Wbrew powszechnej opinii nierówności ekonomiczne nie tylko nie przyspieszają wzrostu gospodarczego, a jeszcze go hamują. Jeżeli zależy nam na wielkości „ekonomicznego tortu”, powinniśmy przywiązywać uwagę do sposobu jego podziału
W ciągu ostatnich dekad w wielu państwach nierówności ekonomiczne zauważalnie wzrosły. Nie inaczej było w przypadku Polski. Zgodnie z danymi raportu „Polskie nierówności w XXI wieku” autorstwa dr. Pawła Bukowskiego oraz Jakuba Szymczaka, nierówności dochodowe w naszym kraju stały się jednymi z największych w całej Europie.
Udział najbogatszych 10 proc. społeczeństwa w dochodzie narodowym brutto (przed opodatkowaniem i wypłaceniem transferów) w Polsce w 2018 roku był wyższy niż we Francji, Niemczech czy w Wielkiej Brytanii. Co więcej, negatywnie odstajemy nawet na tle wielu państw z naszego regionu.
Analizowany wskaźnik zgodnie z danymi pochodzącymi z World Inequality Database w 2017 roku był niższy w Czechach, Słowacji czy na Węgrzech.
Czy powinno nas to martwić? Czy wysokie nierówności są w ogóle problemem, którym warto sobie zaprzątać głowę?
Z przekonaniem tym nie zgadza się wiele osób, argumentując, że znaczenie ma przede wszystkim, to jak szybko rośnie ekonomiczny tort, a nie to, w jaki sposób go dzielimy.
Robert Lucas, laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla, swego czasu stwierdził na przykład, że: „Jedną ze szkodliwych dla ekonomii tendencji, najbardziej uwodzicielską i moim zdaniem najbardziej toksyczną, jest koncentrowanie się na kwestiach dystrybucji [...] Potencjał poprawy życia biednych ludzi poprzez znalezienie innych sposobów dystrybucji bieżącej produkcji jest niczym w porównaniu z nieograniczonym potencjałem zwiększania produkcji”.
Co więcej, w dyskusjach dotyczącej tej kwestii często wskazuje się na korzystne skutki płynące z większych nierówności ekonomicznych.
Większe rozwarstwienie dochodów ma zachęcać ludzi do cięższej pracy. W myśl tego argumentu ludzie, widząc, jak duże korzyści płyną z prowadzenia działalności gospodarczej, wprowadzania innowacji, dobrego wykształcenia czują się bardziej zmotywowani do założenia biznesu, eksperymentowania, edukowania się.
Do tego nierówności są w końcu wynikiem rynkowej gry. Z tego powodu próba ich ograniczenia może doprowadzić do zaburzenia bodźców rynkowych, doprowadzając tym samym do nieoptymalnej alokacji zasobów i spowodowanej nią mniejszą wielkością ekonomicznego tortu.
Inne argumenty częściej poruszane w literaturze naukowej, rzadziej w debacie publicznej, dotyczą tego, na co swoje pieniądze przeznaczają najbogatsi. Po pierwsze im ktoś jest zamożniejszy, tym nieproporcjonalnie więcej swoich dochodów przeznacza na oszczędności. Z kolei im większe są oszczędności, tym większe inwestycje i wyższy wzrost gospodarczy.
Ponadto bogaci częściej mogą sobie pozwolić na zakup mniej standardowych dóbr, tworząc tym samym rynki na różnego rodzaju nowinki. W praktyce oznacza to, że większe nierówności mogą czynić inwestycje w badania i rozwój bardziej opłacalnymi.
Przykładowo ekonomiści Reto Foellmi oraz Josef Zweimüller w swoim artykule „Income Distribution and Demand-Induced Innovations” wykazali możliwość wystąpienia takiego efektu. Co więcej, w swoim artykule pokazują oni również, że w warunkach niskich nierówności majątkowych redystrybucja od biednych do bogatych (!) może być korzystna dla gospodarki.
Jednak czy faktycznie tak jest?
Zajrzymy do danych! W 2016 roku ukazała się metaanaliza „A Meta-Analytic Reassessment of the Effects of Inequality on Growth” autorstwa Pedro Cunha Nevesa, Óscara Afonso oraz Sandry Tavares Silvy.
Ekonomiści z wykorzystaniem metod ekonometrycznych przebadali opublikowane w renomowanych, recenzowanych czasopismach naukowych artykuły badające wpływ nierówności ekonomicznych na wzrost gospodarczy. Z przeprowadzonej przez nich analizy wynika, że wzrost nierówności przy innych czynnikach niezmienionych prowadzi w silnie statystycznie istotny sposób do spadku rocznego, tempa wzrostu PKB per capita.
Warto przy tym zaznaczyć, że badacze zidentyfikowali również wiele zmiennych, które wpływają na to, jak mocno nierówności ekonomiczne hamują tempo wzrostu gospodarczego.
Z ważniejszych ustaleń, wysokie nierówności są bardziej szkodliwe w przypadku krajów rozwijających się. Ich wpływ zależy od tego, w jakim regionie leży dane państwo. Znaczenie ma również sam rodzaj rozwarstwienia. Nierówności majątkowe (ze względu na brak danych te były aproksymowane z wykorzystaniem nierówności w kapitale ludzkim lub ziemi) mocniej spowalniają tempo wzrostu gospodarczego od nierówności dochodowych. Do tego prawdopodobnie, nierówności ekonomiczne szkodą głównie w długim okresie.
Podkreślić należy również, że wyniki te bynajmniej nie zaprzeczają wcześniejszym teoretycznym ustaleniom. Możliwe, że nierówności ekonomiczne podnoszą wzrost wcześniej wspomnianymi kanałami szczególnie w krótkim okresie. Jednak wywołują one również niepożądane efekty skutecznie neutralizujące korzyści wynikające z rozwarstwienia społecznego.
Przykładowo nie można wykluczyć, że nierówności motywują do cięższej pracy. Z drugiej strony, co z tego, skoro w tym samym czasie zamykają one drogi umożliwiające osiągnięcie wysokich dochodów.
W warunkach wysokich nierówności wiele osób zwyczajnie nie będzie w stanie sobie pozwolić na odpowiednie wykształceniach. Jak szczegółowo tłumaczy to Marcin Wroński, jeden z czołowych polskich ekonomistów zajmujących się nierównościami, w podcaście „SGcHat Po prostu ekonomia”: „Gdyby istniały idealne rynki finansowe, to każdy młody człowiek byłby w stanie sfinansować swoje wykształcenie, zaciągając kredyt. Jednakże wiemy, że dostępność kredytów na edukację jest ograniczona […] Przy nadmiernych nierównościach ludzie nie będą w stanie inwestować w swoje wykształcenie, w wyniku czego będą mniej produktywnymi pracownikami, co obniży wartość produktu w naszej gospodarce”.
Ponadto duże nierówności ekonomiczne mogą zachęcać nie tylko do założenia firmy, ale również do oszczędzenia na edukacji dzieci. Gary Becker, laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla, w swoim już sławnym z 1960 roku artykule zatytułowanym „An Economic Analysis of Fertility” w celu wytłumaczenia już wówczas obserwowanego spadku dzietności wraz ze wzrostem dochodu postanowił poddać ekonomicznej analizie decyzje o posiadaniu dziecka. Zgodnie z modelem wypracowanym w tym oraz późniejszych artykułach z ekonomicznego punktu widzenia wraz ze wzrostem zamożności bardziej opłaca stawiać się „jakość” dzieci, a nie ich ilość.
Lepiej wydać więcej pieniędzy na jedno dziecko, aby te na przykład zdobyło tytuł doktora, niż mieć trójkę dzieci, które skończą tylko szkołę średnią. W praktyce oznacza to, że nierówności ekonomiczne mogą zachęcać do większej liczby dzieci, kosztem ich wykształcenia, co potem potencjalnie negatywnie odbije się na gospodarcze. Przy czym jak wynika między innymi z badania „Inequality and Growth: Why Differential Fertility Matters” efekt ten nie jest potencjalny, a jak najbardziej realny.
Do tego pozostaje jeszcze kwestia polityki. Duże nierówności ekonomiczne sprzyjają narastaniu konfliktów. W swoim artykule zatytułowanym „Distributive Politics and Economic Growth” Alberto Alesina oraz Dani Rodrik pokazali, że większe nierówności w warunkach demokracji prowadzą do wyższego opodatkowania kapitału, skutkującego niższym tempem wzrostu gospodarczego.
Jednakże co nawet ważniejsze, nierówności ekonomiczne napędzają nie tylko konflikty dystrybucyjne, ale również te standardowe. W innym badaniu „Income distribution political instability and investment” Alberto Alesina oraz Roberto Perotti postanowili sprawdzić, w jaki sposób rozwarstwienie dochodów wpływa na stabilność społeczno-ekonomiczną.
W tym celu skonstruowali specjalny indeks obrazujący skalę niepokojów społecznych, a następnie sprawdzili, jak na ten wskaźnik wpływają nierówności dochodowe.
Jak się okazało, nierówności ekonomiczne sprzyjają politycznej przemocy, a ta zaś z wiadomych względów obniża inwestycje. Warto przy tym przytoczyć artykuł autorstwa Pushana Dutta oraz Devashisha Mitra „Inequality and the Instability of Polity and Policy”. Ponad dekadę po badaniu Alesiny i Perottiego ekonomiści ci postanowili, korzystając z bogatszej bazy danych dokładniej przyjrzeć się analizowanej kwestii.
Ustalili oni, że nierówności ekonomiczne prowadzą na do ograniczenia stabilności społeczno-ekonomicznej głównie poprzez osłabianie demokracji. Przez ten kanał prowadzoną one do zwiększenia, szkodliwej dla wzrostu PKB per capita, zmienności polityk gospodarczych.
Na samym końcu chciałbym poruszyć dwie kwestie. Po pierwsze nierówności ekonomiczne wpływają negatywnie również na wiele innych czynników, od których zależy nasz dobrobyt.
Jak wskazuje dr Paweł Bukowski wraz z Jakubem Szymczakiem w przywołanym na początku tego tekstu raporcie: „Koncentracja bogactwa przez wąską grupę osób wpływa negatywnie na rozwój i innowacyjność. Nierówności powodują też wzrost poparcia dla partii radykalnych i erozję demokracji, wzrost przestępczości, mogą też szkodzić środowisku i… czynią nas bardziej nieszczęśliwymi. I na to wszystko są badania!”.
Po drugie, co nawet ważniejsze, wpływ nierówności na wzrost gospodarczy to kwestia faktów, a nie wyznawanej ideologii. Niektórzy z badaczy, których przywoływałem, z pewnością nie można określić mianem lewicujących.
Weźmy za przykład Alberto Alesinę. Ten włoski ekonomista był i nadal jest gorącym zwolennikiem polityki oszczędności (austerity). Co więcej, to właśnie w dużej mierze jego prace oraz argumenty przyczyniają się do popularności tego rozwiązania wśród europejskich polityków w drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku.
Nierówności ekonomiczne w społeczeństwie pobudzają wzrost gospodarczy. Ważniejszy jest wzrost tortu do podziału, niż sposób jego podziału
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Komentarze