Jarosław Kaczyński w piątek przed 7.30 rano w „Sygnałach dnia” radiowej „Jedynki” wbrew zdrowemu rozsądkowi, faktom i ostrzeżeniom specjalistów, przekonywał, że wybory korespondencyjne będą nie tylko całkowicie bezpieczne, ale też trudniejsze do sfałszowania.
O tym, jak Prawo i Sprawiedliwośćnawróciło się na głosowanie korespondencyjne na potrzeby zbliżających się wyborów prezydenckich pisaliśmy już 31 marca 2020.
„PO krytykuje głosowanie korespondencyjne, kiedyś sama je wprowadziła” – grzmią prorządowe media. Pomijają fakt, że przeciwko głosowaniu korespondencyjnemu twardo opowiadało się kiedyś… Prawo i Sprawiedliwość.
Przemilczają też fakt, że opozycja nie krytykuje jedynie najnowszego pomysłu PiS – czyli wyborów kopertowych. Od tygodni apeluje do rządu o wprowadzenie jednego ze stanów wyjątkowych, czyli stanu klęski żywiołowej i tym samym przełożenie głosowania. Z takim samym apelem zwracają się do władz eksperci prawni i kolejne organizacje społeczeństwa obywatelskiego.
W piątek rano Jarosław Kaczyński odpowiedział na te wezwania głosem demokraty zatroskanego o przestrzeganie ustawy zasadniczej:
Zgodnie z Konstytucją te wybory powinny się odbyć. Chyba, że zostałby wprowadzony stan nadzwyczajny. Do tego muszą być spełnione pewne warunki, te warunki w tym momencie nie są spełniane.
fałsz. Eksperci prawni są zgodni: obecna sytuacja nosi wszelkie znamiona stanu klęski żywiołowej, przewidzianego w Konstytucji.
„Oczywiste złamanie Konstytucji”. Czyje?
„Konstytucyjnie rzecz biorąc nie ma możliwości odłożenia wyborów prezydenckich w ogóle, a już w szczególności nie ma takiej możliwości na rok, bo słyszę takie propozycje. Byłoby to oczywiste złamanie Konstytucji” – dodał.
To uszczypliwość skierowana do Jarosława Gowina, który niedawno zaproponował jednorazową zmianę Konstytucji, w celu przesunięcia wyborów o rok. O tym, dlaczego byłoby to rozwiązanie bezprawne i nieskuteczne pisała w OKO.press Dominika Sitnicka. A Michał Danielewski podważał argumentację Gowina.
Ale o ile pomysł Gowina, podchwycony zresztą przez kilku publicystów, rzeczywiście byłby nie do zrealizowania, to prezes PiS myli się w pozostałym zakresie. Jak podkreślają eksperci prawni, obecna sytuacja w Polsce nosi wszelkie znamiona stanu klęski żywiołowej.
Jednocześnie, forsując zakazy i nakazy w drodze ustaw i rozporządzeń, czyli wprowadzając zasady stanu nadzwyczajnego bez wprowadzania go, władza sama Konstytucję łamie. Pisał o tym w liście do premiera Morawieckiego Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
W wywiadzie prezes PiS był pytany o inicjatywę prawników z „Wolnych Sądów”, którzy we wtorek 31 marca złożyli do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o zabezpieczenie w trybie pilnym. Domagają się zaniechania jakichkolwiek działań związanych z organizacją wyborów 10 i 24 maja 2020.
„To całkowite lekceważenie Konstytucji i próba ustanowienia w Polsce […] rządów sądów. […] To, która pojawia się w Europie. Jest całkowicie antykonstytucyjna i antydemokratyczna” – skwitował Kaczyński.
To PiS narusza Konstytucję
A przecież to Jarosław Kaczyński i cały obóz PiS wielokrotnie naruszał ducha i literę Konstytucji, poczynając od zamachu na Trybunał Konstytucyjny w 2016 roku. O tym, jak łamane były w Polsce standardy demokratycznego państwa prawa, pisaliśmy wielokrotnie w OKO.press.
Teraz prezes PiS cynicznie zasłania się przepisami ustawy zasadniczej, ale nie wprowadzając na polskim terytorium stanu nadzwyczajnego po raz kolejny podważa jej ducha.
Konstytucja w art. 228 daje władzom szczególne uprawnienia na wypadek m.in. epidemii:
„W sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej”.
Sens tego zapisu jest właśnie taki: dać rządowi (a także samorządom, co dla PiS byłoby dodatkowo problematyczne) narzędzia sprawowania władzy, by odpowiedzieć na kryzys związany z pandemią koronawirusa. Kaczyński uparcie z nich nie korzysta.
Wie bowiem, że wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych automatycznie przesunęłoby datę wyborów o 90 dni po jego zakończeniu. Tak stanowi art. 228 pkt 7 Konstytucji.
Zobacz p. 7 art. 228 Konstytucji RP
W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny.
Jak pisał w OKO.press Michał Danielewski, rząd działa też w sprzeczności z przepisami ustawy o stanie klęski żywiołowej, która jest legislacyjnym uszczegółowieniem zadań władz publicznych na wypadek m.in. epidemii tej skali.
W ustawie czytamy: „Stan klęski żywiołowej może być wprowadzony dla zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia”.
Co to jest katastrofa naturalna w rozumieniu ustawy? To „masowe występowanie szkodników, chorób roślin lub zwierząt albo chorób zakaźnych ludzi albo też działanie innego żywiołu”.
Nikt nie ma wątpliwości, że w Polsce mamy obecnie „masowe występowanie choroby zakaźnej wśród ludzi”. Zatem spełniona została przesłanka, by wprowadzić stan nadzwyczajny w postaci żywiołowej.
Nie robiąc tego PiS działa wbrew duchowi Konstytucji i literze ustawy, za to we własnym interesie politycznym, Przy okazji Kaczyński tworzy własne prawne uniwersum, w którym odwracane są znaczenia. Łamanie Konstytucji staje się jej przestrzeganiem, i odwrotnie.
Po co są wybory? Żeby zapewnić konsolidację władzy
W piątkowym wywiadzie prezes PiS powtórzył także narrację z wywiadu w RMF.fm z 21 marca 2020. Wyjaśnił, że zwycięstwo Andrzeja Dudy jest po prostu w interesie Polski.
„Nas czeka walka z koronawirusem, ale też z niezwykle ciężkim kryzysem ekonomicznym.
Konsolidacja władzy, stabilizacja władzy, a do tego między innymi mają doprowadzić wybory prezydenckie, jest niesłychanie wręcz ważna” – stwierdził Kaczyński w Polskim Radiu.
W wywiadzie dla RMF.fm ujmował to podobnie:
„Byłoby to niezwykle niekorzystne, żeby prezydent i premier byli z różnych obozów politycznych i się spierali. Potrzebujemy dzisiaj wśród innych warunków skutecznego przeciwstawiania się kryzysowi, także politycznej stabilizacji. To jest także przyczyna, która powoduje, że te wybory powinny się odbyć 10 maja”.
Wkrótce potem swoje trzy grosze dołożył do politycznego pieca Jarosław Gowin. Działo się to zanim opinia wicepremiera na temat wyborów uległa zupełnej transformacji. Pod koniec marca Gowin zdradził niechcący, jaki będzie przekaz Andrzeja Dudy w ostatnich tygodniach kampanii.
„Byłoby dobrze, żebyśmy mieli te wybory za sobą, żeby rządzący i politycy mogli skupić się tylko na ratowaniu osób dotkniętych epidemią i polskiej gospodarki. A jeśli przełożymy wybory, będziemy tkwić w tym zaklętym chocholim tańcu” – przekonywał.
Jak pisaliśmy w OKO.press, prąc do wyborów 10 maja, obóz władzy pokazuje, że nie liczy się dla niego fakt, że takie głosowanie nie będzie bezpieczne i demokratyczne. Cel jest jeden – wybory ma wygrać Andrzej Duda.
Kto działa dla celów politycznych?
Prezes PiS tłumaczył słuchaczom, dlaczego opozycja namawia rząd do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego i przełożenia wyborów.
Zdaniem Kaczyńskiego chodzi o to, by od nowa zacząć kampanię. Jej kandydaci nie wydają się prezesowi „szczególnie udani”. Co innego Duda, który według najnowszych sondaży ma spore szanse na zwycięstwo w pierwszej turze.
„W sytuacjach zagrożenia ludzie konsolidują się wokół władzy, jeśli władza spełnia ich oczekiwania i walczy z tym zagrożeniem. […] Prezydent Duda także w trudnej sytuacji się po prostu sprawdza” – stwierdził prezes PiS.
Nie wspomniał natomiast o tym, że
ze względu na trwającą pandemię, większość sztabów opozycji zawiesiła pracę. A w tym samym czasie Andrzej Duda wykorzystuje kryzys, by co chwila pojawiać się w mediach jako „dobry gospodarz”.
Kaczyński „przejrzał” także inną strategię opozycji: chcą odłożyć wybory, bo za jakiś czas będą mieli większe szanse na wygraną. Polskę i świat czeka przecież ciężki kryzys gospodarczy.
„Za rok będziemy być może w fazie bardzo bolesnej walki z tym kryzysem. […] Chodzi o to, że ludzie mają wtedy jakieś pretensje do władzy, nawet jeżeli władza robi wszystko, co można, by zapobiegać jego skutkom społecznym”.
Prezes zapomniał jednak, że ten sam argument jest znacznie bardziej przekonujący w drugą stronę – to PiS nie chce postąpić logicznie i wprowadzić stanu wyjątkowego, który oznaczałby przełożenie wyborów. Bo za wszelką cenę, nawet kosztem zdrowia i życia obywateli, zamierza utrzymać pełnię władzy.
Kaczyński, choć zasłania się Konstytucją, przyznaje niemal wprost, że zasady demokratycznego państwa prawnego nie są dziś dla niego aż tak istotne.
Martwi mnie naiwność kilku polityków KO w ocenie propozycji pana Gowina. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale obecnie medialnie nagłaśniane spięcie na linii pan Prezes i pan Gowin jest w mojej ocenie mocno reżyserowane z Nowogrodzkiej. Celem tego spektaklu jest właśnie utrzymanie skonsolidowanej władzy jak to określił JK w sytuacji, kiedy wyraźnie widać, że nie da rady przeprowadzić wybory 10 maja. Obaj panowie zagrali o przedłużenie żywota o dwa lata tej skonsolidowanej władzy jednocześnie okłamując Polaków, że nie można wprowadzić stanu nadzwyczajnego, bo nie są spełnione warunki konstytucyjne. Co ważne obaj panowie, ich propozycje nie wynikają z troski o los Polek i Polaków, a bardziej chyba z troski o swoje kariery polityczne w kontekście tego, że już niedługo trzeba będzie się rozliczyć przed społeczeństwem z tragicznego braku przygotowania państwa do walki z epidemią i z kryzysem gospodarczym. Co ważne obu panom nie sprawiało żadnej etycznej czy też moralnej trudności łamanie Konstytucji i prawa przez ostatnie prawie 5 lat. Teraz nagle stają się pierwszymi jej obrońcami i legalistami. Propozycje obu panów są nierealne do wykonania z racji braku elementarnego zaufania na linii rządzący – opozycja. Jedna i druga jest słabo ukrywanym kołem ratunkowym mającym uchronić zjednoczoną prawicę przed raczej nieuchronnym zatonięciem. Rozwiązania konstytucyjne są zawarte w Konstytucji i nie trzeba żadnych zmian. Trzeba tylko ogłosić stan nadzwyczajny, bo już wprowadzony faktycznie mamy stan klęski żywiołowej. Dla J. Kaczyńskiego liczy się tylko to, że władza będzie skonsolidowana i będzie miał spokój, jeśli nie przez trzy jak zakładał przy wyborach 10 maja, to przez dwa lata. Reasumując realizowana strategia prezesa i PiS to zadziałać tak, aby władzy nie utracić, a za szkody i złe przygotowanie państwa do walki z epidemią i zapaścią gospodarczą obarczyć możliwie jak najbardziej opozycję.
Mam podobne odczucia …
Prof Zoll, który nie splamił się kolaboracja z PiS uważa, że przedłużenie kadencji PAD-alca jest dopuszczalne pod warunkiem zgodności trybu z Konstytucją. Uważa, że nie dłużej niż o rok. Myslę, że gdyby udało się odłączyć ugrupowanie Gowina od od PiS sprawa jest warta poważnego zastanowienia. 1. Rok wytrzymamy, zwłaszcza że PiS bez Gowina będzie musiał spuscic z tonu. 2.Kaczorowi zostanie uświadomione, że jeszcze nie jest namiestnikiem. 3. Ważniejsze od bezwartościowego prezydenta jest zdrowie i życie narodu.
PS Kaczor w trosce o swoje zdrowie przestał nalegać na wizytę w Smoleńsku w rocznicę katastrofy. Mógłby przecież pojechać w kombinezonie ochronnym i sterylizowanej kapsule.
Chciałbym odpowiedzieć cytatem z wywiadu z prof. Mikołejko w Fakcie cyt. „Obecna władza jest raczej groteskowym – choć groźnym – ucieleśnieniem tęsknot za mocnym porządkiem państwowym. Proszę zwrócić uwagę, że jest ona absolutnie zamknięta na dialog, na negocjacje. Bo to jest władza zdeprawowanego odłamu polskiej inteligencji, która karykaturalnie i z maniackim uporem trzyma się romantycznej, Mickiewiczowskiej – i z gruntu fałszywej – dialektyki "ognia" i "wnętrza", "dzieweczki" i "szkiełka mędrca", "ludu" i "łże-elity". Tymczasem nie ma żadnej "dzieweczki", nie ma – i to od dawna – żadnego "ludu". Nie żyjemy już w polskim XIX stuleciu. Żyjemy w dobie, w której polskie "historyczne" warstwy i klasy społeczne, takie właśnie jak "inteligencja" czy "lud", w warunkach globalnej, liberalnej formacji kapitalizmu, musiały ustąpić przed nowymi już warstwami i klasami społecznymi…….. W sytuacji, gdy gada się o jakimś "suwerenie", "ludzie", "pseudoelitach", gdy odwołuje się do "woli", nie zaś prawa i negocjacji między różnymi grupami, musi rodzić się karykaturalny i archaiczny sposób sprawowania władzy. Zohydza on na wszelkie sposoby klasę średnią, choć na niej pasożytuje, i jej kulturę prawną, intelektualną czy gospodarczą – choć to ta klasa właśnie jest "solą" i podstawą sprawnych społeczeństw nowoczesnych. I wynosi pod niebiosa rzekomy "lud", "suwerena", którego emanacją jest rzecz jasna grupa rządząca i "wódz", "mesjasz", wcale nieemerytowany "zbawca narodu"…….. Polecam lekturze cały wywiad
Za komentarz wystarczy to zdjęcie "dwojga wybitnych konstytucjonalistów" To on jest spirytus movens wszelkich wstrętnych pomysłów, których realizacja ma mu dać władzę dyktatora. W moim nie prawniczym ale praktycznym umyśle plącze się myśl, że wszystkie mądre osobistości prawnicze powinny przeprowadzić tajne rozmowy jakie rozwiązanie będzie najlepsze. Po ustaleniu takowego upublicznić i zobaczyć co ten ćwierćinteligent zrobi.
Przepraszam Szanownych za banały ale, ten się śmieje …..
Skoro widzę w czołówce "towarzyskie odkrycie" wiadomego konusa, vs. żonę tajnego współpracownika SB ps. Wolfgang, to wiarygodność intencji sprowadzam do… ZERA.
Na pochybel pisiorom! Bekniecie miernoty.
Stanie się wymownym i realnym to, co perorował "wymoczek", azaliż bliźniak Jara, Lechu: "spieprzaj dziadu"!
Durnoto polska. Pojmij to w końcu i wypnij się na tzw. dobrą zmianę!