0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 05.10.2023 Rzeszow , Wyzsza Szkola Prawa i Administracji . Przewodniczacy Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas wiecu wyborczego . Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.pl05.10.2023 Rzeszow ,...

TVP robiła wszystko, żeby sprawić, że o debacie przedwyborczej wszyscy zapomną minutę po jej zakończeniu. Zmienili godzinę – tak, żeby debata trafiła w czas mniejszej oglądalności. Zasady ustalili tak, żeby wiało nudą już w momencie ich odczytywania. Debata miała być jak gorset tak ciasny, że Donald Tusk z góry go odrzuci. Ale szef Platformy Obywatelskiej pomieszał szyki ekipie z Woronicza.

W czwartek po południu Donald Tusk ogłosił na Podkarpaciu, że w debacie weźmie udział. I wyzwał na pojedynek Kaczyńskiego. Kaczyński – akurat przebywający w sąsiednim okręgu (świętokrzyskie) – niemal natychmiast odpowiedział, że do TVP nie przyjdzie, bo w poniedziałek odwiedza Przysuchę. Kilka godzin później okazało się, że PiS wyśle do TVP Mateusza Morawieckiego.

Kto wystąpi w debacie TVP w imieniu Lewicy i Trzeciej Drogi? Czy już dziś można powiedzieć, że Tusk wygrał poniedziałkową debatę, zanim w ogóle się odbyła? Tak uważają niektórzy politycy. Jakie są strategie i kalkulacje sztabów opozycji? Co się działo na spotkaniu w sprawie debaty w TVP i kto jadł ciasteczka?

„Nie mam wyjścia. Będę w tej telewizji”

Tusk wykorzystał obecność na Podkarpaciu, żeby ogłosić, że idzie na debatę. W regionie, gdzie PiS jest silny (62,38 proc. dla PiS, 14,39 dla KO), Tusk zapowiedział, że nie będzie nadstawiał drugiego policzka i wejdzie również na telewizyjne terytorium PiS-u.

„Mam nadzieję, że słyszy mnie pan Kaczyński. Jarosławie Kaczyński, może masz odwagę chociaż do swojej telewizji, pod skrzydła swoich funkcjonariuszy, Rachoniów i innych tego typu pisowskich namiestników telewizji, stanąć do debaty ze mną? Ja będę o 18:00 w tej telewizji” – powiedział Tusk w Rzeszowie.

Tłum zareagował owacją na stojąco.

View post on Twitter

„Jeżeli ta debata [w TVP] się odbędzie, moje pierwsze pytanie będzie tak czy inaczej: gdzie jest Jarosław?” – powiedział jeszcze Tusk.

Odpowiedź od Kaczyńskiego przyszła już godzinę później. W Kazimierzy Wielkiej w Świętokrzyskiem prezes PiS ogłosił: „Mam już zapowiedziane spotkanie w Przysusze w sprawie wsi, bezpiecznej wsi.

Co wybrać? Czy rozmowę z kłamczuchem, jeszcze do tego człowiekiem zupełnie zależnym od innych, wiadomo od kogo. No, żeby to chociaż był Weber (Manfred, szef Europejskiej Partii Ludowej – red.).

Ale on? No i jednak wybrałem Przysuchę”.

Przeczytaj także:

PiS robi niespodziankę, czyli jednak Morawiecki

PiS nie pozwolił, by przez kolejne dni przez media przetaczał się komentatorski serial napisany przez Tuska pt. „Gdzie jest Jarosław?”, „Stchórzy czy nie stchórzy?”.

Jeszcze w czwartek po południu sztabowcy opozycji spekulowali: może będzie Elżbieta Witek? A może ktoś z drugiego szeregu, kto ma wprawę medialną?

Tego, że na debatę przyjdzie Kaczyński, nie zakładał nikt. Przecież debatującego Kaczyńskiego ostatni raz można było zobaczyć półtorej dekady temu. Kiedy to w 2007 roku przegrał debatę właśnie z Tuskiem.

Ale tego, że zjawi się Morawiecki, wcale nie brano pod uwagę jako najbardziej prawdopodobnego scenariusza. Sztaby opozycji raczej zakładały, że PiS do końca będzie grał na obniżenie rangi debaty.

Przeciwko obecności Morawieckiego są nawet z punktu widzenia PiS-u mocne argumenty.

To były doradca Tuska, a zatem łatwy cel ataków. Od kilku dni w internecie krążą jego wypowiedzi sprzed lat, w których np. pochwalał podwyższenie wieku emerytalnego. „Fakt” przypomniał słowa Morawieckiego z 2010 roku: „Mam nadzieję, że rząd będzie z determinacją działał w celu podniesienia i zrównania wieku emerytalnego”. To głęboko niewygodne dla frontowego polityka formacji, która z krytyki rządu PO-PSL za podwyższenie wieku przechodzenia na emeryturę uczyniła oś swojej kampanii.

I jeszcze jeden argument przeciw: Morawiecki nie chciał dotąd debatować z Tuskiem. Sam do debaty wzywał Manfreda Webera, którego w PiS i w TVP stale nazywają szefem Tuska.

Jednak w czwartek wieczorem Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski ustalił, że to właśnie premier stanie do poniedziałkowej debaty.

Jakie mogą za tym stać kalkulacje?

PiS mógłby chcieć zostawić Tuska na spalonym. Postawić obok niego posła z drugiego szeregu albo nawet Elżbietę Witek i zagrać stereotypem: „Atakować kobietę?” Bo zapewne wszelką krytykę rządów PiS propaganda partii przedstawiłaby jako personalne ataki na marszałkinię Sejmu.

Wydaje się jednak, że zwyciężyła polityka wewnętrzna – wewnątrz PiS-owska.

To, że Kaczyński z nikim nie debatuje i nie odpowiada na niczyje pytania (chyba, że jest to Danuta Holecka z TVP i góra pięć innych osób), nawet w PiS-ie już nikogo nie dziwi. O ile jednak status Kaczyńskiego jest wyjątkowy i niepodważalny, o tyle Morawiecki wciąż musi dowodzić swojej pozycji i swojego przywództwa.

Z informacji WP wynika, że w szeregach PiS jest oczekiwanie, „by Morawiecki się bił”.

„Przedstawiacie mnie jako anty-Polaka, a ja was wszystkich kocham”

„Dla nas to ważne, żeby pokazać, że szanujemy wszystkich ludzi. Chcemy rozmawiać ze wszystkimi” – mówi OKO.press osoba z kierownictwa Platformy Obywatelskiej, tłumacząc decyzję Tuska.

Donald Tusk ostatnio wielokrotnie wchodził w konfrontacje z pracownikami TVP Info, którzy na konferencjach prasowych próbowali mu zadawać pytania. Wręcz na nich krzyczał. Nasi rozmówcy twierdzą, że tym razem będzie inaczej. I to mimo prowadzącego Michała Rachonia – jednego z najzagorzalszych krytyków Tuska w TVP i autora wymierzonego w przewodniczącego PO filmu „Reset”.

Pytamy, czy w TVP Donald Tusk będzie zatem uprawiał „politykę miłości”. „Tak” – słyszymy od osoby z zarządu PO.

„Musimy pokazać, że jesteśmy inni”. Chodzi tu o dwie sprawy: Tusk ma udowodnić, że jest inny, niż go maluje pisowska propaganda. A zarazem – że się różni od PiS-u: nie wali symbolicznym kijem, nie jest agresywny. Chodzi o to, żeby widzowie zobaczyli, że Tusk jest atakowany bez powodu. „Ludzie tego nie lubią” – słyszymy.

O tym, że Tusk nie będzie w TVP szedł na zwarcie, mówią też w pozostałych opozycyjnych sztabach. „Wyjdzie z pozytywnym przekazem. Powie: przedstawiacie mnie jako anty-Polaka, a ja was wszystkich kocham” – spekuluje w rozmowie z OKO.press jeden ze sztabowców opozycji. „Pokaże się elektoratowi PiS-u jako ofiara”.

„Jedyna okazja, żeby widzowie TVP zobaczyli, że Tusk nie ma rogów” – ocenia Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.

„Donald będzie zwycięzcą. Tak czy siak”

Jak pisze Onet, część najbliższych współpracowników Tuska odradzała mu udział w debacie.

Nie jest jednak tajemnicą, że Donald Tusk uważał za błąd decyzję sztabu Rafała Trzaskowskiego z kampanii prezydenckiej 2020 roku. W ostatnim tygodniu przed głosowaniem Trzaskowski nie pojechał do Końskich na debatę z Andrzejem Dudą.

Koalicja Obywatelska od kilku tygodni przygotowywała grunt pod występ Tuska. Politycy PO zaczęli chodzić do TVP i wchodzić tam w ostre starcia z prowadzącymi.

„Tusk może na tym tylko wygrać” – słyszymy w sztabie Trzeciej Drogi. „Donald, tak czy siak, będzie zwycięzcą” – uważa osoba z zarządu PO.

„My będziemy szli w pojednanie” – zdradza sztabowiec Trzeciej Drogi. „Lewica w nudną merytorykę i przewidywalność, Koalicja Obywatelska w politykę miłości”.

Co zrobią pozostałe sztaby?

Gdyby w debacie nie wziął udziału Tusk, prawdopodobnie byłoby to właśnie takie wydarzenie, jak sobie zaplanowała TVP: nudne. A w związku z tym oglądaliby je tylko widzowie TVP. Obecność Tuska z pewnością sprawi, że znacznie poszerzy się grono odbiorców. Zapewne spora część widzów TVN-u i Polsatu włączy sobie debatę TVP, by zobaczyć, jak się bije Tusk.

Tylko Bezpartyjni Samorządowcy i Konfederacja od razu podali, kto będzie ich reprezentował w debacie. W przypadku pierwszych będzie to Krzysztof Maj. W imieniu konfederatów do TVP pójdzie Krzysztof Bosak. Pozostali czekali na decyzję Koalicji Obywatelskiej. „To muszą być osoby, które wiedzą, na czym polega zabawa i w politykę, w debatę” – ocenia Katarzyna Lubnauer.

„Ta debata jest potencjalnie ryzykowna dla Tuska” – uważa polityk Lewicy. „Z PiS-em już wygrał, bo Morawiecki to jego doradca. Pytanie, czy będzie w tej debacie jakiś czarny koń”.

Lewica: Biejat? Dziemianowicz-Bąk? Scheuring-Wielgus?

I o taką właśnie stawkę może grać Lewica: o bycie czarnym koniem tej debaty. Zresztą część obecnej Lewicy ma takie doświadczenie: czarnym koniem był w debacie przedwyborczej w 2015 roku nieznany szerzej Adrian Zandberg (dziś nie jest rozważany).

Lewica już zadeklarowała, że do debaty wystawi kobietę. „To dobry pomysł. Będzie się wyróżniać na tle panów w garniturach” – komentują w sztabie Trzeciej Drogi.

Ta deklaracja Lewicy padła jeszcze przed ogłoszeniem udziału Tuska i Morawieckiego. Z dwoma premierami (byłym i obecnym) debata nabiera innej wagi politycznej.

Wśród polityków Lewicy podobną rangę ma tylko Włodzimierz Czarzasty. To on brał udział w rozmowach opozycji na najwyższym szczeblu z udziałem Tuska. A ostatnio wystąpił na Marszu Miliona Serc z mocnym przemówieniem. „Włodek to dzisiejsza główna twarz Lewicy” – przyznaje osoba ze sztabu. „Ma największą rozpoznawalność poza Robertem [Biedroniem]”. Biedronia sztab Lewicy nie bierze pod uwagę.

Spośród kobiet w grę wchodzą „avengerki”, czyli trzy liderki kampanii wyborczej Lewicy: Magdalena Biejat, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Joanna Scheuring-Wielgus.

Biejat – współprzewodnicząca partii Razem – ma wizerunek osoby spokojnej, przekraczającej podziały. W 2020 roku trafiła na czołówki portali, gdy policja potraktowała ją gazem w czasie protestu Strajku kobiet. Część kibiców opozycji wytyka jej, że oddała nieważny głos w wyborach prezydenckich 2015. Zwykle jednak wypowiedzi Biejat nie budzą kontrowersji. Bywa to atutem w polityce wewnątrzpartyjnej, ale w debacie – niekoniecznie.

Dziemianowicz-Bąk – umie wykorzystywać medialne okazje, wchodzić w zwarcie, reagować szybko i błyskotliwie. Jej riposty robią karierę w mediach społecznościowych. „Nie jest rozpoznawalna. Niekoniecznie pasuje do TVP. Tam nie będzie ripost” – kontruje sztabowiec Lewicy.

Scheuring-Wielgus – w występach telewizyjnych ujmuje autentycznością. Jest główną twarzą postulatu rozdzielenia Kościoła i państwa. Nie jest kojarzona z takimi tematami jak gospodarka czy polityka zagraniczna. Uchodzi też za osobę, której zdarza się powiedzieć o jedno słowo za dużo.

Trzeba pamiętać, że wszystkie sztaby biorą pod uwagę umiejętność dyskutowania, wyrobienie medialne (choćby zdolność do zmieszczenia efektownej wypowiedzi w 60 sekundach), refleks (zwłaszcza przy udziale Tuska debata może wypaść z zaplanowanych przez TVP nudnych torów i trzeba będzie improwizować).

Gdyby Lewica nie wystawiła kobiety, to w 2023 roku widzowie obejrzeliby debatę przedwyborczą, w której biorą udział sami mężczyźni.

Trzecia Droga: „My walczymy o ludzi, jeżdżąc do mniejszych miast”

Wirtualna Polska poinformowała, że Trzecia Droga wystawi do debaty Władysława Kosiniaka-Kamysza. Z naszych rozmów wynika, że Szymon Hołownia również był brany pod uwagę.

Udział Hołowni miałby uzasadnienie. Jeśli Trzecia Droga chce się odróżnić od pozostałych jako nowa siła, nie byłoby dla niej wygodne powtórzenie personalnego zestawu z lat rządów PO i PSL. Kosiniak-Kamysz mógłby zostać przez TVP sprowadzony do roli członka rządu Tuska.

Od ludowców słyszymy jednak, że Kosiniak-Kamysz to więcej konkretów dla konserwatywnych wyborców.

„Nie musimy wchodzić w konfrontacje. Dużo lepiej budować wizerunek partii, która patrzy do przodu” – mówi sztabowiec Trzeciej Drogi. Inna osoba ze sztabu:

„Pytania nie będą istotne. Nikt nie będzie się do nich odnosił. Nie ma sensu nawalać w PiS, trzeba mówić swoje”.

Zarówno w sztabie PSL, jak i Polski 2050 słyszymy, że poniedziałkowa debata nie będzie miała dla Trzeciej Drogi zasadniczego znaczenie.

„My walczymy o ludzi, jeżdżąc do mniejszych miast. W ten sposób bardziej się dociera do ludzi niż na ekranie”.

Trzecia Droga wylosowała szósty numerek – jej przedstawiciel będzie się wypowiadał jako ostatni. W sztabie się cieszą: „Będziemy podsumowywać to, co inni powiedzą”.

Czy będzie więcej Krzysztofów niż kobiet?

W środę 4 października przedstawiciele wszystkich sztabów spotkali się z organizatorami debaty z TVP.

„Przedstawicielka TVP była przesadnie miła, za wszystko nas przepraszała” – opowiada jedna z osób biorących udział w spotkaniu. Na stole były ciasteczka i tartaletki.

„Wszyscy byli spokojni i ugodowi” – relacjonuje atmosferę inna z osób. Z tym opisem nie zgadza się inna osoba uczestnicząca w spotkaniu: „Cały czas były uszczypliwości [pod adresem TVP].

Mówiliśmy, że dobrze by było, gdyby tę debatę prowadzili jacyś dziennikarze”.

Debatę mają poprowadzić: Michał Rachoń, autor serialu TVP „Reset”, i Anna Bogusiewicz-Grochowska, od niedawna prowadząca „Wiadomości”.

PiS reprezentowały dwie osoby: rzecznik klubu PiS Rafał Bochenek i rzecznik rządu Piotr Müller.

„Przyszli we dwóch i tylko oni jedli ciasteczka” – opowiada osoba biorąca udział w spotkaniu.

Kiedy przedstawiciele Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców powiedzieli, kto ich będzie reprezentował (Krzysztof Maj i Krzysztof Bosak), jedna z osób z opozycji rzuciła do PiS-u:

„Powinniście też jakiegoś Krzysztofa przysłać”.

A inna osoba zażartowała: „Czy będzie więcej Krzysztofów niż kobiet?”.

„Nie można komuś położyć niemieckiej flagi na pulpicie”

Debata będzie nadawana na żywo ze studia ATM na wale Miedzeszyńskim, a nie na Woronicza (główne studia TVP) czy Placu Powstańców (TVP Info).

Jakie będą zasady? Będzie sześć obszarów tematycznych i sześć pytań (wśród nich: migranci, bezpieczeństwo, polityka społeczna, 13. emerytura). Każdy będzie miał minutę na odpowiedź. A na koniec – również minutę na podsumowanie. Mikrofon będzie włączony tylko wtedy, gdy dany polityk/polityczka będą odpowiadać na pytanie. Nie będzie ripost, dopytywania.

„To jedyna możliwość, żeby przez 6 minut w TVP politycy opozycji mówili bez przerywania. To brzmi jak jakaś utopia” – przyznaje Katarzyna Lubnauer. W TVP jest standardem, że prowadzący pozwalają swobodnie wypowiedzieć się politykom PiS, a przedstawicielom opozycji przerywają w pół zdania.

„Wszyscy powiedzieli, że to będzie nudne” – opowiada uczestnik spotkania. „Prowadzący powiedzieli, że chcą, żeby zasady były proste i żeby nie dochodziło do nadużyć. Chodzi też o to, żeby debata była sprawiedliwa”.

Organizatorzy z TVP wyraźnie zaznaczyli, że nie można wnieść żadnego przedmiotu. „Więc teoretycznie nie można komuś położyć niemieckiej flagi na pulpicie” – żartuje sztabowiec Lewicy. Kiedy pytamy, czy można będzie coś „przemycić” w kieszeni, ze śmiechem odpowiada, że być może tak.

W tle ma być flaga Polski.

View post on Twitter

Sposób przeprowadzenia debaty reguluje rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z 2011.

W tej kampanii wyborczej PiS przyjął taktykę odmawiania udziału w debatach. Politycy PiS nie przychodzą ani do TVN, ani do Wirtualnej Polski, ani do TOK FM. Zjawiają się jedynie na debatach Superexpressu i Polskiego Radia 24. W poniedziałek obywatelki i obywatele będą mieli jedyną w tej kampanii okazję, by zobaczyć na jednej scenie przedstawicieli wysokiego szczebla wszystkich komitetów ogólnopolskich.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze