Mogłaby to być piękna bajka z antykapitalistycznym morałem: były trader z Citibanku, który zarobił fortunę na handlu walutami, rzucił to zajęcie i zaczął nagłaśniać problem rosnących nierówności społecznych. Nosi wytarte trampki, dresy, często przeklina i w londyńskim slangu mówi, dlaczego współczesny system gospodarczy to jego zdaniem wielki przekręt
Gary Stevenson to obecnie – co sam chętnie podkreśla – multimilioner, który dorastał w biedzie, ukończył elitarny uniwersytet i pracował w jednym z większych banków na świecie. Jego książka-pamiętnik stała się bestsellerem Sunday Times a społeczność online – liczona już w milionach – wciąż rośnie. On sam, nie przebierając w słowach, zachęca do włączenia się w ruch na rzecz sprawiedliwszego modelu gospodarczego.
Na czym miałby on polegać? Tutaj Stevenson nie dostarcza zbyt wielu szczegółów, nie szczędzi za to słów krytyki wobec establishmentu. Dodatkowo podatny grunt dla jego postulatów stwarza galopujący w Wielkiej Brytanii kryzys rosnących kosztów życia.
Czy wyluzowany facet z milionowymi sumami na koncie może być wiarygodnym krytykiem systemu, z którego tak bardzo skorzystał?
Po raz pierwszy zetknęłam się z działalnością Stevensona w mediach społecznościowych. Jego krótkie filmiki, przepełnione chwytliwymi stwierdzeniami, zdobyły popularność wśród niektórych moich brytyjskich znajomych. Tą drogą trafiłam na jego kanał YouTube „Garys Economics”, a niedługo później algorytm podsunął mi spotkanie z jego udziałem w londyńskiej Union Chapel.
Kupiłam bilet. Chciałam przekonać się, co tak naprawdę ma w sobie ten niepozorny, nieco arogancki facet, który porywa już nie tylko wielkomiejskie, lewicujące środowiska na Wyspach, ale i coraz częściej społeczność globalną.
Na scenę Gary wszedł jak zwykle wyluzowany: w podwiniętych spodniach dresowych, trampkach i czerwonych skarpetkach, prawdopodobnie swojej ulubionej drużyny piłkarskiej Leyton Orient. W emocjonalny, pełen przekonania sposób zaczął mówić o swojej diagnozie dotyczącej współczesnego systemu społeczno-gospodarczego.
Droga Stevensona w uproszczeniu wygląda tak: wychował się w Ilford, we wschodnim Londynie, w ubogiej, pięcioosobowej rodzinie.
Dzięki talentowi do matematyki trafił do bardzo dobrej szkoły średniej o profilu uniwersyteckim, z której został wyrzucony za jednorazową próbę handlu narkotykami. Mimo to dostał się na elitarną uczelnię LSE, gdzie studiował wśród dzieci oligarchów, biznesmenów, polityków z całego świata oraz brytyjskich przyszłych spadkobierców fortun dziedziczonych z pokolenia na pokolenie.
Pozbawiony koneksji, które miała większość jego kolegów i koleżanek z roku, Stevenson musiał sam znaleźć sposób na zdobycie stażu w banku – kluczowy krok w karierze. Wziął więc udział w konkursie o staż organizowanym przez Citibank: karcianej rozgrywce imitującej zasady gry na giełdzie. Wygrał ją i w 2007 roku odbył upragniony staż.
Tu zaczęła się droga udowadniania swojej wartości na parkiecie giełdowym. Wśród hałasu ówczesnego centrum finansowego Londynu Canary Wharf, pracując od świtu do późnego wieczora, Gary piął się w górę. W 2011 roku – jak twierdzi – został najbardziej dochodowym traderem Citibanku (co w ubiegłym roku podał w wątpliwość Financial Times). Zarobił fortunę na przewidywaniu dalszego załamania gospodarczego i wzrastających nierówności.
Z banku odszedł, po długich i trudnych negocjacjach, w 2014 roku z milionami funtów na koncie. Z tych doświadczeń zrodził się jego kanał na YouTube, Gary’s Economics.
Dziś głównym tematem działalności Stevensona jest nagłaśnianie problemu nierówności społecznych. Nie odkrywa tu przysłowiowej Ameryki, ale ma trzy znaczące przewagi. Zna system od środka – banki i elitarne uczelnie (“Byłem tam. Byłem na LSE, byłem w City, byłem w Oxfordzie, byłem w mediach, byłem w polityce. Wszyscy ci goście na górze to banda bogatych idiotów” – jak odnosi się do tych doświadczeń). Zna ciężkie realia londyńskich dzielnic ludzi pracy.
Oraz: potrafi mówić o swoich pomysłach prostym językiem, skutecznie wykorzystując media społecznościowe.
Wyróżnia go także akcent robotniczych społeczności ze wschodniego Londynu, cockney, który – jak sam podkreśla – za rzadko pojawia się w mediach. Przez przekazy Stevensona przebija się kilka kluczowych wątków.
“Jedynym sposobem na wzbogacenie się jest posiadanie bogatych rodziców. A mimo to mówimy młodym ludziom: jeśli jesteś biedny, to twoja wina. To niszczące dla zdrowia psychicznego" – mówi w jednym ze swoich najpopularniejszych nagrań Stevenson, który przecież sam złamał tę regułę.
“Dorastałem w biedzie w Londynie. Przesrane jest być biednym. Ludzie patrzą na ciebie z góry, myślą, że jesteś głupi i leniwy” – mówi Stevenson (wplątując w swoją wypowiedź przy okazji kilka przekleństw).
Choć sam dokonał spektakularnego awansu społecznego, twierdzi, że obecnie taka ścieżka jest praktycznie zablokowana.
Tezy Stevensona w pewnym stopniu potwierdzają długoterminowe badania Institute for Fiscal Studies, które pokazują, że od lat 60. XX wieku w Wielkiej Brytanii systematycznie maleje prawdopodobieństwo osiągnięcia lepszej pozycji ekonomicznej niż rodzice.
Były trader wskazuje też na pewne ukryte mechanizmy wsparcia: “Ludziom z bogatszych rodzin rodzice dają w prezencie 100 tysięcy funtów, 200 tysięcy funtów, może pół miliona funtów na zakup nieruchomości. Ludzie z biednych środowisk nie zdają sobie sprawy, że to się dzieje za kulisami. Potem widzą, jak ci goście kupują nieruchomości i myślą: co ja robię źle?” – twierdzi.
Wedle tej logiki intratna posada w City, rządzie czy think tanku, czy kupno nieruchomości w dużej mierze zależą od wsparcia rodzinnego.
Najnowsze badania brytyjskiego rynku nieruchomości potwierdzają cześć obserwacji Stevensona. Zgodnie z analizą firmy Savills, w Wielkiej Brytanii w 2024 roku aż 52 proc. kupujących mieszkanie po raz pierwszy otrzymało pomoc finansową od rodziny, co stanowi wzrost w porównaniu z poprzednimi latami. Dane UK Finance pokazują, że choć kupujący z pomocą rodzinną są młodsi i mają średnio niższe dochody od osób kupujących samodzielnie, to paradoksalnie nabywają droższe nieruchomości – kluczem są znacznie wyższe wpłaty własne.
Innymi słowy, mieszkania i domy kupują częściej ci, którzy mają dostęp do przysłowiowego “banku mamy i taty”. Stevenson uważa ten mechanizm za szczególnie frustrujący – tym bardziej że przewiduje dalszy, kolosalny wzrost cen nieruchomości.
Swój przekaz kieruje głównie do młodych. “Myślę, że musimy powiedzieć prawdę: zostaliście oszukani” – mówi. Zdaniem Stevensona, kult ciężkiej pracy, która prowadzi do wzbogacenia się, nie ma już racji bytu. W obliczu galopujących nierówności nie ma większego znaczenia, jak bardzo będziemy zakasać rękawy.
Wskazuje, że o kluczowe dla życia w dobrobycie zasoby zwyczajnym obywatelom przychodzi w coraz większym stopniu rywalizować z najbardziej zamożnymi. I tu ekonomista często powołuje się na swój ulubiony case study – byłego premiera z ramienia Partii Konserwatywnej: “Weźmy za przykład Rishiego Sunaka z majątkiem 700 milionów funtów”.
“Jaki będzie z tego jego dochód pasywny, jeśli zarabia 5 proc. rocznie? 35 milionów funtów. Pół miliona funtów tygodniowo. Wasze dzieci chcą kupić dom, żeby założyć rodzinę. A konkurują z dziećmi kogoś, kto ma pół miliona funtów dochodu pasywnego tygodniowo” – tak Stevenson tłumaczy swoją wizję spirali nierówności. “Nie, wasze dzieci nie będą właścicielami domów” – podsumowuje.
W Wielkiej Brytanii być może bardziej palącym problemem niż trudności z kupnem nieruchomości za 500 tysięcy funtów jest systematyczne rozmontowywanie zdobyczy z okresu państwa dobrobytu. Szczególnie widoczne jest to w przypadku mieszkań socjalnych, których pula kurczy się od lat 80. XX wieku za sprawą reform Margaret Thatcher – chodzi o lokale wynajmowane na stałe za niższy czynsz niż w warunkach najmu prywatnego, administrowane przez gminy lub stowarzyszenia mieszkaniowe.
W sytuacji, w której ceny prywatnego najmu mieszkań szybują w górę, coraz więcej osób szuka bardziej przystępnej alternatywy.
Według aktywisty Kwajo Tweneboa obecnie ponad 1,25 miliona Brytyjczyków czeka na przydział mieszkania socjalnego. Jeżeli tempo budowy lokali socjalnych nie przyspieszy, uporanie się z obecną kolejką zajmie 175 lat.
Czas oczekiwania na przydzielenie mieszkania socjalnego w Wielkiej Brytanii to średnio 6 lat (od 51 dni oczekiwania w Stafford po rekordowe dekady w Londynie). Po tym czasie lokatorzy często są wysyłani do zdewastowanych, zapleśniałych mieszkań z prowizoryczną łazienką, gdzie muszą żyć z ciągłym widmem eksmisji.
O tym Stevenson mówi już niestety rzadziej. Problem zresztą nie kończy się na mieszkaniach socjalnych.
W ostatnich latach odnotowuje się też dramatyczny wzrost liczby osób bez stałego zakwaterowania. W 2024 roku liczba osób śpiących na ulicy wzrosła o 91 proc. od 2021 roku, a w 2024 rekordowe 127,890 gospodarstw domowych (w tym dziesiątki tysięcy dzieci) żyje w tymczasowym zakwaterowaniu (czyli najczęściej w schroniskach, hostelach lub małych mieszkaniach przydzielonych przez gminy). Według “Our World In Data” czyni to z Wielkiej Brytanii “lidera” statystyk bezdomności wśród krajów rozwiniętych.
Poza systemem mieszkalnictwa wali się też system opieki zdrowotnej, edukacja staje się coraz bardziej elitarna. Drożeje żywność, ceny prądu, usługi, 17 proc. dzieci pochodzi z domów, w których brakuje żywności, 10 proc. z domów, w których panuje głód (średnia europejska z roku 2020 to 4 proc.).
Ten aspekt życia w Wielkiej Brytanii Stevenson piętnuje z kolei często: “Połowa kraju ma problem, żeby zimą jednocześnie nakarmić dzieci i ogrzać dom. I to będzie tylko gorzej” – mówi.
Jak to zmienić? Stevenson opowiada się za opodatkowaniem najbogatszych (kilka razy w jego wypowiedziach padła kwota 1 proc. od 10 milionów) – przy czym zaznacza, że nie chodzi mu o opodatkowanie dobrze zarabiających przedsiębiorców, ale właścicieli aktywów i kapitału wartych setki milionów funtów.
Tu Stevenson znów przytacza przykład byłego premiera Rishiego Sunaka, który generuje dochody z brytyjskich aktywów, ale oskarżano go o unikanie płacenia podatków w Wielkiej Brytanii (Sunak co prawda zaprzeczył tym zarzutom, ale Stevenson nie bierze tego pod uwagę). „Tacy goście posiadają wasze domy, wasze kredyty hipoteczne, dług rządowy, szpitale, do których musicie chodzić, kiedy jesteście chorzy. Posiadają ziemię, która produkuje jedzenie" – wyjaśnia ekonomista. To właśnie ich aktywa chce opodatkować.
O ile idea podatku dla najbogatszych jest nośna medialnie, w praktyce jej wprowadzenie jest dość skomplikowane. Francuski ekonomista, Thomas Piketty, który jak Stevenson piętnuje wzrost nierówności majątkowych (opierając się jednak na systematycznych danych obejmujących trzysta lat) postuluje podobne rozwiązanie: progresywny podatek od kapitału. Piketty szczegółowo przeanalizował praktyczne trudności we wprowadzeniu takiego podatku, przyznając otwarcie, że bez ścisłej, międzynarodowej koordynacji postulat ten ma charakter “utopijny”: najbogatsi będą zmieniać miejsce zamieszkania (opodatkowania), jak pokazał przykład Francji.
Konfrontowany z takim kontrargumentem, Stevenson podaje niewiele konkretów, czasami powołując się na Chiny jako przykład kraju, który nie pozwala na unikanie podatków przez zagranicznych właścicieli aktywów.
Ekonomisty nie zrażają jednak potencjalne trudności: “Wiadomo, że nie będzie łatwo. Postęp nigdy nie nastąpi za sprawą gości, którzy czerpią korzyści z naszego zubożenia”.
By zawalczyć o zmianę modelu redystrybucji dóbr, konieczna jest zmiana świadomości społecznej. Jednak zdaniem Stevensona perspektywa zwykłego Joe czy Jane i ich problemy nie są odpowiednio naświetlone w mediach, ponieważ klasa pracująca ma w nich za małą reprezentację. Media nie wiedzą, z czym mierzą się “zwykli ludzie”.
Wywodzące się w większości z elit społecznych i klasy średniej środowiska medialne i akademickie nie dostrzegają skali nierówności, bo nie mają styczności z prawdziwym ubóstwem. Jak mówi: “Najczęściej nie znają nikogo z klasy pracującej poza swoimi sprzątaczkami”.
“To, co widzę jako ktoś, kto spędził pięć lat na elitarnych wydziałach uniwersyteckich, a następnie przez 10 lat krążył wokół think tanków, polityków i dziennikarzy, to banda elitarnych chłopców, którzy ciągle myślą, że jeśli tylko połączą ze sobą cyfry i będą wystarczająco głośno krzyczeć wzrost gospodarczy, to wszystko się uda – a to po prostu nie działa”.
Problem ograniczonej reprezentacji klasowej potwierdzają dane: badania z 2024 roku pokazały, że zaledwie nieco ponad 8 proc. twórców w branży mediów i branżach kreatywnych w Wielkiej Brytanii pochodzi ze środowisk robotniczych.
„Antyimigrancka nienawiść to jedyne, co dzieli bogatych od wyższych podatków" – mówi Stevenson. Jego zdaniem imigranci są potrzebni politykom i miliarderom, żeby przykrywać prawdziwe źródło pogłębiających się nierówności – czyli ich samych. Gdy pogarsza się poziom życia, ludzie potrzebują kozła ofiarnego. Elitom nie jest na rękę, by wskazywali palcem na nie.
„Jeśli byłbyś Elonem Muskiem, byłbyś kosmicznie bogaty i wiedziałbyś, że gospodarka się zawali, system polityczny się posypie, a rośnie fala ludzi mówiących »opodatkować bogatych«, co byś zrobił? Ja finansowałbym Nigela Farage'a – to oczywiste” – konkluduje. (Farage to lider ultraprawicowej, antyimigranckiej partii Reform UK, która rośnie w siłę).
“Myślę, że trzeba byłoby być straszliwie naiwnym, żeby widzieć cokolwiek innego niż antyimigracyjne partie polityczne przejmujące władzę w całym Zachodzie w ciągu następnych 5-10 lat” – obstawia Stevenson.
Sytuacja w Wielkiej Brytanii zresztą nie wygląda optymistycznie już teraz. Gdyby wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii odbyły się w najbliższym czasie, według szacunków YouGov Reform UK stałaby się największą siłą w Brytyjskim Parlamencie z 271 mandatami, podczas gdy Partia Pracy spadłaby do 178 mandatów, a Konserwatyści do zaledwie 46 mandatów, zajmując czwarte miejsce za Liberalnymi Demokratami.
Wzmożenie nastrojów antyimigranckich pokazują też nastroje części społeczeństwa. Po zeszłorocznych zamieszkach, które rozpoczęły się w Southport, w ostatnim czasie powtarzającym się wydarzeniem stały się protesty antyimigranckie pod ośrodkami dla osób ubiegających się o azyl – w miejscowościach Epping, Diss czy w londyńskim Canary Wharf.
Protesty rozpoczęły się 13 lipca po tym, jak 41-letni emigrant z Etiopii został oskarżony o próbę napaści seksualnej, po tym jak rzekomo próbował pocałować 14-letnią dziewczynkę (zaprzecza zarzutom). Część protestujących nosiło koszulki i transparenty z hasłami: “Ocalmy nasze dzieci”, część transparenty Reform UK, lub symbole nacjonalistyczne. Pojawiają się też coraz liczniejsze kontrmanifestacje organizowane przez grupy antyfaszystowskie. Te ostatnie skutecznie zmobilizował chociażby fakt, że w proteście w Epping z 27 lipca udział początkowo zapowiadał Tommy Robinson, wielokrotnie skazywany przez sądy agresywnie antyislamski aktywista.
Antyimigranckie nastroje społeczne skupiają w Wielkiej Brytanii się w dużej mierze na nielegalnych przekroczeniach Kanału LaManche. Jak donosi The Migration Observatory, tak zwane “małe łodzie” (ang. small boats crossings), które stały się dominującą metodą nieregularnej migracji do UK od 2020 roku, stanowiąc ponad 80 proc. wszystkich wykrytych nieregularnych przyjazdów, przy czym obywatele sześciu państw (Iran, Afganistan, Irak, Albania, Syria i Erytrea) stanowią obecnie 70 proc. wszystkich osób przekraczających kanał.
Jednocześnie przeprawy stają się coraz bardziej niebezpieczne – średnia liczba osób na łódź wzrosła z 13 w 2020 do 53 w 2024 roku, a w samym 2024 roku zginęło rekordowe 73 osoby. W pierwszych pięciu miesiącach 2025 roku wykryto już 14,800 przepraw – o 42 proc. więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku, co stanowi rekord dla tego okresu.
Trudno w tym kontekście ignorować obawy Brytyjczyków dotyczące integracji, dostępu do zasobów publicznych czy kwestii bezpieczeństwa. Pozostawienie tych lęków bez odpowiedzi – bądź ich nieumiejętne zaadresowanie – napędza błędne koło polityczne: sprawia, że zaniepokojeni obywatele stają się łatwym celem dla narracji promowanych przez partie skrajnej prawicy, jak Reform UK.
Stevenson zwraca jednak uwagę, że skupienie się na migracji, a zwłaszcza na spektakularnych przypadkach przekraczania kanału La Manche, nie dotyka istoty problemu – czyli gwałtownie pogłębiających się nierówności społecznych.
Jeśli te kwestie nie zostaną właściwie rozwiązane, napięcia społeczne będą narastać, a imigranci będą pełnić rolę wygodnego kozła ofiarnego.
Stevenson jak wielu analityków przewiduje upadek partii centrowych. Tak jak młodzi wyborcy w Polsce są znudzeni duopolem PO i PiS, tak wyborcy w UK widzą dwie główne partii jako bezradne wobec wyzwania nierówności.
“Ludzie rozglądają się dookoła i pytają: dobra, kto jest następny? Kto ma alternatywną ideę, kto ma alternatywną wizję? I mają rację, chcąc czegoś nowego, bo mają rację w ocenie, że jeśli nic nie zmienimy, będziemy w dupie, nasze dzieci będą w dupie, i nasze wnuki będą w dupie” – analizuje Stevenson.
Wyzwanie w tym schyłkowym momencie to zbudowanie alternatywnej narracji, bo jak mówi Gary: “główni pretendenci do przejęcia miejsca to: opodatkować bogatych albo winić imigrantów. Bez silnej, lewicowej alternatywy skupionej na nierównościach, ekstremalna prawica będzie kontynuować swoją destrukcyjną eskalację.
I tu dochodzimy do sedna, które Stevenson podkreśla do znudzenia: w wywiadach, książce, publikacjach, podczas spotkań.
Potrzeba jest prosta, progresywna narracja, stawiająca opór prostym, prawicowym postulatom. Jego zdaniem prawica zdominowała przestrzeń w mediach społecznościowych.
Lewica musi odwzorować ten model – upraszczający, bardziej emocjonalny, odwołujący się do rzeczywistych doświadczeń.
“Prawica wygrywa tylko dlatego, że nie ma tam [w mediach społecznościowych – przyp. EK] nic k***a innego. Nic innego tam nie ma” – konkluduje ekonomista.
Stevensonowi nie udało się uniknąć krytyki – zarzuca się mu arogancję, uproszczenia, “epatowanie biedą” przez wyluzowany styl. W grupach tematycznych na Reddicie zarzuca mu się nawet narcystyczne tendencje charakterystyczne dla samozwańczych internetowych guru. Jedno z poważniejszych oskarżeń wysunięto w jego stronę w Financial Times. Dziennikarz rozmawiał z jego byłymi kolegami z pracy, którzy zakwestionowali jego historię o statusie najlepszego tradera Citibanku (Stevenson sprostował, mówiąc, że chodziło mu o konkretny okres 2011 roku).
Pojawiają się też pytania o to, na ile mówiący często o swoich milionach na koncie, graniu na giełdzie i inwestowaniu w nieruchomości Stevenson, jest osadzony w realiach późnego kapitalizmu, a na ile myśli o rzeczywistych alternatywach. Inny zarzut w jego stronę, wyłożony dość otwarcie w tej rozmowie, dotyczył tego, że odmawia innym aspirowania do tego, co sam osiągnął: czyli możliwości wzbogacenia się i awansu społecznego.
“Są tylko dwa sposoby na polepszenie swojej sytuacji się: urodzić się bogatym lub zmienić system” – powtarza w tym kontekście Stevenson.
Czy jest populistą? Być może, ale intencjonalnym i skutecznym. Jego plan to, jak sam mówi, zbudować społeczność na tyle dużą, żeby politycy nie mogli go ignorować.
Chciałabym usłyszeć od Stevensona więcej szczegółowych rozwiązań, w tym postulatów związanych chociażby z budownictwem socjalnym. Nie da się jednak ukryć, że nawiązywanie do emocji klasowych, uproszczenia i slogany typu „jesteśmy w d*pie” czy “zostaliśmy oszukani” świetnie rezonują z frustracją młodego (i nie tylko) pokolenia. Zdaje się, że lepiej niż skomplikowane analizy ekonomiczne.
Co prawda na spotkaniu z Garym nie widziałam wielu przedstawicieli klas pracujących, w przeciwieństwie do wielkomiejskiej lewicy, ale czas pokaże czy uda mu się dać skuteczny odpór postępującej ekspansji radykalnej prawicy.
Więcej:
Video, z których zaczerpnęłam cytaty i przemyślania Stevensona: Politics Joe: https://www.youtube.com/watch?v=DVvoyRpxG-A Gary’s Economics: How to get rich: https://www.youtube.com/watch?v=a-ohZ74hdeI Diary of a CEO: https://www.youtube.com/watch?v=4yohVh4qcas Novara Media: https://www.youtube.com/watch?v=XtwbdeFLyyA&t=1s Książki:
G. Stevenson, Trading Game: A Confession, Londyn 2024 K. Tweneboa, Our Country in Crisis. Britain’s Housing Emergency and How We Rebuilt, Londyn 2023 Krytyczny artykuł w Financial Times: https://www.ft.com/content/7e8b47b3-7931-4354-9e8a-47d75d057fff
Doktora nauk społecznych w zakresie nauk o polityce i specjalistka w dziedzinie komunikacji badań naukowych. Od 2019 roku mieszka w Londynie i pracuje na Brunel University London. Jej zainteresowania badawcze obejmują kwestie pracy kobiet oraz proces prekaryzacji pracy (i jego wpływ na polityki publiczne i społeczeństwo). Jest również członkinią jednostki Brunel Public Policy, która koncentruje się na wykorzystywaniu wyników badań naukowych w procesach tworzenia polityk publicznych.
Doktora nauk społecznych w zakresie nauk o polityce i specjalistka w dziedzinie komunikacji badań naukowych. Od 2019 roku mieszka w Londynie i pracuje na Brunel University London. Jej zainteresowania badawcze obejmują kwestie pracy kobiet oraz proces prekaryzacji pracy (i jego wpływ na polityki publiczne i społeczeństwo). Jest również członkinią jednostki Brunel Public Policy, która koncentruje się na wykorzystywaniu wyników badań naukowych w procesach tworzenia polityk publicznych.
Komentarze