„W czasie czterech lat swoich rządów PiS pokazał, jak sobie wyobraża wolność słowa i mediów” – pisze Towarzystwo Dziennikarskie. W programie na następną kadencję partia Kaczyńskiego zapowiada ustawę o zawodzie dziennikarza. Obiecuje, że ją skonsultuje z „całym środowiskiem”. Przypominamy, jak PiS konsultował się z innymi środowiskami
Niezależne dziennikarstwo i media są solą w oku PiS. Od początku partia Kaczyńskiego zapowiadała, że rozprawi się z mediami, które krytycznie opisują jej rządy. Jednym z pierwszych działań po wygranych wyborach było przejęcie mediów publicznych i zamienienie ich w "media narodowe". PiS stale sugeruje, że media krytyczne wobec władzy są "niepolskie" i obiecuje "repolonizację".
"Repolonizacji" w ogłoszonym w sobotę 14 września 2019 nowym programie PiS nie ma. Zapowiedziano za to ustawę, która miałaby regulować zawód dziennikarza.
Pomysły firmuje Jarosław Kaczyński, który podczas konferencji prasowych nigdy nie odpowiada na pytania dziennikarzy.
PiS zapowiada wprowadzenie ustawy o statusie zawodowym dziennikarza. Kluczowe zdanie brzmi:
"Głównym celem zmiany powinno być utworzenie samorządu, który dbałby o standardy etyczne i zawodowe, dokonywał samoregulacji oraz odpowiadał za proces kształtowania adeptów dziennikarstwa".
Dlaczego to groźne? Zapowiedź jest bardzo mglista. Nie wiadomo, w jaki sposób taki samorząd miałby się ukonstytuować. Kto miałby do niego należeć? Środowisko dziennikarskie jest dziś podzielone. Czy w takim samorządzie byłoby miejsce dla dziennikarzy tych mediów, które politycy obecnej władzy określają jako "polskojęzyczne" (jak Onet czy "Gazeta Wyborcza")? Czy byłby zarezerwowany wyłącznie dla pracowników mediów narodowych? Czy kryterium byłoby samo wykonywanie zawodu w sposób ciągły, systematyczny i jako główne źródło dochodu (tak jest we Francji)?
Czy może PiS dopisze inne kryteria - arbitralnie określony patriotyzm? Wyznawanie "wartości rodzinnych"? A może powodowany zapędami lustracyjnymi PiS zadekretuje, że na miano dziennikarza nie zasługuje ten, kto wykonywał ten zawód przed 1989 rokiem? I co zrobi wtedy z bliskimi władzy komentatorami, takimi jak Marek Król (niegdyś członek PZPR, dziś publicysta m.in. Telewizji Republika)? A może potrzebny będzie dyplom studiów dziennikarskich? Bardzo niewielu piszących, tworzących materiały radiowe i telewizyjne go ma.
Nie wiemy tego.
Nie wiadomo też, jakie miałyby być konsekwencje tego, czy ktoś zostanie uznany za dziennikarza, czy nie. Już dziś niektóre media nie są dopuszczane do polityków partii rządzącej, odmawia się im udziału w oficjalnych wizytach. W sierpniu 2018 roku Patryk Jaki odmówił rozmowy z dziennikarzami OKO.press, mówiąc: „Jesteście sztabem Platformy. Nie jesteście dziennikarzami”.
Zapowiedź wprowadzenia dziennikarskiej ustawy znalazła się w programie PiS w dziale "Wolność i pluralizm mediów". Właśnie "wolność" jest słowem-kluczem, które ma usprawiedliwiać przyszłe regulacje. Inne argumenty, które podaje PiS, to konieczność obrony dziennikarstwa przed inwazją social mediów. PiS chwali się też, że dokonał "dekomunizacji prawa prasowego".
Politycy zastrzegają też, że nie zrobią nic bez porozumienia z zainteresowanymi, czyli samymi dziennikarzami. Zobaczmy, co mówią.
Propozycji bronił w poniedziałek 16 września 2019 w Polskim Radiu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki: "naszym celem nie jest utrudnienie dostępności do zawodu dziennikarza, ale próba ucywilizowania tej narastającej komplikacji, jaką są media społecznościowe, portale, które pozwalają sobie na rzeczy nieprzyjemne".
Piotr Gliński, minister kultury i prawdopodobnie autor tego pomysłu, promował go w mediach społecznościowych memem:
"Samorząd dziennikarski to był jeden z postulatów środowiska kierowany do Prawa i Sprawiedliwości jeszcze przed poprzednimi zwycięskimi wyborami. Mówiliśmy o tym także na konwencji programowej cztery lata temu. Koncepcję takiego samorządu można dopracowywać wyłącznie ze środowiskiem dziennikarskim i tylko w takich ramach, jakie są dla niego akceptowalne, gdyż to właśnie media są ostoja demokracji".
Głos zabrał też wiceminister kultury, Paweł Lewandowski napisał na Twitterze: "Dostęp do zawodu dziennikarza będzie zawsze otwarty. Żadne regulacje dotyczące zawodu nie będą tworzone bez dialogu z całym środowiskiem. PiS konsekwentnie wspiera wolność słowa. Największa liberalizacja prawa prasowego nastąpiła w ciągu ostatnich czterech lat".
Gliński i Lewandowski obiecują konsultacje i dialog. Zobaczmy teraz, jak wyglądało to w przypadku innych wrażliwych sfer życia społecznego - sfer wolności właśnie.
Mamy przykład, jak PiS próbuje rozprawiać się z innym zawodem zaufania publicznego: usuwając, dyscyplinując lub awansując sędziów. Tu też cel miał być szlachetny: poprawa jakości sądownictwa - ta się jednak pogorszyła, podobnie jak prokuratura pod rządami Zbigniewa Ziobry.
PiS zaczął też regulować inną sferę wolności: organizacje pozarządowe. Jesienią 2017 rząd utworzył Narodowy Instytut Wolności, który rozdziela pieniądze dla organizacji pozarządowych i ma monitorować pracę ministerstw w obszarach związanych ze społeczeństwem obywatelskim. Przeciwko jego utworzeniu protestowały organizacje pozarządowe. "Podczas konsultacji 48 organizacji przysłało pisemne opinie o projekcie. Aż 33 z nich zakwestionowało potrzebę tworzenia nowej instytucji" - pisaliśmy.
A zatem: podczas konsultacji projektu wpływającego na działalność organizacji pozarządowych PiS zignorował ich głos. Dziś jednak powtarza, że chce przeprowadzać konsultacje z "całym środowiskiem". I chce, żebyśmy w to wierzyli.
Kolejny przykład to likwidacja studiów filmowych. Zamiast nich ma powstać jeden wielki „profesjonalny ośrodek produkcji filmowej”. Odbyło się to bez uzgodnień ze środowiskiem filmowców. „Pewnie można by dyskutować o tym, czy studia filmowe w tej formie nie są anachroniczne” – mówiła w grudniu OKO.press Agnieszka Holland. Reżyserka miała jednak problem z trybem wprowadzania zmian: „Zmiany można było szeroko skonsultować. Tymczasem minister po prostu ogłasza, że będzie łączył stare studia i budował nową instytucję”.
Zauważmy, że dwa z trzech przykładów nowych jest zaangażowany wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Prawdopodobnie to Gliński będzie przeprowadzał "ustawę dziennikarską". Chyba że nastąpi zmiana na stanowisku ministra kultury (o ile wygra PiS).
Bardzo krytyczne wobec propozycji PiS oświadczenie wydało Towarzystwo Dziennikarskie. Należą do niego m.in. Seweryn Blumsztajn, Artur Domosławski, Ewa Ivanowa, Cezary Łazarewicz, Ewa Winnicka, Jacek Żakowski, Jacek Rakowiecki.
"Dziennikarze mają mieć samorząd, tak jak lekarze i prawnicy – stwierdza PiS w programie wyborczym ogłoszonym 14 września 2019. Jest to potrzebne ze względu na »odpowiedzialność i szczególne zaufanie, jakim cieszy się profesja dziennikarza«. Dziennikarski samorząd powoła ustawa. Zadba on o standardy etyczne i zawodowe, będzie samoregulował i odpowiadał za kształtowanie młodych kadr.
W czasie czterech lat swoich rządów PiS pokazał, jak sobie wyobraża wolność słowa i mediów. Zniszczył niezależność dziennikarską w mediach publicznych, przekształcając je w tubę propagandową rządzącej partii i wspierał reklamami spółek skarbu państwa życzliwe mu media prywatne.
Jeżeli PiS postuluje utworzenie organizacji samorządowej, do której dziennikarze mieliby obowiązek należeć, to może tylko oznaczać, że projektuje licencjonowanie zawodu dziennikarza. Nie mamy żadnych wątpliwości, kto miałby decydować o wydawaniu licencji. Na szefa takiego dziennikarskiego samorządu najlepiej nadawałby się Jacek Kurski.
Ostrzegamy, plany PiS to śmierć niezależnego dziennikarstwa w Polsce".
Jeśli jest jedna rzecz, co do której zgadzają się dziennikarze o wszelkich przekonaniach i afiliacjach redakcyjnych, to zniesienie art. 212 kodeksu karnego. Pozwala on na ściganie dziennikarzy, łącznie z karą więzienia.
Pisaliśmy o nim w OKO.press wielokrotnie:
W 2016 roku z par. 212 ściganych było 330 osób.
Usunięcia tego artykułu domagają się liczne organizacje i instytucje, m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, instytucje Rady Europy i ONZ, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Reporterzy Bez Granic, Artykuł 19.
Zlikwidowanie art. 212 pojawiło się w nowym programie PiS. Można odnieść wrażenie, że partia Kaczyńskiego idzie na rękę dziennikarzom. Ale to złudne wrażenie. Zdanie z programu na ten temat brzmi tak:
"Możliwe byłoby wtedy [po utworzeniu samorządu dziennikarskiego] zlikwidowanie art. 212 KK, bo powstałaby gwarancja nienadużywania mechanizmów medialnych w sposób nieetyczny" [podkreślenia - OKO.press].
Nie ma tu więc jasnej deklaracji, że PiS zniesie fatalny artykuł. Jest za to warunek: jeśli utworzycie samorząd, to w nagrodę zrobimy to, czego chcecie, czyli zniesiemy groźbę więzienia dla dziennikarzy.
A PiS miał okazję zrobić to całkiem niedawno. Uchwalił przecież ekspresowo (i wbrew regulaminowi) nowelizację kk. Tyle że wtedy... chciał zaostrzyć art. 212. Pisaliśmy o tym:
Przypomnijmy, że mimo wezwań, by nowy kodeks karny od razu zawetować (apelowało o to m.in. 158 prawniczych sław), prezydent Andrzej Duda wysłał go do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie czeka na decyzję.
"To jest pewne zadanie, które stoi przed naszym rządem, jeżeli będziemy nadal sprawować władzę w następnej kadencji” - mówił jeszcze w czerwcu 2019 o "repolonizacji" wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin. Ale w programie na tę być może nadchodzącą kadencję o "repolonizacji" nie ma ani słowa. Dlaczego?
Być może PiS odstąpił od tego pomysłu z powodu nacisków (istniejących lub spodziewanych) amerykańskiej administracji. Tak samo jak wycofał się z cyberpodatku od Facebooka i Google'a. Ostatnio głównym akcjonariuszem koncernu Axel Springer (właściciel m.in. Onetu) został amerykański fundusz private equity KKR. Amerykańskie Discovery jest właścicielem Grupy TVN. Teza o "polskojęzycznych niemieckich mediach" staje się tym bardziej absurdalna. A Amerykański rząd jest znany z dbania o interesy swoich firm zagranicą.
Być może jednak PiS uznał, że odpowiada mu obecny układ medialny - w którym istnieje pluralizm - i będzie dążył raczej do wzmocnienia "mediów narodowych".
Może też być tak, że próby przejmowania mediów krytycznych wobec rządu będą dokonywane, ale bez szumnego ogłaszania tego w programie.
Tworzenie samorządów zawodowych jest zagwarantowane w konstytucji. Mówi o tym art 17 ust. 1:
"w drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, które reprezentują osoby wykonujące zawód zaufania publicznego i sprawują pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony".
Ustawa proponowana przez PiS ma realizować ten zapis. Podejrzliwość ludzi mediów budzi jednak to, że z inicjatywą wychodzi właśnie PiS, który jak opisujemy wyżej, nie słucha zainteresowanych środowisk.
Czy to znaczy, że media i dziennikarze nie potrzebują żadnych regulacji? Nie.
Dziennikarze borykają się z najróżniejszymi problemami i próbują je rozwiązywać zawiązując nieformalne inicjatywy o ograniczonym zasięgu.
Powiększa się rzesza dziennikarzy-freelancerów, którzy sprzedają swoją pracę różnym redakcjom. Zwykle pozbawieni są jakichkolwiek gwarancji - nie wiedzą, czy i kiedy ich tekst zostanie opublikowany, a zwłaszcza kiedy zostanie opłacony. Reporterzy freelancerzy przygotowali kodeks dobrych praktyk. Jednak jego realizacja zależy od dobrej woli redakcji. W OKO.press staramy się to robić.
Niektórzy reporterzy zwracają na zbyt małą autonomię dziennikarzy wobec wydawców i redaktorów - gdy materiał dziennikarski stał się produktem, a nie autorskim dziełem, problemem staje się nadmierna ingerencja, często w ostatniej chwili, podkręcanie tytułów, wymuszanie tzw. clickbaitów.
Największa presja na wolne media wywierana jest jednak przez giganty technologiczne - media społecznościowe stały się równoprawnym źródłem informacji, a zarazem narzędziem do rozpowszechniania na niespotykaną wcześniej skalę fake newsów.
W niektórych krajach faktycznie zawód dziennikarza jest mocniej uregulowany niż w Polsce. Np. we Włoszech trzeba zdać egzamin zawodowy, we Francji i Belgii odbyć staż i uzyskać kartę zawodowego dziennikarza. Przynależność do korporacji zawodowej jest wymagana od dziennikarzy we Włoszech i Hiszpanii.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze