0:00
0:00

0:00

Ugodę sądową w tej sprawie podpisano w środę 19 marca 2025 roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Byłego już sędziego Wojciecha Łączewskiego – na zdjęciu u góry – który był jedną z pierwszych ofiar władzy PiS, reprezentował pełnomocnik. Z drugiej strony zasiedli pełnomocnicy Skarbu Państwa reprezentowanego przez ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Adama Bodnara.

W ten sposób Bodnar uznał instytucjonalną odpowiedzialność podlegającego mu resortu za działania byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i na mocy ugody przeprosi za nie. To już druga taka ugoda zawarta w ostatnim czasie.

Pierwsza dotyczyła byłego szefa Lex Super Omnia Krzysztofa Parchimowicza. Adam Bodnar jako Prokurator Generalny reprezentujący Skarb Państwa, w wyniku ugody sądowej w marcu 2025 roku przeprosił go za represje i szykany, jakie spadły na niego za czasów władzy PiS. A dokładnie za bezpodstawne wszczynanie postępowania dyscyplinarnego śledztwa wobec niego.

Parchimowicz był najbardziej prześladowanym prokuratorem w Polsce, bo bronił niezależności prokuratury. Bodnar przeprosił go m.in. działania Ziobry i byłego Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego.

Przeczytaj także:

Przeprosiny byłego sędziego Wojciecha Łączewskiego mają ukazać się na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokuratury Krajowej i Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Będą to dwie wersje przeprosin o tej samej treści – jedne w imieniu Skarbu Państwa reprezentowanego przez ministra sprawiedliwości, a drugie w imieniu Skarbu Państwa reprezentowanego przez Prokuratora Generalnego.

Ich treść jest następująca: „Skarb Państwa – Prokurator Generalny/minister sprawiedliwości wyraża ubolewanie z powodu słów wypowiedzianych przez Prokuratora Generalnego/ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę na konferencjach prasowych w dniach 5 kwietnia 2019 roku i 17 września 2019 roku oraz w dniu 11 października 2019 roku, które kwestionują kompetencje zawodowe i wiarygodność Wojciecha Cezarego Łączewskiego jako sędziego, naruszają zasadę domniemania niewinności, a w efekcie godzą w jego dobra osobiste w postaci godności, czci i dobrego imienia.

Skarb Państwa Prokurator Generalny/minister sprawiedliwości przyznaje, że wypowiedzi te nigdy nie powinny zostać sformułowane. Publikacja oświadczenia stanowi realizację ugody sądowej”.

W zamian za przeprosiny Łączewski zrzeka się wszelkich roszczeń wobec Skarbu Państwa. Wycofa też pozew przeciwko Skarbowi Państwa.

Były sędzia nadal będzie jednak za te wypowiedzi ścigał samego Ziobrę, bo z nim ugody nie zawarł. Dlatego na lipiec tego roku zaplanowany jest pierwszy termin w procesie o ochronę dóbr osobistych, który kilka lat temu wytoczył mu Łączewski. W tej sprawie sędziego reprezentuje radca prawna Agnieszka Pszon.

Nie można wykluczyć kolejnych ugód, które będzie zawierał minister Bodnar, uznając instytucjonalną odpowiedzialność resortu sprawiedliwości, za swojego poprzednika. Przeprosin i zadośćuczynień od Skarbu Państwa za aferę hejterską domagają się sędziowie Waldemar Żurek i prezes Iustitii Krystian Markiewicz. Obaj złożyli pozwy do sądu. Żurek chce 150 tys. zł zadośćuczynienia, a Markiewicz 75 tysięcy złotych i 50 tysięcy złotych na cel społeczny (solidarnie od ministerstwa i zamieszanych w aferę sędziów Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca).

Niezależnie od tego minister Bodnar już na początku swojej kadencji przeprosił sędzię Justynę Koskę-Janusz z Warszawy. Resort Ziobry pomówił ją w swoim komunikacie i przegrał ostatecznie z nią proces aż w Sądzie Najwyższym. Bodnar ten wyrok wykonał.

Na zakończenie w SN czeka jeszcze sprawa sędzi Beaty Morawiec z Krakowa, którą też pomówił w komunikacie resort Ziobry. Morawiec wygrała proces w dwóch instancjach. Ale ówczesne kierownictwo ministerstwa złożyło skargę kasacyjną do SN. Obecny minister zapowiadał, że ją wycofa, ale sprawa wciąż jest w SN.

Były szef Lex Super Omnia, prokurator Krzysztof Parchimowicz. To jego pierwszego za represje z czasów PiS przeprosił obecny minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Fot. Mariusz Jałoszewski

Łączewski: żądam od Ziobry przeprosin i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia

Wojciech Łączewski tak komentuje dla OKO.press podpisanie ugody sądowej: „Cieszę się, że Skarb Państwa wziął na siebie odpowiedzialność. Nie było moim celem obciążanie finansowe państwa za przeprosiny za byłego ministra, który odpowiedzialność dalej będzie ponosił w procesie. Bo wobec niego nie wycofałem pozwu”.

Dodaje: „Od Zbigniewa Ziobry będę oczekiwał przeprosin. Zmodyfikuję też swój pozew i zażądam 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia za naruszenie moich dóbr osobistych, w tym dobrego imienia”.

Wojciech Łączewski był jednym z pierwszych sędziów zaatakowanych przez władzę PiS. Wszystko przez wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia z 2015 roku. Wydał go trzyosobowy skład orzekający, którego Łączewski był przewodniczącym. Sąd skazał wtedy na więzienie byłego szefa CBA i wiceprezesa PiS Mariusza Kamińskiego i jego byłego zastępcę w CBA Macieja Wąsika.

Wyrok dotyczył nielegalnej prowokacji CBA z 2007 roku wymierzonej w Andrzeja Leppera. Chodzi o wykreowaną przez CBA aferę gruntową, która miała pokazać, że w resorcie rolnictwa można odrolnić ziemię za łapówki. CBA samo jednak wykreowało aferę i kusiło podstawionym agentem pod przykryciem.

Dopiero po latach, w 2023 roku, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał prawomocny wyrok, niemal w całości utrzymując wyrok więzienia wydany przez skład sędziowski na czele z Łączewskim (przez lata zakończenie procesu blokował TK Przyłębskiej).

Za ten wyrok PiS znienawidził Łączewskiego, który trafił na listę wrogów tej partii i był cały czas atakowany. Sędzia prawdopodobnie padł też ofiarą wymierzonej w niego prowokacji internetowej. I to była tylko zapowiedź tego, co władza PiS zamierza zrobić z niezależnymi sędziami. W efekcie w 2019 roku Łączewski sam odszedł z zawodu. Pracę straciła też jego żona, która była zatrudniona w TK.

Przez ostatnie lata pracował jako prawnik – zajmował się obsługą spółek Zygmunta Solorza. W lutym 2025 roku został prawomocnie wpisany na listę adwokatów i teraz otwiera swoją kancelarię prawną w Warszawie.

Czy dziś żałuje wydania wyroku, który złamał jego karierę sędziego? Mówi OKO.press: „Jestem dziś szczęśliwym człowiekiem, który poniósł ogromną odpowiedzialność za wyznawanie zasad, którym powinien hołdować każdy prawnik. Chodzi o przyzwoitość, sprawiedliwość i po prostu bycie człowiekiem, niezależnie od tego, jaką drogę się wybiera. Ta droga może być trudna i dla przeciętnego człowieka nie do zniesienia, ale zawsze warto być wiernym przyzwoitości”.

Dodaje: „Przed wydaniem tego wyroku wiodłem spokojne życie i nic złego się nie działo. Ale dziś wydałbym taki sam wyrok. To wypadkowa przepisów, dowodów i sumienia. Cały czas uważam, że Kamiński i Wąsik są winnymi tego, że nie potrafią przestrzegać przepisów, nawet jeśli sami sobie je ustanawiają”.

Czy żałuje odejścia z zawodu sędziego? „Nie. Uważam, że wszystko wróci do normy, jeśli zostanie przywrócony porządek konstytucyjny i wartości. W końcu nasze społeczeństwo przyjęło Konstytucję, a triki poprzedniej władzy przy jej interpretacji powinny być jednoznacznie ocenione negatywnie”.

Sędzia Wojciech Łączewski po rozprawie przed sądem dyscyplinarnym w Krakowie
Były już sędzia, obecnie adwokat Wojciech Łączewski. Fot. Jakub Włodek/Agencja Wyborcza.pl

Jak Łączewski pozwał Ziobrę i Skarb Państwa

Wojciech Łączewski pozwał Zbigniewa Ziobrę i Skarb Państwa w październiku 2019 roku, gdy był jeszcze sędzią (za zawodu odszedł miesiąc później). Chodzi o wypowiedzi Ziobry z kilku konferencji w 2019 roku. Minister w ostrych i obraźliwych słowach wypowiadał się o sędzim Łączewskim w związku ze sprawą w prokuraturze, która toczyła się od kilku lat z zawiadomienia sędziego.

Po wydaniu wyroku skazującego na Mariusza Kamińskiego najprawdopodobniej padł ofiarą wymierzonej w niego prowokacji w internecie. Ktoś mógł sfałszować rzekomą wymianę wiadomości sędziego Łączewskiego z fałszywym kontem założonym na Tomasza Lisa na Twitterze. Z tej dyskusji miałoby wynikać, że Łączewski namawiał Lisa do ostrzejszych działań wobec PiS. W sprawie jest jednak dużo niewiadomych i znaków zapytania.

Sędzia sam wystąpił do prokuratury o zbadanie sprawy, a prokuratura zakwalifikowała to wstępnie jako podejrzenie podszywania się pod niego w internecie. Po przejęciu kontroli nad prokuraturą przez PiS śledztwo, które toczyło się w Warszawie, przeniesiono do Legnicy, a stamtąd do Prokuratury Regionalnej w Krakowie (dlatego teraz przeprosiny mają ukazać się również na stronie tej prokuratury). A tam sprawę z doniesienia sędziego umorzono.

Z akt sprawy wyłączono jednak materiały do drugiej sprawy, w której sędziemu postawiono potem zarzuty karne za rzekome złożenie fałszywego zawiadomienia i rzekome składanie fałszywych zeznań. Bo zdaniem prokuratury nikt pod sędziego się nie podszywał. Wątpliwości w tej sprawie rozstrzygnięto na niekorzyść sędziego, choć opinia biegłych informatyków była niejednoznaczna. Biegli nie stwierdzili, że z urządzeń sędziego prowadzona była wymiana wiadomości z fałszywym kontem Tomasza Lisa.

Prokuratura początkowo nie mogła jednak postawić Łączewskiemu zarzutów, bo sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie z powodów formalnych odmówił uchylenia mu immunitetu.

Niezależnie do tego Łączewski czeka na swój proces karny. Prokuratura oskarżyła go, gdy sam odszedł z zawodu sędziego i nie miał już immunitetu. Proces początkowo miał toczyć się w stołecznym sądzie rejonowym. Sędzia wywalczył jednak, by został przeniesiony do sądu okręgowego, w którym orzekają bardziej doświadczeni sędziowie. Sprawa nie ma jeszcze terminu.

Dwóch mężczyzn w ciemnych garniturach z krawatami obok siebie, w tle ozdobne, masywne, drzwi z ciemnego drewna
Były szef CBA Mariusz Kamiński (stoi po prawej) i były jego zastępca Maciej Wąsik. To ich skazanie doprowadziło do załamania kariery sędziego Łączewskiego. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Ziobro oskarżał sędziego i przesądzał o jego winie

Pozew sędziego Łączewskiego obejmuje trzy wypowiedzi Zbigniewa Ziobry. Pierwsza padła 5 kwietnia 2019 roku na konferencji, podczas której Ziobro wyraził niezadowolenie z odmowy uchylenia immunitetu przez sąd dyscyplinarny.

Minister nie krył wtedy emocji. Mówił, że dowody na jego rzekomą winę „w sposób całkowity dyskwalifikują pana sędziego jako człowieka, który posiadałby pewne elementarne zdolności moralne do tego, by być sędzią, który ocenia i sądzi innych, jeżeli potrafi w sposób tak bezczelny, w sposób zuchwały, bez cienia, bez zmrużenia oka kłamać, okłamywać nieustannie wszystkich wokół […] Ten człowiek spowodował realne też szkody finansowe. Działał bez skrupułów, bez zmrużenia oka, w sposób bezczelny, powodując, powodując niezasadne postępowanie karne”.

Druga wypowiedź pochodzi z 17 września 2019 roku. Podczas konferencji, na której po raz kolejny stwierdził, że „zgromadzony materiał dowodowy już na tym etapie pozwala stawiać zarzuty […] środowisko sędziowskie odmawia uchylenia immunitetu przynajmniej pod pretekstem formalnym […] ja też się trochę dziwię niektórym mediom […], które mają wiedzę, a ja mogę to potwierdzić, że został zgromadzony materiał dowodowy […] w bardzo wysokim stopniu uprawdopodabniający, że jest to sędzia, który wszystkich państwa okłamywał też i całą polską opinię publiczną […], że nie był autorem wpisów […], które nie mają nic wspólnego z zasadą apolityczności sędziów, bo proponował działania, które miałyby na celu doprowadzenie do zmiany władzy w Polsce, obalenia niejako rządów PiS-u.

W konsekwencji – i co więcej – na tym nie poprzestał, bo złożył fałszywe zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa, które nie zaistniało, jak wiele na to wskazuje oraz z ustaleń prokuratury i z oceny prokuratury wynika, że składał fałszywe zeznania […] składał na te okoliczności zeznania, konfabulując, usiłując wprowadzić w błąd polską prokuraturę […] ten człowiek jest dalej traktowany jako bohater, autorytet przez te niektóre media”.

I wreszcie Łączewski pozywa byłego ministra za słowa 11 października 2019, gdy Zbigniew Ziobro komentował decyzję Łączewskiego o odejściu z zawodu. Ziobro mówił wtedy: „jak ustalenia dowodowe wskazują, w tym kategoryczne opinie biegłych z zakresu informatyki […] wbrew temu, co mówił, wbrew temu, co zeznawał i wbrew temu, co złożył w swoim fałszywym zawiadomieniu o przestępstwie, to on prowadził osobiście korespondencję […] i namawiał go [fałszywego Tomasza Lisa – red.] do tego, aby podjąć działania zmierzające do obalenia rządu Prawa i Sprawiedliwości, a więc sprzeniewierzył się w ten sposób po pierwsze zasadzie apolityczności sędziowskiej, a po drugie sprzeniewierzył się godności zawodu sędziego, kłamiąc, składając fałszywe zeznania kilkukrotnie i fałszywe zawiadomienie o przestępstwie”.

Łączewski zrzekł się urzędu sędziego w geście sprzeciwu wobec niszczenia wymiaru sprawiedliwości przez PiS. Miał też dość ataków na siebie, m.in. ze strony ministra sprawiedliwości. Za wyrok na Mariusza Kamińskiego płacił dużą cenę. Z zawodu odszedł 15 listopada 2019 roku.

Minister Zbigniew Ziobro podnosi w górę ręce na mównicy sejmowej
Były minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze