0:000:00

0:00

Kolejny przedstawiciel władzy PiS decyduje się na krytykę zmian w kodeksie karnym.

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera zabrał głos w programie "Rozmowa Piaseckiego" TVN24 25 czerwca. Zapytany, czy dostrzega, że podczas prac nad nowelizacją kodeksu karnego "podeptano Regulamin Sejmu", odpowiedział:

"Tak, dostrzegam". Dodał, że w jego odczuciu nowelizację przyjęto "zbyt pospiesznie".

"Czasami w polityce emocje (...) powodują to, że nie zważając na pewne zapisy, tworzy się prawo, wszystkie koalicje to robiły"

- podkreślił Dera. Przypomniał, że prezydent Duda ma "konstytucyjny czas" do 5 lipca na podjęcie decyzji, co zrobić z ustawą, która trafiła na jego biurko.

Prezydencki minister odniósł się też listu 158 wybitnych profesorów prawa (i nie tylko), którzy zaapelowali do Andrzeja Dudy o weto nowego kodeksu.

"Różne opinie trafiają do kancelarii, do prezydenta. Jedynym organem od orzekania tego, czy zostały naruszone standardy konstytucyjne, jest Trybunał Konstytucyjny. Tylko on ma prawo powiedzieć, czy coś jest konstytucyjne, czy nie"

- oznajmił Dera.

W środę 26 czerwca w "Graffiti" Polsat News wtórował mu nowy rzecznik rządu Piotr Müller.

Wszystko wskazuje, że obóz rządzący przygotowuje grunt pod odesłanie kodeksu Ziobry do kontroli TK. Bo złamanie Regulaminu Sejmu - na które wskazują już niemal wszyscy znani prawnicy - wiąże się z naruszeniem art. 112 Konstytucji. Regulamin złamano, gdy Marszałek Sejmu uznał projekt za "niekodeksowy" i skierował do standardowego procedowania zamiast poddać go specjalnej, wydłużonej procedurze.

TK czyli wątpliwe panaceum

O tym, że jedynie kontrola konstytucyjności w TK będzie w stanie "uleczyć" nowelę przeforsowaną przez resort Zbigniewa Ziobry mówił ostatnio przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Leszek Mazur.

"Są tu zastrzeżenia, co do których zasadniczo prezydent ma możliwość stanowczego wypowiedzenia się – albo poprzez podpisanie, ale w tej sytuacji bardziej prawdopodobne wydaje się, że będzie jakiś rodzaj kontroli konstytucyjnej” - stwierdził sędzia Mazur.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy: przewodniczącą Trybunału jest sędzia Julia Przyłębska, blisko zaprzyjaźniona z rządem PiS. A wyroki Trybunału mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Jeżeli TK orzeknie, że przy uchwaleniu kodeksu nie doszło do złamania Konstytucji, rząd będzie mógł zasłaniać się tym wyrokiem w przyszłości.

Problem w tym, że wątpliwości konstytucyjne budzi obecnie konstrukcja samego Trybunału. Zasiadają w nim sędziowie powołani na stanowiska już zajęte, tzw. "dublerzy". Wyroki wydane przez składy z ich udziałem są przez uznane autorytety prawnicze uznawane za orzeczenia non existens, nieistniejące.

Uwikłanie niekonstytucyjnego TK w sprawę niekonstytucyjnego kodeksu karnego dopełni obrazu "ustrojowej tragifarsy", w której poruszają się obecnie polskie władze.

Konsultacje x2

Ale złamanie Regulaminu Sejmu, które ma naprawić TK, to nie jedyne proceduralne potknięcie, które przytrafiło się nowemu kodeksowi. Projekt zgłoszono jako rządowy, a jego przygotowaniem zajmowało się Ministerstwo Sprawiedliwości. Oznacza to, że nowelę trzeba było uzgodnić z pozostałymi ministerstwami i skierować do konsultacji publicznych.

Po raz pierwszy Ministerstwo Sprawiedliwości poprosiło o opinię pod koniec stycznia 2019 roku. To wtedy, wkrótce po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Zbigniew Ziobro zapowiedział zaostrzenie kar w kodeksie. Propozycje zmian zebrały wówczas szereg krytycznych ocen - m.in. od Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Konfederacji Lewiatan.

Projekt lekko skorygowano i skierowano z uzasadnieniem do ponownych konsultacji w kwietniu. Na stronie Rządowego Centrum Legislacji ponowne oceny noweli opublikowano jednak dopiero 30 maja. Czyli już po tym, jak uchwalił ją Sejm (16 maja) i poprawił Senat (24 maja).

Informację tę podał po raz pierwszy dr Bohdan Widła na swoim facebookowym blogu "Ceiling Sejm - Kot Sejmowy".

Złamane terminy

Ministerstwu tak spieszyło się, by przegłosować nowelę w ramach "walki z pedofilią" po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu", że nie dochowało 14-dniowego terminu na konsultacje publiczne.

W piśmie z 18 maja (dwa dni po tym, jak Sejm uchwalił projekt Ziobry) prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie Maciej Strączyński informuje prezes Sądu Apelacyjnego, że nie zamierza dalej zbierać opinii sędziów. Teoretycznie czas na odpowiedź sędziowie ze Szczecina mieli do 21 maja.

"Projekt [...] został z przyczyn politycznych skierowany do Sejmu bez oczekiwania na wyniki konsultacji i w pośpiechu uchwalony 16 maja br. [...]

Proszę o przekazanie Panu Ministrowi, że sędziowie w okręgu szczecińskim orzekający w pionie karnym [...] nie mają czasu na uczestniczenie w pozorowanych konsultacjach, co do których nikt z grona władz nawet nie udaje, że chce się z nimi zapoznać"

- czytamy w piśmie sędziego.

"Rzuca się w oczy, że projekt opracowywany był od 2016 r. [...], zatem gdyby ktokolwiek chciał go z sędziami skonsultować, miał na to dość czasu" - podkreśla Strączyński.

"Powstrzymam się natomiast od przekazywania Panu Ministrowi opinii, jakie obecnie są w gronie sędziów tak demonstracyjnie zlekceważonych wygłaszane. Nie sądzę zresztą, by był nimi zainteresowany" - dodaje.

Zarzuty merytoryczne

Do projektu zgłoszono przytłaczającą liczbę uwag merytorycznych.

W OKO.press pisaliśmy, że projekt wielokrotnie krytykował Rzecznik Praw Obywatelskich, a Helsińska Fundacja Praw Człowieka uznała go za "populizm penalny". Miażdżące opinie wydali karniści z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. Z niektóre fragmenty Ministerstwo Sprawiedliwości chciało nawet ich pozwać. Poważne błędy wytykają projektodawcom uczeni, którzy apelują do Andrzeja Dudy o weto zmian w kodeksie.

Z opublikowanych 30 maja opinii i uwag wynika, że nowela Ziobry budzi sceptycyzm także wewnątrz obozu władzy. W piśmie z 17 kwietnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych alarmuje, że wprowadzana kara bezwzględnego dożywocia może zostać uznana za sprzeczną z art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. A tym samym podważona przed Trybunałem w Strasburgu.

Podobne uwagi, zgłaszane podczas sejmowej debaty 13 czerwca przez posłów i posłanki opozycji, zbywał wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.

"Co do zasady negatywną" opinię o zmianach w kodeksie 10 maja wydała Krajowa Rada Sądownictwa.

"Projektowane zmiany, oddziałując na całość regulacji, dają obraz propozycji motywowanych brakiem zaufania do sądu. [...] Ewidentna próba pozbawienia sądu znacznej części uznaniowości, zdaniem Rady, zasługuje na zdecydowaną krytykę" - pisze w piśmie do Ziobry przewodniczący KRS.

Nowelizacja nowelizacji

Ale choć Ministerstwo Sprawiedliwości niewiele robi sobie z krytyki (a wręcz próbuje za nią karać), ugięło się w jednym przypadku. Zamierza... znowu znowelizować kodeks, gdy tylko pierwsza nowelizacja dojdzie do skutku.

W odpowiedzi na apele Naczelnej Rady Lekarskiej oraz Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, rząd chce złagodzić zaostrzoną dopiero co karę za nieumyślne spowodowanie śmierci z art. 155 k.k. Centrum informacyjne przy KPRM poinformowało o tym 18 czerwca, pięć dni po tym, jak Sejm przyjął nowelę po zmianach w Senacie.

Wcześniej maksymalną karą za to przestępstwo było 5 lat pozbawienia wolności. Gdy górna granica wynosi 8 lat więzienia lub mniej, sądy mogą zasądzić karę ograniczenia wolności albo grzywny. Robiły tak często w przypadku błędów lekarskich.

W nowym kodeksie górna granica kary miała zostać podniesiona do 10 lat więzienia. Lekarze, pielęgniarki oraz specjaliści prawa karnego wskazywali, że sądy nie będą mogły w takich sprawach orzekać kary grzywny, a pracownik ochrony zdrowia bezwarunkowo trafi do więzienia za swój błąd.

Ministerstwo Sprawiedliwości próbowało tłumaczyć, że zmiana dotyczyć będzie jedynie "pospolitych przestępców". Ostatecznie zdecydowało się na poprawkę. Górna granica kary wynosić ma 8, a nie 10 lat.

Treść zmian nie została jeszcze podana do publicznej wiadomości. Rząd zamierza dołączyć ją do mniejszego projektu nowelizującego kodeks, zgłoszonego w kwietniu 2019 roku. Sejm zajmie się nim najpewniej już po tym, jak prezydent zadecyduje, co zrobić z nowelą Ziobry.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze