0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rys. Iga Kucharska / OKO.pressRys. Iga Kucharska /...

Tymczasem niezależne mieszkania z usługami wspierającymi nie tylko nie generują dodatkowych problemów, ale jako inwestycja się zwracają. Nagle okazuje się, że ekspertka, nauczyciel, bizneswoman, lekarka, twórca, nie muszą rzucać pracy. by zająć się bliską osobą z niepełnosprawnością. A i ta osoba lepiej funkcjonuje.

Tak jest w każdym kraju, który wdrożył Konwencję ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami. Tam osoby te nie są zdane przez całe dorosłe życie tylko na opiekę rodziny. Umieją radzić sobie w świecie i dostają do tego wparcie od asystentów. A po osiągnięciu pełnoletności, jeśli tego chcą, mogą wyprowadzić się z domu. Do mieszkań wspomaganych.

Polska, kraj nieeuropejski

Z tym że Polska do takich krajów się nie zalicza.

Bo ona od 11 lat łamie ratyfikowaną przez siebie Konwencję o prawach osób z niepełnosprawnościami. Rachunek niebawem możemy zapłacić wszyscy – realizowanie postanowień Konwencji jest warunkiem i dla KPO i dla unijnego Funduszu Spójności.

Przeczytaj także:

Nasze państwo nie nauczyło się wspierać osób z niepełnosprawnościami. Mamy system, który oferuje osobom z niepełnosprawnościami “opiekę”, którą mają im zapewnić rodzice (na ogół matki) w zamian za głodowe świadczenie i zrzeczenie się prawa do pracy zarobkowej. Nie ma w tym świecie usług społecznych wspierających w niezależnym życiu. Nawet dorosłe osoby z niepełnosprawnością muszą podać się “opiece”. A opiekun/ka musi ją dać, rezygnując z całego swojego życia,

Agnieszka Szpila, pisarka nominowana do NIKE i dziennikarka-laureatka nagrody Grand Press 2022 za publicystykę o sytuacji rodzin osób z niepełnosprawnościami, nazywa to niewolnictwem i rosyjskim zaborem.

Tak traktowanych jest kilka milionów obywateli naszego kraju (osób z niepełnosprawnościami jest 3-7 milionów, część zdana jest na opiekę, a pozbawiona usług społecznych. Co obciąża ich rodziny, które też przecież potrzebują wsparcia.

Raczej nie powinno dziwić, że w takiej sytuacji pieniądze w Unii nie przebierają nóżkami, by gnać do Polski

OKO.press przedstawiło polityczną analizę Szpili w siedmiu punktach.

Było już o tym, 1) czym jest Konwencja o prawach osób z niepełnosprawnościami i dlaczego ma w Polsce znaczenie polityczne. Było też o tym, 2) dlaczego system orzecznictwa o niepełnosprawności czyni nasze państwo nieprzyjaznym dla wszystkich, a z części obywateli robi niewolników . 3) o tym, jak ignorowanie praw osób z niepełnosprawnościami oddaje edukację na pastwę ministra Czarnka oraz 4) jak panoszy się po Polsce niewolnictwo w postaci całkowitego ubezwłasnowolnienia , czyli pozbawiania praw obywatelskich, żeby wszystkim w ogół, w tym urzędnikom, lekarzom i sądom było wygodniej 5) jak powszechny system usług asystenckich dla osób z niepełnosprawnościami zapewniłyby im niezależne życie, a rodziny OzN odciążył.

Nie jest oczywiście tak, że usług społecznych, programów asystenckich czy mieszkań wspomaganych w Polsce zupełnie nie ma.

Zapewniają je organizacje pozarządowe i samorządy, które korzystają m.in. z funduszy rządowych w ramach Funduszu Solidarnościowego. Na mieszkania wspomagane jest także obecnie specjalny program “Samodzielność Aktywność, Mobilność”. Pieniądze są dzielone na zasadach konkursowych. Kto dostanie, ten działa.

View post on Twitter

Ale są miejsca, gdzie jest zupełnie normalnie, po europejsku.

Nie jest tym europejskim miejscem Warszawa, ale są takie miejscowości, gdzie mieszkania po prostu są i działają. I o tym opowiem na pocieszenie.

Że to drogie? No właśnie niekonieczne, szczególnie w porównaniu do kosztu utrzymania mieszkańca domu pomocy społecznej – o tym niżej. Monika Lewandowska z Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych Obszaru Metropolitalnego Gdańsk Gdynia Sopot podaje przykład wizytowanej niedawno w ramach prac Komisji Szwecji.

Przypomina, że życie osoby z niepełnosprawnościami i jej rodziny ma w Polsce a ogół niewiele wspólnego z europejskimi standardami (prosi, żeby koniecznie obejrzeć i przeczytać reportaż na ten temat).

Co odkryli Szwedzi 80 lat temu

“Oni z II wojny światowej wyszli z niezniszczoną gospodarką, działającymi fabrykami i infrastrukturą. Żyli w dostatku. I wtedy zauważyli dysonans między komfortem swojego życia a nadużyciami praw człowieka w instytucjach opieki długoterminowej.

Na jaw wyszło, jak strasznie traktowane tam były osoby z niepełnosprawnościami i godność ich życia odbiegały od życia reszty społeczeństwa"

- mówi Monika Lewandowska.

"W odpowiedzi na dramat dzieci i dorosłych z niepełnosprawnościami wegetujących w wieloosobowych instytucjach, powstał prężny ruch społeczny rodziców i osób z niepełnosprawnościami. Wspierały go bardzo skutecznie media i naukowcy.

Ich determinacja i współpraca wymusiła na rządzie reformę polityki społecznej, deinstytucjonalizację oraz rozwój dostępnego, organizowanego przez samorządy komunalnego mieszkalnictwa ze wsparciem. Zmieniło to diametralnie nastawienie szwedzkiego społeczeństwa do osób z niepełnosprawnościami wymagającymi intensywnego wsparcia.

Od tej pory to społeczeństwo włączające, a nie wykluczające.

Szwedzi ustalili, że tylko formy niezależnego mieszkalnictwa ze wsparciem, z własną niezależną przestrzenią do życia o określonym standardzie i wsparciem asystenckim sprzyjają rozwojowi potencjału osób z niepełnosprawnościami. Badania dotyczyły w szczególności osób z niepełnosprawnościami wymagającymi intensywnego wsparcia: sprzężonymi w tym z niepełnosprawnością intelektualną czy w spectrum autyzmu".

Eksperyment na "zdrowych"

"Co ciekawe, badania szwedzkich naukowców objęły także eksperyment na »zupełnie zdrowych« wolontariuszach, których zamknięto w odizolowanych wieloosobowych instytucjach, w pokojach z obcymi ludźmi, w opcji »all inclusive« - tak jak do tej pory było standardem w domach pomocy społecznej. Wynik: wzrost agresji i zachowań trudnych, spadek samodzielności i sprawczości…

No więc my już jesteśmy chyba na takim poziomie rozwoju i świadomości, jak 80 lat temu Szwecja?”

- pyta Monika Lewandowska.

Jest matką dorosłej córki z niepełnosprawnością intelektualną, która niebawem zamieszka w gdańskim mieszkaniu ze wsparciem (pisaliśmy o tym w odcinku nr 4, o ubezwłasnowolnieniu )

W 1992 roku rząd szwedzki uchwalił specjalną ustawę (Lagen om stöd och service till vissa funktionshindrade] (LSS)

“Pod angielską nazwą reklamowana jest na całym świecie jako »Act concerning Support and Service for Persons with Certain Functional Impairments«). My czekamy wciąż na Ustawę o Wyrównywaniu Szans Osób z Niepełnosprawnościami i Ustawę o Asystencji Osobistej Osób z Niepełnosprawnościami. Więc i my możemy i musimy coś z tym zrobić. Musimy sobie tylko uzmysłowić, że niepełnosprawność to nie problem społeczny taki jak np. alkoholizm czy ubóstwo. Niepełnosprawność to zaistniały w życiu danej osoby stan, który państwo powinno wspierać i wyrównywać szanse tej osoby w stosunku do osób zdrowych” - mówi Lewandowska.

Na czym polega niezależne mieszkanie ze wsparciem?

Jakim cudem osoba z niepełnosprawnością dajmy na to intelektualną może w ogóle prowadzić osobne życie? Mieszkać osobno? Dzięki systemowi, w którym do mieszkania przypisane są konkretne usługi, w tym usługi asystenckie.

W takim mieszkaniu możesz niezależnie żyć i decydować o sobie, nawet jeśli stale potrzebujesz wsparcia w codziennych czynnościach. Dostajesz tam to wsparcie, ale nikt za ciebie nie decyduje, a jedynie w sytuacjach koniecznych wspiera w procesie podejmowania decyzji.

To jest alternatywna do naszego »naturalnego« archaicznego, polskiego zamiatającego pod dywan prawa człowieka - modelu, że niepełnosprawność to »problem rodziny«. Że to ona ma zapewnić opiekę i wsparcie osobie z niepełnosprawnością - i musi zadbać o to, by po rodzicach opiekę przejęło rodzeństwo. Bo inaczej – dom opieki.

Jak to robią w Gdańsku - rozmowa z Joanną Cwojdzińską

Alternatywne, cywilizowane, europejskie rozwiązania działają dzięki zaangażowaniu w ich organizację i rozwój rodzinom. Są efektem 20-30 lat starań, pracy, użerania się z samorządem, szukaniu sponsorów i wzorców do naśladowania.

Obiecałam w poprzednim odcinku przedstawić model gdański. Oto on – przedstawiony przez jego współtwórczynię, Joannę Cwojdzińską, wiceszefową Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną PSONI i przewodniczącą koła gdańskiego

Mieszkania wspomagane? W Gdańsku mamy swoje własne formy wsparcia, w ramach Gdańskiego Programu Mieszkań Społecznych - mówi Cwojdzińska. - Mamy dwa rodzaje mieszkań:

  • mieszkania wspomagane
  • oraz mieszkania ze wsparciem

Mieszkania wspomagane

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Jaka jest różnica?

Joanna Cwojdzińska: Te pierwsze działają przede wszystkim na podstawie ustawy o pomocy społecznej lub są tworzone ze środków Programu „Za życiem”. Podmiot prowadzący mieszkania pokrywa koszty utrzymania mieszkania oraz koszty wsparcia mieszkańców. Środki na ten cel organizacja otrzymuje od samorządu w ramach zadań zleconych.

W tym typie mieszkania mieszkaniec nie ma tytułu prawnego do lokalu i nie ponosi kosztów jego utrzymania.

Mieszkania wspomagane to normalne mieszkania w miejskich budynkach wielorodzinnych. Kilka pokoi, wspólna przestrzeń (jak to się mówi, “salon”), wspólna kuchnia i łazienka - tyle że przy remontach miasto stara się, by wygospodarować co najmniej dwie łazienki, albo oddzielić toaletę od prysznica.

Ile osób tam mieszka?

Na ogół trzy, cztery (każda ma swój pokój). Mogą to być pary albo grupy przyjaciół. Z tego typu wsparcia korzystają nie tylko osoby z niepełnosprawnościami, ale również osoby wychodzące z kryzysu bezdomności, z doświadczeniem kryzysu psychicznego albo osoby opuszczające rodziny zastępcze czy placówki opiekuńczo-wychowawcze. Oraz seniorzy.

Ustawa o pomocy społecznej wymaga, aby w tym typie mieszkań wsparcie asystenckie świadczone było co najmniej trzy godziny dziennie i obejmowało m.in. pomoc w codziennych obowiązkach związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego, pomoc w załatwianiu spraw w urzędach, zakupach, w zagospodarowaniu czasu wolnego, kontaktach towarzyskich.

W Gdańsku staramy się, aby ilość godzin wsparcia była dostosowana do potrzeb mieszkańca, czyli było jej tyle, ile potrzeba.

Mieszkania ze wsparciem to co innego.

Waszym pomysłem są mieszkania ze wsparciem

Tak, ten model wparcia wypracowaliśmy my, rodzice osób z niepełnosprawnością intelektualną zrzeszeni w gdańskim Kole PSONI, już prawie 20 lat temu.

Dziś w Gdańsku tworzone są one głównie przez samorząd ze środków własnych gminy. Zasady ich funkcjonowania, opisane w Gdańskim Programie Mieszkalnictwa Społecznego, wypracowane zostały przez kilkudziesięcioosobowy zespół przedstawicieli samorządu oraz organizacji pozarządowych działających na rzecz różnych środowisk zagrożonych wykluczeniem społecznym.

Nasza organizacja uczestniczyła w pracach tego zespołu i mogę powiedzieć, że ta forma wsparcia opracowana została zgodnie z realizowanym przez nas od 2003 roku modelem.

To są mieszkania m.in. dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, ale również z innymi trudnościami, które w procesie usamodzielnienia czy treningu mieszkaniowego nabyły umiejętności umożliwiające im zamieszkanie we własnym mieszkaniu i otrzymują wsparcie asystenckie adekwatnie do swoich potrzeb.

W tej formule to mieszkaniec jest formalnym najemcą i ma tytuł prawny do mieszkania (jeśli jest ubezwłasnowolniony, to umowę podpisuje opiekun prawny).

Mieszkania ze wsparciem to samodzielne mieszkania składające się z pokoju, aneksu kuchennego i łazienki o powierzchni co najmniej 25 m kw. Mieszkaniec oprócz prawa do mieszkania otrzymuje usługi asystenckie oraz inne usługi niezbędne do niezależnego funkcjonowania.

Ale nie mieszka sam?

W naszym modelu mieszkania te zlokalizowane są w jednej klatce schodowej w budynku wielorodzinnym. Na każdym piętrze znajduje się sześć mieszkań oraz dodatkowa przestrzeń (salon) z dużym zapleczem kuchennym do wspólnego użytkowania.

Wykorzystanie tej przestrzeni zależy od woli mieszkańców. Może tam stać telewizor i sprzęt muzyczny, biblioteka, sprzęt sportowy. Może być wydzielona strefa do relaksu i wspólnego spędzania czasu, czy strefa do uprawiania hobby (np. miejsce do spotkań towarzyskich, naprawy rowerów, gier komputerowych i innych aktywności).

W kuchniach mieszkańcy, osoby z niepełnosprawnością intelektualną, mogą wspólnie lub indywidualnie przygotowywać posiłki.

To ważne by były takie przestrzenie, ponieważ w większości osoby z niepełnosprawnością intelektualną chcą i lubią przebywać razem.

Wszystkie koszty związane z utrzymaniem swojego mieszkania ponosi mieszkaniec. Oczywiście może on korzystać z ulg, z których korzystają mieszkańcy Gdańska, np. dodatku mieszkaniowego, obniżki czynszowej czy dodatku energetycznego. Natomiast my - jako Stowarzyszenie - zapewniamy im indywidualne usługi asystenckie oraz inne formy wsparcia adekwatnie do indywidualnych potrzeb i wyborów mieszkańców.

To znaczy? Co uznaliście za swój standard?

W ramach środków, które PSONI pozyskuje, staramy się, by mieszkańcy mieli dostęp do psychologów, dietetyków (uczenie zasad zdrowego jedzenia i tego, jak robić zakupy), zajęć ruchowych i aktywności społecznej (np. harcerstwo, teatr, zespoły muzyczne, sport). Bardzo ich zachęcamy do aktywności i uczestnictwa, ale nie ma przymusu.

W tej formule ważne dla osoby z niepełnosprawnością intelektualną jest to, że to mieszkanie jest ich własne. Że są w nim zameldowani, że mają do niego własne klucze,

a na drzwiach mogą mieć szyld ze swoim imieniem i nazwiskiem.

A jak ktoś nie daje sobie rady?

W naszych mieszkaniach mieszkają również osoby z niepełnosprawnością intelektualną wymagające wysokiego poziomu wsparcia, z niepełnosprawnością sprzężoną. Są mieszkańcy, którzy bez wsparcia asystenta nie są w wstanie wykonać żadnej czynności w zakresie samoobsługi.

W niektórych mieszkaniach wsparcie asystencie świadczone jest całą dobę. Wszystko według zasady „tyle wsparcia, ile jest potrzeba”.

To wsparcia jest różnorodne i wymaga od asystenta również umiejętności rozwiązywania konfliktów i budowania poprawnych relacji między mieszkańcami.

W Zespole Mieszkań ze Wsparciem mieszkańcy utworzyli radę mieszkańców, która decyduje o zasadach obowiązujących w ZMW, tworzą własny regulamin porządkowy, przygotowują propozycje wspólnego spędzania czasu wolnego.

I to są mieszkania docelowe? Na zawsze?

Tak, to są mieszkania docelowe, ale jeżeli mieszkaniec Zespołu Mieszkań Społecznych jest już gotowy zamieszkać poza ZMS, to może starać się o mieszkanie socjalne w formule tzw. mieszkania rozproszonego. Czyli w mieście. Troje naszych mieszkańców usamodzielniło się na tyle, że postanowili zamieszkać sami, bez tak intensywnego wsparcia. W tej formule mieszkańcy również mogą korzystać z asystencji osobistej w ilości dostosowanej do indywidualnych potrzeb.

Zaczynaliśmy w 1997 r.

Wymyśliliśmy to sami, zanim pojawiła się Konwencja

Konwencja ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami, która gwarantuje prawo do niezależnego życia, pochodzi z grudnia 2006 r. (Polska ratyfikowała ją w 2021 roku).

My w PSONI zaczynaliśmy w 1997. Mój syn miał 6 lat i wtedy spotkałam grupę niezwykle zmotywowanych 6 rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, z którymi rozpoczęliśmy poszukiwanie najlepszych dla nas rozwiązań. Już wtedy program wsparcia mieszkaniowego dla osób z niepełnosprawnością intelektualną funkcjonował w PSONI w Stargardzie. My poszukiwaliśmy najbardziej odpowiedniego systemu dla naszych dzieci również za granicą. Znaleźliśmy taki w Berlinie. Niemiecka organizacja Spastikerhilfe zaprosiła nas na pobyt studyjny. Tamtejszy system wsparcia, który obejmował wszystkie osoby, nawet z najcięższymi niepełnosprawnościami. Takie osoby trafiały u nas do zakładów opiekuńczo-leczniczych i DPS. W niemieckim systemie każda osoba z niepełnosprawnością otrzymywała odpowiednie wsparcie: od całodobowego, w miejscach zapewniających również opiekę medyczną, po mieszkania rozproszone dla osób bardziej samodzielnych.

W 1999 postanowiliśmy ten model wdrożyć w Gdańsku.

Znaleźliśmy Towarzystwo Budownictwa Społecznego (TBS KONKRET) i razem zaczęliśmy budowę domu. PSONI zostało partycypantem budowy i wniosło 30-proc. wkład finansowy na budowę mieszkań. Pieniądze wpłacili rodzice i rodziny przyszłych mieszkańców. W 2006 roku mieszkańcy wprowadzali się do swoich mieszkań a PSONI zorganizowało usługi wspierające, w tym asystenckie.

Dzisiaj nasi mieszkańcy mają umowy najmu na czas nieokreślony, a PSONI organizuje tzw. serwis: wspieramy mieszkańców w aktywizacji zawodowej i społecznej, wspieramy ich w uczestnictwie w warsztatach terapii zajęciowej (WTZ) czy środowiskowych domów samopomocy (ŚDS). Wsparcie asystenckie i specjalistyczne usługi opiekuńcze realizujemy jako zadanie zlecone przez Gminę Miasta Gdańsk, PFRON i Fundusz Solidarnościowy.

To jest chyba najczęstszy model w Polsce: grupa ludzi organizuje się, zdobywa wiedzę i umiejętności. A potem pociąga za sobą samorząd

Po 10 latach, w 2016 r. prezydent Paweł Adamowicz powiedział, że tak dalej być nie może. Skoro są w mieście aktywne i wyspecjalizowane organizacje, to musi powstać jakiś program, który te kwestie usystematyzuje i tak powstał Gdański Program Mieszkalnictwa Społecznego. Miasto zobowiązało się, że co roku przekaże 50 mieszkań dla wszelkich grup zagrożonych wykluczeniem społecznym. Tej 50-tki, poza jednym rokiem, nie udało się zrealizować, ale mieszkań cały czas przybywa. Program kończy się w tym roku – ale miasto chce go kontynuować, wie też, że trzeba znaleźć nowe źródło pozyskiwania mieszkań do programu. Nowy program powstanie do końca roku.

My w PSONI prowadzimy 15 mieszkań ze wsparciem i trzy wspomagane

Mamy 13 etatów asystentów świadczących specjalistyczne usługi opiekuńcze, dwóch psychologów i koordynatorów. Na tę chwilę zupełnie wystarczy. Kilka osób ma swoich asystentów osobistych, których sami wybrali. Najczęściej są to osoby ze środowiska, poznane na zajęciach, ale też wolontariusze zagraniczni, którzy przyjeżdżają do PSONI na 10 miesięcy wolontariatu.

Trzeba się więc przeprowadzić do Gdańska?

Trzeba.

Taką opinie usłyszałam zresztą ostatnio na spotkaniu na temat deinstytucjonalizacji. Wygłosił ją poważny przedsiębiorca. Powiedział, że nasz gdański program powinien być marką Gdańska - bo generuje ewidentną korzyść gospodarczą. Usługi społeczne na wysokim poziomie i poczucie bezpieczeństwa może przyciągać tu rodziny osób z niepełnosprawnościami. W ten sposób możemy pozyskać ekspertów, wysokiej klasy specjalistów, biznesmenów, nauczycieli, lekarzy, którzy będą pracować w Gdańsku i rozwijać nasze miasto.

W końcu zobaczył to ktoś niezwiązany ze środowiskiem OzN. Zauważył, że gdańskie programy społeczne są inwestycją, a nie dodatkowymi kosztami.

My w PSONI i w ogóle w Gdańsku pokazujemy rodzicom, którym rodzi się dziecko z niepełnosprawnością, że nie muszą rzucać pracy.

Mamy dzięki temu pracujących lekarzy, urzędników, naukowców, nauczycieli. Przez ponad 20 lat mojej pracy spotkałam tylko kilka mam, które korzystają ze świadczenia pielęgnacyjnego (które wyklucza możliwość pracy ) i jedną, która wycofała syna z projektu, bo gdyby zamieszkał w mieszkaniu ze wsparciem, to ona straciłaby świadczenie. A zajmuje się synem i od 30 lat nie pracuje zawodowo.

To są koszty starego systemu, wymuszonej, narzuconej rodzinie “opieki”. Niewolnictwa, jak nazywa to Agnieszka Szpila.

Niestety. A mój syn ze sprzężoną niepełnosprawnością chodził do żłobka, do przedszkola. Było to ponad 20 lat temu. Nie od razu oczywiście, najpierw raz w tygodniu na dwie godziny, ale po pół roku już w pełnym wymiarze. A ja mogłam zacząć pracę na pół etatu.

Gdański system wsparcia widzi różne potrzeby społeczne, nie ogranicza się do jednej grupy mieszkańców. Jest u nas wiele organizacji działających m.in. na rzecz osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. I rzeczywiście, przez lata udało się stworzyć całą oddolną sieć usług społecznych. Miasto już dawno miało wielu partnerów, którzy bardzo mocno naciskali na stworzenie programu mieszkaniowego.

Mieszkania ze wsparciem, takie jak nasze, są też dla osób wychodzących z kryzysu bezdomności, samotnych matek, osób z pieczy zastępczej – to program Mieszkania ze Wsparciem „Dolne Młyny”. Miasto zrobiło analizy i wyszło im, że tradycyjne programy wsparcia są droższe i mniej efektywne. W ciągu kilku lat ta inwestycja przyniesie milionowe oszczędności. I mnóstwo ludzi widzi, że to jest sensowne rozwiązanie.

Rzecz w tym, że kiedy ktoś opuszcza schronisko, szpital, dom dziecka, to nadal potrzebuje wsparcia, aż do pełnego usamodzielnienia się.

A u nas, kiedy staja na nogi, nadal pozostają w tym mieszkaniu, ale już nie otrzymują wsparcia i to jest ich mieszkanie docelowe.

Istota Programu „Dolne Młyny” polega na tym, że mieszkaniec dostaje nie tylko klucze, ale też serwis adekwatny do potrzeb. Jedna osoba potrzebuje kilku godzin wsparcia, a innej wystarczy animator społeczności lokalnej, który pomoże w jakimś problemie – a to z pralką, z tym jak użyć jakiegoś środka czystości. I pomoże rozwiązać jakiś inny problem, choćby taki, że ktoś wystawia worek ze śmieciami przed drzwi i na długo tam go zostawia.

Jeśli tak są zorganizowane w mieście usługi społeczne, to

mój dorosły dziś syn, osoba z niepełnosprawnością intelektualną, nie komunikująca się werbalnie, może żyć niezależnie i ze wsparciem.

I tak właśnie żyje.

To nie jest pomoc społeczna

Moim zdaniem, żeby to zadziałało, musimy niepełnosprawność wyjąć z tradycyjnie rozumianej pomocy społecznej. Bo ta kierowana jest do osób potrzebujących POMOCY z różnych powodów. Niepełnosprawność nie jest tą kategorią. Bo kiedy niewidoma prawniczka z sukcesem prowadząca praktykę potrzebuje asystenta osobistego, by prowadzić sprawy klientów, to pomoc społeczna jej nie pomoże.

Ona potrzebuje normalnej usługi społecznej – asystencji.

Ale programy asystenckie są finansowane z Funduszu Solidarności za pośrednictwem samorządów i ich ośrodków pomocy społecznej. A te OPSy przyznają usługi asystenckie... swoim klientom. Klientom pomocy społecznej. I w ten sposób zwłaszcza w dużych miastach i tam, gdzie są duże potrzeby opiekuńcze, znaczna część osób z niepełnosprawnościami nie ma dostępu do usług asystenckich. Bo w pierwszej kolejności otrzymują je te osoby, które już korzystają z usług opiekuńczych.

Ja na przykład nie jestem klientką pomocy społecznej. Moja rodzina nie korzysta z narzędzi pomocy społecznej, bo nie mamy takiej potrzeby. Ale nasz syn potrzebuje np. asystencji osobistej nie z powodu niedostatku czy trudnej sytuacji w rodzinie, tylko z powodu swojej niepełnosprawności.

Twoje pełnosprawne dziecko chodzi do szkoły, do żłobka? Pojechało na kolonie na 3 tygodnie? Jak nie ma miejsca w przedszkolu dla twojego pełnosprawnego dziecka, to jest alarm na pół miasta? No to ja też bym tego chciała dla dzieci z niepełnosprawnościami. To przecież nic szczególnego.

Po co to wszystko? Bo “To” może spotkać każdego. Nas też. Jeśli dożyjemy 90-tki, to wolałabym, aby miasto zapewniło nam usługi społeczne (nie pomoc społeczną!) w lokalnej społeczności. I ochroniło przed koniecznością wyprowadzenia się do domu opieki.

Nie chciałabym tam mieszkać. Bo to miejsc nie przypomina mojego domu. Nie wygląda nawet jak „normalne” mieszkanie. A mój syn z niepełnosprawnością mieszka teraz w swoim własnym mieszkaniu. I ja tego bym chciała także dla siebie na starość.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze