Tęczowy Rafał zniknął w kampanii, bo w KO nie potrafią sobie wyobrazić, że Trzaskowski robi skręt w stronę praw człowieka i wygrywa wybory. Ale czy to powód, żeby w II turze nie iść głosować, bo masz dosyć mniejszego zła? Rozmawiamy z aktywistami „Miłość nie wyklucza”
Anton Ambroziak, OKO.press: W ostatnich 10 latach przyzwyczailiśmy się, że tematy dotyczące społeczności LGBT+ były używane w kampaniach wyborczych jako polaryzujące. Tym razem było wyjątkowo cicho. Dlaczego?
Maja Heban, Miłość nie wyklucza: Podobnie jak w kampanii parlamentarnej w 2023 roku trochę czekaliśmy, aż rozpocznie się nagonka, ale ona już w Polsce nie chwyta. Sławomir Mentzen próbował mówić o „okaleczeniu dzieci” i szkodliwej „ideologii LGBT”, a po prawicowej stronie internetu krążył fejk o szkolnych kuwetach dla nastolatków, które rzekomo utożsamiają się jako koty.
Tylko że to tak naprawdę nikogo za bardzo nie interesuje. Od 2020 roku, gdy dotknęliśmy dna, całe społeczeństwo, również media, zrobiło ogromny progres. Jesteśmy wyczuleni na szczucie.
Z drugiej strony, tak naprawdę jesteśmy do tyłu. Trudno straszyć, że prawa społeczności LGBT+ poszły za daleko, skoro stoją w miejscu. Ta kampania skupiła się na innych uprzedzeniach – homofobia ustąpiła miejsca retoryce antyimigranckiej, zarówno skierowanej wobec uchodźców z Ukrainy, jak i migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Próby odpalenia starych strategii wyglądały faktycznie groteskowo: był Nawrocki, który niszczył rzekomo seksualizujący komiks Genderqueer, był Kaczyński, który znów mówił, że widzi przed sobą panie i panów, a niektórzy w tym kraju to by zobaczyli 60 płci, i jak tak można. Z drugiej strony Rafał Trzaskowski, który dużą część swojego politycznego kapitału zbudował na byciu otwarcie progresywnym, w tej kampanii zaliczył kilka wpadek. Przestraszył się tęczowej flagi na debacie w Końskich, w wywiadzie u Krzysztofa Stanowskiego powiedział, że jest przeciwko adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Wiele osób nie kryje irytacji, że polityk, który co roku otwiera Paradę Równości w Warszawie, dziś nie potrafi powiedzieć, że stoi po stronie mniejszości w dążeniu do równych praw. Nie trzeba być „lewakiem”, żeby głosić takie tezy.
Maja Heban: To jest polityczna kalkulacja, fantazja o tym, że Rafał Trzaskowski będzie się bił o głosy prawicowe, głosy Konfederacji w imię kilku wspólnych haseł i nienawiści do PiS. A dobrze wiemy, że wyborców Konfederacji łączy raczej niechęć do duopolu PO-PiS i nawet zmiękczenie wizerunku tęczowego Rafała, czy kilka antyukraińskich haseł niewiele w tej antyestablishmentowej emocji zmieni.
I dlatego, jako Miłość Nie Wyklucza, mocno zareagowaliśmy na wypowiedź Trzaskowskiego o adopcji, bo czas pewne słowa odczarować. Adopcja jest prawem człowieka w tym sensie, że każdy ma prawo do życia rodzinnego, osoby LGBT+ mają prawo zakładać rodziny. Jeśli zgadzamy się na przysposobienie dzieci w parach jednopłciowych, to logicznie musimy też zgadzać się na adopcję. A nie używamy tego słowa, bo – podobnie jak z aborcją – źle nam się kojarzy. Czas skończyć z ezopowym językiem, mówić wprost o prawach człowieka.
Hubert Sobecki, Miłość nie wyklucza: Politycy są tchórzami i to nie jest żadna tajemnica. Ale sztabowcy w Polsce są też uprzedzonymi analitykami własnej sprawy. Jak polityk chce wygrać wybory na centrowej pozycji, to skręca w prawo, bo rzekomo tam jest domyślne centrum.
Dlaczego? Bo mamy homofobiczną, rasistowską, mizoginistyczną kulturę. Tylko ta intuicja jest samospełniającą się przepowiednią. Jesteś politykiem, masz władzę, stanowisz prawo, a dziś dodatkowo jesteś superinfluencerem z milionami followersów – szczególnie w toku kampanii wyborczej – więc wyrażając swoje stanowisko, kształtujesz opinie ludzi na dany temat. Wiele osób potem powtarza te słowa bezrefleksyjnie, nie dlatego że jest głupia, ale jest zapracowana, zajęta swoimi codziennymi obowiązkami i wyzwaniami.
Nitrasy, Tomczyki i inni eksperci z Platformy Obywatelskiej wyobrażają sobie, że mogą być Konfederacją light. W fokusach im wyszło, które tematy są zapalne, więc podbijają silne emocje, żeby kogoś tam zmobilizować.
A potem, jak minie kampania, będą znów lamenty, że „ojej, no faszyzacja społeczeństwa i skąd się to bierze”.
Wiara w to, że kampania rządzi się swoimi prawami i można powiedzieć wszystko byle wygrać, a potem porzuci się ludzi, których opiniami i emocjami tak naprawdę się gardzi, i będzie się robić politykę jak zwykle, to jest fikcja.
Słowa z kampanii kształtują rzeczywistość. Mózgi tej kampanii, zawodowi analitycy od słupków i sondaży, nie wyobrażają sobie jednak, że Rafał Trzaskowski wygrywa te wybory, skręcając w stronę czegoś, co dla nich jest lewicowe – czyli praw człowieka. I nie chodziłoby przecież o machanie tęczową flagą, tylko bezkompromisowe mówienie o tym, że wszystkim bez wyjątku należą się szacunek i równe prawa.
Maja Heban: Jak oglądałam debatę w Końskich, a Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen mówili o szkodliwej ideologii LGBT, pomyślałam, że to takie smutne, że mamy Rafała Trzaskowskiego, który otwierał Parady Równości w Warszawie, a teraz na antenie nie jest w stanie wpaść na to, żeby po prostu powiedzieć: słuchajcie, ja nie będę prezydentem, który będzie obrażał ludzi, nazywając jakiegokolwiek obywatela ideologią. Takie rzeczy leżą na stole, widzieliśmy już, że w Polsce nie ma przyzwolenia na dehumanizację społeczności LGBT+. I na tym też można budować kapitał.
Ale może analitycy uznali, że w imię mniejszego zła, ci, którym zależy na prawach człowieka, i tak zagłosują na Rafała Trzaskowskiego? Zresztą wy również macie w tej kampanii podobny przekaz: zachęcacie, żeby iść do urn i wybrać rozwiązanie wystarczająco dobre.
Hubert Sobecki: Pierwszy raz zdecydowaliśmy, że chcemy zrobić kampanię profrekwencyjną. To, co jest w tym momencie kluczowe, to żeby ludzie ruszyli dupy do run. Nie chcemy, żeby wygrało poczucie rozczarowania albo przekonanie, że Trzaskowski i tak wygra. Z sondaży widzimy plus minus, jak może być. I wiemy, że żeby w Polsce mogło dojść do jakiejkolwiek zmiany, potrzebny jest – jak to nazwałeś – wystarczająco dobry prezydent.
Jako organizacja społeczna nie możemy nikomu powiedzieć, jak ma głosować. Mówimy, że jeśli jesteś LGBT-em albo naszym sojusznikiem, to głosuj zgodnie z interesem społeczności. W pierwszej turze mamy komfort. Jest Magdalena Biejat, która mówi o dzieciakach, tęczowych rodzinach i wprowadza równość małżeńską. Jest Zandberg, dla którego to może nie jest priorytet, ale jest za równością małżeńską i godną tranzycją. Masz wreszcie wyborczy folklor w postaci Joanny Senyszyn, która jest weteranką wsparcia osób LGBT+, ale raczej ciekawostką.
Natomiast w drugiej turze, no cóż, trzeba zderzyć się z rzeczywistością. Sondaże pokazują, że przed nami wszystkimi trudny wybór. W Miłość Nie Wyklucza mówimy: ustawa o mowie nienawiści przeszła przez Sejm i Senat, ale Duda ją uwalił. Potrzebny jest prezydent, który ją podpisze. Jak myślicie, który z czołowej trójki Trzaskowski, Nawrocki, Mentzen to zrobi?
Pierwszy mówi, że podpisze, drugi, że to ideologia, trzeci, że to jest zamach na wolność słowa.
Chcecie związków partnerskich? Jeśli rząd przyjmie ustawę, to kto ją wprowadzi? Rachunek jest prosty. No więc tak, cały nasz wysiłek, również emocjonalny, bo wcale nie jest nam z tym wygodnie, idzie w to, żeby przygotować ludzi do tego, że w drugiej turze znów będziemy musieli głosować na mniejsze zło.
I z czym się spotykacie, gdy wychodzicie z takim przekazem? Rozczarowanie rządem oraz zmęczenie tym, że centrum sceny politycznej jest zakładnikiem prawicowych narracji, jest przecież ogromne.
Maja Heban: Szczególnie młodzi wyborcy Lewicy mają sztywne kręgosłupy moralne. Wiele osób nigdy w dorosłym życiu nie miało szansy zagłosować zgodnie z własnymi przekonaniami, wiedząc, że ich kandydat ma szansę na wygraną. I stwierdzają, że mają tego dosyć: jeśli muszą głosować na prawicę lub skrajną prawicę, to wolą w ogóle tego nie robić. To rodzaj manifestu, który silnie słychać: że w drugiej turze na wybory nie idę albo oddam nieważny głos.
Jakie macie argumenty, żeby zmobilizować tę grupę?
Maja Heban: Podczas tej prezydentury co najmniej raz za kilka lat zmieni się rząd. Być może do władzy dojdą ludzie, którzy nie będzie wprowadzać związków partnerskich, tylko skupią się na forsowaniu kremlowskich ustaw anty-LGBT. W Polsce nie trzeba wielkiej woli politycznej, żeby takie projekty się pojawiły. Wystarczy, że rządzić będzie PiS z Konfederacją, a organizacje typu Ordo Iuris zakasają rękawy i będą kłaść ustawę za ustawą: zakaz tranzycji nastolatków, zakaz propagandy LGBT. Ludzie pytają, jak długo można straszyć PiS. No bardzo długo, bo to są realne zagrożenia. Przecież widzimy, co się dzieje na Węgrzech, w Bułgarii, w Stanach Zjednoczonych. To nie są zmyślone scenariusze.
Czyli Pałac Prezydencki traktujecie jako bezpiecznik na bardziej brunatne czasy?
Hubert Sobecki: Tak, ale problem polega na tym, że ci, którzy mają trudność z głosowaniem na mniejsze zło, też starają się myśleć pragmatycznie, tylko w inny sposób. Oni wychodzą z założenia, że musi dojść do kompletnej katastrofy, żeby można się było odrodzić na nowo.
Nazwijmy to wprost: wiele osób marzy o końcu duopolu, o wielkim przetasowaniu politycznym, które pewnie odbije się na niektórych grupach społecznych, ale perspektywicznie przyniesie coś nowego, w domyśle lepszego.
Hubert Sobecki: To jest pytanie o to, czy chcesz przecierpieć ileś lat, żeby później może było lepiej, czy wolisz miarowo poszerzać granice tego, co osiągalne i ochronić społeczność przed najgorszym. Dla nas wybór jest prosty: nie chcemy nagonki, ryzyka „małego trumpizmu”, drugiej Rosji, czy nawet Węgier.
Akceleracjonizm zawsze jest strasznie podejrzany. Ta alt-lewicowa taktyka w tej politycznej podkowie niebezpiecznie odgina się w stronę skrajnej prawicy. Dobrze rozumiem, że to jest kuszące, bo daje ci speeda, poczucie sprawiedliwości, wyższości moralnej, przekonanie, że nie idziesz na zgniłe kompromisy.
Generalnie świetnie się ze sobą czujesz. Po prostu cytujesz sobie wewnętrznego lorda Farquaada i mówisz, że to jest wasze poświęcenie, na które ja jestem gotowy. Bo twoje dobre samopoczucie, twoja krystaliczna moralność doprowadzi do tego, że w dupę dostaną ludzie, którzy dziś nie mogą jeszcze głosować. Bo będzie kolejne pokolenie nastolatków wychowywanych w czasach hardkorowej nagonki. Takiej, czy innej, bo ktoś zrobi sondaż i mu wyjdzie, że trzeba zrobić „rejestr transseksualistów” i zakazać „pederastom” pracy w szkołach.
Ten bezpiecznik, o którym mówimy, jest na poziomie egzystencjalnym. My mówimy o scenariuszach, które sprawiają, że ludzie uciekają z kraju. Sorry, może nie jestem wystarczająco idealistyczny, ale żyjemy w takim, a nie innym kraju i lepiej zderzyć się z prawdą niż ze ścianą.
W kampaniach wyborczych przyzwyczailiśmy się, że do kandydatów pielgrzymują różne grupy interesów, przekonując ich do swoich postulatów i racji. Tym razem tęczowego rzecznictwa nie było za dużo. Dlaczego?
Hubert Sobecki: Spotykaliśmy się z politykami, tylko nie w błyskach fleszy, bo w tym momencie nie ma tu czego rozgrywać. Wiemy, kto podpisze ustawę o związkach partnerskich, jeśli ta trafi na jego biurko, a kto nie. A moment, żeby pielgrzymować do Pałacu Prezydenckiego w tej sprawie będzie wtedy, gdy ustawa wyjdzie z Sejmu.
Teraz musimy się skupić na tym, żeby zasiadła tam osoba, z którą będzie, o czym rozmawiać, stąd pełna para w działania profrekwencyjne. Jeśli to będzie Trzaskowski, to pójdziemy do niego i powiemy: „Masz pan to podpisać, bo głosowały na pana LGBT-y”. W drugiej połowie roku wrócimy też do tematu równości małżeńskiej, bo przysięgam, że jeśli ktoś każe mi jeszcze dłużej mówić o związkach partnerskich jako wielkiej łasce i spełnieniu marzeń, to krew mnie zaleje.
To jeszcze raz w żołnierskich słowach. Po co iść na wybory?
Hubert Sobecki: Dla dzieciaków, które nie mogą głosować, żeby nie dorastały w nagonce. Dla siebie, swoich przyjaciół i rodziny, bo osoby LGBT+ to grupa, która pierwsza dostanie w skórę, jak władza będzie potrzebować kozła ofiarnego. No i dlatego, że jak ty oddasz te wybory walkowerem, to po cholerę się w to całe równouprawnienie bawimy?
Maja Heban: W pierwszej turze, żeby pokazać, jakie wartości są dla nas ważne i jakiej Polski chcemy. W drugiej pragmatycznie z myślą o osobach LGBT+ i tym, co może się realnie zmienić.
LGBT+
Wybory
Magdalena Biejat
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Sławomir Mentzen
Karol Nawrocki
Joanna Senyszyn
Rafał Trzaskowski
Adrian Zandberg
Wybory prezydenckie 2025
związki partnerskie
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze