Wybory na żywo, tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. Rząd przywraca kontrole na granicy ze Słowacją. Rośnie niezadowolenie z rządu Morawieckiego. PE o aferze wizowej
„PiS mówi o bezpieczeństwie, ale bezpieczeństwo według PiS-u to głównie zakup czołgów, broni. To ważne, bo wojna jest za polską granicą. Ale bezpieczeństwo, panie Kaczyński, to równie bezpieczeństwo socjalne, mieszkaniowe” – mówił podczas konferencji prasowej jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Deficyt mieszkań w Polsce ocenił na 1,5 mln: milion na rynku pierwotnym, pół miliona na wtórnym.
„Ludzie [red. – w Polsce] między 25-35 rokiem życia mieszkają z rodzicami w 60 proc.” – mówił Czarzasty. Polityk Lewicy trochę przesadził. Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że wśród osób wieku 18-34 lat, gniazdowników, czyli młodych dorosłych, którzy mają problem z wyprowadzką od rodzin, jest dokładnie 51 proc. Co i tak oczywiście lokuje nas w europejskim ogonie. I jest idealnym podsumowaniem dotychczasowej polityki mieszkaniowej opartej na rozwiązaniach rynkowych.
Czarzasty stwierdził, że dopłaty do kredytów, które w lipcu wprowadził PiS (program pierwsze mieszkanie) na pewno przyczyniły się do dwóch zjawisk. „Wzrost cen mieszkań u deweloperów i wzrost obsługi kredytowej, bo banki nałożyły wysokie marże” – mówił współprzewodniczący Lewicy.
Faktycznie, najnowsze dane pokazują, że sama już zapowiedź dopłat do kredytów podniosła ceny na rynku, aż o 10,1 proc. rok do roku. Po wprowadzeniu programu jest tylko gorzej. Prognozy analityków z PKO BP pokazują, że do grudnia 2023 przeciętne ceny mieszkań w całym kraju wzrosną o drugie tyle.
„To nie jest dobra droga” – komentował Czarzasty. „Kredyt biorą ci, którzy mają zdolność. W Polsce 70 proc. ludzi nie ma zdolności kredytowej. A ci, którzy mają zdolność, zwykle mają mieszkania. Według KNF młody człowiek, żeby wziąć kredyt mieszkaniowy musi mieć 10 tys. zł na rękę, netto. Jeżeli ma dziecko, ta kwota sięga 12,5 tys. zł” – dodał.
„Dlatego mamy inny pomysł” – zadeklarował Czarzasty. Chodzi o pomysł budowy 300 tys. tanich mieszkań wynajem w ciągu 5 lat. Zwracał uwagę, że młodzi ludzie chcą mieć dziś zarówno mobilność, jak i bezpieczeństwo. „Mieszkanie może być wynajęte, byle kosztowało mało, było w dobrym standardzie; żeby ludzie mogli się wziąć za ręce, kochać, mieć dzieci i je normalnie wychowywać” – mówił Czarzasty.
Lewica, mimo trafnych diagnoz i pomysłów, które wychodzą poza rynkowe szaleństwo, wciąż ma problemy, by przebić się z własną opowieścią. Przyzwyczajenie do własności, a także brak zaufania do państwa spychają ich socjalne propozycje w sferę obietnic nie do zrealizowania. Coraz częściej politycy Lewicy zamiast mówić o „państwowym deweloperze”, czy „tanim najmie” odwołują się więc do doświadczeń ludzi.
Więcej o politycznym marketingu mieszkaniowym i krótkiej historii imposybilizmu pisaliśmy tutaj:
OKO.press przygotowało dla Was specjalną wyszukiwarkę, w której znajdują się informacje o wszystkich kandydatach i kandydatkach do Sejmu. Który komitet wystawił najwięcej kobiet w tych wyborach? A który zadbał o to, by dostały najwięcej jedynek? Sprawdź tutaj:
W poniedziałek, 11 września marszałek Sejmu Elżbieta Witek wręczyła nominacje członkom komisji ds. badania wpływów rosyjskich, którą PiS powołał na mocy niesławnego „Lex Tusk”. Jej przewodniczącym został historyk, szef Wojskowego Biura Historycznego i twórca „Resetu” TVP Sławomir Cenckiewicz.
Podczas rozmów z dziennikarzami w Sejmie jeden z członków komisji, Przemysław Żurawski vel Grajewski – politolog, przewodniczący Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności przy Kancelarii Prezydenta – przekazał, że z całą pewnością komisja rozpocznie prace jeszcze przed wyborami. Nie ma jednak mowy, by doszło do przesłuchań. „Najpierw trzeba ustalić tematy, zadania, sprawy do wyjaśnienia, a nie listę osób do przepytania” – stwierdził Grajewski.
Jak pisał w OKO.press Witold Głowacki, komisja ma być koniem trojańskim w kolejnej kadencji – szczególnie jeśli to opozycja zdobędzie większości i uformuje nowy rząd. 9-osobowe ciało z nadania PiS będzie działało przy kancelarii premiera. Każdy z członków komisji będzie miał rangę sekretarza stanu w KPRM, sowitą pensję i bardzo rozległe uprawnienia.
„A nowy premier nie będzie mógł się ich ot tak, po prostu, pozbyć, wręczając im dymisję. Do tego potrzebna będzie bowiem zmiana ustawy w Sejmie, a następnie podpis pod nią prezydenta. O ile to pierwsze byłoby dla zwycięskiej opozycji dziecinnie proste, o tyle to drugie oznacza konieczność zdania się na łaskę i niełaskę Andrzeja Dudy” – wyjaśniał Witold Głowacki.
„W rządzie i w PiS nie ma planów szybszego odchodzenia od węgla” – taką deklarację w Zabrzu złożył dziś minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Podczas konferencji prasowej poinformował, że spotkał się z sygnatariuszami umowy społecznej dotyczącej przyszłości węgla kamiennego w Polsce. Wygaszenie kopalni ma potrwać do 2049 roku, co stoi w sprzeczności z unijnym celem klimatycznym.
Do 2030 r. państwa członkowskie są zobowiązane do redukcji emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. (w stosunku do 1990 r.). Neutralność klimatyczną wspólnota chce osiągnąć do 2050 roku. Porozumienie wypracowane w Brukseli nie jest szczególnie ambitne, a i tak może skończyć się porażką, jeśli wszystkie państwa UE nie przyspieszą transformacji energetycznej. Dziś to właśnie elektrownie na węgiel kamienny i brunatny są jednymi z największych emitentów na kontynencie.
Minister Jacek Sasin podkreślał, że doświadczenia wojny w Ukrainie przekonały rząd, że paliwem przejściowym, do czasu gdy Polska będzie wytwarzać wystarczająco dużo czystej energii, ma być węgiel. „Czyli z węglem jeszcze długo będziemy mieli do czynienia w polskiej energetyce, jeszcze długo węgiel będzie podstawą polskiej energetyki” – stwierdził Sasin.
„Na pewno jako odpowiedzialny rząd nie przyjmiemy żadnych podszeptów i żadnych projektów, które będą prowadziły do tego, aby odchodzić od węgla w sposób ideologiczny, odchodzić od węgla pomimo braku możliwości zastąpienia go innymi źródłami energii” – deklarował.
Jednocześnie stwierdził, że Polska będzie brała udział w transformacji energetycznej, ale na swoich zasadach.
Tyle że pakiet klimatyczny przyjęty przez Radę Unii Europejskiej w 2021 roku nie jest dobrowolny. „Europejskie prawo klimatyczne jest rozporządzeniem unijnym i każde państwo członkowskie ma obowiązek przestrzegania jego przepisów” – tłumaczył OKO.press mec. Bolesław Matuszewski, adwokat, pełnomocnik Fundacji ClientEarth. Dodał, że brak należytego wykonania tego obowiązku naraża dany kraj na negatywne konsekwencje prawne.
W tym na niekorzystny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Jarosław Kaczyński oświadcza: Tusk podniósł wiek emerytalny, bo tak kazała mu Angela Merkel. Wiemy, skąd wziął to kłamstwo
Prawie dokładnie tydzień trwało, zanim kłamstwo wymyślone przez Michała Rachonia z TVP trafiło do oświadczenia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Mamy też pewien postęp w relacjach między PiS a mediami, bo partia rządząca nie nazywa już spotkania, na którym nie można zadać pytań konferencją prasową. Jarosław Kaczyński w trzy minuty w siedzibie PiS powiedział swoje i poszedł, bez żadnych pytań.
„Dotarliśmy do nowych informacji” – powiedział w swoim oświadczeniu Kaczyński. I pokazał dokładnie ten sam dokument, który tydzień wcześniej w swoim programie „Jedziemy” w TVP Michał Rachoń przedstawiał jako dowód na podległość Tuska wobec Merkel.
Jest to zarzut absurdalny, o czym dokładnie pisaliśmy w tym tekście. Nie tylko dlatego, że Angela Merkel nie miała w tym żadnego interesu. Ale przede wszystkim dlatego, że w przytoczonej przez Rachonia, a dziś Kaczyńskiego notatce, po prostu nie ma takich informacji. W skrócie: Merkel z Tuskiem rozmawiali między innymi o pakcie dla konkurencyjności. Była to unijna propozycja, która miała pozwolić na szerszą koordynację polityki gospodarczej. Propozycją reform było między innymi „powiązanie wieku emerytalnego państwa z jego sytuacją demograficzną”. Ale nie było takiego obowiązku, a sam pakt nie był sukcesem — kraje się nim nie interesowały, po kilku latach sprawdzanie implementacji reform zostało włączone do innego unijnego programu.
Czyli – Rachoń, a teraz Kaczyński pokazują dokument, i mówią, że są tam dowody na to, że to Merkel wymyśliła podwyższenie wieku emerytalnego w Polsce. Ale wystarczy cytowany dokument przeczytać z uwagą, by widzieć, że niczego takiego tam nie ma.
Swoją drogą prezentując dokument, Kaczyński popełnił gafę. Pomylił daty — notatka jest z 2011 roku, on jednak mówił o roku 2013. Byłoby to dodatkowo niedorzeczne, bo ustawa wprowadzająca reformę emerytalną została przegłosowana w Sejmie 11 maja 2012 roku. Być może politycy PiS będą teraz zmuszeni przekonywać wszystkich, że tak naprawdę stało się to w 2013 roku. Gdy Jarosław Kaczyński mówił o obietnicy czternastej emerytury, pomylił kwoty netto z brutto. W PiS nikt tego nie skorygował, uznano, że słowa prezesa są święte, państwowy budżet będzie to kosztować około 4 mld zł.
„Ta notatka w sposób zupełnie jednoznaczny wskazuje na to, że sprawa emerytur była omawiana [przez Tuska i Merkel], chociaż jest to całkowicie, wewnętrznie Polska sprawa” – przekonuje Kaczyński.
O emeryturach jest w notatce mowa dwa razy, najpierw przy okazji omówienia wypowiedzi Merkel:
„W ocenie Kanclerz Angeli Merkel Pakt powinien polegać na dobrowolnych zobowiązaniach państw uczestniczących, co przyczyni się do wzmocnienia konkurencyjności Europy w wymiarze globalnym (jako przykład wymieniła powiązanie wieku emerytalnego państwa z jego sytuacją demograficzną, zobowiązania dotyczące wynagrodzeń w sektorze publicznym, wzrost gospodarczy, kwestia umów zbiorowych)”.
Później, gdy notatka omawia odpowiedzi Tuska:
„W ocenie Premiera RP założenia przedstawione przez Kanclerz Angelę Merkel brzmią interesująco, zwłaszcza, że Polska nie będzie miała trudności ze względu na obecną sytuację gospodarczą spełniać. Jako przykład wskazał wypracowanie wspólnej koncepcji polityki emerytalnej, która ułatwiłaby procesy decyzyjne w niektórych państwach członkowskich UE”.
O szczegółach paktu, o którym rozmawiał Tusk z Merkel można przeczytać w cytowanym już wcześniej tekście. Tutaj istotne jest, że w notatce, na którą powołuje się Kaczyński, nie ma ani słowa dowodu na tezy, które sam na podstawie tej notatki prezentuje. Swoją drogą przypadek tej notatki jest też doskonałym studium tego, jak propaganda TVP jest w symbiozie z przekazem PiS. Po tygodniu szef partii rządzącej mówi dokładnie tym samym przekazem, jaki przygotował wcześniej Michał Rachoń na antenie telewizji publicznej.
Kaczyński, omawiając notatkę, ma też świadomość, że jej treść nie jest wcale tak jednoznaczna. Mówi więc:
„Chodziło tutaj o przyjęcie, no nazwijmy to tak delikatnie, niemieckich sugestii. Biorąc pod uwagę całokształt relacji między Tuskiem a Merkel, to nie były to sugestie, tylko podawane oczywiście w języku dyplomatycznym polecenia”.
To bardzo wygodny tok myślenia. Nie ma na coś dowodów? Ale przecież wiemy, jacy są Tusk z Merkel, więc na pewno były to niemieckie rozkazy! To prymitywny, ale bardzo wygodny tok myślenia. W ten sposób Tuskowi można zarzucić wszystko, a on nie będzie miał jak się bronić.
Kaczyński mówi chwilę później o „uderzeniu w polskie społeczeństwo, szczególnie w starsze pokolenie”. A uderzenie to było o tyle gorsze, że sterowane z zewnątrz. Wszystko opiera się na jednym: Tusk to pachołek Merkel i chce dla Polski źle. Pytań zadać nie wolno, więc Kaczyński nie musi nam wytłumaczyć, w jaki sposób Niemcom opłacało się podnosić wiek emerytalny w Polsce.
Istnieje natomiast wiele argumentów za tym, że to niski wiek emerytalny opłaca się Niemcom. Na Twitterze podaje dr Tomasz Lasocki z UW.
Można więc odbić piłeczkę i znaleźć argumenty za tym, że to PiS próbuje działać na rzecz Niemców. To jednak prymitywna przepychanka. A podstawowe fakty są takie: PiS kłamie na temat rozmów Tuska i Merkel. A dla emerytów w Polsce nie wynika z tego nic dobrego, problemy polskiego systemu emerytalnego pozostają niezmienione.