Tak jak przewidywaliśmy w OKO.press, Włodzimierz Czarzasty wystartuje w wyborach na przewodniczącego Nowej Lewicy. A skoro wystartuje, to te wybory wygra. To prosty, logiczny i pewny wynik partyjnej arytmetyki
Za Czarzastym w większości zagłosują w niedzielę 14 grudnia 2025 delegaci wybrani na kongres Nowej Lewicy. Ze startu wycofali się i poparli Czarzastego jego wcześniejsi konkurenci: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Krzysztof Gawkowski i Tomasz Trela. Gawkowski ma zostać pierwszym wiceprzewodniczącym, pozostali wejdą do zarządu partii.
Nowa Lewica wybrała spokój. Politycy partii mówią o zjednoczeniu, sile, która bierze się ze współpracy. Podkreślają, że są ekipą, drużyną. A także, że patrzą do przodu: podczas kongresu w niedzielę 14 grudnia 2025 Nowa Lewica rozpocznie kampanię do wyborów 2027. Dlatego nie będzie publicznych kłótni. Na razie młodsi pretendenci uznali, że w obecnych okolicznościach politycznych nie opłaca im się dokonywać ojcobójstwa.
„Dla nas to jest optymalne” – komentuje osoba blisko współpracująca z Włodzimierzem Czarzastym.
„Domknęła się reaktywacja SLD. Brakuje tylko powrotu do starej nazwy” – reaguje polityk Nowej Lewicy młodego pokolenia. „Grupa rekonstrukcyjna” – drwi.
„Potrzebujemy dzisiaj współpracy, siły, skuteczności i jedności” – mówiła na czwartkowej konferencji prasowej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. W imię jedności czterdziestokilkuletni politycy zrezygnowali prób rywalizacji. Przez ostatnie tygodnie wspólnie jeździli po wojewódzkich kongresach.
Wypowiedziała też zdanie, które w ostatnich latach weszło do lewicowego katechizmu: „Lewica jest silna, kiedy jest zjednoczona”. To hasło przyświecało zjednoczeniu lewicy w 2019, gdy połączone SLD, Wiosna Roberta Biedronia i partia Razem weszły do Sejmu ze świetnym wynikiem 12,56 proc.
Nowa Lewica wykonuje ruch w pewnym sensie podobny do tego, który zrobił Donald Tusk, zbierając swoje satelity (Inicjatywa Polska, Nowoczesna) pod szyldem Koalicji Obywatelskiej. Konsoliduje się, próbuje wygasić wewnętrzne podziały i konflikty. Na przykładzie PiS-u i Polski 2050 widać bowiem, jak wewnętrzne rozbicie przekłada się na spadek popularności partii.
„Nasi wyborcy nie lubią, kiedy się kłócimy” – to jedno z kilku przykazań wyrytych na kamiennych tablicach po stronie rządowej.
Co się jednak kryje za tymi deklaracjami o jedności i współpracy w Nowej Lewicy?
To, że wystartuje w wyborach na przewodniczącego, Czarzasty zakomunikował w czwartek 11 grudnia 2025 w Sejmie w towarzystwie trójki nieprzypadkowo wybranych polityków. Krzysztof Gawkowski (lat 45), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (lat 41) i Tomasz Trela (lat 45) w różnych momentach mijającego roku deklarowali, że zamierzają zawalczyć o przywództwo na lewicy.
„Czas dyskusji w lewicy dobiega pomału końca. Włodzimierz Czarzasty zdecydował się na kandydowanie. Ja tę kandydaturę będę w niedzielę wspierał i popierał” – mówił Tomasz Trela.
Nazwisko Treli jest symboliczne, bo to ten polityk w 2021 roku stanął na czele buntu przeciwko Czarzastemu. Padały wtedy wielkie słowa, trwał konflikt związany z łączeniem frakcji – SLD i Wiosny Roberta Biedronia. Trela mówił, że Czarzasty stracił prawo, by nazywać się przewodniczącym. Sam Czarzasty zaś zawiesił część członków zarządu, a nawet zamknął na klucz salę, w której odbywały się partyjne głosowania, by nie dopuścić do udziału buntowników (w rozmowie z OKO.press mówił wtedy, że to „ktoś inny” użył klucza).
Przywołuję tę sytuację, bo kiedy inni politycy opowiadali mi wówczas: „W partii wrze!” i wygrażali swojemu szefowi w mediach społecznościowych, Czarzasty z pobłażliwym uśmiechem znanym wszystkim dziennikarzom i ze spokojem mówił: „Emocje miną”.
Wśród tej wrzawy sfinalizował zjednoczenie SLD z Wiosną, zamykając kolejny etap budowy lewicowej partii. Teraz przystąpił do następnego etapu. Tylko czym ten etap ma być?
Trójka czterdziestoletnich polityków stojąca obok Czarzastego i deklarująca wobec niego lojalność wielu osobom przypomniała jeszcze inną sytuację sprzed lat. 2015 rok. Na korytarzu sejmowym trzech polityków mówiło wtedy dziennikarzom: „Czas Leszka Millera minął”. Kiedy jednak Leszek Miller pojawił się za ich plecami, potulnie za nim pobiegli. „Idziecie?” – „Idziemy, idziemy”.
Byli to Dariusz Joński (dziś w Koalicji Obywatelskiej), Marek Balt (dziś w Nowej Fali Joanny Senyszyn) i Krzysztof Gawkowski.
„Ten filmik idealnie oddaje dzisiejszą sytuację” – śmieje się gorzko polityk Nowej Lewicy.
Jeśli ktoś się spodziewał, że po wyborze na marszałka Sejmu Włodzimierz Czarzasty usiądzie w marszałkowskim fotelu i będzie się napawał stanowiskiem, to głęboko się pomylił.
„Życie jest pełne niespodzianek” – żartuje Czarzasty. Bo przecież rok temu zapowiadał, że nie będzie już przewodniczył partii. Teraz twierdzi, że tamta deklaracja padła, gdy nie był pewny wyniku trudnej operacji medycznej. A skoro wróciły mu siły, to czemu ma rezygnować z przywództwa?
„Jeśli chcesz coś znaczyć w polityce, musisz być szefem partii” – usłyszałam kiedyś od ważnego polityka lewicy. To samo przekonanie — że partia jest najważniejszym instrumentem uprawiania polityki — podzielają Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Ten pierwszy co prawda oddał kiedyś partię, ale do niej wrócił. Czarzasty partii oddawać nie zamierza.
„Leszek Miller był premierem, Aleksander Kwaśniewski był prezydentem. Czarzasty miał kompleks. Teraz jest marszałkiem Sejmu, a do tego pozostanie szefem partii. Chce mieć partię, której nie można ignorować – jak PO, PiS, PSL. Już nie musi mieć kompleksów” – mówi polityk Nowej Lewicy.
Ambicją Włodzimierza Czarzastego jest stworzenie partii niewywrotnej. Formacji, która nie będzie zależała od powiewów sondażowego wiatru. Zasobnej w ludzi i pieniądze.
Przewodniczącym SLD był od 2016 roku. Przejął Sojusz po wyborczej porażce 2015, kiedy partia otarła się o próg wyborczy. Straciła jakiekolwiek szanse na udział we władzy w kraju. A także szacunek opinii publicznej i – co zapewne ważniejsze – szacunek własnych działaczy, wystawiając w wyborach prezydenckich Magdalenę Ogórek. Za te porażki Czarzasty wini Leszka Millera. I to od tych porażek się odbijał, obiecując przywrócenie partii najpierw do Sejmu, a potem do rządu. Obie te obietnice spełnił.
Od 2021 roku Czarzasty współprzewodniczy Nowej Lewicy. W 2025 roku partia żegna się jednak z podwójnym przywództwem, które było potrzebne, by doprowadzić do pokojowego zjednoczenia z Wiosną Roberta Biedronia.
Dlaczego ostatecznie nikt nie zdecydował się na rywalizację z Czarzastym?
Gdyby Trela lub Dziemianowicz-Bąk wystartowali, zostaliby zmieceni. Gawkowski mógł liczyć na poparcie części delegatów, jednak i on musiał się liczyć z porażką.
„Bez niespodzianki”, „rządzić będzie ponownie”, „kolejna kadencja” – tak lokalna prasa opisywała wyniki wyborów na wojewódzkich szefów struktur Nowej Lewicy.
Na 16 stanowisk wojewódzkich przewodniczących 16 zajmą mężczyźni. Raczej daleko od wizerunku, który Nowa Lewica jeszcze niedawno budowała, posługując się hasłem „lewica jest kobietą”. „W 2021 roku, kiedy był bunt Treli, Czarzasty widział, że stare struktury są słabe. A teraz przestał to widzieć” – komentuje działacz młodszego pokolenia.
Z punktu widzenia partyjnego rozkładu sił liczy się to, że tych 16 przewodniczących to ludzie Włodzimierza Czarzastego.
Dlaczego tak się stało?
Czarzasty uprawia politykę zgodnie ze „starą szkołą”: jeździ, dzwoni, spotyka się, dowiaduje się, co słychać. Pół tygodnia spędza w trasie. I nie boi się konfrontować z tymi, którzy go nie lubią. Jeden z działaczy przywołuje w rozmowie ze mną ten tekst o Czarzastym z tygodnika „Polityka” z 2012 roku.
„W sobotę jadę do Otwocka, do działaczy, którzy mnie nienawidzą, ale po spotkaniu będą mnie kochać” – opisywali przed laty jego sposób działania Anna Dąbrowska i Mariusz Janicki. „Tak właśnie to wygląda” – mówi dziś jeden z polityków Nowej Lewicy.
„Jeździł w lutym, jeździł w marcu” – opowiada. Kiedy inni dopiero zaczynali myśleć o wewnątrzpartyjnej kampanii, on już wykonał większość pracy. „Kiedy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk [rocznik 1984] się rodziła, on już to robił” – śmieje się mój rozmówca.
Postrzegana przez wielu jako przyszłość lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ostatecznie nie będzie rywalizować z Czarzastym o przywództwo.
Jeszcze niedawno z jej otoczenia słyszałam, że zrobi to choćby po to, żeby symbolicznie zaznaczyć, że w partii są kobiety gotowe walczyć o przywództwo. Ostatecznie jednak publicznie poparła Czarzastego.
Z partii słyszę, że Dziemianowicz-Bąk szukała poparcia nie tam, gdzie powinna. Skupiła się bowiem na budowaniu swojego publicznego wizerunku, budzeniu pozytywnych emocji u szerokiej publiczności, a nie pracy partyjnej. Nasi rozmówcy wytykają jej, że mało jeździła po partyjnych strukturach, nie nawiązywała kontaktów. „Nie ma więzi z partią” – mówi jeden polityk Nowej Lewicy. „Miała zostawić ministerstwo?” – denerwuje się inny.
Anna Maria Żukowska (szefowa warszawskich struktur Nowej Lewicy) zarzuciła publicznie takim polityczkom jak Dziemianowicz-Bąk, Katarzyna Kotula czy Anita Kucharska-Dziedzic, że nie walczyły o władzę w województwach, z których startowały do Sejmu i nie zbudowały tam struktur.
„Nawet gdyby Dziemianowicz-Bąk objechała pół Polski, nic by z tego nie było” – uważa rozczarowany działacz młodego pokolenia. „Była na kompletnie przegranej pozycji. Nie miała równych warunków startu”. Inny rozmówca: „Wygrałby z nią nawet Darek Wieczorek”, czyli zdymisjonowany minister nauki.
Ale jest też inne wytłumaczenie i dotyczy właśnie Wieczorka. Kiedy dziennikarze Wirtualnej Polski opisali, że były minister ujawnił dane sygnalistki z Uniwersytetu Szczecińskiego, Dziemianowicz-Bąk skomentowała w mediach społecznościowych: „Nie do obrony”. Dla działaczy SLD „nie do obrony” była jej publiczna nielojalność wobec atakowanego przez media towarzysza. W oczach ludzi partii to dyskwalifikujące dla kogoś, kto chciałby partii przewodzić. Dziemianowicz-Bąk już wtedy przekreśliła swoje szanse.
„Ma czas” – rozkłada ręce polityk młodszego pokolenia.
W budowaniu „więzi ze strukturami” lepszy i bardziej doświadczony jest Krzysztof Gawkowski. Ale najwyraźniej też postanowił czekać na inne czasy.
Jedni mówią nam: „Czarzasty stawia na młodych. Wie, że potrzebuje młodszych polityków, żeby partia wygrywała”. To zresztą myślenie bliskie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Co jakiś czas w PiS pojawia się zaciąg młodszych polityków, którzy dostają szansę na realizację swoich pomysłów, o ile pasują one do trendów, które Kaczyński wyczytuje z sobie wiadomych źródeł.
I faktycznie, jeśli spojrzeć na ministerialny skład lewicowej ekipy, to są to politycy 40-letni (Gawkowski, Dziemianowicz-Bąk, Kulasek, Kotula).
Jednak bardziej niż wiek dla Czarzastego liczy się lojalność.
Znamienny jest przykład Małopolski. Po wyborach samorządowych 2024 roku, gdy prezydentem Krakowa został Aleksander Miszalski z Koalicji Obywatelskiej, Nowa Lewica miała obsadzić stanowisko jednego z wiceprezydentów.
Ówczesny szef małopolskich struktur Nowej Lewicy, jeszcze wtedy wiceminister nauki Maciej Gdula, wystawił w imieniu partii Marię Klaman – działaczkę społeczną i samorządową. Tyle że z Pomorza, a nie z Małopolski, a przede wszystkim nie z SLD. Bo na stanowisko ostrzyli sobie zęby lokalni działacze SLD. Również Włodzimierz Czarzasty chciał tam widzieć swojego człowieka, związanego z partią i pilnującego interesów SLD w ważnym mieście.
I to jeden z niewielu momentów, kiedy Czarzasty nie dopiął swego. Klaman została wiceprezydentką. Zadeklarowała, że wstąpi do Nowej Lewicy, jednak jej deklaracja członkowska do dziś nie została przyjęta, a przelane przez nią składki na partię – zwrócone.
W oczach opinii publicznej Gdula musiał odejść w związku z jego decyzjami dotyczącymi instytutu Ideas i kryzysem wizerunkowym. Jednak tak jak pisałyśmy z Dominiką Sitnicką, nielojalność Gduli była co najmniej tak samo ważnym, jeśli nie ważniejszym powodem jego dymisji.
Po poprzednim tekście o Włodzimierzu Czarzastym młodsi czytelnicy i czytelniczki OKO.press wyrzucały mi, że odwołuję się do nieznanej im historii „afery Rywina” i „grupy trzymającej władzę”. Dla osób „trzydzieści minus” Czarzasty to po prostu jeden z liderów lewicy albo wręcz jeden z liderów obozu rządowego.
Podkreślając wielokrotnie lojalność wobec Donalda Tuska, wchodząc od razu w spór z prezydentem i PiS-em („marszałkowskie weto”), Czarzasty utorował sobie drogę do serc zwolenników Platformy Obywatelskiej. A co najmniej rozbroił czającą się niechęć.
„Szymon nam pomógł” – śmieje się jeden z polityków Lewicy. Sugeruje, że Czarzasty nie ma przesadnie trudnego zadania: odróżnić się od nielubianego przez zdeklarowanych zwolenników PO Hołowni jest raczej łatwo.
O serca jeszcze młodszych pokoleń Czarzasty walczy filmikami na Instagramie i TikToku, które już teraz stawiają go wśród najpopularniejszych polityków w Polsce.
A plany lewicy na przyszłość?
„Nie ma opcji, żeby w dłuższej perspektywie coś miało z tego być” – polityk NL młodszego pokolenia nie kryje rozczarowania.
Część moich rozmówców uważa, że sytuacja została uporządkowana, partia skonsolidowana i może się szykować do wyborów.Inni przewidują kłopoty, a nawet rozłam przed wyborami. „Młodsze osoby nie będą widziały dla siebie perspektywy działania”.
Ambicją Nowej Lewicy jest powtórzenie wyniku z 2019 roku, czyli ponad 12 proc. Dziś wydaje się to nieosiągalne. Zwłaszcza że lewica jest podzielona: na Nową Lewicę i Razem. W tej pierwszej liczą, że „partia Zandberga przyczołga się sama”, licząc na wspólną listę, przyduszona kiepskimi wynikami sondażowymi i niezbornością organizacyjną.
„Możliwe, że obie partie zakręcą się wokół progu ze słabym wynikiem” – przewiduje polityk Nowej Lewicy.
Na razie jednak wszystko, co dotyczy przewidywania wyników, to wróżenie z fusów.
A na czym Nowa Lewica chce budować poparcie? Propozycje programowe dopiero będzie ujawniać, jednak ogólne założenia już znamy.
Mieszkania pozostaną jednym z najważniejszych punktów agendy programowej Nowej Lewicy. Podobnie jak kwestie socjalno-bytowe, za które w rządzie odpowiada Dziemianowicz-Bąk.
„Będzie zmęczenie Trumpozą, toksyczną męskością” – zakładają politycy Nowej Lewicy. Liczą, że takie tematy jak obronność nie będą już miały tak dużego potencjału mobilizacyjnego, zwłaszcza gdy w wojnie między Rosją i Ukrainą nastąpi pauza. A kiedy ludzie odczują poprawę codziennego bytu materialnego (spadająca inflacja, ceny energii), zaczną szukać innych powodów głosowania na konkretne siły polityczne, a nie tylko „za rządem” lub „przeciwko”.
Lewica widzi też siebie jako siłę, która jest konieczna, by uchronić Polskę przed rządami Grzegorza Brauna. Mówił o tym Tomasz Trela:
„Żeby w 2027 roku nie doszedł do władzy brunatny Braun z Kaczyńskim. Tylko silna, skonsolidowana lewica postawi tamę brunatnej prawicy. My nie chcemy nawet myśleć o tym, co Braun z Kaczyńskim mogliby zgotować, jak wyprowadzaliby Polskę z Unii Europejskiej”.
Władza
Włodzimierz Czarzasty
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Krzysztof Gawkowski
Nowa Lewica
lewica
Nowa Lewica
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Komentarze