0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Weronika SyrkowskaIlustracja: Weronika...

Imię i nazwisko: Henrietta Lacks.

Rok urodzenia: 1920.

Kolor skóry: Czarny.

Rok zgonu: 1951.

Przyczyna śmierci: Wyjątkowo agresywny rak szyjki macicy.

Powód trafienia do encyklopedii: Z ciała Henrietty Lacks pobrano próbkę komórek nowotworowych. Otrzymana w ten sposób linia okazała się nieśmiertelna, komórki można hodować w nieskończoność. To najważniejsza linia ludzkich komórek w historii nauki.

Zgoda pacjentki na pobranie i wykorzystanie komórek: Brak

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

1.

Po raz pierwszy, że coś jest nie tak z jej zdrowiem, Henrietta Lacks poczuła przed zajściem w piątą ciążę. Seks z mężem od jakiegoś czasu stał się bolesny.

„Mam tam w środku narośl” – poskarżyła się kuzynkom.

„Może nosisz dziecko poza łonem, wiesz, że to się zdarza” – powiedziała jedna z nich.

„Nie ma mowy, żebym była w ciąży” – odparła Henrietta Lacks. „To narośl”.

A jednak kilka dni później okazało się, że w jej ciele rozwija się dziecko.

19 września 1950 roku urodził się zdrowy chłopczyk, którego nazwano Joe.

Ani wtedy, ani 6 tygodni po porodzie, lekarze nie zauważyli żadnych niepokojących zmian na szyjce macicy kobiety. Tymczasem 3 miesiące później Henrietta Lacks wróciła do szpitala z już w pełni rozwiniętym tam guzem. Przegapienie go wydawało się mało prawdopodobne. Wyglądało więc na to, że musiał urosnąć w zastraszająco szybkim tempie.

2.

Henrietta Lacks trafiła do Szpitala Johnsa Hopkinsa w Baltimore, jedynego większego ośrodka w okolicy, który przyjmował czarnych. Były to czasy, kiedy kolorowych pacjentów – o ile w ogóle leczono w szpitalu – kierowano na specjalne, tylko dla nich przeznaczone oddziały. Korzystali też oni z osobnych kurków z wodą pitną.

Ginekolog, dr Howard Jones pobrał niewielki wycinek guza kobiety. Kilka dni później przyszły wyniki biopsji: „Rak płaskonabłonkowy szyjki macicy, stadium I”.

Henrietta Lacks wróciła do szpitala i poddała się zabiegowi curieterapii. Polegał on na umieszczeniu w jej ciele fiolki wypełnionej radem.

Kiedy Henrietta leżała pogrążona w narkozie, dyżurny chirurg dr Lawrence Wharton Jr. ostrym nożem ściął 2 kawałki tkanki z szyjki macicy: jeden z guza, drugi ze zdrowej tkanki obok. Próbki trafiły do laboratorium George’a Geya, szefa badaczy zajmujących się hodowlą tkankową w Szpitalu Johnsa Hopkinsa.

Henrietta Lacks podpisała zgodę na zabieg curieterapii i na anestezję, natomiast nikt nie uprzedził jej o pobraniu próbek.

Nikt jej także nie spytał, czy chce być dawczynią.

3.

George Gey od dawna próbował namnażać komórki nowotworowe poza ludzkim organizmem w nadziei, że posłuży to do odkrycia przyczyny raka i opracowania leków na tę groźną chorobę. Prace te jednak szły jak po grudzie. Większość komórek szybko obumierała, a te nieliczne, które przeżywały w laboratorium, prawie w ogóle nie chciały się dzielić.

Tymczasem komórki pochodzące z guza Henrietty zachowywały się zupełnie inaczej. „Nie tylko przeżyły, ale namnażały się z niewiarygodną intensywnością” – pisze w książce „Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks” Rebecca Skloot. „Każdej doby podwajały swoją liczbę, najpierw idącą w setki, potem w miliony. Namnażały się 20 razy szybciej niż zdrowe komórki Henrietty, które zresztą obumarły parę dni po rozpoczęciu hodowli”.

George Gey triumfował.

Wszystko wskazywało na to, że to właśnie w jego laboratorium udało się wyhodować pierwsze w historii nauki nieśmiertelne ludzkie komórki.
Ilustracja, przedstawiajacą kobietę, która trzyma się za brzuch.
Ilustracja: Weronika Syrkowska

4.

Curieterapia początkowo zadziałała – guz całkowicie zniknął. Niestety, choroba wróciła. Henrietta zaczęła krwawić, zaordynowano więc naświetlania.

W trakcie rentgenoterapii kobieta spytała lekarza, kiedy wyzdrowieje na tyle, by móc urodzić kolejne dziecko. I wtedy dowiedziała się, że to niemożliwe, ponieważ w trakcie leczenia usunięto jej macicę. Nie wiadomo dlaczego nikt jej o tym nie poinformował. Bo o ile pacjentek zwykle nie pytano o zgodę na pobranie materiału do badań, o tyle na ogół dbano, by nie tylko wiedziały, ale także rozumiały, na jakie leczenie się godzą.

Wkrótce okazało się, że utrata płodności nie jest największym zmartwieniem Henrietty. Jej stan wyraźnie się pogorszył. Z trudem oddawała mocz, bolał ją cały brzuch. Rentgen wykazał obecność sporego guza, który chirurdzy uznali za nieoperacyjny.

8 sierpnia 1951 roku, zaledwie tydzień po swoich 31. urodzinach, Henrietta przyjechała do Szpitala Johnsa Hopkinsa na kolejne naświetlania. Tym razem oświadczyła jednak, że chce już tam pozostać.

Bardzo cierpiała. Dostawała morfinę, która niezbyt pomagała. Lekarze przeszli więc na kilkukrotnie mocniejszy dromoran. Nowe przerzuty pojawiały się niemal codziennie. Gorączka nie ustępowała. Chorej robiono liczne transfuzje, gdyż nerki nie były już w stanie filtrować krwi.

24 września lekarz zanotował w jej karcie: „Przerwać podawanie leków z wyjątkiem środków uśmierzających ból”.

Henrietta Lacks zmarła kwadrans po północy 4 października 1951 roku.

5.

Tymczasem w laboratorium George’a Geya już od kilku miesięcy panował entuzjazm. Komórki Henrietty mnożyły się bez przeszkód. Od imienia i nazwiska dawczyni nazwano je komórkami HeLa.

10 kwietnia 1951 roku Gey wystąpił w lokalnej telewizji Baltimore. Pokazał widzom butelkę wypełnioną najprawdopodobniej komórkami HeLa i wyjaśnił, że w jego laboratorium wykorzystuje się je w celu odkrycia, w jaki sposób zahamować rozwój nowotworu.

„Niewykluczone, że dzięki takim badaniom uda się nam dowiedzieć, jak zniszczyć komórki rakowe lub nawet zupełnie się ich pozbyć”

– oświadczył. Nie wspomniał przy tym ani słowem o źródle ich pochodzenia.

Gey najwyraźniej nie miał „genu współzawodnictwa”. Zaczął rozsyłać komórki HeLa do każdego naukowca, który mógł ich użyć w badaniach nad rakiem. Badaczom, którzy odwiedzali go w Baltimore na pożegnanie wręczał zazwyczaj fiolkę lub dwie drogocennych komórek. Ani on, ani Szpital Johnsa Hopkinsa, nie chciał za to żadnej gratyfikacji.

Komórki HeLa trafiły wkrótce do badaczy w Teksasie, Indiach, Nowym Jorku, Amsterdamie i wielu innych miejsc na świecie. Obdarowani naukowcy przekazywali je innym badaczom, a ci następnym itd.

HeLa w szybkim tempie zawojowała cały świat.

6.

Henrietta była tego zupełnie nieświadoma. Prawdopodobnie nigdy nie widziała się z George’em Geyem. „Każdy z kim rozmawiałam i kto mógł mieć o tym pojęcie utrzymywał, że George i Henrietta nigdy się nie spotkali” – twierdzi Rebecca Skloot. „To znaczy każdy z wyjątkiem Laure Aurelian, mikrobiolożki współpracującej z George’em” – dodaje Skloot.

„Nigdy tego nie zapomnę” – opowiadała Aurelian. „George powiedział mi, że pochylił się nad łóżkiem Henrietty i rzekł:

»Twoje komórki uczynią cię nieśmiertelną«.

Zapewnił Henriettę, że jej komórki pomogą ocalić życie niezliczonych ludzi, a ona się uśmiechnęła. Odparła, iż cieszy się z tego, że jej cierpienie na coś się komuś przyda”.

„Komórki Henrietty były takie cenne, ponieważ dzięki nim naukowcy mogli przeprowadzać badania niemożliwe do przeprowadzenia w żywym ludzkim organizmie. Rozdzielali je i poddawali działaniu niezliczonych toksyn, promieniowaniu i zakażeniom” – pisze Rebecca Skloot.

„Szpikowali je lekami w nadziei, że znajdą ten, który zabija komórki rakowe, nie szkodząc zdrowym. Badali immunosupresję i wzrost nowotworu, wstrzykując je do ciał szczurów, u których powstały guzy podobne do guza stwierdzonego u Henrietty. Jeśli komórki obumarły na jakimś etapie, nie miało to znaczenia – naukowcy zawsze mogli sięgnąć do nieskończonego zapasu komórek linii HeLa i zacząć eksperyment od nowa”.

7.

Lista osiągnięć naukowych, do których przyczyniły się komórki HeLa jest imponująca.

Zacznijmy od opracowania szczepionki na polio, groźną wirusową chorobę, która w czasach przed wynalezieniem szczepionki groziła ciężkimi porażeniami, a nawet zgonem.

Następnie opisanie roli wirusa brodawczaka ludzkiego (Human Papilloma Virus, w skrócie HPV) w powstawaniu nowotworów i opracowanie szczepionki przeciw temu wirusowi, a w efekcie przeciw rakowi szyjki macicy, z powodu którego zmarła Henrietta Lacks.

Komórki HeLa (tak jak ich dawczyni) są same zakażone wirusem HPV. „W efekcie mogą dzielić się w nieskończoność, ponieważ nie działa ich system kontroli regulacji cyklu komórkowego” – tłumaczy dr hab. Iwona Grabowska-Kowalik z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. „Nie funkcjonuje u nich tzw. czynnik p53 – białko potrzebne do zahamowania cyklu” – dodaje biolożka.

Kolejnym, niezwykle istotnym odkryciem, które zawdzięczamy komórkom HeLa, było poznanie mechanizmu infekcji wirusa HIV. To dzięki temu udało się opracować skuteczną terapię na AIDS, polegającą na zahamowaniu replikacji wirusa oraz odtworzeniu zniszczonego układu odpornościowego.

Komórki HeLa dzielą się nieprzerwanie, dlatego stały się obiektem badań nad cyklem komórkowym, starzeniem się, programowaną śmiercią komórek, wreszcie zagadką nieśmiertelności. Naukowcy wiedzą dziś, że jedynie komórki zmienione przez wirusy lub poprzez mutacje genetyczne, takie jak HeLa, mogą dzielić się w nieskończoność.

„Tylko niewielki odsetek nowotworów człowieka posiada komórki, które namnażają się bez ograniczeń in vitro” – mówi OKO.press prof. dr hab. Piotr Rieske, kierownik Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. „Przeświadczenie, że każda komórka nowotworowa to umie, opiera się o mit. Ocenia się, że mniej niż 10 proc. nowotworów posiada frakcję komórek, które to potrafią” – dodaje naukowiec.

„Do tego różne linie mają różne wymagania. HeLa jest po prostu jedną z najmniej wymagających” – tłumaczy prof. Rieske. „Dlaczego tak jest – dokładnie nie wiemy. Wydaje się, że chodzi o kumulację zmian genetycznych i dużą elastyczność środowiskową. W typowej hodowli in vitro po 48-72 godzinach stężenie glukozy spada do bardzo niskiego i większość komórek nowotworowych nie jest w stanie tego przetrwać” – dodaje naukowiec.

Prawidłowe komórki starzeją się, ponieważ z każdym podziałem skracają się ich telomery [struktury na końcach chromosomów]. Enzymem, który „dba” o jakość telomerów jest telomeraza. Okazuje się, że komórki HeLa posiadają wysoce aktywną telomerazę i to także przyczynia się do ich nieśmiertelności.

Ręce, trzymające okrągłe szklane pojemniki, w których dzielą się komórki.
Ilustracja: Weronika Syrkowska

8.

Od lat komórki HeLa stosuje się w badaniach bezpieczeństwa i toksyczności kosmetyków oraz licznych leków (zamiast testów na zwierzętach).

Przyczyniły się one do opracowania techniki in vitro, a także technik klonowania wielokomórkowych organizmów. Wykorzystano je m.in. do stworzenia w 1965 roku pierwszej genetycznej hybrydy międzygatunkowej (połączono wówczas komórki HeLa z pewnymi komórkami mysimi).

Dzięki komórkom HeLa nauczono się lepiej mapować geny, tj. określać ich położenie w chromosomie. To z kolei przyczyniło się do lepszego poznania chorób genetycznych i rozwoju badań prenatalnych. Komórki HeLa umożliwiły także rozwój badań cytogenetycznych. Dzięki nim określono np. dokładną liczbę ludzkich chromosomów.

Komórki pochodzące z ciała Henrietty Lacks wysyłano w kosmos i wkładano do bomby nuklearnej.

W XXI wieku stały się materiałem do badań w nanotechnologii.

Przyczyniły się do przyznania 3 nagród Nobla (za badania nad HPV, telomerazą i nanotechnologiami).

Zostały wymienione w ponad 100 tys. publikacji naukowych w 142 krajach.

„Baza danych Urzędu Patentów i Znaków Towarowych ujawnia ponad 17 tys. patentów powiązanych z komórkami HeLa” – podaje Rebecca Skloot.

„Nie ma na świecie człowieka, któremu jej komórki jakoś nie pomogły”. Takie zdanie pada w filmie HBO z 2017 roku pod tym samym tytułem, co wspomniana książka. Jednym z jego producentów była sama Oprah Winfrey.

„HeLa to najważniejsza linia komórkowa w całej historii nauki” – mówi z przekonaniem dr hab. Iwona Grabowska-Kowalik.

9.

Tak liczne osiągnięcia naukowe wymagały i wymagają ogromnych ilości komórek do badań.

W 1952 roku przy Instytucie Tuskegee, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni dla osób o czarnym kolorze skóry, powstała jako organizacja non-profit pierwsza „fabryka HeLa”. Jej personel w kulminacyjnym momencie liczył 35 osób. Produkcja sięgała 20 tys. probówek tygodniowo. Zawierały one ok. 6 bilionów komórek HeLa, a służyły m.in. do testowania szczepionki dr. Jonasa Salka przeciwko wirusowi polio.

„Fabryka” po pewnym czasie przestała działać. A komórki HeLa zaczęły sprzedawać się komercyjnie.

Jako pierwsza na rynek weszła firma Microbiological Associates (następnie wchłonięta przez Invitrogen i BioWhittaker). Komórkami HeLa handlowało też później wiele innych komercyjnych banków komórek i firm biotechnologicznych.

„Invitrogen zajmuje się dziś (czyli w 2011 roku) sprzedażą komórek HeLa, których ceny w zależności od produktu wahają się od 100 do prawie 10 tys. dolarów za fiolkę” – pisze w swojej książce Rebecca Skloot. Aktualnie głównym komercyjnym dostawcą jest Thermo Fisher Scientific Inc. (roczne przychody firmy sięgają 35 mld dolarów; nie wiadomo jaka część pochodzi ze sprzedaży linii HeLa).

I wreszcie komórkami HeLa handluje od lat 60. ubiegłego wieku do dziś niekomercyjny federalny bank komórek, zajmujący się głównie podtrzymywaniem i rozpowszechnianiem czystych kultur do celów naukowych – American Type Culture Collection.

Powtórzmy, że na komórkach Henrietty Lacks nie wzbogacił się ani George Gey ani Szpital Johnsa Hopkinsa. Gey wyraźnie nie miał głowy do interesu. Z okazji 30. rocznicy ślubu podarował żonie czek na 100 dolarów z dopiskiem: „Drugie 30 lat będzie lepsze. Z wyrazami miłości, George”.

10.

O powstaniu „fabryki HeLa” ani o handlu komórkami na szeroką skalę nie miał pojęcia nikt z bliskich Henrietty Lacks.

O tym, że jej komórki nadal żyją, rodzina Lacksów dowiedziała się po raz pierwszy dopiero 22 lata po jej śmierci. Synową Henrietty – Bobbette – odwiedził znajomy, który jak się okazało, pracował z komórkami HeLa i niedługo wcześniej przeczytał artykuł wyjaśniający źródło ich pochodzenia.

W tym samym roku mąż i dzieci Henrietty zostali poproszeni o oddanie próbek krwi w Szpitalu Johnsa Hopkinsa. Powiedziano im, że komórki guza ich żony i matki hoduje się i bada w wielu miejscach na świecie i że do tych badań przyda się także ich krew. Faktycznym powodem była chęć wykrycia specjalnych markerów genetycznych, specyficznych dla Henrietty. Komórki HeLa okazały się bowiem bardzo ekspansywne i zanieczyszczały inne linie komórkowe w laboratoriach.

Bliscy Henrietty po wahaniach zgodzili się na oddanie krwi. I choć w 1973 roku amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia [NIH] wymagały już świadomej zgody wszystkich finansowanych przez siebie badań z udziałem ludzi (a tak było w tym przypadku), krewnym Henrietty nie wręczono stosownych formularzy.

Można więc rzec, że rodzina Lacksów została wykorzystana po raz drugi bez ich zgody – raz w roku 1951, a drugi w 1973 roku.

11.

O tym, że komórki pochodzące z ciała Henrietty służą nie tylko do licznych badań, ale że się na nich także świetnie zarabia, Lacksowie dowiedzieli się w roku 1976. Próbowali szukać sprawiedliwości. Bez skutku.

I tu na scenę wchodzi Rebecca Skloot, młoda dziennikarka zafascynowana komórkami HeLa, która postanawia dokładnie poznać historię ich dawczyni.

Miesiącami walczy o zaufanie bliskich Henrietty. Jeździ jej śladami. Odbywa dziesiątki rozmów z naukowcami zajmującymi się hodowlą ludzkich komórek. Ostatecznie synowie Henrietty, a zwłaszcza jej córka Deborah, zgadzają się na współpracę.

W efekcie powstaje wielokrotnie już tu wspomniana, niezwykła książka „The Immortal Life of Henrietta Lacks”. Ukazuje się w marcu 2011 roku i zostaje natychmiast bestsellerem numer 1 „The New York Times’a” (w Polsce „Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks” doczekało się 2 wydań. Ostatnio, w 2022 roku wydał ją Znak). „Financial Times” pisał, że to „Jedna z największych biografii medycznych naszych czasów”, a prestiżowy „The Lancet”, że

„Trudno wyobrazić sobie lepszy sposób na ukazanie destrukcyjnego wpływu nieetycznych praktyk w badaniach medycznych”.

Ponad 60 najważniejszych światowych mediów uznało debiutancką powieść Skloot za książkę roku.

12.

A co było potem? Takie pytanie zadała mi zresztą redaktorka OKO.press Miłada Jędrysik, gdy powiedziałem, że chciałbym napisać o Henrietcie i o komórkach HeLa.

Otóż problem w tym, że niewiele.

Książka Skloot licznym osobom otworzyła oczy na to, czym jest materiał biologiczny i w jak nieetyczny sposób go uzyskiwano.

„Przyznaję, że kiedy wiele, wiele lat temu zaczynałam swoją przygodę z hodowlą komórek – różnych, nie tylko HeLa – nie miałam żadnej świadomości kim była Henrietta Lacks. Czy komórki pobrano za jej zgodą? Kto się na nich wzbogacił? Czy rodzina Henrietty dostała jakąkolwiek gratyfikację za użycie komórek ich żony, matki, babci? I dopiero książka Skloot sprawiła, że to wszystko wiem” – mówi dr hab. Iwona Grabowska-Kowalik.

„Z jednej strony bardzo mnie to ucieszyło” – dodaje uczona.

„Te komórki bywają w moim inkubatorze i teraz, widząc je, przypominam sobie historię Henrietty Lacks. A z drugiej strony czuję etyczny niepokój".

„Mam cały czas problem z tym, że pobrano je od czarnej kobiety w czasach, kiedy Afroamerykanie nie mogli wyrażać swoich opinii. Ale popatrzmy, co zdarzyło się wiele lat później, tj. w roku 2013. To właśnie w tym czasie, tj. blisko 62 lata po śmierci Henrietty, opublikowano jej w pełni zsekwencjonowany genom. A to przecież wrażliwe dane”.

Członkowie rodziny Lacks zaprotestowali przeciw upublicznieniu tych wyników, argumentując, że byłoby to również upublicznienie części ich genomu i umożliwiło dostęp do informacji na ich temat. Dane usunięto.

Rozpoczęły się negocjacje z udziałem krewnych Henrietty, przedstawicieli NIH, Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Rebecki Skloot. W sierpniu 2013 roku strony doszły do porozumienia. Rodzina Lacks wyraziła zgodę na udostępnienie danych genetycznych w wyjątkowych przypadkach za zgodą komisji, w której reprezentowani będą również członkowie rodziny. Każdy naukowiec publikujący badania, w których wykorzystał dane o genomie komórek HeLa, został zobowiązany do zamieszczenia informacji o rodzinie Lacks.

Pomiędzy 2013 a 2019 rokiem zgłoszono 78 próśb o dostęp do danych. Komisja wyraziła zgodę w 72 przypadkach.

13.

Kwestią do dziś nie załatwioną pozostaje jednak jakakolwiek gratyfikacja finansowa dla rodziny Lacksów. Komórki HeLa nadal świetnie się sprzedają. Dla części naukowców i opinii publicznej to nie w porządku, że bliscy Henrietty zostali całkowicie pominięci w zyskach.

„Skoro nasza mama jest taka ważna dla nauki, czemu nas nie stać na ubezpieczenie medyczne?”

– pytał w 2000 roku najstarszy syn Henrietty – Lawrence.

Niektórzy członkowie rodziny wnosili roszczenia finansowe odnośnie wykorzystywania komórek ich krewnej. W pewnym momencie liczyli, że uda się opatentować pełny genom Henrietty. Jednak Sąd Najwyższy USA w wyroku z czerwca 2013 roku uznał, iż niemodyfikowane geny nie mogą podlegać patentowaniu (sprawa dotyczyła procesu wytoczonego firmie Myriad Genetics przez Association of Molecular Pathology, a chodziło o patentowanie genów związanych z rakiem piersi).

Świat biznesu i nauki wyraźnie wolał nagradzać rodzinę Lacksów w postaci uroczystych konferencji, wykładów, rzeźb, obrazów, specjalnych nagród, podziękowań niż pieniędzy.

6 października 2018 roku dyrektor Narodowych Instytutów Zdrowia Francis Collins wygłosił specjalny wykład na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, poświęcony dziedzictwu Henrietty Lacks i jej znaczeniu dla rozwoju medycyny.

„Komórki HeLa rosną w moim laboratorium w NIH i w dziesiątkach tysięcy laboratoriów w całym kraju i na świecie, ponieważ tak dobrze je znamy, tyle się o nich dowiedzieliśmy i tak efektywnie się dzielą” – powiedział Collins. „Badając je, doszliśmy do tylu zaskakujących odkryć i wciąż możemy nauczyć się tak wiele o biologii człowieka i medycynie” – ciągnął uczony. Słów tych słuchali m.in. zaproszeni krewni Henrietty.

Rektor Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wraz z dziekanem Wydziału Medycznego poinformowali przy okazji, iż nowy budynek przeznaczony na prowadzenie badań naukowych nosić będzie imię Henrietty Lacks. Zgromadzeni zareagowali owacją na stojąco.

14.

W 2021 roku, w 70. rocznicę śmierci Henrietty, jej syn Lawrence odebrał z rąk dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia, dr. Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, specjalną nagrodę za wkład w światową naukę i medycynę.

Rok później rodzina Lacksów została uznana przez tego samego dyrektora WHO Ambasadorami Dobrej Woli w celu eliminacji raka szyjki macicy na świecie.

Ostatnia informacja na temat pośmiertnego uznania dla Henrietty Lacks pochodzi z 19 grudnia 2022 roku. Amerykańskie ABC News doniosły, że w miejscu narodzin Henrietty - Roanoke w Virginii – stanie niebawem jej pomnik z brązu. Co istotne, zostanie on umieszczony w miejscu pomnika generała Konfederatów Roberta E. Lee, zniszczonego niedawno na fali rozruchów po zamordowaniu w 2020 roku Afroamerykanina George’a Floyd’sa.

„Sądzę, że [rzeźba ta] dobrze pasuje do stanu Virginia” – powiedział w trakcie uroczystości w Roanoke Ben Crump, adwokat prowadzący sprawę wytoczoną w 2021 roku przez rodzinę Lacksów przeciwko Thermo Fisher Scientific.

„W przeszłości czciliśmy tu pamięć mężczyzn, którzy nas dzielili” – dodał Crump. „A teraz będziemy mieli rzeźbę czarnej kobiety, która nas wszystkich łączy”.

15.

Nie wiadomo, jak i kiedy zakończy się proces wytoczony Thermo Fisher Scientific. Biotechnologicznego giganta stać z pewnością na dobrych prawników.

Na razie konkretną pomoc rodzinie Lacksów świadczy Rebecca Skloot. Kończąc książkę założyła Fundację Henrietty Lacks, której celem jest pomoc ofiarom nieetycznych eksperymentów medycznych i ich rodzinom.

„Takich badań w historii nauki było niestety wiele. Prowadzono je zwłaszcza na przedstawicielach mniejszości, bez ich świadomej zgody” – czytamy na stronie Fundacji.

Chodzi tu m.in. o badania nad wpływem promieniowania na ludzki organizm (Human Radiation Experiments) i o słynne Tuskegee Syphilis Study (w latach 1932-1972 600 czarnoskórych farmerów brało nieświadomie udział w badaniu skutków nieleczonej kiły; szacuje się, że w wyniku nieudzielenia chorym dostępnej wówczas pomocy medycznej, zmarło w trakcie trwania eksperymentu ponad 100 osób).

Fundacja od 2010 roku przyznała blisko 90 grantów ponad 30 członkom biskiej rodziny Henrietty Lacks. Są wśród nich m.in. granty na opiekę zdrowotną, leczenie stomatologiczne, opłaty na naukę, szkolenia zawodowe, zakup książek.

W ostatnim czasie do Fundacji zaczęły docierać pierwsze darowizny od instytucji naukowych i prywatnych darczyńców. Jesienią 2020 roku Fundacja poinformowała o wpłynięciu na jej konto sześciocyfrowej donacji od Medycznego Instytutu Howarda Hughesa w Chevy Chase w stanie Maryland. Wspomniany Francis Collins przeznaczył na ten cel część nagrody Templetona, którą otrzymał w 2020 roku.

16.

„Nie mam żadnych wątpliwości, że potomkowie Henrietty Lacks powinni otrzymywać jakąś część zysków ze sprzedaży komórek HeLa, a także z zysków wypracowanych dzięki odkryciom, dokonanym przy udziale tych komórek” – mówi dr hab. Iwona Grabowska-Kowalik.

„A dla mnie sprawa nie jest oczywista” – twierdzi prof. Piotr Rieske. „W przypadku rodziny pani Lacks naukowcy czy firmy starają się jakoś symbolicznie zadośćuczynić. Kiedy obejrzy pan film czy przeczyta książkę, oceni pan, na ile to sensowne. Mam wrażenie, że to problem podobny do tego, na ile człowiek, który przyjeżdża do Nowego Jorku, powinien czuć się winny za to, co spotkało Indian północnoamerykańskich.

Przypomina mi to też trochę spór o reparacje i wiele innych podobnych sytuacji.

Wydaje się, że linii podobnych do HeLa, pozyskanych bez zgody dawcy, jest zdecydowanie więcej.

Nie ignoruję etyki, nie jestem też prawnikiem. Ale to pole do dyskusji bardziej dla prawników, etyków i filozofów. Biolodzy mogą tylko przedstawić stan techniczny”.

Prof. Rieske: „Kiedyś próbowałem robić śledztwo na temat pochodzenia pewnej linii komórkowej. Po 2 latach nie udało mi się nic wiążącego ustalić. My, naukowcy musimy jakoś działać. Nikt mi nie zapłaci za prowadzenie śledztw na temat tysiąca linii. Uzna mnie raczej za dziwaka. Mam wrażenie, że ludzie, którzy próbowali to robić i wiązać z tym jakąś aktywność zarobkową, też niewiele zdziałali. W przypadku komórek HeLa jest o tyle łatwiej, że wiemy dokładnie, jakie jest ich pochodzenie”.

Dr hab. Grabowska-Kowalik: „Linii ludzkich komórek etycznie wątpliwych, przynajmniej dla niektórych, jest więcej. Chociażby dwie linie uzyskane na Uniwersytecie w Leiden w Holandii z abortowanych płodów – HEK-293 i PER.C6 (linię HEK-293 uzyskano w roku 1972, PER.C6 w 1985). W obydwu przypadkach zabiegi aborcji były przeprowadzone zgodnie z prawem, ale gdy wyszło na jaw, że linie te wykorzystuje się do wytwarzania szczepionek przeciwko COVID-19, dla niektórych sam fakt, że ich źródłem były usunięte ludzkie płody, był wystarczającym argumentem, by się nie szczepić”.

Prof. Piotr Rieske: „Pomimo wielu lat starań nie wiemy kim była matka, u której wykonano aborcję i otrzymano linię HEK-293. Czy ktoś kiedyś zechce walczyć o prawo tej rodziny do odszkodowania? Teraz takie komórki są chronione wyrokiem TSUE. To znaczy, że gdyby obecnie powstałaby taka linia z aborcji, nikt nie otrzymałby patentu. Natomiast w 1972 roku takiego przepisu nie było i obecny zakaz nie oznacza, że patenty, w których użyto HEK-293, są zablokowane. Prawnicy poinformowali mnie także, że jeśli ktoś uzyska nowy patent z użyciem komórek HEK-293, będzie on jak najbardziej ważny pomimo wyroku TSUE”.

„Dodam, że patentów z użyciem ludzkich linii komórkowych jest co najmniej kilkadziesiąt tysięcy”.

17.

Pod koniec wspomnianego filmu HBO z 2017 roku na ekranie pojawia się następująca informacja: „Nie wymaga się [w USA] zgody pacjenta na wykorzystanie jego pobranych podczas leczenia tkanek do badań naukowych, o ile usunie się dane dawcy”.

A jak jest w Polsce?

Dr hab. Iwona Grabowska-Kowalik: „Musimy mieć pozwolenie. W Polsce od pewnego czasu jest absolutny wymóg świadomej zgody pacjenta na wykorzystanie jego tkanek. Nawet jeżeli jest to odpad medyczny”.

„Mało tego. Oprócz zgody pacjenta na przekazanie tkanek do badań lekarz czy biolog musi także pozyskać zgodę komisji bioetycznej, by móc taką tkankę badać. To oczywiście opóźnia przeprowadzenie badań. Jednak uważam, że to właściwy przepis”.

Czego nauczyła nas historia Henrietty Lacks i komórek HeLa?

Iwona Grabowska-Kowalik: „Mnie z pewnością takiej ludzkiej strony badań naukowych. Jak już mówiłam, przez lata prowadziłam badania na różnych rodzajach komórek, nie zastanawiając się, co kryje się za historią ich pozyskania. A teraz moje podejście zupełnie się zmieniło”.

„Natomiast przyznaję, w samej mojej pracy w laboratorium, nie zmieniło się zupełnie nic” – dodaje uczona.

„Nadal jestem zafascynowana hodowlą komórek. Uwielbiam to robić. Przyszłam dziś do laboratorium przed godziną 08:00 rano, bo wczoraj właśnie wysiewałam ludzkie IPS-y [indukowane pluripotencjalne komórki macierzyste, ang. Induced Pluripotent Stem Cells]. One są niezwykle wymagające, jeśli chodzi o hodowlę. Stanowią nie lada wyzwanie nawet dla doświadczonego hodowcy komórek. A więc przychodzę do pracy wcześniej, bo nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć czy dobrze rosną”.

„Ich historia jest jednak dużo krótsza i mniej ciekawa niż komórek HeLa”.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze