normalnie słuchają, i takie, do których nie można inaczej przemówić niż fizyką, w sensie sposobem fizycznym.
– Czyli zagłosujesz na Konfederację?
– Jestem pewien, że w przyszłości Mentzen dojdzie do władzy: myśli nowocześnie i trzeźwo. Ale ja też głupi nie jestem. Przecież tym razem Konfederacja nie wygra. Kiedyś pewnie na nich zagłosuję.
Ale teraz pójdę na wybory i się rozeznam, kto będzie w stanie odsunąć PiS od władzy. I to na nich zagłosuje.
Więc pewno na KO, tak jak moi rodzice. Oni mówią, że wszystko byłoby lepsze niż PiS.
– Wierzysz, że w październiku będzie przełom? – pytam na koniec.
– Pewnie! Będę już po egzaminie na prawko.
To znów biforek przed osiemnastką, dotarli nowi goście. Dwóch spóźnionych kolegów, Max i Dżerry wyglądają jak klony: luźne spodnie, kolorowe T-shirty, czapki z daszkiem. Patrzymy po sobie, bo dziewczęta falangą ruszyły do toalety. Na imprezę dotarli e-hulajnogą, na rękach mają e-zegarki, równie nerwowo pociągają e-papierosy.
– Eeee – zastanawiają się, jak wybrnąć z pytania o wyborcze preferencje. Jeden w końcu wydusza z siebie, że tak właściwie to nie wie. Drugi wyraźnie z siebie zadowolony stwierdza, że jest apolityczny.
– To na czym wam zależy?
– Teraz to najbardziej na tym, żeby się, kurde, Zuzie prezent spodobał. Ale się pan nie zdradzi, stoi?
Zrobili zrzutkę na bilety do kina dla całej grupy. Koleżanki zdecydowały, że pójdą na „Zieloną granicę” Agnieszki Holland. Co zrobić, pojechali i kupili, dziewięć biletów na przyszły tydzień.
– Coś o tym filmie na lekcjach gadane było, chyba na historii, nie Max? – pyta Dżerry.
Max: – Coś słyszałem. Dramat jakiś czy coś. Sam wolałbym na komedię. A tak gwoździa pewnie przybijemy.
Na chwilę oniemiałem, a potem wróciły dziewczyny. Zaczęły się życzenia, zamiast sto lat pokrzykiwania w stylu „Żeby jutro było srogo”. Plułem sobie w brodę, bo mogłem im opowiedzieć o Alexie, którego poznałem zbierając materiały do reportażu. Na osiemnastkę sprawił sobie prezent, o którym marzył trzy lata. Zapakował plecak, załatwił broń i pojechał na samotną wyprawę na Spitsbergen.
A teraz pokazuje mi morsy i lisy polarne, które ustrzelił aparatem.
– Niestety nie mam niedźwiedzia polarnego – ubolewa. – To był hardkor, zwłaszcza spanie w dzień polarny, nocą było aż czerwono od słońca, a przecież w namiocie nie ma rolet. No i jak zaczął padać deszcz, to też była masakra.
Przygoda z fotografią przyrodniczą Alexa zaczęła się przypadkiem na wakacjach u babci. Na skraj lasu tuż obok jej domu, kilkadziesiąt kilometrów pod Krakowem, podszedł łoś. Nikt w rodzinie nie chciał mu w to uwierzyć, pukali się w czoło. „Skąd niby łoś na południu Polski?” – pytali.
Alex kupił więc pierwszy aparat, zaczął łazić po lesie, aż uchwycił łosia. I wkręcił się na maksa: zaczął wyjeżdżać i fotografować w każdy weekend, czasami nawet robił sobie wolne w szkole. Przyznaje, że o ile na pierwszy strajk klimatyczny poszedł głównie, by nie iść na lekcje, o tyle dziś interesuje się zmianami klimatu i został weganinem.
– Moje pokolenie już rozumie, że przyszłość związana z katastrofą klimatyczną się już wydarza. Wyjazd na Spitsbergen bardzo mi to pokazał: pokrywa lodowa topnieje błyskawicznie, podnosi się poziom mórz, zagrożonych jest coraz więcej gatunków – przekonuje Alex.
– W Polsce wiele osób uważa, że nas zmiany klimatu nie dotyczą.
– Jak to nie? Już niebawem fala migracji na przykład z Afryki będzie niewyobrażalna. Miliony ludzi będą chciały dostać się do Europy, bo w ich krajach ziemia będzie nie do życia.
– Na szczęście mamy mur.
– Ale on nie działa! Gdy ostatnio fotografowałem żubry w Białowieży, to słyszałem od miejscowych, że tam ciągle przechodzą uchodźcy. Zresztą Straż Graniczna łapała mnie kilka razy. Zobaczyli gościa w wojskowych ciuchach z aparatem, pewnie myśleli, że to jakiś szpieg.
– To co byś proponował. Jak rozwiązać ten kryzys migracyjny?
– Powinny być jakieś służby, które sprawdzałaby, kto jest terrorystą, a kto uchodźcą.
– Ale my przecież nie chcemy drugiej Szwecji.
– To ich zasymilujmy, a nie twórzmy getta!
– Czyli co, powinniśmy zburzyć ten mur? Tak zagłosujesz w referendum?
– To właśnie oznaka manipulacji, bo pytania są skonstruowane tak, że większość będzie musiała odpowiedzieć zgodnie z linią partii rządzącej.
Dlatego Alex zapisał się do obserwacji wyborów. Sam jeszcze nie zdecydował, na którą partię zagłosuje.
– To jest tak, że prawica bardziej mnie od siebie odrzuca, niż lewica przyciąga – mówi Alex.
Zapewnia, że zdaje sobie sprawę ze słabości lewicy – w ważnych dla niego tematach tworzenia nowych parków narodowych, budowy równościowego społeczeństwa i legalizacji np. małżeństw jednopłciowych. Takie projekty miałyby małą szansę, aby uniknąć weta prezydenta lub referendum. A jego rówieśnicy są pod ciągłym ostrzałem kampanii reklamowych PiS i Konfederacji w mediach społecznościowych.
– Podatni są szczególnie chłopcy. To bardziej męskie głosować na prawicowe partie. Bo nie wypada głosować za kimś, kto opowiada się za legalizacją małżeństw jednopłciowych. Zarazem wierzę, że z takich poglądów się wyrasta.
– A co z dziewczynami?
– Nie znam żadnej rówieśniczki, która zagłosowałaby na Konfederację. Jedyne, z czym się z Konfą zgadzam, że to najważniejsze wybory od lat. Bo zaważą na mojej przyszłości. Jeśli znów wygra PiS, na pewno wyjadę na zagraniczne studia. Nawet nauczyciele mnie zachęcają, żebym wyjechał.
– Nauczyciele?
– No właściwie jedna pani. I żeby było jasne, nie podczas lekcji, tylko w rozmowie na przerwie. Więc pewnie, jeśli wygra PiS, nie zdecyduję się na studiowanie prawa w Polsce.
– Nie chcesz walczyć o Polskę?
– Nie mam aż takiego głębokiego przywiązania do tego kraju. Może to i lepiej wyjechać, skoro wszystkie zawody prawnicze w tym kraju są zdegenerowane. Miałbym zostawać np. prokuratorem, żeby potem za karę przenieśli mnie do przysłowiowego Radomia?
Biforek trwa, wino się kończy, przysiada się Wiktoria. Ma mocny make-up, ubrana jest cała na czarno, niedawno zrobiła pierwszy tatuaż z motywem tęczy. Rodzice pracują na dużej uczelni, więc w środowisku pracy, jak twierdzi, muszą ukrywać antypatię do PiS. Dodaje jeszcze, że po ojcu odziedziczyła nos, po matce niewyparzony język.
– Wasze pokolenie zupełnie nas nie rozumie – zarzuca mi dziewczyna. – Mamy w klasie takiego chłopaka, co ubiera się jak dziewczyna. A to luźne gacie, a to topik. Chyba cały czas szuka siebie. Moi rodzice uważają się za otwartych i równościowych, ale jak rozmowa schodzi na niego, to ojciec zawsze puści oczko albo „niewinny” żarcik.
A teraz wyobraźmy sobie, że do naszej klasy chodziłby młody Tusk, Czarnek, Kukiz, Hołownia, nie daj boże Kaczyński.
Ten typ od topów miałby z nimi przejebane. Bo którego byłoby stać na tolerancję? Który by mu nie dokuczał? Żaden. Niczym się nie różnią. To jak pan radzi, na którego z nich miałabym zagłosować?
– O czym warto pogadać? – poradziłem się Weroniki Kieliby, nieznacznie starszej od osiemnastkowiczów parlamentarzystki VI kadencji Parlamentu Młodych RP i młodzieżowej radnej Tychów.
– Na pewno aborcja i kryzys klimatyczny to ważkie tematy, ale najbardziej palący to zdrowie psychiczne – wyjaśniła mi Kieliba. – Nasi politycy w ogóle o tym nie mówią, państwo w tym zakresie kuleje. Na oko połowa moich znajomych chodziła lub chodzi do psychologa. Otwarcie przyznaję, że ja też jestem po terapii. I Bogu dziękuję, że rodzice potrafili zareagować i nie było dla nich problemem wydać kilka tysięcy.
Ale są przecież rodziny, których nie stać, a wielu z moich rówieśników powinno natychmiast skorzystać z pomocy psychologicznej. Bo to nie jest tak, że z tym można czekać. Jak zawał albo złamana ręka, to się do szpitala jedzie natychmiast, ale jak psychika, to niech się dzieje wola nieba. Jakieś takie odrętwienie w społeczeństwie jest. A ilu polskich nastolatków miewa myśli o samobójstwie? Dziesiątki, tysiące.
Świat się, drodzy politycy, zmienia. Pokazują to dane: według raportu Debiutanci’23 62 proc. najmłodszych wyborców martwi się o swoje zdrowie. Ze statystyk Rzecznika Praw Dziecka wynika, że 15 procent młodzieży jest uzależnionych od social mediów. Z badania Kantar wynika, że 93 proc. ankietowanych wyborców w wieku 18-24 lata za ważną politycznie kwestię uważa stan służby zdrowia, 91 proc. sytuację w szkolnictwie, a 90 proc. inflację i drożyznę. W końcu, według różnych badań, od 8 do 20 proc. dotkniętych jest zaburzeniami lękowymi.
Kieliba: – Żyjemy w reżimie ciągłego porównywania się. Na Instagramie, TikToku, Facebooku widzimy te przepiękne ciała ludzi, którzy wstają o poranku i są umalowani, mają piękne ubrania, jedzą idealne śniadanie. Żeby tak żyć, musiałabym mieć sztab kucharek i ekipę sprzątającą. No więc towarzyszy nam poczucie bycia gorszym.
Ciągle słyszymy o katastrofie klimatycznej, do tego przez dwa lata siedzieliśmy zamknięci w domach, a ledwie wyszliśmy do ludzi, to zaczęła się wojna w Ukrainie.
Nam młodym towarzyszy ciągły strach. Co, jeśli spotka to mnie, nas, mój kraj? Coraz więcej młodych mówi: „Tak, boję się. Tak, mam depresję. Tak, chodzę do psychologa”. Ale wciąż jest bardzo dużo wykluczonych. I państwo wcale im nie pomaga. To powinien być temat kampanii. Ale my młodzi i nasze problemy pozostajemy niezauważeni.
Więc może warto po prostu spytać, najmłodszych: „Czego się boicie?”.
Zuza: – Boję się, że będę musiała wyjechać z Polski.
Karola: – A ja, że mój głos nic nie znaczy.
Anita: – Że przez wybory rozstanę się z chłopakiem.
Wiktoria: – Że jak rząd przegra, to ogłosi kolejną pandemię.
Nawet Dżerry się boi: – Że trzeba będzie szukać roboty za granicą.
I druga rundka:
Zuza: – Że już nie wrócę.
Karola: – Że inflacja tak skoczy, że rodziców nie będzie stać na moje zagraniczne studia.
Anita: – Że nadal będziemy olewać kryzys klimatyczny.
Wiktoria: – Że czekają nas kolejne lata kobiecych strajków.
I Max: – Ja się martwiłem, że Zuzce bilety się nie spodobają. Ale git Zuza, nie?
Imiona niektórych bohaterów reportażu zmieniłem na ich prośbę.
[wg. raportu Debiutanci’23]
70 proc. – chcę mieć wpływ na to, co się dzieje w Polsce;
66 proc. – to jeden ze sposobów, żeby zmienić coś w kraju;
54 proc. – bo każdy dorosły powinien brać udział w wyborach;
50 proc. – żeby odsunąć obecną partię rządzącą od władzy;
44 proc. – to pierwszy raz, gdy mogę wziąć udział w wyborach;
37 proc. – to jeden z przywilejów bycia pełnoletnim;
36 proc. – to jeden ze sposobów, żeby zmienić coś w regionie, w którym będę głosować;
25 proc. – interesuję się życiem publicznym w Polsce;
15 proc. – żeby nie dopuścić do zwycięstwa partii opozycyjnych.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Wybory
Przemysław Czarnek
Jarosław Kaczyński
Sławomir Mentzen
Donald Tusk
jak głosują młodzi
młodzież
osiemnastolatki idą głosować
pierwsze wybory
wybory 2023
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze