0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Iga Kucharska / OKO.pressIl. Iga Kucharska / ...

Gdy zapytać większości polityków rządzącej koalicji, dlaczego ustawa o związkach partnerskich nie trafiła jeszcze do Sejmu, odpowiedzą, że wprowadzenie przepisów i tak zablokuje wetem prezydent Andrzej Duda. Tyle że przyszłość tęczowych rodzin w tej kadencji nie rozstrzygnie się raczej w Pałacu Prezydenckim, tylko w rządzącej koalicji.

Wygrana w majowych wyborach kandydata, który nie będzie hamulcowym zmian, można uznać za wynik wystarczająco dobry dla sprawy. A kłótnie o to, czy na debacie w Końskich, w ramach solidarności z dyskryminowaną mniejszością należy dumnie wymachiwać tęczową flagą, są być może moralnie słuszne, ale strategicznie zupełnie nieistotne.

Żadne gesty i deklaracje w tej kampanii nie zmienią układu politycznego, który ustawa o związkach partnerskich musi pokonać. Za to wielokrotnie widzieliśmy, ile zepsuć może toksyczna przepychanka polityczna, w której grupy mniejszościowe stają się straszakiem do mobilizacji elektoratu.

Przeczytaj także:

W tej kampanii jest trochę inaczej, bo prawie wszyscy grają na wyciszenie. Mimo że Karol Nawrocki próbował atakować swojego głównego rywala tęczową kartą – i nie chodzi tylko o incydent z debaty w Końskich, ale wcześniejsze wypowiedzi, w których Nawrocki powtarzał zgraną płytę o ideologizacji szkół i instytucji, czy zgodzie na „homoadopcje” – nie uruchamiało to wcale spirali nienawiści, bo grunt pod podobne wypowiedzi radykalnie się zmienił.

Choć prawica w Polsce jest przeciwna pełnej równości osób LGBT+ w sposób organiczny, jednak z przymusu opowiada o tej grupie strawniejszym, choć wciąż homofobicznym językiem.

Karol Nawrocki w debacie w TV Republika stwierdził np. że byłby gotowy do dyskusji o ustawie o statusie osoby bliskiej, ale żadnych praw dotyczących społeczności LGBT+ sam nie będzie forsował.

I posłużył się figurą, którą również stosuje próbująca wcisnąć się bliżej centrum Konfederacja. „Ja w ogóle jestem za tym, aby kwestie seksualne, prywatne pozostawały poza życiem politycznym” – stwierdził Nawrocki.

Sławomir Mentzen także stosuje rozgraniczenie na światopoglądową część społeczności LGBT+, która chce wywrócić porządek świata (w tym „okaleczać dzieci”) oraz ludzi, którzy są rozczarowani państwem, pragną indywidualnego sukcesu i których wcale nie trzeba pytać, o to, kogo kochają, bo należy im się prawo do prywatności.

Nikt, kto liczy dziś na dwucyfrowe poparcie w wyborach, nie może pozwolić sobie na bardziej brunatny język wobec osób LGBT+, niezależnie od prawdziwych poglądów, programów, czy korzeni politycznych. Wciąż nie jest to jednak temat, na którym można ugrać wiele, będąc entuzjastycznym sojusznikiem pełnej równości.

Po liberalno-lewicowej stronie w kampanii prezydenckiej wystarczy szacunek i zadaniowa kalkulacja. A prawda jest taka, że cała gra wokół związków partnerskich rozegra się w Sejmie i dziś to prawica – ta opozycyjna i rządowa – ma w tej sprawie większość.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Skończą się wymówki, zrobi się ciekawie?

Czy to znaczy, że nadzieje na uregulowanie życia rodzinnego par jednopłciowych są stracone? Absolutnie nie. Po wyborach prezydenckich politycy chowający się dziś za plecami Andrzeja Dudy mogą stracić wymówkę do ociągania się z wypełnieniem zobowiązań.

Mistrzami długiej rozgrywki są tu politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy konsekwentnie odraczają moment zajęcia jasnego stanowiska. Partia Władysława Kosiniaka-Kamysza wykorzystała już prawdopodobnie wszystkie wymówki: najpierw posłowie PSL nie chcieli rozmawiać o ustawie, której treści nie znali, ale gdy o niej rozmawiali, prosili, aby nie pojawiła się przed ważnymi dla ludowców wyborami samorządowymi.

Potem gdy projekt nabierał kształtu, PSL postanowił w publicznej przepychance wyznaczyć warunki brzegowe. Ludowcy nie zgadzali się na przysposobienie dzieci w tęczowych rodzinach, a także uroczystą ceremonię przed Urzędem Stanu Cywilnego.

18 października 2024 po wielu miesiącach publicznych i kuluarowych dyskusji kompromisowy projekt ustawy o związkach partnerskich trafił do Rządowego Centrum Legislacji. A i tak PSL zadeklarował, że będzie pracował nad własną ustawą o statusie osoby bliskiej, bo związki partnerskie wciąż za bardzo przypominają im małżeństwa. Mówiło się nawet, że koalicjantem PSL w tej sprawie ma być Andrzej Duda, ale jego kadencja kończy się w sierpniu, a PSL nadal nie pokazał alternatywy.

W tym czasie departament równości przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powoli pchał ustawę do przodu. Najpierw odbyły się konsultacje publiczne, potem międzyresortowe. Na tym drugim etapie wiele osób z administracji państwowej złapało się za głowę, bo zrozumiało, jak wiele zmian należy przeprowadzić, żeby do polskiego prawa bezpiecznie wdrożyć nową instytucję. Także tutaj PSL zgłaszał uwagi, że wprowadzenie związków partnerskich może umożliwić wyłudzenie gruntów rolnych.

Jednak zatrzymanie ustawy w gabinetach przed wyborami prezydenckimi, to decyzja częściowo polityczna. W rozmowie z OKO.press ministra ds. równości Katarzyna Kotula mówiła, że najbardziej nie chciałaby, żeby prawo zostało odesłane do Trybunału Konstytucyjnego i zamrożone w instytucji, która wciąż działa niezgodnie z prawem.

Prace nad poprawkami zgłoszonym przez różne resorty wciąż trwają, możemy się jednak spodziewać, że projekt ustawy o związkach partnerskich jako projekt rządowy trafi do Sejmu albo przed wakacjami, albo jesienią 2025 roku.

Tęczowi żołnierze przyjdą do Kosiniaka

To będzie moment maksymalnej mobilizacji społeczności LGBT+ i testu dla polityków. Skończą się uniki, a zaczną niewygodne spotkania. Już konsultacje projektu ustawy pokazały, że konserwatystom z rządu będzie bardzo trudno mówić „nie”, bo nie będą go wygłaszać do najłatwiejszego przeciwnika: aktywisty walczącego o prawa osób LGBT+. W konsultacjach wzięły udział tęczowe rodziny, pary heteroseksualne, które chcą mieć alternatywę do małżeństwa, obywatele na przymusowej emigracji tęskniący za Polską, a

nawet żołnierze i żołnierki LGBT+.

I właśnie tej ostatniej grupie dedykujemy nasz nowy cykl tekstów przygotowany wspólnie z Kampanią Przeciw Homofobii.

Czy wicepremier i minister obrony, który lubi mówić o bezpieczeństwie państwa, odmówi rozmowy z osobami, które mają bronić państwa, ale same w Polsce nie mogą czuć się bezpiecznie?

Do czytania od jutra, 17 kwietnia 2025, na stronie OKO.press.

Poniżej przypominamy teksty z konsultacji publicznych opublikowane przez OKO.press:

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze