0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. ANDREW CABALLERO-REYNOLDS / AFPFot. ANDREW CABALLER...

Moskwa twierdzi, że jest gotowa do negocjacji, ale tylko pod warunkiem, że uda się w nich zrealizować WSZYSTKIE jej żądania. Co jest ciekawym podejściem do negocjacji w ogóle, ale Kreml powtarza to cały czas – negocjatorów amerykańskich to nie zraża. Do tego dochodzi jeszcze problem z tłumaczeniem z rosyjskiego – o czym na końcu tekstu.

Rosja od tygodnia doprecyzowuje swoje stanowisko w sprawie „28 punktów” Trumpa:

„Nie może być mowy o żadnych ustępstwach, o żadnej rezygnacji z naszych podejść do kluczowych aspektów rozwiązywania stojących przed nami wyzwań”.

Po tym,

  • jak do mediów trafił „amerykański 28-punktowy plan” dla Ukrainy (który obejmował też Polskę i NATO),
  • okazało się, że punkty tego planu pochodzą z Moskwy,
  • a wysłannik USA do Moskwy doradzał przedstawicielowi Putina, jak skołować prezydenta USA, by plan z Moskwy zaakceptował,

Moskwa wyraziła oburzenie przeciekami.

Gdyż po pierwsze – tajne rozmowy o losach innych państw prowadzi się po to, by zainteresowani tego nie wiedzieli. A po drugie – przeciek zdaniem Moskwy ma dowodzić winy Europy, która ze wszystkich sił utrudnia porozumienie pokojowe. I jest kolejnym powodem, by wykluczyć ją z rozmów.

Przeczytaj także:

Nowa era z Trumpem

Obecnie – zadeklarował Kreml – Rosja prowadzić będzie negocjacje wyłącznie z Ameryką. Europa nie ma nic do gadania. Ukraina też. Jej władz Putin nie uznaje (ogłosił to po raz kolejny 27 listopada, tym razem podkreślając, że jakiekolwiek traktaty z Ukrainą go nie interesują).

Negocjacje z USA mają doprowadzić do międzynarodowego uznawania aneksji ukraińskich ziem przez Rosję. Dotyczy to zarówno terenów już zdobytych, jak i tych, których Ukraina ma się zrzec. Rzecznik Putina tłumaczy to żądanie 28 listopada tym, że jeśli podbite ukraińskie ziemie zostaną uznane tylko jako faktycznie będące we władzy Rosji, to Ukraina będzie w prawie, by je odzyskać. Natomiast jeśli Rosja uzyska prawo do tych ziem, to w ich obronie będzie mogła używać „wszystkich dostępnych środków”.

Byłoby to tłumaczenie zgodne z imperialną logiką – ale jest jeden problem. Rosja jest stale atakowana przez Ukrainę, której rakiety trafiają nawet na wschód od Moskwy. I jakoś Kreml nie używa w związku z tym „wszystkich środków”.

Więc nie o prawo do obrony tu chodzi, ale raczej o podział świata na strefy wpływów.

Moskwa zdaje się uważać, że Trump już na to się zgodził.

Jak się wyraził 28 listopada znany niegdyś reżyser a dziś piewca imperium Siergiej Michałkow,

„pokój dla nas musi oznaczać pełne zwycięstwo. Państwo ukraińskie nie przetrwa – bo bez dostępu do Morza Czarnego i swoich bogactw przetrwać nie może. Zresztą jeśli hymn Ukrainy zaczyna się słowami »jeszcze nie umarła« [Ще не вмерла], to znaczy że umrze”

(swoją drogą z tego samego powodu propaganda Kremla od czasu do czasu wieszczy upadek Polski).

„Zełenski skazany”

W propagandzie Kremla coraz więcej jest opowieści o Ukrainie jako państwie upadłym, ze skorumpowanymi elitami i armią, która lada chwila się podda. Ekipa prezydenta Zełenskiego za chwilę przestanie istnieć „jak brudny śnieg”. A „na Ukrainie jest wystarczająco dużo ludzi, którzy chcą budować długoterminowe relacje z Rosją” (jak mówi Putin). Wygląda to na szykowanie dla Ukrainy „rządu lubelskiego” – jak w Polsce w 1944 r.

Nadchodzi nowa era, w której zasady będą determinować BRICS, Organizacja Szanghajska oraz pełnoprawny dialog z Ameryką”

– powtarzają kremlowscy oficjele.

A usłużna propaganda posuwa się do publikacji depeszy o tytule „Zełenski skazany na 9 lat więzienia”. Dopiero z treści dowiadujemy się, że chodzi o imiennika prezydenta Rosji, Władymira (rosyjska wersja Wołodymyra) Zełenskiego, rosyjskiego żołnierza skazanego w Nowosybirsku za wymuszenia i korupcję (takich depesz o skazywaniu płotek za łapówki w Rosji jest dużo, ale nigdy z nazwiskiem w tytule).

Wieczorne telewizyjne „Wiesti Niedieli” porównały prezydenta Zełenskiego do indyka, którego w Dniu Dziękczynienia Trump nie ułaskawił.

Putin nie może ustąpić, bo zginie

To zaostrzenie stanowiska Kremla nie może dziwić: dla Moskwy niedopuszczalne jest publiczne negocjowanie warunków Putina, a to się właśnie w ostatnich dniach stało. Kreml dawno już stracił możliwość definiowania warunków sukcesu (bardzo długo Putin miał tę władzę, dzięki bardzo ogólnym i nieprecyzyjnym warunkom dla Ukrainy; teraz to się skończyło) – gra więc o wszystko. Inaczej ekipa Putina nie przetrwa.

Trzeba też zaznaczyć, że już ujawnienie nagrań rozmowy wysłannika Trumpa Witkoffa z doradcą Putina Uszakowem uderza w pracowicie tworzony przez propagandę Kremla obraz Putina jako mocarza i myśliciela. Okazało się z tego podsłuchu, że Putin robi to, co mu się powie – bo naprawdę w rozmowie z Trumpem 16 października wiernie stosował się do rad Witkoffa. Co ujawnił wtedy uradowany Uszakow?

Teraz Putin tym bardziej musi pokazać swoim, jak bardzo jest nieugięty.

I może dowodem tej nieugiętości będzie teraz to, że negocjuje wyłącznie z Trumpem.

Rosja wygrywa, a kryzysu nie ma

Jaki jest kontekst starań Putina? W kółko powtarza on, że jego armia wygrywa na froncie. Z perspektywy samego fronty może nie być to aż takim kłamstwem. Ale miesiąc temu Putin ogłosił, że prawie zdobył Pokrowsk i prawie otoczył obrońców miasta. Obrona jednak trwa – choć wszyscy uważają, że zaraz miasto padnie. Od miesiąca Rosja ogłasza to jako swój gigantyczny sukces.

Powtarzanie opowieść o niekończących się sukcesach daje efekty – zdają się w nią wierzyć amerykańscy negocjatorzy.

Tymczasem mimo sukcesów armia Putina jest w zasadzie w tym samym miejscu co trzy i dwa lata temu. A wojna Putina trwa już prawie cztery lata. Co może amerykańskim negocjatorom nic nie mówić, ale już nie Rosjanom wychowanym w kulcie II wojny światowej. Wtedy w czwartym roku wojny, która dla Stalina zaczęła się w 1941 r., jego armia podchodziła już pod Berlin, nie pod Pokrowsk.

Interesujące jest, jak propaganda Kremla radzi sobie z tym problemem. Putin mówi o „nieustępliwym marszu do przodu”, „reporterzy frontowi” opowiadają o zdobywaniu kolejnych... domów, licznych nawet na palcach dwóch rąk.

Do tej pory propaganda unikała też ujawniania, jak bardzo dotkliwe są dla Rosji ukraińskie ataki dronowe i rakietowe. Pewien przełom nastąpił w sobotę 30 listopada, kiedy trzecią wiadomością dziennika telewizyjnego „Wiesti” była informacja o ukraińskim ataku na rosyjski port Noworosyjsk.

Mapa południa rosji pokazująca przebieg ropociagu
"Wiesti niedieli" 30 listopada były tak uprzejme, że nawet wyjaśniły, jak ważny jest Noworosyjsk dla transportu rosyjskiej ropy. Terminal Morza Czarnego Konsorcjum Rurociągów Kaspijskich, które przetwarza ponad 1% światowej ropy naftowej i jest ważny także dla Kazachstanu.

W niedzielę w „Wiestiach Niedieli” informacja o ukraińskim ataku na rosyjską „flotę cieni" przemycającą ropę podały już w trzecim kwadransie programu

To jednak nic wobec skali ataków. I informacja jak zawsze opowiadane są jako lokalny incydent – a nie efekt wojny Putina.

Gotowanie żaby

Wydaje się, że Kreml przyjął strategię powolnego gotowania żaby – ujawnia krok po kroku skalę problemów, by poddani Putina się z nimi oswajali.

Cztery lata wojny? Jak zauważył Putin „dniu jedności narodowej”, które zastąpiło święto „rewolucji październikowej” z listopada 1917 r., Rosja walczy z Europą już 400 lat, bo od momentu wypędzenia Polaków z Kremla.

Czym więc są cztery lata wobec czterystu.

Informacje o atakach na Rosję są bardzo skąpe i w większości statystyczne. MON codziennie ogłasza, ile dronów ukraińskich nad Rosją udało się zestrzelić (od 100 do 300)

Raz na jakiś czas pojawiają się statystyki zbiorcze, z których wynika, że ukraińskich dronów lecących na Rosję było od początku roku 100 tysięcy! A to jest liczba, którą trudno ogarnąć.

Władza w Rosji stopniowo odcina internet i komunikację mobilną. Dezaktywuje karty np. SIM powracającym z zagranicy lub tym, którzy za długo mieli wyłączona komórkę. Telefon trzeba ponownie aktywować – ma to utrudniać naprowadzanie dronów na cel dzięki komórkom. Mobilny internet jest od dawna wyłączany – z tego samego powodu. Władza jednak powiedziała, że jest to absolutnie uzasadnione i konieczne”. Ale jak ktoś ma wi-fi w domu, to co za kłopot? Jak w końcu internet całkiem wyłączą, kto się będzie skarżył?

Jeśli chodzi o stan gospodarki – to Putin nie mówi o tym słowem, a „dziennikarze” na „konferencjach prasowych” o to nie pytają. Ale np. pod koniec listopada agencja TASS zarzuciła nieoczekiwanie odbiorców szczegółowymi raportami gospodarczymi. Z których wynika, że wszystkie wskaźniki się w Rosji pogarszają.

Tu znowu mamy do czynienia z chwytem polegającym na przyzwyczajaniu do problemu przez zarzucanie odbiorcy szczegółami

Oto zestaw zaserwowany przez propagandę 26 listopada – z powołaniem się na agencję Rosstat.

  • Odsetek firm tracących rentowność w Rosji wyniósł 29,3% w okresie styczeń-wrzesień 2025 r. , w porównaniu z 27,4% w tym samym okresie w 2024 r. 44,4 tys. organizacji odnotowało zysk w wysokości 25,75 bln rubli (-1,2%), podczas gdy 18,4 tys. organizacji odnotowało stratę w wysokości 6,529 bln rubli (+24,8%).
  • Na koniec października 2025 r. zaległości płacowe w Rosji wyniosły 2,156 mld rubli. Wzrosły o 205,8 mln rubli (tj. o 10,6%) i o 1,427 mld rubli, czyli trzykrotnie, w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
  • Średnie ceny benzyny dla konsumentów w Rosji w październiku 2025 r. wzrosły o 2,6% w porównaniu z wrześniem. Tymczasem producenci benzyny podnieśli ceny hurtowe o 4,4%. W tym samym czasie ceny benzyny w ujęciu rocznym wzrosły w październiku o 15%.
  • Produkcja energii elektrycznej w Rosji w okresie styczeń-październik 2025 r. wyniosła 974 mld kWh, czyli o 1,4% mniej niż w analogicznym okresie 2024 r.
  • Rosja zmniejszyła całkowitą produkcję gazu (gazu ziemnego i towarzyszącego gazu ropopochodnego) o 3,3% od stycznia do października 2025 r. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, do 540,3 mld metrów sześciennych. W szczególności wydobycie gazu ziemnego od stycznia do października wyniosło 456,1 mld m3 (-3%). W październiku wydobycie osiągnęło 51,7 mld m3 (+29,4% w porównaniu z wrześniem i +2,2% rok do roku).
  • Liczba nowych pozwoleń na budowę w Rosji spadła o 22% w porównaniu z rokiem poprzednim.
  • Produkcja samochodów osobowych w Rosji od stycznia do października 2025 r. spadła o 9,6% rok do roku, do 537 000 sztuk. Produkcja samochodów osobowych w październiku spadła o 46,7% w porównaniu z październikiem ubiegłego roku i o 24,8% w porównaniu z wrześniem br., do 50 tys. sztuk.

Jeśli chodzi o katastrofalny stan produkcji samochodów osobowych w Rosji (spadek o prawie 50 proc.), to Putin mówi, że w Europie przemysł samochodów „umiera”. To też znany Putinowi chwyt propagandy komunistycznej, która zawsze twierdziła, że Zachód umiera i chwilowe socjalistyczne kłopoty są przy tym niczym.

Pakt Trump-Putin. Rewelacje „WSJ”

Rewelacje „The Wall Street Journal” z soboty 29 listopada o planach amerykańskich koncernów i oligarchów związanych z Trumpem do inwestowania w Rosji pozwalają lepiej zrozumieć myślenie Kremla. Według amerykańskiego dziennika częścią „28 punktowego planu” Trumpa ma też być dwubilionowy (w dolarach) plan ratowania rosyjskiej gospodarki.

Coś w rodzaju amerykańskiego KPO.

Według „WSJ”, kiedy wyglądało na to, że rozmowy USA-Rosja zostały przerwane, szef rosyjskiej dyplomacji Ławrow bronił się przed niełaską i skarżył, że Amerykanie nie reagują na najprostsze pytania, a rzecznik Putina opowiadał, że „nie ma żadnych postępów”, na Florydzie trwały w najlepsze rozmowy o czymś dużo ważniejszym niż granice państw w nieznanym dla amerykańskich negocjatorów zakątku świata. O dużych pieniądzach.

30 listopada wysłannik Putina Dmitriew pochwalił się nawet publicznie, że jego podejście – by zacząć robić wspólne interesy – doceniła i nagrodziła Amerykańska Izba Handlowa. Gdyż przez „wojnę Bidena” stracił on „ponad 300 miliardów dolarów”.

View post on Twitter
Wygląda więc, że Kreml liczy, że dotrwa do dealu z Trumpem, zanim gospodarka Rosji się zawali.

Problemem jest jednak to, że i ten zyskowny plan został ujawniony. I to mimo tego, że Rosja już kilkakrotnie ostrzegła, że nie jest przyzwyczajona do „megafonowej dyplomacji” i omawiania wszystkieg publicznie.

W Teheranie i Jałcie przecież tak nie było.

Problemem jest także to, że Amerykanie jednak rozmawiają z delegacją władz z Kijowa.

Amerykanie, macie tłumacza w tej Jałcie?

Propaganda Kremla chwyta się więc tego, że ukraińsko-amerykańskie ustalenia z Florydy musi jeszcze zaaprobować Putin. Z tego, co tu już powiedziano, wynikałoby, że tego nie zrobi.

Ale czy tak będzie?

Witkoff z wynikami negocjacji jest spodziewany na Kremlu 4-5 grudnia.

Zupełnie nieoczekiwanie Węgrzy ostrzegli 30 listopada, że w rozmowach z Putinem problemem może być tłumacz.

Orbán na spotkanie z Putinem 28 listopada przywiózł własną tłumaczkę. Dlaczego tłumaczyła ona z rosyjskiego na węgierski tak, jakby to, co mówi Putin, nie miało znaczenia, nie wiadomo. Poprawiać ją musiał węgierski ministers spraw zagranicznych. Szijártó. Węgierska publikacja porównuje z nagrania, to co Putin powiedział, i to, co usłyszał Orbán. Różnice są spore.

„Nasze poglądy niekoniecznie są zbieżne, między innymi w kwestiach międzynarodowych” – powiedział wedle Teleksu Putin.

„Nasza współpraca układa się dobrze również na szczeblu międzynarodowym” – usłyszał Orbán.

Drugi przykład dialogu:

„Wiem, że w swojej pracy kieruje się Pan przede wszystkim interesami Węgier i narodu węgierskiego” – powiedział Putin.

„Mam nadzieję, że teraz omówimy dalsze możliwości współpracy i pójdziemy naprzód” – usłyszał Orbán.

Trzeci przykład:

„Znamy Pana wyważoną opinię na temat problemów wokół Ukrainy” – powiedział Putin.

„I wiem, że polityka międzynarodowa naturalnie ma na Pana wpływ” – usłyszał Orbán.

Wiadomo, że Witkoff jeździ na Kreml w ogóle bez swojego tłumacza i wierzy w to, co mu tam powiedzą. Ciekawe, że o tej publikacji napisała też rosyjska propaganda (i stąd o tym wiemy). Zwalą teraz winę na tłumaczy?

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze